Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
co o tym myślicie?
Autor Wiadomość
AJA
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-11, 13:09   

krawędź nadziei napisał/a:
Pewnie odchodzący mąż czuje się lepiej po takim sympatycznym kontakcie z żoną (czy też "byłą żoną", jeśli tak uważa). To jest też plaster na jego sumienie. "No, nie jestem takim ostatnim sukinsynem przecież".


krawędź nadziei napisał/a:
Ale mój mąż odszedł mieszkać z inną kobietą!! Nie umiałam nawet znieść jego widoku, a co dopiero pozwalać na jakąkolwiek ingerencję w moje - już samotne - życie. Żadnych miłych rozmów, żadnych zakupów (oddawałam mu pełne siatki). Niestety: tylko kasa na konto + punktualne kontakty z dziećmi wg grafiku. Ani milimetra więcej w moje obolałe i z takim trudem stawiane na nogi życie.


ja też tak mam... to nie jest kwestia "niekochania" męża... to jest poziom walki o własne przetrwanie...

macko napisał/a:
Bądź bardziej miła, to wróci do Ciebie :)

BOSKIE - tylko szkoda, że nie działa ;-)

a miłość moim zdaniem zaczyna się od fascynacji drugą osobą...
[/quote]bycie miłą? miła to ja jestem w pracy dla koleżanek i kolegów...

my kobietki "jesteśmy miłe" dla tych naszych facetów, bo coś chcemy... wiadomo - żeby wrócili... a nawet jak nie, to żeby nas kochali oczywiście najbardziej na świecie, chcemy byc lepsze od konkurencji, do której odeszli, chcieli odejść...

a oni są mili, moim zdaniem, głównie dla siebie samych no i żeby pokazać światu,
jestem taki miły, dobry, pomagam jej... nie jestem złym człowiekiem,
tylko chciałem być szczęśliwy... nie mogłem się przecież męczyć/dusić w tym małżeństwie... przecież to nie moja wina... patrzcie, ja jestem dobrym człowiekiem...


a jak ktoś chce wrócić to wróci... może dla niektórych nieważne z jakiego powodu.. dla mnie ważne... nie chciałabym być z kimś, kto woli mój samochód... nie chcę być z kimś "za wszelką cenę" ani na "każdych zasadach"... nie umiem być miła po porzuceniu, staram się być spokojna jak przychodzi po dziecko... tylko tyle... aż tyle...

[quote="macko"]Ty powinnaś go znać najlepiej.
no, tylko gdyby tak było, to byłybyśmy na tyle mądre, żeby zapobiegać kryzysom, a nie zastanawiać się, JAK PRZEŻYĆ

ACHA, ŻEBY NIE BYŁO,
KAŻDEMU Z WAS ŻYCZĘ, ŻEBY WRÓCILI...
ja jestem wyleczona z nadziei, nie żyję tak, nie zastanawiam się już, co jeszcze mogę zrobić, żeby wrócił... nie analizuję, czy jak nie dzieli mieszkań, to coś znaczy... żyję tak, jakby miał niewrócić, bo go bardzo nie ma, za to bardzo jest jego nowa rodzina... takie są fakty... płynę z prądem... dokąd nie wiem... i w sumie, to cieszę się z tego... żyję tu, dziś... jutro? może go nie być... dziś chce powiedzieć (jak codzień) mojemu dziecku, że go kocham... chcę mu pokazać świat... patrzyć na niego... słuchać, tego co mówi...
tylko tyle, aż tyle
i za to, BOGU DZIĘKI
 
     
jasmina44
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-11, 13:29   

chyba paradoksalnie byłoby prosciej gdyby miał kogos gdyby sie z kims zwiazał.. ale u mnie to nie ten przypadek.
 
     
renta11
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-11, 13:50   

Krawędź

Po raz kolejny czuję z Tobą wspólnotę myśli. :-)

Uważam, że granice winny być jasno określone. Nie będę udawać, że jest mi miło i sympatycznie, gdy nogi odcięte i krew sika. Nie ma opcji.

