To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Zastanawiam się czy kocham

Anonymous - 2014-05-20, 00:19
Temat postu: Zastanawiam się czy kocham
Witam,
Na wstępie chciałbym dodać ze nie jestem w związku małżeńskim, sam nie wiem czego oczekuje pisząc - ale spróbujmy :

Na imię mam Michał, obecnie mam 28 lat i jestem w związku od lat 5 dziewczyna moja jest 3 lata młodsza i spotkałem ją na studiach po 3 roku studiów.
Zaczeliśmy się spotykać jako para po śmierci mojej mamy - zmarła na raka. Na początku było to przyjaźnienie sporo gadaliśmy, trochę całowania , spacery itd itd. Było fajnie. Gdzieś tam po drodze chciałem czegoś więcej - nigdy tak naprawdę nie posiadałem prawdziwej dziewczyny tylko krótkie epizody do 2-4 miesięcy spotkań.
Wręcz zabiegałem o nią - mówił że nie chce związku, że mnie tylko zrani. Ja chciałem - czy czułem tylko pustkę po śmierci mamy i potrzebowałem kogoś obok. Więc 6 czerwca (5 lat temu) oficjalnie zaczęliśmy być parą - cały czas chciałem przebywać z nią. Kręciło mnie w niej wszystko od charakteru po sposób mówienie , tańca, podejścia do życia - inny niż mój - Ja jestem raczej stonowany mało pokazuje emocji, praca , status, posiadanie były/są dla mnie ważne. Moja dziewczyna jest bardziej spontaniczna zwariowana, mniej przejmuje się oszczędnościami , woli konsumpcję - była bardzo religijna w przeciwieństwie do mnie / ja po śmierci mamy przestałem wierzyć (nie do końca ale moja wiara mocno podupadła).

No i tak mijały lata, mocno się poznaliśmy wiemy o sobie wszystko - jedna mina na jej twarzy mówi mi że ma problem albo coś jej jest. Tak samo w drugą stronę - jesteśmy dla siebie wsparciem, ufamy sobie , nie kłócimy się.

