To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - jak żyć z seksoholikiem?

Anonymous - 2014-04-18, 08:39
Temat postu: jak żyć z seksoholikiem?
Witajcie, niedawno dopiero odkryłam to forum i bardzo cieszę się, że jest takie miejsce. Mam problem, o którym nie mam z kim porozmawiać. Mój mąż jest seksoholikiem. Dowiedziałam się o tym po 17 latach małżeństwa. Bardzo boli świadomość tkwienia w takiej patologii, wiem, że to choroba i tak staram się patrzeć na mojego męża - chorego a nie złego. Ale fakt bycia okłamywaną przez tyle lat boli niemiłosiernie. Nawet nie wiem, czy nasze małżeństwo jest ważne- mój mąż najprawdopodobniej zataił swoją chorobę (piszę najprawdopodobniej, gdyż twierdzi, że wtedy jeszcze nie był uzależniony, jednak ze strzępków rozmów wnioskuję, że jednak już wtedy był, może co najwyżej nie był świadomy). A nawet jeśli nie było to zatajenie, to jaki jest sens przysięgi małżeńskiej, skoro osoba ślubująca nie zna znaczenia słów "miłość, wierność i uczciwość małżeńska"??? Co w takim razie przysięgał?
Nie zrozumcie mnie źle, nie chodzi mi teraz o próby uzyskania orzeczenia nieważności - i tak nie próbowałabym układać sobie życia na nowo, mam swoje lata i czwórkę dzieci; chodzi mi jedynie o to, że być może nigdy nie było z nami łaski sakramentu, a przecież bez tego nie mamy szans.
Nie potrafię z tym żyć.
Nikt z moich bliskich o tym nie wie, generalnie na zewnątrz wszystko jest ok. Rodzice, jeśli wiedzą o naszych kłótniach, to są przekonani, że idzie o zwykłe codzienne drobiazgi, ot takie problemy komunikacji małżeńskiej.
Oczywiście mam niemal wszystkie charakterystyczne cechy osoby współuzależnionej, przede wszystkim ciągłe poczucie winy i bardzo niską samoocenę. Chodzę na spotkania grupy S-anon, a ostatnio zaczęłam też terapię indywidualną (miałam jedno spotkanie, potem długa przerwa, bo p. psycholog rozchorowała się, teraz z kolei przerwa świąteczna...), jest mi jednak cały czas bardzo ciężko - myślę tylko o tym, żeby wreszcie zejść z tego świata.
Jestem zła na siebie, że tyle czasu byłam ślepa, że ciągle myślałam, że jeśli ja będę się starała być lepszą żoną, to mąż mnie pokocha, wymagałam tylko od siebie a przez to nieświadomie stworzyłam mu cieplarniane warunki rozwoju uzależnienia.
Chodziliśmy przez 4 miesiące na terapię małżeńską, wtedy jeszcze nie wiedziałam, że mąż jest uzależniony, myślałam że po prostu "ma problem" (masturbował się i oglądał porno), ale on nie chciał o tym mówić, cała terapia kręciła się wokół drobiazgów, które były tylko objawem choroby a nie przyczyną. Na koniec sprytnie zmanewrował panią psycholog, tak iż była przekonana, że to ze mną jest coś nie tak - bo nie widzę wyraźnych postępów... Nie byłam w stanie powiedzieć jej wtedy wyraźnie, co tak naprawdę zżera naszą rodzinę, bo wydawało mi się, że o intymnych problemach powinien powiedzieć on sam. Miałam taką blokadę, przez te wszystkie tygodnie terapii liczyłam, że sam się otworzy i powie, albo może pani psycholog sama trafi na właściwy trop.
Dziękuję, że jesteście. Nawet jeśli nie dostanę żadnej dobrej rady to sam fakt, że mogę wyrzucić z siebie co mi leży na sercu wiele dla mnie znaczy.Polecam się Waszej modlitwie, zwłaszcza teraz, w okresie świątecznym, który jest dla mnie szczególnie trudny.

