Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Jak ratować (uzaleznienie w malzenstwie)
Autor Wiadomość
Mrówka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-30, 19:41   Jak ratować (uzaleznienie w malzenstwie)

Witam! Po wysłuchaniu historii Mirki i Jarka ośmiliłam się zwrócić do Was o pomoc. Wiem, że mój problem nie jest typowy dla tego forum, ale może coś mi podpowiecie. Jestem żoną od 4 lat osoby bardzo silnie uzaleznionej od gier komputerowych ( być może brzmi to dla kogoś niedorzecznie ale niestety to bardzo poważna sprawa - jako przykłąd podam, iż mąż nie potrafi usiąć ze mną do stołu na 20 minut by zjeśc obiad -non stop musi być przy komputerze, ciężko mu wyjechać - nawet do rodziny, wyjśc gdzieś bo traci 'cenny' czas). Oczywiście są też dobre dni, gdy nie gra. Przed śłubem miałam 'klapki na oczach' - mój mąż popadł w to uzależnienie już w szkole średniej (dodam, że ma ojca alkoholika i to była forma ucieczki). Mąż mówi, że jeśli ma wybierać między grą a mną, to wybierze grę i mam się nie łudzić itd. Ogólnie moje łzy, prośby nic nie dają... Dzieci nie mamy - mąż nie chce (ja w tej sytuacji z resztą też nie pragnę powoływać ich do życia). Długi czas się łudziłam, usprawiedliwiłam męża i nie widziałam jego nałogu ale on przybiera na sile i ja w końcu chcę coś z tym zrobić, zamiast (jak karze mi mąż) się podporządkować. Ktoś mi poradził abym zmiany zaczęła od siebie, modlę się - nawracam - zauważyłam swoje bałwochwalstwo i to jak powoli sprzedawałam Chrystusa w ciągu ostatnich 8 lat... Jedni radzą mi wystąpić o stwierdzenie nieważności małżeństwa, ale mam jakieś opory przed tym i chcę powalczyć. Jedna osoba powiedziała mi, że to jest moje zadanie i mam trwac przy mężu i nie odrzucać tego krzyża. Poradźcie proszę jak tu siebie zmieniać... Widziałam, że we Wrocławiu jest spotkanie ogniska Sychar z Mszą Św - czy mogę tak zwyczajnie na nie przyjść i zostać potem na spotkaniu w salce czy trzeba się zgłaszać? Byłam już u psychologów trzech - w tym jeden w KARANIE, drugi chrześcijański, trzeci 'zwykły' i każdy mi mówi, że jeśli chcę dobra męża to powinnam się na jakiś czas wyprowadzić, aby on mógł ponosić konsekwencje swoich czynów i wrócić do mnie gdy się nawróci. Czuję jednak przed tym obawę - a jeśli się wyprowadzę pochopnie? A jeśli tym czynem zniszczę małżeństwo? Skąd wiedzieć kiedy i czy to zrobić? Modlę się do Pana Boga ,ale skąd wiedzieć czy ta propozycja wyprowadzki to właśnie Boża odpowiedź na moje modlitwy czy nie? Mąż mnie nie bije, krzywdy są typowo psychiczne - potrafi straszliwie ranić slowem...bardzo.... Ale jakoś mogę to znieść. Wybaczcie, że się tak rozpisałam. Kto może niech napisze co mu się nasuwa za propozycja dla mnie - czy modlitwy, czy jakiegoś działania. Z góry dziękuję, z Panem Bogiem!
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-30, 20:46   

Witaj na forum :-)
Jak najbardziej możesz pójść na spotkanie Ogniska Sycharowskiego; każdy kto odczuwa w jakimś stopniu w małżeństwie kryzys, odnajdzie się tam.
Jeśli chodzi o działanie - generalnie, aby nałogowiec zmierzył się ze swoim nałogiem, powinien odczuć bolesne konsekwencje nałogu, aby korzyści z nałogu przestały przeważać nad negatywami i bólem. Jaka w tym Twoja rola, jaką rolę widzi dla Ciebie Pan Bóg - to jest właśnie do rozeznania przez Ciebie. Czytaj forum, studiuj wszelkie materiały, idź na spotkanie Ogniska Sychar, wzmacniaj więź z Bogiem, módl się do Ducha Świętego o prowadzenie, może będzie potrzebny Ci psycholog, może terapia dla współuzależnionych, może kierownik duchowy, my nie wiemy - ale rozeznanie będziesz dostawać :-)
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-30, 20:58   

Mrówka,
Ilu jeszcze psychologów musi powiedzieć to samo, abyś posłuchała? 10?

Ps.
Przypomina mi się zasada 3;)
"Jeśli jedna osoba mówi ci że jesteś koniem, wyśmiej ją. Jeśli druga osoba mówi ci że jesteś koniem, zignoruj ją. Ale jeśli trzecia osoba mówi ci że jesteś koniem, to zacznij zbierać na siodło."
 
