Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Małżeństwo niesakramentalne po rozwodzie i dziecko
Autor Wiadomość
rona
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-17, 23:36   

Orsz, masz dużo racji, gdy piszesz
Orsz napisał/a:
Nie było żadnego serca w żadnej kobiecie która zdradzała swojego meża.
jednakże uważam, że żadna normalna kobieta nie wyrzeknie się swojego dziecka dla nikogo. Nie powinna..
 
     
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-17, 23:44   

Orsz napisał/a:
Ja nigdy nie przyjąłbym nie swojego dziecka. Bez przesady. Bóg tego nie wymaga. Bóg mnie kocha, nie jest okrutnikiem.

po pierwsze : "nigdy nie mów nigdy" :lol:
po drugie : to nie jest język miłości. Bóg kocha nie tylko Ciebie, Bóg oczekuje że Ty też nie będziesz okrutnikiem.

Orsz napisał/a:
Ja podsuwam pomysł by miłość wyraziła się poprzez oddanie do adopcji, do kochającej rodziny, dla której to dziecko nie będzie obciążeniem i gdzie bedzie mogło w pełni czuć się kochane. To jest miłość heroiczna, miłość prawdziwa, bo spychająca swoje pragnienia, instynkty rodzicielskie na dalszy plan.

zaiste, ależ to heroizm w miłości by wymagać od kochanej osoby oddania jej dziecka nieznanym osobom.
Orsz, to nie jest język miłości. Na takiej miłości nie zbuduje się fundamentu pod odnowę rodziny po zdradzie.
Jeżeli ktoś nie potrafi poradzić sobie z wybaczeniem zdrady niech, niech lepiej nie podejmuje tego heroizmu.
Albo akceptuje się zdradę i jej skutki i żyje już dalej w miłości, albo lepiej dać sobie spokój.
Inny aspekty :
- czy osoba na której wymuszono taką traumę, potrafi szczerze zaangażować się w małżeństwo, rodzinę, dać jej radość będąc na codzień katowana myślami o swoim dziecku ? samo takie żądanie, nie jest bynajmniej aktem miłosierdzia...
- jeżeli potrafi wymazać z pamięci swoje dziecko, to chyba nie warto jej ponownie zaufać, - jak zawierzyć na nowo osobie która potrafi pozbyć się własnego dziecka w imię ratowania choćby nawet sakramentu małżeństwa ? Co jeszcze jest w stanie poświęcić w imię ratowania innych wartości, dowolnie wyznaczanych ?
Wiesz, ciągle mam w pamięci słowa z wczorajszego kazania "człowiek który przedkłada prawo nad miłość, brzmi jak fundamentalista, nie jak człowiek" i "nie bójcie się stawiać miłość ponad prawo"
 
     
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-18, 00:05   

GregAN napisał/a:
po pierwsze : "nigdy nie mów nigdy"
po drugie : to nie jest język miłości. Bóg kocha nie tylko Ciebie, Bóg oczekuje że Ty też nie będziesz okrutnikiem.

Tu Ci przyznam rację. Popełniłem błąd mówiąc nigdy, tym bardziej, że nigdy nie przyjmę dziecka z nieprawego łoża, które przecież tez jest dzieckiem bożym i też mam obowiązek kochać. Ale po prostu myślę, że nie dałbym rady. Ja z wielkim trudem znoszę tylko i wyłącznie swoją prawie święta żonę. A i na dzieci, przyznam się patrzę czasem podejrzanym okiem. To wszystko nie jest przyjemne.

GregAN napisał/a:
zaiste, ależ to heroizm w miłości by wymagać od kochanej osoby oddania jej dziecka nieznanym osobom.
Orsz, to nie jest język miłości. Na takiej miłości nie zbuduje się fundamentu pod odnowę rodziny po zdradzie.


Problem polega na tym, że ja mogę powiedzieć ... i vive versa.