Anonymous - 2014-04-18, 08:53

Witam Cię smutna_twarz.
Dobrze, że tu trafiłaś, piszt utaj o tym co Cię boli, nie trzymaj tego w sobie. Możliwość wypowiedzenia swojego bólu bardzo pomaga, dystansuje trochę ...
Jak sama piszesz, podjęłaś już pracę nad sobą, terapię, nie przerywaj jej. To bardzo ważne, sama zauważyłąś swoje współuzależnienie, to bardzo dużo, to początek drogi, ale najważniejszy.
Nie piszesz o tym jak się dowiedziałaś o problemie meża, czy sam Ci o tym powiedział, czy też wydało się "przypadkiem". Jeśli zrobił to sam, to myślę, że on również problem zuważył i szuka pomocy. Może w takim przypadku warto zaproponować również jemu terapię, oraz terapię wspólną...

Pozdrawiam i będę pamiętała w modlitwie

Anonymous - 2014-04-18, 08:54

Cytat:
Mój mąż jest seksoholikiem. Dowiedziałam się o tym po 17 latach małżeństwa.



Skąd ta diagnoza i skoro to seksoholizm to jak mu się udało ukrywać przed Tobą tą przypadłość aż tyle lat?
Czy to co nazywasz seksoholizmem, oprócz oglądania porno i masturbacji, ma także inny wymiar ?

Anonymous - 2014-04-18, 09:38

Przyłączam się do slow Kenii, gdyz z opisu nie wynika, ze to jest uzaleznienie od seku a od pornografii i masturbacji. Nie jesteś sama, wśrod nas tez sa kobiety ktorych mezowie sa uzaleznieni, a one wspoluzaleznione. Nie poddawaj się, z tego da się wyjśc, choc to bardzo trudne.
Najprostsza droga to terapia męża niezaleznie od Twojej terapii, jeżeli jest to silne uzaleznienie, ale od decyzji, ze czas na zmiane do faktu, ze maz sam bedzie chcial sie udac jest daleka droga.
Mojemu męzowi pomoglo zrozumienie, gdy zaczelam mu tlumaczyc do czego moze doprowadzic takie uzaleznienie: ostatecznie bodzce staja sie coraz silniejsze i w efekcie w realu nie dochodzi już do erekcji, czyli pojawia sie impotencja. To jest slowo czerwona płachta. Takie rozmowy sa trudne, te fakty sa odrzucane, jak przy kazdym uzaleznieniu, ale zasialam ziarenko i udalo sie. Do tego pomógl fakt, ze zaczelam glosno mowic o tym, ze mnie rani tym. I nie jest lekko, ale wspieram go, bo ciagnie go jeszcze.
Jest taka strona, która wiele mówi o tym uzależnieniu, naukowe dowody i wyjasnienie mechanizmu, niestety jest po angielsku, ale moze akurat znasz.
www.yourbrainonporn.com
Niestety jak w walce z każdym uzależnieniem trzeba stosowac rozne srodki, nawet te drastyczne, czyli separacja. Czasem jednak udaje sie bez tego, gdy małżonek sie sam zechce opamiętac. Wierze, że tylko determinacją i wiarą da się z tego wyjśc. Tego zycze z całego serca.

