Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
to ja zdradziłam...
Autor Wiadomość
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-16, 22:39   

krawędź nadziei napisał/a:
Natomiast dzięki Zeni trafiłam na cykl "Pachnidła" niezastąpionego o. Szustaka.
http://www.chrzescijanski...-Szustak-OP/489


Tuaj są dostępne wszystkie sezony :mrgreen:

http://www.sklepmalak.pl/pl/c/Pachnidla/65
 
     
Jędrek13
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-25, 19:17   Re: to ja zdradziłam...

Po tym, co piszesz, mogę Ci powiedzieć, że kierunek obrałaś prawidłowy. Bez Łaski Bożej i Twojej determinacji nic nie będzie. Mogę Ci tylko poradzić, że (przynajmniej na razie) słowo kocham działa jak naplucie w jego twarz. Słowa są ważne i bardzo potrzebne, ale muszą być poparte działaniem, gestem, oddaniem - tak na prawdę o Twojej miłości mają świadczyć czyny. Jeżeli mąż nie zrobi czegoś zbyt pochopnie, a Ty się nie zrazisz pierwszymi niepowodzeniami - to głęboko wierzę, że Bóg da mu siły, aby to udźwignął.

Jestem w podobnej sytuacji, co Twój mąż. Współczuję mu serdecznie - możesz mu to przekazać. Wiem dobrze, co on czuje. Ja już to przeżywam od ponad roku. Nie jest jeszcze dobrze (boli jak ....), ale muszę przyznać, że nie żałuję decyzji o przygarnięciu żony - to już coś ! Mogę poradzić Twojemu mężowi, aby nie podejmował decyzji zbyt pochopnie /ani w jedną , ani w druga stronę/. Bez gwałtownych ruchów /pomodlę się za Ciebie/! Nic nie przeszkadza abyś dał sobie czas, aby ochłonąć. Życzę Ci niezwykłej odwagi, siły i męstwa, abyś dał radę powiedzieć TAK (pod warunkiem, że naprawdę żona żałuje i naprawdę jest w stanie wziąć dużą część ciężaru odbudowy na siebie) Miłość, nie oznacza bycie frajerem. Wiem, że nie jest to łatwe. Każde spojrzenie na żonę /szczególnie nagą sprawia taki ból, jakby ktoś żelazo przykładał do boku. Patrzę jednak na dzieci i widzę jak są szczęśliwi w naszej rodzinie i jest mi dużo lżej.
Pomaga też to, że widzę w oczach żony wdzięczność za to, że ją przygarnąłem, że stara się każdego dnia. Wreszcie wie, co w życiu jest naprawdę ważne. Czasami jest tak, że - aby doczekać się wielkich plonów, to trzeba nieźle krzaczek obłożyć obornikiem. Muszę Ci też powiedzieć, że jeżeli żonę oddalisz (wolno Ci), to jednak Cię nie zwalnia z odpowiedzialności, za jej zbawienie. Bóg, jak Was Błogosławił podczas udzielania ślubu, wiedział - co Twoja żona zrobi i co będziesz przeżywał - przewidział wszystko i również ma plan na Was, na Ciebie. Jest to też czas abyś Ty mógł uporządkować swoje "sprawy" z Bogiem.
..........................................................................................

Współczuję Tobie też. Zadałaś sobie taką ranę, z którą będzie CI bardzo ciężko żyć. Niestety Twoje prośby "aby to zniknęło", aby "tego nie było", aby "cofnąć czas" - nie spełnią się - a to będzie coraz bardziej bolało. Potem nastąpi powolne leczenie rany, ale blizna zostaje na całe życie, mężowi też. Życzę Ci ogromnej determinacji w walce o małżeństwo. Niech Was Bóg Błogosławi !!

POST, MODLITWA I DOBRE UCZYNKI - TO MOJA RADA !!!!
 
     
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-25, 23:55   

Piękne Jędrek.
Cytat:
blizna zostaje na całe życie

Cytat:
szczególnie nagą sprawia taki ból, jakby ktoś żelazo przykładał do boku

Piękne bo prawdziwe.
 
