Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
to ja zdradziłam...
Autor Wiadomość
Marta86
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-11, 00:04   

grzegorz_ napisał/a:
z dedykacja dla tych co już za kamień łapią



Nie zauważyłam, żeby ktoś tutaj łapał za kamień. No chyba, że chodzi o kamienie rzucane w kierunku osób, które uważają, że zdrada to straszna podłość i że niezwykle trudno się po niej pozbierać, wybaczyć i żyć choćby w miarę szczęśliwie.
Zresztą, jak już pisałam wcześniej, spotkałam się z opiniami, że na sycharze broni się zdrajców i wiele osób wręcz zachęca to do zdrady, bo przecież człowiek jest słaby i jak widzi ładną panienkę to przecież nie jest kamieniem, żeby się jej oparł. On miał prawo zdradzić, a ty żono ciesz się, że wrócił i MASZ OBOWIĄZEK wybaczyć. On NIE MIAŁ OBOWIĄZKU być wierny mimo że to przysięgał. Przeczytałam tu niemal wszystkie tematy nawet te z archiwum i jedyne kamienie, które sa tutaj rzucane to te w kierunku osób, które "mają czelność" nie wybaczyć "z automatu" i nie raduja się pod niebiosa z racji tego, że mężowi znudziło się sypianie z panienkami i łaskawie wrócił do domu. Jeśli ktoś ma tyyyyle wyrozumiałości dla zdradzacza to propnuję z taką samą wyrozumiałością spojrzeć na osobę, która została zdradzona i nie potrafi tego od razu wybaczyć. Oczywiście nie mówię o wszystkich forumowiczach, ale takie można odnieść wrażenie po niektórych wypowiedziach.
 
     
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-11, 00:20   

latrodectus, doskonale wiem w jakim stanie jest Twój mąż. Wiem! To co napisała nuana zaraz pod Twoim pierwszym wpisem, mniej więcej się zgadza. Ale jednak to doświadczenie może męża ubogacić tyle, że nie po ludzku. Nic w naszym życiu nie jest przypadkowe.
Chcę Ci jednak powiedzieć, że niuana nie czuje bólu Twojego męża, czuję go JA! :-P
Ból kobiet i mężczyzn jest chyba jednak nieco inny a może zupełnie inny. Mężczyzna nigdy do końca nie zrozumie kobiety, a kobieta mężczyzny. Powierzchownie to co pisze niuana niby sie zgadza, ale w głębi jednak nie. W tym jest dla Ciebie nadzieja latrodectus.
Ale nie zgadzam się z tymi opiniami, że niuana pojechała po bandzie. Niuana generalnie mówi prawdę, całkiem ładnym prawie poetyckim językiem i dlatego tak wymownym, zbliżającym do istoty problemu. Przyjmij z pokorą to co napisała.
A Marta86... jak zwykle, w samo sedno. Tylko popisać się.

