To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Grzeszników upomnieć?

Anonymous - 2014-07-16, 21:24
Temat postu: Grzeszników upomnieć?
Chodzi o grzech cudzołóstwa, co do którego mam mocne podejrzenia i który dotyczy bliskich mi osób. I tu jest pytanie co, poza modlitwą, mogę zrobić?
Łatwo jest powiedzieć: nie moja sprawa, tyle, że to znaczy mniej więcej tyle co powiedzieć: nie zależy mi na Tobie, rób chcesz, zepsuj swoje życie, ja mam to gdzieś.

Prawdę powiedziawszy już zdarzyło mi się (dwa razy) "interweniować".
Efekty marne. W pierwszym przypadku straciłem kogoś z kim chciałem się przyjaźnić - teraz serdecznie mnie nie znosi, a cudzołożniczy związek kwitnie.
W drugim upomniana osoba zagrała głupiego, wyparła się.
Ale może jednak jakieś ziarenko zasiałem?

Piszę o tym bo zastanawiam się nad akcją nr 3 (dotyczącą tych samych osób co pierwsza).
Nie wiem czy szczegóły są tutaj istotne, może, przynajmniej na razie, prosiłbym o bardziej ogólne uwagi.
Nie ma złudzeń, że coś powiem i to coś nagle zmieni, ale to nie jest wystarczający argument, żeby tego zaniechać. Ziarenko ...

To co mnie do tego chyba najbardziej skłania, to jest to, że żałuję, że kiedyś nie znalazł się ktoś kto by mnie upomniał, najlepiej strzelił w pysk.
Co mnie wstrzymuje? W zasadzie nic, ale może ja zwariowałem ;)

Anonymous - 2014-07-16, 22:12

Ks. Pawlukiewicz mówił kiedyś o prawdziwej przyjaźni. Dobry przyjaciel jest od tego, aby napomnieć, jeśli robisz źle. Jeśli ci tylko kadzi, to nabrałbym podejrzeń co do jego jako przyjaciela. Jeśli w dobrej intencji, po przyjacielsku zwróciłeś uwagę, a cię znielubili, to nie byli przyjaciele. A ziarenko być może zasiałeś... Zdradzający zagłuszają sumienie, są w amoku i chcieli by żyć w komfortowych warunkach. Jeśli nie psuje ich im rodzina, to może ty byłeś potrzebny....
Anonymous - 2014-07-16, 22:43

Jeśli z kimś ma się bliskie relacje to można z nim zwyczajnie przyjaźnie porozmawiać,
ewentualnie postarać się zrozumieć i próbować "sprowadzić" na właściwie tory.
Jeśli ktoś jest tylko znajomym to mieszanie się w jego osobiste sprawy zostanie przyjęte zw wrogością.
A co do "upominania". Upominać można swoje dziecko co najwyżej.

Anonymous - 2014-07-16, 23:15

grzegorz_ napisał/a:
A co do "upominania". Upominać można swoje dziecko co najwyżej.

Hmm. :shock:
(17) Nie będziesz żywił w sercu nienawiści do brata. Będziesz upominał bliźniego, aby nie zaciągnąć winy z jego powodu. (Ks. Kapłańska 19:17, Biblia Tysiąclecia)
(6) Mamy zaś według udzielonej nam łaski różne dary: bądź dar proroctwa - [do stosowania] zgodnie z wiarą; (7) bądź to urząd diakona - dla wykonywania czynności diakońskich; bądź urząd nauczyciela - dla wypełniania czynności nauczycielskich; (8) bądź dar upominania - dla karcenia. Kto zajmuje się rozdawaniem, [niech to czyni] ze szczodrobliwością; kto jest przełożonym, [niech działa] z gorliwością; kto pełni uczynki miłosierdzia, [niech to czyni] ochoczo. (List do Rzymian 12:6-8, Biblia Tysiąclecia)
(14) Prosimy was, bracia, upominajcie niekarnych, pocieszajcie małodusznych, przygarniajcie słabych, a dla wszystkich bądźcie cierpliwi!(1 List do Tesaloniczan 5:14, Biblia Tysiąclecia)
itd.

