To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Bezsilność w małżeństwie

Anonymous - 2014-08-09, 10:44
Temat postu: Bezsilność w małżeństwie
Witam wszystkich. Proszę was o pomoc, nigdy nie byłem tak bezsilny jak obecnie. Nawet nie wiem od czego zacząć. Ciągle kłócimy się z żoną i mam wrażenie cały czas o jedną i tą samą sprawę, a mianowicie nie umiemy dogadać się co do naszej relacji w rodzinie. Moja żona nie cierpi moich rodziców i rodzeństwa również. Jesteśmy małżeństwem 2 lata i do tej pory jakoś lepiej lub gorzej ale dogadywaliśmy się. Gdy narodził się nasz syn wszystko się rozsypało. Żona całkowicie przestała liczyć się ze mną. Rozumiem że dziecko jest ważne ale dla mojej żony przestałem istnieć. Z czasem się przyzwyczaiłem że żona jest oziębła dla mnie ale prawdziwy kryzys przyszedł gdy żona oskarżyła moich rodziców o to że nastawiają naszego syna przeciwko niej i że chcą go jej odebrać. Wściekłem się strasznie bo mogę w wielu rzeczach ustąpić ale takich oszczerstw nie zniosę. Jestem pewien że moi rodzice są w porządku i że nigdy nie nastawialiby dziecka przeciwko matce. Jednak moja żona nie wierzy ani mnie ani moim rodzicom. Zabrania im kontaktu z wnukiem pod tym pretekstem. Zawsze staram się żeby mojej żonie i synowi niczego nie zabrakło, zawsze staram się być w porządku wobec niej a tak mi się odpłaca. Ostatnio nawet doszło do tego że nie mogę wychodzić z synem sam ponieważ żona uważa że go zabiorę do moich rodziców. Uważa że jestem maminsynkiem, że chce jej odebrać dziecko i wychowywać je z moimi rodzicami. Sam nie wiem co robić. Z całej bezsilności oznajmiłem żonie że nie życzę sobie żeby jej rodzice widywali naszego syna, skoro moi nie mogą. Należy wspomnieć że teściowie przyjeżdżali do nas tylko wtedy jak ja byłem w pracy. Czuje się kompletnie wypalony, nie mam siły już tłumaczyć żonie że nie ma racji. Od żony usłyszałem już że mnie nie kocha, że żałuje że się ze mną ożeniła. Bóg mi świadkiem że kocham moją żonę, chciałbym żebyśmy żyli w zgodzie z jej rodziną i z moją też. Poradźcie coś bo ja już jestem na granicy wytrzymałości a moja żona nadal nie widzi problemu.
Anonymous - 2014-08-09, 13:04
Temat postu: Bezsilność w małżeństwie
Witam Zigi81,

porozmawiaj o tym z kimś (zacząłeś to robić, gdy pojawiłeś się na forum, więc tak naprawdę już sam znalazłeś to rozwiązanie).

Faceci raczej nie są skłonni do dzielenia się swoimi trudnościami, a w szczególności do mówienia o swoich uczuciach i emocjach - a Ty zacząłeś mówić o tym, co czujesz, o swojej bezsilności i wypaleniu.

Mi bardzo pomógł psycholog, który działa w oparciu o wiarę.
To jest drogie rozwiązanie (finansowo), ale jeśli chcesz i możesz sobie na to pozwolić to jeśli znajdziesz odpowiednią osobę, może bardzo pomóc.

Z tego, co napisałeś wynika, że problem wcale nie musi być po Twojej stronie.
Mi psycholog pomógł zrozumieć, że nie jestem odpowiedzialny za postępowanie mojej żony.

Polecam Ci artykuł:

www.deon.pl/
inteligentne-zycie/ona-i-on/art,12,
o-emocjonalnym-wykorzystywaniu.html

jak nie działa, wpisz w google: manipulacja emocjonalna deon.pl
tytuł artykułu:
"O emocjonalnym wykorzystywaniu" autor: Anselm Grün OSB, Ramona Robben

Nie znam odpowiedzi na to, co trzeba uczynić w Twoim przypadku - odpowiedź jest w Tobie, nikt nie wskaże gotowego rozwiązania.

Nie obraź się, za moją bezpośredniość, ale życzę Ci powodzenia i wytrwałości Bracie.

Anonymous - 2014-08-09, 13:06

John, link się nie otwiera :-(
Anonymous - 2014-08-10, 15:03

Nirwanna,
Witam,

Poprawiłem link.
Pozdrawiam

Anonymous - 2014-08-12, 13:56

deon.pl/inteligentne-zycie/ona-i-on/art,12,o-emocjonalnym-wykorzystywaniu.html
Anonymous - 2014-08-12, 14:44

Zigi no tak....

