To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Odbudowa małżeństwa/ rodziny POMOCY

Anonymous - 2014-04-09, 15:55
Temat postu: Odbudowa małżeństwa/ rodziny POMOCY
Witam!!!
Mam na imię Adrian. szczerze nie wiem od czego zacząć. moja sytuacja jest strasznie skomplikowana, i to w większości z mojej winy. może zacznę od tego ze jestem bardzo znerwicowanym człowiekiem przez co miedzy innymi niszczyłem moja żonę. nie potrafiłem sobie radzić ze stresem, zawsze starałem się być nad wyraz lepszy i zawsze liczyłem na wyrozumiałość mojej żony. niestety moje błędy zaczeły sie odbijać na rodzinie. bardzo szybko chciałem mieć dziecko wiec namówiłem wówczas moja dziewczynę na założenie rodziny i poczecie potomstwa. i tak się stało. początkowo wszytko sie układało żyliśmy w Norwegii. lecz wyjechaliśmy do Polski. i tu się zaczeło moje warjactwo koledzy imprezy alkohol. moja dziewczyna a po jakimś czasie żona znosiła to dzielnie (bardzo mnie Kochała). i pewnego dnia dostałem ataku depresji i to dość poważnego. miałem leki, bałem się śmierci że jestem chory śmiertelnie chodź badania pokazywały ze tryskam zdrowiem. nakierowano mnie na Psychiatrę zaczełem się leczyć. miedzy mna a żoną zaczeło się układać po roku od depresji znowu zaczełem imprezować itp. lecz udało mi sie wyjechać znowu do Norwegii. co było zbawianiem dla mojej rodziny. pracowałem tam po miesiacu przyjechała do mnie zona z juz 2 dzieci. dawałem rade utrzymać dom rodzine. planowalismy zostać w Norwegii na stałe. własnie planowaliśmy moja zona poleciała z dziećmi do Polski zrobic kurs fryzjerski bardzo lubiła ten fach oraz chodziła na kurs norweskiego. i mi strzeliło do głowy ze nie to jednak nie dla mnie i uregulowałem sprawy w Norwegii zrezygnowałem ze stałej pracy i znienacka przyjechałem do Polski. nie wiem do tej pory co mną kierowało ( teraz tego żałuje). miedzy man a żona były dobre chwile po czym kłótnie itp. i znowu sytuacja finansowa oraz ciągłe kłótnie o pieniądze i nie tylko oraz straszny nacisk żony na wyjazd do pracy zagranice zmusiły mnie do tego kroku. nie miałem jak pojechać do Norwegii więc pojechałem do Holandii do bardzo ciężkiej pracy. niestety tam nie wyszło i liczyłem na to że żona będzie chciała ze bym wrócił. stało sie troszke inaczej wylądowałem na bruku praktycznie bez pieniędzy. udało sie jednak z holandii trafic do Anglii. i tu sie zaczął "meksyk" ubzdurałem sobie że żona mnie nie kocha a zależy jej tylko na pieniądzach chodź wcześniej przez myśl by mi to nie przeszło. ta mysl nie dawała mi do tego stopnia spokoju ze w to uwierzyłem. urwałem kontakt z żoną zaczełem pic, cpac zdradzać zone. (straszny dupek ze mnie- zdaje sobie z tego sprawe) zwlaszcza ze w polsce została zona i dzieci. nie dochodziło do mnie nic. aż znowu pewnego dnia obudziłem się i wstałem z myśla że tak nie może sie skończyć moje życie, rodzina a przede wszystkim małżeństwo. wróciłem do Polski ale byłem dla żony chłodny ( ponieważ gryzły mnie wyrzuty sumienia) żona pojechała na tydzien odpocząć do anglii do siostry. po powrocie oswiadczyła ze ma dość, że odchodzi i nie wróci dopuki nie dorosnę. w pewnym momencie popadłem w depresje z której tak naprawdę nigdy sie nie wyleczyłem ciągłe " podróże ". ale i tak sie starałem odzyskac rodzinę. pracowałem w Polsce aż udało mi sie po raz 3 wyjechać do Norwegii. zkąd teraz piszę. zona sie dowiedziała o mojej zdradzie. ale widziała że sie zmieniłem i przez pare miesięcy raz była kochana raz zimna raz kochana raz zimna. zbliżylismy się do siebie do tego stopnia że nawet uprawialiśmy sex. ok było by wszystko pięknie ładnie. gdyby nie to że teraz ona jest nie stabilna w noczym. jednego dnia mowiła ze bedzie sie starac naprawić zemną rodzine, a na drugi że to koniec nie jestesmy razem itp. ja naciskałem na podjecie decyzji. na to że by ze mną zamieszkała bo na odległość nie zbliżymy sie nie poczuje czy naprawde zmieniłem się. myśle że dopiero po 6 latach od poczęcia córeczki zaczynam dorastać do roli męża i ojca. im bardziej naciskałem na to byś my zamieszkali razem by było dobrze tym bardziej żona się oddalała. dalej twierdzi że mnie kocha ale nie ma siły walczyć. nie wobrazam sobie życia bez niej. dopiero teraz wiem co to prawdziwe uczucie. wiem że może być juz za późno ale nie poddam sie walcze o jej względy od roku i nie chce tak po prostu poddać się zbyt wiele razy to robiłem. moja żona zawsze była kochana, myslała o innych, przejmowała się problemami finansami teraz nic ja nie obchodzi. nie rozmawia ze mna o przyszłości pytana jak widzisz przyszłość dzieci naszą odp "nie widze" pytam sie a jak z finansami nie obchodzi mnie. to nie jest ona. wiem ze nie potrafi sobie z tym poradzic ona tez ma depresje ale nie chce sie leczy twierdzi ze jej nic nie jest. woli rozwód od walki. wiem ze mnie kocha ja kocham ja mimo tylu przykrych sytuacji wiem ze mozemy byc razem teraz pytanie jakiego specjaliste wybrac. dla nie dla mnie jaka twerapia małżeńska. ja sie nauczyłem z nia rozmawiac o wszystkim teraz ona nie rozmaiwwia kiedys było odwrotnie. proszę o pomoc. mamy dwie swietne Kochane córeczki które szaleja jak i za mna tak i za żoną. one ciagle sie pytaja kiedy bedziemy razem nie potrafie im odp. a moje żony to nie rusza. zero uczuc zamknieta w skorupie. kiedys plakała na filmach teraz nie. kiedyś widziała złe rzeczy czyny przejmowała sie. była cudowna teraz tylko nie ma nic. prosze mi nie pisac ze to nie ma sensu ratować rodziny. bo wiem ze jest. nie pije zmieniły mi sie wartości o 180 stopni zona to widzia ale no własnie jest ta sciana. niby chce a potem nie chce. to i tak skromnie opisana moja sytuacja. nie chce ich stracic ale tez nie chce być mężem na papierku i tatusiem na skype.
teraz od miesiaca jestem w Polsce, walczę o żonę z calych sił ale braknie mi ich.
zamiast sie zbliżać oddalamy się od siebie.
co ja mam robić
Pozdrawiam i licze na szybką odp