Mare, ja się dziwię Twoim zastanowieniem. Gdyby było cudownie w małżeństwie latrodectus nie byłoby tej zdrady i wielu innych. To oczywiste, choć nie do końca, bo ten świat zwariował. Życie nigdy nie było idealne, jednak ludzie dawniej nie zdradzali się chyba tak jak obecnie. Kryzysy są czymś naturalnym. Dołek może mieć jedno lub drugie. Nie uczy się nas dobrego współżycia w małżeństwie. Jedno nie zna drugiego. Bagatelizacja zdrady, w tym też na tym forum, zrównywanie zdrady (celowo nie piszę fizycznej) ze zdradą tzw. emocjonalną. O kulturze masowej nie trzeba chyba wspominać. To wszystko banalizuje szacunek wobec ciała. A ciało jest wszystkim co mamy na tej ziemi. Można zapomnieć się pomodlić, ale nikt nie wyjdzie nagi lub śmierdzący na miasto. Dbamy sami o te nasze ciała, tylko jak ktoś czasem zacznie odchodzić od zmysłów po utracie ciała ukochanego, ukochanej to jest zdziwienie. A to są najbardziej intymne elementy naszego życia. UKOCHANE CIAŁO PŁCI PRZECIWNEJ. To to ciało widzę i w tym ciele doznaję największej rozkoszy cielesnej. Któż nie kocha własnych rozkoszy? Jak ktoś rozszerzył ową rozkosz na ciał ... więcej niż jedno, wchodzi na jakość conajmniej stereo. W muzyce to może fajnie, lecz w życiu uczuciowym .... niebardzo. Będzie już czuł przestrzeń, będzie mógł lokalizować, określać kierunek. Monogamiści są przy nim bez szans. Inny wymiar.
Porównanie to nie oddaje uczucia bólu, ale chciałbym przede wszystkim uzmysłowić sposób pojmowania świata. On jest niewątpliwie zupełnie inny. A nawet to stereo to nic w propagowanej kakofonii współczesnego zepsutego świata. Ludzi uczy się rozkoszy w całkowitym bajzlu. Ktoś taki nie zrozumie koncentracji na treści płynącej z pojedynczego głośnika w trzeszczącym odbiorniku na kryształku.
Nie jest chyba powiedziane, że nie wybaczy. Tylko z mojego doświadczenia wnioskuje, że owo wybaczenie to proces na całe życie. Na ziemi nic nie jest ostateczne. Całe szczeście!
Dwa miesiące to nic. Ja wstałem z łóżka po dwóch tygodniach, mówiąc w przenośni, bo przecież chcąc pobić konkurenta musiałem w między czasie sesji letargowych intensywnie pracować. Do normalności nie wrócę nigdy. Bez Boga nie mam szans. Zapadam się bez Niego.
I to jest moim zdaniem jedyna droga dla męża latrodectus. Życie z Bogiem.

latrodectus, daj mężowi Boga. Delikatnie, bo możesz być dla niego odrażająca i możesz zrazić do Boga.
Nigdy na niego nie krzycz, bądź maksymalnie pokorna, znoś wszystko, coś nie tak przepraszaj. Przez jakiś czas nie wymagaj nic. A w przyszłości rób to delikatnie i z miłością.
Zresztą co można powiedzieć jak nie znamy Twojego męża.

Ostatnią rzeczą jaka powinnać wynieść z tego forum jest to, że jesteś taka wspaniała, bo wielu forumowiczów marzy o takim skruszonym małżonku. Wystrzegaj się tych myśli.
Możesz być jednego pewna. Jestes ukochanym dzieckiem Boga, któremu On wszystko wybaczy. Czyni to z nieskończonej miłości. Warto starać się odwzajemnić. A miłość do Boga to miłość bliźniego, w pierwszej kolejności męża. Za pomnij o doczesności. Ją zawaliłaś, ale może jakiś cud się zdarzy... U mnie jakby czasem jakies słonko przebijało. Ale nie po ludzku. To wszystko jest już jakby w innym wymiarze.

Oj narobiłaś bajzlu. A mogło być tak pięknie. Ale w Niebie jest o wiele piękniej. Wierzysz w to?
 
     
niezapominajka8
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-11, 00:22   

Basia23 napisał/a:
Ja jestem kobietą którą mąż zdradził emocjonalnie bo zakochał się w innej kobiecie.


Myslę, że nie ma co dzielić zdrady na fizyczną i emocjonalną. Przeżyłam obydwie i dla mnie to żadne tłumaczenie, że emocjonalna nie kończy się seksem.
Zresztą jak dzielnie kradzieży, ze do takiej sumy to wykroczenie, a powyżej to juz inne artykuły grożą. Łamanie przysięgi małżeńskiej wiadomo kiedy się zaczyna....

Zakochać się może każdy, ale ważne co z tym zrobimy.

Wracając czemu jak tak dużo zdrad proste:
Antykoncepcja zrobiła swoje + feministki.
Zaczyna zanikać znaczenie słowa kobieta i mężczyzna. Mieliśmy siebie uzupełniać i wspierać, a zaczyna się walka tylko ja nie wiem o co???

