To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Zdrada żony

Anonymous - 2014-09-17, 09:40

ramirez napisał/a:
Nie raz jej mówiłem że mi się to nie podoba ale ja to nie wzrusza za bardzo, szczególnie że nawet podczas rozmów z kilkoma księżmi żaden z nich tak jakby nie potępił takiego zachowania, co mnie najbardziej dezorientuje.


Niestety jeśli masz z iść żoną do księdza, to dokładnie go poszukaj. Wielu księży nie ma kompletnie doświadczenia w sprawach małżeńskich i paradoksalnie więcej może zepsuć niż naprawić. Nie wiem skąd to się bierze (szczególnie u księży starej daty), ale dopóki nie dochodzi do zbliżenia to jest ok, nie było cudzołóstwa, nie było grzechu. Jednak przecież grzeszymy myślą, mową i uczynkiem! Niestety to bardzo psuje relacje, no bo taki zdradzający myśli tak- nawet ksiądz mnie nie potępił/rozgrzeszył zatem ze mną jest ok, to ta druga strona się czepia, to ona jest winna, muszę od niej odejść, bo mi rujnuje życie.

Teściom bym nic nie mówiła. Może na początku będą źli na córkę, ale "bliższa ciału koszula" i prawdopodobnie i tak staną za córką, a winy będą szukać w Tobie.

Jestem za rozmową z żoną i ostrym stawianiem granic, nie można zgodzić się na życie w trójkącie!

Anonymous - 2014-09-17, 11:31

Samboja napisał/a:

Ramirez nie bój się bronić siebie, postaw żonie jasne granice i pokaż jej konsekwencję przekroczenia ich...będzie miała wybór, własny wybór, jak żal to do siebie...ranić wszak nie wolno...pozwalać się ranić też nie...


Cześć - wtrącę się - to jest obecnie mój najwiekszy problem - nie mam pojecia jakie są te granice, a nawet jak wiem to nie mam pojecia jakie mogą być konsekwencje przekraczania ich przez męża.

Ja czuję, że moja postawa może być odbierana jako zgoda na trójkąt. tylko co ja mam zrobić???

Poproszę o konkretne przykłady - innym i autorowi może się też prydadzą.

Anonymous - 2014-09-17, 13:19

Nie chce się wymądrzać, bo też miałam z tym problem, ale napisze jak ja to widzę i jak zrobiłam i co do mnie dotarło. W stawianiu granic najtrudniejsze poza ustaleniem gdzie leży moja granica, jest właśnie wyznaczenie konsekwencji oraz dopilnowanie, że jest sie w stanie być faktycznie konsekwentnym. Czyli leżą one w zakresie wykonalności. Ważne też, że jak powiemy to juz musimy to zrobić. Inaczej nikt serio nas nie potraktuje. Konsekwencja jest wynikiem wyboru, więc albo zrywa albo to. A to ma boleć, ale nie w postaci zemsty, ale w postaci niezgody na ranienie. To jest pozostawienie kogoś w niewygodzie, która zacznie mu na tyle dokuczać, że może spowoduje myślenie...bo myślenie w trakcie romansu to taka zanikająca funkcja. A tu chodzi, żeby ktoś zaczął myśleć, że to co robi jest nie w porządku.
W sytuacji takiej, w jakiej znajduje się autor wątku mogło by to wyglądać tak:

"Jestem głęboko zraniony Twoją postawą, uważam, że w naszym małżeństwie jest kryzys, który jest winą obu stron, nie uciekam od odpowiedzialności. Chcę naprawiać nasze małżeństwo, ale w mogę to uczynić jedynie w sytuacji, w której przestaniesz mnie ranić. Jeśli nie zaprzestaniesz kontaktów z tamtym mężczyzną będę zmuszony Cię opuścić/odseparować się od Ciebie oraz poinformować naszych przyjaciół i rodzinę o tym, aby mogli mnie wesprzeć. Wrócę jeśli zakończysz romans, a więc nigdy się z tą osobą nie spotkasz, nie zobaczysz"
I teraz kwestia opuszczenia zależy od naszych możliwości, bo czasem nie ma gdzie po prostu, wtedy nawet zmiana pokoju i pozostawanie w tak zwanej powierzchowności w stosunku do tej drugiej osoby jest ratunkiem dla nas...bo chodzi o to, by sie z tej sytuacji wydostać i nie narażać na cierpienie.
Wiem, że można powiedzieć, że ta druga osoba nic sobie z tego nie zrobi, że odejde, jej przecież o to chodzi...sęk w tym, aby zrozumieć, że nie robimy tego, aby komuś coś ułatwić, ale by siebie ratować...i to jest paradoksalnie jedyna możliwość, żeby cokolwiek dotarło...romans się wypali...wtedy przychodza refleksje....pozostaje trwać, czasem się ktoś ocknie, czasem trzeba, żeby sie wypalił...ale na pewno nie tkwić w destrukcji...zdrowie wszak mamy jedno, a chyba nie chcemy chodzić jak zombi...

