To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - czy można uratować jeszcze małżeństwo?

Anonymous - 2014-10-30, 08:24

Proszę o modlitwę nie daje rady, jestem załaman. Tracę wszelką nadzieję, tak bardzo kocham męża tęsknie za nim a on nadal nie chce dać nam szansy mimo że mimo kłótni i kryzysu jaki sie u nas pojawił było nam naprawdę cudownie( to nie są tylko moje odczucia, on sam tak mówił, że po tym wszystkim czuje że zbliżyliśmy się do siebie). Jak dalej żyć? Jak dalej trwać? Jak się nie poddawać? Nie zniose rozstania - wiem o tym!
Anonymous - 2014-10-30, 08:43

Załamana.M

Wiele z tego co napisałaś w poście wyżej widzę w swoich doświadczeniach i wiele w moim nastawieniu z przeszłości.

Z tym kochaniem męża - to było u mnie tak, że bardziej "kochałam" siebie i to czego ja chcę aby było, a nazywałam, że tak bardzo kocham jego.

Z tęsknoty można zrobić piękne doświadczenie i poczerpać trochę z dobrych wspomnień.

Rozumiem, że trudno jest na raz przeskoczyć
i poczucie winy
i odrzucenie
i żal za stratą bliskiej osoby
i najprościej strach przed tym co będzie /a strach ma wielkie oczy/ :shock:
i żal za stratą tego co było cudownie

Może jednak warto otworzyć się, na to, że kryzys jest szansą, że oczyszcza, że powstaje z niego nowa jakość życia?

Towarzyszę z modlitwą. :-)

Anonymous - 2014-10-30, 08:59

Witaj Załamana :)

Tyle wiemy o sobie ile nas sprawdzono - to tak na początek :)

Zapętliłaś się kobieto...i wiesz już z góry, co mozesz i potrafisz a czego nie... bzdura.
I do tego sama siebie katujesz - po co ?

Zastanów się:
- przyznałaś sie do błędu,
- przeprosiłaś,
- postanowiłas sie poprawić i robisz to,
- zerwałas kontakt z tamtym facetem i zostałas na fochach twojego męża...

dalas mu broń do ręki - masz tego świadomość ?
Teraz on jest panem "życia i smierci" ... tak sie zachowujecie oboje, o ile dobrze rozumiem to, co piszesz...

W twojej sytuacji, jak i w wielu podobnych, wina jest gdzieś tam po środku. Nic bardziej błednego niz bicie sie nieustanne w piersi, posypywanie głowy popiolem, skamlenie, przepraszanie za siebie świat cały...
zachowaj godność kobieto
rzeczą ludzka jest upadać a boską wybaczać...podobno...
zrobiłas co mogłas, a nawet wiecej, bo nie unaoczniłas mężowi jego osobistego wkładu i winy w tym, co sie stało

jestes silna, nawet nie wiesz jak bardzo, jak my wszystkie kruche kobietki
dasz sobie radę cokolwiek się stanie
teraz zajmij się sobą - jestes wartościową osobą, chcesz dobrze i moze za bardzo sie starasz, żeby tak było juz i natychmiast...

nie dam Ci gwarancji, ale myślę, że masz sporo szans na powrót do normalnych układów
być moze juz nigdy nie takich jak były, a właściwie napewno nie, tylko innych, co nie znaczy, że gorszych

moj mąż zachowywał się jak Ty
prosił, skamlał, zacząl nawet przepraszać za wszystko ( juz sam nie wiedział za co)
mnie to wcale nie utwierdzało w tym, że cokolwiek zrozumiał i cos sie moze zmienic
raczej wkurzało na maksa i pozabawiało szacunku do niego - skamlące nic
w końcu przestał...po prostu był
nie zamknął drzwi, nie odszedł choć mógł, zawsze był na miejscu...
wiem - wiekszośc facetów ma inaczej, unoszą się ambicją i jakimś kretyńskim honorem, co to od dawna nim nie jest...ale moze Twoj mąż nie jest taki jak większość?

Daj mu czas
odsuń się na krok
bądź...to trudne, ale sie da
skoro sie nie wyprowadził, to nie zrobi tego ot tak
nie daj soba pomiatać, bo to nic dobrego nie wróży...nie pozwalaj mu na wywoływanie w Tobie poczucia winy...choc bys miała powiedzieć - Ty tez masz w tym swój udział i wiesz o tym, rozmawialismy wiele razy, przeprosiłam Cię i nie wałkujmy tego w nieskończoność

sama mowisz, ze Twoj mąż jest w jakimś sensie obciążony "grzechami" pracy
to chyba mocno skrzywione środowisko - to tez bierz pod uwagę


trwaj...taka normalna żona, mama...dobra, ciepła, pogodna (na ile sie da), bądź
zadbaj o siebie - modlitwa wielka rzecz, ale nie tylko modlitwą zyje człowiek...zadbaj o siebie po ludzku

a ja trzymam kciuki

napisałam tu, nie na priv, bo niektórzy mnie tu znają ( dzieki Kari za pamięć) i moze dobrze jest wrócić i powiedzieć, co sie mysli... z perspektywy czasu

nie ma hapy endów jak w filmach, powrótów wsród łez radości, nagłego szcześcia...
jest powolny proces, bywa bardzo trudny dla obu stron, bo każda ma swoje rany
da się...i to trzyma nas przy sobie, to i jakaś idiotyczna amnezja, która pozwala popatrzyć z optymizmem pomimo wszystko...i czas

trzymam kciuki

PS
za błedy przepraszam - taki juz moj wątpliwy urok netowy :)