     
Cierpliwy
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-30, 23:53   

Uzależnienie od gier komputerowych jest u nas lekceważone, a to poważny problem. Ten segment rynku ciągle się rozwija, a jego największymi konsumentami są ludzie w wieku 30-40 lat, a więc w wieku dojrzałym (przynajmniej w teorii). Mam znajomego, który gra nałogowo... Praca i granie, granie i praca... Dobrze, że jest kawalerem... Inny znajomy mi mówił, że za jego czasów za karę nie szło się na podwórko. Teraz kara dla dzieciaka jest jak musi iść na podwórko i... musi oderwać się od komputera.
To bardzo trudne, ale chyba nie ma innej rady, jak tylko twarda, niewspółuzależniona miłość, aby gracz odczuł konsekwencje swojego nałogu...
 
     
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-31, 08:04   

Problem poważny.

W tej sytuacji chyba najlepszym, co możesz dla męża zrobić jest właśnie wyprowadzka i zostawienie go samego z nałogiem. To może być jego jedyna szansa na zauważenie, w czym tak naprawdę siedzi. Ty mu w tej chwili zapewniasz komfort trwania w nałogu, więc on nie ma żadnej motywacji, żeby podjąć wysiłek wyjścia z tego nałogu.
Co prawda nie ma żadnej gwarancji, że to podziała i że on zacznie patrzeć bardziej trzeźwo na życie. Nie ma gwarancji, że on cię nie zostawi.
Ale uwierz, że to jest czyn miłości. W tym momencie to jego nałóg niszczy wasze małżeństwo, praktycznie je unicestwia. Do tego najwyraźniej znosisz przemoc psychiczną - w imię czego? Podtrzymania jego nałogu? Wiesz, że to cię niszczy? Jak bardzo to cię niszczy?
Sama powinnaś się zastanowić nad terapią dla współuzależnionych.
 
     
Samboja
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-31, 10:28   

Mrówko,
Mogę chyba napisać, że rozumiem Cię, bo mój mąż też przez lata był uzależniony od gier. Na szczęście sam zdał sobie sprawę, że to mu i nam szkodzi i zupełnie zaprzestał grania. Tak jak alkoholik "nie wypije już ani kropli" on już w ogóle nie gra, wykasował gry, wyrzucił wszystko, bo wie, że wpadł by z cug. Chgoć bardzo to lubił, juz nigdy nie zagra.
Pierwszą podstawową sprawą w uzależnieniu to uświadomienie sobie, że się w nim jest. Męzowi powinna zapalic sie lampka czerwona. Uzależniony zazwyczaj zaprzecza, że jest uzależniony, nie chce tego zaakceptowac, bo to wiązało by się z rezygnacją i to całkowitą z przyjemności jaką daje granie. A oni tego nie chcą. Musisz potraktować jego uzależnienie całkowicie poważnie jak uzależnienie od alkoholu, narkotyków czy pornografii oraz inne, których jest masa: jeżeli jest bardzo silne zawsze będzie miało negatywny wpływ na uzależnionego oraz na jego rodzinę. Najsmutniejsza nowina jest taka, że to sam uzależniony musi podjąć decyzję, że chce zerwać z nałogiem naprawdę dla siebie i dla innych.
To co mogłabys zrobić to spróbować porozmawiać z nim, starać się przekazać mu jak najwięcej info o tym czym jest uzależnienie, pokazać mechanizmu tego, może podsunąc test na uzależnienie od gier, skoro będzie zaprzeczał, niech test i jego wyniki zasieją pierwszą niepewność w jego myśleniu. Jest taki moment, że uzależniony dostając z zewnątrz sygnały zaczyna czuć, że może faktycznie jest coś nie tak. Wtedy albo zdecyduje, ze coś z tym zrobi, albo chce pozostać w nałogu.
Próbuj, próbuj, jak to nic nie da, wyprowadzka powinna go otrząsnąć...ale kto wie, świat uzależnionego kieruje sie swoimi zasadami.
Najtrudniejsza będzie walka z nałogiem, to jak odstawienie narkotyków, alkoholu. Będzie ciągnąć a wtedy trzeba wykasować gry, wyrzucić gry, zablokować ściąganie gier, i trwać aż mózg nauczy się funkcjonować bez grania. Aż rzeczy normalne w życiu pozwolą cieszyć i nie trzeba będzie uciekać do gier. Uzależnienie się leczy terapeutycznie, ale zanim do tego dojdzie, mąż musi się ocknąć i zobaczyć, że jest problem.
Nie bój się, że utracisz małżeństwo, w obecnym stanie niewiele masz z niego, same cierpienia. Jeżeli masz możliwość idz na terapię, ona pomaga oderwać się od tego trochę i usamodzielnić, bo w sytuacji gdy mąż nie będzie chciał zerwać z nałogiem, będziesz musiała siebie ratować i odseparować się od destrukcji.
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-31, 11:14   

Witaj Mrówko

idź na spotkanie "Sychar' i poszukaj pomocy dla osób współuzależnionych.
Nałóg twojego męża jak każdy inny, najczęściej rozpoczyna się proces leczenia od kogoś z członków rodziny, który musi wyjść z tego kręgu współuzależnienia, zacząć podnosić dno uzależnionemu tzw. "twarda miłość"

przesłuchaj ks. M.Dziewieckiego " przysięga małżeńska i jej konsekwencje " jest tego 9 konferencji, ale warto, szczególnie te, w których mówi, jak mądrze kochać kogoś uzależnionego.
 
