Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Moja Historia
Autor Wiadomość
JoasiaJoasia14
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-24, 08:27   Moja Historia

Witam ,
piszę pierwszy raz, nie wiem nawet od czego zacząć. Może od tego że moje małżeństwo się rozpada. Jesteśmy razem już ponad 13 lat, w małżeństwie 9. Mamy troje dzieci. I mój mąż znalazł sobie kochankę.
Wszystko zaczęło się rok temu, mój mąż wplątał sie w romans, ja byłąm w ciąży z trzecim dzieckiem, zauważyłam wtedy zmianę jego zachowania w stosunku do mnie do dzieci ale tłumaczyłam sobie to jego przemęczeniem. Cały czas zasłaniał się tym że ma dużo pracy więc ja cierpliwie znosiłam to że nie ma dla nas czasu. Jednak to zachowanie było nie do zniesienia więc wybuchały kłótnie, aż w końcu usłyszałam że nie chce mu się wracać do domu. Na to ja odparłam to się wyprowadź, nie sądząc ze to zrobi. Wieczorem kiedy dzieci poszły spać spakował walizkę i pojechał. Nie wiedziałam o co chodzi. Byłam przerażona, byłam w 9 miesiącu ciąży on mnie zostawił. Dzwoniłam do niego pisałam smsy i nic, odpisał mi tylko że ja go nie kocham i to nie ma sensu. Następnego dnia wrócił myślę że pod wpływem dzieci ale nie chciał ze mną rozmawiać był oschły zimny jak skała jak zupełnie obcy człowiek. Zarzucał mi że to wszystko moja wina że nie ma już nas że wszystko zepsułam. Naprawdę wtedy w to uwierzyłam, obwiniałam się bardzo że może za bardzo skupiłam się na dzieciach a o nim zapomniałam. Bardzo chciałam to naprawić ale czułam że on nie jest już jak dawniej. W między czasie urodziłam naszego trzeciego synka. Widziałam że mąż nie ma ochoty się nim zajmować. Aż 18 sierpnia przeczytałam jednego z jego maili i świat mi zawalił. To było jednoznaczne podpisany kocham i tęsknię. Pobiegłam do niego pytając kto to jest? Miałam nadzieję ze jakoś to wytłumaczy. Ale niestety okazało się ze miał romans z koleżanką z pracy. Romans był już skończony ale nie on go skończył a ona, ponieważ dowiedział się o tym jej mąż. Byłam tym przerażona nie mogłam o niczym innym myśleć. Z dnia na dzień było coraz gorzej. Musiałm pójść do psychologa bo nie dawałam sobie z tym rady. Gdyby chociaż jakaś odrobina skruchy była z jego strony a tu nic. Mowił że mnie kocha ale nie tak jak bym tego chciała. Jego też wysłałam do psychologa bo tak żyć się nie da. Ale to przyniosło odwrotny skutek. Przychodził po sesjach wściekły zły zaczął grozić rozwodem az wkońcu powiedział że mnie nie kocha. W tym momencie przestał mówić o rozwodzie ale nie rozmawia ze mną wyprowadził się do pokoju na parterze całe dnie spędza w pracy. Myślę ze boi się opini publicznej, jest człowiekiem który zrobił karierę w bardzo szybkim czasie. A ja poświęciłam się dzieciom żeby on mógł się piąć do góry. Wmawiał nam cały czas ze to dla nas. A teraz nas zostawia z niczym.
 
