Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Uważaj o co się modlisz...
Autor Wiadomość
Elżbieta1974
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-20, 20:28   

Karmel, jestem z modlitwą.....


DO MATKI BOŻEJ POCIESZENIA

Błogosławiona Matko naszego Zbawiciela, która w Swoim Sercu doznałaś niezmiernej boleści, smutku i trwogi, bądź nam zawsze Świętą Matką Pocieszenia wśród wszelkich trosk, cierpień i niepowodzeń.

Usłysz błagania nasze i wstawiaj się za nami do Syna Swego, by z Jego Boskiego Serca za Twoją przyczyną spłynęły na nas strumienie świętej radości, jaka napełnia błogosławione Serce Twoje.

Okaż nam pogodne oblicze Swoje, abyśmy z Twoją pomocą mężnie znosili wszelkie przykrości i cierpienia, i zawsze zachowywali żywą nadzieję wiecznej radości w niebie razem z Tobą i Synem Twoim, który żyje i króluje na wieki wieków. Amen.
 
     
bosa
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-20, 21:01   

Karmel, pomyś jaką żałosna i zdesperowaną osoba musi być owa kochanka, nie wiadomo ,co mąż jej naopowiadał,a ona biedna musi we wszystko wierzyc...Nawet nie mogę sobie wyobrazić ,co czujesz. Ale nie warto,ty się zabijasz, a mąż po prostu nic nie czuje . Kenya ma racje , tylko tak trudno wprowadzić tą radę w życie... Przytulam i pamiętam w modlitwie.
 
     
mgła1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-20, 21:36   

Karmel, to było dziwne już w momencie, kiedy mąż jechał do kochanki aby z nią zerwać.
Po co jechał? Na zerwanie wystarczy krótkie info. Nie bądź bólem. To widać nie czas dla męża. Żyj, po prostu żyj. Resztą zajmie się Bóg.
Uporczywe, nieustanne zafiksowanie się na mężu- także modlitewne, też może być zniewoleniem. W każdej chwili myślisz o mężu. Jesteś w kościele- myślisz o mężu. Jesteś na adoracji- myślisz o mężu. Mówisz różaniec- myślisz o mężu. A powinnaś o Bogu! Puść to, niech się rozsypie, pozbierasz co zostanie, jak będzie tego warte. Masz dwie córki. Jest dla kogo żyć, z kim żartować, komu towarzyszyć...itd
Głowa do góry.
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-20, 21:54   

karmel pisze:

Cytat:
Jego kochanka w tle naszej rozmowy (b. krótkiej rozmowy, bo myślał, że dzwoni córka i dlatego odebrał) wykrzyczała jadowitym głosem, że ,, ona nie jest twoją żoną.." kim w takim razie wg niej jestem?


karmel, kochanka męża ma taki obraz Ciebie jaki wykreował na swoje potrzeby Twój mąż.
Zatem skoro ona twierdzi, że nie jesteś jego żoną, znaczy że on mógł powiedzieć, że albo żyliście w konkubinacie lub macie tylko ślub cywilny - tak rozumiem tą dziwną jej konkluzję.

Tak jak wspomniał mgła1 sam fakt, że jechał zrywać z kochanką był już sygnałem, że nie tylko coś jest nie w porządku a raczej wszystko jest nie w porządku. To powinno być ustalone zanim zaczął się ubiegać o powrót.
Myślę, że chciał coś od kochanki wyegzekwować, pokazać jej że żona zawsze czeka z otwartymi ramionami, zatem on tutaj rozdaje karty.
Skoro z równym skutkiem manipuluje Tobą jak i nią należałoby skierować raczej uwagę na przyjrzenie się jego osobowości, powiedziałabym dość zaburzonej, pozbawionej empatii, manipulującej i wyciągnąć z tego zdarzenia wnioski na przyszłość, niż oddawać się, powiem wprost - bezsensownemu cierpieniu. Karmel nie zdajesz sobie sprawy jakie poważne fizologiczne zmiany zachodzą w Twoim organiźmie kiedy spędzasz czas rozpamiętując i przeżywając ten ból wciąż na nowo.
Chcesz dorobić się jakiejś poważnej choroby, a w takim stanie to jest moment ? Już wspomniałaś o niedomaganiach a to może być dopiero preludium. W imię czego robisz to sobie kobieto?
 