Anonymous - 2014-04-18, 09:40

Kanya, jak mu się udało, to dobre pytanie. Ponoć uzależnieni są mistrzami kamuflażu i manipulacji. Z drugiej strony ja przez długi czas sama wypierałam pojawiające się symptomy, tłumacząc sobie, że przecież to niemożliwe, żeby mój mąż ... dodam tylko, że kiedy się poznaliśmy był "wzorowym" katolikiem- jeszcze długo po ślubie taki był. Wtedy byłam gotowa uwierzyć w każdą bajkę, którą by mi wciskał. Bardzo byłam zaślepiona. Potem przyszedł taki moment, kiedy widziałam, że coś się dzieje - nie chodził do Komunii, unikał Mszy św. Myślałam, że jakiś kryzys wiary, próbowałam z nim rozmawiać na ten temat, to zbywał żartami. Mnie to coraz bardziej niepokoiło, zwłaszcza, że propozycje rekolekcji itp. były regularnie odrzucane. Kiedyś w kościele myślałam o tym i cały czas zadawałam sobie pytanie, co się z nim dzieje. Wtedy po prostu mnie olśniło: masturbacja. Ale szybko zaczęłam ten głos zagłuszać. Mówiłam sobie: mój mąż nigdy by mi tego nie zrobił, przecież ciągle mówi, jak mu ze mną dobrze, jak mnie kocha, że nigdy by mnie nie zdradził... Dużo czasu minęło zanim odważyłam się zapytać go wprost. Przyparty do muru przyznał się. Obiecał, że więcej nie będzie, kiedy powiedziałam, jak bardzo mnie rani. Postanowiliśmy podjąć kroki naprawcze, by więcej tego nie było. Niestety, mimo wszystkich starań, po kolejnym roku przyznał się, że nie jest w stanie przestać, że nad tym nie panuje.
On jest świadom tego co się dzieje, chodzi na spotkania Anonimowych Seksoholików, ale terapii nie chce.
Co do innego wymiaru, o który pytasz, to nie wiem, czy chodzi Ci o wymiar fizyczny czy raczej psychologiczny? Tzn mąż nie korzysta z usług prostytutek (przynajmniej na razie, bo niestety mam świadomość, że uzależnienie pociąga za sobą dalsze kroki i silniejsze bodźce), natomiast ma niestety to, co niesie ze sobą każde uzależnienie- niszczy relacje z najbliższymi, którzy są traktowani instrumentalnie i bez szacunku.

Anonymous - 2014-04-18, 09:48

Już sobie doczytałam: uzależnieie od pornografi i masturbacji jest formą uzależnienia od seksu, jako szerszego pojęcia. Mniejsza o nazwy, liczy się destrukcja :(
Anonymous - 2014-04-18, 09:49

Smutna twarz
Na tę "chorobę" co Twój mąż "choruje" przed ślubem pewnie z 90% facetów, a po ślubie
też niemały %. Powiedzenie, że Ci wszyscy faceci to seksoholicy byłoby nadużyciem.
Wpędzanie męża w poczucie grzechu, wmawianie mu że jest chory czy zboczony, nie wiem czy to rozsądne.
Oczywiście, jeśli masturbacja wpływa na zanik pożycia małżeńskiego lub z racji zbytniej częstotliwości ujemnie wpływa na zdrowie to trzeba nad tym jakoś zapanować.

Anonymous - 2014-04-18, 10:05

Grzegorzu,
Moim zdaniem uświadomienie komuś, ze rani sie swoim zachowaniem: spelania swoje potrzeby w sposob niekontolowany nieuwzgledniajac malzonka, z ktorym to powinno sie je spelniac w miare mozliwosci, nie jest wmawianiem choroby.
Normalnie, gdy zwraca sie uwage komus, by nie robil czegos co nas rani, zaprzestanie jest dosc proste. W przypadku uzaleznienia nie jest - stad jest to choroba, ktora trzeba leczyc.
Wlasnie kluczem do uzdrowienia jest zrozumienie, ze tkwi sie w tej chorobie, zrozumienie jej przyczyn i praca nad tym.

Anonymous - 2014-04-18, 10:07

Samboja,

Napisałem o tym
"Oczywiście, jeśli masturbacja wpływa na zanik pożycia małżeńskiego lub z racji zbytniej częstotliwości ujemnie wpływa na zdrowie to trzeba nad tym jakoś zapanować"

Anonymous - 2014-04-18, 10:18

grzegorz, albo ja Ciebie nie zrozumiałam, albo Ty mnie.
Uważasz, że wpędzam męża w poczucie grzechu? Przecież napisałam, że przestał chodzić do Komunii i na Msze św. jeszcze zanim się czegokolwiek zaczęłam domyślać.