Pewnie, gdyby tak kilku zdradzaczy ukamienować dla przykładu to pewnie, niektórzy by się bali. Tymczasem mamy promocję rozwiązłości wszędzie. Ale przecież to nie o to chodzi.
Ja powtarzam sobie za Janem Pawłem II
"Wymagajcie od siebie, choćby inni tego nie robili"

Wracając do Autorki wątku prosiła o pomoc. Więc spróbujmy jej pomóc, choć serce czasami boli. Czasami warto się wczuć w drugą osobę. Gdyby mój mąż tak tutaj chciał szukać pomocy...

Tu jest film warty obejrzenia :-D
http://www.youtube.com/watch?v=DU9vNGZQzQQ

Jest jeszcze fireproof :lol:
http://pl.gloria.tv/?media=179874
 
     
Marta86
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-11, 00:39   

[quote="Orsz" Niuana generalnie mówi prawdę, całkiem ładnym prawie poetyckim językiem i dlatego tak wymownym, zbliżającym do istoty problemu. Przyjmij z pokorą to co napisała.
A Marta86... jak zwykle, w samo sedno. [/quote]

Zgadzam się. Uważam, że nuana w swoich dwóch pierwszych postach napisała coś, co najbardziej może się przydać autorce tematu na przyszłość. W każdej sytuacji gdy mąż będzie zrozpaczony, będzie się odsuwał, ukrywał... warto przeczytać jeszcze raz słowa nunany i porozmyślać nad tym, jak wielki ból rozrywa ciało i duszę męża. Nie widzę nic ostrego w tych słowach, wręcz przeciwnie. Zresztą, śmieszne jest to, że autorka się nie obraziła i pozytywnie odniosła się do nunany, za to inni czym prędzej pośpieszyli z jakimiś tekstami, że ktoś tu rzuca kamieniami. I to jest właśnie to o czym mówię. Nic dziwnego, że co jakiś czas pojawia się temat pod tytułem: "Wracam na forum po dwóch latach"... lub "Ponowna zdrada żony" itd.

Te słowa Orsza "Ostatnią rzeczą jaka powinnać wynieść z tego forum jest to, że jesteś taka wspaniała, bo wielu forumowiczów marzy o takim skruszonym małżonku. Wystrzegaj się tych myśli.
Możesz być jednego pewna. Jestes ukochanym dzieckiem Boga, któremu On wszystko wybaczy. Czyni to z nieskończonej miłości. Warto starać się odwzajemnić. " zwłaszcza te pogrubione zdania to jest właśnie to, o czym zawsze warto pamiętać!
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-11, 00:46   

mare1966 napisał/a:
Grzegorz , to nie był mój cytat
tylko Eli .

Napisałem też :
Cytat:
( oczywiście , w przeszłości też idealnie nie bywało )


Chcesz bronić teraźniejszości , na zasadzie że zawsze było źle ?
Raz bywało lepiej , raz gorzej , ale dobrze te raczej TERAZ nie jest .
Zgadzasz się z tym ?


Tak Mare,
Zawsze było źle, bo człowiek jest grzeszny.
Jeśli stary testament przewidywał kamieniowanie za cudzołóstwo to widocznie
było to dużym problemem.
W jednym na pewno jest lepiej teraz. Jest mniej patologii i nawet kościół poprzez księży w przypadku występowania patologii w rodzinie zazwyczaj doradza separację, a nie
"dźwigaj krzyż bo taka wola Boża".
Na pewno jest gorzej w dziedzinie kontaktów społecznych. Ludzie nie mają dla siebie czasu. Więzi w rodzinach (nie mam na mysli małzenskich), w sąsiedztwie zanikają. Liczy się zarabianie kasy.
Dawniej maż, czy zona mieli oparcie w znajomych, rodzinie, dlatego negatywne emocje małżeńskie mogły być częściowo kompensowane przez kontakty z innymi bliskim ludzmi.
Dziś mąż i żona są tylko dla siebie.
Gdy coś nie wychodzi to od razu koniec świata, a jak jedno przestanie się odzywać, albo obrazi to drugie umiera z samotności.
 
     
niezapominajka8
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-11, 00:53   

Marta86 napisał/a:
MASZ OBOWIĄZEK wybaczyć.


