Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
co o tym myślicie?
Autor Wiadomość
jasmina44
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-10, 17:03   co o tym myślicie?

ostatnio tak sie zastanawiałam i chyba wcale nie rozumiem facetów...

od rozstania mija ponad rok, nie mamy wciaz rozwodu bo on "czasu nie ma" sie za to zabrac...
dzwoni do mnie przewaznie raz dwa razy w tygodniu, zawsze oczywiscie ma jakis powód, a to o kota sie zapytac (mielismy razem 3, jeden jest u mnie dwa u niego teraz ) a to mnie o cos poprosic, zebym mu pomogła pracownika znalezc, zebym mu pomogła przy prezentacji... przy okazji opowiada mi co w pracy jakie ma problemy o zdrowiu o mamie czy babci czasem tez...

nigdy nie pyta o mnie, nigdy odkąd sie rozstaliśmy nie zapytał co słychac? jak sie czuje? nic kompletnie..

przyjaciółka mówi ze on jest po prostu egoistą i skoro ja jestem miłą to on to wykorzystuje.. pewnie ma racje..
wiem ze pewnie nie powinnam o tym myslec, takie jałowe to bo nic nie wnosi, ale ostatnio mnie to nurtuje i postanowiłam tu napisać, tu tyle mądrych ludzi :-) :-) :-)
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-10, 19:02   

Cytat:
nigdy nie pyta o mnie, nigdy odkąd sie rozstaliśmy nie zapytał co słychac? jak sie czuje? nic kompletnie..


Nie wpadło mu do głowy . Zresztą pewnie wychodzi z założenia
że jakbyś była chora albo jeszcze chorsza to dasz mu znać .
Nie jest egoistą . Przecież to on dzwoni . Zapytał nawet o kotka .
Myślę , że powinnaś wykazać wiecej empatii i zainteresowania jego sprawami , a nie żeby musiał sam dzwonić . Nie interesuje cię nie tylko jego praca , ale nawet własna teściowa i mama teściowej , starsza już przecież kobieta .
Na dodatek mąż jednak nadal chce utrzymać z tobą dobre stosunki .
Nie wnosi o rozwód , daje ci nadal czuć się w pełni żoną .
Powinnaś się wstydzić . :evil:
Może tak myśli Twój mąż ? :roll:


A może on podtrzymuje kontakt i daje ci zajęcia
żeby ci głupoty do głowy nie przychodziły .
Tak jakbyś była na razie odstawiona na bok ....... ale jednak pod ręką ,
bo nie wiadomo czy się jeszcze nie przyjdzie przeprosić .
Ostatnio zmieniony przez 2014-04-10, 19:25, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
macko
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-10, 19:09   

Oczywiście nie wiem co Twojemu mężowi chodzi po głowie, Ty powinnaś go znać najlepiej.
I powinnaś się w pierwszej kolejności od niego tego się dowiadywać, a nie z internetu.

Jeśli Cię interesuje punkt widzenia innego mężczyzny, to mogę powiedzieć, że nie dzwoniłbym gdyby chodziło tylko o kota. Chociaż może użyłbym kota jako pretekstu do kontaktu jeśli byłoby mi głupio i nie wiedziałbym jak zagaić, a naprawdę tego kontaktu bym potrzebował.

Mogę też powiedzieć, że nie chciałbym jątrzących "przyjaciółek".
 
     
katalotka72
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-10, 21:04   

moze zapytaj wprost w jakim celu dzwoni skoro nie chce z Toba miec nic wspolnego
tylko ze odpowiedz moze nie byc prawdziwa, bo prawdopodobnym jest, ze on sam nie wie dlaczego i po co dzwoni - przyzwyczajenie, proba zostawienia sciezki do Ciebie, tesknota????
czasem wydaje mi sie, ze Ci odchodzacy tak naprawde sami nie wiedza przed czym uciekaja i co chca zlapac
 
     
bosa
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-10, 21:13   

A mnie się wydaje,że on traktuje Ciebie może bardziej jak siostrę ,lub koleżankę a nie jak żonę... ale mimo wszystko, to i tak dobrze się zachowuje, bo na przykład od mojego męża ,to czytam tylko esemesowe wyzwiska i upokarzające słowa...
 