Problem zaczął się po 2 latach, gdzie pojawiły mi się myśli że zabijam moją dziewczynę, każdy ostry przedmiot nóż, widelec, szpikujec wywoływał serię obrazów w głowie. Oczywiście zaraz o tym odpowiedziałem mojej dziewczynie, pomogła znaleźć mi psychologa i udałem się na terapie - podobno to była nerwica natręctw (i możliwe że jest dalej) na spotkania przychodziłem raz w tygodniu bałem się tych spotkań. Ale chodziłem były na NFZ. Pamiętam do dzisiaj że każde słowo, śmierć, zbrodnia, zabójstwo były dla mnie jak paraliż, przestałem słuchać radia i oglądać wiadomości. (zostawiłem tylko ekonomiczne ponieważ inwestuje trochę na giełdzie i muszę być na bieżąco). Nagle zabijanie ucichło ale pojawił sie paniczny strach przed więzieniem że mnie zamykają na dożywocie - cała rodzina zhańbiona, moja dziewczyna mnie odwiedza ale przecież nie może być ze mną i tutaj to samo każdy sygnał karetki policji wywoływał palpitacje serca. Trwało to też jakiś czas. Pootem zacząłem pisać w głowie jakieś scenariusze że sam gine w wypadku samochodowym i ostatkiem sił piszę do dziewczyny, brata, ojca że ich kocham. Proszę brata żeby przekazał mojej dziewczynie moje uczucia i zabrał ją na wycieczkę zagraniczną o której tak dawno marzyliśmy (moja dziewczyna bardzo chciała - nie mogliśmy zgrać urlopów bo dużo pracuję mam ponad 26 dni zaległego urlopu). No i nagle bomba po głosie w głowie który kazał mi u psychologa powiedzieć że zabiłem (chociaż nikogo nie zabiłem) zmienił się na jesteś gejem. Jesteś gejem itd. Logiczna natura mojego umysłu odrzucała to bo mieszkałem przez 4 lat z 3 chłopakami na studiach (w jednym pokoju ) ćwiczyłem pływanie , na siłowni często prysznice nago i nigdy nic żadnej reakcji nawet mnie to nie interesowało żeby spojrzeć a tu taka bomba. Ale zacząłem analizować zastanawiać się, nie mogłem tego zrozumieć dlaczego coś takiego w wieku 26 lat. dlaczego jak miałem lat 16-18 zwykły taniec z dziewczyną powodował wzwód ( z moją dziewczyną też dużo się kochaliśmy nigdy nie było problemu czy to z osiągnieciem orgazmu czy ze zwykłym wzwodem przez 5 lat "niepowodzeń" łóżkowych było może 2-5 i mówię tu o braku zaspokojenia mojej partnerki (chyba że dobrze mnie oszukiwała). Ale to do mnie nie przemawiało ta myśl się zasadziła na mnie - mijani chłopaki na ulicy powodowali ściskanie w brzuchu z dnia na dzień - wczesniej takich objawów nie było (i tylko nieznajomi - na znajomych chłopaków tak nie reagowałem). Oczywiście o wszystkim opowiadałem mojej dziewczynie- kazała mi się puknąć w głowę przecież widzi co z nią robię i jak na nią reaguje (a reagowałem jak na włacznik - ja nigdy nie potrzebowałem gry wstępnej) jednak zaczęło mnie zastanawiać dlaczego jak się kochamy to mojej dziewczynie starczy raz czy dwa zbliżenia jednego dnia. Ja zwykle chciałem jeszcze raz- czy to dla ego że sex z kobietą mnie nie zaspakaja ? Ale te mysłi nagle znikły i była cisza. byliśmy dalej razem - brak sprzeczek, zrozumienie można powiedzieć że sielanka. Cały czas w głowie miałem że może nim jestem (gejem) bałem się że po ślubie stwierdzę że tak faktycznie jest. Bałem się że pójdziemy na nauki przedmałżeńskie i prowadzący rozpozna że jej nie kocham. Terapie w miedzy czasie przerwałem ze strachu ponieważ psycholog - słaby zresztą - powiedział mi że moje nerwice wynikają z faktu że nie kocham mojej dziewczyny i boję się z nią rozstać (i tu użył przykładu mojej pierwszej nerwicy) że tą decyzją ja zabije.

Były kiepskie okresy ja wierzyłem że pracą można osiągnąć wszystko (tak jak w pracy , czy na uczelni) zaproponowałem więc wspólne gotowanie makaronów co czwartek (tzw czwartkarony), wspólne czytanie książek, wspólne oddawani krwi do krwiodastwa, wspólne ćwiczenia (zaczeliśmy crossfit stał się bardzo popularny), czy chociażby wspólne oglądanie seriali gdzie zwykle robiliśmy jakieś jedzonko, brali piwko. itp. Częśto usypialiśmy wtedy w opakowaniu jak to się mówi.

No i ostatnio na jednym z spotkań ze znajomymi (moja dziewczyna była u koleżanki na panieńskiem) ja na urodzinach kolegi notabene tego z którym mieszkałem w akademiku. I powiedział że jeden jego znajomy powiedział mu ostatnio że jest gejem. Następnego dnia był to najgorszy dzień dla mnie (było to tydzień temu) Stwierdziłem że nie kocham mojej dziewczyny, że byłem z nią dlatego że się balem samotności, było mi wygodnie (chociaż wydaje mi się że w związek wkładałem więcej pracy niż ona) I teraz moje dusza jest rozdarta i ciężka i wręcz pali jak o tym myślę, na myśl o rozstaniu łzy napływają mi do oczu i nie mogę wycedzić ani słowa. Nie płakałem tak po śmierci matki (gdybym nie widział brata jak płacze - pewnie w ogóle bym nie zapłakał). Zaplanowałem już rozstanie - chce przeżyć z nią ostatni raz chwile które kochaliśmy/lubiliśmy - takie jak włąśnie wspólny serial z pizzą, następnego dnia zakupy i mojej doradzanie w czym ładnie wygląda, co na niej dobrze leży. Wspólne rolki/rower i ugotowanie makaronu na kolację. Ostatnie kino .Ostatni sex, ostatni pocałunek ,ostatnie spanie razem. (wymieniając te rzeczy oczy pełne łez - czy osoba która chce się rozstać tak reaguje - czy jak stwierdziła że nie kocha nie powinna być silna i cieszyć się ze doszła do takiego wniosku.

