Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Prosząc o modlitwę....
Autor Wiadomość
aguś83
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-22, 18:53   

…kolejny raz dziwne zagubienie…
Wszystko co się działo przez ten rok okazało się kłamstwem, a jednak prawdą. Wierzyłam w pogubienie męża, że sam nie wie, ale wyszło to dziecko i te spotkania niby od jakiegoś czasu(koniec 2013r) z tą dziewczyną i taka wpadka. I pewnym momencie węzeł się rozwiązał – jak lawinka spadły fakty, informacje, że już zeszłe wakacje spędzili razem, że mieszkała u niego jakiś czas. Kiedy go o to zapytałam, a zaprosił mnie na kolację w ramach prezentu urodzinowego, to myślałam że wybuchnie. Spurpurowiał przypuszczam po końcówki palców u stóp. Zapytałam po co kłamał? Jest wolnym człowiekiem, jeśli jest szczęśliwy to się usunę i nie będę w tym trójkąciku miłą koleżanką, ale kłamstwa są mnie nie potrzebne, więc nie wiem po co brnie. Nie odpowiedział nic.

I teraz w tej swojej małej wsi co jakiś czas dowiaduję się miłych rzeczy(wcale o to nie zabiegam), a kiedy go pytam bo w końcu cały czas wyśmiewał się z ludzkich gadań a wszystko okazało się prawdą to nawet nie wiem czy mu wierzyć.

Pracuję w jakiś sposób nad sobą, głównie czytając – jakoś nie miałam okazji pójść na terapię. Modlitwa i wyciszenie jest ogromnym źródłem mojego wytchnienia, powolnego aczkolwiek zauważalnego poczucia szczęścia i czerpania radości z życia. Powoli godzę się też na samotność;-) Bo to też nie jest łatwy orzech, ale o. Szustak swoimi rekolekcjami zdziałał wiele.

Tylko teraz z newsów mąż ma się wprowadzić do kochanki i w tej samej wsi mamy mieszkać? I tu już jakoś siebie nie widzę. Pytałam go czy podjął decyzję co dalej, czy będą razem mieszkać – odpowiedział że nie. Ale czy ja wiem co jest prawdą? A naprawdę nie chcę sytuacji, aby na moich oczach tworzyła się szczęśliwa rodzinka…

Czy to naprawdę taki schematyczny wzór zdradzacza – kłamstwa prosto w oczy, wypieranie się faktów i rzeczywistości?
Proszę go o szczerość, wszystko już wiemy, wszystko już możliwe się podziało. Nie ukrywam w tym momencie jak mnie to rani. Godzę się na to, ale mówię oficjalnie co sprawia mi przykrość począwszy od jego kłamstw i wypierania tego co się dzieje. O jak bardzo mu to nie odpowiada.

Czy normalnym jest, aby nie wstydzić się powrócić w to samo miejsce, tylko do innego mieszkania, z inną kobieta, gdzie od początku to był mój warunek/prośba, aby nie zamieszkiwali tu gdzie ja. Czy naprawdę zakochanie może tak zamydlić oczy, że reszta świata się nie liczy? Czyli można mieć żonę i zamieszkać z inna kobietą i jej rodziną bez żadnych skrupułów?

Może chaotycznie, ale jakaś rozemocjonowana dzisiaj jestem. Tak wiele działo się za moimi plecami, tyle oszustwa i zakłamania. Jakoś nie mogę tego pojąć…
Usłyszane przed chwilą ad kanonizacji Jana Pawła – Jeśli szukasz źródła idź pod prąd
 
     
ja_tez
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-23, 12:46   

Cytat:
Czy to naprawdę taki schematyczny wzór zdradzacza – kłamstwa prosto w oczy, wypieranie się faktów i rzeczywistości?

TAK
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-23, 17:36   

aguś83 napisał/a:
Czy to naprawdę taki schematyczny wzór zdradzacza – kłamstwa prosto w oczy, wypieranie się faktów i rzeczywistości?