Powiem Ci że przechodziłem podobnie-czyli usłyszałem od żony ,ze opieka dziadków patrz moich rodziców ,nad pierwszym naszym synem jest nieodpowiednia.
Tak samo że nasz malec dziwnie jest uczony słów i zachowania przez babcię (moja mamę).

I cóż??
uwierzyłem żonie ze kontakty te mogą być niewłaściwe.

Co by nie gadać i jak by nie gadać....żeniąc się opuszczam dom rodziców-od tej pory moim domem jest ten jaki założyłem z żoną.
A moja żona jest matka mego dziecka jakie urodziła-i ma się czuć dobrze w tej roli.
Pewnie w wielu innych sprawach nawalałem-o czym z perspektywy czasu słyszałem.
Ale w tej nie zawiodła się zona wiedząc że ja słucham i rozumiem.
Zamiast kpić i wyszydzać że jakoweś głupoty sobie wytwarza.
Byłem razem z nią w problemie jaki widziała

To jest moje zdanie:
nie stawaj przeciw żonie w obronie kogoś innego- bo wnoiski mogą być druzgoczące.
Najprościej napisać???

odczucie że nie liczysz się z jej zdaniem.


pozdrawiam

Anonymous - 2014-08-12, 17:17

DHL1 napisał/a:

Powiem Ci że przechodziłem podobnie-czyli usłyszałem od żony ,ze opieka dziadków patrz moich rodziców ,nad pierwszym naszym synem jest nieodpowiednia.
Tak samo że nasz malec dziwnie jest uczony słów i zachowania przez babcię (moja mamę).

I cóż??
uwierzyłem żonie ze kontakty te mogą być niewłaściwe.


Sorry Norbert
ale to była jak teraz widzisz błędna droga.
Żona i tak ma pretensje o wszystko mimo iż jej uległeś,
a dzieci w jakimś stopniu pozbawiłeś kontaktu z dziadkami.
Z mojego wczesnego dzieciństwa bardziej pamiętam kontakty z dziadkami
niż z zapracowanymi rodzicami i bardzo sobie to cenie teraz.

Anonymous - 2014-08-12, 23:24

grzegorz_ napisał/a:
i bardzo sobie to cenie teraz.


ludzie na forum pewnie oceniają to mniej entuzjastycznie....może jednak kontakt z rodzicami jest ważniejszy,niż z dziadkami,jeśli podajesz swoja osobę za przykład czegoś,co chcesz polecić-to raczej bym uważał,bo efekt może byc odwrotny....

Anonymous - 2014-08-12, 23:48

Na to co się dzieje w rodzinie szereg czynników ma wpływ. Można to nazwać czynnikami psychologicznymi, fizycznymi, duchowymi. Relacje, wspomnienia, zranienia, obyczaje, nawyki ect... Nie zapominałbym o rozległej sferze ducha... może klątwy, brak błogosławieństwa, grzechy.
Tak to jest...
Ja zaczynałbym od rachunku sumienia z całego życia. Potem także analiza skąd przychodzę i dokąd zmierzam. Czego ode mnie chce Bóg?

Anonymous - 2014-08-13, 11:49

Zigi,

Witaj u nas.
Jeśli chcesz wysłuchaj, jak ja to widze, To moja opinia, byłam tam z mężem gdzie Wy:
Po pierwsze, problemem nie są rodzice, tylko fakt, że żona z jakiś tam powodów mówi, że Ciebie nie kocha. W takim nastawieniu, anty skoro nie miłuje Ciebie (lub tak twierdzi), nie będzie też pozytywnie patrzeć na Twój świat. My widzimy czubek góry lodowej, to co aktualnie jest u Was to kryzys małżeński. Na pewno nie dotyczy on tylko sytuacji z rodzicami. Gdy jeden z małżonków wypowiada te słowa (nie kocham Cie, nienawidze itp) oznacza jedno: Hiuston mamy problem, czyli dosłownie Wasz samolot może sie rozlecieć lub właśnie spada.
Jesli Ci na niej zależy, to nie odgryzaj się...to nic nie da. Skoro uznajesz jej słowa za krzywdzące, w jakim celu Ty ją krzywdzisz. Więcej zdziałasz, jak postąpisz właśnie odwrotnie.
Choć nie od razu spodoba Ci się ten pomysł, porzuć na razie wszelkie działania dotyczące żony, sa i tak małe sznasę na to, że coś do niej teraz dotrze, jest po drugiej stronie świata, nie zechce współpracować. Przez lata musiało sie coś dziać...kryzysy nie biorą się z nikąd, a że przytrafiają się praktycznie każdej parze, to nie jesteście sami. Na szczęście da się z nich wyjść. Będzie czas, pogadacie i o żonie. Nie wdawaj się w raniące dyskusję, traktuj ją normalnie, bądź miły i uprzejmy. Panuj nas sobą, zostaw emocję za drzwiami.
Zapoznaj się ot choćby z tą konferencją: http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=11206 a potem wróć do nas i napisz jakim Ty byłeś mężem dla swojej żony, zrób porządny rachunek sumienia. Jeśli spróbujesz być takim mężem, jak mówi Biblia choć przez tydzień, jest szansa, że żona się ocknie...i zaczniecie rozmawiać...być może potrwa to dłużej, zależy na ile dotrzesz do sedna...

