To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - jak żyć z seksoholikiem?

Anonymous - 2014-04-25, 21:36

Grzegorzu to proste
"...żaba wrzucona do wrzątku zaraz z niego wyskoczy,
żaba wrzucona do letniej wody pływa sobie, a gdy powolutku podgrzewać wodę tak 5-10 lat to może się w niej ugotować "

Anonymous - 2014-04-25, 21:37

Seksoholizm nie musi się "realizować" w seksie małżeńskim, często nie jest z nim w ogóle powiązany. Często jedynym łóżkowym objawem jest... brak seksu małżeńskiego, albo niska jego częstotliwość.

[ Dodano: 2014-04-25, 21:39 ]
Ehh, to prawda, że zjawisko erotomanii jest jeszcze mniej rozumiane w społeczeństwie, niż alkoholizm...

Anonymous - 2014-04-25, 21:50

Cytat:
Seksoholizm nie musi się "realizować" w seksie małżeńskim, często nie jest z nim w ogóle powiązany. Często jedynym łóżkowym objawem jest... brak seksu małżeńskiego, albo niska jego częstotliwość.


................no włąśnie częstotliwość np. , przecież pisałem

Chyba np. brak seksu ŁATWO ZAUWAŻYĆ ?


=============

Dalej : facet przesiaduje ....... nie wiem w łazience , gdzieś znika - nie wiadomo gdzie ,
zamyka się z komputerem
ciągle podenerwowany , ma dziwne poglady na ten temat itd.
przed kobietą niewiele się przecież ukryje :shock:
( ........ ja nie ukrywałem ! )

Anonymous - 2014-04-26, 00:31

tiliana napisał/a:
Seksoholizm nie musi się "realizować" w seksie małżeńskim, często nie jest z nim w ogóle powiązany. Często jedynym łóżkowym objawem jest... brak seksu małżeńskiego, albo niska jego częstotliwość.

[ Dodano: 2014-04-25, 21:39 ]
Ehh, to prawda, że zjawisko erotomanii jest jeszcze mniej rozumiane w społeczeństwie, niż alkoholizm...


Dzięki Tiliana, jest dokładnie tak, jak piszesz.
Gwoli wyjaśnienia dodam, że zdanie "mój mąż jest seksoholikiem, dowiedziałam się o tym po 17 latach małżeństwa" nie jest jednoznaczne z "mój mąż przez 17 lat był seksoholikiem". Mam wrażenie, że przekręcenie sensu tej wypowiedzi dało powód dywagacjom, które jak zauważyła Nirwanna nie są zbyt taktowne.
Nie wiem, jak długo trwa uzależnienie mojego męża. On sam nie jest w stanie tego stwierdzić. Podobno w momencie zawarcia małżeństwa nie był uzależniony, robił to tylko okazjonalnie. Potem było coraz częściej. O tym, że mamy do czynienia z uzależnieniem wiem od roku.
To, że człowiek uzależniony potrafi świetnie się kryć i manipulować, to też prawda. Nie przyłapałam go nigdy na gorącym uczynku. Mój mąż nie musi zbytnio się wysilać, żeby coś ukryć - ma ku temu bardzo wiele okazji w ciągu dnia, gdyż ja jestem w pracy, dzieci w szkole, a on pracuje w domu - sam.
Destrukcyjny wpływ na nasze małżeństwo był widoczny- tylko że jak słusznie zauważyła Tiliana - nie znałam przyczyn zachowania mojego męża, więc tłumaczyłam sobie po swojemu. Nie mam w rodzinie nikogo uzależnionego i dopóki nie zaczęłam głębiej interesować się tym tematem, nie miałam pojęcia, że cechy, które wykazuje mój mąż są charakterystyczne dla osób uzależnionych.
Na koniec bardzo proszę o powstrzymanie się przed złośliwymi uwagami. Nie chcę, żeby moja historia stała się okazją do kpin i głupkowatych komentarzy. Na temat seksoholizmu można co nieco znaleźć w internecie, jest też parę dobrych książek ("od nałogu do miłości" na początek), zapraszam do zabrania głosu po zapoznaniu się z tematem.

Anonymous - 2014-04-26, 00:57

Cytat:
Jakoś trudno uwierzyć , że seksoholizm męża ( w jakiejkolwiek postaci ! )
nie odcisnął się ma relacjach w małżeństwie .
Po mojemu to NIEMOŻLIWE po prostu .


