To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Zdrada żony

Anonymous - 2014-09-16, 09:57
Temat postu: Zdrada żony
Witam.
Jestem tu nowy i próbowałem znaleźć sytuację podobną do mojej ale jakoś nie bardzo mi się udało dlatego postanowiłem że ją opiszę. Na początku zaznaczę że u mnie w wiarą powiedzmy że nie było najlepiej. Do spowiedzi praktycznie chodziłem tylko wtedy kiedy powiedzmy nie miałem wyjścia (w czasie małżeństwa praktycznie tylko wtedy gdy trzeba było ochrzcić nasze dzieci, mamy ich 3). Natomiast dla mojej żony Bóg zawsze był bardzo ważny (i jak to w tej sytuacji nie zabrzmi, nadal jest). Za młodu oazy, potem odnowa w Duchu Świętym. Ale jak się pojawiły dzieci to już było mniej na to czasu i możliwości mobilnych gdyż dopiero od roku moja żona ma prawo jazdy. Jesteśmy małżeństwem od 6 lat i przyznaję się bez bicia że pozwoliłem, a może i wręcz wepchnąłem ją w ramiona innego mężczyzny. Praktycznie od samego początku naszego małżeństwa istniał problem finansowy, gdyż nie spełniałem jej finansowych potrzeb. Przez to często słyszałem że nie jestem mężczyzna gdyż nie potrafię zadbać o rodzinę, że nie ma we mnie oparcia, itd. Pieniędzy nie brakowało nam ale tylko dlatego że żona dobrze zarabia. I jakieś 1,5 roku temu pojawił się on. Miał on swoje problemy małżeńskie a moja żona postanowiła że spróbuje mu pomóc jakoś je naprawić. W między czasie okazało się że bardzo dobrze się rozumieją, podobne rzeczy ich śmieszą, współpracują ze sobą więc dodatkowo maja mnóstwo wspólnych tematów. A dodatkowo ma dużo pieniędzy. Zaczęły się obiadki, wspólne zakupy, prezenty, wycieczki (nawet kilkudniowe) a ja byłem na tyle głupi że na to wszystko pozwalałem gdyż wychodziłem z założenia skoro żona nic złego nie robi a wręcz chce pomóc drugiemu człowiekowi to czemu mam jej w tym przeszkadzać, szczególnie że jej ufam. Pod koniec poprzedniego roku zauważyłem, że już nie opowiada mi co z nim robiła (bo do tej pory praktycznie zawsze miałem sprawozdanie z każdego spotkania i wyjazdu) a na dodatek stała się powiedzmy oziębła w stosunku co do mnie. Mieliśmy parę rozmów na ten temat ale po pewnym czasie wszystko wracało do poprzedniego stanu. Po różnych sytuacjach życiowych parę miesięcy temu odkryłem że żona mnie zdradza, gdzieś mniej więcej od roku. Przez zdradę rozumie przytulnie, całowanie itp. Czy doszło do sexu tego się nie dowiedziałem. Od momentu kiedy wiem jest masakra. Usłyszałem i nadal słyszę że mnie nie kocha i że nigdy mnie już nie pokocha. Że w ogóle nie przypomina sobie żeby mnie kochała, że małżeństwo ze mną to jaj największa pomyłka życiowa. Mimo że chodzimy od księdza do księdza w celu rozwiązanie tego problemu to ona praktycznie nie kryje tego że chce znaleźć sposób na unieważnienie małżeństwa ale jakieś usprawiedliwienie tego co się stało na tyle aby dalej mogła przyjmować komunię, bo tylko to tak naprawdę jeszcze ją trzyma przy mnie. Wizja bycia w grzechu do końca życia ją trochę przeraża. Mam wrażenie że jestem sam (nie licząc Boga) a wszyscy w około są tylko skupieni na niej. Powiem szczerze że psychicznie się już ledwo trzymam ale wiem jedno. Kocham żonę ponad wszystko co jest na tym świecie i nigdy nie zgodzę się bez walki na rozwód czy coś podobnego. Jak macie jakieś przemyślenia co do mojej sytuacji to chętnie posłucham. Rozmowa może pozwoli mi uspokoić serce i lepiej zabrać się do próby ratowanie małżeństwa.

