Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Wyprowadzic sie?
Autor Wiadomość
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-17, 00:43   

jrg napisał/a:

Pewnie dlatego staram sie tłumaczyć jej działania i przymuje je z mysla ze sobie zasluzylem, jednak powoli wymiekam. Bedzie chciała mnie zostawić to i to zrozumiec bede musial, nie byłem fair, spapralem ludziom wokol tymi decyzjami zycie

Jrg, o czym ty piszesz?
Być może popsułeś relacje z żoną, ale na pewno nie tym, że przed śłubem, wiele lat temu się z kimś przespałeś.
Czy uważasz, że żona za ten wyskok sprzed lat (10 lat? więcej) może prowadzić prawie oficjalnie podwójne życie?


Wiem że dopuki nie powie mi przekonywujaco ze to koniec i zyc ze mna nie moze po tym co jej zrobilem bede walczyl.

Na to bym nie liczył. Żonie w tej sytuacji wygodnie pewnie.
Facet w domu, dzieci przypilnuje, załatwi przyziemne obowiązki.
Powinny się Panie wypowiedzieć, ale wydaje mi się, że jak chcesz żonę odzyskać
to musisz być 100% facetem i nie grać litością, udawaniem, że nie widzisz itp...
i łudzeniem się, ze jak żona się przytuli, powie miłę słówko (nie zrywając znajomości z przyjacilami) to już bedziecie idealną parą


 
     
jrg
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-18, 08:38   

grzegorz_ napisał/a:
Być może popsułeś relacje z żoną, ale na pewno nie tym, że przed śłubem, wiele lat temu się z kimś przespałeś.
Czy uważasz, że żona za ten wyskok sprzed lat (10 lat? więcej) może prowadzić prawie oficjalnie podwójne życie?

Problem w tym że jeszcze nie rozumiem czym faktycznie je zepsulem. Może tym jaki jestem, czy jak sie zachowywalem dawniej, może tym ze czulem sie winny i nie zareagowalem bardziej stanowczo za pierwszym razem. To co zmieniłem w sobie do tej pory jak widac nie starczylo, lub to za pozno. Nie uwazam że to jest uzasadnienie, problem musi byc glebszy a to uwazam tylko wygodna linia obrony, trafia w slaby punkt.

grzegorz_ napisał/a:
Na to bym nie liczył. Żonie w tej sytuacji wygodnie pewnie.
Facet w domu, dzieci przypilnuje, załatwi przyziemne obowiązki.
Powinny się Panie wypowiedzieć, ale wydaje mi się, że jak chcesz żonę odzyskać
to musisz być 100% facetem i nie grać litością, udawaniem, że nie widzisz itp...
i łudzeniem się, ze jak żona się przytuli, powie miłę słówko (nie zrywając znajomości z przyjacilami) to już bedziecie idealną parą

Trudno mi sie z Toba nie zgodzić. Stad koncepcja z wyprowadzka, ryzykuje pogorszenie kontaktów z dziecmi i to mnie najbardziej wstrzymuje.
Zastanawiam sie tez czy nie porozmawiac z tesciowa przed rozpoczeciem kotla, mam z nia dosc dobry kontakt i chcial bym zeby zrozumiala moje motywy, z drugiej strony mieszanie osob z zewnatrz nie jest w moim stylu i wolal bym jej oszczedzic nerwow, obawiam sie jednak negatywnego wplywu blednej interpretacji intencji moich działań. Chyba jednak to nie najlepszy pomysl i odpuszczam go sobie.
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-18, 11:59   

jrg napisał/a:

Trudno mi sie z Toba nie zgodzić. Stad koncepcja z wyprowadzka, ryzykuje pogorszenie kontaktów z dziecmi i to mnie najbardziej wstrzymuje.
Zastanawiam sie tez czy nie porozmawiac z tesciowa przed rozpoczeciem kotla, mam z nia dosc dobry kontakt i chcial bym zeby zrozumiala moje motywy, z drugiej strony mieszanie osob z zewnatrz nie jest w moim stylu i wolal bym jej oszczedzic nerwow, obawiam sie jednak negatywnego wplywu blednej interpretacji intencji moich działań. Chyba jednak to nie najlepszy pomysl i odpuszczam go sobie.


Po co mieszać do tego teściową?
Jesteście przecież dorosłymi ludżmi i takie sprawy możecie załatwiac jak dorośli.
Zależy Ci przecież na tym, aby żona się zmieniła z własnej woli, a nie pod ewentualnym wpływem krytyki tesciowej.

I jeszcze jedna brutalna prawda...
Samotna kobieta z dziećmi nie jest aż takim super kąskiem na rynku łowców romansów.
Co innego meżatka z dziećmi, bo dzieci można z mężem zostawić, bo jest kasa na stroje, perfumy, wypady..
 