TAK
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-23, 20:12   

Znam podobną historię...
http://www.nonpossumus.pl/ps/Rdz/3.php
 
     
aguś83
[Usunięty]

  Wysłany: 2014-10-12, 21:13   

Chyba już nic z tego nie rozumiem… Prawie 2 lata mija od naszego rozstania. Wydawało mi się że jakoś już daję radę, że zdrowieję, poczułam się szczęśliwa, zaczęłam uśmiechać się do ludzi i nie zamartwiać. Cały ciężar oddając Bogu nie przestawałam się modlić za mojego męża, nie fiksując jednak przy tym…

Nadszedł moment, w którym wszystko jakby się zatrzymało… Jemu urodziło się dziecko w połowie września, na dodatek wprowadził się do niej(czyli tu gdzie i ja) – mała miejscowość aż huczy! Poprosiłam go o spisanie rozdzielności majątkowej – powiedział, że pomyśli, a na pytanie co tu robi i jak to możliwe odpowiedział, że nie będzie dzieciaka raz na tydzień widywał, poza tym nie ma kasy na wynajęcie mieszkania.

Sytuacja dla mnie niełatwa, przecież za chwilę zobaczę ją/ich z wózkiem, serce mi kołacze w drodze do pracy, nie czuję się „bezpiecznie”.

Do tego wszystkie „miłe wiadomości” dochodzą do mego męża (może i w końcu dobrze, bo przez 1,5 roku naśmiewał się, że mam sobie słuchać ludzi, od których zresztą choć wcale nie wypytuję wszystko okazało się prawdą). Zaczął mnie w nieprzyjemny sposób poprzez sms-y rozliczać, że wygaduję jakieś bzdety, że jestem żałosna, że jedyne o czym możemy rozmawiać to rozwód i zablokuje mój numer. W życiu by mi na myśl nie przyszło, że przyjdzie tu mieszkać, w to siedlisko os.

Jakoś mnie to z drugiej strony nie dziwi, bo widocznie ten zły zaczyna coraz mocniej działać, ale chwilami nie mam siły. Wszyscy mówią, że mam składać pozew, że dopóki tego nie zrobię to się nie uwolnię, że dobrze że mąż okazał się odpowiedzialny wobec dziecka... Osiągnęłam taki spokój, w pokorze, w szarości zaczęłam widzieć piękne kolory, a tu pojawia się on i z każdej strony jakieś ataki i kolejne poniżenia…

Proszę, może dzisiaj jestem zbyt słaba na zrozumienie tego wszystkiego, ale przecież nawet uczestnicząc na tym forum przyjęłam podstawowe motto: Każde najbardziej trudne małżeństwo jest do uratowania, a poznaję mego męża z najgorszej strony i te sytuacje dziwne myśli powodują….
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-12, 21:29   

aguś83 napisał/a:
Wszyscy mówią, że mam składać pozew, że dopóki tego nie zrobię to się nie uwolnię, że dobrze że mąż okazał się odpowiedzialny wobec dziecka..


Ale brednie. Zapytaj się tych "wszystkich" czy oni to mówią z własnego doświadczenia. Jeśli nie byli nigdy zdradzonymi, porzuconymi, to nie wiedzą o czym mówią i lepiej niech milczą. I tak im odpowiadaj.

aguś83 napisał/a:
że dopóki tego nie zrobię to się nie uwolnię


A od czego/kogo Ty masz niby się uwalniać?
Przecież Ty właśnie nie chcesz się uwalniać od męża. Chcesz ratować Wasze małżeństwo.
O czym oni mówią? Oni tylko otwierają usta, ale z nich nic się nie wydobywa. Bo to co oni mówią to właśnie jest "nic".

aguś83 napisał/a:
że dobrze że mąż okazał się odpowiedzialny wobec dziecka...


Gdyby ci co to mówią mieli do Ciebie trochę szacunku, to nie mówiliby do Ciebie czegoś takiego, bo to oznacza, że Ty wg nich jesteś nikim. To dziecko wg nich jest ważne, a Ty dla nich nie istniejesz.

