To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - czy można uratować jeszcze małżeństwo?

Anonymous - 2014-10-27, 19:05

Cześć, daj czasowi czas......ja to radze ale sama jeszcze nie potrafię zastosować bo sama naciskam,gadam, proszę i to nic nie daje....
Jeżeli mąż się nie wyprowadził, przytula się w nocy... to Cię kocha...ale jest głęboko, mocno zraniony....i tylko Twoja postawa pomoże mu przez to przejść, poukładać sobie życie na nowo....
Ja zraniłam bardzo męża słowami, zachowaniem...teraz on mi dokłada słowami, zachowaniem a ja dopiero teraz sobie uświadomiłam jak bardzo go zraniłam...tak bardzo, że zabiłam jego miłość do mnie.....to trwa od kwietnia... przy każdej prósbie żeby wrócił ..wychodzi temat rozwodu.. ze on chce tylko rozwodu ode mnie...nie chce dawać szansy, naprawiać choć mamy dwie małe córeczki.... ale dzięki Bogu...jeszcze pozwu nie dostałam chociaż mąż był u adwokata w sprawie rozwodu.....Poczekaj, to jest moim zdaniem najtrudniejsze ...czekanie....

Anonymous - 2014-10-27, 20:34

Tak to czytam i czytam...hmmm...
Jak dla mnie to swego rodzaju klasyka - krzys trwa od jakiegos czasu, komunikacja nawala na kazdym kroku...
W końcu jedna ze stron "wymięka" i szuka tego, co człowiekowi tak bardzo potrzebne i dlaczego ludzie łaczą się w pary - bliskości, zorzumienia, wsparcia, rozmowy, akceptacji, uczucia...mozna wymieniac i wymieniac...
Fakt- nie szuka w małżonku, to żle.
Ale czy to nie jest tak, że w tym przypadku mąż wystawił żonę na pokuszenie? Odebrał jej siebie, zostawił samą z depresją i żałobą...i pewnie nie tylko z tym. Odebrał jej siebie do tego stopnia, że przestała czuć jego miłośc.
Zawsze znajdzie się ktoś "inny" w to opustoszałe miejsce...wiec i tu sie znalazł.
Zachował się mało elegancko ( proszę sie nie oburzac ), wykorzystał ( swiadomie lub nie) stan emocjonalny Załamanej. A ona dałą się ponieść emocjom... To wcale nie takie dziwne - nie mowię, żę słuszne albo ładne.
I nagle kataklizm - mąż wpada na ten "romans". I jaka reakcja...proszę...mąż poczuł sie taki niewinny i taki zraniony...
a gdzie był wczesniej ???
Załamana źle zorbiła, ale to nie tylko jej wina.
Moze dobrze by było, gdyby jej mąż tez cos zrozumiał oprócz swojej urazonej męskiej dumy ?

Jak dla mnie nie bedzie nic dobrego z kajania sie Załamanej jeżeli jej mąż nie zauważy swojego, w tym co sie stało, udziału. Bo to nie jest tak, ze tylko ona jest winna.
Zdrada boli zdradzonego...a czy opuszczenie żony w depresji, żałobie...nie jest zdradą?

Czy moze ktos ma pomysł na uzdrowienie takiej sytuacji? Madry pomysł...oprócz modlitwy?

Trzymaj się Załamana...

Anonymous - 2014-10-28, 08:25

Do lustro:

Czytam i łzy płyna po policzku... mam wrażenie jakbyś znała moją sytuację od lat jakbyś patrzyła na moją sytuację z góry. Dokładnie tak było... Oboje z mężem zatraciliśmy siebie, zabrakło nas samych w tym całym codziennym życiu. Nie bylo nas, tylko ja i dzieci albo on i dzieci, obowiązki domowe, praca.... itd. a nas dla siebie nie bylo. Teraz zdałam sobie sprawę, że wystarczałby w tym wszystkim choćby przelotny uśmiech, uścisk dłoni czy miłe słowo rzucone w biegu ale to wszystko świadczyloby o tym, że pamiętamy o sobie a tak żyliśmy jak obcy sobie ludzie. I to trwało i trwało i trwało.....więc nie mogło skończyć się dobrze, wyrwać nas z tego mogło jedynie silny wstrząs i opamiętanie. Tylko czy nie jest za późno i czy nie zaszło wszystko za daleko.....?