Anonymous - 2014-04-09, 16:15

Adrian,

Jej przede wszystkim potrzeba teraz dużo spokoju, ciepła i cierpliwości.

Musisz Ją cierpliwie wysłuchać, co ma do powiedzenia.

Jeśli zechcesz (sam ratowałem Małżeństwo), poprowadzę Ciebie krok po kroku, co robić.

Ale to już prywatnie..

Powiedz mi tylko, czy byłaby taka możliwość, byś z Żoną wybrał się na "długi weekend" -
celem rozwiązania Waszych problemów? http://spotkaniamalzenskie.pl/

Jeśli istnieje cień szansy, odezwij się prędko prywatnie.
Dam znać, co i jak.

Tak, czy inaczej.. Staraj się teraz Jej nie osaczać.
Zwłaszcza, że jesteś cały w emocjach.

Daj Jej odetchnąć, odpocząć. Ona tego potrzebuję.

Myślę, że Ona Ciebie bardziej kocha, niż Ci się wydaje.

Przed Wami trudny czas - ale rozumiem, że masz świadomość
tego, że czeka Ciebie teraz dużo ciężkiej pracy a Ona będzie
wystawiać Cię na dość sporą próbę?

Trzymaj się, życzę powodzenia.

Ps. Rozumiem dokładnie bez słów Twoje uczucia.