Marto, a gdzie jest tak napisane, że my pokrzywdzone osoby mamy tak zrobić?
Moim obowiązkiem jest trwać wiernie przysiędze, jeśli nadal chcę być czynnym członkiem kościoła.


Wybaczenie to sprawa indywidualna. Każde małżeństwo jest inne, bo tworzą go dwie niepowtarzalne osoby. Historie podobne, ale nieidentyczne. To proces czasami na długie lata.
Ale po sobie widzę, ze im bliżej jestem Boga tym mi łatwiej na co dzień. Wybaczyć wybaczyłam dawno, to że pamiętam to inna sprawa ;-)

Marta86 napisał/a:
Jeśli ktoś ma tyyyyle wyrozumiałości dla zdradzacza to propnuję z taką samą wyrozumiałością spojrzeć na osobę, która została zdradzona i nie potrafi tego od razu wybaczyć.


Marto jest różnica między tym, że nie potępiam osoby, a jej czyn. To należy głośno powiedzieć. Zdrada to bardzo ciężki grzech. Ale jeżeli przychodzi osoba i prosi o pomoc to warto jej pomóc.
Zarówno Św.Piotr jak i Judasz wyparli się Jezusa. Tylko Piotr wrócił do Jezusa, a Judasz się powiesił. taka mała różnica, więc cieszmy się z tej jednej zbłąkanej owieczki.

latrodectus warto wybaczyć sobie tego co się zrobiłaś. Przecież do końca życia nie będzie chodziła z workiem pokutnym. Zacząć kochać Boga, szukać Go i poznawać, a wtedy pokochasz i siebie. Myślę, że wtedy też zaczniesz rozumieć jak masz kochać męża. Poukładne wnętrze, twoje relacje z Bogiem przełożą się na życie codzienne. pracy przed tobą dużo.
Pamiętaj, że każdy pisze tu przez pryzmat swoich przeżyć bardzo trudnych.

Orsz fajnie wytłumaczyłeś męski punkt. Rzeczywiście najwięcej Autorka może dowiedzieć się od mężczyzn, czego oni oczekują.

Pogody ducha i wiary, bo z Bogiem zawsze jest się wygranym :lol:
 
     
Marta86
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-11, 01:27   

Niezapominajko, gdzieś czytałam wypowiedź jednej pani, która była tak bardzo miłosierna względem grzeszników, zdradzaczy itd. że napisała że Jezus popełnił błąd, kiedy wypędził kupców ze świątyni ;-) Powinien się za nich pomodlić i podejść bardziej miłosiernie do nich ;-) Poważnie - czuła się tak dobrą i kochającą wszystkich ludzi osobą, że ośmieliła się skrytykować samego JEZUSA. To jest akurat skrajny przypadek, ale w każdym temacie osoby, która stara się odbudować małżeństwo po powrocie zdradzającego, pojawiają się komentarze : ciesz się z tego, ile ja bym dała, żeby mój mąż wrócił... czego ty płaczesz po nocach, chcesz żeby odszedł? itd. Jednym słowem: mniej zrozumienia dla zdradzonego niż dla zdradzającego. A potem czyta to taki zdradzający i myśli sobie: nie jest tak źle, niejedna chciałaby mieć takiego meża jak ja, przeciez wróciłem to czego ta baba jeszcze chce! Po kilku latach będzie kolejny kryzys i co go powstrzyma przed kolejnym skokiem w bok? Przecież skoro nie odchodzi od żony i rodziny to nie jest aż tak źle....


Oczywiście, niezapominajko 8, należy się cieszyć z każdego wracającego na łono rodziny. Przepraszam latrodectus za moje odchodzenie od Twojego tematu, nasunęło mi się kilka kwestii, z którymi chciałam się podzielić i gdzies umknął Twój problem - oczywiście to bardzo dobrze, że chcesz ratować małżeństwo. Myślę, że znajdziesz tu wiele odpowiedzi na swoje pytania, ale to co się naprawdę liczy to to co jest między Tobą i mężem i co on Ci mówi, a nie to, co napisze ktoś na forum.
Ostatnio zmieniony przez Marta86 2014-01-11, 02:35, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
nunana
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-11, 02:30   