Anonymous - 2014-10-28, 17:39

Mam wrażenie jakby minęły wieki od czasu kiedy było w naszym domu milo i przytulnie, teraz wieje chłodem. Ile jeszcze musi się zmarnować czasu żeby coś drgnęło. Mąż wciąż mówi że mam dać spokój, że to koniec, że on chce odejść tylko na razie nie ma gdzie. i wciąż zadaje pytanie Dlaczego to zrobiłam? i Dlaczego teraz nagle tak mi zależy? że rzekomo się opamiętałam. Chciałabym się obudzić żeby to był tylko koszmar ale niestety..... Tak mi żal, mamy tylko jedno życie i tak je marnujemy. Już mi nawet łez nie starcza. Najbardziej lubię jak jest noc, jak mąż śpi obok i pozwala się do siebie przytulić. Chciałabym wtedy żeby ta noc trwała wiecznie, żeby nigdy nie nadchodził świt... Nie mam sił....
Anonymous - 2014-10-28, 19:12

Moze nie demonizuj za bardzo...
Wziełas winę na siebie...całą...nie jestem do końca przekonana, czy to nie był jednak błąd...moim zdaniem był.
Twoj mąż odgrywa zranioną sierotkę...nie ma dokąd odejsc? Jak sie chce odejsc, to sie odchodzi, a nie szuka wymowki.
Nie wiem czy jest gotowy cokolwiek zrozumiec z sytuacji w jakiej sie znalazł.
Moim zdaniem poczuł sie niewinny, a to nieprawda.

Tylko czemu tu, na tym wątku, nastało takie milczenie ???
Czy naprtawde nikt nie ma pomysłu, co mozna zrobic po ludzku?
Moze ktos jednak zabierze głos?

Ja nie jestem ani ekspertem, ani dobrym przykładem...ale jak chcesz pogadac dziewczyno - zapraszam :) jestem zywym, czujacym człowiekiem.

I znowu szukasz, tak jak cala reszta na tym forum, zrozumienia i wsparcia w sieci...hahaha...o ironio.

Anonymous - 2014-10-28, 20:27

Lustro przyznaje rację....że mąż Załamanej nie czuję się winny....
Ale u mnie w domu jest tak samo.....jest mój błąd...ja wzięłam winę na siebie.....całą winę....a mąż ....nie chcę z tobą być to koniec.....i nie widzi, że tez doprowadził do kryzysu...
Więc po ludzku...nie mogę go zmusić, żeby chciał.....mogę jedynie trwać, zmieniać siebie....naprawiać błędy, które mi wypomniał.... chociaż teraz wszystkie moje gesty są odrzucane....albo mogę złożyć pozew rozwodowy....skoro on nie chce ratować naszego małżeństwa...
Załamana u mnie to trwa 8 miesięcy...zmarnowana wiosna, lato, jesień....nieraz mam żal do męża...że uniósł się dumą...wynajął mieszkanie...zajmuje się dziećmi , kiedy mu odpowiada....
jest taka przepaść między nami...że nie wiem jak kiedykolwiek to będzie można zasypać.....
Moją jedyna rada jest daj czasowi czas.....ja tego jeszcze nie umiem..ostatni raz prosiłam żeby wrócił w miarę spokojnie dwa tygodnie temu i usłyszałam...chce rozwodu....

Anonymous - 2014-10-29, 08:09

Witam.
Sama nie wiem co mój mąż sobie myśli.
Kiedyś dostałam od niego takiego smsa (to było po nawet udanym weekendzie, trzy dni spędzone naprawdę fajnie razem ja on i dzieci) w poniedziałek rano jak bylam już w pracy: "Przepraszam że nie było mnie przy tobie wtedy kiedy mnie potrzebowałaś ale ty posunęłaś się za daleko, nie daje rady nie umie to ze mnie wyjść. Miałem swoje problemy i mam nadal (o których ja nie miałam zielonego pojęcia aż dopóki nie otrzymałam tego smsa) teraz jest jeszcze gorzej, twój związek z nim to najgorsza rzecz jaka mi się w życiu przytrafiła i to od najbliższej mi osoby (taka byłam mu bliska że o niczym mi nie mówił co się z nim dzieje - czy to też nie swego rodzaju zdrada???)" Dodam tylko że przyznałam się do wszystkiego tzn. to były tylko rozmowy sms ale przyznałam się do treści smsów i to chyba był mój błąd bo teraz treść tych smsów go trapi wciąż o tym myśli a tak naprawdę większość tych rozmów była taka na niby (można by powiedzieć że tak bawiliśmy się flirtem) ale żadne z nas nie chcialo spotkać się naprawdę każde z nas trwało w tej swojej rodzinie. Wiem, że to i tak głupio brzmi ale odkładając telefon cieszyłam się że mąż wraca z pracy, że mogę się do niego przytulić, że możemy wypić kawę. Jak było między mną i mężęm dobrze to i rozmowy z tamtym mężczyzną były normalne typu: Co słychać jak dzieci co w pracy,rozmawialiśmy całkiem normalni, dopiero jak przychodził kryzys okropne kłótnie kiedy mójmąż tak bardzo mnie ranił słowami, nie chciał rozmawiać trzaskał drzwiami i wychodził, wtedy czułam się taka samotna i szukałam wsparcia o tego drugiego. Wtedy dochodziło do takich rozmow on pocieszał ja tego potrzebowałam (choć nie zawsze tak się działo). Teraz widzę jakie to bylo bezsensu, dlaczego wtedy nie umiała tak trwać przy mężu jak teraz??? Oby nie bylo za późno...

