Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Prośba o solidna porade
Autor Wiadomość
juana
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-27, 23:51   

Silverado porownanie z piaskiem czytaj w odniesieniu do calego tamtego posta.
Sens jest nie w tym, zeby otworzyc reke, zeby przyjaciel odszedl.
Jesli chce, odejdzie, jesli nie, zostanie. JESLI NA SILE ZAS BEDZIESZ KOGOS PRAGNAC ZATRZYMAC PRZY SOBIE, BADZ PEWIEN, ZE CI SIE TO NIE UDA.

Co do reszty, z przykroscia stwierdzam, ze Miodzio ma racje:
Nie silverado -ja myślę że ty zrobisz wszystko by tylko żonka przy tobie została, piszesz ,kozaczysz że ty to lub tamto

albo jak to

silverado napisał/a:
Bo ja też umiem w pewnym momencie powiedzieć BASTA.


Nie umiesz i nie potrafisz-
a wiesz czemu????

strach że jak wypuścisz zonę z rąk to już nigdy nie wróci-tylko że w tym wszystkim nie kapisz jednego....
Ona już dawno odeszła i nie wraca.. a także nie ma zamiaru wrócić.


Tak samo zgadzam siez jeszcze kims (nie pamietam kto pisal), ze wydaje sie, ze jednak caly czas dzialasz tak, jakby wszystko zalezalo od Ciebie.
A Bogu wyznaczyles za zadanie zatrzymac zone przy Tobie za wszelka cene...
 
     
EwaMewa
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-27, 23:59   

Miodzio ma racje.
Polecam taka oczywista oczywistosc ;) :
1. przypomniec sobie co lubisz (sport, kino, spacery ....) i zaczac to robic bez zony i dzieci dla siebie
2. znalezc np. kurs jezykowy, kurs jazdy konnej itp. i zainwestowac w siebie
3. wychodzic z dziecmi zawsze np. w sobote i robic sos fajnego razem (kino, sanki, basen ...)
4. zawsze kiedy pomyslisz o zonie, waszej trudnej sytuacji itp. zacznij odmawic " Zdrowas Mario ...", albo modlitwe do swojego patrona, tak dlugo poki Ci to myslenie nieprzejdzie (moze w intencji zony, dzieci, Waszej rodziny)
5. jesli przyjdzie Ci do glowy chec rozmowy z zona pkt. 4
6. przestn jej gotowac, robic zakupy, kupowac jej przysmaki, prac jej rzeczy itp.
7. zacznij spotykac sie z kolegami, rodzina (bez zony), rozmawiaj o wszystkim ale nie o was i nie o niej (jesli przyjdzie Ci ochota patrz pkt.4 :)
8.zacznij czytac ksiazki o rozwoju osobistym, albo ogladac polecane na tym forum rekolekcje (tylko nie o malozenstwie, kryzysie itp. ale wlasnie o duchowym rozwoju, )
9. nie mow o wszystkim co robisz zonie, tylko konieczne info.( w razie pokusy pkt.4) np. wychodze na sport o 6:00 wracam o 8:00 zostan z dziecmi
(jesli nie mozesz zostawiac dzieci z zona popros o pomoc rodzine, znajomych, zatrudnij opiekunke)

Polecam, wydaje sie trudne ale daje gwarancje, ze jesli zastosujesz sie do wszystkich zalecen odzyskasz dystans, poprawisz samoocene i samopoczucie.

Jestes w kryzysie postaraj sie pojsc o krok do przodu i przelozyc go na szanse w rozwoju osobistym, na tym sie teraz powinienes koncentrowac, bo na to masz wplyw. Zona musi sie zmienic sama - ach ta wolna wola ;)

Wszystkie zmiany nalezy zaczynac i konczyc na sobie, dlatego teraz jest Twoj czas, i Twoja szansa na rozwoj.
Ostatnio zmieniony przez EwaMewa 2014-01-28, 00:03, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
miodzio63
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-28, 00:02   

silverado napisał/a:

po chwili przemyślenia i odwagi-przyznaję Ci rację..... chyba to strach, że odejdzie na 4ever. Uzależnienie.... Tak naprawdę to o tym wiem, lecz wypieram... jak piszesz łudzę się, że jutro się ogarnie i powie "kocham Cię, mój mężu". Staram się codziennie odcinać się od tego, ale to mega trudne.....