Ci "wszyscy" nie są dobrymi ludźmi.
 
     
aguś83
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-12, 21:42   

Wiesz, ci co niektórzy to moi dobrzy przyjaciele, ale masz rację - od niczego się nie uwolnie, bo nie taki jest mój zamiar od początku i pięknie to podsumowałeś...
twardy napisał/a:
Ale brednie. Zapytaj się tych "wszystkich" czy oni to mówią z własnego doświadczenia. Jeśli nie byli nigdy zdradzonymi, porzuconymi, to nie wiedzą o czym mówią i lepiej niech milczą. I tak im odpowiadaj.


Jeśli chodzi o dziecko... Hm...chyba mój delikatnie pedagogiczny umysł - pracuję z dziećmi skrzywdzonymi - czasami mnie zwodzi i już bym tak kosztem wszystkiego rozczuliła się nad biednym maleństwem, aby nie wychowywało się bez ojca. Ale racja, trochę szacunku i mnie w rej kwestii się należy - akurat tej osobie powiedziałam, że nade mną to się nikt nie roztrząsał i nikt mi nie pomógł, nawet gdy prosiłam o rozmowę z moim mężem kilku "przyjaciół" (męską), a w tym momencie nie wyobrażam sobie aby składali mu piękne gratulacje z okazji narodzin dziecka., tym bardziej że kontakty urwał.
 
     
Marzena N
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-12, 21:50   

aguś83 rozumiem dobrze Twój ból... przytulam Cię mocno a Ty przytul się do Jezusa... da Ci tyle sil ile potrzebujesz... łaska sakramentu małżeństwa pomoże Ci przetrwać trudne chwile... bądź tu z nami... pisz... dziel się smutkami i radościami... spotykaj się z nami na rekolekcjach... jeśli masz możliwość to korzystaj ze spotkań w Ogniskach...
 
     
Slawomir
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-12, 21:51   

Witaj!

1. Stop dla przemocy. Sms-y i takie teksty to forma przemocy. Nie odpowiadaj a kontaktuj się wtedy kiedy musisz. Prosta zasada.
2. Pozew czy rozwód nie jest formą uwolnienia czy jak wolisz izolacji. To dzieje sie w nas i jest procesem. A rozwód otwier bramę dla Zła. skutków tego Zły teraz nie pokazuje ale objawiają się tam gdzie tego się niespodziewamy i w momentach trudnych. Doświadczyłem tego. Strefa duchowa nie jest tak bardzo widoczna ale twoja postawa i modlitwa wplywa na twoich bliskich.
3. Inni nie sa wyznacznikiem naszych decyzji szczegolnie jezeli rady nie sa w duchu milosci i empatii. Wazny jest tez cel dzialania. Forma odwetu po ludzku sadzac nie jest wlasciwa. Nie ulzy Ci a mozesz wyrzadzic wiele zla i to osobom bliskim.
4. Jego zostaw samemu sobie. modl sie, badz otwarta na jego zmienionego i nawroconego natomiast poniesie konsekwencje swoich dzialan. Bo tak to jest. Prawo Boze nie dziala na zasadzie kary ale Boza Milosc jest wymagajaca.
Jeszcze niedawno uwazalem ze Bog karze grzesznikow ale po kazaniach ks Marka Dziewieckiego musze to napisac tak inaczej "pozwala ponosic konsekwencje swoich dzialan" :-)

Male miejscowosci maja to do siebie ze wszyscy o wszystkim wiedza. Zal mi troche chlopa ale sam nabroil. Jego nowa sympatia szybko rozpozna kto to jest a i Alimenty bedzie musial placic a moze nie dac rady wiec sie modl za niego mocno :-)