     
Samboja
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-24, 10:27   

Witaj,
Bardzo mi przykro, że Ci sie to przytrafiło. Też mam trójkę dzieci i też męża, który tak pracował dla nas i nas też zdradził. Z początku też wszystko musiałam jakoś zrozumieć, bo przecież świat się wali na głowę, że mąż który nas kochać powinien, robi coś takiego. Ale napiszę Ci co mi pomogło. Na pewno jasne postawienie granicy, czyli albo ja i dzieci albo kochanka. W Twoim przypadku kochanka sama odeszła, pewnie jej mąż postawił taki warunek i wybrała. Potem terapia wspólna. Przez lata nazbierało się między wami żalu, gniewu i krzywd. Z jakiegos powodu oddaliliście sie od siebie. Zdrada zawsze jest wynikiem kryzysu w małżeństwie, który powstaje przez lata i obie strony są winne temu - kryzysowi. Za samą zdradę odpowiada zdradzający, mógł przecież podjąc decyzję, że tego nie zrobi, nie można tego usprawiedliwiać, ale można postarać się, żeby to już nigdy nie miało miejsca. I faktycznie skrucha i chęć naprawy złą jest podstawą. Twój mąż czuje się jak czuje, odrzuciła go kochanka, zapewne był z nia szcześliwy, i choć to boli, ale tak było, ona dawała mu coś czego nie dostawał od Ciebie. Błędem jego było, że zamiast Ci o tym powiedzieć, wziął tam, gdzie było łatwiej. To, że Cię zdradził to nie Twoja wina. Nikt bowiem nie zasługuje na takie poniżenie. Dla każdego trudnego małżeństwa jest jedak nadzieja, droga do naprawy jest ciężka ale możliwa, podstawą jest obustronna chęć naprawy relacji.
Powinnaś mieć na uwadze teraz to co gra w sercu męża. Jest nieszczęśliwy, porzucony, dociera do niego co zrobił, do Ciebie byc może czuje niewiele, żal, smutek, gniew inne uczucia przykrywają mu miłość, która jest, przywalona tylko nagromadzonymi żalami. Ale zdrada jest jak uzależnienie, musi minąć czas i czasem spory, zanim sie wyswobodzi z tego. O tyle dobrze, że kochanka sama nie chce już tego, choć pewnie tez z tym walczy. Gdybym była na Twoim miejscu, więc jest to moja osobista rada, niekoniecznie najlepsza, być może ktoś może mieć lepszą, to poszłabym do męża i powiedziała, że kocham go bardzo i być może stracił nadzieje, że tak jest, to zawsze go kochałam, mamy dzieci, które nas potrzebują i że chcę naprawić nasze małżeństwo, pomimo ogromnej krzywdy jakiej doznałam, że zrobisz wszystko, żeby mu wybaczyć, choć wiele zależeć będzie od jego postawy. Powiedziałabym, że jeśli czuje tak samo, że chciałby znów być z Tobą szczęśliwy, to jest na to sposób: ciężka praca nad małżeńską relacją pod okiem terapeuty małżeńskiego przez okres około roku. Wszystko da sie naprawić. Trzeba tylko chcieć. Więc podstawą jest pytanie czy chce. I tu jest problem wielu forumowiczów i pojawienie się dwóch ścieżek, gdy nasz małżonek chce naprawy oraz gdy nie wykazuje zrozumienia, że musi pracować nad sobą czyli w teorii w zasadzie nie chce. Życzę Ci, żeby mąż powiedział Ci, że chce.
W czasie gdy mąż będzie sie zbierał, układał na nowo sam ze sobą, polecam Ci ksiązkę Miłość wymaga stanowczości oraz jeśli znasz angielski dr Harley'a, on pomaga zrozumieć dlaczego pojawiają sie zdrady oraz pomaga z nich wyjść i pokazuje, jak być szczęśliwym w małżeństwie. Nam bardzo to pomogło oraz oczywiście terapia wspólna. Ale pojawialiśmy sie na niej oboje z decyzją: tak jest straszny syf, bajzel na kółkach, ale chcemy to naprawić i zacząć od nowa, bo jesteśmy rodziną i mamy dzieci i trzeba się ratować.
Wszystko się ułoży, nie trać nadziei. Kochasz, nawet teraz, przed Toba człowiek, który strasznie sie pogubił, tylko jeszcze o tym nie wie. Ale gdy tylko to zrozumie, wszystko już pójdzie z górki. Pomodlę się o niego, aby zajrzał w swoje serce.
Samboja
 
     
JoasiaJoasia14
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-24, 10:40   

Problem w tym że wszystko o czym piszesz już miało miejsce. Po tym jak się dowiedziałam o zdradzie mąż jakby spanikował( myslę ze obawiał się że rozpowiem to rodzinie znajomym w jego pracy a uważany jest za mądrego uczciwego człowieka) i mówił że będziemy odbudowywać to małżeństwo mówił nawet że kocha ale to było kłamstwo taki słomiany zapał bo trwało bardzo krótko. Na terapię małżeńską absolutnie nie chce chodzić, gtwierdzi że to nic nie da bo mnie nie kocha. Najgorzej było w grudniu kiedy przychodził od psychologa i mówił jaki jest nieszczęśliwy i chce rozwodu. Teraz przestał o tym mówić ale nie rozmawia ze mną nie patrzy na mnie całymi dniami przesiaduje w pracy. Odbija się to również na dzieciach.
 