Kiedy mąż odejdzie, dla mnie on umrze. Dzieci są duże, więc nawet nie muszę się z nim spotykać. No, może na ślubach dzieci w kościele, chrzcinach przyszłych wnuków i ich komunii. Kiedy mignie mi na ulicy chciałabym czuć się tak, jakby minął mnie obcy, obojętny mi człowiek. Nic mnie nie obchodzi nowomoda psychologiczna i rodziny patchworkowe. Postaram się wybaczyć mu, z czysto egoistycznych powodów, aby mnie to nie niszczyło. Bo i po co, bo i po kim ? Jeśli ktoś mnie tak całościowo odrzuca - to sorry, ale nie ma układów przyjacielskich, koleżeńskich, czy jakichkolwiek innych. Ja już mam przyjaciół, kolegów, a on był moim Wybranym. Wybranym, a niedługo umarłym, i tyle. Nie mamy ślubu kościelnego, nie muszę mieć dylematów, że winnam go przyjąć. I to mnie bardzo cieszy, bo daje mi wolność.

A co śmieszne, to mój mąż dzisiaj jest bardzo zdziwiony. Że dzieci się zachowują nienormalnie, bo stanęły murem za mną, że o co nam chodzi ? Bo jego przecież też to dużo kosztuje :evil: Nie mogę wyjść z zadziwienia, że ten chłopczyk myślał, że ja go pobłogosławię na nową drogę życia, dzieci będą się cieszyły jego nowym życiem i szczęściem. Acha, jeszcze mam mu dać mieszkanie, bo on przecież gdzieś musi mieszkać :-D Więc do tego czasu będzie mieszkał z nami w domu.
Ciekawe, że mnie jakoś nic nie zdziwiło. A przecież to jego ojciec zostawił rodzinę, matka miała próby samobójcze, alkoholizm, jego siostra miała też próby samobójcze, zawaliła szkołę. A on miał traumę wieloletnią. A moi rodzice przeżyli razem ponad 50 lat, choć czasami mogłoby się wydawać, że to była wojna 50-letnia. Ale jak widać punkt widzenia mojego męża zależy od punktu jego siedzenia (czyli jego własnej d...y). :evil:

Nie chcę się czuć ofiarą i celebrować porzucenia. Ale nie zamierzam udawać, że nic się nie stało. Zawiódł mnie najbliższy mi człowiek, mój mąż, mój przyjaciel. Jakość naszego małżeństwa tworzyliśmy obydwoje. Ale winnym rozpadu małżeństwa i rodziny - jest mój mąż. Trzeba ponosić konsekwencje swoich wyborów. Szkoda tylko, że z powodu wyboru mojego męża cierpią moje dzieci. One nie są niczemu winne, a to on zrobił im jesień średniowiecza. Trudno to wybaczyć. I udawać, że jest ok. Bo jest bardzo nie ok. To on jest bardzo nie ok :evil:
 
     
porzucona_33
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-11, 14:14   

Egoizm, wygodnictwo, dziecinada. Zgadzam się ze wszystkim co napisałyście wyżej, u mnie było to samo. Prosił mnie nawet żebyśmy wspólnie napisali pozew rozwodowy, bo on sobie sam nie poradzi a ja jestem taka mądra:D Czasami nie wierzyłam w to co słyszałam. Może to kwestia osobowości, może wieku, może mężczyźni dojrzewają później a może niektórzy nigdy nie dojrzewają.
 
     
macko
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-11, 14:48   

Przepraszam, ale czemu ma służyć przedstawianie tutaj swoich ciężkich doświadczeń?
Udowodnieniu, że się nie da? Bardzo współczuję każdemu ciepiącemu, ale jesteście pewne, że Wasze indywidualne doświadczenia muszą się sprawdzić w przypadku autorki wątku?
Przecież jej sytuacja jest jednak inna - mąż jasmine44 nie związał się z inną kobietą, a to jednak robi różnicę. A nawet jakby nie była inna, to jesteście absolutnie pewne, że KAŻDY facet jak jest miły to tylko po to, żeby przykleić plasterek? Jesteście pewne, że tak jest w przypadku męża jasmine, którego nie znacie?