Anonymous - 2014-09-16, 10:23

Twierdzisz ze zona cie zdradzala dlatego ze zamalo zarabiasz?Jestem tez zona i kobieta i dlamnie to jakies absurdalne ,chociaz oceniac nie powinnam,zona wyglada na zauroczana innym nowym mezczyzna,ciekawe jak na dlugo,tego nie wie nikt nawet pana zona,jedyne co moge doradzic zajac sie wlasnym zyciem,choc to latwe nie jest,wiem cos chyba naten temat bo jestem zona alkocholika.pozdrawiam
Anonymous - 2014-09-16, 10:39

Witaj Ramirez,

Czy żona zakończyła ten związek?
Z romansami jest troche jak z uzależnieniem. Wpadasz w nie, jest jak na haju...cudownie, ale mało ma to wspólnego z miłością...ale czy można to robić kosztem i cierpieniem drugiej osoby? Na ile jest Twoja zgoda na to...bo czasem trzeba nie pozwolić...a na niezgode jest przeważnie bunt...jeśli chcesz sobie pomóc, możesz zacząć od mądrych lektur, bo teraz to jeden wielki kocioł i nic nie wiadomo...niektóre maja moc rozjaśniania.
Henry Cloud, John Townsend
Granice w relacjach małżeńskich
Małżeństwo na krawędzi. Mieczysław Guzewicz
Trzymaj się, masz dzieci, pomyśl o nich.

Anonymous - 2014-09-16, 11:08

Samboja napisał/a:
Witaj Ramirez,
Czy żona zakończyła ten związek?
Z romansami jest troche jak z uzależnieniem. Wpadasz w nie, jest jak na haju...cudownie, ale mało ma to wspólnego z miłością...ale czy można to robić kosztem i cierpieniem drugiej osoby?


Często tak bywa z facetami.... postoi w rozkroku i wraca na tzw łono rodziny
(bo najcześciej kochance znudzi się czekanie)
natomiast jak się kobieta zakocha to nie ma zmiłuj ...
wytłumaczy sobie, że mąż był zły, nie zasługuje na jej miłosci i alleluja i do przodu w nowy zwiazek

Anonymous - 2014-09-16, 12:21

sylwia1975 napisał/a:
Twierdzisz ze zona cie zdradzala dlatego ze zamalo zarabiasz?Jestem tez zona i kobieta i dlamnie to jakies absurdalne ,chociaz oceniac nie powinnam,zona wyglada na zauroczana innym nowym mezczyzna,ciekawe jak na dlugo,tego nie wie nikt nawet pana zona,jedyne co moge doradzic zajac sie wlasnym zyciem,choc to latwe nie jest,wiem cos chyba naten temat bo jestem zona alkocholika.pozdrawiam


Z mojego punktu widzenie tak to wygląda ale to zapewne nie pełna prawda. Chodzi też o model wychowania. W jej domu wszystko jest i było na głowie ojca który był x lat temu mundurowym z wyższym stopniem, dlatego na biedę raczej nie narzekali a ona zapewne myślała że w naszym wypadku będzie tak samo. Dodatkowo nie miałem okazji ani nie zostałem nauczony przez swojego ojca różnych nazwijmy to przydomowych prac typu: malowanie, szpachlowanie przez co w jej oczach mam 2 lewe ręce gdyż każdy facet powinien to umieć.

Anonymous - 2014-09-16, 12:28

Samboja napisał/a:
Witaj Ramirez,

Czy żona zakończyła ten związek?
Z romansami jest troche jak z uzależnieniem. Wpadasz w nie, jest jak na haju...cudownie, ale mało ma to wspólnego z miłością...ale czy można to robić kosztem i cierpieniem drugiej osoby? Na ile jest Twoja zgoda na to...bo czasem trzeba nie pozwolić...a na niezgode jest przeważnie bunt...jeśli chcesz sobie pomóc, możesz zacząć od mądrych lektur, bo teraz to jeden wielki kocioł i nic nie wiadomo...niektóre maja moc rozjaśniania.


Nie, dalej się z nim spotyka, dzwoni sms'uje. Nie raz jej mówiłem że mi się to nie podoba ale ja to nie wzrusza za bardzo, szczególnie że nawet podczas rozmów z kilkoma księżmi żaden z nich tak jakby nie potępił takiego zachowania, co mnie najbardziej dezorientuje. O całej sytuacji nikt nie wie. Ze 2 razy powiedziałem że opowiem wszystko rodzicom ale cały czas mam nadzieje że się opamięta, gdyż wiem że jeśli prawda wyjdzie na jaw to do końca swojego życia będzie miała nieciekawy układ z rodzicami.

Anonymous - 2014-09-16, 13:08

Ramirez
Czemu nie powiesz o tym teściom?
Poczytaj wątki na forum.
Wszyscy zazwyczaj informują rodzinę.
Po co zonie ułatwiasz życie w 3kącie?
Czy myślisz ze w odwrotnej sytuacji Twoi rodzice by sie nie dowiedzieli?