     
renta11
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-21, 08:18   

Karmel

Dwa tygodnie temu ja patrzyłam na rozpacz i płacz mojej 19-letniej córki. I na niego, jaki był wtedy obojętny, a nawet zły na taką reakcję.Oskarżał mnie o manipulowanie nią. I był zły na mnie, że ma z nią taki zły kontakt. Doprowadziłam do tego, że córka zjadła ze wszystkimi śniadanie wielkanocne. Teraz znowu wysyła mnie i dzieciom sprzeczne sygnały. I widzę, że dzieci się znowu łudzą. I jestem zła na niego, że nie potrafi dokonać ostatecznego wyboru i trzymać się tego na 100%. Wtedy byłby jeden ogromny ból. I boję się powtórki z rozrywki.
Po tym, gdy patrzyłam na cierpienie córki, coś się we mnie zaczęło zmieniać, wypalać. Bo już nie on, a ona stała się najważniejsza. Wiem, jakie to trudne, ale cierpienie Twojego dziecka będziesz miała w oczach. Można walczyć o męża, ale nie takiego jakim jest dzisiaj. Bo i po co?
Wiem, że to na tym forum jest niepopularne, że należałoby wybaczać itd. Ale najtrudniejsze dla matki jest wybaczenie krzywd uczynionych jej dziecku. To się w Tobie pewnie teraz zacznie przewalać. Trzymaj się kochana i walcz... ale już o siebie i dzieci.
 
     
mgła1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-21, 11:06   

Karmel, jeszcze jedno. Już Ci pisałam, że mam dwie córki w takim wieku, jak Twoje.
Kiedy odchodził mój mąż, przeżywałam podobne uczucia do Twoich. Jak minął największy ból, z jego "rozkosznymi" wszystkimi fazami....zrozumiałam, że dziewczyny nie mogą zostać z tym żalem i bólem w sercu. Że to JA muszę im w tym pomóc. W ich interesie to jest, aby przebaczyły. Miałam w tym momencie w głębokim poważaniu męża, choć nieustannie się za niego modliłam- jak Ty. Modliłam się w sposób, jaki opisałam Ci wczoraj. ten sposób też był moim zniewoleniem. Bo kiedy podczas mszy św. zrozumiałam, że wciąż natarczywie bombarduję Boga prośbami, żądaniami, roszczeniami, błaganiami- nawróć mi męża!...przeraziłam się, bo to tak, jakbym się do męża modliła a nie do Boga. I skończyło się to myślenie podczas modlitwy o mężu.
Mam Boga wielbić, do jasnej Anielki, no nie? :-D
Ale wracając do córek:
Kiedy one zobaczyły matkę podniesioną, radosną, z przyjaciółmi ( z Sycharu głównie) :-D ...
Zobaczyły, że mam nowe życie, wyjeżdżam na weekendy, spotykam się na mieście, dbam o siebie, zobaczyły wiele nowych osób w naszym domu...wrócił śmiech, radość, życie wróciło Karmel!
Mogłam otwarcie się modlić...wcześniej było ośmieszanie, lekceważenie wiary...
Karmel, zobacz straty i zyski. Rozważ na spokojnie, co dobrego się może zrodzić w Twoim domu, bez męża.

Pokaż córkom siebie spokojną, zrównoważoną, zdecydowaną. Wtedy im będzie łatwiej wybaczyć ojcu. A powinny wybaczyć, dla nich samych, nie dla ojca. Kiedy widzą ciebie zbolałą- jest im stokroć trudniej, bo identyfikują się zawsze ze słabszym, skrzywdzonym rodzicem. Dla nich to zrób, powstań z klęczek, nie daj się nienawiści, otwórz dom dla przyjaciół, ciesz się życiem. Wtedy one szybko wyzdrowieją.
 
     
Karmel
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-21, 13:07   

Mgła1, wczoraj rzeczywiście opisałaś to co ja przeżywam...obsesyjne myślenie o mężu i tej sytuacji. Nawet mnie to zszokowało i zdziwiłam się...to tak jakbyś siedziała w mojej głowie.
Pomimo starań, żeby się nie rozpraszać podczas modlitwy on ciągle i ciągle w mojej głowie siedzi. Dzisiaj na mszy już było nieznacznie lepiej. Z całych sił starałam się skupić na tym co się działo podczas mszy ale to nie jest takie łatwe....wiem, że na to trzeba czasu, żeby te wszystkie słowa i sytuacje zblakły i już tak nie bolały.