Anonymous - 2014-10-30, 09:30

Tak bardzo bym chciała że będzie jak piszecie ale każdy przypadek jest inny a ja chyba zaczynam wątpić i znowu popadam w załamanie. Przecież znam mojego męża, jego charakter i widzę zę jest bardzo zawzięty i utwierdzony w tym co robi, że robi słusznie, że to jego zdaniem jedyne rozwiązanie. Nie miałam pojęcia że tak bardzo można kogoś skrzywdzić, chyba nie dokońca zdawałam sobie sprawę z tego że ranie najbliższą mi osobę. Jak cofnąć czas i naprawić wszystkie błędy, chyba nie mam na tyle sily i odwagi? czuje że się znowu cofam że nie daje rady, gdyby tylko chciał porozmawiać tak po ludzku z uczuciami, gdyby tylko chciał powiedzieć o wszystkim co mu leży na sercu, o co ma do mnie żal, co przez te wszystkie lata sprawiało że bywało źle. Jesteśmy tak zaplątani nie wierze że to się może skończyć????
Anonymous - 2014-10-30, 09:43

Załamana.M napisał/a:
Tak bardzo bym chciała że będzie jak piszecie ale każdy przypadek jest inny a ja chyba zaczynam wątpić i znowu popadam w załamanie


Kochanie - a po co popadasz w załamanie - po co sobie to robisz? Czemu to służy?

Czy tkwiąc w załamaniu - oczarujesz męża tym Kim jesteś?

Anonymous - 2014-10-30, 09:52

Jak starałam się żyć do przodu i każdego dnia poprostu być przy nim to to też nic nie dawało tylko jeszcze bardziej się odsunął.
Anonymous - 2014-10-30, 10:58

Załamana...lubisz chyba być załamana.
Daje Ci satysfakcję samobiczowanie?

Kiedy ja tu bywałam jako "strona", to czytałam inne wątki też, choć nasz był mocno burzliwy... padało tu takie zdanie - ile czasu trwa naprawianie? tyle ile psucie, lub dłużej

Teraz zapytaj siebie - ile czasu trwał wasz kryzys?
ile czasu trwał Twoj "romans" ( w sumie bardzo powściagliwy, aż mi Ciebie żal...bo juz tak o sobie piszesz, jak byś miała 20 facetów i jeszcze na tym zarabiała)

Chcesz wszystko naprawić w kilka dni, choc psucie trwało latami...

daj czasowi czas i zajmij sie sobą, nie mężem

i uwierz mi - to naprawdę najlepsze rady jakie tu są...

Anonymous - 2014-10-30, 11:08

Załamana.M napisał/a:
Jak starałam się żyć do przodu i każdego dnia poprostu być przy nim to to też nic nie dawało tylko jeszcze bardziej się odsunął.


To też znam dobrze. W tym czasie nie myślałam o miejscu Pana Boga w naszym życiu i to był mój największy błąd!!!

A gdzie jest w Waszym małżeństwie Pan Bóg?

Anonymous - 2014-10-30, 13:21

poległam ale tu chyba nie ma dla mnie miejsca, szukałam sama nie wiem czego, to całe gadanie pomaga na chwilę a potem i tak przychodzi smutek i żal. To nie dla mnie potrzebuję męża realnie w życiu przy mym boku i będę o niego walczyła. Dziękuję i zyczę powodzenia wszystkim wytrwałym.
Anonymous - 2014-10-30, 13:39

Załamana powoli.. Ja staram sie nie podejmować decyzji w emocjach - choć właśnie wtedy podjęcie ich jest takie łatwe, takie kusząco słuszne.

Pomysł na Sychar jest bardzo trudny. Wielu boryka się z nim długo, wielu odchodzi i czasem znów powraca.

Ale jest to niesamowity Boży pomysł.
Wiem to ze świadectw, z ludzkich historii zmian.
Nie zawsze kończy się powrotem małżonka (nawet dla tych jak piszesz wytrwałych). Poza tym taki powrót czasem jest trudniejszy niż samotne życie. Powrót małżonka, czy do małżonka, to nie żaden szczęśliwy koniec bajki.. "Powrót to dopiero początek drogi".

Spotkałam tu na forum i "w realu" wielu ludzi, których życie, postawa i całe jestestwo świadczy o tym, że warto zaufać Bogu.
Że warto postawić go na właściwym pierwszym miejscu. Czasem zdejmując z tego miejsca małżonka.
Że warto podjąc pracę nad sobą. Dla siebie nie dla małżonka. Ufając Bogu i prosząc go o łaskę i współpracując z Nim na ile umiemy w danym momencie.
To wszystko jest strasznie trudne.
Ale Bóg naprawdę nie zostawia samych tych, którzy proszą o Jego pomoc.

