Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Małżeństwo niesakramentalne po rozwodzie i dziecko
Autor Wiadomość
mirek2014
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-14, 23:23   Małżeństwo niesakramentalne po rozwodzie i dziecko

Poszukując miłości w swoim życiu zbłądziłem, tak bardzo chciałem kogoś znaleźć, że byłem ślepy na wszystko. Dodatkowo to był czas kiedy miałem kryzys wiary. "Zakochany" zamieszkałem z poznaną kobietą przed ślubem dając się zwieść temu światu że tak trzeba itp., itd.. Zaręczyłem się z nią i planowaliśmy bardzo ogólnie ślub kościelny. W tym czasie Ona zaszła w ciążę. Była tym załamana, że walą się jej wszystkie plany. Nie zgodziła się na ślub kościelny twierdząc że z brzuchem nie pójdzie do kościoła, przekonało mnie to na tamten czas. Zawarliśmy ślub cywilny. Pojawił się syn. Żona była wciąż załamana, nie było z nią kontaktu, rozmowy, okazało się potem że miała depresję poporodową. Po 3 latach odkryłem jej pierwszą zdradę, a w zasadzie związek, który miała z księdzem który ją uczył religii w średniej szkole i od tego czasu mieli "romans"/jakiś pokręcony na tle seksulanym związek, który nie skończył się formalnie w nich przed naszym cywilnym ślubem i w czasie jej depresji został odnowiony. Pierwsza próba rozwodu cofnięta próbą ratowania ze względu na dziecko. Był psycholog, nie było w nas Boga, tym bardziej fakt romansu z księdzem oddalił mnie jeszcze bardziej od wiary. Nie było zmiany. Takie coś trwało kolejne kilka lat i były kolejne zdrady. Nie będę tutaj opisywał ogromu zła jakie się działo. Po 6 latach zdrad doszło do rozwodu. Po tym czasie wróciłem do wiary. Moja wiara stała się inna niż ta którą pamiętam z przed tych czasów. Bardziej żywa. Dzięki niej trwam. Po rozwodzie żona nie chce się rozstać. Mieszkamy w jednym mieszkaniu osobno. Relacja się obecnie jakoś w miarę jasno układa. Jednak nie mam pewności czy powinienem to doprowadzić do końca (nie mieliśmy ślubu kościelnego, nie przysięgaliśmy przed Bogiem), czy wrócić do niej i budować rodzinę ze względu na dziecko. Czy dziecko jest rodzajem błogosławieństwa Bożego? Czy powrót do niej ze świadomością tego że będę pewnie dalej raniony i życie z nią będzie okrutnie trudne może mieć sens ze względu na syna? Proszę wyraźcie swoje opinie. Czytając Wasze niekiedy heroiczne historie zastanawiam się co będzie właściwe z punktu widzenia naszej wiary.
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-15, 07:05   

Witaj, Mirku, u nas na forum!
Zagłębiaj się w tę kopalnię wiedzy, wsparcie od nas masz.
Przyznam się, że w Twojej sytuacji trudno jest coś doradzić. Ja widzę jeden czynnik - jeśli byś się zdecydował na ślub kościelny, to bez zakończenia tego romansu, bez nawrócenia Twojej nie-żony, będziesz długotrwałym użytkownikiem naszego forum.... No, inna sprawa, że nie wyobrażam sobie iść do ślubu w trakcie trwania romansu :shock:
W każdym bądź razie odpowiedzialność za dziecko i jego dobro nie oznacza z automatu ślubu kościelnego z jego matką.
 
     
helenast
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-15, 07:20   

Witaj

Mocno pogmatwane życie... Nie piszesz nic o Swoim udziale w kryzysie, w którym się znalazłeś ... Nie gniewaj się , ale zawsze są dwie strony medalu ... Nie osądzam ani Ciebie , ani Twojej żony. Wydaje mi się ,że podstawowym problemem było brak Boga w związku... Jak teraz jest z wiarą u żony? ...
Choć będzie bolało to powinniście razem usiąść , porozmawiać otwarcie, szczerze, bez wypominania, bez oskarżeń... może wspólna terapia ...
Należałoby ułożyć priorytety i krok po kroku naprawić, rozwikłać Wasze poplątane życie... Wydaje mi się ,że oboje jesteście mocno zagubieni , a im dalej tym będzie trudniej ...

Pozdrawiam
 
     
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-15, 08:19   

Witaj,

nie piszesz tez nic o swoich uczuciach.
Zona nie chce sie wyprowadzić, a Ty?
jesli do tej pory nie było poprawy w Waszym zyciu, skonczyło sie to rozwodem to jak chcesz teraz żyć, problemy same nie znikną, albo podejmiejcie pracę nad soba, albo bedzie jak było.
 