Ja natomiast płaczę, modle się do św Judy o ratowanie małżeństwa (wiem że to związek a nie małżeństwo) , proszę Boga o dar kochania i miłości.
Nigdy nie zrobiłem przykrości zawsze wspierałem , zawsze chciałem aby była szczęśliwa. Czy mogę coś na to poradzić , czy brak uczucia można wytrzymać i poczekać w końcu się pojawi. Czy Bóg może to na mnie zesłać ? Moja dziewczyna wychodzi z założenia że ufa Bogu bezgranicznie i to co ma ją spotkać jest dla jej dobra , ufa że osoba która dała mi życie i jest obok mnie (Jezus, Anioł Stróż) kierują mną w dobrym kierunku i na pewno jak będę podążał wyznaczonymi przez nich krokami nie skrzywdzę jej ponieważ oni o jej dobro też się martwią.

Jestem rozdarty - umawiam spotkanie z seksuologiem(z uprawnieniami psychologa) zaproponowałem dziewczynie że może ją poproszę na jedno ze spotkań może coś jak terapia. Zawsze byłem szczery o wszystkich wątpliwościach zawsze mówiłem , dziewczynie zawsze się podobało że chce walczyć o nas. Tylko pytanie czy jak nic nie czuję to ma to sens ?

Anonymous - 2014-05-20, 11:01

Pokręcony
to chyba dość trafne określenie .

Moim zdaniem , Ty nie widzisz za bardzo SENSU ŻYCIA ,
brak jakiegoś poukładania całości .
Trzeba mieć chyba jakiś bardzo konkretny obraz swiata
i swojego w nim miejsca . Ta wizja musi wykraczać poza to życie .
Mając to masz wytyczoną pewna drogę , trwały system wartości .

Prubowałeś zapełnić to dziewczyną i nie udało się ,
pomimo że obiektywnie wydaje się tą właściwą .
Najprawdopodobniej zresztą jest .
Raczej ona też jest nieźle "pokręcona" .
Religijna - co to niby znaczy ?
Z pewnością Wam obojgu potrzebne nawrócenie .

Zdziwisz się , ale miłość to nie jest uczucie .
To POSTAWA madrej troski o drugą osobę .
Wpisz sobie w youtube : Czym miłość nie jest Dziewiecki
( to jak pamietam 7 czy 9 odcinków )
Rozjaśni ci się trochę na początek .

Warto spokojnie wysłuchać też tego .
Jakiś model na przyszłość , jak to powinno wygladać .
( nie cię nie zrazi tytuł :mrgreen: )
Warto zachować czystość przed ślubem- świadectwo Beaty i

Zasadniczo , trzeba by jeszcze podać z 500 innych linków :mrgreen:
ale od czegoś musisz zacząć .

Poszukaj sobie jeszcze : Kazania księdza Piotra ( pawlukiewicz )
i stronę o. Szustaka Langusta na palmie ( np. pomarańczarnia )

Czas się OBUDZIĆ do zycia .