Anonymous - 2014-07-16, 23:44

Kinga
Czy dzisiaj w XXI wieku stosujesz wszystkie zalecenia Starego Testamentu,
czy tylko wybiórczo?

Anonymous - 2014-07-17, 00:50

grzegorz_ napisał/a:
Kinga
Czy dzisiaj w XXI wieku stosujesz wszystkie zalecenia Starego Testamentu,
czy tylko wybiórczo?

:mrgreen:
(17) Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić.(18) Zaprawdę bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni.
(Ew. Mateusza 5:17-18, Biblia Tysiąclecia)
(12) Wszyscy ci, którzy bez Prawa grzeszyli, bez Prawa również zginą, ci zaś, którzy pod Prawem grzeszyli, przez Prawo będą sądzeni. (13) Nie ci bowiem są sprawiedliwi u Boga, którzy przysłuchują się Prawu, lecz ci, którzy je wypełniają, ci będą usprawiedliwieni. (14) Kiedy bowiem poganie, którzy nie mają Prawa, idąc za naturą czynią właśnie to, co nakazuje Prawo, to ludzie ci, nie posiadając Prawa, sami dla siebie są Prawem. (15) Dają dowód, że treść Prawa jest wypisana w ich sercach, przy czym sumienie ich jest niczym świadek, który w myślach oskarża ich lub bierze w obronę,
(List do Rzymian 2:12-15, Biblia Warszawsko-Praska)
A prościej :-D tak staram się je wypełniać, ale tylko Prawo Boga ( kiepsko mi idzie :mrgreen: ) , a nie prawo ludzkie czyli zakon z pod którego Jezus nas wyzwolił.
Czasem współcześni ludzie maja kłopot z odróżnieniem Praw Boga od prawa mojżeszowego.
Tu masz doskonały przykład różnicy pomiędzy nimi i kłopot jaki ich rozróżnienie sprawiało nawet współczesnym Jezusowi:
(4) A On odpowiedział: Czyż nie czytaliście, że Stwórca stworzył na początku mężczyznę i kobietę, (5) i powiedział: Tak więc opuści mężczyzna swego ojca i swoją matkę, aby się połączyć ze swoją żoną. I będą we dwoje niczym jedno ciało. (6) Przeto nie są już dwoje, lecz stanowią jedno ciało. Co tedy złączył Bóg, tego niech nie rozdziela człowiek. (7) A oni powiedzieli: Dlaczegóż tedy Mojżesz nakazał dać list rozwodowy i [zezwalał] oddalić [żonę]? (8) A On powiedział im: To ze względu na zatwardziałość waszych serc pozwolił wam Mojżesz oddalić żony wasze, lecz na początku tak nie było. (9) Otóż Ja wam mówię: ktokolwiek oddala swoją żonę chyba że chodzi o małżeństwo nieważne i bierze inną, popełnia cudzołóstwo, a ten, który oddaloną bierze za żonę, również popełnia cudzołóstwo.
(Ew. Mateusza 19:4-9, Biblia Warszawsko-Praska)

Grzegorz , boże Prawo się nie zmieniło, mamy je w całości w Ewangeliach. Jezus przyszedł ""wypełnić Proroków i potwierdzić oraz wytłumaczyć Prawo.

Anonymous - 2014-07-17, 08:41

grzegorz_ napisał/a:

Jeśli ktoś jest tylko znajomym to mieszanie się w jego osobiste sprawy zostanie przyjęte zw wrogością.


Tak najprawdopodobniej będzie, tylko co z tego? Mam się bać?
Tak, trochę się boję, będzie nieprzyjemnie tak jak już było,
to jak wizyta u dentysty. ;-)

Cytat:
A co do "upominania". Upominać można swoje dziecko co najwyżej.


Odpowiedź Kingi przekonuje mnie, że jednak powinienem.