No myślałem że nigdy tego nie napiszesz :mrgreen:
Chce tylko napisać ci silverado że włazisz w kozi róg- a później z niego już coraz ciężej wyjść.
Silverado uwierz mi że z czasem sam byś doszedł do tego jak to jest mdlące....

zrobię wszystko.. zmienię fryz.....zapuszczę brodę....wymienię ciuchy....stworze nowy styl.. pójdę na siłkę i nawet starce brzuszek...wszystko by tylko znów pokochał mnie mój kwiatuszek...........

Tak to silverado niestety wygląda....gdy facet przestanie się sam szanować we własnych oczach ...........
kiedyś było powiedzenie MIZGOLAK
Ostatnio zmieniony przez miodzio63 2014-01-28, 00:11, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
silverado
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-28, 00:04   

juana napisał/a:
Silverado porownanie z piaskiem czytaj w odniesieniu do calego tamtego posta.
Sens jest nie w tym, zeby otworzyc reke, zeby przyjaciel odszedl.
Jesli chce, odejdzie, jesli nie, zostanie. JESLI NA SILE ZAS BEDZIESZ KOGOS PRAGNAC ZATRZYMAC PRZY SOBIE, BADZ PEWIEN, ZE CI SIE TO NIE UDA.



ja to qumam, spokojnie, aż tak źle ze mną nie jest..... powiedziałem żonie, by czuła się przy mnie wolna... i jak chce niech zostanie a jak chce niech odejdzie.

Dzis już mamy inny klopot- nie umiemy ze soba rozmawiac. Wzajemna podejrzliwość, brak zaufania, kompletnie zła interpretacja intencji i potem leci. Oboje mamy siebie dosyć. Cały związek leży w takim błocie, że szanse na odbudowanie są na poziomie 0,1%

Przydałaby się jakaś terapia wstrząsowa dla nas obojga, lecz zona nie chce więc ja sam... BTW- jutro mam spotkanie z psychologiem....

[ Dodano: 2014-01-28, 00:12 ]
EwaMewa napisał/a:

2. znalezc np. kurs jezykowy, kurs jazdy konnej itp. i zainwestowac w siebie


:mrgreen:

właśnie odgrzebałem swój drugi zawód i sam takowe kursy językowe zamierzam reaktywować... jak za starych dobrych czasów..... :mrgreen:

[ Dodano: 2014-01-28, 00:16 ]
miodzio63 napisał/a:

kiedyś było powiedzenie MIZGOLAK


macie rację, zachowuje się jak małe dziecko, które zrobi wszystko by dostać upragnionego cukierka i zero we mnie mężczyzny. Trzeba się ogarnąć....
 
     
miodzio63
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-28, 00:18   

silverado napisał/a:
Dzis już mamy inny klopot- nie umiemy ze soba rozmawiac. Wzajemna podejrzliwość, brak zaufania, kompletnie zła interpretacja intencji i potem leci. Oboje mamy siebie dosyć. Cały związek leży w takim błocie, że szanse na odbudowanie są na poziomie 0,1%

Chłopie bo na to trza chęci obu stron...do dialogu...jedna nigdy nic sama nie zdziała....
wystarczy poczytać forum ,
czy choćby faktyczne świadectwa
-oczywiście pomijając te jako opowieści i bajki "z mchu i paproci"
 
     
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-28, 08:02   

jest taka teoria, że to ofiara bardziej potrzebuje kata niż kat ofiary

prawda!
 
