[Dabo]

Patrzcie i podziwiajcie moją żonę. W złości na mnie stwierdziła że nie moralne i brzydkie jest rozwalanie małżeństw, więc zaatakowała rozwodnika . W jej mniemaniu jest ok. bo nic nie niszczy. No i bijmy brawa bo wściekła żonka nie zepsuła komuś malżeństwa w feworze wściekłości . Jestem super wdzieczny żonce ze miała ten gest i i posuwała się z wolnym chłoopem. Rewelacja, życie jest piękne

Patrzcie i podziwiajcie moją żonę. W złości na mnie stwierdziła że nie moralne i brzydkie jest rozwalanie małżeństw, więc zaatakowała rozwodnika . W jej mniemaniu jest ok. bo nic nie niszczy. No i bijmy brawa bo wściekła żonka nie zepsuła komuś malżeństwa w feworze wściekłości . Jestem super wdzieczny żonce ze miała ten gest i i posuwała się z wolnym chłoopem. Rewelacja, życie jest piękne

[grzegorz_]

Każdy wątek kończy się tak samo....
Mój mąż (albo ex mąż)...to jest taki ... ... ...

Każdy wątek kończy się tak samo....
Mój mąż (albo ex mąż)...to jest taki ... ... ...

[moc nadziei]

Cytat:

To jest przerażające, że tak można zmienić zdanie. Taki zonk po 20 latach, szok.

ale to nie ma co doszukiwać się logiki, sensu, odniesień do wartości
to jest coś nie-po-ję-te-go i już (niepojętego dla tego, kto nie cudzołożył)

pro forma i dla spokoju swego sumienia strona zdradzająca pielęgnuje kilka zasłon dymnych, w które święcie wierzy.
w moim przypadku były takie dwie, obie naprawdę dymne i wydumane na potrzeby zdrady, której jak wiemy nijak nie da się usprawiedliwić.

i mój mąż PRZEDTEM miał też w pogardzie zdrady małżeńskie, a jakże!! no jakżeby inaczej! mieliśmy zgodność poglądów moralnych ścisłą..
co więcej, ma zawód typu "frontmen" wyjazdowy, jest cholernym przystojniakiem, ma gadane i wracając z imprez zawodowych to dziewczyny mógł strącać z siebie jak winogrona.
i strącał. i naprawdę ufałam mu, i naprawdę wiem wiele co się działo i naprawdę puszczałam go w różne miejsca samego a on mnie, bez żadnego ale.

dopóki coś takiego się nie stało, że PYK! zmienił zdanie.
to splot wielu różnorodnych czynników.
ale przekreślił to czym był, i czym było jego życie, i moje przy okazji też.
logiki w tym nie szukaj, szkoda czasu.

a czy ja bym mogła też przejść takie PYK!! ?
nie wiem.
kiedyś mi pani psycholog przedstawiła kuszącą wizję wydarzeń, w której to ja kogoś fascynującego spotykam w kryzysowym punkcie mojego małżeństwa..
i przez chwilę wydawało mi się, ze WTEDY i W TEN SPOSÓB to może i by było możliwe...
????

Marta86 napisał/a:

Krawędź, czytałam Twój wątek, ale się nie wypowiadałam bo napisałabym cos za co moderator by mnie pewnie usunął. Teraz też nie będę komentować zachowania tej pannicy bo w sumie to nie mam słów na to, a zresztą co by mogły dać moje słowa... Nie rozumiem jak można zakochać sie w kimś kto jest na tyle bezczelny, żeby rozbijac cudzą rodzinę, knuc intrygi itd.

Tak, przyznaję, to jest coś co może przerazić. Sama się boję tego momentami, takiego spojrzenia całościowego i jestem pewna, że tylko dzięki Matce Boskiej daję radę..
A powiem Ci tylko, że wyszły kolejne rzeczy, od których włos staje na głowie.. i tym bardziej to wszystko jest nie na ludzki rozum. To nie rozum tu działa. To Zły.