Prawda jest taka, że przez ubiegły rok pracowałam ciężko nad sobą, żeby dla córek i dla siebie pozbierać się. I nawet mi się to udało. Ale jego niespodziewany powrót wyglądał jak cud....wysłuchanie moich modlitw....wszystko stało się tak nagle...jeszcze chwilę wcześniej on chciał rozwodu i nagle już był mężem, który żałuje i chce wrócić godząc się na każdy mój warunek i chcący zadośuczynić...Wypadki potoczyły się expresowo. Codzienne spotkania. On przyjeżdżał nawet na godzinę, bo twierdził, że nawet godzina ze mną to dla niego cenne.
Dał mi tyle troski, czułości, obietnic, zainteresowania ile nie doświadczyłam przez ostatnie parę lat małżeństwa. Czułam się tak jakbyśmy się w sobie jeszcze raz zakochali. Byliśmy już zapisani na rekolekcje dla małżeństw w kryzysie....on planował majową pielgrzymkę mężczyzn do Piekar...chciał odnowienia przyrzeczeń małżeńskich. Córki brały już pod uwagę możliwośc spotkania z nim a on się cieszył, że jednak się zgadzają....Były pewne rzeczy, sytuacje, które mnie niepokoiły ale myślałam, że początki muszą być trudne i nie da się przez to przejść bezboleśnie .Być może mimo wszystko miałam być nieufna, stać z boku i niczemu nie wierzyć....No nie umiałam. Zaufałam.....zaufałam kłamcy i teraz czuje się tysiąc razy gorzej niż rok temu. Bo wtedy pamiętałam jego obojętność , chłód, złość w/c mnie, ciche dni, separowanie a teraz pamiętam wszystkie jego czułe słowa, gesty, obietnice, łzy wzruszenia, niemal rozpacz w głosie gdy mówił, że zrobi wszystko by mnie i córkom wynagrodzić te złe lata i to co zrobił...I jeszcze na to wszystko ta wisienka na torcie...szczyt sadyzmu...zaraz po słowie ,,kocham cię..." ,,jestem ze swoją dziewczyną..."
To taki koktail emocjonalny, że pozbieranie się po tym to po prostu jak wejście na Mount Everest.

Dziękuję wszystkim za każdy post skierowany do mnie....żeby stanąć na nogi trzeba znaleźć jakąs podporę. Proszę pomódlcie się za mnie także i przez kolejne dni. Świadomość, że ktoś odmawia w mojej intencji modlitwę jest niesamowicie krzepiąca. I proszę tylko o jedną intencję: siłę do pozbierania się po tej masakrze i wypełnienie się woli Bożej w życiu mojej rodziny.
 
     
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-21, 13:12   

Popieram to , co napisała Mgła
taka prawda

dzieci chcą, aby mama była radosna i usmiechnieta
gdy ja wyzdrowiałam moi Synowie też zaczeli zdrowieć
pokazałam im siłę
wybaczyłam męzowi, oni tez powoli wybaczają
i robimy to dla siebie (Chłopcy moze mniej ,ale rozmawiam z nimi i wyjasniam)- przed nimi dalsze zycie, niech ida wolni od smutku, pretensji i żalu, który nic dobergo nie daje

pokazałam im jako matka, ze z kazdej sytuacji jest wyjscie, że Bóg leczy i troszczy sie o nas- czy to mało?

a mąż? coż.... on ma swoja drogę, na siłę nie bedziemy go trzymac :-)

Twoje Córki Kamel porzebują silnej matki, a te siłę da Ci Bóg, Sychar, modlitwa
 
     
jasmina44
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-22, 08:46   

Karmel masz moja modlitwe..
tak strasznie mi przykro ze musisz przechodzić przez to wszystko jeszcze raz.
chyba jednak nie mozna zaufac za szybko tej drugiej stronie, ale znowu cieżko trzymac sie w ryzach gdy serce sie wyrywa, ciązka sprawa

w każdym razie masz prawo czuc sie tak jak sie czujesz.. i nie jestes sama, pamietaj o tym, masz dokoła siebie wiele osób które bardzo Cię kochaja, i pewnego dnia znów bedziesz sie uśmiechać i cieszyc tym wszystkim.
a mąż... użyłabym przekleństwa ale nie mozna :-) do "tyłeczka" z takim męzem... nie jest wart ani jednej Twojej łzy ani jednej ciepłej mysli, owszem mozna sie za niego modlić w swoim interesesie wybaczyc i isc dalej, nie czkeac juz wcale. nie miec nadziei pogodzic sie z tym ze to koniec.
nawet jezeli bedzie jeszcze cos miedzy wami to do tego potrzebna spora droga dla Twojego meza, to niedojrzały dzieciak który podąża za namietnosciami nie ma w nim teraz nic wartościowego, to sie dopiero musi narodzic wykrystalizować... a ze to melodia przyszłości to nie ma co o tym myslec.. jak bedzie kiedys to wtedy bedziesz myslec.