Jest jedna sprawa, która jednak mnie powstrzymuje. Nie wiem czy moje uczucia w tej sprawie są zupełnie czyste, nie jestem postronny. O ile uważam, że to trzeba zrobić, to myślę, że lepiej gdyby zrobił to kto inny. Mogę spotkać się z czymś więcej niż ze zwykłą wrogością jaką spotkałby się ktoś kto wpycha nos w nieswoje sprawy. Mogę niejako skompromitować te wartości, może to zostać odebrane jako skrajna hipokryzja.
Po prostu mogę bardziej zaszkodzić nic pomóc. Tego się najbardziej obawiam.
Tyle, że nikogo innego nie ma :-(
Może nie przez przypadek jestem w tej sytuacji postawiony? Mam się uchylić?
Może w ten sposób odkupię trochę swoje winy?

Cytaty, które podała Kinga zdają się mówić wprost ...
Boże działaj, bo nie wiem jaka Twoja wola.

Anonymous - 2014-07-17, 09:38

Maćko,
Ja też miałam taką sytuację i powiedziałam tej osobie, że bardzo krzywdzi swoją dziewczynę (nawet nie żonę). Potem byłam zapytana przez dziewczynę tego kolegi, czy coś widziałam i powiedziałam wprost, co widziałam czyli prawdę. Oczywiście kolega sie oburzał, że sie wtrącam, a ja mu powiedziałam, to nie ja kreuje tą rzeczywistość tylko on, ja nie będe dla nikogo kłamać. Milion razy wolałabym, abym nic nie widziała, ale widziałam. Więc dla mnie sprawa jest prosta. Odpowiedziałam, bo mnie zapytano. I nie żałuje. Dziś nadal sie przyjaźnimy, a kolega się obudził i bardzo zmienił.
Gdy mam dylemat zastanawiam sie jak działo się to w powiedzmy takiej wsi opisanej w Chłopach Reymonta. Społeczność, w której Bóg jest na swoim miejscu, praca, wartości, porządek i obyczaj a nie jak dziś, rozluźnione obyczaje i totalny brak czegokolwiek...mas kultura, upadek moralności, wartości i promowanie postawy "moja sprawa". I ja się tak zastanawiam, to nie mam wątpliwości, co bym zrobiła. Problem w tym, że trzeba sie liczyć z konsekwencjami. Ja na swoje byłam gotowa.

Anonymous - 2014-07-17, 10:28

Widzę, że nie usiedzę dopóki tego nie zrobię. A niech to :-(
Nie wiem jeszcze jak. Może lepiej byłoby posłużyć się czyimiś słowami.
Wysłać link do jakiegoś kazania, wykładu? Oglądałem tego sporo, ale nie
wiem co wybrać.
Mam dosyć, to mnie dręczy.
W końcu zrobię to i boję się, że bardziej po to żeby zrzucić to z siebie a pożytku
z tego nie będzie :-(

Anonymous - 2014-07-17, 11:11

Maćko,
Nie robisz tego z poczucia obowiązku tylko, ale tez pewnie z troski o te osoby. Skoro jest zdrada jest pewnie i poważny kryzys. Choć zdradzacz jest teraz w amoku, to szczera rozmowa w której wykażesz się próbą zrozumienia "dlaczego" moze pomóc więcej niż tylko "zwrócenie uwagi". Mówienie, że to krzywda też nic nie da, bo pewnie, że ten ktoś to wie. Dla mnie po tym, co dziś wiem, najważniejszy byłby przekaz, że z każdego kryzysu można wyjść i małżeństwo może być szczęśliwe bardziej niż wcześniej, czyli w zasadzie chodziłoby mi o zasianie nadziei, że tak: Twoje małżeństwo ma szanse być szczęśliwe, jest na to droga...jak chcesz mogę Ci o niej opowiedzieć...takie słowa dla większości jednak to kompletna fikcja...no ale są to skutki stwierdzeń typu: jak Ci się nie podoba to zmień a z tym cieżko sie w dzisiejszych czasach walczy, grunt, że są tacy co próbują :). Powodzenia w każdym razie.

Anonymous - 2014-07-17, 12:48

Samboja napisał/a:

Gdy mam dylemat zastanawiam sie jak działo się to w powiedzmy takiej wsi opisanej w Chłopach Reymonta. Społeczność, w której Bóg jest na swoim miejscu, praca, wartości, porządek i obyczaj


Samboja,

Chyba nie masz na myśli tego, że Jagna wyszła za mąż za starego faceta, a fikała z jego synem? I chyba nie masz na mysli tego jak ta pobożna społeczność postąpila z grzesznicą?
:mrgreen:

Anonymous - 2014-07-17, 13:41

Ok, chyba jednak muszę opisać jakoś sytuację, bo jest dosyć skomplikowana. Przepraszam, za dawkowanie faktów.