     
Kari
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-15, 10:08   

Mirek, potrzebny Ci jest dystans. Chyba trzeba gdzieś się wyprowadzić, na tyle blisko,żeby mieć łatwy kontakt z synem. Najpierw rozmowa z mamą syna, by dogadać się sensownie co do opieki nad dzieckiem. Jeżeli miałbyś kiedyś wziąć ślub kościelny , to rzeczywiście nie-żona musiałaby prawdziwie się nawrócić, a to może potrwać jeszcze trochę i nie wiadomo czy nastąpi. Bądź wspaniałym ojcem, bądź czytelny dla syna. Zło nazywaj złem , stosownie do wieku dziecka wyjaśniaj trudne sprawy. Wróć do życia sakramentalnego, wspólne mieszkanie z nie-żoną to uniemożliwia, znajdź kierownika duchowego z prawdziwego zdarzenia. A o księdzu, który wdaje się w romanse należało by zdecydowanie powiadomić kurię, aby to wyjaśniła i postawiła księdza do pionu , z tym księdzem też bym porozmawiała na Twoim miejscu, gdyż jest zgorszeniem dla okolicy. I modlitwa Mirek, gorąca modlitwa o mądrość. I zdobywaj wiedzę o małżeństwie i miłości, czym jest, a czym nie jest. Forum jest bogate, jeśli chodzi o konferencje, książki, filmy. Sam musisz stać się dobrym kandydatem na męża, a dopiero potem myśleć o ślubie. Przepraszam , że tak prosto z mostu, ale nie umiem inaczej pisać.
 
     
MonikaMaria3
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-15, 10:38   

To dosyc pogmatwana sytuacja, ale ja mysle, ze to nawet dobrze. Wiadomo, że jesteś ojcem przede wszystkim, bo mężem nie można Cię nazwac. Może to wszystko to jakiś znak od Boga, ze ta kobieta nie jest tą kobietą, z którą powinieneś ułozyc sobie życie?
 
     
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-15, 16:41   

Mirek, Nirwanna dobrze prawi.
poczytaj, może nawiąż kontakt z najbliższym Sycharem.
1. Nic na siłę
2. Co nagle to po diable :mrgreen:

macie zbyt skomplikowaną sytuację, by wierzyć że śluby rozwiążą ten problem.
Podziwiam Twoją wolę wiary, którą nie zachwiała nawet niegodziwość, ból wyrządzony Tobie przez tego który powinien być jej przykładem.
 
     
mirek2014
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-15, 20:36   

Nirwanna, romansu teoretycznie nie ma od czasu rozwodu. Obaj Panowie "uciekli". Ona deklaruje chęć budowania ale na deklaracjach się kończy. Poprawiła za to bardzo relacje z synem i tu widać jej pracę nad sobą. Ja z kolei z jednej strony nie umiem jej zaufać i mam dreszcze jak pomyślę o decyzji na tak, a z drugiej patrząc na syna nie wyobrażam sobie tzw "patchworkowej rodziny" dla niego. Wydaje mi się, że kolejne relacje to krzyżowanie i piętrzenie problemów i emocji. Co więcej syn mimo, że jesteśmy po rozwodzie nie odczuwa tego tak bardzo gdyż ma nas na co dzień, jedyna "widoczna" różnica to osobne sypialnie i szafy. Emocje po rozwodzie opadły. Jak dobrze pójdzie to za kilka miesięcy przeprowadzimy się bliżej jego szkoły do osobnych mieszkań (na przeciwko w jednej klatce) przynajmniej taki mam plan. Ona na myśl o tym już trochę szantażuje ale przywykłem do tego już.
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-15, 20:49   

Mirek, popieram sugestię Kari w temacie życia sakramentalnego i kierownika duchowego, oraz zbierania wiedzy w temacie małżeństwa, bycia mężem i ojcem.
 
     
mirek2014
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-15, 21:02   

Helenast, masz rację zabrakło Boga jako fundamentu.

Mój udział oczywiście był, byłem "gówniarzem" napisałem o tym że miałem kryzys wiary i że zbłądziłem bo wszystko chciałem sam i po swojemu, przerobiłem prawdy ewangelii na swoje i pod siebie i mam za swoje... nie chce tutaj przykładać wagi do mojej niedojrzałości, a czynów byłej żony bo wiadomo jakie będzie moje subiektywne odczucie, tym bardziej, że w związek ze mną już wchodziła w kłamstwie.