Czyli co? Ma być przestać być miła? I to ma być recepta na ratowanie tego małżeństwa?
Co najmniej dziwna. Jeśli mówimy o indywidualnych odczuciach, to ja mogę powiedzieć, że na mnie by to nie podziałało gdybym był mężem, który się waha, a może tak właśnie jest tym przypadku.

To jest katolickie forum. Czy te rady są zgodne z tymi wartościami?
 
     
AJA
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-11, 14:55   

porzucona_33 napisał/a:
Prosił mnie nawet żebyśmy wspólnie napisali pozew rozwodowy

ja dostałam do sprawdzenia, bardzo był oburzony, gdy tego nie zrobiłam ;-)

macko napisał/a:
To jest katolickie forum. Czy te rady są zgodne z tymi wartościami?

kochaj bliźniego swego JAK SIEBIE SAMEGO

macko:
my pisałyśmy o sobie... to nie rady, tylko nasze doświadczenia... pokazanie, jak było u nas, co my czułyśmy...
temat - "co o tym myślicie?" - a Ty to pytanie czytasz "co myśli macko, bo to co myslą inne pokiereszowane baby (wybaczcie mi to słowo Kochane Dziewczyny) jest ZŁE, ZŁE...
 
     
diagos
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-11, 15:11   

jasmina44 napisał/a:
ostatnio tak sie zastanawiałam i chyba wcale nie rozumiem facetów...

I vice versa :) zawsze będą różnice w rozumieniu ze względu na płeć.

jasmina44 napisał/a:
od rozstania mija ponad rok, nie mamy wciaz rozwodu bo on "czasu nie ma" sie za to zabrac...


A Tobie taka sytuacja uwiera? Chciałabyś mieć rozwód? Śpieszy się tobie z rozwodem? Kochasz/kochałaś tak naprawdę swojego męża? Mi z twoich wpisów na forum wydaje się, że nie bardzo.

jasmina44 napisał/a:
przyjaciółka mówi ze on jest po prostu egoistą i skoro ja jestem miłą to on to wykorzystuje.. pewnie ma racje..


Byłbym ostrożny z takimi radami od przyjaciółki. Trzeba wziąć pod uwagę jaki podejście ma przyjaciółka do małżeństwa. Czy jest mężatką tak/nie, po rozwodzie, jak z wiarą u niej itp. Wysłuchać można jednak samemu trzeba zdecydować czy jest to dobre. Jak Tobie nie zależy na mężu/małżeństwie to prawdopodobnie taka porada będzie Ci na rękę. Wszystko zależy od tego co Ty chcesz.

mare1966 napisał/a:
Cytat:
nigdy nie pyta o mnie, nigdy odkąd sie rozstaliśmy nie zapytał co słychac? jak sie czuje? nic kompletnie..


Nie wpadło mu do głowy . Zresztą pewnie wychodzi z założenia
że jakbyś była chora albo jeszcze chorsza to dasz mu znać .
Nie jest egoistą . Przecież to on dzwoni . Zapytał nawet o kotka .
Myślę , że powinnaś wykazać wiecej empatii i zainteresowania jego sprawami , a nie żeby musiał sam dzwonić . Nie interesuje cię nie tylko jego praca , ale nawet własna teściowa i mama teściowej , starsza już przecież kobieta .
Na dodatek mąż jednak nadal chce utrzymać z tobą dobre stosunki .
Nie wnosi o rozwód