     
K_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-26, 12:15   

Jeszcze jakiś osąd, albo wyrażenie swojego bólu, bo to pewnie najbardziej pomoże zrozumieć jak się skrzywdziło, albo reakcje drugiej strony.. Taa... A może autorka rozumie aż nadto. A może ten ból i ją boli. Skąd wiecie? Może coś co pomoże jej wybaczyć samej sobie? Jeżeli jeszcze tu zajrzy?

Osobie, które zdradziła też można urządzić koszmar, który niszczy (i to prawdziwe zniszczenie, przed którym należy się chronić jeśli faktycznie trzeba). Można wypominać przez lata (i nie mam na myśli 2-3 lat, to by jeszcze było całkiem zrozumiałe). A zdradzeni nie stają się nagle pozbawieni cech neurotycznych, jeżeli mieli je wcześniej. A może ktoś nagle ma wytrych i argument na wszystko w postaci przywołania przeszłości i skrzywionego spojrzenia widzącego we wszystkim zło. Oczywiście nie znaczy to usprawiedliwiania. Tylko stwierdzenie faktu, że zdradzeni bywają też destrukcyjni. I jak ktoś taki jest, to nie przestaje być po doznaniu krzywdy. I czasem trzeba tony miłości, aby coś z tym zrobić. Heroizmu. Ale łatwiej dowalić. Są różne sytuacje.

Wyjątkowo nie piszę do autorki wątku i jej męża - potwornie zranionego i w zrozumiały sposób miotającego się w koszmarnej sytuacji. Niech lepiej każdy pracuje nad sobą. Jak autorka jeszcze się pojawi (czytając wątek - wątpię) - zastanowię się co by jej i jej mężowi pomogło. Wiele tu takiej refleksji nie widziałam.
 
     
juana
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-27, 00:19   

Jedrek13
Absolutnie sie z Toba nie zgadzam, ze Bog z gory wie, ze czlowiek upadnie I bedzie zdradzac meza\zone!
Mamy wolna wole, albo kogos pocaluje,albo nie, udusze, lub powstrzymam sie- Bog nie wie do ostatniego momentu, co zrobie, nawet ja sama czesto do ostatniej chwili przed popelnieniem grzechu mam wahania!
 
     
Filomena
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-27, 03:35   

Juana, Bóg wie, ale nie ingeruje.