Anonymous - 2014-04-09, 16:48

Pewnie masz racje ale tyle miesiecy to trwa.
"spróbuj jej wysłuchać" własnie o to chodzi ze ona nic nie mówi
jest jak kamień
sama sie przyznała że nie odczuwa emocji uczuć.
to straszne jak mowie do nie, jak dzieci mówią ze chcą mieć normalny dom. oboje rodziców. a tu nic.
ja nie daje rady samotność mnie wykańcza.

Anonymous - 2014-04-09, 16:52

strzala8 napisał/a:

sama sie przyznała że nie odczuwa emocji uczuć.


dziwisz się jej? długo na to pracowałeś aby tak było, a teraz oczekujesz że
"zmieniłeś się o 180 stopni" i żona po tygodniu bedzie skakać z radości.
Sorry, za szczerość, ale taka prawda z którą się pewnie musisz zmierzyc

Anonymous - 2014-04-09, 16:54

Spokojnie. Moja Aga miała to samo.
To przejściowe. Po prostu rozmowa Jej źle się kojarzy.

Zadałem pytanie, na które nie uzyskałem odpowiedzi.

Ps. I czekam na PW, jakby co. Ale już nie dziś.. niedługo zmykam.

Anonymous - 2014-04-09, 16:58

nie dziwie się jej i nie oczekuje ze będzie skakać z radości.
po za tym zmieniłem wiele w swoim życiu i nie trwa to "TYDZIEN" a 14 miesięcy.
jeżeli nie zacznie zemną rozmawiać walczyć o rodzinę to rozsypie się to całkowicie.
a tego nie chce nie ze względu na dzieci. dlatego ze ja kocham ponad wszystko.
2 lata samotności to dość długi czas, czlowiek przyzwyczai sie do wszytkiego ale nie do samotności.

[ Dodano: 2014-04-09, 17:02 ]
z tą prawdą mierze sie z ta prawda co dziennie rano, w dzien i w nocy.
nie potrafie normalnie funkcjonować.
a jedyne słowa które słyszę to ze nie ma siły na walke i woli sie rozwieść pomimo tego ze mnie kocha.
nie dałem jej nawet cienia zwątpienia przez ostatnie miesiące. to o co walczyła ma teraz i nie zmieniam sie na sile sprawia mi przyjemność "RODZINA" i dbanie o nią.
ale jak każdy normalny człowiek potrzebuje partnerki, miłości

Anonymous - 2014-04-09, 17:20

Kolejny raz spytam:

Czy byłaby taka możliwość, byś z Żoną wybrał się na "długi weekend" -
celem rozwiązania Waszych problemów? http://spotkaniamalzenskie.pl/

Wiem, co radzę.. uwierz na słowo. Jeśli udałoby się Wam tam znaleźć.. to byłoby mega dobrze..

Anonymous - 2014-04-09, 17:24

Pisalem wiadomość na PW.
zapraszałem ja na randki, kolacje koncert.
bez skutecznie.
wiec wspólny wyjazd pewnie też odpada.

Anonymous - 2014-04-09, 17:29

Tu będzie inaczej. Zapraszałeś Ją tam, gdzie musiałaby znów podjąć heroiczny wysiłek ze swoimi emocjami. Przeanalizuj dokładnie zawartość strony. Odezwę się. Tym razem już na PW i powiem dalej, co i jak..
Anonymous - 2014-04-09, 22:31