     
katalotka72
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-24, 11:09   

ale czy maz wie co znaczy milosc????
czy dla niego to motylki jakie były z kochanka?? uniesienia i szaleństwa??
może zapytaj go co on przez slowo "kocham" rozumie, bo milosc to postawa, to powiedzenie, ze chce być z Toba, trwac, chce być odpowiedzialnym za Ciebie, troszczyć się o Ciebie i wspierać, to jest milosc
niekoniecznie adrenalina+endorfiny oznaczają to uczucie :-/
 
     
Samboja
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-24, 11:10   

Nie znam się na psychice ludzkiej, nie jestem znawcą, ale wiem, że radykalne działania przynoszą efekt, czasem oczywiście tez go nie przynoszą, ale przynajmniej jest szansa.
Można by rzec, mąż przepadł. Mówi, że nie kocha. Jasne, że tak powie, bo wciąż żyje uczuciem do kochanki. Wasza miłość jest wyblaknięta, ale wierze, że jest. Radykalne cięcie, decyzja. Tylko poczucie, że utraci wszystko może go obudzić, czyli odseparowanie się o niego, odcięcie od rodziny oraz drugie ekspozycja romansu. Powiedzenie rodzinie, znajomym. Albo w jedna albo w drugą. Dlaczego masz chronić męża? Czy prosi Cię o to? Czy widzisz cokolwiek z jego strony? To nie zemsta, to jest prawda, która go oczyści, gdy zacznie się wstydzić tego co zrobił, zacznie o tym myśleć. Teraz Ty cierpisz, a on sam nie wiem czego chce. Musi zobaczyć, że to nie jest tak, że ma jakiś wybór nakreślony przez siebie, a Ty będziesz czekać łaskawie na jego decyzję. Nie, albo wchodzi albo zostaje sam i separujesz się od niego. Teraz niestety warunki są po Twojej stronie, on zawiódł, on znieważył i to on musi usłyszeć, masz szansę tu i teraz, decydujesz się albo do widzenia.
I nie ma to nic wspólnego z rozwodem, bo separacja jest możliwa. A tej sytuacji może nawet pomóc.
Można pomyśleć to takie nie chrześcijańskie wyrzucić męża z domu, ale czy zachowanie Jezusa w świątyni, gdy wyrzucił hadlujących ze świątyni było chrześcijańskie? Skoro Jezus podejmuje tak drastyczne kroki, bo inne by nie dotarły do handlujących to nie należy sie bać takich, bo tylko one mają moc rażenia i mogą sprawić, że ktoś się obudzi.
 
     
JoasiaJoasia14
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-24, 11:23   

Tylko że on właśnie na to czeka. Rodzina już wie bo ja nie dałam rady żyć w takim kłamstwie. I właśnie wtedy jak się zaczeli dowiadywać jego matka rodzeństwo to on zaczął mówić o rozwodzie że chce zacząć od nowa. Kochanki nie kocha tak przynajmniej twierdzi. Pytanie czy mnie kochał kiedykolwiek? Zachowywał się inaczej więc chyba tak. Też chciałabym powiedzieć mu spadaj. Dam sobie radę bez Ciebie. Ale niestety boję się tego, mam troje małych dzieci. Niedługo wracam do pracy. Nie poradzę sobie sama organizacyjnie. W sumie jedyną rzeczą którą on teraz robi to zawozi i przywozi dzieci ze szkoły i przedszkola. I to niestety ja go proszę o to by został a on mi robi łaskę. Myślę że gdybym powiedziała pakuj się to by to zrobił. Boi się jedynie że go obsmaruję w sądzie bo zagroziłam że będzie orzekanie o winie i w pracy u niego też się wszyscy dowiedzą. W tym momencie pewnie boi się najbardziej opini publicznej.
 