Przyznam jedno. Miłość nie zna schematów. Ale nie wymagajmy przyjmowania do rodziny nie swoich dzieci. Nie potepiajmy ludzi, którzy się na to nie godzą. A ja uważam, ze przewde wszystkim nalezy wymagać od tych co zdradzili. Powtórze po raz enty. Jeżeli rozpatrywać jakiekolwiek GRANICE (te powiedzmy Dobsonowskie) to to jest chyba własnie to. Szcżęcie buduje się na prawdzie. A prawda polega na powiedeniu: zgrzeszyłem, uczyń ze mnei choćby swego sługę. Wówczas otwieraja się zupełnie inne perspektywy, własnie owe o których pisałeś, nigdy nie mów nigdy.
. Miłość nie zna granic, ale miłość wymaga też. To stwierdznie, uczyń ze mnie sługę nie może być formalnym. Uczyń ze mnie sługę, a w głębi duszy, ale super... wydusiłem to z siebie.. zaraz bedzie impreza... ale frajer :mrgreen: . NIE! Uczyń sługę... DOBRZE! MARSZ DO ROBOTY! a wieczorem dostaniesz obierki do jedzenia. I z pokorą się to przyjmuje.

[ Dodano: 2014-02-18, 00:09 ]
GregAN napisał/a:
jeżeli potrafi wymazać z pamięci swoje dziecko, to chyba nie warto jej ponownie zaufać

Jeśli potrafi tak się poświęcić, mozna jej zaufać. Jak było w przypadku Abrahama i Izaaka?
Tylko to co pisze tu trzeba rozpatrywać z treścią poprzednią. Tu nie ma prostoty. System nieco bardziej złożony. ;-)
 
     
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-18, 00:16   

Orsz napisał/a:
A prawda polega na powiedeniu: zgrzeszyłem, uczyń ze mnei choćby swego sługę. Wówczas otwieraja się zupełnie inne perspektywy, własnie owe o których pisałeś, nigdy nie mów nigdy.

Myślę, że w prawdziwej miłości jest miejsce na powiedzenie osobie która zdradziła, dokładnie tego samego - "uczyń ze mnie swego sługę". Trudno oczekiwać relacji "pan - sługa" w kochającym się małżeństwie.
Zgadzam się z Tobą, kiedy piszesz o zakłamaniu - kiedy słowa pokory są wypowiadane tylko dla osiągnięcia swojego celu ("ale frajer"). Chyba dlatego Biblia mówi "po czynach ich poznacie"
 
     
Kari
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-18, 08:03   

Orsz, żonę przysięgałeś kochać , a to o wiele więcej niż tylko z trudem ją znosić, a na dzieci patrz okiem pełnym miłości, a nie podejrzliwie. Taka atmosfera jaką opisałeś w Twojej rodzinie rzeczywiście nie jest zbyt przyjemna. Módl się o prawdziwą miłość dla siebie i Twoich bliskich. Razi mnie też sformułowanie,że "żona wraca z jakimś kukułczym jajem". Oraz, przecież każde dziecko jest darem od Boga i ukochaną przez Niego istotą. Gdyby tego człowieka tu na ziemi Bóg nie chciał to by go nie powołał do życia. Popieram to,co pisał GregAn. Orsz, Ewangelia rzeczywiście jest radykalną, ale jest też pełna miłości i miłosierdzia. Potrzebujesz kierownika duchowego, zadbaj o takie rozmowy, żeby układać sobie różne sprawy we właściwy sposób, zwłaszcza, że wychowujesz dzieci, ktôre przejmą Twoje spojrzenie, albo też w całości odrzucą, jeśli będzie im się to kojarzyć tylko z kontrolą i wymaganiami.
 
