Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Nie chce żyć w strachu
Autor Wiadomość
Kari
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-12, 13:03   

Sądzę, że zmiana pracy przez męża pomoże Tobie w powrocie do równowagi, w odzyskiwaniu zaufania. Mi powrót do równowagi zajął około 5 lat, choć nie było zdrady fizycznej tylko emocjonalna. Nastaw się ,że emocje jeszcze nie raz dojdą do głosu i będą przeszkadzać w budowaniu waszej nowej małżeńskiej relacji. Na pewno rozmowy z księdzem są dobrym pomysłem, może jeszcze jakieś rekolekcje dla małżeństw, może "Spotkania małżeńskie", jeśli mąż jest chętny to na pewno warto.
A Jezus poza " idź i nie grzesz więcej" na pewno będzie stał przy was gotowy, by pomóc i pokierować, tylko trzeba Go o to ciągle prosić i odnowić z nim bliską, pełną miłości więź.
 
     
Marta86
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-12, 13:16   

Osobiście nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, że on nie zmienia pracy. Przecież codziennie mogą się mijać na korytarzu, ona może mu z daleka puszczać oczko, albo zostawiać na biurku liściki ze wspomnieniami dawnych dni, dotykać mimochodem jego ręki kiedy będą stali w kolejce po obiad na stołówce. Dla mnie byłoby to piekło na ziemi. Taka sytuacja nie jest warta żadnych pieniędzy. I jest dokładnie tak jak napisałaś: jak poniesie tak wielką konsekwencję jaką jest utrata wymarzonej pracy to na pewno da mu to do myślenia.
 
     
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-12, 17:15   

Jestem tego samego zdania co Marta. Jego osobiste potrzeby się nie liczą i nie ma do nich najmniejszych praw. Nie licz Sambojo, że jeśli dasz mu taryfę ulgową to zwiększysz swoje szanse na szczęście. Na pozory może i tak. Wiesz o czym mówię?
On ma prawo tylko do godziwych potrzeb. A jego jedyną potrzebą godziwą w tej chwili jest wynagrodzenie Tobie zła. Jeśli tego nie ma w nim to ta nowa budowla powstaje na piaskach być może jeszcze mniej stabilnych niż poprzednia.
 
     
niezapominajka8
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-12, 23:52   

W jednej ze swoich publikacji pt. "Zwykły językiem o niezwykłym chrześcijaństwie" ks. Dziewiecki pisze tak:

To nie Bóg zsyła człowiekowi
krzyże i cierpienia,
lecz to człowiek
skazał Boga na krzyż.


Sambojo ucz się stawiać granice i pamiętaj, że zdrowy egoizm jest czymś bardzo dobrym.
Nie wyobrażam sobie, aby mój mąż mógł pracować z kochanką. Wiem, że w życiu różnie bywa i ciężko dziś z pracą, ale to są konsekwencje podjętych decyzji. Jeśli ktoś zdecydował się na romans powinien pomyśleć ile może stracić.

Uważam, że powinnaś zadbać o swój komfort psychiczny. Na zaufanie jakiekolwiek jeszcze przyjdzie czas. Tez postawiłam granice. Bardzo ciężko mi to szło, ale uczę się tej sztuki. Zawsze to ja byłam dla innych, dziś wymagam i przez to siebie bardziej szanuję :-D

I co najważniejsze oddaję wszystko Bogu To mój Facet od zadań specjalnych :mrgreen:
 
     
Samboja
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 21:21   

Witajcie,
Dziękuje, że tyle osób popiera moją decyzję, wciąż nie rozumiem dlaczego czuje poczucie winy, z dnia na dzień coraz mniejsze. Wiem, że choć on rozumie całą sytuację, wie, że sam jest temu winny - czuje złość. Dziś nawet był dla mnie niemiły i wyraził złość w tym temacie. Powiedziałam mu, że to nie moja wina, że musi zmienić prace. On powiedział, że czuje złość. Ja na to, to dobry początek – przynajmniej wie, co czuje. A w myślach było: a teraz zastanów się dlaczego jesteś zły. Wiem, że ilekroć będzie się starał odpowiedzieć na to pytanie, odpowiedz będzie brzmiała: na siebie.
Ja wykonuje inną pracę: dlaczego jestem zła? Bo mnie zdradził. No dobra, było minęło, czas iśc do przodu, gniew nie będzie mną kierował, krocze ku przebaczeniu maleńkimi kroczkami.
Troche tez nabrałam dystansu, teraz gdy już wiem na czym stoje. Musze zmienić kierunek myśli. Dziś moja mama oznajmiła mi, że ma przerzuty do płuc. Proszę Was o modlitwę. Ja jutro ide do katedry i będę prosić Boga o zdrowie dla mojej mamy. Zrobie to jak umiem, ale wiem, że Bóg mnie wysłucha. Problemy z wybaczaniem po zdradzie są marnością w porównaniu z tym przez co przejdzie teraz moja mama. Polecam ją Bożej łasce.
 
     
niezapominajka8
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 21:35   

Poczucie winy cale zycie mna kierowalo...
Nie mow tego,bo zranisz...
Nie rob tego,bo jestes egoistka, nie kochasz....