Anonymous - 2014-05-20, 12:44

Hmm... nie wiem na czym polega problem. Na pewno masz nerwicę i różne objawy lękowe. Ale na czym polega problem z twoją dziewczyną? Nie wiem czy czujesz się od niej uzależniony i dlatego trudno przerwać związek, którego nie chcesz? Nie wiesz czy ją kochasz? Ale chyba nie planujecie na razie ślubu, nie musisz podejmować takiej decyzji? Nie wiem, może poczekaj jeszcze, poobserwuj co się stanie, może z czasem przyjdzie odpowiedź czy to właściwa osoba. Ja bym się nad tym współżyciem zastanowiła - a jak trafi się nieplanowana ciąża? Jak nie jesteś przekonany że chcesz być z tą osobą, współżycie przed ślubem to duże ryzyko.
Anonymous - 2014-05-20, 12:50

mare1966 napisał/a:
Kazania księdza Piotra


http://www.kazaniaksiedzapiotra.pl/

o. Szustak

http://www.langustanapalmie.pl/

Tu dodatlowo polecam PACHNIDŁA Cykl konferencji o budowaniu relacji ze sobą, Bogiem, światem i drugą osoba w ramach przygotowań do małżeństwa

http://www.sklepmalak.pl/pl/c/Pachnidla/65

oraz inne jego konferencje

http://www.sklepmalak.pl/...nasz-PAKIET/194

http://www.sklepmalak.pl/...cje-Gedeona/103

http://www.sklepmalak.pl/...cje-Samsona/165

Tak, jak napisał mare, jest tego cała mas. Tu masz propozycje na początek, myślę jednak, ze najważniejszy jest w tym powrót do Boga. Może warto udać sie do duchownego i z nim porozmawiać.

Anonymous - 2014-05-20, 12:51

porzucona_33 napisał/a:
współżycie przed ślubem to duże ryzyko.

...oraz grzech i przejaw niepoukładania życiowego w ogóle. Choć kiedyś sama tego też nie widziałam. Ale czkawką odbija się zawsze. Mądr Polak po szkodzie.
Pokręcony, akurat teraz masz czas ma poukładanie się, skorzystaj z tego, zarówno po ludzku (to co mare polecił), jak i po Bożemu, o rozwój duchowy mi chodzi.

Anonymous - 2014-05-20, 13:18

Ile ludzi tyle rad dolaczam sie do poprzedniczek i nie przezyta dobrze zaloba tez moze zmienic sie depresje i nerwice ,niestety wiem cos na ten temat................ to tak jak wulkan ktory wybucha w jakis sposob.lek straty ludzi moze nakrecac na ochydne mysli.............
Anonymous - 2014-05-20, 13:40

Cytat:
Nie płakałem tak po śmierci matki (gdybym nie widział brata jak płacze - pewnie w ogóle bym nie zapłakał). Zaplanowałem już rozstanie - chce przeżyć z nią ostatni raz chwile które kochaliśmy/lubiliśmy - takie jak włąśnie wspólny serial z pizzą, następnego dnia zakupy i mojej doradzanie w czym ładnie wygląda, co na niej dobrze leży. Wspólne rolki/rower i ugotowanie makaronu na kolację. Ostatnie kino .Ostatni sex, ostatni pocałunek ,ostatnie spanie razem.


Może nie dałeś sobie prawa do przeżycia żałoby po mamie??? To z mamą było ostatnie, ostatnie.................. :cry: Nie zrywaj z dziewczyną, ona może pomóc Ci w uporaniu się z problemami, o których piszesz. I nie nazywaj siebie pokręconym.

Poczytaj proszę, tutaj np:

http://zwierciadlo.pl/201...y-kolejne-etapy

Pamiętasz o mamie w modlitwie?

Anonymous - 2014-05-20, 13:40

Nie straszcie chłopaka grzechami . :mrgreen:
Nie w tej chwili , bo jak widać nawet "niczego złego w tym nie widzi" .

Cytat:
Zaczeliśmy się spotykać jako para po śmierci mojej mamy - zmarła na raka.

A tatę miałeś , masz ?

Trudno bez ojca mieć jakikolwiek wzór ,
jak być mężczyzną .
Wydaje mi się , że ty nie bardzo wiesz też JAK ŻYĆ .
A to co robisz , nie daje ci juz satysfakcji .

Anonymous - 2014-05-20, 13:48

mare1966 napisał/a:
Nie straszcie chłopaka grzechami .