Anonymous - 2014-10-29, 09:16

Załamana.M napisał/a:
Mąż wciąż mówi że mam dać spokój, że to koniec, że on chce odejść tylko na razie nie ma gdzie.

Ech, głupie gadanie. Mój to mnie straszy tak od lat i jakoś nie odchodzi. A nawet jesli, to przecież dam sobie radę sama. Na moje to on strasznie się na Tobie wyżywa, choc sam się do tego przyczynił.
Na pewno jest mu ciężko, na pewno czuje się zraniony i odrzucony, ale czemu tak dramatyzuje? Gdyby mój mąż po tych historiach z koleżankami chciałby tak bardzo się naprawic jak Ty, to dawno pusciłabym wszystko w niepamięc. Tylko, że prawda jest taka i bez obrazy Panowie, znam wielu mężczyzn tak słabych psychicznie, zanurzonych w wydarzeniach z przeszłości, pamiętliwych, gniewnych i tak bardzo zmniejszających swoją winę, a zwalających winę na swoją partnerkę, że głowa mała. Mam takiego w domu ;-) , ale nauczyłam się sobie z tym radzic. Problem polega na tym, że u mnie czy u Ciebie małżeństwo jest ważniejsze niż miłośc włsna i dla dobra rodziny jesteśmy w stanie wzią winę na siebie, byleby tą rodzinę uratowac. No, ale ileż można, kochana. Popeniłaś bład, on też popełnił. I co, będziesz się wciąż posypywała popiołem? A w imię czego? Kryzysy są dobre. Uczą nas drugiego człowieka na nowo, pokazują nasze błędy i pomagają naprawiac przede wszystkim siebie. Przeprosiłaś, wiesz, że zrobiłaś źle, naprawiasz... To teraz tylko czekaj, ale NIE DAJ SIĘ ZNISZCZYC WYOLBRZYMIONEMU POCZUCIU WINY, które nakazuje Ci mąz.
Załamana.M napisał/a:
Wiem, że to i tak głupio brzmi ale odkładając telefon cieszyłam się że mąż wraca z pracy, że mogę się do niego przytulić, że możemy wypić kawę. Jak było między mną i mężęm dobrze to i rozmowy z tamtym mężczyzną były normalne typu: Co słychać jak dzieci co w pracy,rozmawialiśmy całkiem normalni, dopiero jak przychodził kryzys okropne kłótnie kiedy mójmąż tak bardzo mnie ranił słowami, nie chciał rozmawiać trzaskał drzwiami i wychodził, wtedy czułam się taka samotna i szukałam wsparcia o tego drugiego.

Przyznam się szczerze, że to rozumiem. Mój mąz utrzymywał takie kontakty przez kilka lat. I w końcu nie wytrzymałam i sama zapoznałam kogoś na tak zwane smsy. Nie pochwalam tego, ale pomogło przede wszystkim mi, jako kobiecie i powoli otworzyło mi oczy na wiele spraw, między innymi, na to, że mój mąż od lat systematycznie mnie niszczył. Paradoksem jest to, że mój mąz strasznie mi tego "kolegę" wypomina :-P czyli przysłowiowe "widzi drzazgę w moim oku, a w swoim belki nie dostrzega"
Kontakty sms zerwaliśmy. I nawet się cieszę, bo mogłam się skupic na poznawaniu mojego męża z innej perspektywy. Już teraz wiem, że niepotrzebne mi takie dowartościowanie i wiem, co popchnęło mojego męza do tego, że robił tak przez długi czas... Moja jędzowatośc.
Pisałaś też o egzorcyzmowaniu.... ja nie wiem, czy to tędy droga, choc sama odmawiam Nowennę i bywałam na maszach o uwolnienie. Jest coś takiego jak egzorcyzm małżeński, to podobno dozwolona forma, ale to niby działa tylko wtedy, jeśli jest 'ta trzecia". nie wiem, nie jestem ekspertem, ale na pewno msza o uwolnienie Tobie nie zaszkodzi. I polecam Nowennę Pompejańska. Z całego serca.