Ilez tego bylo.... I tak sobie pozwolilam na zycie w cieniu. Moje potrzeby,moje poczucie bezpieczenstwa schodzily na drugi plan...

Moj maz byl moim bozkiem....

A skoro Bog nie byl na pierwszym miejscu wszystko bardzo szybko runelo. Moze i dobrze ze na pocztku malzenstwa,aby budowac wreszcie na solidnym fundamencie.

Sambojo jak masz problem pros Boga,aby ci wskazywal najwieksze pragnienia twojego serca,aby pokazywal kierunek twojej drogi. Ja wciaz sie ucze i zachwycam madroscia Boga. On najlepiej leczy,utula i wyciera lzy....

Pogody ducha
To dopiero poczatek trudnej drogi odbudowy waszego malzenstwa,ale juz dzis stawiaj granice i pros Ducha Sw.o jego swiatlo przy podejmowaniu trudnych decyzji.

Z Bogiem wszystko jest mozliwe

Wspomne w modlitwie twoja mame
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 21:36   

Wspomnę w modlitwie
 
     
Samboja
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-14, 10:06   

Niezapominajko,
Do mnie też jakiś czas temu dotarło, że mój mąż był moim bożkiem. Ważne było, żeby miał, co chciał. Nie wymagałam, zeby poświęcał czas dzieciom, mnie. Przestałam mówić, gdy mnie ranił, bo nie zmieniał zachowania. Mówił, że nie potrafi być czuły, więc akceptowałam brak czułości. Chciał, mówił, że chce coś, dawałam. Zawsze był egocentrykiem, więc branie i stawianie siebie na pierwszym miejscu miał we krwi. Ja za to nigdy nie patrzyłam na siebie, taki układ musiał być skazany na klęskę. Nie byłam przy tym święta, ukrywałam przy tym prawdę o goryczy naszego wspólnego życia i nie walczyłam.
Teraz jest inaczej. Śmieje się, że zmienili mu oprogramowanie w mózgu. Ma zupełnie inne podejście. Staram się nie stawiać siebie wyżej, tylko dlatego, że to on popełnił błąd, bo oboje w równym stopniu przyczyniliśmy sie do tej sytuacji. Tylko ja siedziałam w domu a on miał okazje z niego wychodzić. Teraz często siadamy i walimy sie po głowach po kolei odnajdując to, co nas od siebie oddalało: patrz ja Ci pozwalałam jeździć samemu i nie towarzyszyłam Ci, patrz ja Ci pozwalałem Ci mnie zostawiać samego wo domu itd. Teraz to wszystko widać jak na dłoni, a wtedy byliśmy tacy ślepi, zapatrzeni on na siebie, a ja na niego. Teraz kierunek wzroku musi sie odwrócić, jak musze dbać o siebie a on musi mieć mnie na uwadze, bo często robił rzeczy, które widząc nie pochwalałabym.
Ale też chce, abyśmy oboje patrzyli do góry razem trzymając się za rękę. W domu rozmawiam z dziećmi o Jezusie przy nim. Chodzimy do kościoła. Trwam w postanowieniu i czekam aż dołączy do nas mentalnie. Dla mnie słowa Jezusa mają moc, która mnie do niego przyciąga, jego mądrość, postępowanie. Wiem, że jeżeli będę postępować wedle jego słów, zawsze dobrze na tym wyjdę. Ale jeszcze niewiele wiem :(
Wybaczcie, że czasem się rozpisze, ale mam w sobie dziś nadzieje i radość, sytuacja mojej mamy nie jest beznadziejna, można sie dalej leczyć...dziś Bóg dał mi światło do serca, bo wczoraj siedziałam w ciemnościach, a on mnie tulił i pocieszał.
Pozdrawiam ciepło
 
     
Marta86
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-14, 17:39   

To wspaniale, ze sytuacja z mamą nie jest beznadziejna! Mam nadzieję, że będzie coraz lepiej!
Wcale się za bardzo nie rozpisujesz :) Ja czasem piszę tak długie posty, że potem je edytuję i usuwam połowę :)

"Ale też chce, abyśmy oboje patrzyli do góry razem trzymając się za rękę." Pięknie powiedziane, tej zasady powinno się trzymać każde małżeństwo!
 
