Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
kryzys wieku średniego u męża
Autor Wiadomość
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-18, 21:21   

Orsz nie bądz taki przewrażliwiony
to tylko net, dyskutujemy przecież tylko :)
 
     
renta11
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-19, 16:51   kryzys wieku średniego u męża

Zeniu,
Bardzo mądrze mi napisałaś. Dzisiaj przeczytałam "Miłość wymaga stanowczości". Może podaj proszę jakieś podpowiedzi. Bo trochę błądzę we mgle.
 
     
K_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-19, 19:26   

Poszukujesz, medytujesz... Czasem kiedy zaczyna się robić porządki najpierw wymiata się śmieci i na chwilę mamy całkiem niezły bałagan. Może czeka Cię wspaniałe życie, a relacja z Bogiem tak ciekawa i fascynująca, że nawet się tego nie spodziewałaś? Nowy smak życia. Warto zawalczyć o pracę - polecam książkę "Jakiego koloru jest Twój spadochron" (R.N.Bolles), refleksję i konsekwentne działanie. Staniesz mocniej na własnych nogach :)
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-19, 20:01   

Nie wiem Reniu, czy spodoba Ci się to co napiszę.

Prawdę powiedziawszy nie wiem którą częśc mojej wypowiedzi uznałaś za "mądra radę", ja jednak uważam, ze najistotniejsze było zdanie o ustawienbiu Boga na właściwej pozycji, o skierowaniu wzroku na Niego...
Zgadzam się z wypowiedzią krasnobara i nie jest tak, iz twierdze, że Twoje "małzeństwo" jest gorsze, jego po prostu w oczach Boga nie ma...

Wiesz kazdy kyzys jakiego doświadczamy, czy to małżeństwa, czy osbisty jest po to abyśmy się zatrzymali i przemyśleli swoje zycie. Bóg przez nie daje nam szansę wyprostowania i odnalezienia drogi do Niego Samego. Pozwala nam na odnalezienie i poznanie i doświadczenie Jego Miłości, na nauczenie się jej...

Wiem jak się teraz czujesz, kiedy Twoje nadzieje, uczucia i wszystko inne pokładane w "męzu" zostały zawiedzione, znam tę pustkę w sercu i tęsknotę... Prawda jest taka, ze tylko Bog potrafi ją wypełnić, bo to On ją tam "włozył" i jest to tak naprawdę tęsknota za Nim...

Przeczytaj sobie to świadectwo

http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=9654

Posłuchaj
(07 | Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości)

http://www.langustanapalm...logoslawienstwa

Możliwe jest, ze małzeństwo meża zostało niewaznie zawarte, jednak to jest tylko do sprawdzenia przez odpowiednie sądy. Jeśli tak jest, to Bóg poprowadzi Ciebie/Was właściwą drogą do tego aby Wasze małzeństwo zaistniało w Jego Obliczu, jeśli nie, to poprowadzi inaczej. Tylko On zna wszystkie odpowiedzi...
Z całego serca zyczę Ci abyś poznała i zaznała Jego Miłosci i opieki

Pozdrawiam
 
     
Slawomir
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-19, 21:41   

zenia1780 napisał/a:
Twoje "małzeństwo" jest gorsze, jego po prostu w oczach Boga nie ma...


Zeniu!
tak co wiecej popatrzmy, na forum pojawia sie sugestia rozwiazania problemu Renty11 a zapominamy o prawowitej żonie jej partnera.
1) Renta11 nie ma męża.
2) Pojawił się problem alkoholowy i poszukiwania pracy - te czynniki mogą zakłocać dosyć mocno postrzeganie rzeczywistości. Nawet ja zniekształcać. Alkohol uzależnia rowniez osoby towarzyszace i jest to rowniez choroba ktora trzeba leczyc.

Zgadzam się z toba ze Renia musi poukladac swoje zycie i ze jest to wlasciwy moment. Natomiast trzeba nazwac rzeczy po imieniu i bez nawiasów. Konsekwencją grzechu jest smierc i to wielka laska ze Renia trafila na to forum. Za myslami samobojczymi stoi ojciec klamstwa /wykluczam tu przypadek choroby/.
Tylko Bog poprzez sakramenty swiete moze wyprowadzic czlowieka z kazdej ciemnosci i zyciowego zakretu.
Psycholog/psychiatra moze pomoc i trzeba skorzystac z pomocy ale najwazniejsze to zycie sakramentami, spowiedź święta, uczestnictwo we Mszy Świętej. Tutaj sugeruję żadnych półśrodków. Powrót do źródła.