Jeśli mężczyzna ma żonę, ją także należy poinformować i poradzić to samo separację i ekspozycję romansu. Zrobi wedle wyboru. To co tajemnicze jest romantyczne, to co jawne staje się...no właśnie.
Swoj post popieram przynajmniej trzema mądrymi książkami Miłość wymaga stanowczości, Granice w relacjach małżeńskich i How to survive an affair...każdy jednak musi swoją sytuację uważnie obadać i zdecydować. Nie są to proste tematy. Ale znam takich, co granice stawiają i coś sie zmienia, oraz takich którzy ich nie stawiają, nic się nie zmienia. Oraz takich co ich nie stawiali, a postawili i wygrali ;)

Anonymous - 2014-09-17, 14:00

Oazy , Odnowa w Duchu Świetym , 3 małych dzieci , prawdopodobne potępienie rodziny
i pomimo takich "przeciwności"
"kobieta jak kocha"
jest gotowa na wszystko .
Strach się żenić . :-?

Mimo tego zazdroszczę ci ramirez .
Jaka ta wiara żony pokręcona jest , ale jest .

A swoją drogą nie mogę się nadziwić twojemu "zaufaniu" .
Żona jedzie z jakimś facetem na kilka dni .
Ja bym nawet sobie nie ufał w takich okolicznościach ,
a co dopiero jakiemuś facetowi .
Żonie także .

Miejmy nadzieję , że zakochanie żony przeminie
i nieco oprzytomnieje .
Miejmy też nadzieję , że facet nie lubi dzieci ,
takich małych wrzeszczących .
To nie sprzyja romantyzmowi .

Anonymous - 2014-09-17, 15:55
Temat postu: Re: Zdrada żony
ramirez napisał/a:

ona praktycznie nie kryje tego że chce znaleźć sposób na unieważnienie małżeństwa ale jakieś usprawiedliwienie tego co się stało na tyle aby dalej mogła przyjmować komunię, bo tylko to tak naprawdę jeszcze ją trzyma przy mnie. Wizja bycia w grzechu do końca życia ją trochę przeraża.

nawet jak uda jej się unieważnić Wasze małzeństwo, to jeszcze pozostanie nierozwiązana kwestia małzeństwa kochanka.
To przynajmniej kwestia czasu... kilka lat.
Do czasu uzyskania nieważności zamierza zyć w grzechu ?
A co jezeli nie uzyska stwierdzenia nieważności małzeństwa chocby jednego ?

Jak zamierza zadośćuczynić krzywdy jakie wyrządza zdradą ?
Chyba, że zawiesi chodzenie do spowiedzi, Komunii Świętej do czasu kiedy, kiedyś może uda jej sie uzyskać stwierdzenie niewazności ( wybaczcie moderatorzy, wg mnie to bedzie jedynie "papierek" o nieważności uzyskany w grzechu i dla grzesznych celów).

Zapisz Was na rekolekcje dla małzeństw, kilkudniowe poszukiwanie sposobu odnalezienia siebie poprzez pracę, zakończone odnowieniem ślubów.

Nie zaprzątaj sobie głowy tym czy doszło do zdrady fizycznej.
Zdrada emocjonalna już nastąpiła, a to wystarczy, jest bardziej bolesne niż fizyczna, jak widać prowadzi ją do ucieczki z małżeństwa.

W pełni zgadzam się z Samboją, konieczne jest okreslenie Twoich granic, a podany przez nią przykład jest wg mnie w pełni zasadny.
Daje jasny przekaz - chcę być z Tobą, kocham Cię ale nie zgadzam się byś mnie, naszą rodzinę raniła.
Koniec relacji z kochankiem jest podstawą wszelkich dalszych rozmów z księżmi, poszukiwaniem rozwiązania.
Rozwiązanie MUSI nastąpić bez udziału osoby spoza małzeństwa, bez wprowadzania osoby trzeciej.