Podzielam zdanie Mare1966 możliwe, że nie pyta Ciebie dlatego, że widzi iż dajesz sobie świetnie radę. Przyjmij to też, że jest to tylko facet i swoje wady ma. Jeden takie, drugie takie. Twój mąż może ma taką wadę, że nie dostrzega zapytania co u Ciebie. A Ty dzwonisz do niego np. pod jakimś pretekstem? Zapytaj co u niego, w waszej firmie. Odwiedź męża w firmie, pochwal go jak mu świetnie idzie. Zaproponuj mu wspólne wyjście gdzieś i zobaczysz co mąż na to. Może w ten sposób zacznie myśleć o Tobie - powrocie do Ciebie. Może warto schować swoją dumę do kieszeni. Może akurat się uda. Czasami może to dać więcej też Tobie bólu, że się starałaś, a ukochany mąż nie. Przynajmniej będziesz miała czyste sumienie, że próbowałaś uratować małżeństwo. Wszystko zależy od Ciebie. Czy chcesz ratować wasze małżeństwo czy nie. Wcześniej też tak było (przed kryzysem), że mąż nie pytał Ciebie jak Ci minął dzień itp? Czy brak zainteresowania wystąpił dopiero w kryzysie? Twój mąż mieszka z inną kobietą? Jeśli nie, to odwiedź go. Powiedz, że chciałaś zobaczyć kotki.

jasmina44 napisał/a:
chyba po prostu bede mniej miła i tyle...


No co Ty. Dlaczego? Jeśli Tobie zależy tak szczerze na mężu, to co Tobie da to, że będziesz niemiła? W taki sposób chcesz ratować swoje małżeństwo? Jak się wtedy będziesz czuła? W pewien sposób mąż Cię rani Ty też chcesz ranić męża? To, że ktoś robi źle, to nie znaczy, że Ty musisz robić źle.

---------------
ośka napisał/a:
Jasminko, mój mąż odszedł ponad trzy lata temu. Zakochał się w koleżance z pracy. Często przychodził do domu, odwiedzić syna i przy okazji wyżalić się do mnie jak bardzo ją kocha (chyba się im nie układało).


Wtedy jak im się nie układało, to mógł być dobry moment, żeby ratować wasze małżeństwo -próbowałaś?

ośka napisał/a:
Za to często żalił się na swoją pracę, zdrowie, kłopoty finansowe, rozterki uczuciowe z kolejnymi kobietami. I pewnie trwałoby to do dzisiaj, gdybym jasno nie powiedziała dość. Skoro nie stać go zapytać co u mnie, to ja nie mam zamiaru być powierniczką jego problemów. Ma rodzinę, znajomych niech ich obciąża swoimi problemami, bo ja mam dość swoich. Dla mnie to czysty egoizm.