Cytat:
W Bogu istnieje nieograniczone, doskonałe poznanie, którego przedmiotem są nie tylko rzeczy przeszłe, teraźniejsze i przyszłe, ale również wszystkie możliwe ludzkie decyzje i wybory, także te niedokonane, oraz ich konsekwencje. Bóg wszystko poznaje w sobie. W sposób absolutnie doskonały i prosty ogarnia swoją wszechwiedzą istotę każdej rzeczy, a suma tego doskonałego poznania stanowi najwyższą i nieskończoną mądrość Boga. Człowiek jest bezradny wobec jej ogromu. Może jedynie z drżeniem serca i w pokornym zachwycie powtórzyć za psalmistą: ,,Zbyt dziwna jest dla mnie Twa wiedza, zbyt wzniosła: nie mogę jej pojąć'' (Ps 139,6). Jaki sens ma, zatem nasza modlitwa prośby, skoro sam Jezus powie: ,,Wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba wpierw zanim Go poprosicie'' (Mt 6,8)? Czy należy w ogóle o coś Boga prosić? Z drugiej strony Jezus podkreśla z mocą: ,,Proście, a będzie wam dane'' (Mt 7,7). Być może na przecięciu dwóch pozornie sprzecznych rzeczywistości: ludzkiej prośby i Bożej wszechwiedzy sytuuje się tajemnica wysłuchanej i niewysłuchanej modlitwy. Pełne poznanie przez Boga naszego przyszłego losu wiecznego nie ogranicza naszej wolności? Bóg wie, czy się zbawimy, czy też potępimy. On zna dobrze naszą przyszłość. Znajomość przyszłego losu człowieka nie jest równoznaczna ze zniewoleniem go. Oto przykład. Patrząc z okna mojego mieszkania, widzę, że jakaś osoba idzie w kierunku wykopanego rowu, którego jednak nie dostrzega. Krzyczę, więc do niej, żeby zmieniła kierunek, bo spotka ją nieszczęście, ale ona nie słucha i ciągle zbliża się do rowu. Patrząc z wysokości mojego piętra, w pewnym momencie dochodzę do przekonania, że nieszczęsny przechodzień z pewnością wpadnie do wykopanego rowu. Moja znajomość jego losu nie oznacza jednak, że to ja stałem się przyczyną jego nieszczęścia. Nie ja przecież strąciłem go do rowu, lecz wpadł do niego sam, dlatego że z uporem przeciwstawiał się wszelkim dobrym radom. Moje przewidywanie nieszczęścia przechodnia nie pozbawiło go wolności osobistej. Podobnie też Bóg zna od wieków nasze życie, nasze wolne decyzje, nasz przyszły los, co jednak wcale nie pozbawia nas wolnej woli. To, że Bóg przewiduje czyjeś wieczne potępienie, nie oznacza, że go do tego z góry przeznacza lub, że pragnie jego wiecznego cierpienia. Przeciwnie, Bóg chce wiecznego szczęścia każdego człowieka i każdemu pragnie udzielić tyle łaski, by przy jej pomocy osiągnął życie wieczne. Jeśli jednak człowiek nie dochodzi do zbawienia, dzieje się tak nie, dlatego, że Bóg nie chciał mu pomóc lub nie udzielił mu łaski, ani dlatego, że przeznaczył go na wieczne męki, ale dlatego, że sam człowiek dobrowolnie odrzucił darowaną mu pomoc, odwrócił się od prawdy i dobra, które wskazywało mu sumienie i Ewangelia.


http://pierzchalski.eccle...&id=07-01&t=103
 
     
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-27, 11:34   

Dziękuję za ten tekst Filomeno.
 
     
juana
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-27, 16:52   

Filomeno w tym tekscie jest wyraznie napisane, ze Bog zna nasze mozliwe wybory i decyzje. Ostatecznie z wachlarza mozliwosci zachowan, to czlowiek decyduje, nie Bog. Owszem On nam pomaga podjac sluszna decyzje dla najlepszego dla nas zycia wg Jego planu. Ale to, ze maz zdradzi zone - grzech ciezki - on tego na pewno nie planuje!
Jeśli jednak człowiek nie dochodzi do zbawienia, dzieje się tak nie, dlatego, że Bóg nie chciał mu pomóc lub nie udzielił mu łaski, ani dlatego, że przeznaczył go na wieczne męki, ale dlatego, że sam człowiek dobrowolnie odrzucił darowaną mu pomoc, odwrócił się od prawdy i dobra, które wskazywało mu sumienie i Ewangelia.

----

Autorzy biblijni nie podają skąd pochodzi zło, wiemy tylko tyle, że nie ma ono swojego początku w Bogu ani w człowieku. Zło w tym stanie rzeczy pojawia się dopiero na znacznie niższym szczeblu: w stworzeniu Bożym i to nie jako zamysł Boży czy cel Bożego działania, lecz jedynie jako Boży „dopust” a więc coś, co Bóg jedynie dopuszcza, na co zezwala i zgadza się w całym zamyśle i planie zbawienia ludzkości. Ma to na celu danie człowiekowi możliwości oczyszczenia, zdobycia zasług. Jest także czasem udzielenia jeszcze większej łaski, bowiem jak pisze św. Paweł: „Gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska”.