Jeżeli odmówi, to potrzeba konsekwentnego działania zgodnie z tym co określisz, separacja z jej winy lub poinformowanie rodziny lub poinformowanie żony kochanka, jej wyprowadzka ( ale nie Twoja - to nie Ty chcesz odejść od rodziny, poza tym dałbyś pretekst do rozwodu)

Anonymous - 2014-09-17, 16:23

Z tym stawianiem warunków
to może nie być tak dobrze .

Może blefować i liczyć , że się żona przestraszy , ale........
jeżeli jest jak pisałem mocno zdecydowana
i powie"sprawdzam"
co co on tam ma w kartach ?

Sama jego osoba przegrywa w kartą kochanka .
Kochanek to as , a mąż "dupek" co najwyżej .
Ona ma jeszcze 3 dzieci .
Co postraszy ją , że dzieci zabierze ?
A jej rodzice ?
Różnie to bywa .

Ona szuka nowoczesnych księży , którzy potwierdzą nowoczesne poglądy .
Może jeden już jej wystarczy .

Z drugiej strony , jak pisałem fajnie się romansuje
i jej i jemu bez dzieciaczków , ale jakby przyszło co do czego
to brać 3 nie swoich :roll:
i takich małych krzykaczy na głowę ?
Królewna Śnieżka ..........?
Czemu nie
..................... ale po kiego 7 krasnali ? :mrgreen:

Anonymous - 2014-09-17, 16:44

hej

postawienie granic , ok....
a jak się nie będzie chciała żona zastosować do nich to wyprowadzka ........
a jak uzna, że się nie chce wyprowadzić bo takie życie jej odpowiada ....albo będzie udawała że chce ratować .....

co wtedy?




pa

Anonymous - 2014-09-17, 18:45

Samboja napisał/a:

W sytuacji takiej, w jakiej znajduje się autor wątku mogło by to wyglądać tak:

"Jestem głęboko zraniony Twoją postawą, uważam, że w naszym małżeństwie jest kryzys, który jest winą obu stron, nie uciekam od odpowiedzialności. Chcę naprawiać nasze małżeństwo, ale w mogę to uczynić jedynie w sytuacji, w której przestaniesz mnie ranić. Jeśli nie zaprzestaniesz kontaktów z tamtym mężczyzną będę zmuszony Cię opuścić/odseparować się od Ciebie oraz poinformować naszych przyjaciół i rodzinę o tym, aby mogli mnie wesprzeć. Wrócę jeśli zakończysz romans, a więc nigdy się z tą osobą nie spotkasz, nie zobaczysz"


Taki schemat raczej nie przejdzie, gdyż boję się że to tylko przyśpieszy jej ucieczkę w jego stronę gdyż rodzice przez jej całe życie wywierali wpływ na wszystko co jej dotyczyło (może nawet na nasz ślub). To ją mocno denerwuje od jakiegoś czasu a że zawsze się stawiałem teściom jak tylko próbowali włazić z butami w moją rodzinę to boję się że może się to skończyć jakiś totalnym buntem i ucieczką do niego na przekór wszystkim. Szczególnie że nie raz słyszałem tekst "chcę zostać sama" albo "najlepiej jakbyś sobie kogoś znalazł".

Anonymous - 2014-09-17, 18:54
Temat postu: Re: Zdrada żony
GregAN napisał/a:

nawet jak uda jej się unieważnić Wasze małzeństwo, to jeszcze pozostanie nierozwiązana kwestia małzeństwa kochanka.
To przynajmniej kwestia czasu... kilka lat.
Do czasu uzyskania nieważności zamierza zyć w grzechu ?
A co jezeli nie uzyska stwierdzenia nieważności małzeństwa chocby jednego ?

Jak zamierza zadośćuczynić krzywdy jakie wyrządza zdradą ?
Chyba, że zawiesi chodzenie do spowiedzi, Komunii Świętej do czasu kiedy, kiedyś może uda jej sie uzyskać stwierdzenie niewazności ( wybaczcie moderatorzy, wg mnie to bedzie jedynie "papierek" o nieważności uzyskany w grzechu i dla grzesznych celów).