Nie bardzo się da z nią rozmawiać szczerze... potrafi wszystko zadeklarować, ma takie mechanizmy manipulacyjne wywodzące się z jej domu rodzinnego (jej pogmatwana relacja z rodzicami to osobna historia, która bezpośrednio wpływa na jej zachowania)

Próba terapii była, była ze mną (trochę z przymusu) u psychologa poleconego przez Państwa Babików działających u krakowskich dominikanów, wyszła zbulwersowana twierdząc że "baba mówiła jakieś brednie"

Pytałaś o jej wiarę. Jakiś czas po mojej spowiedzi, która miała miejsce po rozwodzie, widząc moje czyny sama też poszła do spowiedzi. Nie chce szczerości tego faktu oceniać bo to nie do mnie należy, mogę jedynie powiedzieć, że z boku patrząc to wygląda na dość mało świadome, ale z kolei idąc za naszym katechizmem to czyny nie świadome nie są liczone za grzech ale to tylko ona wie jak jest naprawdę. Generalnie brak zaufania potwierdzony jej wcześniejszymi kłamstwami i szantażami każe mi poddawać to też pod wątpliwość.
 
     
silverado
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-15, 21:09   Re: Małżeństwo niesakramentalne po rozwodzie i dziecko

mirek2014 napisał/a:
Jednak nie mam pewności czy powinienem to doprowadzić do końca (nie mieliśmy ślubu kościelnego, nie przysięgaliśmy przed Bogiem), czy wrócić do niej i budować rodzinę ze względu na dziecko. Czy dziecko jest rodzajem błogosławieństwa Bożego? Czy powrót do niej ze świadomością tego że będę pewnie dalej raniony i życie z nią będzie okrutnie trudne może mieć sens ze względu na syna? Proszę wyraźcie swoje opinie.


Kochani, Mirek zadaje konkretne pytanie.....

widzisz Mirek, na nie jest trudno komukolwiek odpowiedzieć bo to w tej sytuacji baaardzo indywidualna sprawa. Dziecko jest bardzo ważne, ale czy kochasz na tyle żonę, by stworzyć dobry dom? Czy po jakimś czasie frustracja nie urośnie do granic wytrzymałości bez faktycznego zaangażowania żony?

Chyba sam musisz sobie na to pytanie odpowiedzieć- jak czujesz, co Ci podpowiada serce. Przed jakąkolwiek decyzją pomódl się solidnie o mądrość i trafne decyzje. Natomiast musisz poczuć, że żona "wróciła", że w pełni świadoma jest w stanie stanąć w miłości przed Bogiem i przed Nim Ci ślubować. Moim zdaniem inaczej nie ma sensu i tylko pogłębicie dramat swój i dziecka. Jeśli NIE, to musisz być dobrym ojcem mimo wszystko...

Wiem, że trudno się mówi bo ja sam miotam się z emocjami, ale tak widzę Twoja sytuację, a Ty wybierz z tego co Ci jest najbliższe....

p.s. a czemu służył rozwód skoro i tak nadal mieszkacie?
 
     
mirek2014
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-15, 21:19   

Kari, w kwestii księdza to miało miejsce 5 lat temu i wtedy też powiadomiłem Biskupa, jedyne co zostało mi przekazane to że "porozmawia z tym księdzem" trochę było to dla mnie bulwersujące w tamtym czasie, teraz staram się już do tego nie wracać. Mam też już swojego spowiednika, który zna bardzo dobrze sytuacje i wróciłem do życia sakramentalnego. Słucham konferencji o Adama Szustaka, ks. Pawlikowskiego, dodają mi otuchy i ustawiają na odpowiednie tory. Jak tak teraz czytam odpowiedzi to kształtuje mi się pewien obraz braku cierpliwości z mojej strony do tego wszystkiego. Dziękuje za słowa prosto z mostu.

[ Dodano: 2014-02-15, 21:23 ]
GregAN, to był paradoks bo najpierw odszedłem od kościoła zupełnie, a potem jak bumerang wróciłem z innej chyba prawdziwszej perspektywy, tak chyba musiało być, tak widzę, że to było po coś.

Co nagle to po diable, masz rację...

[ Dodano: 2014-02-15, 21:27 ]
Silverado, była żona po rozwodzie jasno zadeklarowała, że nie ma się dokąd wyprowadzić, jej mama powiedziała jej, że cyt: "niech mieszka pod mostem"... Ja do tego czasu remontuje dwa mieszkania obok siebie. Będziemy mieszkać osobno, jednak jesteśmy po rozwodzie od roku i tyle to wszystko trwało, zakup tych mieszkań i prace. Nie miałem bardzo wyjścia, tak przynajmniej mi się zdaję. Nie umiałem jej "wyrzucić"...
 