Gdyby jego choroba nie wpływała destrukcyjnie na nasze małżeństwo i rodzinę to pewnie do dziś o niczym bym nie wiedziała. I nie chodzi tu tylko o częstotliwość pożycia, ale o wszystko inne również, łącznie z brakiem szacunku do własnej żony, nieuporządkowaniem emocji, traktowaniem seksu jako wyłącznie sposobu zaspakajania swoich potrzeb, brakiem zainteresowania potrzebami innych itp itd.

Anonymous - 2014-04-18, 10:19

Wybacz, moja nadinterpretacja zatem.
Anonymous - 2014-04-18, 10:50

s_t pisze:

Cytat:
Co do innego wymiaru, o który pytasz, to nie wiem, czy chodzi Ci o wymiar fizyczny czy raczej psychologiczny?


Pytam ponieważ ta jednostka, którą Ty nazywasz seksoholizmem, nie zawiera w sobie tylko masturbacji oraz oglądania pornografii. Ważna jest także częstotliwość tychże praktyk.
Między okazjonalnymi a kompulsywnymi zachowaniami jest WIELKA różnica.
Poza tym, owe kompulsywne zachowania musiałby przejść w inne praktyki, zintensyfikowane w czasie doznania na tle seksulanym tzn. częste romanse, nawet czas uwodzenia potencjalnej "ofiary", zdrady, łącznie z rozładowywaniem napięcia z zupełnie przypadkowymi osobami są cechą tego uzależnienia i taki jest zwykle obraz tego uzależnienia. Intensyfikacja, wzmaganie się objawów, tak jak w każdym uzależnieniu, są istotnymi wyznacznikami.
Nazywanie chorobą zachowania, które jest uzależnieniem stawia Cię od razu w roli osoby współczującej mężowi, choć powinnaś w tej sytuacji zdecydowanie współczuć przede wszystkim sobie. Właściwa postawa przekłada się na szereg istotnych reakcji dzięki którym możesz mieć szansę dostrzec REALIA tego co się dzieje w waszym małżeństwie.

Piszesz, że mąż uczęszcza na terapię dla seksoholików, więc wprost zapytam - skąd ta pewność?
Skoro nie chce pójść na wspólną terapię a podczas minionej terapii nie wspomniał w ogóle o swoim problemie, poza tym jak piszesz "sprytnie zmanewrował panią psycholog", znaczy to tyle, że albo nie uważa tego za problem albo jak każdy uzależniony nie rozumie co się z nim dzieje i przekłada zwyczajowo problem na osoby drugie a przy okazji nie ma żadnym oporów by kłamać.

Jedno jest pewne, żeby nazwać tą przypadłość seksoholizmem - konieczna jest diagnoza specjalisty na podstawie ścisłej współpracy uzależnionego.

Anonymous - 2014-04-18, 10:56
Temat postu: Re: jak żyć z seksoholikiem?
[quote="smutna_twarz"]Witajcie, niedawno dopiero odkryłam to forum i bardzo cieszę się, że jest takie miejsce. Mam problem, o którym nie mam z kim porozmawiać. Mój mąż jest seksoholikiem. Dowiedziałam się o tym po 17 latach małżeństwa. Bardzo boli świadomość tkwienia w takiej patologii, wiem, że to choroba i tak staram się patrzeć na mojego męża - chorego a nie złego. Ale fakt bycia okłamywaną przez tyle lat boli niemiłosiernie.
te]

Anonymous - 2014-04-18, 11:27

http://www.psychotekst.pl/artykuly.php?nr=35

myślę, że warto przeczytać.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group