To nie straszenie, jeno informacja :-)

Anonymous - 2014-05-20, 14:09

sylwia1975 napisał/a:
Ile ludzi tyle rad dolaczam sie do poprzedniczek i nie przezyta dobrze zaloba tez moze zmienic sie depresje i nerwice ,niestety wiem cos na ten temat................ to tak jak wulkan ktory wybucha w jakis sposob.lek straty ludzi moze nakrecac na ochydne mysli.............


Ja też coś o tym niestety wiem. To są tylko myśli, na pewno nikogo nie zabijesz, ale potrafią być strasznie dokuczliwe i człowiek się wkręca, że to realne. No i ten lęk straty ludzi, też to znam.

Anonymous - 2014-05-20, 15:08

Co się w człowieku pokręci, to Pan Bóg odkręci! A potem jeszcze imię człowiekowi zmieni, On to lubi: z Szawła zrobi Pawła i tak dalej :-)
Anonymous - 2014-05-20, 16:56

Widzicie, dzisiaj jeszcze moja dziewczyna miała USG okazało się ze ma podwójna macicę. Może wogole nie mieć dzieci. Strasznie mnie to przybilo. Może to próba dla mnie. Ale klatka i serce pali. Nie mogę jest teraz powiedzieć ze odchodzi.

Tak mam ojca - wydaje mi się ze był dobrym ojcem. Ale strasznie przeżył odejście mamy.
Ehh 31 maja ślub znajomych. 6 czerwca nasza rocznica. 20 -21 nasze urodziny.
Ręce dretwieja, łzy napływają do oczu.

Biorę się za słuchanie i czytanie wykładów.
Jestem zvwarszawy może znacie jakiegoś duchownego z którym można pogadac

Anonymous - 2014-05-20, 17:16

O. Jacek Salij. Byłam u niego kilka razy z różnymi wątpliwościami, zawsze znalazł czas, a to co od niego dostałam procentuje do dziś. To było kilka lat temu, postarzał się pewnie jeszcze bardziej, ale mam nadzieję, że jeszcze przyjmuje takich klientów jak my. U dominikanów na Freta.
Anonymous - 2014-05-20, 21:04

Rozmawialiśmy z Marta powiedziałem ze nie jestem pewien uczuc. Ze boje się ze strace na zawsze nawet nasza przyjaźń. Marta tez miała i dalej ma wątpliwości. Rozmowę przyjęła spokojnie. Jak najlepsza przyjaciółka a nie dziewczyna. Bez emocji. Powiedziała ze może spotkalismy się po to aby każdy z nas rozwinął się w pewnych kwestiach duchowych.

Trochę mnie to uspokoilo, trochę zdjęlo ciężar z serca.
Wiecie co do żałoby nie miałem tego luksusu. Ojciec się podlamal ponieważ był przez cały przebieg choroby razem z moim bratem. I rak zabrał mamę w niecały rok z dynamicznej kobiety do braku życia. Tata i brat widział jak wygląda człowiek po naswietlaniach i chemii. Ja bylem na2 roku studiów. Widziałem mamę w weekendy. Mam zał bo chciałem powiedzieć ze kocham ale wstydzilem się ludzi ze usłyszą co powiem - ze kocham.
Tata sie załamał bo 4 miesiące przed śmiercią mamy zmarł dziadek - ojciec mojego taty. Nie miał czasu na zalobe. Nie chciał pokazywać żalu mamie. Brat mój jest młodszy pisał maturę w roku śmierci mamy.
Dlatego nie mogłem plakac , musiałem być silny zacząłem prace w pewnym momencie miałem 2. Plakalem tylko jak widziałem ze brat płakał. Nawet na pogrzebie rozgladalem się i ogladalem placzacych ludzi. Odciolem się od żalu. Po roku zmarła 3 osoba mój 2 dziadek, ojciec mamy.
I ostatnio stwierdzilem ze pomimo ze zarabiam 2-3 średnie krajowe miesięcznie i malo mi zadna podwyżka nie cieszy mnie dłużej niż 1 dzień. Nie czuje nawet dumy. Zauwazylem ze brakuje mi czegoś do Szcześcia.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group