teraz wiesz juz ze nie mozna lekcewazyc najmniejszego sygnału ze cos nie gra.. i trzeba byc jednak bardzo nieufnym wobec tych którzy skrzywdzili... a szanse moze dostac ktos kto naprawde udowodni ze ma szczere intencje...
wiem łatwo sie mówi sama nie wiem czy umiałabym byc az tak twarda jak tu pisze, ale czytajac Twoja i inne historie to widze ze te powroty to czesto jest większa masakra niz pierwsze odejscie...

ja miałam rok temu w swieta złamane srce bo przed samymi swietami maz zaczął mówić o rozwodzie... wiem co czułas kochana w te świeta...
zycze Ci duzo siły, ciepła, harmonii i spokoju... poskładania swojego serca i odnalezienia swojego uśmiechu
 
     
Karmel
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-22, 12:05   

jasmina44 napisał/a:
teraz wiesz juz ze nie mozna lekcewazyc najmniejszego sygnału ze cos nie gra.. i trzeba byc jednak bardzo nieufnym wobec tych którzy skrzywdzili... a szanse moze dostac ktos kto naprawde udowodni ze ma szczere intencje...


tak Jasmina powinnam była wyryć sobie takie słowa w głowie przed 3 tygodniami....zanim sie dałam w to wszystko wkręcić. Do tego jeszcze miałam zablokować uczucia....szkoda, że tak się nie da.No cóż płacę za swoją naiwność i wiarę w to, że jak ktoś mówi,, kocham" to nie może udawać. Bo ja takie wyznanie traktuje śmiertelnie poważnie i nie umiałabym grać na cudzych uczuciach...
Wiem jak zaburzonym człowiekiem jest moj mąż ale jemu właśnie ślubowałam miłość, wierność itd....o uratowanie i uzdrowienie małżeństwa z nim- modliłam się....więc uwierzyłam szybko, że moje modlitwy Pan Bóg wysłuchał....

[ Dodano: 2014-04-22, 12:07 ]
jasmina44 napisał/a:
nie czkeac juz wcale. nie miec nadziei pogodzic sie z tym ze to koniec.


Tak nadziei już nie mam i wiem, że to koniec. Nie da się uratować niektórych małżeństw....
 
     
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-22, 12:11   

Karmel, proszę nie obwiniaj się!!! Nie obwiniaj się, że nie przewidziałaś.

Codziennie wspominam Cię w modlitwie.
 
     
Karmel
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-22, 12:39   

K.N. może tylko te wszystkie modlitwy , w tym także twoja, ratują mnie...jestem kompletnie w rozsypce...nawet płakać nie potrafię...
Wydaję mi się momentami, że to ze mną jest coś nie tak....może to ja jestem bardziej zaburzona...no bo jak można kochać kogoś kto rani? Może nienawiść - przynajmniej teraz- byłaby normalną reakcją na to wszystko. Ale ja jej w sobie nie znajduje. Wybaczyłąm mu nawet to co teraz zrobił....i proszę Boga by dał mi siłę uwolnienia się z tej chorej emocjonalnej relacji.
 
     
jasmina44
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-22, 13:01   

Karmel wsyztsko z Toba dobrze.. miłosc taka juz jest .. po prostu jest, prawdziwa trudno zabić..

daj sobie teraz czas na ta załobe.. przeszłaś to juz raz wiec wiesz jak to jest... trzeba najpierw przejśc przez tą najgorszą noc... przezyc żałobę nie dusic w sobie tego wszystkiego.. wyrzuc z siebie wszystko co tam masz, nie zamrażaj sie nie tłum bo to jeszcze gorzej...
zaopiekuj sie sobą
 
     
Blada
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-22, 13:03   

Karmel napisał/a:
Wydaję mi się momentami, że to ze mną jest coś nie tak....może to ja jestem bardziej zaburzona...no bo jak można kochać kogoś kto rani?


Przecież tego właśnie uczy nas Pan Jezus! I to jest Twoje zwycięstwo, choć okupione tak wielkim cierpieniem...
Najtrudniej pogodzić się z tym, że mąż jest taki ...słaby...
Pamiętam o Tobie w modlitwie, pozdrawiam serdecznie!
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9