     
ośka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-10, 21:23   

Jasminko, mój mąż odszedł ponad trzy lata temu. Zakochał się w koleżance z pracy. Często przychodził do domu, odwiedzić syna i przy okazji wyżalić się do mnie jak bardzo ją kocha (chyba się im nie układało). Wiedziałam o wszystkim co się między nimi działo. Po prostu traktował mnie jak przyjaciółkę. Nie muszę chyba pisać, ile mnie to kosztowało. Po każdej wizycie, czy telefonie rozsypywałam się na kawałeczki i składałam ponownie. Gdy syn poszedł na studia i wyprowadził się z domu, przestał przychodzić, ale przynajmniej raz w tygodniu dzwonił. Też nigdy nie zapytał co u mnie, czy daję sobie radę, czy jestem zdrowa. Ja dla niego praktycznie nie istniałam. Za to często żalił się na swoją pracę, zdrowie, kłopoty finansowe, rozterki uczuciowe z kolejnymi kobietami. I pewnie trwałoby to do dzisiaj, gdybym jasno nie powiedziała dość. Skoro nie stać go zapytać co u mnie, to ja nie mam zamiaru być powierniczką jego problemów. Ma rodzinę, znajomych niech ich obciąża swoimi problemami, bo ja mam dość swoich. Dla mnie to czysty egoizm.
 
     
jasmina44
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-11, 06:56   

na szczęście nie opowiada mi o swoim zyciu uczuciowym ale o tym to ja bym słuchac nie chciała i nie pozwoliłabym mu o tym sobie opowiadac...

tez tak mysle ze to jakies przywyczajenie
jeszcze nie wiem czy zrobie cos z tym, w sensie rozmowy, moj maz ma duzy problem ze szczerością i z mówieniem o swoich uczuciach i nie sadze by mi prawdę powiedział, wiem ze takie zastanawianie sie nie ma sensu bo nic nie wnosi a tylko zajmuje niepotrzebnie mysli

tak mnie jakos naszło...

chyba po prostu bede mniej miła i tyle...
on ma firme na siebie i ostatnio brał w leasing samochód i tez zadzwonił z prosba czy mu podpisze papiery bo tego wymagali, no i podpisałam, oczywiscie wszyscy twierdza ze jestem głupia i naiwna.. ale chyba finanse to jedyna sprawa w której jeszcze mu ufam, tu nigdy sie po prostu nie zawiodłam...
ale dziwne bo nawet mi wtedy do głowy nie przysżło zeby mu odmówic.. ze jak potrzebuje to oczywiście pomoge..
chyba ja tez jestem jeszcze za bardzo przyzwyczajona do pewnych rzeczy...
 
     
AJA
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-11, 07:32   

mare1966 napisał/a:
daje ci nadal czuć się w pełni żoną

no jesli to jest bycie "w pełni żoną" to ja dziękuję

jasmina44 napisał/a:
jestem miłą to on to wykorzystuje

tak, bo czemu nie...

ja też w między czasie usłyszłam, że nawet nie wiem, jaki ten jego nowy związek jest trudny albo, ze on teraz musi dużo pracować i siedzi po godzinach (w trakcie rozwodu malowniczo opowiadał, że to ja za dużo pracowałam) i nie wie, czy przyjedzie do dziecka...

i nigdy, przez dwa lata od rostania nie spytał mnie ani on ani tesciowie - jak ja sobie radzę...

faceci są WYGODNI, przede wszystkim... szczególnie gdy (już) nie kochają...
a my szukamy drugiego dna i "co on miał na myśli"

kobieta, która czuje się kochana - jest silna
kobieta, która kocha - jest słaba

(jest słaba, bo gdy kocha a nie jest kochana)
 
     
jasmina44
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-11, 08:18   

no tak, mimo tego ze juz przeszłam pewna droge to pod pewnymi względami jeszcze mam sporo do przerobienia..

ostatnio sie jakos mocniej zaktywizował.. robił sałatke to mi przywiózł - co sie wczesniej nigdy nie zdarzyło, ogólnie jezeli ja go o cos poprosze to moge zawsze na niego liczyc, co prawda robie to bardzo rzadko ale nigdy mi nie odmówił i jakos wiem ze tego nei zrobi.. nie wiem skad to wiem...