1. Nie mam 100% pewności co do faktów. Być może to nie jest taki związek jak przypuszczam. Być może powinienem po prostu zapytać wprost, ale pewnie skończy się jak w 4.
2. Chodzi o związek mężatki podczas rozwodu (może już nawet po) z moim znajomym (ale tylko znajomym). Ona jest/była mi bliska (zbyt bliska! patrz 3), ale z nią nie mogę już rozmawiać, co byłoby łatwiejsze. Zostaje on.
3. Związku z tym, że coś między nami kiedyś było, nie jestem odpowiednią osobą do tego typu kroków. Z oczywistych chyba względów. Małe szanse, żeby to mogło zostać odebrane inaczej jak jakaś kompletna żenada.
Sam nie wiem czy to nie jest żenada z mojej strony, czy moje intencje są w 100% czyste.
Ale nie ma nikogo innego, chociaż naprawdę chętnie bym to komuś oddał.
Jestem chyba jedyną osobą (przynajmniej z w/w trójki + ja), której zależałoby na ratowaniu tego małżeństwa. I to jest szczere. Nie mogę pogodzić się z tym, że ta dziewczyna zepsuje sobie życie.
4. Podejmowałem już próbę rozmowy z tym facetem. Wtedy to się chyba dopiero zaczynało. On się wyparł. Ona się wściekła (od tego czasu się do mnie nie odzywa).
5. Nie nadaję się. Nawet pomijając okoliczności, ja się po prostu do tego nie nadaję :-(
Tutaj potrzebny ktoś mocny, o głębokiej wierze, darze przekonywania.


Obecnie jestem raczej na "nie". Nie wiem nawet jak zacząć.
Może trzeba się pogodzić, że to nie dla mnie i oddać to Bogu?
Jeszcze to przetrawię.

Jest jeszcze drugi przypadek (moja bliska rodzina), tam nie jestem w żaden sposób stroną i tam mi łatwiej. Wziąłem się za to z poczucia obowiązku, to bardzo bliska osoba i znowu nie ma nikogo innego. W dodatku w podeszłym wieku, już najwyższy czas na pojednanie się z Bogiem.
Były już pierwsze rozmowy. Będę próbował dalej chociaż odbijam się od muru, patrz 5 :-(

Anonymous - 2014-07-17, 14:10

Samboja napisał/a:
Ja też miałam taką sytuację i powiedziałam tej osobie, że bardzo krzywdzi swoją dziewczynę (nawet nie żonę).

Macko jednak ma dylemat związany ze swoją własną historią:
macko napisał/a:
Mogę niejako skompromitować te wartości, może to zostać odebrane jako skrajna hipokryzja.

Rozumiem więc jego obawy, w takiej sytuacji tym bardziej.
Niejednokrotnie zastanawiałam się nad tym, co ja bym zrobiła w podobnym przypadku. I nie wiem, nie potrafię określić tego jednoznacznie. Wiele zależałoby od konkretnej sytuacji.
Po prostu nie ma (jak to ze wszystkim w życiu bywa) uniwersalnych rozwiązań....

Anonymous - 2014-07-17, 14:28

macko,
Tak! oczywiście, że upomnieć i opowiedzieć się za prawdą. To będzie trudne dla Ciebie, ale przecież wszyscy jak tu jesteśmy na forum, zdecydowaliśmy się "wchodzić przez ciasną bramę i iść wąską drogą". Patrząc szerzej na temat wtrącania się w czyjeś życie, ilu tragedii można by uniknąć, ile mniej skatowanych przez rodziców dzieci, ile mniej ludzi targających się na swoje życie- gdyby tylko ktoś chciał się wtrącić.
Mimo wszystkich rad jakie tu otrzymasz po prostu przemódl to jeszcze i proś o radę Ducha św.Na myśl o decyzji , która podejmiesz, musisz czuć pokój w sercu-to będzie właściwa decyzja.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group