Dzieki Orsz za uznanie ale mysle ze Twoj opis mojego stylu jest bardziej poetycki niz sam styl :)

Co do odczuwania bolu - uwazam ze nie ma az takiej przepasci miedzy zraniona kobieta a zranionym mezczyzna. Bede argumentowac to tym ze nawet nie liznelam tematu w moich dwoch pierwszych postach.
Nie mam tyle czasu aby dokladnie go opisac i sadze ze nie znalazlby sie tez taki desperat ktory by to potem przeczytal ;)
Moze gdybym sie wdala w szczegoly wysnul bys wniosek ze jednak az tak bardzo sie to nasze odczuwanie nie rozni.

Aspekt cielesnosci widze bardzo podobnie jak Ty.
Jest bardzo wazny i istotny.
Przeszlam / przechodze w tym temacie przez rozne stany, od skrajnego obrzydzenia, po obojetnosc. Do ponownej fascynacji jeszcze nie doszlam :(
Jego cialo nie jest juz dla mnie wyjatkowe, nawet nie pachnie tak jak kiedys...
Kiedys bylo moje, dzis nie jest, tak samo jak moje dzis nie nalezy do niego.
Tak to czuje na teraz.
Ale zostawmy ten temat bo to zdecydowanie nie to forum :)

Rzecz wazna, mysle, o ktorej nalezy rozmawiac to postawa zdrajcy wobec osoby zdradzonej. Szanowanie jej stanow w emocjach, przyznanie bezwzglednego prawa do przezywania ich po swojemu ( nie mowimy o patologii ) i tak dlugo jak dlugo zdradzona osoba tego potrzebuje. Lagodnosc, cierpliwosc, zrozumienie.
Gdyby moj maz stwierdzil - "tadam ! jestem ! cieszmy sie i nie wracajmy do tego co bylo"
mnie juz by z nim nie bylo. W momencie w ktorym przestanie mi towarzyszyc, od tego momentu tez mnie juz nie bedzie.
Bo to bedzie znaczylo ze nic dla niego nie znacze ja, ani to co mi/nam zrobil.
Tak to widze

Ps. moj nick to nunana ;)

[ Dodano: 2014-01-11, 03:35 ]
Marta to o czym piszesz mysle ze mozna zawrzec tez w takim przekazie

kiedy zaczynalo docierac do mojego meza jak duzo jego zdrada zniszczyla na wielu plaszczyznach zycia - mojego, jego i naszego razem, kiedy ujrzal moje cierpienie w calej okazalosci, miedzy innymi uslyszalam od niego takie slowa :
nie wiedzialem, nie mialem pojecia... myslalem ze pokrzyczysz trzy miesiace a potem bede cie zdobywal na nowo.
Takie rach-ciach - zalatwione, rozumiesz.

ale tak to nie dziala niestety.
Gdyby w przyszlosci majac juz te doswiadczenia ktore ma dzisiaj, znajac ogrom mojego bolu jaki mi zadal, gdyby w przyszlosci zdradzil znowu to takze znaczyloby ze moje cierpienie nic go nie obeszlo, nie mialo dla niego zadnego znaczenia.
Nic nie zrozumial, niczego sie nie nauczyl.
Nic nie poczul...
 
     
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-11, 08:52   

wracam do tematu wybaczenia- to co napisała Mirakulum:

nie ma obowiązku przebaczenia- nikt tutaj tak nie pisze (ja na tym forum nie spotkałam takich wypowiedzi)
oszem, pisze się o wybaczeniu ale (paradoksalnie!) wybaczenie potrzebne jest osobie, która została zarniona
wybaczamy przede wszytskim dla SIEBIE, ponieważ nieprzebaczenie pwoduje, ze nie jestesmy w stanie ruszyc do przodu, jest jak rana, która się jątrzy

gdzieś tutaj słuchałam kazania, w którym ksiądz mówił: wybacz przede wszytskim dla siebe, bo to cie uzdrawia

wybaczenie jest postawą- a nie uczuciem, jest gotowością do zaakceptowania faktu krzywdy (tak ,zostałam skrzywdzona zraniona), i chęcią nie noszenia w sobie zadry

jak sie tak bardziej zastanowimy to zrozumiemy ze zdradzacz czesto nie potzrebuje naszego przebaczenia, ale MY ZAWSZE
dla siebie!
 
