Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
jak rozmawiać z rodzicami
Autor Wiadomość
Joannat
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-24, 12:24   jak rozmawiać z rodzicami

Dużo się u mnie ostatnio działo. Mąż po półtora roku perfidnego romansu w końcu podjął decyzję o definitywnym zakończeniu tamtego związku i powrocie do rodziny. Niestety obiekt jego westchnień nadal z nim pracuje i tego nie przewalczę. Dopóki sam nie zrozumie, że póki panna jest w jego otoczeniu nie ma mowy o odbudowie. Siłą go do tego nie zmuszę. Ale dobrze niech się sam przekona. Zdradzona i porzucona kochanka potrafi być bardziej bezwzględna niż zdradzona żona. Niech pokaże pazurki i rogi może w końcu przejrzy na oczy. Ale nie o tym chciałam.
Jak mam rozmawiać ze swoimi rodzicami, którzy z wiadomych przyczyn nie kibicują mi w odbudowie małżeństwa. Dla nich ich zięć jest już przegrany i go przekreślili. Uważają, że popełniam błąd życiowy próbując takie małżeństwo, że skoro zdradził raz będą i kolejne. Ze przecież jestem młoda, dlaczego sie nie chcę rozwieźć, przecież na pewno znajdę kogoś lepszego albo będzie mi lepiej samej niż z nim. Mój tato totalny ateista, mama wierząca ale nie praktykująca. Więc aspekt wiary i siły i mocy małżeństwa jest im obcy. Dla nich sprawa jest prosta. Facet jest nieodpowiedzialny i nie przystosowany do życia w rodzinie dlatego trzeba się go pozbyć, bo cierpi ich ukochana córeczka, która ślepo idzie za mężem cudzołożnikiem i nie widzi jaka jest ślepa i głupia. Stoję między młotem i kowadłem, bo rodzice są mi drodzy i zawsze miałam z nimi świetny kontakt, nie mniej jednak unikam z nimi kontaktu, bo czuję presję z ich strony. Niby nic nie mówią, ale nie muszą ich spojrzenia, atmosfera mówi sama za siebie. Z mężem mieszkaliśmy w mieszkaniu rodziców, z moim tatą 3 dni w tygodniu podczas których pracował a potem jechał do mojej mamy do innego miasta. Teraz z mężem chcemy się usamodzielnić i kupić jakieś lokum. Zawsze było mówione, że mieszkania tego nie sprzedadzą, że będzie do mojej dyspozycji, ale oni nie chcą się tym zajmować (np. wynajmem), a wczoraj tato mi powiedział, że skoro chcę się usamodzielnić i dalej brnąć w chory związek i się przeprowadzam to oni sprzedadzą mieszkanie. Ja traktowałam to mieszkanie jako azyl bezpieczeństwa, jak coś nie wyjdzie to mam dokąd wrócić oraz lokatę kapitału i źródło potencjalnego dochodu. A ta informacja jest jak cios w plecy. Skoro nie chcesz postępować tak ja my Ci mówimy, to za karę sprzedamy mieszkanie. Ja tak to odebrałam.
Poradźcie co zrobić
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-24, 12:44   

Joannat napisał/a:
Teraz z mężem chcemy się usamodzielnić i kupić jakieś lokum.


super odcięcie pępowiny

Joannat napisał/a:
Zawsze było mówione, że mieszkania tego nie sprzedadzą, że będzie do mojej dyspozycji, ale oni nie chcą się tym zajmować (np. wynajmem), a wczoraj tato mi powiedział, że skoro chcę się usamodzielnić i dalej brnąć w chory związek i się przeprowadzam to oni sprzedadzą mieszkanie. Ja traktowałam to mieszkanie jako azyl bezpieczeństwa,

Ich mieszkanie , mogą zmienić zdanie, co do tego co z nim zrobić.

Rozumiem, że super mieć jakieś zabezpieczenie.
Ale może tak ma być ???
Masz może po raz pierwszy w życiu skoczyć "na bandżi bez bandżi".
Zaufać Bogu, że cokolwiek się zdarzy, nic Ci nie grozi. nie da rady spaść niżej niż na Jego dłoń. :mrgreen:

U nas po powrocie męża też nastąpiły zmiany w kontaktach moich z rodzicami
Choć moja mama modliła się na nawrócenie zięcia to po powrocie stwierdziła
super, że nie nawrócił, ale czemu wrócił, o to się nie modliła.
ćóż Bóg daje w nadmiarze :lol:

Najpierw my sami chcemy na tej linie "małżeństwa w odbudowie" złapać właściwy balans, więc obie rodziny trochę zostały odsunięte.
Teraz Nasz czas i naszych dzieci.
to i tak bardzo skomplikowane - 6 osób a co dopiero teściowie, rodzice i rodzeństwa, ciocie i wujkowie - niech z daleka się modlą za nas jeśli chcą .
My za 2 tyg mamy pierwsze spotkanie z moimi rodzicami a ponad 2 lata odbudowujemy.