Jeśli chodzi o niego to gość już ponad pół roku temu ma rozwód cywilny. W pewnym momencie gdy powiedziała mu że już nie może tak żyć, usłyszała że przez nią się rozwiódł (czy tam dla niej) i że nigdy jej to nie wybaczy. Oczywiście moja żona nie wytrzymała i musiała się z nim spotkać aby to wyjaśnić. Okazało się to wtedy prawdą ale jak niedawno o tym wspomniałem przy księdzu to usłyszałem że tak nie było, więc już sam nie wiem o co tu chodzi. A z chodzeniem do Komunii to już sam nie wiem jak to jest bo tydzień temu dostała podobno rozgrzeszenie od księdza, więc jestem w totalnej kropce. Do tego księdza dotrę może w następnym tygodniu i postaram się dowiedzieć na jakiej podstawie można w takiej sytuacji dać rozgrzeszenie bo ja tego nie ogarniam.

Anonymous - 2014-09-18, 12:05

ramirez napisał/a:
W pewnym momencie gdy powiedziała mu że już nie może tak żyć, usłyszała że przez nią się rozwiódł (czy tam dla niej) i że nigdy jej to nie wybaczy. Oczywiście moja żona nie wytrzymała i musiała się z nim spotkać aby to wyjaśnić. Okazało się to wtedy prawdą ale jak niedawno o tym wspomniałem przy księdzu to usłyszałem że tak nie było, więc już sam nie wiem o co tu chodz

Jeżeli kochanek rozwiódł się po to, żeby związać się z Twoją żoną, widocznie dała mu podstawy do takiego decyzji. A to oznacza, ze żona jest współwinna rozbicia jednej rozdziny, jednego małzeństwa sakramentalnego.
Jedynym sposobem naprawy, zadośćuczynienie jest zerwanie kontaktów z żonatym sakrammentalnie mężczyzną, tak żeby nie odciągać go dalej od rodziny, dać szansę na jego powrót do rodziny.
Oczywiście żona w rozmowach z osoba spoza Waszej trójki ( żona, kochanek i Ty) bedzie starała się stworzyć wizerunek osoby niewinnej jego zachowania. (chociaż skoro zdecydowała się pomóc mu w jego problemach, to niezależnie od tego czy dla niej czy też nie ale rozwiódł sie przy jej udziale - "pomagała" mu).
Może u niej teraz nastąpić "wyparcie" faktów, samooczyszczenie się z winy.
Rozbijanie kolejnej rodziny, kolejnego małzeństwa przekreśliłoby szansę na wyjście z grzechu w którym teraz tkwi, szansę na naprawę szkody którą wyrządziła.

Poza tym...3 trójka dzieci..nie obchodzi ją trauma jaką przejdą kiedy w ich zyciu pojawi się "wujek" ?
nie ma litości dla dzieci kochanka ?
Liczy się dla niej tylko jej zauroczenie, przyjemność ?
Nie ma w tym ani odrobiny miłości, jedynie konsumpcja własnej, egoistycznej przyjemności. Ta nie postępuje osoba która wie co to miłość.

ramirez napisał/a:
A z chodzeniem do Komunii to już sam nie wiem jak to jest bo tydzień temu dostała podobno rozgrzeszenie od księdza, więc jestem w totalnej kropce

mogła nie powiedzieć o jej udziale w rozwodzie kochanka, lub zataić jego istnienie.
Poza tym...jest tajemnica spowiedzi.
Ten ksiądz nawet nie powinien z Tobą rozmawiać o jej spowiedzi.

Wydaje mi się że lepiej byłoby poszukać dobrego przewodnika duchowego. Nie każdy ksiądz nim jest, Nie zostaje się takim przewodnikiem z urzędu, z nadania.
Co z rekolekcjami małżeńskimi ?
Tam znajdziesz osoby z powołaniem, z doświadczeniem w rozwiązywaniu podobnych spraw.

Anonymous - 2014-09-19, 23:20

GregAN napisał/a:

Nie ma w tym ani odrobiny miłości, jedynie konsumpcja własnej, egoistycznej przyjemności. Ta nie postępuje osoba która wie co to miłość.

Z tym się zgadzam ale co to zmienia jeśli drugiej osobie nie da się tego przetłumaczyć. Każdy widzi to po swojemu.
GregAN napisał/a:

mogła nie powiedzieć o jej udziale w rozwodzie kochanka, lub zataić jego istnienie.
Poza tym...jest tajemnica spowiedzi.
Ten ksiądz nawet nie powinien z Tobą rozmawiać o jej spowiedzi.
Wydaje mi się że lepiej byłoby poszukać dobrego przewodnika duchowego. Nie każdy ksiądz nim jest, Nie zostaje się takim przewodnikiem z urzędu, z nadania.
Co z rekolekcjami małżeńskimi ?
Tam znajdziesz osoby z powołaniem, z doświadczeniem w rozwiązywaniu podobnych spraw.