     
Art
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-15, 22:14   

Mirek,
z tego, co piszesz widać że zastanawiasz się nad wejściem w sakramentalne małżeństwo z matką waszego wspólnego dziecka. Ale po tym co piszesz o jej podejściu do związku, o kilku zdradach to niestety nie wróży dobrze na przyszłość a sakrament zawiera się jeden raz do końca życia. Więc w tym wypadku jest to decyzja ryzykowna.
Z drugiej strony jednak macie dziecko a dziecko ma prawo do pełnej rodziny tzn. rozwija się właściwie jeśli widzi, że jego rodzice się kochają i ten związek jest trwały i rodzice są sobie wierni... Do końca życia będziesz jego ojcem i masz obowiązek być dobrym ojcem obecnym w życiu dziecka....
Zadajesz więc sobie słusznie pytanie, ale zastanów się czy na dzisiaj mógłbyś z tą osobą mieć trwały związek, którego fundamentem jest miłość, trwałość i wierność. Bo właśnie o takim związku kobiety i mężczyzny mówił Jezus:
Czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę? I rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela. Odparli Mu: Czemu więc Mojżesz polecił dać jej list rozwodowy i odprawić ją? Odpowiedział im: Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać wasze żony, lecz od początku tak nie było. A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę - chyba w wypadku nierządu - a bierze inną, popełnia cudzołóstwo. I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo. Rzekli Mu uczniowie: Jeśli tak ma się sprawa człowieka z żoną, to nie warto się żenić. Lecz On im odpowiedział: Nie wszyscy to pojmują, lecz tylko ci, którym to jest dane." (Mt 19,3-11)

Żeby związek był trwały muszą tego chcieć obie strony, muszą być dojrzałe do małżeństwa, bo z tej drogi nie ma odwrotu - inaczej jest ból, grzech, cierpienie - również a może przede wszystkim dla wspólnych dzieci rozwodzących się a potem często rozwiedzionych rodziców. dla dziecka trauma i cierpienie rozłożone na lata, czasem do końca życia ...
Decyzję musisz podjąć sam osobiście oddając swoje życie Panu Bogu. Podobnie Twoja przyszła żona (być może żona) musi tę decyzję podjąć świadomie i dobrowolnie tego chcieć. W takiej sytuacji bardzo pomocne będzie wejście razem do grupy formacyjnej, nie tylko udział w kursie przedmałżeńskim, im więcej razem zasiejecie Bożego ziarna życia z Panem tym później owoce życia Bożego będą w was błogosławione i trwałe,,,, to może górnolotnie brzmi. wiec żeby zejść trochę na ziemię, to najpierw sugerowałbym żeby jednak mieszkać osobno. Nic zrozum mnie źle. Nie jest moja intencją sugerowanie że grzeszysz i cudzołożysz teraz... nie wiem tego i nie chcę wiedzieć, bo to nie moja sprawa ... ale jednak pamiętaj że jest ważne, aby pielęgnować czystość przedmałżeńską, i otworzyć się na Boże działanie w swoim życiu. Wiele osób docenia po latach jak wielki jest to dar, zachowanie takiej czystości. Potraktuj to jak radę płynąca z doświadczenia wielu chrześcijan przed Tobą.... Więc na początku Pan Bóg na pierwszym miejscu w życiu, potem wspólnota i wspólny Wasz razem w niej udział.... budując na Bogu swoje życie jeszcze nikt nic nie stracił a zyskał wszystko ... powodzenia.
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-15, 22:29   

Mirek pisze:

Cytat:
Czy powrót do niej ze świadomością tego że będę pewnie dalej raniony i życie z nią będzie okrutnie trudne może mieć sens ze względu na syna?


Mirku, masz ZBYT WIELE danych by je ignorować i wchodzić w to z czego w bólu wychodziłeś.
Po 6 latach jej zdrad decydujesz się na rozwód. Poza tym masz przeświadczenie, że matka Twojego dziecka zafunduje Ci życie okrutnie trudne - zatem, w jakim celu miałbyś chcieć powtórki?

Owszem macie dziecko i dla niego należałoby budować poprawne stosunki z jego matką.
Ponowne małżeństwo wydaje mi się jednak czymś w rodzaju stąpania po linie nad przepaścią.

Oczywiście, decyzja należy do Ciebie.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9