17 lat kawał czasu...napewno źle sie działo w małzeństwie...moim zdaniem musiało.
Zmiana zachowania...złość,wybuchowość,czasem agresja,zaraz potem wielka miłośc,naskakiwanie(wyrzuty sumienia moim zdaniem).....poplątanie z pomieszaniem.
Seksocholik....nie ten,który po prostu lubi sex,nowe wyzwania i dobrze mu z tym...ma wyrzuty sumienia.....cierpi,miewa różne nastroje.
Rozpoznanie trudne....kochanka?.....problemy w pracy?....czy jeszcze cos innego?
Z czasem napewno wyjdzie,ale żeby aż 17 lat?
Niewiem...może....

Cytat:
Nie bardzo rozumiem .
Jest małżeństwo .
Sypiają ze sobą przez 17 lat
i wszystko w tym sypianiu jest "normalne" ?
Częstotliwość , jakieś udziwnienia , zyczenia ekstra - NIC nie wzbudza wątpliwości

Fakt...nie rozumiesz.
W sypialni wszystko jest normalne,żadnych udziwnień,życzeń...
Życzenia,udziwnienia mozna mieć do prostytutki,żona to "świetość".
Nietety ale tak to działa,
Kiedyś,jeszcze w trakcie kryzysu....proponowałam mężowi że tak powiem "wyuzdany sex"....skoro tego mu brakuje....
Nie chciałam oczywiście....ot próba....
Reakcja męża....proszę nie.
Wszystko jasne chyba.

[ Dodano: 2014-04-26, 01:01 ]
Tiliano...wybacz....ale uważam,że twoja historia nie ma nic wspólnego z seksoholizmem.

[ Dodano: 2014-04-26, 01:27 ]
Smutna twarz......to że mąż sie onanizuje i ogląda pornografie......nie czyni go seksocholikiem.
Domena mężczyzn,natura,testosteron...nie,wiem........przepraszam panowie...nie chce nikogo urazić.

Wydaje mi się,ze w rozumieniu faceta to nic zdrożnego....przeciez nie zdradza,wiernym jest......tyle ,że nie wie jak my kobiety to odbieramy.

Szczera rozmowa na początek.......

Anonymous - 2014-04-26, 08:23

smutna twarz
Cytat:
Gwoli wyjaśnienia dodam, że zdanie "mój mąż jest seksoholikiem, dowiedziałam się o tym po 17 latach małżeństwa" nie jest jednoznaczne z "mój mąż przez 17 lat był seksoholikiem".


Cóż , myślę że zdanie
Cytat:
mój mąż jest seksoholikiem, dowiedziałam się o tym po 17 latach małżeństwa

nie było najszczęśliwsze po prostu , stąd taka dyskusja , opinie i wnioski .
Nie ma się zatem co unosić .
( Patrz , góra choćby - wypowiedź Leny . Wcześniej innych . )


Twoje wyjasnienie jest KLUCZOWE - bo całkowicie zmienia sprawę .


Lena
Cytat:
Smutna twarz......to że mąż sie onanizuje i ogląda pornografie......nie czyni go seksocholikiem.
Domena mężczyzn,natura,testosteron...nie,wiem........przepraszam panowie...nie chce nikogo urazić.

Wydaje mi się,ze w rozumieniu faceta to nic zdrożnego....przeciez nie zdradza,wiernym jest......tyle ,że nie wie jak my kobiety to odbieramy.


Zgadzam się ( nie znaczy , że przyznaję ;-) )
Ale jednak KLUCZOWA jest częstotliwość tych poczynań .
Jedno i drugie w dużych dawkach podpada pod seksoholizm .

Anonymous - 2014-04-26, 09:21

lena napisał/a:


[ Dodano: 2014-04-26, 01:01 ]
Tiliano...wybacz....ale uważam,że twoja historia nie ma nic wspólnego z seksoholizmem.


Nigdzie tutaj nie pisałam, że ma ;) U siebie - a i owszem, w którymś momencie tak pisałam. Ale teraz mam wątpliwości i szczerze, to nawet nie zależy mi na tym, żeby wiedzieć, czy mój mąż jest erotomanem czy nie.

Tym niemniej paru seksoholików znam i temat nie jest mi obcy.

Anonymous - 2014-04-26, 10:26

lena napisał/a:
Smutna twarz......to że mąż sie onanizuje i ogląda pornografie......nie czyni go seksocholikiem.
Domena mężczyzn,natura,testosteron...nie,wiem........

