To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Artykul na "onecie" - pochwala niesakramentalnych

Anonymous - 2014-11-07, 08:55

Ale właśnie co w sytuacji, kiedy sakramentalny małżonek NIE CZEKA, a dzieci z sakramentalnego małżeństw nie ma? Kiedy z tej drugiej strony nie ma woli powrotu do związku sakramentalnego? A za to mamy dzieci w tym związku niesakramentalnym... I powrót nie jest możliwy, choćby i osoba chcąca znów przyjmować komunię tego chciała.
Anonymous - 2014-11-07, 09:06

tiliana napisał/a:
Ale właśnie co w sytuacji, kiedy sakramentalny małżonek NIE CZEKA, a dzieci z sakramentalnego małżeństw nie ma? Kiedy z tej drugiej strony nie ma woli powrotu do związku sakramentalnego? A za to mamy dzieci w tym związku niesakramentalnym... I powrót nie jest możliwy, choćby i osoba chcąca znów przyjmować komunię tego chciała.
powiem o moich odczuciach - odkąd usłyszałam świadectwo Ani (tu można poczytać http://www.kryzys.org/sea...author=anna.bw1 albo http://www.kryzys.org/vie...ghlight=#373074 ) to ja tak jednoznacznie i zawsze nie mogę wyrokować, że "powrót nie jest możliwy".

Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego»” (Łk 1,35-37).

Anonymous - 2014-11-07, 10:42

Gosiu ten link jakoś nie działa :-/
Anonymous - 2014-11-07, 11:11

To brak wyobraźni, czy też niechęć wyobrażenia sobie takiej sytuacji spowodowana uporem?

Nie wyrokuję, że powrót nie jest możliwy nigdy i w ogóle, ale są sytuacje, kiedy nie jest możliwy w żadnej bliskiej i trochę dalszej perspektywie czasowej.

Hipotetyczna taka sytuacja?
Mąż alkoholik zostawia żonę niedługo po ślubie, doprowadza do rozwodu, mimo jej sprzeciwu. Nie mają dzieci. Mąż wiąże się z jakąś inna kobietą. Żona czeka na niego kilka lat, ale w końcu poznaje kogoś, kto zapewnia jej poczucie bezpieczeństwa, daje zrozumienie, bliskość, zaspokaja potrzebę bycia z kimś. Biorą ślub, mają dziecko, potem drugie. Po paru latach oboje się nawracają - żona i jej niesakramentalny mąż - dochodzą do wniosku, że to jednak nie jest to, że wolą być blisko Boga, bo tylko On da im prawdziwe i pełne szczęście. W porozumieniu ze spowiednikami i proboszczem decydują się na życie w "białym małżeństwie", bo chociaż zona myśli o powrocie do małżonka sakramentalnego, to decyduje, żeby nie robić nic na hop-siup, bo przecież z niesakramentalnym mają dzieci, za które też JEST ODPOWIEDZIALNA. W międzyczasie kontaktuje się z sakramentalnym mężem i okazuje się.... że jest on na samym dnie, pije na umór, umawia się z kobietami na szybki seks, a do tego jest agresywny. I nawet jeśli taki mąż deklaruje, że pozwoli jej do siebie wrócić, ale stylu życia nie zmieni, to czy jej w ogóle wolno do niego wracać w takiej sytuacji? Powrót więc na tę chwilę nie jest możliwy, ale z jej strony mamy sytuację nawrócenia, pokuty, chęci powrotu, przyjęcia odpowiedzialności za konsekwencje grzechu, ale też odpowiedzialności za dzieci, które powołała do życia z małżonkiem niesakramentalnym... Zakładając, ze z cywilnym mężem będą przystępować w innej parafii, żeby uniknąć zgorszenia - jakie widzicie przeszkody, żeby taka kobieta mogła przyjmować komunię? Gdzie jakikolwiek błąd czy grzech w jej obecnej postawie?

To tak żeby pomóc tym,którzy mają problemy z wyobrażeniem sobie sytuacji, o jakiej mówił o. Gużyński...

Anonymous - 2014-11-07, 11:12

Tiliano , mój ostatni post
nie był wcale odpowiedzią dla Lustra .


_________________________________

Ale dobrze , napiszę i ja parę zdań
choć parę zdań to o wiele za mało
aby PRECYZYJNIE wyrazić pogląd czy wątpliwosci .