     
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-11, 09:08   

Zgadzam się z Bety.
Często zdradzający nawet nie zasługuje na przebaczenie - w danym momencie.
Ale skrzywdzony zawsze wyniesie korzyść z tego, że przebaczy. Co więcej, krzywdziciel wcale nie musi wiedzieć o tym, że mu przebaczono.
Mówił gdzieś o tym x. Dziewiecki. Że najpierw przebaczyć (dla siebie, dla swojej relacji z Bogiem) a oznajmić to krzywdzicielowi np. po jakimś czasie, choćby i po paru latach. Dopiero wtedy, gdy sprawca dojrzeje do tego, aby otrzymać ten dar. O ile dojrzeje.

Akurat tutaj stanowisko psychologów i duchownych jest tożsame. Chociaż wynika może z innych punktów wyjścia. W każdym razie przebaczenie jest dla skrzywdzonego korzyścią, daje ulgę skrzywdzonemu.

Ja to poczułam na sobie. Przebaczenie jest Łaską i ja dziękuję za nią Bogu.
Widzę też, jak bardzo brak przebaczenia (i mnie i sobie samemu) blokuje mojego męża, winnego zdrady.

A to mi pomogło po drodze.
https://docs.google.com/file/d/0B-0IkrUs0PERVFplN3lNWG91N0k/edit?pli=1
 
     
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-11, 10:19   

Jezus wiedział , że przebaczenie ma moc uzdrawiającą dla samego Skrzywdzonego

pokazał nam drogę: nauczył modliwty (jako i my odpuszczamy naszym winowajcom), przebaczył swoim oprawcom...

tutaj nie ma się co zastanawiać : czy...
raczej: w jaki sposób dojśc do tego
na pewno u róznych osób jest różne: nie da sie "z marszu"

ale wiele mówi się o tym, że to jest proces
czyli czas

na pewno postawa: skrzywdziłeś mnie, ja będę ci zawsze o tym przypominać, rozdzielac n czynniki pierwsze mój bół, opisywać "w poetycki sposób" (to cynizmem jest podszyte) moje cierpienia, a ty masz to teraz znisic bez szemrania i bez sprzeciwu- to cos takiego to mi wieje jakimś "bagienkiem" emocjonalnym
z czyms takim nie ma uwolnienia- będzie bolało na wieki

[ Dodano: 2014-01-11, 10:27 ]
i jeszcze jedno:

ja zostałam zraniona (zdradzona) kilka razy przez mojego męża
na początku cięzko było przebaczyć

ale w koncu odczułam w sobie taka potrzebę, aby skonczyc z tym jatrzeniem, ze wystarczy

na pewno byłoby mi łatwiej, gdyby mąż przeprosił i poprosił o przebaczenie- ale on tego nie uczynił
dlatego uważam, że jesli Autorka Watku to uczyniła - to jest duży krok w tym całym procesie (który dotyczy dwóch stron, a nawet całej rodziny)

modlitwa o przebaczenie, msze o uzdrowienie, częste powtarzanie, że CHCĘ przebaczyć- przyniosło skutek- przebaczyłam


co nie znaczy, że mogę być z mężem- teraz jestesmy osobno i tak jest dobrze, wszelkie próby ocieplenia stosunków ze strony męża powoduja we mnie paraliż
jest za wczesnie
 
     
awe59
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-11, 11:51   

Bety napisał/a:
ja zostałam zraniona (zdradzona) kilka razy przez mojego męża
na początku cięzko było przebaczyć

ale w koncu odczułam w sobie taka potrzebę, aby skonczyc z tym jatrzeniem, ze wystarczy

na pewno byłoby mi łatwiej, gdyby mąż przeprosił i poprosił o przebaczenie- ale on tego nie uczynił
dlatego uważam, że jesli Autorka Watku to uczyniła - to jest duży krok w tym całym procesie (który dotyczy dwóch stron, a nawet całej rodziny)