Kurcze, trochę niezręcznie już się czuję pisząc ciągle to samo - ja jestem świadoma, że mężczyzna ma inną naturę, że testosteron itp. Naprawdę nie mam 15 lat. Również wiem, że problem onanizmu dotyczy ogromnej rzeszy facetów (co nie znaczy, że to jest ok). Mój mąż jest seksoholikiem nie dlatego, że ogląda pornografię i się onanizuje - jest seksoholikiem, bo jest od tych działań UZALEŻNIONY. Czyli: nie potrafi bez tego funkcjonować. Nie potrafi sam z tym zerwać, chociaż bardzo by chciał, bo sam dostrzega destrukcyjny wpływ tego co robi na jego życie i na naszą rodzinę. Nie panuje nad tym. To są działania wspólne dla różnego typu uzależnień. Tak jak alkoholik - kiedy musi się napić, nie myśli o tym jakie będą konsekwencje, że wyrzucą go z pracy, że żona odejdzie itp - po prostu MUSI się napić, i robi to obiecując sobie i innym, że to był już ostatni raz. to jest ten sam mechanizm, tylko różne sposoby zaspokajania... Rozumiem Lena, że dla osoby, której mąż chodzi regularnie na panienki masturbacja może się wydawać banalna - podobnie banalne mogą się wydawać np. uzależnienia od takich niewinnych gier komputerowych... Powiem jednak w tym miejscu, co niedawno usłyszałam od mojego męża. Otóż kiedy zaczął chodzić na mitingi anonimowych seksoholików myślał sobie: Boże, jak to dobrze, że nie jestem jak ci inni...Bo tam z gorszymi problemami przychodzili. Ale po kilku spotkaniach, kiedy usłyszał już sporo historii, doszedł do wniosku, że niczym się od nich nie różni. Te same procesy, te same mechanizmy.
Co więcej, ja nie mam żadnej pewności, że na masturbacji się skończy, bo przy uzależnieniach jest potrzeba sięgania po silniejsze bodźce. Kiedyś czytałam świadectwo faceta, który zaczynał od "miękkiej" pornografii a obudził się dopiero wtedy, kiedy dopuścił się pedofilii... co było ciekawe, to sam przyznał, że jeszcze dwa lata wcześniej myśl o pedofilii powodowała w nim wstręt i odrazę.
Oczywiście mam nadzieję, że w przypadku mojego męża uda się bez tego wchodzenia na "wyższe piętra", ale to tylko nadzieja. Bo -holikiem jest się do końca życia, z tego się nie wychodzi, co najwyżej można być trzeźwym do końca życia.

[ Dodano: 2014-04-26, 12:49 ]
mare1966 napisał/a:
Nie ma się zatem co unosić .

Wiesz, z mojego punktu widzenia wygląda to nieco inaczej. Opisuję problem, bądź co bądź bolesny - licząc na zrozumienie i wsparcie. I oto oprócz kilku pozytywnych postów czytam komentarze typu "a skąd wiesz?", "to niemożliwe", "nie wierzę", "wcale nie jest seksoholikiem", "to co robi jest normalne" (czyli problem zmyśliłam sobie sama...) - nie wspominając już o szpileczkach Grzegorza... chciałabym zobaczyć kogoś, kto w takiej sytuacji zachowa zimną krew (znaczy się bardziej niż ja ;-) ). Dla mnie zdanie "mój mąż jest seksoholikiem, dowiedziałam się o tym po 17 latach małżeństwa" jest jasne i oczywiste, bo oczywiste jest dla mnie, że nikt chyba nie jest w stanie określić dokładnie odkąd jest uzależniony - to proces, który odbywa się stopniowo i dosyć niepostrzeżenie. Tak jak i nałogowy palacz nie powie - od dziś jestem nałogowcem, wcześniej tylko paliłem... Jak wolisz, mogę przestawić szyk zdania na bardziej klarowny: po 17 latach małżeństwa dowiedziałam się, że mój mąż jest seksoholikiem.