     
Samboja
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-28, 10:24   

Silverado,
Przed Tobą trudna droga, jak pisze poprzedniczka, ofiara potrzebuje kata. Ale zobaczysz szybko, jak to zacznie działać. I się opłaca i udowadnia, że jednak to była słuszna decyzja choć na początku się boisz i nie wiesz jak zacząć, to trochę jak nie być sobą przez chwilę, tego sie tez musisz nauczyć, tylko przez powtarzanie.
Ile razy już mąż mnie przepraszał, gdy znów był niemiły a ja znów głośno mówiłam: jesteś niemiły, nie zasłużyłam sobie na takie traktowanie i bęc - "przepraszam". Wcześniej milczałam, a on bezkarnie był niemiły. Wiem, że kaliber jest inny, ale metoda ta sama. Nie dawać się. Siły i wytrwałości i odwagi i do dzieła :)
 
     
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-28, 14:47   

EwaMewa napisał/a:
Polecam taka oczywista oczywistosc ;) :
1. przypomniec sobie co lubisz (sport, kino, spacery ....) i zaczac to robic bez zony i dzieci dla siebie
2. znalezc np. kurs jezykowy, kurs jazdy konnej itp. i zainwestowac w siebie
3. wychodzic z dziecmi zawsze np. w sobote i robic sos fajnego razem (kino, sanki, basen ...)


Nie zgadzam się. W dramacie zdrady, tylko u Silvero jest inaczej, zdecydowanie inaczej, ale przy zdradzie takiej normalnej, rozstrój osobowściowy powinien być taki, że te punkty nie mają racji bytu. Człowiek eksploduje. Ja jak się dowiedziałem o zdradzie to po chwili dezorientacji wybiegłem z domu i tak begłem aż padłem z wyczerpania. Autentycznie bezwolnie się przewróciłem. I to pomogło, odreagowałem pierwszy szok. Tak właśnie później gdy było mi źle zarzynałem się biegowo choć już nie do upadku. Dawało to dobry nastrój nawet na pół dnia. Podobno jest coś takiego jak endorfiny. A jak do tego jeszcze dodać taką zwykłą męską pychę to naprawdę jest OK.
Silvero, módl się tylko o zdrowie.

EwaMewa napisał/a:
8.zacznij czytac ksiazki o rozwoju osobistym, albo ogladac polecane na tym forum rekolekcje (tylko nie o malozenstwie, kryzysie itp. ale wlasnie o duchowym rozwoju, )

Co to są rekolekcje to wiem, ale co to rozwój osobisty?

Prawda jest taka, że mężczyzna nie może być wrakiem, mężczyzna musi imponować kobiecie. tak lub inaczej.
 
     
Aga6025
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-28, 15:29   

EwaMewa napisał/a:

Polecam taka oczywista oczywistosc ;) :
1. przypomniec sobie co lubisz (sport, kino, spacery ....) i zaczac to robic bez zony i dzieci dla siebie
2. znalezc np. kurs jezykowy, kurs jazdy konnej itp. i zainwestowac w siebie
3. wychodzic z dziecmi zawsze np. w sobote i robic sos fajnego razem (kino, sanki, basen ...)
4. zawsze kiedy pomyslisz o zonie, waszej trudnej sytuacji itp. zacznij odmawic " Zdrowas Mario ...", albo modlitwe do swojego patrona, tak dlugo poki Ci to myslenie nieprzejdzie (moze w intencji zony, dzieci, Waszej rodziny)
5. jesli przyjdzie Ci do glowy chec rozmowy z zona pkt. 4
6. przestn jej gotowac, robic zakupy, kupowac jej przysmaki, prac jej rzeczy itp.
7. zacznij spotykac sie z kolegami, rodzina (bez zony), rozmawiaj o wszystkim ale nie o was i nie o niej (jesli przyjdzie Ci ochota patrz pkt.4 :)
8.zacznij czytac ksiazki o rozwoju osobistym, albo ogladac polecane na tym forum rekolekcje (tylko nie o malozenstwie, kryzysie itp. ale wlasnie o duchowym rozwoju, )
9. nie mow o wszystkim co robisz zonie, tylko konieczne info.( w razie pokusy pkt.4) np. wychodze na sport o 6:00 wracam o 8:00 zostan z dziecmi
(jesli nie mozesz zostawiac dzieci z zona popros o pomoc rodzine, znajomych, zatrudnij opiekunke)

Polecam, wydaje sie trudne ale daje gwarancje, ze jesli zastosujesz sie do wszystkich zalecen odzyskasz dystans, poprawisz samoocene i samopoczucie.