Anonymous - 2014-09-16, 13:59

Wczytuj się w to forum, w polecane nagrania i książki. One będą dla Ciebie drogowskazem co mówić i jak mówić, na co pozwalać, jak się zachowywać w stosunku do żony, jak wyraźnie nakreślać granice (jeśli żona nie ukrywa, że nadal spotyka się z tym mężczyzną), jest to istotne zwłaszcza teraz, na początku Twojej drogi ratowania małżeństwa, kiedy w bólu i upokorzeniu można popełnić dużo błędów.

Jeśli żona przez większą część swojego życia była blisko Boga, spójrz jaka to łaska w obecnej sytuacji. Jest szansa, że takie argumenty jak Bóg i przysięga sakramentalna nie będą dla niej pustym, nic nie znaczącym frazesem. Poproś ją, aby odwiedziła stronę Sycharu i forum, zaproponuj rozmowę z kimś z ogniska Sychar w Twojej okolicy (jeśli żona odmówi, to idź na nie sam), pokaż broszurę.

To co obecnie powinieneś zrobić w pierwszej kolejności, to uporządkować siebie i swoje relacje z Bogiem. W dwójkę (Ty i Bóg) znajdziecie sposób na odrodzenie małżeństwa. Jeśli żona dostrzeże, że się nawróciłeś (nie udajesz, ale prawdziwie żyjesz wiarą) będzie to dla niej wymowniejsze niż setki rozmów. Nie ma sensu powoływać się na przysięgę i wiarę, aby wyprowadzać żonę z amoku, jeśli samemu brakuje głębokiej relacji z Bogiem.

Taka więź z Bogiem pomoże Ci również odpowiednio reagować na zachowania żony (nie pozwalać siebie ranić, wytyczyć jasne granice).

Anonymous - 2014-09-16, 15:20

fi napisał/a:

Taka więź z Bogiem pomoże Ci również odpowiednio reagować na zachowania żony (nie pozwalać siebie ranić, wytyczyć jasne granice).


Nie trzeba być bardzo wierzącym i modlić się godzinami, aby nie godzić się
na oficjalne życie w trójkącie.
Ramirez, nie pozwalaj na taką sytuacje, bo nie tylko stracisz cały szacunek do siebie ale i cały szacunek Twojej żony.
Niech się panie wypowiedzą, ale czy kobieta może kochac mężczyznę , którego nie darzy szacunkiem?

Anonymous - 2014-09-16, 17:13

grzegorz_ napisał/a:

Niech się panie wypowiedzą, ale czy kobieta może kochac mężczyznę , którego nie darzy szacunkiem?


Trochę retoryczne pytanie na forum, gdzie wciąż upieramy się ;) przy tym, że miłość dojrzała to nie tylko uczucie ale i decyzja, postawa.

Chyba zawsze zdradzony małżonek przestaje czuć szacunek do zdradzającego. Pojawia się cała gama silnych emocji, ale na pewno nie wzrost szacunku.

Nie wyklucza to jednak moim zdaniem postawy miłości wobec małżonka.
Postawy, bo nie gorących uczuć przecież...

Ja sporo przeszłam w moim kryzysie i popełniłam wiele błędów dając się upaprać w różnych brudach.
Ale pamiętam moment, gdy przestałam czuć do męża szacunek. To było dość wstrząsające doświadczenie. Pamiętam gdy na niego wtedy spojrzałam, po prostu z obrzydzeniem i wręcz lękiem. Pamiętam jak chciałam się wtedy jak najszybciej oddalić, w pośpiechu zebrałam rzeczy i wybiegłam, jak najdalej.
Pozostał żal (że człowiek którym kiedyś był, mógł zrobić z siebie tak żałosne indywiduum).
Wtedy moim wyrazem miłości była modlitwa za niego oraz informowanie go o tym (że się tylko za niego modlę).
Nie szanowałam go takiego jakim był w tamtym momencie, byłam bliska pogardy wobec niego.
Ale szanowałam w nim to, czym mógł stać się z powrotem.

Kiedyś usłyszałam przypowieść czy metaforę o białym kamieniu.. Nie wiem czemu tak do mnie przemówiła. Chodziło o to, że nasza dusza, stworzona przez Boga i podarowana nam, jest jak śnieżnobiały kamień. I nieważne jaką ilością błota i szamba go zalejemy, w jakich nieczystościach go zanurzymy. Zawsze można go opłukać i zawsze spod warstwy brudu wyłoni się czysty biały kamień...


A więc odpowiedź brzmi: tak, w jakimś wymiarze nie przestałam kochać mężczyzny, który kompletnie utracił mój szacunek. Chyba to oparło się na tym, że ten szacunek może kiedyś być odzyskany.