strzala8,
Witaj w naszej wspólnocie.
Problem z którym sie borykasz narastał latami i nie jest jednowarstwowy. Nie da sie go załatwić od ręki. Najłatwiej Ci chyba bedzie jak go nieco pogrupujesz na elementy dotyczace Ciebie i własnych ułomnosśi i kłopotów zarówno z drogą ku uzależnieniom jak i z psychiką - depresja-oraz na te które dotycza spraw relacji małzeńskich.
Nie podejmuję się udzielić Ci wsparcia jak mężczyzna :mrgreen: , ale po babsku napiszę Ci co widzę. Z punktu widzenia kobiety zniszczyłeś całkowicie poczucie bezpieczeństwa w Waszym związku poprzez wejście w bardzo ryzykowne zachowania prowadzące do uzależnień jak alkoholizm czy narkomania, ugodziłeś w samo serce zdradą, a do tego Twoja niestabilność psychiczna popycha cie do nieracjonalnych zachowań jak porzucenie dobrej pracy itd. Żadna kobieta mająca dwoje dzieci i jakiś wybór nie bedzie chciała narażać siebie i potomstwa na ciągły wiatrak, więc nie dziw się zachowaniom żony, ona sama ma teraz potężny problem. Z jednej strony jest ona jako kobieta-kocha cię i chce naprawy związku, ale zraniona kobiecość ją stopuje, nie ma żadnej pewności, że to się nie powtóórzy, a z drugiej strony jako matka-ma chronić i dobrze wychować dzieci, a jednocześnie potrzebuje ciebie dla nich jako ojca. Ona boi sie podjąć jakies wiążące kroki, bo ty nie dajesz jej rejkojmii swoim zachowaniem. Zamiast na nia naciskać i żądać decyzji zajmij się pracą, terapią z tytułu depresji, zapisz sie do jakiejś grupy wsparcia dla osób ze skłonnościami do alkoholu czy narkotyków. Daj żonie jakieś konkrety, że pracujesz nad sobą. Bądź tak dobrym mężem i ojcem jak to tylko możliwe na dystans, aby go zmniejszać, ale nie przyspieszaj niczego. Czas goi rany, ale tylko te oczyszczone i poddane leczeniu, jeśli będziesz je jątrzył nie poprawisz niczego.
Napisałeś, że nie wyleczyłeś depresji, więc zacznij od tego, poznaj jej przyczyny, opanuj sposób postepowania w chorobie, naucz się rozpoznawać symptomy zblizajacych siie nawrotów, nie oczekuj, że żona bedzie trzymała cię zawsze za rękę podczas spadków nastrojów, jej bezpieczniki sie przepaliły więc nie dopuśc do tego, żeby siadła cała instalacja-macie dzieci myśl tez o nich-Ty jestes dorosły, a one nie. Depresja to trudna choroba i czasem dopada znienacka, ale radzić sobie z nia musisz sie nauczyc, sama to przechodze to wiem jakie to trudne, ale mozliwe, choć w przypadkach ciężkich trzeba czasem i pobytu w szpitalu.
Oczekujesz, ze żona nadal będzie twoją pielęgniarka, ale przeciągnąłeś strunę i teraz to Ty pomimo problemów musisz być lekarzem swojej żony- wyleczyc to co zaraziłeś, dać jej poczucie bezpieczeństwa, odbudować zaufanie. Do tego trzeba czasu, miłości, cierpliwości i konkretnych działań dla dobra waszej rodziny, działań nie obietnic.
I jeszcze jedno chodzi mi o zbliżenia jeśli będziesz o intymnych chwilach z żoną wyrażał się , że uprawialiście sex to nie prędko odzyskasz ten ciepły kontakt ze swoja połowicą. To nie grzadka tylko delikatne i głębokie zjednoczenie w którym zona ma się czuć bezpiecznie, ona ma inne odczucia niz Ty. Skoro to tylko uprawianie sexu, a nie wyrazenie miłości to nie dziw się, jej zachowaniom. Jesli poczuła, że dla ciebie to tylko akt fizjologiczny, a nie emocjonalne zespolenie nie tylko ciała, ale i ducha to trudno to bedzie odbudować, trzeba duzo wysiłku, ale to mozliwe jeśli naprawdę ja kochasz, a zakładam że tak. :-D
A już tak czysto praktycznie, czy po tym okresie ryzykownych zachowań połączonych ze zdradą fizyczna przyszło ci do głowy zrobić badania?To jedna z form jaką okazuje sie odpowiedzialności za swoja rodzine, skoro masz ja chronić i być jej opiekunem.

Ja tak to widze, z pewnością jednak inne Sycharki jeszcze więcej Ci napiszą.

Anonymous - 2014-04-10, 07:04

"I jeszcze jedno chodzi mi o zbliżenia jeśli będziesz o intymnych chwilach z żoną wyrażał się , że uprawialiście sex to nie prędko odzyskasz ten ciepły kontakt ze swoja połowicą."

może się źle wyraziłem, dla mnie to nie jest sex- jako "sama fizjologia"
Kocham ja i pragnę. Jest jedyna kobieta przy której czuje się kimś więcej niż szarym człowiekiem i to samo chce dać jej.

co do stabilności zgodzę się, wiem ze muszę wykazać sie jeszcze bardziej. i cały czas dąże do tego.

z depresja caly czas walczę, nauczyłem się z nia żyć/ radzić sobie.