A Ty się jemu żaliłaś, że swoich problemów, kłopotów? Za pewne masz rację, że to egoizm. Możliwe, że się mylę, ale u ciebie też jest egoizm. Też myślisz o sobie, bo on mnie wykorzystuje, a ja nic nie mam z tego. Ma mnie gdzieś, to ja też mam go gdzieś. Zapewne nasze doświadczenia życiowe odnośnie zranień, cierpień, bólu biorą górę. I dlatego nie chcemy dalej walczyć, narażać się na dodatkowe cierpienia. Jedak powinniśmy cały czas pamiętać, że jest to nasz sakramentalny małżonek. Powinniśmy próbować ratować nasze małżeństwo jeśli jest ku temu okazja. Wiadomo, że łatwiej zrezygnować poddać się, żyć wygodnie w spokoju. Czy takie podejście też jest zgodne z przysięgą małżeńską? Co powiemy Bogu jak nas zapyta jak się wywiązywaliśmy z naszej przysięgi? To, że akurat samemu się nie zdradziło wcale nie musi oznaczać, że nie mamy obowiązku przynajmniej próbować. Może to właśnie Bóg wierzy w nas, że my mamy ocalić naszego małżonka od potępienia - życia wiecznego w piekle? Tego nie wiemy jakie zadanie dla nas przygotował Bóg tu na ziemi. Warto spróbować nawiązać kontakt ( o ile jest możliwy ) z naszym małżonkiem jak wykazuje taką wolę i nawet kiedy z nami się nie kontaktuje samemu spróbować porozmawiać. I nie mam zamiaru nikogo na siłę przekonywać, każdy zrobi sam jak uważa. Zapewne nawiązanie kontaktu z osobą, która nas porzuciła będzie bardzo trudne im dłuższy czas (lat) rozłąki nas dzieli, dodatkowo inna rodzina małżonka tym trudniej będzie się pojednać. Jednak uważam, że warto. Nie chodzi mi, żeby zaraz z nami taki małżonek zamieszkał po iluś latach. Tylko o zwykłą rozmowę od czasu do czasu, życzenia z jakiejś okazji. Co w przypadku kiedy widzimy naszego małżonka w obecności innej/innego kobiety/mężczyzny nowej żony/nowego męża. Mamy się nie odzywać, jak się zachować? Nie wiem bo nie jestem w takiej sytuacji. Jednak chyba bym powiedział cześć, dzień dobry, pochwalił jaką ma piękną fryzurę itp., zamienił z dwa zdania. Nic nie da nienawiść do małżonka, który nas zostawił . Tylko my sami będziemy przez to bardziej czuć dyskomfort. I jak tu ktoś pisał, że mamy kochać bliźniego swego jak siebie samego. Święte słowa. Kochajmy wszystkich bliźnich szczególnie naszych małżonków, którzy są z nami oraz, którzy odeszli do innej/innego.A kiedy przyjdzie nasza ostatnia godzina obyśmy nie żałowali, swoich decyzji, że nie wyciągneliśmy ręki pierwsi do pojednania bo nasza duma na na to nie pozwoliła.

Cokolwiek robimy w życiu powinniśmy robić zgodnie z nauką Boga, kościoła, na chwałę Boga. Nie myśleć w kategoriach mi się należy, tylko co ja mogę zrobić dla Ciebie żebyś był była szczęśliwa. Uważam, że przyczyną wszystkich problemów jest nasza własna pycha. Bóg powinien być na pierwszym miejscu, to wtedy wszystko jest na swoim miejscu. Tak jak tutaj się uważa na forum.
 
     
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-11, 15:32   

macko napisał/a:

To jest katolickie forum. Czy te rady są zgodne z tymi wartościami?

Nie wiem. Nie mnie oceniać.
Ja wiem, że wyznaczanie granic nie oznacza dla mnie zamknięcia serca dla Wiary, Miłości i Nadziei.
To się nie wyklucza.
 
     
porzucona_33
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-11, 15:39   

Cytat:
Przecież jej sytuacja jest jednak inna - mąż jasmine44 nie związał się z inną kobietą, a to jednak robi różnicę. A nawet jakby nie była inna, to jesteście absolutnie pewne, że KAŻDY facet jak jest miły to tylko po to, żeby przykleić plasterek? Jesteście pewne, że tak jest w przypadku męża jasmine, którego nie znacie?


A ty go znasz? Jakie masz kwalifikacje do takiej oceny sytuacji autorki wątku? Myślę, że żadnych bo w opisie masz: "szczęśliwy mąż". A my się po prostu dzielimy naszymi doświadczeniami, może to komuś pomoże.
 
     
macko
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-11, 15:47   

Cytat:
macko napisał/a:
To jest katolickie forum. Czy te rady są zgodne z tymi wartościami?

kochaj bliźniego swego JAK SIEBIE SAMEGO


nie rozumiem.

Cytat:
macko:
my pisałyśmy o sobie... to nie rady, tylko nasze doświadczenia... pokazanie, jak było u nas, co my czułyśmy...