Anonymous - 2014-09-16, 17:27

MN
Pisałem o czymś odwrotnym.
Zazwyczaj jest tak, że jak kobieta zdradza, ego faceta zostaje urażone, włącza się
opcja "zazdrość" i jest szybko "po ptakach".
Tutaj mamy sytuację, w której Ramirez nie tylko mówiąc brzydko "nie pogonił"
wiarołomnej żony, ale chce aby przy nim była.
Żyjąc jednak w trójkącie, przyzwalając na jawne zdrady Ramirez traci nie tylko szacunek do siebie, ale i jego żona uważa go pewnie za faceta bez .... (słabego, jęczącego, itp).
Moje pytanie było, czy żona mając taki obraz faceta może go znowu pokochać?

Anonymous - 2014-09-16, 18:31

OK Grzegorz, zakumałam..

No tak, tutaj trudniej będzie mi odpowiedzieć. Byłam po drugiej stronie...

Osobiście myślę, że w takim schemacie jak opisałeś (niezależnie od płci) osoba zdradzająca poczuje raczej litość i wyrzuty sumienia, a nie przypływ ciepłych uczuć...
Zresztą bardzo możliwe, że ja w zawirowaniach mojego kryzysu też tak postępowałam na jakimś etapie, i zapewne nie spowodowało to wzrostu/pojawienia się dojrzałej miłości w moim mężu. Zwłaszcza, że wówczas dysponował on innym obiektem uczuć - łatwym i nie budzącym złych skojarzeń.

Ale może się mylę, może "schemat" w sytuacji mąż -> żona różni się jednak od "schematu" żona -> mąż.

Powinni się wypowiedzieć mężczyźni, ja zmykam :)

Anonymous - 2014-09-16, 19:01

Cytat:
Moje pytanie było, czy żona mając taki obraz faceta może go znowu pokochać?

Chciałbym to wiedzieć. Choć po co mi ta wiedza , niech będzie postawa.
Akurat moja wierząca , praktykująca, grzesząca. Miała kilka moich wizeruków do wyboru: normalnego, grzesznego, wsciekło -zazdrosno- dymiącego, i zagryzającego zęby, czekającego- wiernego . Tego czekającego jeszcze nie przerabiała ani ona ani kochaś ani koleżaneczki. I choć jej wkręcają że absolutnie i wcale i wogóle, to wydaje mi się że raczej z babskiej zazdrości tak radzą.
grzegorz_ napisał/a:
ale czy kobieta może kochac mężczyznę , którego nie darzy szacunkiem?

Kto tu zgadnie kobietę i czy ważniejsze kochanie czy szacunek?
Ja na żadne miłości nie liczę ani nie oferuję, ale powiem że zapieranie się siebie i trwanie w tej powalonej cywilizacji dowartościowuje i daje wiele szacunku - nawet od ślubnej.
ramirez napisał/a:
Dodatkowo nie miałem okazji ani nie zostałem nauczony przez swojego ojca różnych nazwijmy to przydomowych prac typu: malowanie, szpachlowanie przez co w jej oczach mam 2 lewe ręce gdyż każdy facet powinien to umieć.

Bzdura kompletna, kiedyś jedna się we mnie zakochała bo "jej" siedział w papierach, a moja ślubna uwielbiała patrzeć godzinami jak kochanek grzebał w komputerach, gdzie w domu ma mistrza rzemiosł. Przeciwieństwa sie przyciągają ale giną w realiach.
Ramirez jak taka światobliwa to pociąg ją do odnowienia ślubów. A tak realnie to dziękuj Bogu że tyle lat ona prosiła za ciebie. Teraz Twoja kolej, musisz odrobić długi na Górze i przy okazji wyrwać żonę ze złych łap.
Dasz rady :mrgreen:

Anonymous - 2014-09-17, 09:13

To moje zdanie, ale po tygodniach przemyśleń uważam, że zdrada pojawia sie tam, gdzie konczy się szacunek, oczywiście nie zawsze jest zdrada, ale póki mamy do kogoś szacunek nie pojawi się...bo szacunek to baczenie na drugą osobę, na jego uczucia, liczenie się z jego zdaniem...zdradzający robiąc co robi, wie co robi, to świadome działanie, może niekoniecznie wie jaki to ból, ale w chwili, gdy to robi, to generalnie jakby mówił/a "mam Ciebie gdzies, licze się ja".
Problem polega na tym, że sami pozwalamy, aby ta osoba straciła do nas szacunek...na szczęście możemy go odsyskać, a wtedy buzia otwiera się szeroko: O rany, on/ona się postawił?!
Ramirez nie bój się bronić siebie, postaw żonie jasne granice i pokaż jej konsekwencję przekroczenia ich...będzie miała wybór, własny wybór, jak żal to do siebie...ranić wszak nie wolno...pozwalać się ranić też nie...



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group