     
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-18, 09:13   

Właśnie to słynne adopcyjne podejście prezentowane przez ks. Dziewieckiego (hej, nie przekręcajmy jego nazwiska) spowodowało ogromny bunt i blokadę w moim mężu. Zrozumiał to prosto: "Kościół katolicki i jego kapłani wymagają ode mnie abym odebrał dziecku pozamałżeńskiemu każdy wymiar ojcostwa, abym stał się dla niego ojcem przelewowym i zapomniał na zawsze, że gdzieś żyje moje dziecko, za urodzenie którego ja jestem współodpowiedzialny, żebym udawał że ono nie istnieje. Gdzie tu miłosierdzie?"
Tak, wiem, jego postawa może budzić mieszane uczucia. We mnie też. Pytanie o miłosierdzie dla nowego dziecka, gdy samemu nie miało się miłosierdzia dla własnych dzieci. Itp, itd. Temat bardzo obszerny.
Ale ja nie mam prawa żądać tego od niego. Stawiam granice ale porzucenie dziecka i wymazanie go z pamięci nie jest tym, czego mam prawo od niego wymagać - chociaż uwierzcie, byłoby to rozwiązanie z pozoru dla mnie idealne, zamieść temat pod dywan i ruszyć całą rodzinką do kina...
Przyjmując męża po tym co się stało (i się nie odstanie), muszę zmierzyć się także z przyjęciem w jakimś wymiarze tego dziecka.
W jakim - to wszystko bardzo zależy od wielu czynników i decyzji. Ale będzie jeszcze boleć.


W każdym razie po obejrzeniu księdza Dziewieckiego mój mąż z nieufnością podchodzi do jakiejkolwiek pomocy ze strony duchownych. Obawiając się, że zaraz ktoś go zacznie zmuszać do wyrzeczenia się dziecka w imię małżeństwa.
Nasze rozmowy się toczą do przodu, ten trudny temat nie da się zawrzeć w dwóch zdaniach, to są oceany wahań, rozterek, bólu, strachu, emocji, prób zrozumienia tego co niepojęte. Bez ufności w Boga ja pewnie bym nie dała rady. Jeśli mój mąż nie znajdzie tej ufności, też może nie dać rady.

Do tej pory zasięgnęłam rady i pomocy dwóch księży zajmujących się od wielu lat pomocą małżeństwom. Obaj stwierdzili, że ks. Dziewiecki przejaskrawił, że wrzucił sprawę bardzo delikatną w schemat, i to nie jest żadna wytyczna Kościoła, i żeby mój mąż się nie płoszył i przyszedł, to oni nam pomogą. Na razie mąż nie zdecydował się przyjść do żadnego z nich. Ale mam nadzieję, że to uczyni, bo odczuwam osobiście, że pomoc mądrych duchownych jest bardzo ważna.

Obecnie stoję na stanowisku, że miłosierdziem dla dziecka ze zdrady pozostającego przy matce (jeśli już koniecznie skupiać się na tym aspekcie) będzie umożliwienie jego matce stworzenie nowej pełnej rodziny z innym mężczyzną (czyli konsekwentne i jasne pozbawianie jej złudnych nadziei na zejście się z ojcem dziecka w przyszłości). Nie oznacza to zamknięcia relacji ojca biologicznego z dzieckiem. Będą to relacje niepełne i na pewno dla dorosłego trudne. Ale cierpienie ojca biologicznego (sprawcy zdrady) patrzącego na swoje dziecko wychowywane przez kogoś innego w sumie mało mnie wzrusza, bo sam sobie to zafundował, to konsekwencja jego decyzji.
Oczywiście cierpienia w tej sytuacji będzie dużo, dużo, dużo więcej..... Dlatego bez Boga ten numer nie może się udać. Tak myślę.

I jeszcze przytoczę pojęcie z innych rekolekcji, tym razem ojca Szustaka "Poszerzać swoje serce".