Wszystko dla dobra, wspomnę w modlitwie

cóż Bóg daje w nadmiarze :mrgreen:
 
     
Joannat
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-24, 12:54   

Być może ciągle sie asekuruję i potrzebuję tego bezpieczeństwa, że jak nie wyjdzie mam dokąd z dzieckiem wrócić. Rodzice zawsze pozostaną rodzicami i są dla mnie ważni ale ważny też jest mąż, skrzywiony. Skoro nie wierzą, że może się udać. Mój tato wczoraj to porównał do skoku z 3 piętra. Setki skaczą i "łamią sobie nogi" a ja myślę, że mój skok skończy się bez upadku i złamania. Nie mam gwarancji, że się uda i nie wiem co będzie, tak samo oni nie wiedzą co będzie dalej. Rozumiem ich żal, wycie z bezsilności. Sama jestem matką i gdyby moją córę to spotkało to nie wiem co zrobiłabym temu facetowi. I oni tak samo rozumują, chcą mnie uchronić od niebezpieczeństwa.
 
     
Samboja
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-24, 13:35   

Taka reakcja rodziców jest naturalna, boja się, że on Ciebie znów zrani. Sama wiesz kim jest Twój mąż, czy to człowiek zły, niedojrzały, zaślepiony, czy może pogubiony. Z jakiegoś powodu zdradził, chce wrócić do rodziny, tez z jakiegoś powodu. Twoi rodzice nie musza tak tego rozumieć, dla nich to czyn haniebny na ich córce i to jest prawda, nie doszukują się przyczyn, zrozumienia, Ty zaś tak zrobisz, bo kochasz. Jeżeli wierzysz w swój związek, jeżeli czujesz szczerą skruchę i chcesz podjąć próbę ratowania małżeństwa a zatem też i rodziny, to tylko godne jest to podziwu. I byc może rodzice tego nie rozumieją, być może starają się Ciebie chronić, nawet kosztem szantażu, trudno pozwól im. Jeśli Wam sie uda, mąż nie tylko będzie musiał odbudować zaufanie Twoje ale i Twoich rodziców, co może potrwać bardzo długo, ale być może po latach bycia idealnym mężem i ojcem rodzice sie przekonają, a wtedy zrozumieją, że podjęłaś dobrą decyzję, z miłości. Życze dużo siły, bo przed Wami ciężka praca.
A odnośnie ewentualnej pomyłki męża drugi raz. Jeśli sie usamodzielnicie, to czy przypadkiem to nie on opuści mieszkanie pierwszy? Nikt Ciebie z dzieckiem nie wyrzuci z domu. Ale tak sie nie stanie, bo niektórym zadarza sie to w zyciu tylko raz. Tym, którzy przez to przeszli i naprawdę z tego powodu cierpieli (wyrzuty sumienia, świadomość krzywdy, świadomość upodlenia) i sięgnęli dna samych siebie, juz sie to nie zdarza. Takie zdarzenie na długo zostaje w psychice.