Renia wracaj na łono kosciola katolickiego , tam gdzie miałas Chrzest, Pierwszą Komunię, Bierzmowanie. Bóg cie poprowadzi ale nawet się nie zastanawiaj kobieto ratuj swoja duszę. Jak masz czas i miejsce przyjdz na spotkanie ogniska Sychara.
 
     
renta11
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-21, 07:22   kryzys wieku średniego u męża

Wczoraj wieczorem znalazłam w torbie męża do pracy pustą butelkę po alkoholu. A myślałam, że tak dobrze sobie radzi z niepiciem.

To, co mówicie, jest dla mnie bardzo trudne. No bo okazuje się, że mojego małżeństwa w świetle wiar,y nawet nie ma. I trudno się w sumie z tym nie zgodzić.

Nie mam nic. Nawet wiary. To piękna katastrofa.
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-21, 07:40   

Rento! Wiarę masz! Tylko w jej świetle Twój mąż nim nie jest.
Przytulam!
 
     
Slawomir
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-27, 18:12   Re: kryzys wieku średniego u męża

renta11 napisał/a:
Wczoraj wieczorem znalazłam w torbie męża do pracy pustą butelkę po alkoholu. A myślałam, że tak dobrze sobie radzi z niepiciem.

To, co mówicie, jest dla mnie bardzo trudne. No bo okazuje się, że mojego małżeństwa w świetle wiar,y nawet nie ma. I trudno się w sumie z tym nie zgodzić.

Nie mam nic. Nawet wiary. To piękna katastrofa.


Reniu!

I tu się mylisz! Trudno doradzić Ci coś na odległość ale:
1. Idź do spowiedzi.
2. Zacznij się modlić i uczestnicz we Mszy Świętej.

To że Ty zrezygnowałąś z Boga to nie znaczy, że on zrezygnował z Ciebie. Jezus czeka na Ciebie ba co wiecej woła Cię.
Zazwczaj jest tak, że daje dużo znaków wokół tylko my ich nie umiemy odczytac. Piszesz o problemie, który Ciebie dotyka ale poszukaj też pozytywne strony swego życia.
Mogę Cię zapewnić, że są ludzie ktorzy mają znacznie trudniej i cięzęj.
Sam fakt, żę trafilas na to forum to wielka łaska.

Trzymaj się i pisz. sprobuj tez znależć ognisko Sychar w okolicy.
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-15, 22:10   

renta11,
Witaj,
przeczytałam twój wątek i parę spraw nasunęło mi się na myśl.
W sytuacji jaka przeżywasz jest wiele punktów od jakich możesz zacząć porządkowanie terenu, aby móc spokojnie rozejżeć się w " dobytku" jaki nagromadziłaś duchowo i emocjonalnie, bez tego nie ruszysz.

Węzeł gprdyjski najlepiej przeciąc jednym cięciem- to ideał na który rzadko kogo stać z róznych względów i osobiście nie polecam nikomu tego w stanie gdy miewa jak ty mysli samobójcze. Raczej juz rozwiązuj swoje kłopoty krok po kroku, ale potrzeba ci osoby towarzyszącej aby cie w tym wspierała, samotna taka droga może cie zbyt wiele kosztować i ran i czasu. Czy masz taka osobę? Matka, przyjaciółka, może byc terapeuta, ktoś życzliwy i cierpliwy kto bedzie Ci towarzyszył, a nie kierował Toba nie bedzie popędzał tylko trwał przy tobie i dodawał otuchy?
Jak nie masz takiego człowieka to zawsze jest Bóg i Maryja, to nic, ze nie możesz przystępować do Sakramentu Pokuty i Eucharystii, Jezus przyszedł do chorych i tych co sie źle maja , aby uzdrawiać masz więc pełne prawo prosić Go o to.

W praktyce uswiadom sobie parę spraw dla własnego dobra:
Dlaczego weszłas w taką sytuację związku bez sakramentu?
Co naprawdę wiesz o historii małżeństwa swojego konkubenta? Znasz ją z obu stron czy tylko od Niego?( wiele osób oszukuje się że wszystko jest ok, przyjmując wersję jaka im powie konkubent o swoim małzeństwie i nie zadaje sobie trudu sprawdzenia informacji z drugiej strony, nie chcą poznać całej prawdy)
Czego chcesz? Czy znasz prawdziwe pragnienie swojego serca? Co w nim jest naprawdę?
Na co jestes gotowa, aby poprawić swoke zycie?
Jakiej pomocy potrzebujesz? Bardziej psychologa,psychiatry czy kapłana? Komu wolisz otworzyć serce i poprosić o pomoc? I najpierw tam poszukaj pomocy nie rezygnyjąc z osoby towarzyszącej ci .
Poszukaj grupy Al-anin i porozmawiaj o problemie konkubenta z alkoholem, wiele praktycznych rad tam uzyskasz.