Grzegorz - co do różnic dla dziecka. Pewnie, że dla dziecka niewielkie ma znaczenie, czy urodzi się w konkubinacie czy w małżeństwie sakramentalnym. Kwestia tego jak status związku wpływa na na dzieci na pewno istnieje! To też jest ciekawy temat. Ale nie na poziomie małych dzieci - chyba.
Moje porównanie odnosiło się tylko do słów Orsza, który zestawił przyjęcie dziecka ze związku niesakramentalnego z przyjęciem dziecka ze zdrady. To dwie różne bajki.
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-18, 10:42   

Orsz napisał/a:

Ja z wielkim trudem znoszę tylko i wyłącznie swoją prawie święta żonę. A i na dzieci, przyznam się patrzę czasem podejrzanym okiem. To wszystko nie jest przyjemne.


Nie rozumiem , po co męczysz siebie i innych?
A co do dzieci , zrób test DNA, będziesz spokojniejszy :mrgreen:
 
     
Filomena
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-18, 11:51   

Pod rozwagę:

"I wam, uczonym w Prawie, biada! Bo nakładacie na ludzi ciężary nie do uniesienia, a sami nawet jednym palcem ciężarów tych nie dotykacie" (Łk 11,46)

"Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary. Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników". (Mt 9, 12-13)

"Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień" (Mt 6,14-15)

"W rozpaczy tkwi pogarda dla Mego miłosierdzia, gdyż grzesznik uważa, że błąd jego jest większy, niż miłosierdzie i dobroć Moja. Popadłszy w ten grzech, nie czuje żalu, nie boleje nad obrazą Moją prawdziwie, jak boleć powinien. Opłakuje tylko własne nieszczęście, nie zaś wyrządzoną Mi obrazę. I tak idzie w potępienie wieczne. Ten występek prowadzi go do piekła, gdzie karany jest za ten grzech i za wszystkie inne, które popełnił. Gdyby czuł ból i żal z powodu obrazy, którą Mi wyrządził, gdyby pokładał nadzieję w Moim miłosierdziu, otrzymałby je. Bo miłosierdzie Moje jest bez porównania większe, niż wszystkie grzechy, które mogą popełnić wszystkie stworzenia razem. Toteż najsroższą obelgą, jaką można Mi zadać, jest twierdzenie, że występek stworzenia jest większy, niż dobroć Moja. Grzech ten nie zna przebaczenia ani w tym, ani w tamtym życiu." (Dialog, rozdz. 132, św. Katarzyna ze Sieny)

"Od nas zależy, czy chcemy przyjąć łaskę Bożą, czy nie; czy chcemy z nią współpracować, czy też ją zmarnujemy" (Dz 1107, św. Faustyna)
 
     
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-18, 12:41   

Dziękuję Ci Filomeno, jak zwykle Twoje cytaty są trafne i mądre. Części zresztą nie znałam.
 
     
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-18, 14:14   

Filomeno, cytaty moim zdaniem dotyczą nieco innych spraw niż te z którymi konkretnie zmaga się choćby Krawędź Nadziei. Czuję pewien podtekst, który pobudza moją wyobraźnie do kontrargumentacji, nie przeciw tym cytatom, tylko przeciw temu co chcesz konkretnie Ty Filomeno przez nie nam wszystkim zasugerować. Przydałoby się choćby krótkie omówienie co miałaś na myśli wstawiajac te teksty a nie inne. Inaczej pływamy w morzu nieokreśloności. To nie służy ani prawdzie ani dobru.
 
     
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-18, 15:16   

Orsz napisał/a:
Filomeno, cytaty moim zdaniem dotyczą nieco innych spraw niż te z którymi konkretnie zmaga się choćby Krawędź Nadziei.
Bo one chyba nie były tylko dla mnie ;)
 
     
Filomena
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-18, 17:36   

Krawędź nadziei, masz rację, to nie o Twoim problemie, ale o dyskusji, która się tu przetoczyła.

Orsz: napisałam pod rozwagę: Słowo Boże się rozważa, sprawdza, czy przypadkiem i mnie nie dotyczy, a nie kontrargumentuje.