[ Dodano: 2014-03-24, 13:55 ]
odnośnie mężą w pracy. Moja sytaucja jest podobna, mąz też miał romans z koleżanką z pracy. Ale w zasadzie jak sie potem okazało, były jeszcze trzy inne, i wszystko miało tylko wymiar fizyczny, żadna nie stanowiła emocjonalnego uzależnienia. Spotkałam sie wtedy z opinią, że jeżeli ma być mowa o odbudowie związku, to mąż nie może widzieć byłej kochanki, bo raz że naraża siebie na ewentualne wracanie dwa, Ciebie to poniża. I w takiej sytuacji byłam. Minęły miesiące, mąż nadal tam pracuje, jest gotowy odejść w każdej chwili. Myślenie o niej tam to jakis koszmar, ale mijały miesiące, rozumiem kim ona dla niego była, w zasadzie nikim, teraz mówi, że ja nienawidzi, lub wolałby żeby nie istaniała, tak jakby chciał wymazać to co z nia zrobił, tak mu wstyd. To wszystko zatem zależy, co Twój mąż do tej kobiety czuje, bo jeśli po takim czasie nie ma uczucia (romans sie wypalił), to być może nie ma co rewolucji wprowadzać, biorać pod uwagę sytuację z pracą. Ale jeśli Ciebie to boli, a na bank boli, to jeśli chcesz podjąc taką decyzję zrób to od razu. Jako warunek pierwszy. Ja zwlekałam za namową tesciowej, która zbagatelizowała moja uczucia i powiedziała mi, że nie po to tyle pracowaliśmy na ta pozycję, żeby teraz przez jakąś laskę to marnować. ale prawda była inna, że to jej syn upadł. Taka decyzję trudniej podjąc potem, a i mąż czuł żal, ze nie od razu tak się stało. Słuchaj zatem tego co czujesz, zadnych doradzców, żadnych tesciowych, które wiedzą lepiej. nawet mnie tu nie słuchaj, jak pokazałam ci tylko moje błędy i teraz mąż nadal tam pracuje nie wiem czy zmienimy prace, niby mnie to drazni, niby nie, niby mu ufam, a za uszami ciągle coś świerzbi...i lepiej, żeby jej nie było tak szczerze.
 
     
Joannat
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-24, 14:23   

Do tego dochodzi kwestia wzięcia kredytu na zakup lokum do zamieszkania. Stąd też mój strach, że wpakuję sie w kredyt a potem mąż da nogę i z kredytem zostanę.
Myślę, ze coś w tym jest z tymi wyrzutami sumienia. Mąż walczy sam ze sobą, całe szczęście zgodził się na terapię. Wiele złego wyniósł z domu, jego ojciec go porzucił a mama przez całe życie wpajała w niego nienawiść do ojca. Łatwo nie miał. Wydaje mi się, że mąż myślał, że małżeństwo to latwa sprawa. Że każda żona to tak jak w bajkach i książkach, dla mnie absurd, ale on miał taką wizję i niestety rzeczywistość okazała sie inna. I znalazła się panna, samotna, której licznik biologiczny bije a nikt się nią nie zainteresował, widziała zera przewijające sie przez jej ręce i wychwalała męża pod niebiosa, w jej oczach czuł się niemal boski, a tu zona z małym dzieckiem z pretensjami itp. Boję się, że mi cierpliwości nie wystarczy, że nienawiść w stosunku do tej kobiety mnie zeżre, zwłaszcza że mąż nie chce jej zwolnić póki co. Wie, że prędzej czy później musi do tego dojść ale to odkłada. A ja nie potrafię normalnie funkcjonować wiedząc, że ona wciąż jest w jego pracy, widzi ją więcej niż mnie (bo nadal razem nie mieszkamy), ciągle wracają jego kłamstwa, którymi mnie karmił przez ten cały czas. Zwłaszcza, że ja oczekiwałąm od niego, ze po tym wszystkim wróci na kolanach bijąc się w pierś, a tu czegoś takiego nie ma, co gorsze on stawia jakieś tam swoje warunki i to mnie odpycha i buduję wyższy mur.

[ Dodano: 2014-03-24, 14:38 ]
Nie potrafię zdzierżyć tej baby u niego w pracy, zwłaszcza że ona jest jego sekretarką i w biurze są tylko dwoje. Więc żadnej "kontroli". Co lepsze on żeby się nie denerwować i nie drażnić "lwa" zabronił mi dzwonić w godzinach pracy. Dla mnie to nie ma znaczenia, że ona zostanie bez pracy. W momencie kiedy sięgnęła po "własność" innej kobiety wydała na siebie wyrok i podpisała wypowiedzenie. Jest taka sprytna to niech sobie szuka pracy. Jednak mój mąż rycerz, przecież skrzywdził dziewczę, bezczelnie wykorzystał, obiecywał jej złote góry, ona mu prała, sprzątała gotowała i oddawała swoje ciało (dla mnie to prostytucja) i widziała siebie jako jego żona, a tu taki niefart. Wybranek wrócił do żony. Jest zdesperowana, bo miałam od niej telefony, że ona mu małżeństwo zniszczy, że to nie koniec ich romansu, że on nadal z nią sypia i inne takie. Ale dobrze, niech mu suszy głowę, niech wzbudza w nim poczucie winy i krzywdy jaką jej zrobił, bo ją też oszukiwał przez ten cały czas mówiąc, że się rozwiedzie. Ona musi zniknąć koniec i kropka. Ale wiem jedno on musi sam o tym zdecydować i to wykonać. W zeszłym roku nijako terapeuta do którego chodziliśmy "zmusił" go do tego to jego poczucie winy doprowadziło do skutku odwrotnego czyli bardziej się zaangażował bo musiał ją bronić przed złem tego świata. Ja cały czas powtarzam, że nie potrafię normalnie żyć i iść ku odbudowie wiedząc, ze ona jest w jego życiu. A czy on czuje wstyd? tego nie wiem, pewnie nie jest łatwo takiej osobie żyć ze świadomością, że zrobił coś czego ojcu do tej pory nie wybaczył, oszukiwał dwie kobiety które skakały sobie do gardeł bijąc się o niego i de facto skrzywdził swoją niewinną córeczkę, która przez ponad połowę swojego życia widuje go tylko w weekendy.
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-24, 15:48   