Jestes w kryzysie postaraj sie pojsc o krok do przodu i przelozyc go na szanse w rozwoju osobistym, na tym sie teraz powinienes koncentrowac, bo na to masz wplyw. Zona musi sie zmienic sama - ach ta wolna wola ;)

Wszystkie zmiany nalezy zaczynac i konczyc na sobie, dlatego teraz jest Twoj czas, i Twoja szansa na rozwoj.


Wszystkie puntky sa super i wspaniale, ale niestety nie zawsze do wykonania; przynajmniej nie przy kazdym malzonku. Na przyklad #2 - moze nie do konca z checi inwestowania w siebie, ale zmuszona utrata pracy wrocilam po 10 latach przerwy do szkoly. Zadnego impaktu finansowego na wspolny budzet to nie mialo (pomagaja mi rodzice, czego bardzo bede sie wsydzic przez wiele lat. Jako dorosla kobieta nie powinnam wyciagac reki w ich kierunku :oops: ), ale ciagle pretensje mnie wykanczaja. Nie tylko musze sama siebie zmusic do nauki, ale musze jeszcze walczyc z oskarzeniami o egoizm. Dla mnie to trudne, bardzo. Punkt 3 - to tez nie takie latwo wykonalne, u mnie konczy sie to awanturami, bo jak ja smie tak dzieci przekupywac i nastawiac negatywnie do ojca? Ale punkt 4, 5 i 7 - wymaluje i oprawie w ramki - musze zaczac to stosowac. Samo staranie sie "nie mowienia" nie dziala, ale jak dorzuce modlitwe na pewno dam rade.
 
     
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-28, 16:27   

Orsz napisał/a:

Silvero, módl się tylko o zdrowie.


Uważam, że właśnie stosowanie się do tych rad (lub chociaż próby, wiadomo że jest trudno) - może nas uchronić przed chorobami psychosomatycznymi. No ok, nie uchronić - przynajmniej w moim przypadku nie łudzę się, że ten cały stres nie odbije się na mnie w końcu jakoś fizycznie, mam to jak w banku - ale przynajmniej zmniejszyć ich zakres...

Co do finansów. Mnie też to dotyczy, ale nie mogę robić sobie z tego wymówki. Są różne darmowe formy aktywności w gminie np., w różnych miejscach. Można się rozejrzeć po znajomych, czy nie można znaleźć jakiejś ścieżki przez znajomych, albo znajomych znajomych. Nie poddawajmy się okolicznościom :)

I jeszcze jedno co do trudności dojazdowo-finansowo-organizacyjnych itp - mnie kryzys nauczył brać. Tak, brać. Przed kryzysem nie bardzo umiałam brać. W sensie ogólnospołecznym, między ludzkim, w sensie brać od bliźnich i dawać bliźnim. Bo dawać też nie bardzo umiałam. I tak sobie trwałam, dumna i zadowolona i niezależna. Aż z hukiem walnęło moje małżeństwo..
Pozbierałam się z ziemi także dzięki pomocy ludzi. I zaczęłam uczyć się korzystać z pomocy. Lub zwracać się po nią - wtedy gdy ktoś obok mnie tylko czeka na taki sygnał.
 
     
juana
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-28, 21:02   

Orsz napisał/a:
EwaMewa napisał/a:
Polecam taka oczywista oczywistosc ;) :
1. przypomniec sobie co lubisz (sport, kino, spacery ....) i zaczac to robic bez zony i dzieci dla siebie
2. znalezc np. kurs jezykowy, kurs jazdy konnej itp. i zainwestowac w siebie
3. wychodzic z dziecmi zawsze np. w sobote i robic sos fajnego razem (kino, sanki, basen ...)