Anonymous - 2014-04-26, 13:23

Smutna_Twarz, jestem z Tobą ;-)
i nie rozumiem tych wszystkich "ataków". Poza tym nie musisz się tłumaczyć.
Nie zapominajmy, że jest to forum otwarte, dostępne dla wszystkich.
Powtórzę, co już wiadomo - seksoholicy są mistrzami kamuflażu i manipulacji.
Gdyby mój maż pierwszy nie uczynił tego kroku, czyli nas nie zostawił, do dziś żyłabym "w nieświadomości", bez wiedzy, że żyję z seksoholikiem. "Diagnozę" mojego męża otrzymałam od Ducha Świętego, bo w dzień wylania darów wszystkie elementy układanki wskoczyły na swoje miejsce. I nagle otrzymałam odpowiedź - mój maż jest seksoholikiem.
Przez wiele lat ulegałam manipulacji, chociaż w temacie małżeńskiej cielesności wiele mi nie grało, ale nie bardzo wiedziałam, jak szukać wsparcia. Dopiero teraz wiem, że było wiele sygnałów świadczących o "inności, nienormalności", ale wiadomo, mądry Polak po szkodzie...
Jeszcze jedna myśl - kiedy seksoholik sięga po "niezwykłe" porno, trzeba się liczyć z tym, że do drzwi zapuka policja. Wtedy czekają nas kolejne "przygody", które otrzymujemy w pakiecie, żyjąc z seksoholikiem.
Smutna_twarz, trzymaj się ;-) Pozdrawiam.