Samboja napisał/a:

rozumiem kim ona dla niego była, w zasadzie nikim, teraz mówi, że ja nienawidzi, lub wolałby żeby nie istaniała, tak jakby chciał wymazać to co z nia zrobił, tak mu wstyd.


To się nazywa honorowy facet.
Najpierw powie kochance jak w piosence "że żona go nie rozumie, że wcale ze sobą nie śpią, "
a potem żonie powie, że tej z którą spał i szeptał czułe słówka nienawidzi...
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-24, 17:25   

Nie bardzo wiem na czym polega podjęta przez Twojego męża decyzja o zakończeniu romansu skoro póki co nie mieszkacie razem, z (byłą?) kochanką mąż spędza znacznie więcej czasu niż z Tobą, mało tego, nie wykazuje chęci zwolenienia jej choć zapewne byłoby to w jego gestii, wręcz czuje się za nią odpowiedzialny, czyli jest niemal bez zmian.

[quote]ja oczekiwałąm od niego, ze po tym wszystkim wróci na kolanach bijąc się w pierś, a tu czegoś takiego nie ma, co gorsze on stawia jakieś tam swoje warunki i to mnie odpycha i buduję wyższy mur.[/uote]

No właśnie. Co się zmieniło poza pustymi deklaracjami?
 
     
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-24, 18:14   

Joanno.....w tej sytuacji całkowicie zrozumiała jest obawa Twoich rodziców odnośnie do Twojej przyszłości.................z początku sądziłem,że mąż pełen skruchy chce wrócić do rodziny,odbudowywać,zadośćuczyniać,a teściowie nie chcą mu dać szansy,ale w tej sytuacji?ani tu skruchy,ani zadośćuczynienia,dodatkowo jakieś warunki,niepewności,ciągły kontakt z kochanką....................nie rozumiem za bardzo na jakiej zasadzie uznałaś,że on wrócił do rodziny.....................mieszkacie w mieszkaniu Twoich rodziców,ale sami,jak rozumiem,rodzice z Wami nie mieszkają?zatem jaki sens brać kredyt?w tych ciężkich trudnych czasach,z niestabilnym emocjonalnie mężem................miłość miłością,ale na Boga,Joasiu,otwórz oczy i myśl rozsądnie..................mąż zapewne chce się "usamodzielnić",bo na swoim terenie(na kredyt),będzie czuł się pewniej...........tutaj jego sytuacja jest zagrożona,więc pozoruje powrót do rodziny..........................Joasiu.to super i bardzo prawidłowo,że nie chcesz zmuszać męża do wyborów,decyzji,że musi sam...........pewnie...........ale to co TY możesz zrobić ze swoim życiem,to już od Ciebie zależy..................trzymaj się tego mieszkania i nie podejmuj żadnych decyzji,które mogą zagrozić Twojej przyszłości i że zostaniecie na lodzie z dzieckiem............dopóki nie będzie pewności,że mąż w ogóle ROZUMIE,co zrobił i zacznie nie tylko naprawiać,ale i wynagradzać...............łaski nie robi,nie chcij tej łaski....................powrót do rodziny powinien być ustalony na podstawie Waszych wspólnych uzgodnień,na przykład jednym z nich powinno być naturalne zerwanie całkowite kontaktów z kochanką...............jego decyzja i jego wybór.........konsekwencją jest brak rodziny..................nie można mieć i tego i tego,nie pozwól na to.........................przegadaj ten swój problem z kimś mądrym,a przede wszystkim wstrzymaj się z kredytami,zobowiązaniami do momentu,kiedy nie będziesz czuła(bo to się czuje),że mąż naprawdę wrócił do Was.........pozdrawiam,trzymaj się,Szymon.
 