Anonymous - 2014-10-29, 10:20

Załamana, pół roku, to naprawdę krótki czas, żeby wyciszyć emocje, przebaczyć, zaufać i żyć jakby nic się nie stało. Mąż może tą sytuację przeżywać długo, ma do tego prawo . Chciałabyś żeby natychmiast było już dobrze, a to często jest niemożliwe. Takie są konsekwencje pewnych zachowań . Nie jest powiedziane, że jest za późno na ratowanie waszego małżeństwa, bo nigdy nie jest za późno, jeszcze może być między wami wspaniale. Dobrze, że się zmieniłaś, że dużo zrozumiałaś, ale to musi być trwałe i dojrzałe . Więc dalej pracuj nad swoim rozwojem, nad bliską relacją z Bogiem, żeby On wypełniał Twoją samotność, będzie pewnie jeszcze sporo samotności i dyskomfortu w małżeństwie.
Poczytaj też o o różnicach miedzy mężczyznami i kobietami, bo brak takiej wiedzy często sprawia, że nasze oczekiwania w stosunku do mężów są naprawdę nie z tego świata. Może udałoby się obejrzeć wam razem " Przez śmiech do lepszego małżeństwa" ? To naprawdę wiele wyjaśnia i może wam pomóc.
Lustro, a co u Was? Jak potoczyły się wasze sprawy? Pamiętam Twój wątek, może chciałabyś podzielić się na forum czymś dobrym?

Anonymous - 2014-10-29, 10:34

czytam i zastanawiam się ..jak to jest..
gdyby to mężczyzna znalazł sobie pocieszycielkę to byłaby to jego ewidentna wina, tutaj jakoś to się rozmywa..
cały czas jest mowa na tym portalu..że każdy odpowiada za swoje słowa przysięgi małżeńskiej, po rozstaniu nieważne jak zachowuje się druga strona, ważne jak my się zachowujemy,
a ..przepraszam bardzo...do rozstania te słowa nie obowiązują?

Anonymous - 2014-10-29, 10:52

Narazie zobaczyłam film "Ognioodporny", niestety sama ale wiele zrozumiałam, przekaz filmu trafił do mnie, płakała razem z bohaterami. Mężowi zostawiam różne rzeczy typu wydrukowaną modlite o uzdrowienie małżeństwa, wie że chodzę do kościoła się modlić za nas ale spotykam się z jego słowami ;"Myślisz że zaczniesz chodzić do kościoła i się modlić i stanie się cud?" Boli ale wierzę że kiedys zrozumie jak bardzo daleki on jest od Boga, zobaczy że się zmieniłam, że chce być dobrym człowiekiem i że kocham go bezwarunkowo, bez względu na to jaki jest, kocham go z jego wadami i zaletami poprostu za to że jest.
Anonymous - 2014-10-29, 13:02

Dopóki tutaj nie trafiłam myslałam że tylko ja mam takie problemy, a tu się okazuje że tysiące osób przeżywa kryzys małżeński. i tak sobie myślę co do tego doprowadziło, że tak się coraz częściej dzieje, że ludzi się ranią oszukują i wolą uciec od problemów niż próbować je rozwiązywać i ratować to co kiedyś było dla nich najważniejsze miłość dom i rodzina??? Nie sądziłam, że życie jest takie trudne, nie dostrzegałam jak wiele błędów popełniałam każdego dnia. Jak teraz to wszystko naprawić? tak bardzo chciałabym cofnąć czas.......ale się nie da. Smutne....
Anonymous - 2014-10-29, 13:27

Załamana.M napisał/a:
i tak sobie myślę co do tego doprowadziło, że tak się coraz częściej dzieje, że ludzi się ranią oszukują i wolą uciec od problemów niż próbować je rozwiązywać i ratować to co kiedyś było dla nich najważniejsze miłość dom i rodzina


też się nad tym głęboko zastanawiam...

Może dlatego?:

Anonymous - 2014-10-29, 13:47

i chyba cos w tym jest. Mój teściu (czasem do przesady) wszystko zbiera bo może się przyda. a my młodzi nie trzymamy starych rzeczy żeby się nie zagracać a jak cos będzie potrzebne to sie kupi bo w sklepach jest teraz wszystko na wyciągnięcie ręki. To racja takie glupie przyzwyczajenie tylko w życiu to nie działa, w życiu trzeba się starać naprawiać a nie wyrzucać, zastępować i zamieniać na lepszy model.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group