O jej spowiedź pytać nie będę, bo wiem że się niczego nie dowiem. Postaram się tylko dowiedzieć jakie jest księdza zdanie na temat możliwości rozgrzeszenia jeśli przedstawie swoją wersję wydarzeń. Co do rekolekcji, to na chwilę obecną jest problem bo nic się nie szykuje w pobliżu a opcja weekendowa z noclegiem powoduje znalezienie opieki na 3 pełne dni dla dzieci. To już łatwe nie będzie, szczególnie że nigdy dzieci nie zostawały na noc bez choćby jednego rodzica a dodatkowo jak wytłumaczyć taki wyjazd skoro nikt nic nie wie.

Anonymous - 2014-09-20, 14:19

ramirez napisał/a:
jak wytłumaczyć taki wyjazd skoro nikt nic nie wie.

.....no bo co ludzie powiedzą :evil:
lepiej tkwić w maraźmie ?
lub doprowadzić do rozwodu. Oczywiście "kulturalnego", bez wskazywania winnych.
Co ich to obchodzi, dlaczego jedziecie na rekolekcje ?
To Wasza sprawa, a innym nic do tego.

Większa może być obawa żony: "co na to powie kochanek ?"
Może oskarży ją o zdradę .... :shock:

Jak się chce, to dla dzieci też znajdzie się opieka na 2 noce.
Dla chcącego nic trudnego, na pewno znajdą się osoby które Wam pomogą.

Anonymous - 2014-09-22, 07:53

GregAN napisał/a:
ramirez napisał/a:
jak wytłumaczyć taki wyjazd skoro nikt nic nie wie.

.....no bo co ludzie powiedzą :evil:
lepiej tkwić w maraźmie ?
lub doprowadzić do rozwodu. Oczywiście "kulturalnego", bez wskazywania winnych.
Co ich to obchodzi, dlaczego jedziecie na rekolekcje ?
To Wasza sprawa, a innym nic do tego.

Większa może być obawa żony: "co na to powie kochanek ?"
Może oskarży ją o zdradę .... :shock:

Jak się chce, to dla dzieci też znajdzie się opieka na 2 noce.
Dla chcącego nic trudnego, na pewno znajdą się osoby które Wam pomogą.


Akurat oto co powie "ten drugi" to się nie boję, gdyż wie dokładnie że w kwestii wiary nie może od niej niczego żądać. Nawet sam jej proponował aby poszła porozmawiać z księdzem, po tym jak Pani z "poradni rodzinnej" powiedziała żonie że zachowuje się jakby była opętana.
Z dziećmi to nie takie proste, gdyż cały czas nimi babcie się zajmują i zwalenie im tej roboty dodatkowo na weekend z 2 nockami przyjemne nie będzie.
Na razie żona szuka wyjścia z tej sytuacji, starając się odsunąć od siebie możliwie najdalej uczucie do "tego drugiego", dlatego pozostaje mi wiara, że to wszystko się zdarzyło z jakiegoś głębszego powodu. Nie wiem jakiego, bo to tylko Bóg wie ale mam nadzieję chodzi o to abyśmy bardziej zbliżyli do Boga (szczególnie ja) a jednocześnie do siebie.

Anonymous - 2014-09-23, 16:24

[quote="Samboja] A to ma boleć, ale nie w postaci zemsty, ale w postaci niezgody na ranienie. To jest pozostawienie kogoś w niewygodzie, która zacznie mu na tyle dokuczać, że może spowoduje myślenie...bo myślenie w trakcie romansu to taka zanikająca funkcja. A tu chodzi, żeby ktoś zaczął myśleć, że to co robi jest nie w porządku. [/quote]
Niezgoda na ranienie. A jeśli druga osoba mimo wielokrotnie wyrażanej niezgody dalej to robi, to co? Jak daleko można się posunąć w uprzykrzaniu komuś życia? Napisać np. na Facebooku, żeby cały świat się dowiedział? Mnie na razie brakuje sukcesów w uświadamianiu mojej żony, jak bardzo mnie rani. Nawet gdybym napisał sobie to na czole, po drugiej stronie brak większych reakcji. Na poziomie rozmów o zakupach i podstawowych sprawach jakoś można się porozumieć, ale już uczucia jakby przestały istnieć. Kpiny z kochanka nic nie dają.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group