     
Mrówka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-31, 19:02   

Dziękuję bardzo wszystkim za odpowiedzi. Chodzę na terapię od 4 miesięcy - zakłada ona, że mam się wyprowadzić i że to jest jedyny sposób. Powoli dojrzewam do tej myśli, chociaż mam takie wachanie czy nie jest to ucieczka od problemu... Na początku wydawało mi się niemożliwym bym się wyprowadziła a teraz mam wręcz chęć. Dobrze wiedzieć, że tak doswiadczone osoby nie uważają tego za błąd :) Wysłucham z chęcią konferencji - dziękuję. Jedna osoba, która się za mnie modli powiedziała mi, aby zaczęła zmieniac siebie i że wtedy mój mąż też się zmieni i wyjdzie z nałogu - ale chyba połącze oba te działania tj. swoją zmianę z wyprowadzką. Dziękuję raz jeszcze serdecznie wszystkim, gdyby coś się komuś nasuneło jeszcze to proszę pisać. Z Panem Bogiem!
 
     
katalotka72
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-31, 19:30   

wyprowadzka nie oznacza, ze meza nie kochasz i się nim nie interesujesz, wręcz odwrotnie - jest to największy wyraz milosci jaki możesz mu teraz dac, wyprowadzam się, bo nie zgadzam się na to co robisz sobie i mi, nie zgadzam się na Twój nalog, martwię się o Ciebie, ale nic nie mogę zrobić, wiec odchodzę, ale jestem tuz obok i czekam az zauważysz problem, kocham Cie i nie pozwole się dalej krzywdzić
popieram przedmowcow, zycze sily i wytrwalosci
nie czekaj na meza - zacznij zmiany od siebie tu i teraz!!
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-31, 19:33   

Mam pytanie czy oprócz wyprowadzki, uczysz się tam zatrzymać przemoc ????

Moja terapeutka sama też miała przemocowego męża i nie wyprowadziła się.
Była zdania, że jeśli nie ma zagrożenia życia i zdrowia, można stawiać granice , ucząc się nie być ofiarą. Można się tego nauczyć.
Ja poszłam za jej przykładem, ale za szybko uwierzyłam w swoje i tylko swoje siły, nie zaprosiłam do tego wszystkiego Boga i nawrót był po około 4 latach.

Ucz się jak najwięcej i bądź blisko Boga, znajdź grupę wsparcia. Tu na sycharze jest skypowa grupa modlitewna, codziennie można wspólnie pomodlić się ,pogadać, dostać wsparcie

Pogody Ducha
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-31, 19:41   

Tylko tutaj nie chodzi tylko o przemoc, ale (może przede wszystkim )
o uzależnienie.
Oczywiście jeśli Mrówka będzie cichutka i nie będzie przeszkadzać mężowi grać dniami i nocami to mąż będzie spokojny (wpatrzony w monitor), ale czy o to chodzi w związku?
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-31, 19:53   

Grzegorz gdzie ja napisałam że ma być cichutka ???
Cichutka to już pewnie próbowała być, i może malutka jak mróweczka co by jej nie zauważył , ąle przemocowiec karmi się strachem i poniżeniem słabszych by być góra , nie zna innych relacji

Na terapii dla osób doznających przemocy uczy się jak jej przeciwdziałać , jak nie być ofiara, jak zdrowo się bronić ,
Rozpoznaje się swoje mechanizmy wchodzenia w rolę ofiary i to pomaga skutecznie się bronić.
Uzależnienie jest częścią bycia ofiarą.
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-31, 20:00   

Mirakulum
Pisałem o uzależnieniu od gier, a nie o uzależnieniu Mrówki od męża.
Człowiek uzależniony od gier nie widzi świata poza grami.
(coś o tym wiem, bo mam chłopaka, które grałoby cały dzień, gdybym tylko pozwolił).
Być może mąż Mrówki przez dłuższą chwilę nawet się nie zorientuję, że sam jest w domu.
 
     
katalotka72
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-31, 20:02   

grzegorz_ miałam ochote napisac o tym wcześniej, ze może uzależniony maz nie zauwazy braku zony w domu, ale nie chciałam być zbyt dosadna
jak długo może trwac taki nałogowy ciag??
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9