     
Karmel
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-24, 20:33   

Joanno ja już w innym wątku pisałam,że nie warto wybaczać i odbudowywać, gdy mąż nie przeprasza i nie przyjmuje warunków zdradzonej żony. To on powinien- jako ten który skrzywdził- ,,przyjść na kolanach" i zrobić wszystko, żeby wynagrodzić rodzinie to co zrobił. U Was jest inaczej....Bądź ostrożna i nie dawaj kredytu zaufania na wyrost.
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-24, 22:52   

Karmel, wybaczyć warto - dla siebie. Dla własnego komfortu psychicznego. W przeciwnym razie to niewybaczenie będzie Cię zżerać od środka.
Nie koniecznie trzeba informować od razu o tym męża. Szczególnie jeśli nie okazuje żadnej skruchy.
 
     
rona
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-24, 23:33   

Joannat, przeczytałam i pierwsza refleksja, jaka mi się nasuwa na myśl (przepraszam,jeśli napiszę zbyt dobitnie) to taka, że chyba wcale Twojemu mężowi nie zależy na Tobie i powrocie. Gdyby tak rzeczywiście było, to nie stanowiłoby dla niego problemu zwolnienie tej kobiety, powinien nawet sam z siebie to zrobić, to powinien być pierwszy krok. Stawianie warunków.. to Ty powinnaś je stawiać!!
Nie brałabym w takiej sytuacji kredytu na zakup mieszkania. Bałabym się. Możecie przecież coś wynająć, przynajmniej przez pewien czas.
 
     
Joannat
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-25, 08:48   

szczerze mówiąc tak jak zauważyliście faktycznie oprócz pustych deklaracji nic się nie zmieniło. Tyle, że mąż twierdzi, że gdyby chciał odejść nie brałby kredytu na zakup domu. Wynajęcie przerabialiśmy i szczerze mówiąc szkoda pieniędzy. Jak ja naciskam z kochanką, że musi ją zwolnić to twierdzi, że szukam głów które muszą spaść i chcę się na niej zemścić. Szczerze mówiąc tęsknię za czasami kiedy cudzołożnice kamieniowali, ale nie o to tu chodzi. Jej zwolnienie to dowód jego, że naprawdę chce powrotu. A on mówi, że chce zacząć naprawę od zadu, czyli kupić dom (bo sam niczego nie ma i mieszka w wynajętym) i mając spokój na tym polu dopiero chce zająć się rewolucją w swojej firmie. Podejrzewam, że panna nie da się tak łatwo zwolnić i sprawa zakończy się w sądzie - pewnie też się tego obawia. Być może obawia się jej szwagra mecenasa, który ją jemu przyprowadził ale oprócz tego przyprowadza do niego klientów. Nie wiem może to jakiś rodzaj zależności. Nie tłumaczę go, bo dla mnie nie mam innej alternatywy - ona musi zniknąć z jego firmy, listy płac i obciążenia jego konta. Przywiązał ją do siebie płacąc jej sporą pensję. Za to co ona robi nigdzie nie znajdzie pracy za takie wynagrodzenie. Więc tu jest pat, bo ona też nie ma motywacji aby sama się zwolnić.
A z kredytem chcę aby wziął go na siebie, z umową przyrzeczenia że przy finalizacji daruje mi 50% udziału domu. Wahałam się ciągle ze zgodą na intercyzę, ale jedna notariuszka poradziła mi że jeśli się zgodzę to mam zażądać osobnej umowy, w której on się zobowiązuje, że w razie gdyby doszło do kolejnej zdrady z jego strony, płacić określoną kwotę na mnie i dziecko jeszcze zanim sprawa trafi do sądu. To pewne zabezpieczenie. Nie mając rozdzielności też nie mam gwarancji co on robi z pieniędzmi które zarabia, czy nie robi darowizn, do których i tak nie będę miała prawa. A tak sprawa byłaby czysta, on bierze kredyt i w razie czego nie mnie on obciąża.
W zasadzie są dwie drogi wyjścia, albo się uprzeć i nie iść na żaden kompromis, niech wiarołomny mąż kombinuje lub składa pozew i tkwić dalej w takim zawieszeniu nie wiadomo ile, albo pójść na kompromis i zacząć coś odbudowywać i resztę zostawić Bogu. Niech Bóg prowadzi
 
     
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-25, 09:17   

Joannat napisał/a:
A z kredytem chcę aby wziął go na siebie, z umową przyrzeczenia że przy finalizacji daruje mi 50% udziału domu.