     
Samboja
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-24, 12:07   

Boi się nie boi, bać się należało wcześniej, to jest przecież naturalna konsekwencja naszych wyborów. Jeśli dojdzie do rozwodu, oby nie, to w tej sytuacji inaczej niż orzekanie to chyba nie da się tego rozwiązać. Przecież naturalne jest, że to jest jego wina i za to musi brać odpowiedzialność. Rozumiem Twój strach, też mam trójkę i też jeszcze nie pracuje. Nie bardzo się dało do tej pory, dużo i małe. Ale gdyby mój mąż ciągle kręcił z kochanką, to miałby out z naszego życia i alimenty by dostał spore. I choć wydaje się, że można sobie nie poradzić samej z trójka dzieci, to przecież my matki trójki dzieci i tak radzimy sobie same, gdy tatuś pracuje. Ale Twój mąż nie kręci, ha być może by kręcił, gdyby ona nadal chciała. Mówisz, że mąż by tego chciał, zebyś mu kazała spakować walizki, nie wiesz natomiast jak to na niego zadziała naprawdę. Trzeba mu czasu, ale czasu, w którym wie co go czeka. Albo się angażuje w rodzine i stara się ratować, nawet jak nie kocha, to idzie na terapie wspólną i daje Wam szansę, albo robi out na własne życzenie i dostaje alimenty i musi radzić sobie z tym sam. O alimenty możesz wystąpić przy separacji, bo w przypadku rozpadu małżeństwa z jego winy alimenty dostana dzieci i Ty. I wcale nie musisz się z nim rozwodzić. Będziesz zabezpieczona, a on dostanie "w kość" co może mu dać do myślenia.
Wszyscy jesteśmy dorośli, zakładamy rodziny, bierzemy odpowiedzialność za siebie, małżonków, dzieci, które powołujemy na świat. Jedno to nie wiem co czuje, do mojej żony, pogubiłem się, zakochałem się, kochanka mnie nie chce, jestem nieszczęśliwy, a drugie to odpowiadam przed Bogiem i polskim prawem za swoja żonę i dzieci i muszę mieć świadomość ponoszenia konsekwencji za swoje czyny. Popełniłem błąd i biore sie za naprawę, albo popełniłem błąd i biore na klate odpowiedzialność za niego w postaci płącenia na dzieci i zone.
A odnośnie ujawnienia rewelacji w pracy. Ja postawiłam ultitmatum ostre: od tej sekundy jak sie dowiedziałam, dałam znać tej pani, że jeden krzywy ruch z jej strony to oboje traca pracę. Oboje pracę mają bardzo dobrą, a pracodawca zakazuje romansowania i mozna za to wylecieć z pracy. Ponieważ moje słowa brzmiały poważnie, potraktowano mnie poważnie i ani mój mąż ani ona nic nie mieli ochoty działać. Brzmi jak grożenie, a dla mnie stawianie granicy. Moje zasady gry, chcesz być ze mną, ona znika, włączasz się do ratowania. Nie chcesz, tracisz wszystko. Na tym etapie, gdy mąż jest zakochany, nie bardzo logika jest na pierwszym miejscu, trzeba potrząsać, pokazać bolesne i realne konsekwencje, tylko one mają siłę, która budzi z amoku. A nawet jak sie ocknie, i zacznie chodzić na terapię, będzie marudził przez pare miesięcy zanim Wasza miłośc się wzmocni, wtedy dopiero jest szansa na prawdziwą skruchę, gdy zobaczy jakie zniszczenie zrobił i jak blisko był utraty tego, co najważniejsze w życiu rodziny. Warto czekać na takie chwile nawet miesiące.
 
     
Lila83
[Usunięty]

  Wysłany: 2014-03-24, 14:31   

Samboja,uwielbiam Twoje posty :-D
Prosto,konkretnie i do celu,bez "cackania"się,bardzo do mnie trafiają Twoje słowa,naprawdę.Ilekroć przeczytam Twoje wypowiedzi wszystkie moje watpliwości i strach mijają,3xdzięki!!!
 
     
ja_tez
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-25, 07:49   

Lila83 napisał/a:
Samboja,uwielbiam Twoje posty :-D

Ja_też ! :mrgreen:
 
