Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Do kiedy można trwać?
Autor Wiadomość
joozef
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-14, 11:08   Do kiedy można trwać?

Czytam forum i zastanawiam się, czy moja sytuacja naprawdę jest trudna. Ale wg. mnie jest. Póki co jestem z żoną, mieszkamy i żyjemy razem, przechodzimy ze skrajności w skrajność. Raz euforia i wielka miłość a drugi raz głęboka nienawiść.
Moja historia jest dość skomplikowana - krótki opis: moje błędy w działalności gospodarczej, jej niepowodzenie spowodowały lawinę kredytową zatajoną przed żoną. Po kilku latach kłamstw z mojej strony bańka pękła. Dłużej nie wytrzymałem takiego życia, przeznałem sie do moich błędów. Bardzo powoli zaczęła się odbudowa naszego związku. Jednakże mimo rozmów i porad specjalistów moja żona nie jest w stanie mi przebaczyć i zaufać.
Jestem ciągle sprawdzany, kontrolowany. W moim życiu szukane jakiekolwiek dowody na dalsze błędy i kłamstwa.
Ja podjąłem walkę. Uważam, że odmieniłem swoje życie. Jestem innym człowiekiem. Co z tego, jeżeli wg. mojej żony to tylko i wyłącznie ja mam spowodować poprawę naszego związku. Nie widzi moich zmian, odrzuca wiele propozycji pracy "bo to i tak nic nie da", "bo Ty mnie znowu zranisz".
Więc tak żyjemy. Trochę udając, trochę obok siebie. Ja trwam. Ale ile to jeszcze można?
Do najmniejszego faktu jest w stanie dorobić długą teorię, "co to właśnie pokazałem swoim zachowaniem" - jak takie życie kontynuować? Jak można słuchać od tej najbliższej osoby "może teraz wreszcie coś trafi do Twojej pustej głowy!", "teraz to ci dopiero pokażę". Coraz częściej podawany jest argument, że beze mnie to byłoby jej lepiej i żebym sobie poszedł.

Każda próba rozmowy i przedstawienia innego punktu widzenia jest odbierana jako mój atak. Jedyną postawą możliwą jest całkowita akceptacja jej wersji i brak jakiegokolwiek sprzeciwu. Więc robię tak - ale ile jeszcze można trwać?
 
     
miazia
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-14, 17:53   

Witam Cię serdecznie na forum. Cieszę się, że jesteś z nami. Rozgość je, poczytaj innych, poczytaj materiały dostępne też na stronie www.sychar.org. Twoja sytuacja jest podobna do wielu innych osób i niebawem się one odezwą.....To, że tu jesteś Ty, to nie przypadek tylko oznacza, że to Bóg właśnie o Ciebie się najpierw upomniał, to wyróżnienie a jednocześnie odpowiedzialność za współmałżonka, dla którego będziesz w przyszłości drogowskazem. Każdy z nas ma wolną wolę i tak naprawdę nie możemy zmienić drugiej osoby, możemy zmieniać samych siebie, a pod wpływem naszej przemiany zmieniają się inni. Czytając Twój post nie dostrzegłam jednego najważniejszego słowa Bóg-gdzie on był w waszym małżeństwie, na którym miejscu.....może ten właśnie kryzys jest po to abyście na nowo mogli poukładać swoje małżeństwo.
joozef napisał/a:
Ja podjąłem walkę. Uważam, że odmieniłem swoje życie. Jestem innym człowiekiem.

czy odmieniłeś swoje życie z Bogiem...czy opierając na swoich ludzkich siłach...Bo kiedy ja opierałam się tylko na swoich siłach nie starczyło tego na długo i wszystko runęło na nowo....
Ale wszystko powoli.....przesłuchaj Konferencje ks. Marka Dziewieckiego, zajrzyj do działu świadectw. My tu staramy się nie udzielać rad....mogę Ci tylko swoim świadectwem życia pokazywać co ja zrobiłam....gdzie ja popełniłam błąd....mogę Ci pisać tylko o sobie......
Na tym forum wielu jest wspaniałych mężczyzn i na pewno się odezwą...nie ma jak to męska rozmowa :-D . Jednak ja też służę Ci pomocą i obejmuję modlitwą

[ Dodano: 2014-03-14, 17:56 ]
Cytat:
Do kiedy można trwać?