Cytat:

To jest przerażające, że tak można zmienić zdanie. Taki zonk po 20 latach, szok.

ale to nie ma co doszukiwać się logiki, sensu, odniesień do wartości
to jest coś nie-po-ję-te-go i już (niepojętego dla tego, kto nie cudzołożył)

pro forma i dla spokoju swego sumienia strona zdradzająca pielęgnuje kilka zasłon dymnych, w które święcie wierzy.
w moim przypadku były takie dwie, obie naprawdę dymne i wydumane na potrzeby zdrady, której jak wiemy nijak nie da się usprawiedliwić.

i mój mąż PRZEDTEM miał też w pogardzie zdrady małżeńskie, a jakże!! no jakżeby inaczej! mieliśmy zgodność poglądów moralnych ścisłą..
co więcej, ma zawód typu "frontmen" wyjazdowy, jest cholernym przystojniakiem, ma gadane i wracając z imprez zawodowych to dziewczyny mógł strącać z siebie jak winogrona.
i strącał. i naprawdę ufałam mu, i naprawdę wiem wiele co się działo i naprawdę puszczałam go w różne miejsca samego a on mnie, bez żadnego ale.

dopóki coś takiego się nie stało, że PYK! zmienił zdanie.
to splot wielu różnorodnych czynników.
ale przekreślił to czym był, i czym było jego życie, i moje przy okazji też.
logiki w tym nie szukaj, szkoda czasu.

a czy ja bym mogła też przejść takie PYK!! ?
nie wiem.
kiedyś mi pani psycholog przedstawiła kuszącą wizję wydarzeń, w której to ja kogoś fascynującego spotykam w kryzysowym punkcie mojego małżeństwa..
i przez chwilę wydawało mi się, ze WTEDY i W TEN SPOSÓB to może i by było możliwe...
????

Marta86 napisał/a:

Krawędź, czytałam Twój wątek, ale się nie wypowiadałam bo napisałabym cos za co moderator by mnie pewnie usunął. Teraz też nie będę komentować zachowania tej pannicy bo w sumie to nie mam słów na to, a zresztą co by mogły dać moje słowa... Nie rozumiem jak można zakochać sie w kimś kto jest na tyle bezczelny, żeby rozbijac cudzą rodzinę, knuc intrygi itd.

Tak, przyznaję, to jest coś co może przerazić. Sama się boję tego momentami, takiego spojrzenia całościowego i jestem pewna, że tylko dzięki Matce Boskiej daję radę..
A powiem Ci tylko, że wyszły kolejne rzeczy, od których włos staje na głowie.. i tym bardziej to wszystko jest nie na ludzki rozum. To nie rozum tu działa. To Zły.

[Dabo]

[jasmina44]

lepiej go zachowaj:) może żonie sie jednak przyda :)

lepiej go zachowaj:) może żonie sie jednak przyda :)

[nunana]

[kenya]

Cytat:

15 miesiecy biore udzial w "pogrzebie" mojego wyidealizowanego meza... tak trudno mi sie z nim rozstac...

To Twoja decyzja nuano, tylko i wyłącznie Twoja, jak długo i z jakim natężeniem będziesz siebie dręczyć.
Twój mąż okazał się nie być ideałem - to jest fakt. NIC tego faktu nie zmieni - to następny fakt.
Zatem co masz do wyboru? Czekać aż stracisz pamięć np. Bo dopóki pamiętasz co się stało a co się z całą pewnością nie odstanie będziesz oddawać się mieleniu myśli dotyczących Twojego "nieszczęścia".
To droga donikąd. Sama nią podążałam aż uświdomiłam sobie nagle bezcelowość trwania w żalu za nieudaną przeszłością.
Mało tego, to co najbardziej mnie opamiętało przed codziennym robieniem sobie harakiri to nagła świadomość JAK BARDZO postrzeganie samej siebie zależało od mojego męża i jego zachowania.
Można sobie zniszczyć życie, każdy dzień i noc po nim następującą myśląc w ten sposób.
Czas żałoby, pochowanie dawnych ideałów i rozpoczęcie życia od nowa zależy od nikogo innego tylko od nas samych.

Cytat:

15 miesiecy biore udzial w "pogrzebie" mojego wyidealizowanego meza... tak trudno mi sie z nim rozstac...

To Twoja decyzja nuano, tylko i wyłącznie Twoja, jak długo i z jakim natężeniem będziesz siebie dręczyć.
Twój mąż okazał się nie być ideałem - to jest fakt. NIC tego faktu nie zmieni - to następny fakt.
Zatem co masz do wyboru? Czekać aż stracisz pamięć np. Bo dopóki pamiętasz co się stało a co się z całą pewnością nie odstanie będziesz oddawać się mieleniu myśli dotyczących Twojego "nieszczęścia".
To droga donikąd. Sama nią podążałam aż uświdomiłam sobie nagle bezcelowość trwania w żalu za nieudaną przeszłością.
Mało tego, to co najbardziej mnie opamiętało przed codziennym robieniem sobie harakiri to nagła świadomość JAK BARDZO postrzeganie samej siebie zależało od mojego męża i jego zachowania.
Można sobie zniszczyć życie, każdy dzień i noc po nim następującą myśląc w ten sposób.
Czas żałoby, pochowanie dawnych ideałów i rozpoczęcie życia od nowa zależy od nikogo innego tylko od nas samych.