Wyobraź sobie moment w swoim życiu, gdy osiągasz spokój, przebaczenie sobie, przebaczenie tamtemu człowiekowi, przebaczenie mężowi że ci sam nie umie przebaczyć.
Ja jestem jeszcze na tej drodze, ale wiem, że taki moment jest możliwy. Może za wiele lat, może po miesiacach pracy, po upadkach, spowiedziach, kłótniach i tysiącu problemów. Ale na pewno jest.
Widziałam świadectwa przemiany życia.

Może jest Ci tu trudno znaleźć sobie miejsce, bo jesteś po drugiej stronie: to Ty zniszczyłaś mężowi zaufanie w małżeństwie, a nie Tobie je zniszczono. U większości z nas jest inaczej.

Ale Sychar jest wyjątkowym miejscem. Naprawdę znajdziesz tu pomoc. Jeśli tylko zdecydujesz, że tego chcesz.

Anonymous - 2014-10-30, 17:14

lustro napisał/a:
odsuń się na krok
bądź...to trudne, ale sie da
skoro sie nie wyprowadził, to nie zrobi tego ot tak
nie daj soba pomiatać, bo to nic dobrego nie wróży...

jak masz w sobie siłe, to korzystaj z tego; ja nie potrafiłam, wtedy nie miałam pomocy bo nie korzystałam z Sycharu, nawet nie wiedziałam, ze coś takiego istnieje;
skorzystaj z tej rady nie zaniedbując Boga....... a zobaczysz, będą efekty

Anonymous - 2014-10-30, 20:39

Załamana - nie da się nikomu pomóc na siłę, uzdrowić wbrew woli...

mój dziadek mawial - jak sie nie da komuś poradzić, to nie da sie mu pomóc...


rozważ w sobie ...
a my tu jestesmy...
tu znajdziesz zawsze pomoc, choć czasem ta pomoc jest inna niz nasze o niej wyobrażenia

i trzymaj sie kobieto - dasz radę :)

Anonymous - 2014-10-30, 21:09

Cytat:
Wiele przecierpiałam też z powodu bardzo upartego charakteru męża niejednokrotnie traktował mnie niesprawiedliwie, ale ja to przetrzymywałam cierpiałam płakałam rozmawiałam i co najważniejsze trwałam przy nim, choć mogłam nieraz odejść.


ZałamanaM,

nie sądzę by udało Wam się samodzielnie, bez udziału terapeuty, w pieleszach domowych dojść do porozumienia i do wyciszenia emocji.
Oczywiście wina jest ewidentnie Twoja lecz charakter męża mimo Twojej poprawnej postawy sprawi że będzie bez końca rozdrapywał rany, które przy dłużej utrzymującej się takiej postawie, mogą nie mieć nigdy szans by się zabliźnić.
ON sobie po prostu z tym nie radzi. Wygląda na to, że chce ale nie jest w stanie. Przeszkadza mu w tym bardzo urażone ego. Cóż z tym zrobić? Obawiam się ZałamanaM, że nie znajdą się takie słowa ani takie zapewnienia które są w stanie sprawić by odzyskał spokój.
Jeśli będziesz wciąż przyjmować postawę zgiętej w pół z posypaną popiołem głową - będzie widział w Tobie kogoś, kto sam się bez końca katuje - zatem pomyśli, że masz znacznie więcej na sumieniu niż mu powiedziałaś. Jego wyobraźnia dopisze najgorsze scenariusze. Zatem wyprostuj się i przestań się wciąż podkładać.
Zupełnie też nieroztropnie było mężowi opowiadać o szczegółach tamtej smsowej znajomości, ale stało się. Ta wiedza okazała się dla niego zbyt trudna do uniesienia i niestety go pokonała.

Mąż Cię kocha to oczywiste. Nie odszedł i nie odejdzie. Pragnie Twojej bliskości - to są ewidentne oznaki, że zależy mu na Tobie. Niemniej jednak nie powinno tak być by po spędzonej razem nocy, w dzień mąż odnosił się do Ciebie bez szacunku - tu należałoby wyznaczyć jakieś granice, powiedzieć o swoich oczekiwaniach.
Powyższy cytat świadczy także o tym, że mężowi wcześniej zdarzało się Ciebie ranić, zatem jest to najwyższy czas byście spróbowali wasze relacje naprawić bo i wcześniej nie było tak jak trzeba.

Ciekawa jestem co by powiedział, gdybyś Ty wobec jego upartej postawy przystała na proponowany przez niego rozwód. Wydaje mi się, że natychmiast zmieniłby zdanie.
A tak w ogóle, wydaje mi się że on wcale nie chce się rozwodzić. Ma natomiast wielką potrzebę by się samemu podręczyć i Ciebie przy okazji. Minie dużo czasu zanim zrozumie, że to do niczego nie prowadzi, jeśli w ogóle to zrozumie.
Może jeśli nie razem to Ty najpierw skorzystaj z psychologicznej pomocy. Dla męża, w mojej opinii, takowa jest wprost niezbędna.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group