ja trwam już 7 rok.....ale są dzielniejsi ode mnie....
 
     
joozef
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-14, 21:20   

Dzięki, mimo to, że nie pisałem wcześniej znam stornę i forum, przesluchałem chyba wszystkie dostępne materiały. Niestety, zrobiłem to wyłącznie sam. A żeby myśleć o drodze do sukcesu, musi to być wspólna droga z moja zoną.
Co do miejsca Boga w naszym zyciu - od zawsze był On w centrum, ja na podstawie umocnienia z Nim więzi dałem radę się zmienić. Niestety moja żona ma coś w stylu pretensji do Boga, odsuwa się. Uważa, że zmiana naszego związku nie jest związana z oddaniem go Panu - dla niej to wyłącznie ja mam zmienić wszystko i do niej się dostosować.
Wielu rzeczy już próbowałem, uczestniczyliśmy nawet w terapii małżeńskiej i to opartej na chrześcijańskich fundamentach. Na niewiele się to zdało niestety. Wybacz, ale nie widzę sensu w czekaniu 7 lat. Tylko że ucieczka w formie rozstania też mnie nie interesuje.
Generalnie sytuacja jest bez wyjścia.
 
     
Slawomir
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-14, 21:57   

joozef napisał/a:
Nie widzi moich zmian, odrzuca wiele propozycji pracy "bo to i tak nic nie da", "bo Ty mnie znowu zranisz".


Joozef!

Witaj na drodze rozwoju osobowego. Chcialbys, żeby żona sie zmieniła i bylo tak jak kiedys lub lepiej? Nie piszesz nic czy wyszliscie z kredytow czy zona razem z toba je dalej splaca?
Wiesz moja malzonka miala okolo 8 kart kredytowych zadluzenie uroslo tak bardzo, ze musielismy wziac drugi kredyt konsolidacyjny hpoteczny - (oczywiscie tez nie informowala mnie wczesniej!) , zeby splacic jej spirale kredytowa. Pożniej doszły inne sprawy i w tym samym roku już razem nie mieszkaliśmy. Ona oczywiscie nie widziala nic w tym zlego, bo przeciez kredyty sa po to aby je brac... Mogę Ci powiedzieć, że aspekt finansowy zwiazany jest ze wspolnota majątkową (obok jednosci stola i łoża). Naruszyles rownowagę małżeńską oparta na bezpieczeństwie i zaufaniu.
Przywrócenie wzajemnego zaufania to proces i to nie jest łatwe. W sposob istotny zraniłeś swoją połówkę. Jestem już po rozwodzie ale jej zobowiązania spłacam solidarnie bo konsolidację zrobilem w trakcie trwania związku.
To jest duże zranienie i tylko Bóg może je również uzdrowić.

To tak jak wypadek samochodowy wszystko poniszczone a Ty mowisz ze czujesz sie juz przemieniony... i oczekujesz ze osoby chodzace po zgliszczach bedą się cieszyć z twojej przemiany.

Posluzylem się pewną przenośnia aby ukazac Ci ogrom pracy jaki cie czeka. Modl sie i pracuj :-) Zapraszam Cie rowniez do ogniska Sychara.

Pan Bóg nie takie rzeczy przemienia. Witaj na drodze.
 
     
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-14, 21:58   

joozef napisał/a:
Generalnie sytuacja jest bez wyjścia.
-nigdy nie ma sytuacji bez wyjścia,chyba ,ze nic sie nie robi.mam na mysli czekanie az problemy sie same rozwiaża lub rozwiaze je ktos za nas. :?:

joozef napisał/a:
uczestniczyliśmy nawet w terapii małżeńskiej i to opartej na chrześcijańskich fundamentach. Na niewiele się to zdało niestety.
- dlaczego tak sadzisz,ja myslę ,ze zawsze pozostaje w nas jakis slad,który zaowocuje w najmniej oczekiwanym momencie.Czy zadaliście sobie jako małzonkowie pytanie- czego oczekujecie po tej terapii?
 