czyli dobrze rozumiem,że póki co,to będzie jego dom i zawsze może powiedzieć Ci-żegnam?bez intercyzy czy innych ustaleń macie chyba równe prawo do własności, ale i równe obowiązki,co do spłaty..........lepiej dopytaj o to................Joasiu.......o ile dobrze rozumiem prawo,to póki kredyt nie jest spłacony,dom nie należy do kredytobiorcy....tak naprawdę,realnie..........bo różnie może się podziać...........wyobraź sobie sytuację,że za rok,dwa lata mąż się rozmyśli i powie,że on już nie będzie płacił?czy znasz konsekwencje czegoś takiego?bez rozdzielności to lepiej dopytaj się,jakie masz zobowiązania finansowe...........no najwyżej bank zabierze dom............no i?nie dostaniesz 50% z niczego.............

Joannat napisał/a:
jedna notariuszka poradziła mi że jeśli się zgodzę to mam zażądać osobnej umowy, w której on się zobowiązuje, że w razie gdyby doszło do kolejnej zdrady z jego strony, płacić określoną kwotę na mnie i dziecko jeszcze zanim sprawa trafi do sądu. To pewne zabezpieczenie.


ale jaka sprawa ma trafić do sądu,no nie rozumiem............
i o jaką zdradę chodzi?o taką,do której się przyzna?czy będziesz zbierać dowody?mąż powie,że masz omamy i żadnej zdrady nie było,jak masz zamiar egzekwować taką umowę?nie bardzo rozumiem pomysł tej notariuszki szczerze mówiąc..................
pewne zabezpieczenie jest tylko wtedy,kiedy zobowiązany do płacenia SAM będzie chciał płacić...............w obecnych czasach nawet prawomocne wyroki sądowe nieraz nie sprawiają,że można zmusić kogoś do zapłaty...........sam prowadzę firmę i wiem,jak to jest,kiedy ktoś powinien zapłacić,nie płaci,ma u mnie dług,a chodzi sobie dalej po ulicy,śmieje się w nos,a papierami z sądu może wytapetować mieszkanie................

Joasiu.................spójrz....umowy,papierki,ugody,ustalenia,notariusze............jak w spółce,układzie,a nie małżeństwie,gdzie obie strony się szanują i sobie ufają,czy to jest dobry start?owszem,zabezpieczenie finansowe koniecznie musisz sobie ułożyć,z wielu względów...............kiedy jeden z małżonków ma za sobą romans i jest do tego zdolny,zawsze może pojawić się dziecko pozamałżeńskie,długi związane z romansem.............tak naprawdę naprawa małżeństwa zaczyna się od tego,kiedy obie strony tego chcą,z własnej woli,nieprzymuszane umowami...................jeśli męża stać na zobowiązania finansowe na skutek zdrady(w ogóle taka umowa będzie miała moc prawną?),to co go powstrzyma?najwyżej zapłaci............nie tędy droga moim zdaniem.........

kompromisy są podstawą małżeństwa.......masz całkowitą rację..........pytanie,czy kredyt i te wszystkie ustalenia to jest kompromis czy raczej jakaś gra ze strony męża,żebyś odpuściła mu tę kobietę...............dla mnie sprawa byłaby jasna.............zostaję w mieszkaniu rodziców i mówię do małżonki:zapraszamy,bądź z nami,mamy możliwość mieszkania razem i przy niskich kosztach,wspólnie możemy zastanowić się,co zrobimy z naszą przyszłością,czy zbieramy na dom itd............warunek:zerwanie kontaktów z osobą trzecią,terapia,chęć naprawiania...........do tego momentu nie byłoby mowy o kredytach,przeprowadzkach,groźnych ruchach,które mogą sprawić,że i tak zostaniesz na lodzie..............bez kredytu,ale i bez domu..............................pozdrawiam,Szymon
 
     
jasmina44
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-25, 09:27   

te wszystkie tłumaczenia to jakos mnie sceptycznie nastawiaja.. bez względu czy to kobieta czy mężczyzna..
wiadomo przeciez ze jak komus naprawde zalezy to stanie na głowie by uszczesliwic osobe która kocha...
przepraszam ze tak ostro moze, ale dla mnie to takie troche naciąganie wszystkiego na siłe byle tylko przed soba samym usprawiedliwić to przyjecie drugiej strony i uspokoić siebie ze wszystko bedzie dobrze...
może jakas nieufna jestem... nie wiem..
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8