Ja czytając o grzesznikach, od pewnego czasu w kryzysie zaczęłam się zastanawiać, na ile słowa gniewu i upomnienia Bożego są adresowane również do mnie, na ile jestem skłonna uwierzyć we wszechmoc i miłosierdzie Boga. Czy nie ograniczam jego wszechmocy własnymi wątpliwościami. Trzeba rozważać, medytować, zastanawiać się, co Bóg mi konkretnie przekazuje w Ewangelii, nie szukać usprawiedliwień dla swojej postawy.
 
     
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-18, 17:49   

Filomena napisał/a:
Trzeba rozważać, medytować, zastanawiać się, co Bóg mi konkretnie przekazuje w Ewangelii

W pełni się zgadzam. Jednak tumaczyć ewangelię warto czynic pod kontrolą by się nie zgubić niczym protestanci. Jak już sami tłumaczymy nie duśmy tego w sobie, dzielmy się własnymi przemyśleniami. Jeżeli błądzimy ktoś mógłby nam pomóc.
Twój wybór był dość szczególny i nie mogłem się oprzec myśli, że coś sugeruje. Dlatego pytam bo warto takie nieporozumienia wyjaśniać. Pismo Swięte się nie myli, ale interpretacja często, moja, Twoja. Prosze o grę w otwarte karty.
 
     
Filomena
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-18, 18:22   

Orsz, powiem tylko, że dla każdego jest czas, w którym może zrozumieć ile winy leży po jego stronie, i czy metody, które stosuje w życiu są budujące dla niego i dla innych.

Sztuką jest nie przeoczyć tego momentu w życiu, kiedy ma się szansę spojrzeć na siebie trzeźwym okiem - czyli z metapoziomu.

Nie co inni powinni, ale co ja robię, z jakich pobudek i jak jestem w związku z tym oceniany przez innych, a także, czy czyny, myśli i intencje osoby takiej, jaką ja jestem podobałyby mi się w świetle wyznawanych przeze mnie wartości.

A na poziomie głębszym (chociaż pamiętam, że o to sformułowanie też była dyskusja), czy mój system wartości realizowany w praktyce ma coś wspólnego z tym, do którego się odwołuję.

Myślę, że podane przeze mnie cytaty są dość jasne: pierwszeństwo przed prawem ma miłość bliźniego, pokora jest cnotą chrześcijańską, nie wolno wątpić w Miłosierdzie Boże ani w stosunku do siebie, ani w stosunku do bliźniego, należy być otwartym na Łaskę, poprzez ograniczanie zatwardziałości serca. Dość uniwersalne jak sądzę. Przy czym wcale nie oznacza naiwności, czy bycia mięczakiem. Nikt też nie powinien się stawiać w roli Boga, żeby orzekać, jak długo drugi człowiek ma pokutować za popełnione winy, zwłaszcza w relacjach małżeńskich. Jeżeli nie potrafi się wybaczyć, to lepiej żyć oddzielnie.

"Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam oddalać swe żony, ale od początku tak nie było" - to nie tylko przypomnienie o nierozerwalności małżeństwa, ale też wskazanie, że źródłem rozpadu małżeństw jest zatwardziałość serca.

"niech się pojedna ze swym mężem lub pozostanie samotna"... niech się pojedna - stanie się jednością, a nie niech zamieszkają razem, ale osobno, bo każdy w swoim kącie będzie pielęgnował urazę. To nie jest chrześcijańskie małżeństwo, tylko kohabitacja.

Symbolizm powtórnego przyjęcia żony przez Ozeasza

Oz 3
1 Pan rzekł do mnie:
«Pokochaj jeszcze raz kobietę,
która innego kocha, łamiąc wiarę małżeńską»
Tak miłuje Pan synów Izraela,
choć się do bogów obcych zwracają
i lubią placki z rodzynkami.


Pokochaj, a nie toleruj.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8