     
Joannat
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-25, 09:50   

Z mojego doświadczenia - romans męża trwał ponad półtora roku, w tym czasie były upadki i wzloty, od samego początku mąż twierdził, że nie chce rozwodu, ale jak pytałam go jak on dalej widzi nasze małżeństwo nie miał odpowiedzi. Widziałam ostre uzależnienie od niej, nie potrafił się od niej uwolnić. Ja doiedziałam się w lipcu z smsa i w ten sam dzień kazałam mu się wyprowadzić. On płakał, mówił, że nie chciał mnie skrzywdzić ale porwało go to uczucie jak fala. I tak miotał się miedzy dwoma kobietami. pojechaliśmy na rekolekcje, on mnie przepraszał, chciał naprawy, ale po powrocie nie wytrzymał i do niej wrócił (oboje razem pracują, ona jest jego sekretarką). Nie potrafiłam sobie z tym poradzić, chodziłam na terapię, godzinami rozmawiałam z przyjaciółmi ze wspólnoty. Rozmowy z prawnikami jak się zabezpieczyć. Podjęliśmy terapię małżeńską, ale teraz z perspektywy czasu widzę, że ona była zbyt szybko, on był zbyt zaangażowany w to uczucie. Ona niestety stara panna szukająca majętnnego męża, bezwzględna. O czym się przekonałam wysyłając jej kilka smsów, za to wylądowałam na komisariacie tłumacząc się dlaczego niepokoję panne, bo złożyła doniesienie o skaling (czy jak to się nazywa), Mąż ciągle w rozkroku, tu nie chciał stracić córki, spędzał z nami każdy weekend od rana do wieczora ale ciągle ciągnęło go w tamtą stronę. Terapeuta kategorycznie zażądał od niego zwolnienia kochanki. usunął ją z miejsca pracy zatrudniając w jej miejsce jej siostrę. Panna oczywiście nie została zwolniona, siedziała w domu a on jej za to płacił. Czysty debilizm z jego strony. Wynajęliśmy dom aby na nowo spróbować, on mnie zapewniał, że jej nie ma już w jego życiu, że mu zależy itp. Pewnego dnia zobaczyłam jego biling. Dzień w dzień telefony pod jeden numer i smsy późnym wieczorem. Poprosiłam koleżanki aby sprawdziły czy to jej numer, okazało się że tak. Wróciłam do swojego mieszkania, on myślał, że to już będzie rozwód. Liczył na to, że to ja złożę pozew. Niestety nie doczekał się tego. Przez cały czas zależało mu na rozdzielności finansowej, chciał się ode mnie finansowo oderwać, a na rozwodzie mu nie zależało. Dlatego też w moim przypadku nie wchodziła w grę separacja, bo dostałby z automatu rozdzielność. Całe szczęście poczucie winy w stosunku do córki powodowało, ze płącił regularnie kwotę na którą się umówiliśmy. Zamieszkał z nią. Ja wyprowadziłam się w styczniu, nie wiem kiedy się do niej wprowadził. W międzyczasie był z nami na feriach. Walentynki pamiętam dobrze, bo dałam mu jego obrączkę z hymnem o miłości a on zapytał się czy podpiszę zgodę na rozdzielność. Miał tupet. Wszystko zaczęło się zmieniać koło maja. Pojechaliśmy ze znajomymi na majówkę on do nas dojechał. Wtedy mu powiedziałam, że na niego czekam. Tu był mały przełom, nic nie mówiąc wyprowadził się od niej. Nie mniej jednak ciągle jeździł do niej na obiadki, nocował też u niej. W lipcu pojechaliśmy na kolejne rekolekcje. Tam przeszedł spowiedź generalną, modlitwę o uwolnienie. Zdeklarował się po raz kolejny naprawiać. Jeszcze w lipcu zanim pojechaliśmy na rekolekcje, doprowadziłam do konfrontacji z kochanką. Ona wtedy potwierdziła wszelkie moje domysły, ale ode mnie też dostała szereg informacji, że ją cały czas okłamywał. Na tm spotkaniu mąż jej powiedział, że nie chce rozwodu. Ona się wkurzyła. Twierdził nawet przy prawniku, że romans został definitywnie zakończony. Zaczęliśmy razem pomieszkiwać, wróciło współżycie, zaczęliśmy szukać domu do kupienia. chcieliśmy zacząć od nowa w nowym domu. Panan ciągle pracuje z nim. W styczniu coś mnie tchnęło i napisałam do niej smsa co ją łączy z moim mężem. Ten sms wywołał w niej niepokój i ona zaczęła drążyć w mężu. Naglę od niej dostałąm telefon, przedstawiła się, że dzwoni kochanka pani męża i zaczęła, ze mąż powiedział jej że wraca do rodziny, że kończy romans i zapytała czy to prawda, potwierdziła pytając, ze przecież pól roku temu dostała taki sam przekaz. Wyzwałam ją od szmat i innych takich. Poniosło mnie bardzo w czasie rozmowy, zapytałam czy ona w ogóle siebie szanuje, bo facet robi ja w trąbe od półtora roku a ona go kocha ślepo i mu wierzy i ciągle czeka. To mi odpowiedziała, ze go kocha i jej odpowiada życie w tójkącie. Dodała oczywiście, że dalej sypiają itp. Zażądałam od męża wyjaśnień, to powiedział, że w końcu podjął decyzję i definitywnie zakończył romans. Wcześniej tego nie potrafił, zostały jakieś niedomówienia. Mija od tej pory jakieś dwa miesiące. ona nadal w jego pracy, nie chce jej zwolnić i zostawić bez środków do życia. W sumie dla niego wyprowadziła się od swojej siostry i wynajęła mieszkanie.
To w skrócie moja historia, ale chciałabym Ci polecić do poczytania co mi pomagało "Radykalne przebaczenie" i rewelacyjna pozycja "Wolni od niemocy" tu link do wersji pdf http://wreszciezyc.files....od-niemocy.pdf. Książka daje niezłego kopa energetycznego, wiele wyjaśnia a szczególnie ukierunkowuje na Jezusa, na jego pomoc i oddanie Jemu wszystkieoo. Przeczytaj. Ja czytając nieraz miałam łzy w oku, ciarki na ciele. Zrozumiałam co zadziało się z naszym małżeństwie, dlaczego do tego wszystkiego mogło dojść.
I tak jak piszą najlepszym lekarstwem jest czas i to prawda. Daj czas czasowi, tak pamiętam mi pisali jak ja byłam na początku swojej drogi. Wydawało mi się, że świat zawalił się na głowę, że mój nieskazitelny rycerz okazał się niezłym gnojkiem, myślałam sobie, ze nie dam rady. Wtedy pomoc osób z Sycharu, ale także olbrzymie wsparcie osób z mojej wspólnoty, wielogodzinne rozmowy z koleżanką z pracy, która próbowała mnie wyciągnąć z dołka. teraz ja na to patrze to śię śmieję. Jest we mnie wiele niesprawiedliwości, nienawiści do niej, z którą sobie nie potrafię poradzić.
A mąż w końcu sam stwierdził, że ma problem i chodzi do psychologa. Dopiero psycholog wyjaśnił mu czym jest miłość. Że to nie motyle w brzuchu, euforia i inne chemiczne aspekty. Że miłość to decyzja. Z mojego punktu widzenia przez te dwa miesiące się nic nie zmieniło, w nim przechodzą jakieś przemiany, on próbuje z terapeutą zrozumieć samego siebie.
Co dla mnie było zastanawiające? Przez cały czas trwania jego romansu, mąż chodził ze mną na nasze spotkania wspólnoty, uczestniczył w nich. Wszyscy o tym wiedzieli co on wyrabia, a on chodził na spotkania jakby niby nic. Nie wstydził się tego co robi swojej rodzinie. Tego dalej nie mogę zrozumieć
Mi z granicami do końca nie wychodziło, ale zauważyłam jak przestałam zwracać nie niego uwagę, jak zorganizowałam sobie życie bez jego pomocy, typu wyjazdy ze znajomymi i córą, wróciłam na konie polegając na niani. I to go ruszyło. Jak to on już jest niepotrzebny, ja sobie świetnie radzę. Starając się za dużo nie myśleć zorganizowałam dziecku dużo zajęć popołudniowych aby gdzieś wychodzić, tańce, basen, zajęcia z dziećmi
 