     
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-18, 15:59   

Pan Bóg oszczędził mi takich dylematów jak Twoje. Ja dowiedziałem się o wszystkim już po kilka lat. Nie wiem jak bym się zachował. Chciałem się mścić. A w takiej sytuacji jak Wasze? Toż macie prawo bronić swoich rodzin. 3 ostrzeżenia do gościa i ... . Tu nie ma nad czym się zastanawiać. Co z Was za mężczyźni? Krótka piłka. Brońcie swoich kobiet i dzieci przed złem. To jest stan wyższej konieczności. Nadstawianie drugiego policzka nie obowiązuje.
Jest i taka strona medalu w całym tym ambarasie.
Wczujcie się w to co mówi natura, wczujcie się w swoje ciała. Olać poprawność polityczną. Czy nie rozrywa Was? Mnie czasem nosi ale po tylu latach byłaby to zemsta i nic więcej. A miałem jedną szansę się dowiedzieć, ale żona mnie tak wówczas wokół palca zakręciła, że uwierzyłbym jej że ziemia jest płaska a ona była na niewinnej wycieczce na marsie z zielonymi dzentelmenami.
A działo by się działo
Ta kobieta jest Twoja. Pojmij to. Nikt nie ma do Niej prawa. Egzekwuj to. Od tego masz portki, a kobiet w tej sprawie nie słuchaj. To ty jesteś głową rodziny. Ty decydujesz.
 
     
jrg
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-18, 20:07   

Wiem o czym mówisz, pierwszego typa jak tylko dowiedzialem sie kim jest odwiedzilem w pracy, wyrwalem od biurka, tylko koledzy za nim wygladali z pokoju. Ostatni sam sie nawinal, jednak uponienie nie pomogło, wiec bede musiał do niego jeszcze wrocic. Problem w tym że z czasem już widzę tu raczej problem Jej i to ona jest napedem do tych zwiazkow, jak sie kobieta pcha, lub sugeruje ze jest zainteresowana to sie chętni znajda, wiecie sami, długo czekac nie trzeba. Więc w przeciwienstwie do innych sytuacji usuniecie typa nie bedzie finalnym rozwiazaniem problemu (ale nie zaszkodzi), wyjsciem moze byc tylko zmiana Jej postawy. Ja też nad soba pracuje bo jak widac bylem zbyt poblazliwy i zbyt malo stanowczy, albo wogole juz nie ma "nas" bo i taka opcja jest. Zemsta - przechodzila przez mysl(a komu nie) ale nie miesci sie to w ramach moich norm zreszta nic by to nie zalatwilo, zadna to dla mnie wartosc skok w bok. Spodobalo mi sie stwierdzenie ze najlepsza zemsta jest sukces własny.
 
     
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-18, 20:15   

Szacunek.
Zemsta... :) nie o to chodziło, ale mniejsza z tym.
 
     
jrg
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-18, 16:23   

Orsz napisał/a:
Szacunek.
Zemsta... :) nie o to chodziło, ale mniejsza z tym.

Chodziło mi tu bardziej o "zajecie sie soba" troche w mysl listy zerty z tego co na formu widziałem. W ostatnich miesiacach czytałem forum, szkoda ze nie trafilem na nie dwa lata temu....

Od ostatnich moich wpisów poszło tylko w gorszą stronę, pomysł z odwlekaniem bo dzieci i święta, bo żona w żałobie po ojcu i potrzebuje wsparcia (co naprawde staralem sie jej dac) a nie zebym ja jeszcze dobijal (mówiłem jednoczesnie też wiele o tym że jest niedobrze, ze musimy nad zwiazkiem popracowac, zeby sie cofneła z tej relacji) skończył się straszną porażką, to był błąd, ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, czasu nie cofne, tego jak reagowalem, nie widzialem dobrego wyjscia, zona zaslaniala sie zalem po stracie ojca, moze za slabo sie rozgladalem.