[nunana]

Co do przeszlosci, masz racje, zgadzam sie z Toba.
Ja bolu nie pielegnuje, raczej pracuje nad calkowitym uwolnieniem sie od niego. Na tym sie skupiam, powtarzam to za kazdym razem.

Ale jest pytanie ktore sobie coraz czesciej zadaje... czy ja chce byc z moim mezem...

Co do przeszlosci, masz racje, zgadzam sie z Toba.
Ja bolu nie pielegnuje, raczej pracuje nad calkowitym uwolnieniem sie od niego. Na tym sie skupiam, powtarzam to za kazdym razem.

Ale jest pytanie ktore sobie coraz czesciej zadaje... czy ja chce byc z moim mezem...

[Nirwanna]

Faktycznie wątek się nie skończył, ale autorka wątku chyba została lekko zagadana?

Faktycznie wątek się nie skończył, ale autorka wątku chyba została lekko zagadana?

[mare1966]

Marta 86 napisała :

Cytat:

Mare1966 - bardzo mi się spodobało to co napisałeś... że nawet jak się jest kawalerem/panną to i tak odpowiada się za nieznaną sobie jeszcze żonę/męża. kto w dzisiejszym świecie jeszcze tak myśli???

Pójście do łóżka , a tym bardziej przypadkowy szybki numerek
jest ZDRADĄ tej "wymarzonej" .
Bo ona JEST przecież , w sercu , pragnieniach , myślach .
Jest też WYKORZYSTANIEM tej z którą się idzie do tego łóżka .
Wreszcie KRZYWDZI SIĘ samego siebie .

Myślę , że jednak jest sporo osób wbrew pozorom , które tak myślą .
Zdrada fizyczna w małżeństwach w których oboje
byli dla siebie pierwszymi , jest za to szczególnie bolesna .
___________________________________________

Dabo napisał :

Cytat:

Jestem super wdzieczny żonce ze miała ten gest i i posuwała się z wolnym chłoopem.

Dabo , masz czyściec za życia .
Mieczem zadawałeś rany , od miecza zadają .
Czuć ból Dabo .
"Posuwała się" jest zbyt obrazowe , rykoszetem dostają inni .

Cytat:

W jej mniemaniu jest ok. bo nic nie niszczy.

Odwróciła się plecami ......... i nie ma ciebie , nie istniejesz , wypadłeś z pola widzenia .


_____________________________________________________________

krawędź nadziei napisała :

Cytat:

a czy ja bym mogła też przejść takie PYK!! ? nie wiem. kiedyś mi pani psycholog przedstawiła kuszącą wizję wydarzeń, w której to ja kogoś fascynującego spotykam w kryzysowym punkcie mojego małżeństwa.. i przez chwilę wydawało mi się, ze WTEDY i W TEN SPOSÓB to może i by było możliwe... ????

Z całą pewnością , nie tylko możliwe ............. a bardzo wysoko prawdopodobne .
Potrzeba doświadczenia uwagi , zrozumienia , wsparcia jest wtedy wyjatkowo silna .
Wrażliwość wysoka .
Kontrast pomiedzy mężem a "fascynującym" powalający .
Efekt - w najlepszym razie zakochanie , w gorszym - powaleniena łopatki ,
w przenośni i bez przenośni .


_______________________________________________________-

Kenya napisała :

Cytat:

To droga donikąd. Sama nią podążałam aż uświdomiłam sobie nagle bezcelowość trwania w żalu za nieudaną przeszłością. Mało tego, to co najbardziej mnie opamiętało przed codziennym robieniem sobie harakiri to nagła świadomość JAK BARDZO postrzeganie samej siebie zależało od mojego męża i jego zachowania. Można sobie zniszczyć życie, każdy dzień i noc po nim następującą myśląc w ten sposób. Czas żałoby, pochowanie dawnych ideałów i rozpoczęcie życia od nowa zależy od nikogo innego tylko od nas samych.

Łatwiej zrozumieć , trudniej wykonać , ale słusznie prawisz .

Marta 86 napisała :

Cytat:

Mare1966 - bardzo mi się spodobało to co napisałeś... że nawet jak się jest kawalerem/panną to i tak odpowiada się za nieznaną sobie jeszcze żonę/męża. kto w dzisiejszym świecie jeszcze tak myśli???