Szerzące się w świecie zło może być w sposób wolny przez człowieka wybrane lub odrzucone. Człowiek stworzony na obraz i podobieństwo Boże a więc jako istota wolna i rozumna posiada godność osoby obdarzonej możliwością decydowania i panowania nad sobą i swoimi czynami. Ten jakże piękny i wspaniały dar wolnej woli daje mu możliwość określania samego siebie, determinowania swoich decyzji. W sposób świadomy może odpowiedzieć Bogu na Jego wezwanie „tak” lub „nie”, może sprzeciwić się i samowolnie określić drogę własnego postępowania. Wybór nieposłuszeństwa Bogu, Jego przykazaniom jest nadużyciem ofiarowanej wolności, samowolą i często rodzi zło całkowicie prowadząc do „niewoli grzechu”. Wolność ludzka z kolei tym się różni od wolności Bożej, że jest ograniczona tzn. podatna na wpływy i mylna, ale człowiek jako istota rozumna powinien zawsze odpowiadać za swoje wolne działanie. Bóg dał człowiekowi wolną wolę nie po to, aby czynił zło, ale przeciwnie.

zrodlo: http://pierzchalski.eccle...&id=07-01&t=103
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-27, 17:20   Re: to ja zdradziłam...

Jędrek13 napisał/a:

Pomaga też to, że widzę w oczach żony wdzięczność za to, że ją przygarnąłem, że stara się każdego dnia.


Wiem, że zdrada boli, ale przygarnąć można bezdomnego psa, a nie człowieka.
Trwanie z kimś w związku to nie pokuta, heroizm, czy wielka łaska, tylko wiara, że po traumatycznych wydarzeniach taki związek ma nadal sens i może być związkiem szczęśliwym.
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-28, 20:23   

grzegorz_ napisał/a:
Wiem, że zdrada boli, ale przygarnąć można bezdomnego psa, a nie człowieka.
Trwanie z kimś w związku to nie pokuta, heroizm, czy wielka łaska, tylko wiara, że po traumatycznych wydarzeniach taki związek ma nadal sens i może być związkiem szczęśliwym.

Zgadzam się!
 
     
cyś
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-02, 22:43   Re: to ja zdradziłam...

Witaj.
Napiszę bez ogródek dopuściłaś się chyba najgorszej (może drugiej w rankingu, zaraz po zabiciu matce lub ojcu dziecka) rzeczy jaką człowiek może wyrządzić drugiej osobie. Tego co się stało już nic i nikt nie cofnie. Zabawiłaś się chwilą a z tego co opisałaś ktoś zabawił się również i Tobą. Tego co zrodziłaś w mężu nie da się opisać. Nigdy już tego nie wymażesz/wymażecie z waszego życia. Kryształowe serce się potłukło i nigdy już nie uda się go złożyć. Oczywiście teraz wszystko zależy od męża. Pierwsza reakcja to wściekłość - czyli w tym przypadku żądanie rozwodu. Zapewne tysiące myśli przebiegły mu przez głowę. Począwszy od tego że jak to opisałaś w małym i dobrze poinformowanym społeczeństwie będzie funkcjonował jako rogacz a na tysiącu innych myśli związanych z Twoją osobą skończywszy. Teraz na 100% trwa w gniewie, rozbiciu i pyta się dlaczego? Czas będzie leczył rany ale one się nie zabliźnią. Będzie dociekał co, gdzie i w jak sposób. Być może będzie szukał drogi odwetu. Jest taka prawda że jak nie wiesz jak obudzić w człowieku demona to zdradź go a się przekonasz. Jak ratować to małżeństwo? On musi tego chcieć. Musi znaleźć w tym sakramencie coś co spowoduje że podejmie się tej misji. Sam musi dźwignąć ten krzyż. Jeśli to zrobi to poczyni to zapewne dla waszego dziecka albo dla Boga. W rozmowie z mężem nie powołuj się na siebie a na dziecko. To małżeństwo trzeba ratować dla niego.
 