Inny aspekt twoich wypowiedzi to stosunek do propozycji stwierdzenia nieważności zawartego małzeństwa przez twojego konkubenta, piszesz, że to jego sprawa. Nie do końca to jest prawda. To fakt , że on i tylko on musi podjąc decyzję o złożeniu dokumentów do Sądu Biskupiego o zbadanie tej sprawy, ale czy jestes gotowa na odpowiedź tego Sądu, bo nie koniecznie musi być ona przychylna dla Waszego zwiazku i otwierać wam droge do uzdrowienia go.Z tego twoje serce zdaje sobie spawę, ale czy Ty to przyjmujesz?
Sprawa jest wasza obojga także o tyle, że obecny brak stwierdzenia nieważności zawarcia małzeństwa, a co za tym idzie permanentne cudzołóstwo w jakim zyjecie mocno dotyka także Ciebie.
kobieta zyjąca w takim związku bez względu czy sobie to uświadamia czy nie, jest nieustannie wynisczana psychicznie, duchowo i emocjonalnie, zamiast dawać życie zamiera wewnętrznie i to właśnie może być jedną z przyczyn twojego obecnego stanu psychicznego,
Kobieta jest stworzona do tego by dawać życie i wtedy rozkwita, a w innym przypadku marnieje gdy go dac nie może. Dawanie życia jest np. otaczanie najbliższych czystą miłością, bo ona jest twórcza.

Zachęcam to poczytania o depresjach , psychologii damskiej lub jesli nie chcesz czytać to choć to wysłuchaj może na początek pomóc:
https://www.youtube.com/watch?v=6xxwpxAaxbI
https://www.youtube.com/watch?v=hURVjK5Wtb0
https://www.youtube.com/watch?v=slCFRB5dr1Q
https://www.youtube.com/watch?v=vU2s-NeyyXk
 
     
renta11
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-24, 20:57   kryzys wieku średniego u męża

Bardzo Wam dziękuję za empatię i współczucie.

Ja wierzę w Boga, który dla mnie jest raczej Świadomością. Trudno mi znaleźć się w formalnościach jakiejkolwiek religii, choć wychowano mnie w religii katolickiej, więc jest mi najbliższa. Chodzę na medytacje chrześcijańskie, bo taka forma rozmowy-kontaktu z Bogiem-Świadomością jest mi najbliższa. Czuję się w tym kontakcie wzbogacona, staję się lepszym człowiekiem. A najbardziej zależy mi właśnie na tym, aby być w dobrym kontakcie ze sobą i z Dobrem.

Ja jestem na swoim miejscu, w swoim domu, jestem żoną i matką. Tak czuję. Jeśli mąż wypisze się z tej rodziny - to trudno. Dalej - ja i dzieci - będziemy tworzyć rodzinę. I ja będę jej opoką, to moja rola i zadanie, jako matki. Pewnie gdybym nie była matką, to mężą wykopałabym w kosmos, obojętnie ile by mnie to kosztowało. Ale najpierw jestem matką i czuję odpowiedzialność za wszystkich członków mojej rodziny. Nie umiem i nie zamierzam tego odcinać i z tym walczyć.

Staram się znaleźć w sobie siły, by zbudować w tej sytuacji nową siebie i nowe relacje. To wymaga czasu i niespiesznego działania. Bo czasami mniej - znaczy lepiej. Zdaje mi się, że dopadło mnie takie powiedzenie:
"Przerób życiowe lekcje, bo inaczej one przerobią Ciebie."

Od zawsze mam problem z odrzuceniem. Od zawsze, bo jestem np. dzieckiem poaborcyjnym. Całe moje życie było uciekaniem przed wyimaginowanym i ewentualnym odrzuceniem, stąd problemy z zazdrością i natręctwa myślowe. I złe postrzeganie świata i ludzi, jako czegoś strasznego i zagrażającego. Od 5 miesięcy uczę się życia z permanentnym i całkowitym odrzuceniem. I uczę się ufać Świadomości-Bogu. I wiem, że jestem na dobrej drodze.