Pójście do łóżka , a tym bardziej przypadkowy szybki numerek
jest ZDRADĄ tej "wymarzonej" .
Bo ona JEST przecież , w sercu , pragnieniach , myślach .
Jest też WYKORZYSTANIEM tej z którą się idzie do tego łóżka .
Wreszcie KRZYWDZI SIĘ samego siebie .

Myślę , że jednak jest sporo osób wbrew pozorom , które tak myślą .
Zdrada fizyczna w małżeństwach w których oboje
byli dla siebie pierwszymi , jest za to szczególnie bolesna .
___________________________________________

Dabo napisał :

Cytat:

Jestem super wdzieczny żonce ze miała ten gest i i posuwała się z wolnym chłoopem.

Dabo , masz czyściec za życia .
Mieczem zadawałeś rany , od miecza zadają .
Czuć ból Dabo .
"Posuwała się" jest zbyt obrazowe , rykoszetem dostają inni .

Cytat:

W jej mniemaniu jest ok. bo nic nie niszczy.

Odwróciła się plecami ......... i nie ma ciebie , nie istniejesz , wypadłeś z pola widzenia .


_____________________________________________________________

krawędź nadziei napisała :

Cytat:

a czy ja bym mogła też przejść takie PYK!! ? nie wiem. kiedyś mi pani psycholog przedstawiła kuszącą wizję wydarzeń, w której to ja kogoś fascynującego spotykam w kryzysowym punkcie mojego małżeństwa.. i przez chwilę wydawało mi się, ze WTEDY i W TEN SPOSÓB to może i by było możliwe... ????

Z całą pewnością , nie tylko możliwe ............. a bardzo wysoko prawdopodobne .
Potrzeba doświadczenia uwagi , zrozumienia , wsparcia jest wtedy wyjatkowo silna .
Wrażliwość wysoka .
Kontrast pomiedzy mężem a "fascynującym" powalający .
Efekt - w najlepszym razie zakochanie , w gorszym - powaleniena łopatki ,
w przenośni i bez przenośni .


_______________________________________________________-

Kenya napisała :

Cytat:

To droga donikąd. Sama nią podążałam aż uświdomiłam sobie nagle bezcelowość trwania w żalu za nieudaną przeszłością. Mało tego, to co najbardziej mnie opamiętało przed codziennym robieniem sobie harakiri to nagła świadomość JAK BARDZO postrzeganie samej siebie zależało od mojego męża i jego zachowania. Można sobie zniszczyć życie, każdy dzień i noc po nim następującą myśląc w ten sposób. Czas żałoby, pochowanie dawnych ideałów i rozpoczęcie życia od nowa zależy od nikogo innego tylko od nas samych.

Łatwiej zrozumieć , trudniej wykonać , ale słusznie prawisz .

[silverado]

[bosa]

nie wiem jak to napisać , czy to znaczy ,że trzeba pogodzić się ze zdradą ,rozmawiać z mężem normalnie ,jakby nic się nie stało, a wtedy on pomyśli, że faktycznie ,ona już się z tym pogodziła,czyli wszystko jest ok, mogę dalej wieść sobie moje szczęśliwe życie z kochanką?

nie wiem jak to napisać , czy to znaczy ,że trzeba pogodzić się ze zdradą ,rozmawiać z mężem normalnie ,jakby nic się nie stało, a wtedy on pomyśli, że faktycznie ,ona już się z tym pogodziła,czyli wszystko jest ok, mogę dalej wieść sobie moje szczęśliwe życie z kochanką?

[latrodectus]

Kochani, dziękuję za wszystkie posty. Mieszkam w małej miejscowości, wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą. Małżeństwo tamtego mężczyzny różniło się znacznie od mojego - nie wybarwiam teraz mojego czynu. Jak się okazało, zdrady (ze strony męża i zony) nie były im obce (także z ludźmi z naszej wspólnej pracy)... a ja byłam kolejną... Nie robię z siebie ofiary, przeprosiłam tamtą kobietę, modląc się za nasze małżeństwo - modliłam się także za nich...Obecnie jestem na rocznym urlopie, by odciąć się zupełnie od pracy. Pewnie będę szukała kolejnej...Tamten mężczyzna wybielił się na wszystkich płaszczyznach (towarzyskich, kościelnych, samorządowych), ja postanowiłam się nie odzywać, by nie ranić mojego męża.
Dziś w naszym kościele odbędzie się msza w intencji naszego małżeństwa (w intencji wiadomej Panu Bogu), powiedziałam o niej tylko moim rodzicom, rodzeństwu i zaprzyjaźnionemu małżeństwu z Domowego Kościoła.
Wysłuchałam konferencji x Dziewieckiego (rozmawialiśmy również z nim indywidualnie)oraz konferencji zamieszczonych na stronach Sycharu. Jeżdżę na msze o uzdrowienie. Staram się jak mogę...Tak bardzo chciałabym mu pomóc...