     
ja_tez
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-25, 10:21   

Joannat napisał/a:
"Wolni od niemocy" tu link do wersji pdf http://wreszciezyc.files....od-niemocy.pdf.
Link nie działa
 
     
Joannat
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-25, 10:24   

http://wreszciezyc.files....-od-niemocy.pdf

[ Dodano: 2014-03-25, 10:24 ]
Mi się ładuje
 
     
ja_tez
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-25, 10:29   

Tak, udało mi się w innej przeglądarce :->
 
     
Lila83
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-25, 10:50   

Joannat napisał/a:
ale zauważyłam jak przestałam zwracać nie niego uwagę, jak zorganizowałam sobie życie bez jego pomocy, typu wyjazdy ze znajomymi i córą, wróciłam na konie polegając na niani. I to go ruszyło. Jak to on już jest niepotrzebny, ja sobie świetnie radzę. Starając się za dużo nie myśleć zorganizowałam dziecku dużo zajęć popołudniowych aby gdzieś wychodzić, tańce, basen, zajęcia z dziećmi


Bo najpierw trzeba pokazać męzowi,że na nim Swiat sie nie kończy i co niestety znacznie trudniejsze,wyrobic w sobie takie przekonanie,ze tak jest naprawdę-ale do tego czas jest niezbędny.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8