Załóżmy , że ludzie żyją w drugim zwiazku już niesakramentalnym
ze ślubem cywilnym czy bez .
Załóżmy że oboje byli "niewinni" i oboje ratowali swoje małżeństwa , ale nie było chęci z drugiej strony .
Potem się poznali , urodziły im się dzieci .
Teraz w ramach rekompensaty idą w "białe małżeństwo" .
Tyle możemy ci dać Boże w zamian za pewność zbawienia
( bo w sumie to o to chodzi przecież ) .
Białe małżeństwo ceną za spokój sumienia .
Dzieci to raczej tylko przykrywka , wygodny argument .


Zabij syna ............... oj nie sorry , ale co to to nie Boże !
Teoretycznie , białe małżeństwo jest pojściem w dobrą stronę , ale tu STOP .
Tyle dajemy , wiecej nie możemy NIE DAMY !
Koniec , kropka .

Ile razy mamy przebaczać , czy aż siedem ? :roll:
Idź i rozdaj WSZYSTKO !
........ nie podoba nam sie to wcale :evil:


Piszesz lustro o nadludzkim wysiłku .
Owszem , jest wielki .
Ale idąc tym tokiem , nadludzkie jest trwanie w wierności
i bezsensowne w wielu przypadkach .
Takie trwanie jest na granicy wytrzymałości psychicznej czy zdrowia .

Co zatem ?
Wchodzimy w związek .


Wierność mozna postrzegać bardzo różnie , płycej lub głębiej .
Byłam wierna , ale ty nie więc i mnie to zwalnia .
Byłam wierna , ty nie więc wchodzę w związek emocjonalny uczuciowy , ale bez współżycia .
Byłam wierna , ty nie ale ja pomimo tego wszystkiego i wbrew sobie
trwam w wieności ( nie własną mocą !!!!!!!!! )
nie wchodzę w relacje ani fizyczne , ani emocjonalne ( na tyle aby ktoś inny stał sie ważniejszy ) .

Ta trzecia opcja jest dopiero 100 % wiernościa .
Tak myślę .
Czy potrafię ?

........... buntuję się , targuję , coś chcę sobie zostawić
i argumentuję , zasłaniam się dobrem wszelakim


np. Można zyć w miałym małżeństwie i na dodatek w dwóch mieszkaniach . :mrgreen:
A i jeszcze pozostaje co wolno , a co już nie . :mrgreen:


Ok , przyjmijmy że "dla dobra dzieci" . ;-)
A jak dzieci skończą 18 to się rozejdziemy co ? ;-)
To wtedy - jestem z nim bo jest chory i wymaga opieki , bo on zwariuje bezemnie .
itd.

Anonymous - 2014-11-07, 12:52

Widzisz, mare, mam nadzieję, że mój post bezpośrednio nad twoim doczeka się akceptacji, bo wtedy powinna być jasno widoczna cała różnica w postawie.

Ty u "niasakramentalnych" doszukujesz się tylko obłudy, wykluczając w ogóle możliwość zaistnienia sytuacji, w której będą oni mieć czyste intencje.

Z resztą, zbyt często tutaj NIE WIDZIMY obłudy sakramentalnych małżonków "walczących" o małżestwo choćby z czystego poczucia, że żona/mąż jest ich własnością... Tylko dlatego, że" bronią nierozerwalności", niezależnie od tego, jakie im przyświecają intencje...

Dzisiaj akurat usłyszałam w radiu "Niepokonanych" Perfectu, i pierwsza zwrotka idealnie tu pasuje:

"Gdy emocje już opadną
Jak po wielkiej bitwie kurz
Gdy nie można mocą żadną
Wykrzyczanych cofnąć słów
Czy w milczeniu białych haniebnych flag
Zejść z barykady
Czy podobnym być do skały
Posypując solą ból
Jak posąg pychy samotnie stać"

No i gdzie postawa miłosierdzia? Gdzie Duch, który przecież obok litery prawa powinien nam, Katolikom, przyświecać?

Anonymous - 2014-11-07, 14:13

większość poruszanych tutaj spraw, jeśli nie są tylko teoretyczne, powinna być przez zainteresowanych rozstrzygana u kratek konfesjonału..i myślę , że znajdą tam o wiele więcej miłości ,zrozumienia i słów pocieszenia
Anonymous - 2014-11-07, 20:30

Popieram Meg-pl.
To nie jest sprawa nasza...a wyłacznie zainteresowanych.
Pomiedzy nimi a Bogiem ...za pośrednictwem kapłana.

Ja wiem, ze przemawia tu, na tym forum, zranienie...pamięć o bólu lub ból...
krzywdy doznane...całkiem ludzkie poczucie niesprawieliwosci...
to się czuje w postach, akurat w tym watku bardzo wyraźnie...i to po ludzku jest zupełnie zrozumiałe...