Ps Jeszcze raz dziękuję Wszystkim. I, nie ukrywam, czekam na inne posty

Kochani, dziękuję za wszystkie posty. Mieszkam w małej miejscowości, wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą. Małżeństwo tamtego mężczyzny różniło się znacznie od mojego - nie wybarwiam teraz mojego czynu. Jak się okazało, zdrady (ze strony męża i zony) nie były im obce (także z ludźmi z naszej wspólnej pracy)... a ja byłam kolejną... Nie robię z siebie ofiary, przeprosiłam tamtą kobietę, modląc się za nasze małżeństwo - modliłam się także za nich...Obecnie jestem na rocznym urlopie, by odciąć się zupełnie od pracy. Pewnie będę szukała kolejnej...Tamten mężczyzna wybielił się na wszystkich płaszczyznach (towarzyskich, kościelnych, samorządowych), ja postanowiłam się nie odzywać, by nie ranić mojego męża.
Dziś w naszym kościele odbędzie się msza w intencji naszego małżeństwa (w intencji wiadomej Panu Bogu), powiedziałam o niej tylko moim rodzicom, rodzeństwu i zaprzyjaźnionemu małżeństwu z Domowego Kościoła.
Wysłuchałam konferencji x Dziewieckiego (rozmawialiśmy również z nim indywidualnie)oraz konferencji zamieszczonych na stronach Sycharu. Jeżdżę na msze o uzdrowienie. Staram się jak mogę...Tak bardzo chciałabym mu pomóc...

Ps Jeszcze raz dziękuję Wszystkim. I, nie ukrywam, czekam na inne posty

[Marta86]

latradoctus - powiem tylko jedno: zrobiłaś na mnie bardzo pozytywne wrażenie tym, że zrobiłaś sobie roczny urlop od miejsca pracy, w którym pracuje tamten facet. Zazwyczaj ludzie się tłumacza, że nie mogą bo boja się utraty pracy, bo kredyt trzeba spłacać itd. a tu trzeba zadać sobie pytanie co jest wazniejsze: spokój mojego męża/żony czy też wygoda finansowa? Warto odejść z takiej pracy, nawet jesli nową będzie się szukało kilka miesięcy. A Ty udowadniasz, że jak się chce to mozna sobie załatwić np. roczny urlop. Dla chcącego nic trudnego. Niektórzy się tłumaczą, że nie mogą odejść z pracy bo... nie wiem, bo wtedy dzieci nagle umrą z głodu? Ludzie tracą pracę z dnia na dzień z powodu redukcji etetów itd. i jakoś sobie radzą, więc tym bardziej w sytuacji zdrady warto zmienić pracę. Nie chcę robić z siebie eksperta, ale moim zdaniem był to BARDZO dobry krok z Twojej strony, a Twój mąż dostał dowód na to, że nie szukasz kontaktu z tamtym, a wręcz przeciwnie: urywasz ten kontakt. I to jest chyba najważniejsze na początek.

latradoctus - powiem tylko jedno: zrobiłaś na mnie bardzo pozytywne wrażenie tym, że zrobiłaś sobie roczny urlop od miejsca pracy, w którym pracuje tamten facet. Zazwyczaj ludzie się tłumacza, że nie mogą bo boja się utraty pracy, bo kredyt trzeba spłacać itd. a tu trzeba zadać sobie pytanie co jest wazniejsze: spokój mojego męża/żony czy też wygoda finansowa? Warto odejść z takiej pracy, nawet jesli nową będzie się szukało kilka miesięcy. A Ty udowadniasz, że jak się chce to mozna sobie załatwić np. roczny urlop. Dla chcącego nic trudnego. Niektórzy się tłumaczą, że nie mogą odejść z pracy bo... nie wiem, bo wtedy dzieci nagle umrą z głodu? Ludzie tracą pracę z dnia na dzień z powodu redukcji etetów itd. i jakoś sobie radzą, więc tym bardziej w sytuacji zdrady warto zmienić pracę. Nie chcę robić z siebie eksperta, ale moim zdaniem był to BARDZO dobry krok z Twojej strony, a Twój mąż dostał dowód na to, że nie szukasz kontaktu z tamtym, a wręcz przeciwnie: urywasz ten kontakt. I to jest chyba najważniejsze na początek.