Niczego nie wykluczam. Chcę być lepszym człowiekiem, chcę kochać świadomie i dojrzale, mieć zaufanie do życia i ludzi. I pokładać nadzieję. Tego się trzymam.
 
     
Slawomir
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-25, 18:19   

renta11 napisał/a:
Niczego nie wykluczam. Chcę być lepszym człowiekiem



Reniu,

Pamietam w modlitwie o tobie. Kazdy niesie swoj krzyż. Razem zawsze łatwiej.
Jak dasz radę przyłącz sie do grupy sycharowskiej. Poznasz ciekawych ludzi i spedzisz dobrze czas na wzroscie w drodze do dobra.
 
     
renta11
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-25, 21:02   kryzys wieku średniego męża

Dziękuję Ci Sławku ;-)

Modlitwa jest bardzo wskazana. Siedzę na Sycharze i czerpię bardzo dużo ciepła. Zazdroszczę wiary, takiej pewnej i niezachwianej. Mój tata (81 lat) wierzy w taki piękny, prosty, bezpośredni sposób. To mu tak ładnie porządkuje życie. Jest dobrym człowiekiem. Kiedyś tego nie postrzegałam w taki sposób. Dzisiaj widzę jakie to piekne.

[ Dodano: 2014-04-05, 16:04 ]
Stało się.
Dzisiaj mąż przeprowadził rozmowę ze mną i z dziećmi. Straszną rozmowę. Powiedział, że wypaliło się to małżeństwo i się wyprowadzi. Że ponad 20 lat go gnoiłam, a on trwał. Że nienawidzę całego świata, a szczególnie jego matki i siostry. Córka strasznie to przeżyła. Powiedziała mu straszne rzeczy. Że jak on może coś takiego robić, jak on może krzywdzić najbliższych sobie ludzi. Kazała mu patrzeć sobie w oczy, powiedziała że ma depresję i myśli samobójcze. Powiedziała, jak jej ojciec może być tak niedojrzałym i egoistycznym człowiekiem. Wypalenie się jego uczucia do mnie nie powinno być powodem dla krzywdzenia żony i dzieci. Dlaczego postępuje tak samo, jak jego ojciec? Jak może budować swoje egoistyczne szczęście na naszym nieszczęściu. Że życzy mu, aby on kiedyś tak cierpiał.
Powiedziała, że jest agresywny i jest alkoholikiem. I że zafundował jej traumę na całe życie. I że ją strasznie zawiódł.
Powiedziałam, że chcę rozwodu z orzeczeniem jego wyłącznej winy. Bo to on rozwalił małżeństwo i rodzinę. I że ja mam wadę serca, nie wiem jak będzie z moim zdrowiem, i że chcę mieć możliwość uzyskania alimentów od niego, kiedy zajdzie taka konieczność. Mąż żąda rozwodu bez orzeczenia winy. Na to córka, że ona będzie zeznawać przeciwko niemu w sprawie rozwodowej. I że ma się zastanowić, czy chce ją narazić na taki stres. Dałam mu 2 tygodnie na wniesienie pozwu o jego wyłącznej winy. Po tym okresie sama wniosę taki pozew. Świadków na jego agresję mam dosyć dużo. Bez zeznań dzieci będzie jednak trudno uzyskać jego wyłączną winę. Straszne.
Powiedziałam również mężowi, że powinien cały majątek przepisać na mnie i na dzieci. Oczywiście zareagował świętym oburzeniem. Powiedział, że będzie walczył w sądzie o podział majątku. Czyli czeka mnie sądowa droga przez mękę. Powiedział również, że on mi nic nie jest winien i nie ma w stosunku do mnie żadnych zobowiązań. I że dzieci są dorosłe. On w przyszłości może im pomoże finansowo, jak będzie miał taką możliwość, ale na razie nie umiera.
I to tyle, jeśli chodzi o jego odpowiedzialność za jeszcze żonę i dzieci. Ile proponuje mi alimentów na córkę, jeszcze nie wie.
Generalnie nie mam w nim wzbudzać poczucia winy. Córka powiedziała mu, że najgorsze jest to, że on za pół roku będzie miał nową kobietę i nową rodzinę, a my będziemy latami cierpieć. Że on nie jest takim ojcem, jakiego znała. Że ma dwie osobowości, jedną ciepłego ojca i drugą niedojrzałego, egoistycznego chłopczyka. Syn generalnie zachowywał stoicki spokój.
Ja w sumie czuję chyba spokój. Najgorsza jest niepewność i życie na krawędzi. Mam poczucie, że zawiódł mnie najbliższy mi człowiek, to tak boli. Po dwudziestu dwóch latach, kiedy się uczucie w nim wypaliło, on zabiera zabawki i szuka innej piaskownicy.
Jestem na dnie. Ale od dna tylko można się odbić. Muszę znaleźć w sobie siły na szukanie pracy, pieniędzy na życie. Są rzeczy, które trudno wybaczyć.
Módlcie się za mnie. Bardzo tego potrzebuję.
 