Żona mimo żałoby znalazła w tym okresie miejsce i czas na rozwój romansu, po świętach padło "chcę separacji". Twierdziła że nikogo nie ma, ale nie wie co czuje do mnie i chce separacji, okazało się że po to żeby zrobić sobie miejsce na więcej kontaktu z kochankiem. Zgodziłem sie powiedziałem że też tego chcę bo w takiej relacji jak bylismy nie chce pozostawac. Pózniej spedzila z kochankiem weekend z nocami, namietnosc kwitla. Ja sie odsunelem i zaczelem dbac o siebie na ile potrafilem, po kilku juz dniach zaczela komunikowac ze chce zebysmy sprobowali od nowa, nawet odczulem ze to szczere bylo, jednak pragnienie do niego szybko wrocilo, widzialem w jej zachowaniu ze to nie koniec, w rozmowach ze mna mowila ze nie wie co czuje, ze nie jest pewna, ale proponowala proby naprawy (np. po obejzreniu ognioodpornego, proponowala nasze 40 dni) tyle ze pozniej leciala do niego, nie wiem juz czy chodzilo o zwiazek emocjonalny czy tylko o seks juz, co sie dowiedzialem to nie odwaze sie napisac co wyprawiala. Znow widzialem ze sie wacha i dawałem jej do zrozumienia ze jestem gotow ja przyjac ale musi definitywnie skonczyc tamta znajomosc. Uwierzylem jej ze naprawde chce powrotu, pozniej sie przekonalem ze to klamstwa(tzn. powrotu moze i chciala ale nie rezygnujac z kochanka odrazu), chyba zbyt latwo pozwalalem na zblizenie sie, wiec najpierw w moje ramie sie wtulala, a pozniej w jego jak sie okazalo. Mija tydzien za tygodniem, ze mna coraz gorzej. Teraz po styczniowej chwili przebudzenia znów widzę że żona chce "wracac" coraz więcej o tym mówi że chce mnie że już jest pewna, dalem sie jej zblizyc, jest czas razem spedzany lepiej niz od dłuzszego czasu, jest seks (ale strasznie mnie niszczy duchowo, z drugiej strony jestem facetem i brakuje mi bliskosci, tylko ta bliskosc jest nie taka jak potrzebuje :/). Powiedziałem że widze szanse na probe odbudowy naszego zwiazku, ale musi to byc na 100% bez wracania do niego powiedzialm ze inaczej niech nie wraca i odejdzmy od siebie puki mozemy to zrobic w zgodzie i w zgodzie zaopiekowac sie dziecmi razem ale osobno (tak jestem w jakims sensie na to gotow, wole zycie osobno niz w malzenstwie gdzie ciagle jest ktos "trzeci"). Jednak dalej czuje niepokoj i dystans do tego co mowi i okazuje.
Waham się między separacją (niech zobaczymy jak to się dobrze zyje osobno bo do tej pory z malymi przerwami caly czas bylem przy niej) a tym żeby zwyczajnie zostać, dać jej szanse i "przerobic" ten kryzys bez tego. Obawiam się że w ten sposob nie odczuje zadnych konsekwencji, ona jest przekonana a przynajmniej takie sprawia wrazenie ze to jakim bylem mezem i ze nie potrafilismy utrzymac dobrych relacji ja usprawiedliwia i ze wszystko jest ok, nawet juz nie mysle o tym ze sie choc przez chwile zastanowila jakie spustoszenie poczynila we mnie. Z drugiej strony separacja może by ją lepiej zmotywowała, lub wrecz przeciwnie znow pchnela w ramiona pocieszycieli.
Do niedawna zylem złudzeniami, po tym jak "poznalem" moja zone i jak sledze wpisy na forum to trace wiare w ludzi. Nie wiem czy ona potrafi czy wogole nawet chce sie zmienic, wacham sie miedzy zaryzykowaniem i daniem jej szansy a odpuszczeniem sobie bo widoki sa naprawde bardzo slabe....
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-18, 16:35   

Daj szansę, i zaproś na jakieś rekolekcje, w maju są nasze sycharowskie rekolekcje
 
     
jrg
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-18, 17:00   

Narazie bardziej idzie to w tym kierunku, boje sie jednak że popełniam ten sam błąd ciągle... choc tym razem chyba bardziej swiadomy jestem jak duzo czeka nas pracy jesli to ma sie naprawde udac (patrzac na wczesniejsze doswiadczenia), swiadomy jestem tez ze moze juz nic z tego nie byc (patrzac na te same doswiadczenia). moze gdyby zatesknila za mna naprawde miala by wieksza wewnetrzna motywacje, niz zyjac w przekonaniu ze zawsze jestem, jednak ja ja kocham wciaz, choc juz na nitce to wisi.
 
     
silverado
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-19, 21:50   

jrg napisał/a:
Narazie bardziej idzie to w tym kierunku, boje sie jednak że popełniam ten sam błąd ciągle... choc tym razem chyba bardziej swiadomy jestem jak duzo czeka nas pracy jesli to ma sie naprawde udac (patrzac na wczesniejsze doswiadczenia), swiadomy jestem tez ze moze juz nic z tego nie byc (patrzac na te same doswiadczenia). moze gdyby zatesknila za mna naprawde miala by wieksza wewnetrzna motywacje, niz zyjac w przekonaniu ze zawsze jestem, jednak ja ja kocham wciaz, choc juz na nitce to wisi.