Nie zgadzam się. W dramacie zdrady, tylko u Silvero jest inaczej, zdecydowanie inaczej, ale przy zdradzie takiej normalnej, rozstrój osobowściowy powinien być taki, że te punkty nie mają racji bytu. Człowiek eksploduje. Ja jak się dowiedziałem o zdradzie to po chwili dezorientacji wybiegłem z domu i tak begłem aż padłem z wyczerpania. Autentycznie bezwolnie się przewróciłem. I to pomogło, odreagowałem pierwszy szok. Tak właśnie później gdy było mi źle zarzynałem się biegowo choć już nie do upadku. Dawało to dobry nastrój nawet na pół dnia. Podobno jest coś takiego jak endorfiny. A jak do tego jeszcze dodać taką zwykłą męską pychę to naprawdę jest OK.


.


Orsz piszesz, ze sie nie zgadzasz z Ewa po czym wspominasz,ze Tobie jednak punkt pierwszy pomogl... hmmmmm... :roll:
 
     
EwaMewa
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-03, 01:58   

Te punkty to tylko krok, krok w walce o samego siebie.
A ze nie jest latwo to ja wiem :( . Sama siebie musze dopingowac. Ale jestem przekonana, ze warto pomyslec o sobie, ze trzeba zrobic wszystko zeby najpierw ratowac siebie, bez tego nie da sie urtowac "nas".
Orsz, oczywiscie, ze kobiety potrzebuja silnych mezczyzn, ale czy silny mezczyzna to nie taki ktory zna swoja wartosc, Ktory potrafi podniesc sie po ciosie, ktory radzi sobie w ekstremalnych sytuacjach?
Piszac te punkty chcialam zwrocic uwage na to, ze przychodz taki moment,w ktorym powinnismy wyrwac sie z kregu rozpaczy i zrobic krok do przodu, i wg mnie powinien to byc krok w swoja strone. Oczywiscie to tylko krok w procesie uzdrawiania ale jestem przekonana, ze potrzebny.

[ Dodano: 2014-02-03, 02:01 ]
Chcialam jeszcze dodac, ze to nie sa porady dla "swiezo" poinformowanych, to raczej rady dla tych, ktorzy powoli wychodza z szoku i stoja przed pytaniem co dalej ...
 
     
kundel
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-03, 15:52   

EwaMewa ma rację... to wszystko można robić, jak juz się ochłonie... lekko otrząśnie z szoku, jaki się przeżyło po tak zwanym 'pierwszym strzale'...

Mnie to spotkało 2,5 miesiąca temu... na razie zbieranei idzie mi opornie, chociaż.. bywają i lepsze dni, kiedy jest całkiem dobrze. Historia jakich wiele, chociaż moze mi wydaje się bardzo skompikowana.. dojrzewam do tego, żeby opisac ją w osobnym watku, bo bardzo potrzebuję zneleźć ludzi, których ogarnął zamęt podobny do mojego... moze mi coś pomogą, poradzą....

Psychologowie, z którymi dotychczas pracowałam twierdzą stanowczo, że przede wszystkim trzeba w takim kryzysie ogarnąć siebie samego. Że od siebie się zaczyna. Tylko i wyłącznie. Zmieniając siebie,z mieniamy świat wkoło i postrzeganie nas przez innych, także aurę wokól siebie...

Proste, prawda? Chociaż mi bardzo opornie czasami idzie... ale.. wespół zespół. Cieszę się, ze trafiłam w takie miejsce, 'normalni' ludzie mi współczują, szczerze, ale nie rozumieją. I nie piszę w kontekście użalania się nad sobą, tylko tak... po prostu... syty nie zrozumei głodnego.

Dla tego Silver, powinieneś słuchać, co piszą inni. Oni to już przeszli, są o krok do przodu, mi zresztą ich porady bardzo dużo dają... odkrywam, że to że chcę postawić warunki nei świadczy o mojej złośliwości - jak słyszę - tylko o tym, ze chcę być traktowana jak normalny cżłowiek, a nie zabawka w rękach dziecka....

Trzymam mocno za wszystkich kciuki. Staram sie nie upadać, ale nie jest łatwo, sami to zresztą wiecie, prawda?
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-03, 19:44   

Plis
zamiast trzymać kciuki, poproszę o zdrowaśkę
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8