     
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-05, 16:18   

Dotknał was kryzys jak wielu z nas tu na forum-dlaczego jednak nie szukacie pomocy np.mediacji,rozmów w obecności psychologa,obojętne co będzie z takich rozmów mozna wiele sie dowiedziec,spojrzec na kryzys powaznie -dlaczego od razu rozwód.Wiele tu było na forum dyskusji wywołanych zgoda na rozwód ,czy rozważałas zamiast rozwodu SEPERACJE,która daje szanse zawsze obojgu na powrót.
Dzis jestes zdruzgotana postawa męża-ból jest duzy,zrozumiały,jednak emocje ,kiedys opadna i wtedy może spojrzysz na sprawe rozwodu inaczej.
Na forum jest MIRAKULLUM ,ona może ci wiele na ten temat powiedziec wyjasnic.
Mysle ,ze jak zwrócisz się do niej -nie zostawi cie bez porady.
Otaczam modlitwa ciebie i córke.
 
     
renta11
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-05, 16:55   

Mąż korzysta z pomocy psychologa w Poradni Uzależnień, ja również chodzę tam na terapię. Proponowałam mężowi terapię wspólną. Powiedział, że chodziliśmy 5 lat temu na terapię. I on nie widzi powodu, byśmy razem mieli chodzić. Bo problem jest w wypaleniu uczucia. Podsuwałam mu książkę, filmy. Książki nie przeczytał, od filmu ("Dwoje na huśtawce") uciekał jak od zarazy. On był 6 tygodni poza domem. Po dwóch tygodniach przyszedł i mówił, że mnie kocha i wie to na pewno. Po 6 tygodniach średnio chętnie wrócił do domu. A po kolejnych dwóch powiedział, że mnie nie kocha. A wcześniej skłamał, bo bał się samotności.Powiedział, że czuje tylko ogromne poczucie winy i litość do mnie. Od 5 miesięcy jest w domu, stara się zewnętrznie. Ja czuję, że on mnie nie kocha. On się chce po prostu uwolnić. Wewnętrznie on tego nie chce. Ja nie zamierzam pozwolić bawić się mną i dziećmi. To za dużo kosztuje mnie i dzieci. Córka dzisiaj tak emocjonalnie mówiła, płakała. On, pomimo tego, chce się wyprowadzić i wziąć rozwód. My mamy tylko ślub cywilny, rozwód to tylko papier, który jednak może mi się przydać.
To jest jego drugie odejście z domu. Ja zamierzam bardzo dokładnie zamknąć za nim drzwi. Myślę, że on coś zrozumie może dopiero za rok od wyprowadzki.. Nie wiem, co będzie za rok. Chciałabym go przestać kochać. Dalszemu krzywdzeniu mówię stanowcze "STOP".
On chce rozwodu, bo chce mieć czystą sytuację z kobietami. Nie chce, jak jego ojciec, mieć kochanki "na zakładkę". Taki uraz po przeszłości. Ja również chcę zamknąć przeszłość. Doznałam od niego wiele krzywd, wulgarnych wyzwisk, wrzasków, szarpania, jego flirtów, alkoholizmu. A na koniec odrzucenie kompletne. Za dużo.
Jeżeli on odchodzi mimo ogromnego bólu jego ukochanej córki, to musi być do tego bardzo przekonany. A ja mam dosyć proszenia się o zwykłe ludzkie zaangażowanie, ciepło, serdeczność, bliskość. Więc niech będzie rozwód. I czy z rozwodem, czy bez, to bez znaczenia. A kiedyś jednak może okazać się to istotne. Za kilka miesięcy mogę nie mieć siły na rozwód. Dzisiaj ją mam. Ja sobie życia już nie chcę układać. Czuję się zbyt zraniona. Dwóch mężów (w tym pierwszy już nie żyjący, sakramentalny), to już dosyć.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8