Ja tak zrobiłam...i udało się...nie tylko mi, jest nas takich tu trochę..nie łam się. Nie trac nadzei. Miłość potrafi wiele zmienić, teraz jeszcze tego nie wiesz, co może Cię spotkać, ale będziesz zadziwiony. Poznaj miłość Boga, odmień swoje serce a zobaczysz co się stanie...

Anonymous - 2014-08-13, 14:10

grzegorz_ napisał/a:
Sorry Norbert

ale to była jak teraz widzisz błędna droga.

Żona i tak ma pretensje o wszystko mimo iż jej uległeś,

Ales ty się uparł Grzechu i zaczynam podejrzewać że u Ciebie w tkzw. zaskoku
jak u tego Rumuna z reakcja na kawały....
kawał się kończy a Rumun 4-h później zaczyna się śmiać.
Jakbym wówczas myśłał,kalkulował czy zona zrezygnuje ze związku lub nie.
To przynajmniej każdego miesiąca do worka by człek wkładał 3-stówki.
Rozumiesz zaplecze finansowe......taka własna polisa na życie i ewentualne przygody życia.
A tak człek podszedł do sprawy uczciwie(bez kombinacji) i ważne było dla mnie
co mówiła żona.
Jakby nie było to nasz syn,mieszkaliśmy jako małżeństwo,byliśmy rodziną- i najważniejsze było dla mnie co my czujemy -a nie inni.
Z czałym szacunkiem że to byli rodzice,ale rodzice wychodzą poza krąg -gdy ja zakładam związek.
A to że popsuło się później i dalej małżeństwo- to tez jest z tym różnie .
Ktoś mocniejszy od nas to osądzi...gdzie i ile kto nawalił,
Ja swoje dołożyłem to wiem-zresztą nasłuchałem się ostatnio(lista dłuższa niż tablic Mendelejewa).
Ale uważam że zona tez miała swój wkład w tej naszej katastrofie-a że nie chce tego dojrzeć...cóz trudno(nie poradzę).

Grzechu aby zakończyć już to wieczne rozpisywanie co to mam,jak mam i dlaczego mam.
Ustalmy tak...ma zona te swoje odczucia i ustalenia i trudno.
Mówi wiele i róznie
od tego że za mocno mnie kochała i to ją zawiodło.....
do tego że po roku małżeństwa już mnie chciała wykopać w eter....
tak że słowa te i przemyślenia sa zbyt mocno podpięte emocjami i mimo że skrywa udając twardośc..to tak się nie da,,,ćwiczyłem na sobie.
Dla mnie jedno stało się jasne...do momentu aż słyszałem nie umiem dac sobie rady,przyjmowałem za oczywiste że to tylko problem lęków wewnętrznych(jakie może przejdą lub nie)
Ale usłyszałem że jestem byłym mężem i to diametralnie zmieniło odbiór tego wszystkiego.
Skoro były-to były......nie będę skrobał w szybkę i tyle.
Usłyszałem czarno na białym i zamykam temat.
A skoro jesteśmy facetami to napisze jak facet do faceta.
Przegieła żona i tyle.............
zatem Grzechu zakończmy już Norbertowe-domowe niuanse oki....
Samboja napisał/a:
Po pierwsze, problemem nie są rodzice, tylko fakt, że żona z jakiś tam powodów mówi, że Ciebie nie kocha. W takim nastawieniu, anty skoro nie miłuje Ciebie (lub tak twierdzi), nie będzie też pozytywnie patrzeć na Twój świat

Niestety Samboja ale nie zgodzę się z tobą.....
kryzys nie przychodzi z pierwszymi mrozami...kryzys nawarstwia sie od jakiegoś czasu.......
efekt taki jaki jest u Zigiego...u wielu innych -to zazwyczaj efekt końcowy..
efekt decyzji i przemyśleń w środku....
Natomiast zgodze się że my widzimy czubek własnego nosa...oczywiście że tak...
bo nie widzimy wszystkiego po drodze co prowadzi do kryzysu..i jeszcze zazwyczaj dokładamy swoje - tak od siebie...a co tam ja mam pola oddac??....a niby dlaczego???