Anonymous - 2014-04-26, 18:00

Witaj
Jestem żoną sakramentalną seksoholika (z diagnozą lekarską). Jakże dobrze rozumiem Twój ból, sama często czułam się jakbym miała rozdwojenie jaźni, tak wspaniale mój mąż potrafił kłamać, manipulować ludźmi. Sam mi kiedyś powiedział, że po jakimś czasie jego kłamstw, sam zaczął wierzyć w to co mówił i jeśli ktoś miał wątpliwości i dopytywał , to był mocno zirytowany. Dowiedziałam się, także że dla wielu osób z podobnym problemem 'najlepszą opcją' jest właśnie prowadzenie podwójnego życia. Oficjalnego (takiej bazy) z żoną, rodziną, w tym życiu Ci ludzie uchodzą za dobrych , hojnych mężów, ojców, pracowników, sąsiadów itp. i drugie bardzo mocno ukrywane przed światem (mój mąż mi kiedys powiedział, że sądził, że jak nic o tym życiu nie wiedziałam, to mnie nie ranił, że ten świat był tylko Jego), w którym jest pornografia, onanizm, czaty, 'tajne', mocno ukrywane w różnych skrytkach komórki z numerami tel. tylko do 'przyjaciółek', a oficjalna leży na stole w kuchni i żona w każdej chwili może odebrać telefon (mąż mnie nawet zobowiązał do tego), specjalne strony www do takich randek, agencje towarzyskie, gazety z ogłoszeniami itd. Mój mąż ma taki zawód, w którym czas pracy jest elastyczny, częste wyjazdy, ma pieniądze i to bardzo sprzyjało prowadzeniu takiego podwójnego życia. Oczywiście choroba ma charakter progresywny, nie jest to równia pochyła, ale jezeli uzależniony nie zacznie się leczyć, to zawsze problem się pogłębia. Duzo zależy od reakcji otoczenia na objawy uzależnienia, od takich czynników jak np. zabezpieczenie finansowe, podkładanie 'poduszeczek pod pupę takiemu człowiekowi', tzn. pomoc w moim przypadku ze strony rodziny męża, aby pozamiatać wszystko pod dywan, zniwelować straty (jeśli narobił długów, tatuś za nie zapłacił, jeśli wyszło na jaw przesiadywanie na stronach pornograficznych i czacie w pracy, zwalenie winy na innych, zbycie milczeniem, wyszły na jaw inne kobiety, to wina żony, bo nie dość się starała i syn musiał szukać innych (słowa mojej teściowej do mnie skierowane w pewnym momencie). Zaprzeczanie i iluzje ze strony uzależnionego i rodziny.
Wbrew pozorom, uzależnieni mają głęboki problem z tworzeniem bliskich relacji i często są to ludzie nieśmiali, zamknięci w sobie w 'oficjalnym' życiu. Rozmowy są o pogodzie, o rachunkach, rzeczach do zalatwienia.....Nie rozmawialiśmy ze sąbą o naszym problemie uzależnienia i współuzależnienia, nie mówiliśmy o uczuciach i tym co nas boli w związku (wyjątkiem był czas (jakiś miesiąc) po tym, jak mąż przebył terapię zamkniętą w Ośrodku, wtedy się otworzył i mogliśmy rozmawiać godzinami o cierpieniu, problemie) . W ostatnich kilku latach małżeństwa rozmawialiśmy tylko o przysłowiowej pogodzie i sprawach związanych z dziećmi lub domem. Wszelakie próby rozmowy zaczynane z mojej strony o związku, relacji, braku intymności były zbywane, natychmiast zmieniał temat, wychodził , nie chciał o tym rozmawiać. Często krzyczał, że ja tylko o poważnych rzeczach chce rozmawiać.
Mąż nigdy do niczego sam dobrowolnie się nie przyznał, dopiero skonfrontowany z dowodem miał poczucie winy, za każdym razem obiecywał, że już z tym skończył i tak w kółko. Nasze pożycie intymne, jeśli ja nie inicjowałam go, to niemal nie istniało. Dowiedziałam się od innej żony żyjącej w takim związku, że Jej mąż nie mogl z nią miec zblizenia, bo tamten swiat byl nieczysty, a zona "czysta" i nie mogl juz sie podniecic i laczyc dwoch swiatow....
Wtedy odkryłam grupy wsparcia S-Anon (współuzależnionych od seksoholizmu bliskich),
Cala istota programu dla S-Anonu jest dbanie o siebie i niekoncentrowanie sie na sekspholiku.Trzeba go zostawic samemu sobie. My przeciez go nie mozemy zmienic a nasze"zafiksowanie na nim" jest tylko objawem naszego wspouzaleznienia. Sa tez metody, na to by nauczyc sie koncentrowania na sobie .Tego uczy progarm.
Zaczelam czuc sie lepiej, bo wczesniej tylko chcialam go uzdrowic, jego naprawic, jego zmienic.
Ja nie mam na to wplywu.
Moim zadaniem jest skupic uwage na krokach, medytowac, czytac literature, chodzic na grupy i czas, Pan Jezus, i program zrobi swoje. I tak, powoli zaczelo sie dziac cos dobrego w moim sercu i w mojej glowie. Choc moja sytuacja jest inna, jest podoba. Bo wiesz , wszyscy seksoholicy sa podobni, chorzy na to samo, nie umieja byc blisko, otworzyc sie, zblizyc , wytworzyc prawdziwa relacje. Uciekaja przez bolem, tak jak narkoman w narkotyki, oni w seks. Ale, to nie da im ukojenia, a my wspoluzaleznione, tez nie zaznamy szczęścia w tej gonitwie.
Program pomaga ludziom zatrzymac te gonitwe w kolko, i spojrzec na siebie, jednym sie udaje ciezka praca ale to trwa cale zycie, bo tego nie mozna wyleczyc. Mam stały kontakt z leczącymi się w USA (należe do grupy wsparcia online). Pewien leczący się uzależniony powiedzial do mnie, ze u niego w grupie sa ludzie, którzy chodza tam 15 lat, i dalej musza o siebie dbac, i zona tez dalej chodzi, ......to mnie troche przeraza. U niego w grupie sa tez faceci ktorzy mają po 70 lat i dalej maja problem.
To uzależnienie samo nie zniknie jak się już go ma. Ale jeśli już ktoś się zdecyduje stanąć w prawdzie o sobie bo ból (konsekwencje ), straty są większe niż korzyści z nałogowych zachowań, to jest szansa na rozpoczęcie leczenia i utrzymania trzeźwości i nauki życia w Pogodzie Ducha poprzez codzienne stosowanie zasad programu 12 krokowego + terapii. To samo dotyczy osoby żyjącej z seksoholikiem. Zajęcie się sobą, wsparcie dla siebie i terapia. Tego ja się uczę z moim doświadczeniem życia w takiej rodzinie. Nie widzę dla siebie innej drogi jak Pan Jezus na pierwszym miejscu i praca nad sobą.
To moje życie, weź co Tobie odpowiada, resztę zostaw.
Z Panem Bogiem

Anonymous - 2014-04-26, 21:52

Anita37 napisał/a:
W ostatnich kilku latach małżeństwa rozmawialiśmy tylko o przysłowiowej pogodzie i sprawach związanych z dziećmi lub domem. Wszelakie próby rozmowy zaczynane z mojej strony o związku, relacji, braku intymności były zbywane, natychmiast zmieniał temat, wychodził , nie chciał o tym rozmawiać.

o to, to... mój jeszcze dodatkowo obracał w żart, jakąś dowcipną uwagą zmieniał temat, ewentualnie przyczepiał się, że nieprawidłowo zbudowałam zdanie...
Dziewczyny, dziękuję za to, co napisałyście. Właściwie nic dodać, nic ująć. Może tylko jeszcze słówko o zniszczeniu poczucia własnej wartości - ostatnio staram się je powolutku odbudować. Idzie bardzo opornie, tak bardzo głęboko zakorzeniło się we mnie to przekonanie, że nie jestem dostatecznie dobra. Że choćbym stawała na rzęsach, to i tak nie zadowolę mojego męża. Cały czas miałam poczucie, że nie tylko mnie nie kocha, ale nawet nie akceptuje. Że drażni go to, jak wyglądam, jak i co mówię, co robię, jak się ubieram. Wydawało mi się, że to taki trudny charakter, teraz wiem, że to też jeden ze skutków ubocznych jego choroby...