chyba mam troche słabszy moment ze o tym mysle, juz dawno sie tym nie przejmowałam co on robi albo czego nie, ale te ostatnie czestsze telefony i bycie takim miłym..
no i ostatnio była jeszcze taka sytuacja ze dowiedział sie ze moja przyjaciółka jest w ciazy.. ja mu nic nie mowiłam o tym i zadzwonił do mnie z pretensja ze jak ja mu mogłam o tym nie powiedziec, tak jakby nic sie nie zmieniło miedzy nami... a przeciez wsyztsko sie zmieniło, powiedziałm mu ze właściwie dlaczego miałabym jemu właśnie mówic? to sie troche zmieszał...
on chyba zyje w takim przeswiadczeniu, albo chce tak myslec ze sie nic nie stało i nikt do niego o nic pretensji nie ma, no ale tez mu nie okazuja tego otwarcie, sa po prostu dobrze wychowani.. zreszta nie zeby miał z nimi stycznosc jakas duza, no ale z ta przyjaciółką troche sie lubili, tylko ze po tym jak on sie zachował ona juz go nie lubi ani nie szanuje i ogólnie ma o nim chyba gorsze zdanie niz ja...

wiec z jednej strony zachowuje sie tak jakby nic złego nie zrobił, ale z drugiej w rozmowach czesto tak pół zartem poł serio smieje sie ze pewnie go neinawidze albo chce mu krzywde zrobic...
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-11, 08:37   

Ostatnio oglądałem jakiś dokument medyczny na kanale TLC.
Para rozwiodła się , ale gdy On zachorował, to ONA się nim zaopiekowała.
Minęło wiele lat i sytuacja się odwróciła u NIEJ wykryto guz mózgu i były mąż się nią opiekował.
Pewnie tak jest że czasem u ludzi jest za mało uczuć aby być razem , ale za dużo aby o sobie zapomnieć, albo co gorsza się nienawidzić.
(nie ma w tym mojej oceny moralnej, po prostu takie czasem są fakty)
 
     
macko
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-11, 09:02   

jasmina44 napisał/a:

chyba mam troche słabszy moment ze o tym mysle, juz dawno sie tym nie przejmowałam co on robi albo czego nie, ale te ostatnie czestsze telefony i bycie takim miłym..


Dlaczego słabszy? To Twój mąż.
Czy to nie jest tak, że boisz się otworzyć, boisz się, że narobisz sobie nadziei i potem będziesz znowu cierpieć? A jeśli Twój mąż też boi się odrzucenia, albo zwyczajnie nie wie jak się za to zabrać i wykonuje jakieś nieśmiałe ruchy?
Jeśli nie spróbujesz, to nie odbudujesz tego związku, może warto spróbować, zaryzykować. Krok po kroczku. Nie przestawaj być miła! Bądź bardziej miła, to wróci do Ciebie :)
A może powiedz mu wprost coś w rodzaju: "bardzo się cieszę z Twojego większego zainteresowania, ale też boję się, bo wiele przeszłam i wiele wycierpiałam". Podkreśl to, że nie odrzucasz tego, chcesz tego. Jeśli go to nie spłoszy, to Ty wiesz najlepiej.
A może niech to idzie krok po kroczku. Bądźcie mili dla siebie, coraz bardziej mili. Tak się przecież zaczyna każda miłość :)

Trochę mnie przeraża nastawienie "to egoista', "chce Cię tylko wykorzystać", "jest wygodny", "mój też tak miał, więc kopnęłam go w tyłek". To nie jest podejście oparte na miłości. To są uwagi, które nie poprawią stanu tego małżeństwa.
 
     
jasmina44
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-11, 09:06   

masz racje nie chce sie otwierac juz...

ja napisałam do niego w styczniu maila, takiego bardzo szczerego ze wciaz go kocham i ze zawsze tu bede itd.. ale reakcji z jego strony nie było zadnej, nawet pól słowa..

ja rozumiem tych którzy sie tak negatywnie wyrazaja bo oni nas kochaja i po prostu nie chca bysmy znowu cierpieli, stad nasi znajomi przyjaciele czy rodzina sa ostrozni i niechetni tym którzy odeszli... to całkiem naturalne, ja to rozumiem.
 
     
macko
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-11, 10:03   

jasmina44 napisał/a:
masz racje nie chce sie otwierac juz...


nie musisz się otwierać zupełnie, nagle. Może chociaż uchyl drzwi troszeczkę.

Cytat:
ja napisałam do niego w styczniu maila, takiego bardzo szczerego ze wciaz go kocham i ze zawsze tu bede itd.. ale reakcji z jego strony nie było zadnej, nawet pól słowa..


teraz mamy kwiecień. Piszesz, ze jakaś zmiana jest.