modlitwa o przebaczenie, msze o uzdrowienie, częste powtarzanie, że CHCĘ przebaczyć- przyniosło skutek- przebaczyłam


to prawda, jeśli ta druga strona nie prosi, jest jeszcze trudniej ale ja to robie dla siebie, proszę o łaskę, bo samemu od siebie po prostu sie nie da!
PRZEBACZENIE to p r o c e s, tego sie nie wyczaruje, to trzeba przeżyć porównam to do żałoby
[ Dodano: 2014-01-11, 12:01 ]
niezapominajka8 napisał/a:
Marto, a gdzie jest tak napisane, że my pokrzywdzone osoby mamy tak zrobić?
Moim obowiązkiem jest trwać wiernie przysiędze, jeśli nadal chcę być czynnym członkiem kościoła.


proponuje film: http://www.youtube.com/watch?v=E3wVHPDboGA
Ostatnio zmieniony przez awe59 2014-01-11, 12:07, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-11, 12:03   

To co robisz to nic innegp jak stosowanie przemocy psychicznej na mezu jako formie zadoscuczynienia za swoje krzywdy.
Rozumie, ze pewnie to nieswiadome zachowania wynikajace z tego, ze sobie nie radzisz sama z problemem.

Mam nadzieje, ze twoj maz ma mocna psychike, bo w przeciwnym razie ciagle wymuszanie na nim relacjonowania, ciagle wypytywania by siebie uspakajac jest dobrze jak tylko w glowie zaczyna sie krecic film co robili, wywolaja u meza depresja w jaka wpadnie z poczucia winy i braku wybaczenia i trwania w sytuacji jakiej nie jest w stanie niczym, zadnym tlumaczeniem, zachowaniem zmienic, ulzyc.

Ludzie, ktorzy po zdradzie chca mimo wszystko ratowac zwiazek biora na siebie odpowiedzialnosc. Kazdy nie tylko ten, ktory zdradzil ale tez i ten ktory zostal zdradzony.

Zadne wsparcie, tlumaczenie nawet te najwieksze ze strony zdradzonego nie zalatwi wypracowania w sobie samym poczucia skrzywdzenia i poradzenia sobie z
_ odbudowaniem poczucia wlasnej wartosci, atrakcyjnosci
_ odbudowaniem zaufania

Ta czesc nalezy tylko do osoby zdradzonej i jest tylko w jej mocy samozaradzenia.
Oczywiscie pomoc i odpowiednie zachowanie osoby, ktora skrzywdzila jest nieocenione i bardzo wskazane jednak nie zalatwi samozaradzenia mojego problemu jaki w zwiazku z tym u mnie sie uruchomil.
Decydujac sie na kontynulowanie zwiazku po zdradzie bierzemy na siebie odpowiedzialnosc za ten zwiazek, za tworzenie nowej relacji i zadnych usprawiedliwien nie mozemy tutaj stosowac. My zdecydowalismy sie pomimo zdrady na odbudowe relacji i odtad jestesmy w zwiazku z tym odpowiedzialne za to w jaki sposob ta relacje odbudowujemy.

Oczywiscie czynnikiem nas w jakims stopniu moze byc usprawiedliwiajacym wachania nastrojow, ale one nie moga byc do tego stopnia, ze za calosc odtad obwiniamy druga strone. Bo w takim wypadku nalezy wziac pod uwage separacje jako mozliwosc tymczasowego radzenia sobie ze zdrada a potem dopiero wspolna prace nad odbudowa zwiazku.
Worek pokutny krzywdziciel nie moze nosic do konca zycia i byc tym samym na pozycji osoby o nizszym statusie w zwiazku. Nie moze tak ani sam myslec ani byc wmanewrowany do takiego myslenia jaki zdradzona bo sobie nie radzi go wpasowuje w pozycje w zwiazku.

Trzeba sobie samemu zadac pytanie
_ czy chce
_ jak chce to czy potrafie
_ jak nie potrafie to czy umie sie do tego przyznac i wziac za te czesc odpowiedzialnosc....
 
     
awe59
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-11, 12:13   

jakie to mądre!!!
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 4