Anonymous - 2014-04-26, 23:07

Smutna_twarz, przykro mi, że tak zostałaś tutaj potraktowana :-( Mam jednak nadzieję, że mimo wszystko będziesz chciała wracać... Potrzebujemy siebie, tego wzajemnego wsparcia i rozmów o naszej sytuacji...
Niestety niektórzy nie chcą zrozumieć, że istnieją problemy, których nie doświadczyli i nie pojmą tak do końca ich istoty... Zamiast przyznać przed sobą, że nie wszystko są w stanie ogarnąć swoim umysłem, wolą podważać istnienie, czy sens tego..

smutna_twarz napisał/a:
Może tylko jeszcze słówko o zniszczeniu poczucia własnej wartości - ostatnio staram się je powolutku odbudować. Idzie bardzo opornie, tak bardzo głęboko zakorzeniło się we mnie to przekonanie, że nie jestem dostatecznie dobra.

Ja myślę, że najlepiej jest nam pytać "Jezu, kim dla Ciebie jestem? Jaki jest prawdziwy obraz mojej osoby? Pokaż mi, proszę, prawdę o mnie." Bo tak naprawdę, tylko Bóg ją zna. I wiem, że uzdrawia nasze patrzenie na siebie samych. Pokazuje zarówno naszą wspaniałość jak i grzeszność, ale robi to tak delikatnie i z miłością... w swój zachwycający sposób :-)

Niedawno właśnie Pan uleczył moją relację z samą sobą i już nie powtarzam sobie w kółko jaka to beznadziejna jestem... Czasem jeszcze powracają te myśli, ale wtedy tłumaczę sobie, że jestem grzeszna, pełna niedoskonałości, ale nie beznadziejna. W końcu mieszka we mnie Bóg, jestem Jego świątynią, więc absolutnie nie wolno mi tak myśleć :mrgreen:

Anonymous - 2014-04-26, 23:31

Lil, jestem i na razie nie rezygnuję. Wiesz, ja myślę, że to nie efekt jakiejś zamierzonej złej woli, po prostu brak zrozumienia, może też empatii (ta nigdy nie była mocną stroną facetów :-? ) Postanowiłam poczekać cierpliwie na właściwe osoby. No i widzisz - doczekałam się. :-)

To co piszesz o patrzeniu na siebie oczami Boga bardzo mi się podoba. Ale chyba jeszcze nie dojrzałam do tego. Jeszcze do niedawna przypuszczałam, że On się na mnie gniewa i to co mnie spotkało jest karą za moje winy... Teraz jest w moim życiu bardzo dużo modlitwy, więc i te relacje z Bogiem powoli się uspokajają, zaczyna do mnie docierać, że On mnie kocha i troszczy się o mnie.

Anonymous - 2014-04-26, 23:31

Moje poczucie wartości w małżeństwie równe było zero. Choćbym nie wiem jak bardzo się starała pięknie wyglądać, mój mąż i tak nie był zainteresowany mną jako kobietą. Byłam matką Jego dzieci, gospodynią, osoba potrzebną u boku na oficjalnych rodzinnych imprezach. Nic więcej, twierdził, że się nie dobraliśmy, że szuka swojego ideału, że to moja wina, ja to kupowałam i w ten sposób zgrabnie przenosił swoją winę na mnie. Był czas, kiedy starałam się zrozumieć, co ta , czy tamta pani ma , że taki jest zainteresowany. Próbowałam przesadnie o siebie dbać, interesować sobą. Walczyłam z wiatrakami, z potężną siła, która nazywa się żądza. Za każdym razem przegrywałam. Dowiedziałam się od terapeutów, że to nie ze mną było coś nie tak, tylko mąż ma problem z seksualnością, neguje problem i dlatego nie ma szans na to, aby nam się ułożyło w relacji mąż - żona. Oto strona z artykułem M. Grzebałkowskiej , relacje trzech współuzależnionych kobiet. http://www.horizon.info.p...x/type:artykuly


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group