     
joozef
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-14, 23:15   

Cóż, może kiedyś opiszę moją(naszą) historię ze szczegółami, ale odpowiadając - od 2,5 roku spłacam kredyt konsolidacyjny pokrywający moje zadłużenie. Rata wynosi ok 60% mojej pensji. Pierwszym warunkiem jaki dostałem od zony to konieczność ustanowienia rozdzielności majątkowej na co się zgodziłem (2,5 roku temu). Teraz uważam, że to błędna decyzja.
Nauczyłem Ją być uległym i podwładnym. Zgadzałem się na wszystko, a Ona to po prostu wykorzystywała. Teraz, kiedy nie ma mnie o co oskarżyć, wyszukuje nic nie znaczące fakty i robi z nich dowód na wielkie błędy. Do tego dochodzi zakamuflowany konflikt z moją rodziną.
Zgoda - przebaczenie to długi proces. Ale czy na drodze do przebaczenia trzeba kierować się zasadą "oko za oko..."? Czy fakt, że ją zraniłem (czego się nie wypieram, i jestem tego świadomy) daje jej możliwość wywlekania tego jako argumentu przy każdej okazji? Czy fakt, że od 2,5 roku musimy bardziej uważać na koszty (ale bynajmniej nie przymieramy głodem) jest ważniejszy od budowania zwiazku na nowo i ratowania małżeństwa? Często słyszę od żony, że co miesiąc "zabieram jej pieniądze" - jak można tak to przeliczać?

A co do wyników i efektów terapii - efektów nie będzie, ponieważ zona moja wie, że pan psycholog się myli. I koniec. Nie ma dyskusji.
Po prostu okopała się w świecie swojego zdania i nic ani nikt nie może jej powiedzieć że się myli, bo wtedy staje się jej wrogiem, więc musi przejść do ataku.

Wg. mnie moje sytuacja jest trochę inna. Wiele opisywanych historii na forum ma na ogół koniec w rozwodzie, separacji, stwierdzeniu nieważności.
Ja natomiast nie rozważam takiej opcji, chociaż pewnie byłaby najprostsza. Jakże często słyszę, że jakbym sobie poszedł, to i tak bym sobie nie poradził, bo bym takie alimenty dostał (mamy dwoje wspaniałych dzieci), że nie miał bym czym ich płacić.
Ehhh - długo mogę jeszcze pisać podobnych wypowiedzi...
 
     
ponury
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-14, 23:34   

przeszłości i żony nie zmienisz

możesz zmienić tylko siebie
 
     
joozef
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-14, 23:59   

siebie zmieniłem. Brak jakichkolwiek efektów po drugiej stronie. Wręcz przeciwnie. Nastąpiła eskalacja walki i ataków.
Mam pytanie - czy ktoś z czytających jest w sytuacji podobnej do mojej? Chciałbym z kimś takim pogadać. Bo jednak jest to problem trochę inny niż zdrada, rozwód , a takich historii na forum jest najwięcej.
 
     
ponury
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-15, 00:45   

jeżeli chcesz naprawdę zmienić siebie to polecam nasze sycharowskie 12 kroków

[ Dodano: 2014-03-15, 00:46 ]
http://www.kryzys.org/viewforum.php?f=77
 
     
miazia
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-15, 07:51   

joozef napisał/a:
siebie zmieniłem.

to jest tylko Twoja ocena, nie możemy być sędziami we własnej sprawie....ja jednak czytając Twoje posty jestem innego zdania. Nawet ja będąc już dosyć daleko na ścieżce rozwoju duchowego, i w trakcie warsztatów 12 kroków nie mogę powiedzieć "siebie zmieniłam"... siebie to proces nieustanny....trwający całe życie...jak długo żyjesz tak długo się zmieniasz pracujesz nad sobą i dbając o swój rozwój duchowy.

joozef napisał/a:
czy ktoś z czytających jest w sytuacji podobnej do mojej? Chciałbym z kimś takim pogadać. Bo jednak jest to problem trochę inny niż zdrada, rozwód , a takich historii na forum jest najwięce

takich historii jak Twoja jest tu wiele tylko kwestia Twojego - podejścia - Twoja historia nie jest specyficzna ani wyjątkowa - tylko Twoje podejście trochę mnie niepokoi, jesteś zamknięty na to, co piszą inni.....widocznie to jeszcze nie Twój czas aby tak było.....Mogę się mylić, jednak od wczoraj nie przestaję o tym myśleć, a po modlitwie za Ciebie takie mi przyszły myśli Joozefie. Ty czegoś natychmiast od nas żądasz....natychmiastowej rady "co zrobić z żoną" zobacz....wydaje mi się, że raczej rady takiej nie dostaniesz, z powodów o których już pisałam. Jeśli napisałam coś, co jest trudne dla Ciebie do przyjęcia to przepraszam...ale nie robię tego aby Ci "dokopać" ale po to aby wskazać Ci pewne rzeczy, które mnie zastanawiają.......Mimo wszystko błogosławionego dnia życzę i pozdrawiam :-D
 