To co być może czuje zona Zigiego(bo tego nie wie nikt z nas)

to może:
zawiedzenie się...że mąz nie słucha jej,nie słucha jej leków-a wybiera rodziców....
Rodziców Zigi zostawiamy poza kręgiem....
opuszcasz ojca i matke....itd.
nikt nie karze ich całkowicie odcinać udawac że się ich nie zna.
Ale ty...zona..synek to rodzina-rozumiesz???
jak zostało powiedziane opuszczasz ojca i matke..itd.
Nie zadbasz o to- pojedziesz po pochylni w dół jak większość tych jacy tu pisza dniami i nocami

i tyle
pozdrawiam

Anonymous - 2014-08-20, 13:00

Mi się wydaje, że zbyt dużo jest udziału rodziców w życiu twojej rodziny. Można wpaść na niedzielny obiad ale tutaj to wygląda jakby uczestniczyli w waszym życiu. Jak żona nie lubi teściów to niech do nich jeździ tylko w święta albo w ogóle. Wy się macie dogadywać co do relacji w małżeństwie a nie relacji z dalszymi członkami rodziny. Mam wrażenie, że jednak jest coś co złości twoją żonę, chyba za bardzo jesteś związany z tą rodziną. Jak nie pasuje jej że za często wozisz tam dziecko to odpuść, czas spędzaj z żoną lub sam na sam z dzieckiem. No i co z tego, że teściowie przyjeżdżali jak cię nie było. Może żona chciała sobie z nimi pogadać na spokojnie sam na sam. Żyjesz z żoną, nie z rodzicami/teściami. Masz odrębną rodzinę.
Anonymous - 2014-08-21, 11:06

Dzięki za odpowiedź porzucona_33. Niestety ja żony wcale nie zmuszam do lubienia moich rodziców albo ich odwiedzania. Chciałbym tylko żeby umożliwiła widywanie im wnuka. A ja dziecka nie mogę zabrać do rodziców nawet na dwie godziny bo żona się nie zgadza. Myślę że to nie jest w porządku .
Anonymous - 2014-08-21, 19:34

zigi81, żona wysunęła poważny zarzut względem Twoich rodziców....czy podała przykład takiego nastawiania dziecka przeciwko niej? czy opisała jakąś konkretną sytuację?zaperzyłeś się od razu,że to oszczerstwa i wcale nie twierdzę oczywiście,że z pewnością żona dobrze odbiera sytuację z Twoimi rodzicami,ale jeśli nie jest chora psychicznie,to niby czemu miałaby bronić dziecku kontaktów z dziadkami?....coś musi być na rzeczy i jako mąż i głowa rodziny musisz się tego na spokojnie dowiedzieć....w spokojnej rozmowie,z życzliwym nastawieniem,a nie,że z góry skreślasz zarzuty żony,jako nieprawdziwe.....trochę też nie rozumiem wywożenia tak małego dziecka do dziadków bez matki...jaki problem,by dziadkowie odwiedzili Was w domu?żeby i matka przy tym była?
nie tłumacz żonie,że nie ma racji,bo skąd wiesz,że jej nie ma?zmień trochę nastawienie do sytuacji,żeby spojrzeć na nią z dystansem,a nie z nastawieniem,że rodzice są ok, a żona be....to żona jest teraz Twoją najbliższą rodzina i to jej zdanie powinno być najważniejsze.....dla dziecka ważniejsze jest to,by rodzice się kochali i lubili,a nie kontakt z dziadkami.....dziwię się,że Twoi rodzice nie proponują ugodowych rozwiązań,widząc,że żona źle ich odbiera,nie próbują jakoś załagodzić sytuację i przekonać ją,że się myli.....jeśli Cię namawiają do tego,byś wbrew żonie przywoził do nich dziecko,to masz czarno na białym,że żona ma rację,nie powinni tego robić....

rodzice nie powinni się wtrącać,zwłaszcza,jesli ich chciejstwa bycia z wnuczkiem prowadzą do kryzysu w małżeństwie ich syna.....jak się Wy oboje porozumiecie,jeśli żona będzie wiedziała,że ma w Tobie wsparcie i że nie zdanie mamusi będzie najwazniejsze, a jej-gwarantuję,że Twoi rodzice będą mieli jeszcze dość wnuka....

póki co-żony uczucia powinny być ważniejsze,niż uczucia dziadków....a Twoich rodziców....jeśli tak nie uważasz-to cóż....tak właśnie myślą maminsynkowie... ;)

pozdrawiam,,masz moją modlitwę, Szymon



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group