Żony nie potrzebuje jako pielęgniarki, a jako partnerki która jest przy mnie.
wiem że to późno ale dopiero teraz wiem czym jest partnerswo. jej sama bliskość daje mi siłę do działania/ walki.
niestety w większości sytuacji odpycha mnie.
zdaje sobie sprawe ze to moja zasługa i ma do tego prawo.

czuje że bez nije umieram od środka, gnije jak zerwany owoc.
i staram sie rozmawiać z nią o tym.
najbardziej boli chyba jej obojętność. brak rozmowy, nieraz mowie jej o nasz. o uczuciach. chciał bym żebysmy to we dwoje poukładali. ale to zawsze monolog bez jakiejkolwiek odpowiedzi.

Tak to jej bufor bezpieczeństwa, ale ja juz trace siłe/ wiare. codziennie rano wstaje biorąc
wczorajszy dzień za przeszłość i staram się żyć na nowo.
ile tak dam rade?? sam nie wiem mam nadzieje ze do konca.

dziekuje za odp.
pozdrawiam

Anonymous - 2014-04-10, 09:04

Cytat:
zero uczuc zamknieta w skorupie.


Adrian,
zamknięcie się w skorupie i odcięcie od emocji jest typową reakcją człowieka na powstałe sytuacje, które są wprost NIE DO UNIESIENIA dla psychiki. To ucieczka umysłu od traumy.

Tak więc po reakcji żony możesz sobie uświadomić jaki dramat jej aplikowałeś cięgiem przez x lat.
Żona nie włączy emocji dopóki nie będzie miała poczucia bezpieczeństwa w każdym wymiarze.
Znaczy to tyle, że do pracy nad waszymi relacjami, póki co, musisz przystąpić SAM, nie oczekując żadnego wsparcia z jej strony - ona nie jest teraz do tego zdolna, jej limit się wyczerpał.
Bez "doładowania" nie ruszy :-)

Niewiele mogę dodać do postu Kingi2, jest tam szereg istotnych wskazówek dla Ciebie, bardzo cenny post moim zdaniem.

Z mojej strony dodam, że ze sobą należałoby najpierw zrobić porządek - w każdym wymiarze.
Chciałbyś jakiegoś wsparcia od żony, owszem, trudno się pracuje nad związkiem samotnie, ale niestety na ten moment innego wyjścia nie masz. Jeśli chcesz uratować rodzinę, idź obraną przez siebie drogą, być może niepostrzeżenie żona do Ciebie dołączy kiedy odczuje prawdziwość Twoich intencji oraz Twoją dojrzałość- czego Ci z całego serca życzę.

Anonymous - 2014-04-10, 09:46

strzala8 napisał/a:
po za tym zmieniłem wiele w swoim życiu i nie trwa to "TYDZIEN" a 14 miesięcy

a ile czasu psules?? podobno buduje się przynajmniej tyle czasu ile się psulo
u mnie to ponad 10 lat :-(

Anonymous - 2014-04-10, 11:31

:( To smutne, ale chyba sie z tym nie zgodze. To nie czynnik czasu jest tu kluczowy a zrozumienie, chęć naprawy i ciężka praca nad sobą.

"Psucie" polega przecież na tym, że się kogoś raniło, nie spełniało jego potrzeb (np. kobiety oczekują czułości, mężczyźni podziwu i akceptacji itd), na braku komunikacji o tym. I taki stan popsucia może trwać latami, ale naprawdę nie trzeba czekać tylu samo lat, aby ten stan uzdrowić. Większość terapeutów małżeńskich zakładających obopólna współpracę małżonków (oboje zdają sobię sprawę ze swoich błędów i uczą sie ich nie popełniać, oraz uczą się komunikacji na nowo) może to zająć od kilku do kilkunastu miesięcy, ale ciężkiej pracy nad sobą, a nie samego trwania.
Więc w przypadku autora wątku, gdy tylko jego żona zechce wejść w proces naprawiania może to tyle potrwać. Ale nikt nie wie ile czasu minie zanim jej serce zechce otworzyć sie na niego ponownie. Być może nigdy, nikt tego nie wie. Oczywiście życze z całego serca, aby żona te serce otworzyła, życzę także wytrwałości w czekaniu na ten moment, bo wyobrażam sobie jakie to trudne dla Was obojga.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group