     
joozef
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-15, 09:05   

Wybacz, ale jak mozesz powiedzieć ze to jeszcze nie moj czas? Czy to, ze chce zachowac elementy godnosci i przestac ulegac świadczy o tym?
A tak właściwie to czego ja żądam?
Chyba sie przeliczylem z tym, ze znajde tutaj pomocna dłoń.
 
     
miazia
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-15, 09:19   

joozef napisał/a:
Czy to, ze chce zachowac elementy godnosci i przestac ulegac świadczy o tym?
to akurat jest bardzo dobre...ale to początek twej niełatwej drogi....zobacz jak wiele osiągnąłeś....
joozef napisał/a:
A tak właściwie to czego ja żądam?

na tym forum przynajmniej ja jestem sama dla siebie...i ty też tak to wykorzystaj..wspaniały z Ciebie mężczyzna skoro poszukujesz pomocy....niewielu na to stać...ja Cię podziwiam......i tu nalezy Ci się szacunek
joozef napisał/a:
Chyba sie przeliczylem z tym, ze znajde tutaj pomocna dłoń.
nie nie przeliczyłeś się, tylko wszystko wymaga czasu.....i nam tez musisz dać ten czas...czasami jeden post trwa kilka miesięcy aby jak najwięcej osób mogło się wypowiedzieć, poświadczyć Ci swoim życiem....Zawsze możesz napisać na priv to któregoś z moderatorów....księży, którzy są tu obecni na forum. Joozefie...dzielny z Ciebie mężczyzna....pozwól dalej działać światłu Ducha św. i powoli....
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-15, 09:57   

Joozefie, miazia ma dużo racji, mówiąc że to dopiero początek niełatwej drogi. Wielu z nas weszło na forum szukając pigułki na kryzys. Prędzej lub później przekonaliśmy się, że takiej pigułki nie ma. W trakcie bycia w Sycharze dowiadujemy się - jak w ogóle ugryźć temat kryzysu i co w tym temacie ma do powiedzenia Pan Bóg. I zaczyna się praca nad sobą zgodna z Bożą wolą.
Ale - wiem po sobie - to zabiera dużo czasu, i czasem trzeba wiele rzeczy zweryfikować, to że coś wiem, nie oznacza że potrafię to zastosować. A nawet jeśli już umiem zastosować, to bywa że jednak nie w każdej sytuacji czy relacji. Trwała zmiana siebie wymaga czasu. Ale jeszcze więcej czasu wymaga dostosowanie się otoczenia (np. żony) do Twojej zmiany. Zresztą dopiero reakcje otoczenia weryfikują czy Twoja zmiana jest faktycznie trwała.
 
     
Kari
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-15, 11:08   

Joozef, zaufanie do kogoś można stracić w jednej chwili, zaś odzyskanie i odbudowa zaufania trwa nieraz latami. To, że Twoja zona kontroluje i sprawdza, nie dowierza, nie umie przebaczyć świadczy pewnie o bardzo wysokim poziomie lęku i zranienia. Nie możesz jej pospieszać i być niecierpliwy, że ona jeszcze nie nie jest w stanie. To co możesz zrobić to po prostu trwać w tym , co przysięgałeś, czyli w bezinteresownej i bezwarunkowej miłości, wierności i uczciwości małżeńskiej i nie opuszczać do śmierci. A nie pytać jak długo, bo odpowiedź masz w przysiędze. Masz prawo się bronić, jeśli jesteś źle traktowany, czy obrażany, możesz stawiać granice, mówić o tym jak się czujesz w danej sytuacji. Niemniej wypełniaj najlepiej jak na ten moment potrafisz świadczenie miłości żonie, nie czekając , że żona nagle odpowie Ci tym samym. Między innymi na tym ma polegać (wg mnie ) Twoja zmiana. Bez roszczeń i w radości jesteś odpowiedzialny za swoją część składanych obietnic.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8