Ale to są WYŁĄCZNIE NEGATYWNE doświadczenia. To tworzy przekonanie, że nie da się inaczej. To jest obraz bardzo smutnego świata, w którym nawet miłym dla męża nie warto być (nie da się!), bo wszyscy mężczyźni są źli.
Może jednak warto dopuścić ewentualność, że nie wszyscy i że może się dać.
Ten ponury obraz sugeruje postępowanie, to jest jak rada.


Cytat:
temat - "co o tym myślicie?" - a Ty to pytanie czytasz "co myśli macko, bo to co myslą inne pokiereszowane baby (wybaczcie mi to słowo Kochane Dziewczyny) jest ZŁE, ZŁE...


To jest nie fair.
"co o tym myślicie?", a nie "co o tym myślicie Kochane Dziewczyny"

Ja chciałem przedstawić inny punkt widzenia. Bardziej optymistyczny punkt widzenia.
Tutaj jest bardzo dużo ciężko zranionych osób i te rany na pewno warunkują określony sposób myślenia. Ale jest też inne myślenie.
 
     
katalotka72
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-11, 16:00   

wiec ja powiem jak to u mnie wygląda/lo
widywałam się z mezem przez ostatnie 2 lata tylko w Sadzie (uciekl za granice)
przy każdym spotkaniu się "oko w oko" mowilam czesc, dzień dobry, z uśmiechem, starając się zapanować nad silnymi emocjami, nigdy nie uslyszalam odpowiedzi, kiedyś poprosiłam go o rozmowe (spotkaliśmy się na ulicy) odwrocil glowe i..... prawie, ze uciekl :shock: , unika mnie jak diabel swieconej wody i nie mam możliwości wysylania jakichkolwiek sygnalow do niego, rok temu zlikwidowal polski nr telefonu i od tego czasu nie wysylam już mu zadnych zyczen, bo nie mam jak
jestem zdradzona i porzucona zona, nie ma we mnie jadu chociaż wiele smutku i zawodu, dalej jeżeli będę mogla będę witac mojego meza i odzywac się w razie kontaktu bezposredniego, ale rozumiem rozbicie emocjonalne dziewczyn, bo to tak wygląda, ze niektórzy mezowie maja rozdwojenie jaźni :-/
mój chociaż tym razem jasno się okreslil i jest konsekwentny, nie chce mnie widzieć, znac i mieć ze mna czegokolwiek wspólnego - i tak jest duuuuuuuzo latwiej
 
     
jasmina44
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-11, 19:18   

dokładnie.. o to mi chodziło - jasny przekaz zadnych dwuznacznosci... wolałabym tak...

firma jest jego nie nasza, a nie moge go odwiedzic bo po prostu nie wiem gdzie on mieszka, nie powiedział mi.. wiem tylko w jakiej dzielnicy..
tez nie rozumiem dlaczego tak sie zachowal bo ja nigdy nie byłam kontrolujaca i jak wiedziałam jeszcze gdzie mieszka nigdy nie przyjechałam bez uzgodnienia, dlatego tez fakt ze nawet nie zasługuje by wiedziec gdzie on mieszka boli.. bolał, właściwie jest mi to coraz bardziej obojętne..
przez długi czas zyłam w takim stanie zawieszenia.. bo on z jednej strony mowił nie bedziemy razem nigdy nie wróce ale jestes dla mnie wazna i zawsze ci pomoge.. no i nie chciał urwac kontaktu nawet jak go o to prosiłam

chyba sie poprostu zblizam do momentu zamkniecia w sobie tego tematu... a jego zachowanie mi nie ułatwia sprawy.. zostaje wiec ustalenie granic...