     
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-02, 23:05   

cyś napisał/a:
Począwszy od tego że jak to opisałaś w małym i dobrze poinformowanym społeczeństwie będzie funkcjonował jako rogacz a na tysiącu innych myśli związanych z Twoją osobą skończywszy

Chłopie ja cię całkiem rozumię. Jest przerypane.
Wiesz zaparłem się ,gatki tego forum, bałem sie jak skurczybyk ze mnie zbesztają, nieraz tak też było. Jednak jakoś, sam nie wiem jak , udało mi sie zbyt wiele razy nie zaprzeć swoich przekonań i zdarzyło się tłumaczyć że jednak nie chcę się mścić i że poczekam, nie dla tego że jestem zakochany czy że mi się chce??. ? Jestem i czekam bo gdzieś kiedyś się palneło przy świadkach.
Zdziwił byś się jak ludzie którzy mówią : daj sobie spokój z ta k....ą, mam dla ciebie szwagierkę, czy siostrę, po miesiącach trochę głębiej się kłaniają lub mocniej ręke ściskają.
Tak też miałem posiadówkę z kolegą , i w końcu stwierdził że sam nie wie jak by sie zachował kiedy by go jego zostawiła.
Ktoś kto tego nie przerobił nie ma wględu w zachowania. Pewnie rok temu radził bym tak samo, szukaj innej.
Ciekawe jak byś mrugał , kiedy by cię jakaś laska zaczeła atakować. Oj upadły by szczytne ambicje i wzniosłe cele.
Tu akurat rozumiem mowę Miodzia.
 
     
cyś
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-02, 23:40   

Dabo napisał/a:

Zdziwił byś się jak ludzie którzy mówią : daj sobie spokój z ta k....ą, mam dla ciebie szwagierkę, czy siostrę, po miesiącach trochę głębiej się kłaniają lub mocniej ręke ściskają.
Tak też miałem posiadówkę z kolegą , i w końcu stwierdził że sam nie wie jak by sie zachował kiedy by go jego zostawiła.
Ktoś kto tego nie przerobił nie ma wględu w zachowania. Pewnie rok temu radził bym tak samo, szukaj innej.
Ciekawe jak byś mrugał , kiedy by cię jakaś laska zaczeła atakować. Oj upadły by szczytne ambicje i wzniosłe cele.
Tu akurat rozumiem mowę Miodzia.


W zw. z tym wszystkim co autorka postu opisała obawiam się jednego. Być może zrobiła jeden wielki, nieodwracalny błąd. Zaczęła biegać i przepraszać wszystkich. Powinna zacząć od męża i na nim skończyć. Tym czasem wszyscy z rodziny dowiedzieli się o ich małżeńskich przejściach co musiało go jeszcze bardziej zaboleć. Facet po takich przejściach powinien mieć możliwość odreagowania emocji. Tego nie da się stłumić. Albo wsiadasz na motor/do samochodu i jedziesz przez kilka km na złamanie karku po czym zdajesz sobie sprawę że nie warto się "zabijać" bo masz w imię czego lub dla kogi żyć, albo idziesz i gadasz z koleżeństwem wyzywając "zdradzającego" od najgorszych. Zapewne są jeszcze inne mniej lub bardziej kulturalne/niebezpieczne sposoby na rozładowanie emocji. Jedno jest pewne tego nie da się jednoznacznie stłumić w sobie bo ktoś kto tak postępuje to może zaraz targnąć się na swoje życie.
 
     
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-02, 23:58   

Co ci powiem..............
Sam to przerabiałem to wiem.
Też jeździłem bez celu, planowałem ze szczegółami zemstę, pisałem głupie smsy, aaaaaaaaaaa skoda gadać, po prostu emocje wygrały, i to też trzeba przerobić. (dziś jest nie wiele lepiej) Sam nie wiedziałem czy korzystniej będzie się podpalić, powiesić, czy utopić, bo przecież nie siebie chciałem ukarać tylko żonę, więc trzeba było wybrać najbardziej bolesną kare. I do dziś nie wybrałem, i dalej łaze po tym świecie i dalej nie wiem. Chyba za leniwy jestem żeby się zdecydować, albo wiem ze ta moja zołza nawet się tym nie przejmie i jeszcze zwali winę na mnie że jakiś chory jestem. Więc jej nie dam tej satysfakcji. :mrgreen:
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8