Sprawy majątkowe. Masz prawo zabezpieczyć i dbać o swoje dobro i dobro swojego dziecka. Ale tutaj mam nieco skrzywione podejscie bo sam nie wnioslem o podzial majatku, zona, dzieci tesciowa mieszka w naszym mieszkaniu. Nie wiem czy jej partner tam bywa czy nie.
Majatek i tak zostanie dla dzieci a ja mam jedno traumatyczne przezycie mniej. Co do majtku rob co chcesz. Pozew o rozwod NIE. Nie otwieramy drogi dla Zla. nie przykladaj nawet opuszka swojego palca do intercyzy z Diablem. Ja upadlem po dwoch latach sprawy. Ale przeszlismy pieklo. Pewnie jakbym wczesniej wpadl do Sychara dalbym rade dluzej powalczyc.
Na dzis wciaz trwa wspolnota majatku i poki co tylko taka (kredyty trzymaja cale zycie)..
Daje mi jednak to zwsze argument ze nie ustala do konca wspolnota malzenska.

Nie zadreczaj sie jak to bedzie. Nasz poeta narodowy pisal "u fortuny to snadnie ze kto stojac upadnie" . ;-)
 
     
aguś83
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-12, 23:34   

Dzięki Wam bardzo. Chyba właśnie to jest tak ważne, utwierdzenie się w swoim. Wcale nie chcę rozwalać tego małżeństwa. Nie wiem na ile mam jeszcze siłę walczyć, ale cyt:"Kochaj i walcz. Św. Rita"
" Człowiek nie jest w walce sam. Jeśli cechuje go wytrwałość, ufa Bogu, zawierza mu siebie i swoje sprawy, pozostając w łasce sakramentalnej, Bóg walczy za niego"

Sławomir, nie mamy dzieci, więc te moje rozterki też pewnie m.in z powodu narodzenia jego dziecka. Dzięki za zrozumienie i wyrażenie zdania z własnego doświadczenia.
 
     
Mrówka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-13, 12:25   

Aguś pamiętaj, że pokora to stanięcie w prawdzie, a nie pozwalanie na to by inni nas poniżali - broń się przed przykrościami ze strony męża - Ty masz swoją godnośc i nie pozwól się obrażać! W końcu jesteś córką Króla :) W Waszej wsi to Ty powinnas chodzić z podniesioną głową, Ty postęujesz dobrze i tego się trzymaj!
Tak sobie myślę - nie wiem czy u Was jest 'co dzielic' po krótkim stażu malżeńskim ale mąż mieszkając z ta kobieta i jej rodziną będzie nastawiany przeciw Tobie i może mieć pewne roszczenia do Ciebie więc przemyśl tę rodzielność. W sprawach rozwodowych się nie znam ale jeśli on złoży pozew a rozpad jest ewidentnie z jego winy to chyba na tym straci - sąd powinien być po twojej stronie, ale to tlyko moje domysły - nie znam się. Może Aguś proś w modlitwach o siłę i przemianę siebie na silną kobietę :)
 
     
aguś83
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-13, 22:32   

Tak Mrówka - staram się jak mogę,ale nie zawsze wychodzi, bo gdzieś brak jego, ta zgryzota kiedy wraca się do pustego domu, ale tak jak piszesz i chyba czytasz w myślach bo od wczoraj pomyślałam, że muszę pomodlić się też za siebie. Właśnie o siłę, nie do walki, ale do tego by móc to wszystko przyjąć i spokojnie sprostać...
Sprawa rozdzielności - nie mamy na szczęście żadnych kredytów, ale nie ufam tej dziewczynie, nie wiem co będzie. O rozwodzie też do tej pory mąż nie wspominał, a od jakiegoś czasu czuję naciski dziwne i myślę, że to również ktoś ma na niego wpływ.

Mrówka napisał/a:
W sprawach rozwodowych się nie znam ale jeśli on złoży pozew a rozpad jest ewidentnie z jego winy to chyba na tym straci - sąd powinien być po twojej stronie, ale to tlyko moje domysły - nie znam się.