nie, ja do niego nie dzownie bo kiedys usłyszałam ze go osaczam i jestem wszędzie gdzie on pojdzie.. a to nieprawda była, kłamstwo które opowiadął znajomym... dzwonie wtedy gdy naprawde mam konkretny powód.
on wie ze jestem otwarta na dialog na powrót, ale nic z tym nie robi... przez ostatnio rok były sytuacje gdzie był naprawde wredny i niemiły i komletnie niemyslał o tym jak ja sie moge poczuc w danej sytuacji, dlatego ja z pewnoscia nie bede zabiegac o nic, o zadne spotkania czy wyjscia czy cokolwiek.. robiłam to w tamtym roku i dostałam jedno wielkie NIE

ten etap to juz za mna, tego nawet nie biore pod uwage. nie chodze tam gdzie mnie nie chca
a temat założyłam bo sama nie wiem co mam myslec o tym zachowaniu i nie ukrywam ze licze tez na głosy męskiej czesci :)
 
     
MonikaMaria3
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-11, 20:05   

Panowie swoje, a panie swoje...
Z poziomu kobiety... Życzę wszystkim panom, by na kilka dni stali się kobietą. By poczuli emocje, walkę hormonów i ten ból, kiedy zdradzający lub odchodzący mąz usiłuje byc miły. panowie, litości... ja też wolałabym, by po ewentualnym rozstaniu, mąz dla mnie praktycznie zniknął. Zając się nim, przebaczyc, pokochac... Mogę tylko wtedy, kiedy skończy ze złym postepowaniem i okaże prawdziwą skruchę. Jezus kazał wybaczac, ale szukającym wybaczenia grzesznikom.
Owszem warto byc miłą. Ale lepsze dla zdrowia psychicznego jest jasne wytyczenie granic. Przecież mamy naturalną skłonnośc do szukania " drugiego dna" w słowach męza. A to dno zalezy od nazego stanu psychicznego. Jak jest ok, odczytujemy pozytywnie. Jak źle, negatywnie. I dobija to bardziej. Kobiety naprawdę boli to co mówią lub robią mężowie. I jest to straszny ból. Więc czy nie lepiej tego unikac.
Krawędź czy Renta użyły doskonałego porównania; co da plasterek, kiedy się wykrwawiasz?
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-11, 21:12   

Ktoś pytał o zdanie panów...
Nie jestem co prawda takiej sytuacji, ale wydaje mi się, że można wyróznić kilka postaw, niekoniecznie występujących łacznie:
- jeśli pan słyszy do swojej żony, że zawsze jest gotowa na powrót, że zawsze go będzie kochać i tym podobne hasła to wydaje mu się, że wystarczy, że kiwnie palcem i już żona będzie szczęśliwa. Myśli, że w sumie to on łaskę żonie zrobi, że wróci, żona wszystko zapomni i będzie o niego zabiegać, jesli tylko zobaczy to kiwnięcie palcem.
- panowie lubią być podziwiani i czuć się samcem alfa w stadzie samic. Zatem czasem podziw jednej kobiety to mało. Fajnie czuć, że nie tylko kochanka uwielbia, ale i (ex)żona też
- niektórzy panowie zwyczajnie chcą mieć dobre przyjacielskie stosunki z (ex) żoną, bo czemu nie. Spędzili z żona te 10-20 lat więc czemu się nie przyjaźnić?
Żona zna, rozumie, nie trzeba jej pewnych rzeczy tłumaczyć, bo po latach można z kimś się rozumieć prawie bez słów. Poza tym wspólna przeszłość w jakiś sposób wiąże na zawsze, nie zawsze intymnie.
------
Pewnie są i jakieś cudowne nawrócenia, mężowie przychodzący na kolanach z prośbą o wybaczenie. Myślę jednak, że jesli facet wie, że żona nadal kocha, że żona nie poszuka zastępcy (bo nie pozwala jej na to nauka KK) i że wszystko mu wybaczy , aby tylko wrócił to zgodnie z leniwą naturą człowieka taki facet starał się nie będzie i nawet przypuszczam nie będzie żałował tego co robił.
W życiu trochę jak w biznesie, jak nie ma konkurencji to ludzie się mniej starają.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9