     
bosa
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-14, 22:41   

Samboja- szacun jak to teraz mówią :-D
 
     
Samboja
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-15, 15:35   

W zasadzie to powinno sie powiedzieć: no w końcu sie wziełaś za swoje życie kobieto :) Czuje, że wiatr wieje w moje żagle, ale nie jest lekko. Mąż chodzi czasem smutny, mówi, że w pracy jest na spokojnie ale i smutno. Wyobrażam sobie, że chodzi i żegna się mentalnie, i wtedy mi go szkoda, ale szybko mówię sobie, że to była dobra decyzja i ta-dam oto dowód.
Wczoraj wrócił z pracy i oznajmił mi, że na spotkaniu biurowym szefowa innego działu powiedziała, ze do mojego męża projektu została pierwotnie przydzielona ONA. ONA natomiast odmówiła wstąpienia do projektu i przydzielili mu kogos innego.
Nawet teraz na samą myśl sie trzęsę...mam "tą" swoją telepawkę, której nie umiałam opanować, gdy sie o NIEJ dowiedziałam. Mąż po oznajmieniu mi tej informacji był smutny, bo wie, że to jest kolejny dowód na to, ze tego sie nie da pogodzić. Gdy mi mówi, że jest mu smutno, nic nie mówie, ani że przykro mi, ani, że sam sobie to zrobiłeś. Wydaje mi się, że sam musi sie pocieszyć, szybciej zrozumie. Nie zamierzam zrobić z tym nic.
A ONA, ONA widocznie wciąż przeżywa, znaczy mocno musiała sie zabujać skoro nie jest w stanie tego wyciąć z mózgu, tym bardziej niech szybciej znika z mojego życia.
Mój brat twierdzi, ze jest milion sposobów aby kogoś pozbawić pracy. Oczywiście można. Rozmawiałam o tym z mężem, że mój brat takie mi podsuwa żartem rozwiązania. Powiedziałam mu, że ja nie potrafię perfidnie niszczyć komuś życia, nigdy nie zniżę sie do jej poziomu i dam jej spokój, miałam zamiar to robić jedynie w wtedy, gdyby nie chciała odpuścić sobie mojego męża, jakiś tam poczucie czegoś tam (?) miała, więc moje słowo sie rzekło, dałam jej spokój. Za to szacun to nawet ja czuje do siebie, bo zemsta dałaby mi wiele pozytywnych emocji, ale na krótko. Wole udowodnić jej to że nasze małżeństwo da sie uratować, bo w liście do mojego męża napisała, że i tak nic z nas juz nie będzie, żadnego małżeństwa, a mój mąż to ch...bo zasłania się dziećmi i nie chce zrozumieć, że sie zakochał...jak można być tak....wypipkujcie sobie jakie słowo chcecie :) mi się już odechciewa...tyle z historii. No i ona wciąż tam jest. Do końca kwietnia. Czy ja wytrzymam?
 
     
Marta86
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-15, 16:14   

Tzn. ona tam pracuje do końca kwietnia a potem odchodzi czy to Twój mąż odchodzi z końcem kwietnia? To wcale nie aż tak długo! Tzn. rozumiem, że dla Ciebie długo, ale tak obiektywnie patrząc to te 3 miesiące szybko zlecą.

Ja to bym pewnie zrobiła zadymę jakiej świat nie widział, a może nawet włosy bym jej wydarła z głowy :-> I na co by mi to przyszło? Tylko by pomyslała, że jestem nienormalna i że dobrze robi, że zabiera mojego męża od takiej wariatki. Ty i mąż pokazujecie jej coś, czego ona pewnie nie może znieść: że jesteście w tym razem, Ty jesteś spokojna i opanowana, MĄŻ WYBRAŁ CIEBIE, zachowujesz się z godnością, której jej brakuje - list do Twojego męża o tym swiadczy. Skoro go nazywa ch.... to chyba już to jest jasne dla niej, że nic z tego nie będzie i jest na niego wściekła., gdyby było inaczej pisałaby do niego "misiaczku" a nie "ty ch...." ;-)
 