Coś mi się wydaje że natknęłam się na taki paragraf, że jeśli udowodni się winę i osoba poszkodowana nie wyraża zgody na rozwód to bardzo prawdopodobne że go nie dostanie. Nie sprawdzałam tego dokładnie, jakoś na razie odpycham myśli, nie wiem jak będzie w przypadku gdy my nie mamy dzieci a on już w tym momencie po prawie 2 latach braku pożycia z żoną tworzy nowy związek, do tego dziecko i wspólne mieszkanie...
Ech trudne to dla mnie chyba jeszcze. Sam fakt, że w ogóle podjęłam decyzję o rozdzielności (sierpień) i jakoś nie mogę sprawy ruszyć, bo żyłam chyba nadzieją, że podpiszemy jakoś ugodowo - na co usłyszałam zresztą po jakimś czasie, że 2 razy płacił nie będzie, więc rozwód da mi wszystko czego chcę w toku rozdzielności...
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-15, 01:08   

aguś83 napisał/a:
Poprosiłam go o spisanie rozdzielności majątkowej – powiedział, że pomyśli,

żartujesz???

Twarda miłość - albo spotkanie u notariusza i zgodne oświadczenia o rozdzielności, albo do sądu wniosek o rozdzielność
W swoim Ognisku zapytaj o prawnika
Pogody Ducha
 
     
aguś83
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-02, 10:43   

Chyba wczoraj sobie zdałam sprawę jak daleko jeszcze jestem od uwolnienia się od męża i od tej całej sytuacji. Odkąd pojawiło się to dziecko, odkąd mieszka tutaj to znowu nie mogę się podnieść. Tak jakby mi poraz kolejny zabrano kawałek mojego świata, mojego miejsca na ziemi.

Trudno jest pojąć, że mąż rozpoczął nowe życie, że ma rodzinkę, że jest "szczęśliwy", ja jestem obcą osobą, że wszystko jest takie normalne, kiedy mnie jedno przypadkowe spotkanie rozkłada na łopatki.

Jego mama przyjeżdża w odwiedziny, siostra pisze słodkie komentarze na portalach społ. z nową partnerką, znajomi (moi) z uśmiechem na ustach mówią, że częściej go widują na ulicach, że wydaje się szczęśliwy - a gdzie w tym wszystkim ja i to co było z nami? Nie chcę tkwić w przeszłości, sama rozdrapywać swoich ran, ale jest to dla mnie obłuda i fałsz. Tyle walki, prośby o pomoc jego rodziny, znajomych - nikt nie zrobił nic, a teraz po prostu wszystko się pięknie układa - rodzina jest znowu razem, jest dzidzia, będziemy się odwiedzać i wszyscy zadowoleni powiedzą tylko, że tak musiało widocznie być.
Nie obnoszę się ze swoim cierpieniem, nie czuje zawiści, ale chwilami mam ochotę powiedzieć co myślę o takim „cukierkowym” życiu, które jak dotąd nikt nie zauważył toczy się na moim zbolałym sercu.

Wszystko to wpędza mnie chwilami w poczucie winy. Tak jak się podniosłam kilka miesięcy temu, tak teraz każda rzecz coraz bardziej mnie przytłacza, powoduje wylanie tysiąca łez, chyba też i zazdrość, że to oni mają wszystko to, o czym marzyłam a tak nieumiejętnie i chyba niedojrzale w całym tym szczęściu małżeńskim ogarniałam. Czasu nie wrócimy, ale nie podoba mi się to, nie jest to dla mnie tak jak dla wszystkich normalne – niektórzy się rozstają, nie wychodzi im. Nie. Nie było konkretnego powodu, a przynajmniej nie takiego, który można przegadać i przepracować.

Żyłam cały czas nadzieją i wiarą, że to wszystko może się odmienić pomimo sytuacji jakie następowały, jednak wszystko trochę runęło. Teraz chcę dla siebie być silna, bez poczucia winy, bez oczekiwania, że ktokolwiek zrobi coś aby wesprzeć. Chcę być silna i szczęśliwa dla samej siebie…
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8