Mare...wybacz w końcu zonie...

Zadałam proste pytanie o przykazanie - nie dostałam odpowiedzi.
Zapytałam o to, czy mieszkanie pod jednym dachem jest grzechem - znowu nic, zero odpowiedzi.

W sumie wszyscy wiemy jak brzmią odpowiedzi.
Nie ma zakazu mieszkania razem, nie ma naruszenia dekalogu...
Dlaczego nikt nie chce tego napisac "głośno"???

są tylko ludzkie domysły ( obrzydliwe) i bunt tu, na tym formu... przeciwko czemu? komu?

Anonymous - 2014-11-07, 22:24

Lustro, dostałaś odpowiedzi, ale ich nie akceptujesz, masz widocznie inne poglądy niż KK. Piszesz nieprawdę. Jakiś czas temu papież Franciszek wypowiadał się na temat mieszkania razem, odszukaj, poczytaj, może jego zdanie coś Ci wyjaśni.
Anonymous - 2014-11-07, 22:51

[b]lustro[/b]
Cytat:
Mare...wybacz w końcu zonie...


Co wiesz o mojej żonie , o nas , o sytuacji ?
Nie pisuje o tym przecież .
Co mam wybaczyć ?
A jak jest nie tak , jak domniemywasz ? :roll:


Cytat:
Nie ma zakazu mieszkania razem, nie ma naruszenia dekalogu...
Dlaczego nikt nie chce tego napisac "głośno"???


W dekalogu nie ma wprost zakazu mieszkania razem dwóch facetów ,
ale ja bym nie chciał tak mieszkać z przyczyn naturalnych .
Lustro , piszesz w emocji i jak sadzę
nie wszyscy mają ochotę na utarczki .
O coś walczysz , ale w nerwach trochę , chyba niepotrzebnie .

Anonymous - 2014-11-08, 12:37

Kari :) chętnie się dokształcę...moze nakieruj mnie na to, o czym mówisz ? jakis link...?
Nie dostałam odpowiedzi - pytałam, które przykazanie...dostalam odpowiedź?
I tak mi się wydaje Kari, że to nie ja w tym wątku kwestionuję stanowisko KK.


Mare - nie piszę w emocjach...raczej w chęcie znalezienia odpowiedzi...
rozumiem, że utarczki słowne są wtedy, kiedy ktos odważy się miec zdanie inne niz większość...bo jak smie? :)
Mnie po prostu zdziwiło, że mozna tak tendencyjnie "poczytać" w sumie niedługi i prosty artykuł.
Więc zadałam dwa tylko pytania, całkiem proste i krótkie...tyle mojej "walki" (nie wiem o co...)
A jak przeczytasz to, co napisałes w swoim poprzednim poście w tym temacie, to powinienes sie domyslić dlaczego napisałam "wybacz swojej zonie" - tak samo wyciagam wnioski z tego, co widać na zewnatrz, w tym przypadku z tego co i jak piszesz.
A to czy bys chciał mieszkac z innym facetem Mare, to juz naprawde tylko i wyłącznie Twoja prywatna sprawa. A nie poglądy KK.

Każdy, kto się tu znalazł, ma jakies problemy...inaczej by nas tu nie bylo.
Ty tez Mare nie wiesz nic o moich :) i jak widać wyciagasz sobie wnioski...a czy trafne?

I chyba o powierzchownych wnioskach tak naprawde jest ta dyskusja...o ocenianiu ludzi po tym, co widać całkiem na zewnatrz, bez wnikania w głąb.

Anonymous - 2014-11-08, 21:36

Bieżący temat wywołał sporą dyskusję, bo dotyka w jakimś stopniu prawie każdego z nas.
Przyglądam się od dłuższego czasu tej dyskusji i dochodzę do wniosku, że chyba nie uzgodnimy stanowiska. Zresztą musimy?

Ja chciałbym wszystkim polecić książkę, którą niedawno zdobyłem, a która w dużym stopniu opisuje problem zachowania się po nieudanym związku sakramentalnym.

Michel Martin-Prevel: "Rozwiedzeni wciąż kochają"
Wydawnictwo "W drodze", Poznań 2013

Autor jest księdzem katolickim. Ale został nim dopiero po 32 latach małżeństwa, gdy jego żona zmarła. Wie więc o czym pisze również z własnego doświadczenia.

Jestem dopiero w połowie, ale już gorąco polecam.

I pozdrawiam
Jacek



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group