Cytat:
ja rozumiem tych którzy sie tak negatywnie wyrazaja bo oni nas kochaja i po prostu nie chca bysmy znowu cierpieli, stad nasi znajomi przyjaciele czy rodzina sa ostrozni i niechetni tym którzy odeszli... to całkiem naturalne, ja to rozumiem.


A co mówi Bóg? Czy nie mówi, że przysięgałaś miłość po grób niezależnie od tego co się wydarzy?
Schodząc na ziemię: nie będziesz cierpieć jeśli będziesz sama bez męża? Jeśli nie zaryzykujesz i nie spróbujesz, to coś się zmieni?
Oczywiście można (i trzeba) się modlić, ale czy tylko modlić? A może to zainteresowanie ze strony Twojego męża to działanie Boga. Może nie sprawił, że nagle stał się zupełnie nowym człowiekiem, ale może zapalił jakąś lampkę w tunelu. Odrzucisz to? Masz jakieś inne wyjście?

Mam wątpliwości co do miłości tych doradców :(
 
     
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-11, 10:03   

Ja tu widzę problem, którego zalążek wystąpił w moim małżeństwie po wyprowadzce męża.
Mąż próbował być miły. Pomocny. Widywać się z dziećmi codziennie. Uczestniczyć w finansach na starych zasadach (no będę się dorzucał jak przedtem). Takie ochłapy nam oferował.
Takie plasterki przyklejał, podczas gdy ja leżałam z uciętymi nogami i lała się krew. I on przyklejał plasterek no bo nic innego nie mógł, to chociaż ten plasterek...

Nie umiałam na to pozwolić. Owszem, wiem, że lepsze te plasterki niż kolejne szpile otwarcie i celowo wbijane w ranę. Np. wyzwiska, zaostrzanie konfliktu, ucięcie kontaktu z dziećmi, groźby, szarpanie o podział majątku, obwinianie itp.
Ja doceniam że on tego nie robi. Wiem, że to o czymś świadczy. O czymś co daje nadzieję na przyszłość, o istnieniu sumienia w nim.

Ale mój mąż odszedł mieszkać z inną kobietą!! Nie umiałam nawet znieść jego widoku, a co dopiero pozwalać na jakąkolwiek ingerencję w moje - już samotne - życie. Żadnych miłych rozmów, żadnych zakupów (oddawałam mu pełne siatki). Niestety: tylko kasa na konto + punktualne kontakty z dziećmi wg grafiku. Ani milimetra więcej w moje obolałe i z takim trudem stawiane na nogi życie.

Pewnie odchodzący mąż czuje się lepiej po takim sympatycznym kontakcie z żoną (czy też "byłą żoną", jeśli tak uważa). To jest też plaster na jego sumienie. "No, nie jestem takim ostatnim sukinsynem przecież".
A co czuje żona potraktowana w ten sposób? Ogromny niepokój, ból, upokorzenie, pod spodem nadzieja otwiera nieśmiało jedno oko, ale rozsądek zaraz ją ucisza - no po prostu kocioł emocji! To jest jak tortura. To jest kolejna krzywda..

Czy mąż o tym myśli? Raczej nie.
Czy jest tego świadomy? Nie będzie póki mu tego żona nie uświadomi.
Ja uświadomiłam, tj. po prostu wygarnęłam co czuję kiedy go widzę, i skoro odszedł, to wolę go w ogóle nie widywać i nie słyszeć i nie wiedzieć o nim NIC.

Natomiast modlę się za niego codziennie i ofiarowuję za niego Sakramenty i polecam jego duszę Bogu. I mówię mu o tym.
I wie, że tu zawsze jest jego dom i żona i dzieci. I że ma tu powrót - kiedyś, jakiś, nie wiem jaki, Bogu to oddaję. Ale powrót! A nie torturowanie mnie mimochodem, bo ON wtedy się lepiej poczuje.
Nie jestem mu wroga. Nie chcę jego cierpienia. Chcę tylko obronić swój spokój, bo od tego zależy jak będę funkcjonować.

Jeśli któraś z Was znosi więcej, i jeszcze słuchacie o perypetiach uczuciowych, obecnej sytuacji życiowej, pracy.... No ja tego nie mogę sobie zupełnie wyobrazić. Może jesteście silniejsze niż ja. Ale nie wiem czy długo tak się da..
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 10