     
Samboja
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-15, 23:25   

Jestem umówiona z mężem, że po tym, jak skończy projekt odchodzi. Wyliczył to na kwiecień. Środowisko jest małe, gdyby odszedł teraz poszłyby plotki w świat, że nie dał rady i uciekł do swojego starego pracodawcy. Nie chce mu tego robić. Zachowałabym się jak świnia, a nie chce nią być. To straszne, ale czuje się źle z tym, że proszę go żeby odszedł, czasem mi sie wydaje, że ufam mu, skoro mi o wszystkim mówi i a ona ewidentnie odczuwa z jego strony zupełnie nic, bo on szybko sie z niej uleczył (z zasadzie gdy do niego dotarło, jak bardzo mnie skrzywdził) i ewidentnie go unika (ups sparzyła się), to mogłabym z tym żyć. Chwilami mogę. Ale zadaje sobie pytanie o przyszłość: czy zapomne o tym, że ona tam jest? Ten budynek mi przypomina, to co sie stało. Nie mogę jechac obok niego i nie patrzeć myśląc ONI oboje tam są. Tego sobie nie wyobrażam. Wyobrażam sobie, że nie będe jeździć drogą, która leży przy tym budynku i nie bede musiała o niej myśleć. I ciągle wracam do tego tematu, rozgrzebuje go, bo jest strach i ból, że ona tam jest, więc gdy jej nie będzie jest szansa, że będę mogła o niej nie myśleć i skupic się na budowaniu.
Jeśli chodzi o zemstę, to dla mnie najbardziej satysfakcjonująca jest myśl o wylaniu jej na głowe wiadra z pomyjami i co gorszą zawartością...to przychodziło, gdy byłam wściekła na nią, czasem też miewałam ochote wysłąć jej kwiatki w podzięce, że dzięki niej moje małżeństwo będzie teraz silniejsze, czasem chciałabym, żeby zobaczyła nas idących do kościoła: chodzimy z dziećmi do kościoła na jej osiedlu na msze dla dzieci. Czasem wysłać jej zdjęcie naszej szczęśliwej piątki. A czasem mi jej żal, jakaż to musi być nieszczęśliwa kobieta, która żyje z facetem i wdaje sie w dwa romanse z żonatymi, licząc na co? że oni rzucą wszystko dla niej? Mojemu kazała się lepiej kryć, gdy zaczęłam podejrzewać, przypominała mu o kasowaniu smsów...zupełnie nie wyobrażam sobie, jakim trzeba być człowiekiem, aby tak robić, chyba kimś bez sumienia, bez zasad, bez wartości, lub wyznająca wartości zupełnie mi obce. Raz można sie pomylić, ale dwa to już dowód na totalną desperację i brak rozumu. I czasem myślę, że może warto sie pomodlic za takiego nieszczęśliwego człowieka do Boga, żeby ją oświecił, wyciągnął z czarnej przepaści w jakiej siedzi, może by i już kolejna żona przez nią wtedy nie cierpiała.
Przez te ostatnie rewelacje jesteśmy z mężem juz strasznie wyczerpani, dziękuje, że mnie wysłuchujecie, jest we mnie tyle i już się nie mieści, ale dość już, ustalone to ustalone, nie takie rzeczy zniosłam, zniose i to, obym tylko zdania nie zmieniła. Pójdę jeszcze tylko do tego księdza, bo ciekawa jestem jego zdania.
 
     
Marta86
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-16, 00:05   

Mi się ona kojarzy z taką totalnie zakompleksioną kobietą, która czerpie satysfakcję z tego, że odbiera innej kobiecie męża. Nie chodzi o miłość do niego tylko o to, by jej poświęcał czas a nie żonie. Na to by wskazywał fakt, że to nie jej pierwszy taki wyskok, widać to lubi. Dlaczego kazała mu się lepiej pilnować? Przecież jest spora szansa, że jak żona dowie się o zdradzie to wyrzuci męża z domu i wezmie rozwód, miałaby go wtedy dla siebie. Może ją bawiła ta sytuacja, ale dostała kosza od Twojego męża, więc zabawa się skończyła. A może się mylę, może jednak sie w nim zakochała. A może wszystko razem. Ostatnio czytałam artykuł o kobietach, które wdają się w romans z żonatymi tylko po to by nadać swojemu życiu pieprzu, zaznać czegoś nowego. Niedobrze mi się robi na samą myśl. Jakie wartości ma taka kobieta? Chyba nie ma sensu nad tym rozmyślać. Ja mam na temat zdradzaczy bardzo surowe zdanie, ale mimo wszystko widzę w zachowaniu Twojego męża wiele pozytywnych rzeczy, np. to że niczego już nie ukrywa. I jeśli dobrze rozumiem to ona go teraz unika? Pewnie czuje się wielce obrażona i zraniona, że ją odrzucił. Boże, co za świat...
Mną się nie kieruj, ja mam dość impulsywny charakter i dla mnie to co Ty robisz dla swojego męża - tzn. pozwalasz mu tam jeszcze pracować żeby nie wyrobił sobie złej opinii - to byłby dla mnie szczyt heroizmu. Uważam, że robisz dla niego coś wielkiego i powinien Cię podziwiać za to. Ale to tylko moja opinia, wiadomo że liczy się to, co uzgodnicie oboje z mężem.

Mam nadzieję, że z mamą będzie coraz lepiej! Moja koleżanka walczy z rakiem od roku, więc jestem w temacie, wiem jaka to walka ale nie można się poddawać, pozdrawiam :->
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 4