Podziwiam za wyrozumiałość..... Powiedz (sobie), ile razy wracała, ile razy Cię zdradziła?
 
     
jrg
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-19, 22:36   

Sam siebie nie do konca rozumiem, ale taki zwyczajnie jestem, co sie najczesciej obraca przeciwko mnie, pracuje nad soba w tym zakresie. "Wyrozumiałość..." - moze, zwyczajnie wiem ze na pierwszym miejscu chce rodziny, nie darowal bym sobie gdybym nie zaryzykowal ten ostatni raz, ale prawda jest taka ze jak wczesniej strasznie sie miotam. Dziś niby szczera rozmowa powiedziała co nieco o tym co się działo, chyba troche na pokaz - powiedzialm co bylo, tego chciales... (łagodząc znacznie to jak to rzeczywiscie wygladalo), propozycja terapii z jej strony (terminy za ponad miesiac :/). Powiedzialem ze bez calej prawdy to ja dziekuje za taki fundament do odbudowy zwiazku i jak nie bedzie prawdy, rozmowy nie o pierdolach ciagle, tylko o tym co i dlaczego sie stalo to proponuje separacje bo trwac w takim braku szacunku nie zamierzam. Z jednej strony mowi ze chce rodziny - mowie porzuc zatem (teraz i stanowczo) wszystkich falszywych przyjaciol ktorzy cie od tego odciagaja skoro tego wlasnie chcesz, a jesli zalezy Ci bardziej na relazji z nimi - odejdz. Zobaczymy co najblizsze dni przyniosa, nie robie sobie zbytnich nadziei. Zaczynam sie oswajac z mysla ze jesli nie chce zyc w trojkacie ukrytym pod milym zachowaniem zony i pozorowanym zyciem bede musial pogodzic sie z separacja. Czas pokaze. Trzymam sie lekko na dystans, ale nie odcinam, bo wyrazila ze chce cos zmienic w koncu, teraz musi to pokazac a ja musze w to uwierzyc, wystarczy jednak male zachwianie i wszystko runie...

Oj wracala, teraz tez pierwsza propozycja - odetnijmy przeszłość i zacznijmy od nowa (co juz niby cwiczylismy i a później i tak wracała do przeszłośći i te same wymowki na temat checi zemsty - idealny material do usprawiedliwiania sie i odbicia pileczki, nie brania odpowiedzialnosci za swoje czyny, zycie przeszloscia). Powiedzialem NIE! Albo szczerość, przerobienie tego co nas do tego stanu doprowadziło i praca nad tym z obu stron, albo nie podchodz nawet. Nie chodzi mi o to zeby zyc przeszloscia, ja nie chce zyc nawet ta z ostatnich miesiecy, ale nie mozna nad tym przejsc ot tak, nie nad tak powaznym tematem, jesli jakkolwiek mamy rokowac na dluzej niz kilka mc.
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-20, 08:09   

Tak sobie pomyślałam, że przydałby się Wam obojgu post od seksu. Zaraz się zaczyna Wielki Post, jest okazja. Wiesz, taki powrót do narzeczeńskiej czystości, od tego dużo łatwiej byłoby Wam zacząć odbudowywać. Zakładając oczywiście szczerą chęć odbudowywania Twojej żony.
 
     
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-20, 20:51   

Nirwanna napisał/a:
Wam obojgu post od seksu
Ano najcześciej obojgu, bo trochę gul skacze że jedno ma a drugie nie.
Nirwanna napisał/a:
Zaraz się zaczyna Wielki Post
40 dni to luzik. Ja szykowałem się na 3 cieżkie lata, przychodzi zmierzyć się z 7 chudymi latami choć mam coraz większe przeczucie że to będzie 40 letnia przeprawa po pustyni, bo przez otwarte morze już uciekłem ,(a może te morze to mnie właśnie pochłoneło kiedy pędziłem za żoną jak egipcjanin w rydwanie??). I zostanie tylko manna z nieba i posypywanie się popiołem :-? .
36+40=76 czyli emerytura, czyli trzeba sie będzie zbierac. :roll:
 
     
GosiaH
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-20, 21:40   

Dabo, no jak czytam, to widzę, że liczyć po naszemu umiesz :-) (jakbyś się nudził, polecam Łomonosowa - ten namiesza z liczeniem dopiero, wiesz? Pozwalał dzielić przez zero ;-) ) ale gdzie nam tam do arytmetyki Boskiej. Weź to zostaw i po prostu Mu to oddaj. I ufaj. Nie bój się nic.

PS. pomodlę się dzisiaj za Ciebie
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8