To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - POMOCY!!!

Anonymous - 2014-03-28, 19:41

ania..... napisał/a:
ale kto wytrzymalby z kimś kto go kontroluje, upomina, nie chce żeby wychodził...
Zapewne gdyby mąż zachowywał się dojrzale, a jego wyjścia nie wiązałyby się z Twoim cierpieniem, nie reagowałabyś w taki sposób.

Ja nie chcę powiedzieć, że Twoje zachowania były super, ale chce Ci uświadomić, że są one ściśle związane z sytuacją, w jakiej się znalazłaś (życie z uzależnionym człowiekiem).

Anonymous - 2014-03-28, 20:04

ja też nie chcę się usprawiedliwiać, ale po tym jak 1 raz nas zostawił to miałam traumę. wiem o tym i, jak po czasie czaeło się układać znowu odszedł na tydzień (u kolegi mieszkał w piwnicy i palili i mówił znou ,mówił że nie kocha) to od początku weszły we mnie strachy i mimo,że kwiaty przynosił to się bałam...

[ Dodano: 2014-03-28, 20:06 ]
tak w ogóle to chciałam WAM wszystkich podziękować za wsparcie! wtedy(5 lat temu byliście dla mnie największym wsparciem- trzymającym przy "życiu!" choć z perspektywy czasu widzę,że mąż wtedy wrócił bo poprostu nie radził sobie z nałoiem(brał amfetaminę) i pokłócił się z kolegą, z którym mieszkał)

Jesteście naprawdę kochanymi ludźmi i dzięki Wam wtedy przezyłam( a miałam głupie myśli)
DZIĘKUJĘ!!!

Anonymous - 2014-03-28, 20:11

Aniu pomodlę się za Ciebie
Nie poddawaj się, dasz radę........ ;-)

Anonymous - 2014-03-28, 20:22

Anusiu, zwalanie winy na żonę to klasyczny przykład zachowań osób uzależnionych, które jeszcze tkwią w nałogu. Jego odejście, to robienie w jego życiu przestrzeni dla nałogu. Ty go z tego żadną siłą nie wyrwiesz, to nie przez Ciebie zaczął palić i nie dla Ciebie przestanie. Teraz nie doceniasz tego, ale jego odejście pozwoli Tobie nabrać dystansu i na nowo poukładać życie z nim albo bez niego. Z całego serca życzę Ci, abyś była szczęśliwa.
Jest cudowna książka : "Jezus mówi do Ciebie" Sarah Young . Ja zaczynam dzień od jej lektury. 20 sekund z tekstem na każdy dzień.
Ja też mam dni, w których modlitwa jest wyjątkowo dla mnie trudna. Wsytd mi wtedy, że modlę się ustami, a nie sercem. Proszę wtedy o zesłanie mi Ducha Świętego , by mi w modlitwie dopomógł. W takie dni staram się uwielbiać Boga, a zawsze mam powód. Ty też. Spróbuj i zobacz co się wydarzy. Nie z Twoim mężem, ale co się wydarzy z Tobą. Mi czasami szczęka opada. Czego i Tobie życzę Z Bogiem

Anonymous - 2014-03-29, 14:59

ale ja miałam do niego dużo złości i wypominania: że nas zostawił, że okłamywał, że palił ,że zdradził.
Nie postępowałam jak należało...
Jeśli ktoś ma ochotę(i cierpliwość- ja tutaj duzo pisałam w 2009 roku).
Przepraszam,że Was tak obarczam swoja osoba ,ale sama do niczego dojśc nie mogę i o wszystko sie obwiniam i źle mi z tym.
A pogodzic si e z jego odejściem nie mogę...
Byłam rano na Mszy Św. i wiecie co-głupie to- mam nadzieje,że jak wieczorem wróce do domu to On tam będzie czekał i będzie chciał naprawiać a nie weźmie swoich rzeczy....

Anonymous - 2014-03-29, 16:47

Aniu czytając Cię mam wrażenie że najbardziej obwiniasz siebie..........że ciągle jeszcze bardzo głęboko to w Tobie siedzi........Kochana do póki nie przebaczysz sobie ciągle będziesz się obwiniać............ wiem z własnego doświadczenia......... ja podobnie jak Ty byłam uwieszona na mężu............ oplotłam sie wokół Niego jak bluszcz, nie dałam Mu oddychać.......... z jednej strony narzekałam że mi źle, że dłużej nie wytrzymam,
(podobne myśli miałam jak Ty)...... z drugiej zaś strony nie wyobrażałam sobie że Jego nie będzie przy mnie.......... że ja bez Niego sobie nie poradzę.......... że bez Niego nic nie jestem warta.........
teraz kiedy postawiłam samej sobie granice (ale i mężowi) jest mi łatwiej .........
ale przede wszystkim "wybaczyłam" sobie.......... to bardzo mi pomogło
Pogody Ducha Kochana

Anonymous - 2014-03-29, 17:06

a jesteście razem?
ja sobie nigdy tego nie wybaczę,że zniszczyłam swoje małżeństwo

Anonymous - 2014-03-29, 19:04

ania..... napisał/a:
a jesteście razem?
ja sobie nigdy tego nie wybaczę,że zniszczyłam swoje małżeństwo


Aniu..... tak jesteśmy razem......... nie było mi łatwo "wybaczyć" sobie i na nowo "pokochać siebie"............ dzisiaj wiem że w moim przypadku "wybaczenie" pozwoliło mi zmienić siebie......... stanąć w prawdzie.......... nie ma ludzi którzy nie popełniają błędów
każdy z nas "coś" w swoim życiu "zawalił"..........ale to głównie od nas zależy co zrobimy ze swoim życiem..........
na początku kiedy tu zawitałam słyszałam " zacznij od siebie......... zmieniaj siebie"......
bardzo się wtedy buntowałam........... "ja mam się zmieniać?, przecież to ja jestem krzywdzona, przecież to mi jest źle, przecież to mnie mąż nie rozumie....."
dzisiaj wiem że mieli rację.......... jak to kiedyś "Nałóg" powiedział mi ......" jeżeli Ty się zmienisz jest szansa że zmieni się Twoje otoczenie".......... w moim wypadku tak właśnie było ......... zaczęłam zmiany od siebie......... terapia potem 12 kroków........
nie było łatwo ale odnalazłam siebie....... na nowo pokochałam siebie i co najważniejsze
(o czym już pisałam) wybaczyłam sobie i mężowi ....... tak z serca.........

Aniu nigdy nie jest za późno na pracę nad sobą.............. zawsze można odbudować w małżeństwie to co sie zniszczyło tylko że samemu to się nie uda.......... przede wszystkim na pierwszym miejscu Bóg, potem Ty a następnie mąż

kiedy ja zaczęłam sie uśmiechać, kiedy mój mąż widział mnie radosną, zaczął sie i On zmieniać............ nauczyłam się zostawiać Mu "więcej powietrza".........
nie było to łatwe i dosyć długo trwało zanim to do mnie dotarło........

Anonymous - 2014-03-30, 21:47

Czy powinnam już napisać,że to koniec mojego małżeństwa? popołudniu jak mąż przyjechał po córkę- żle ubrałam Ją, nie przygotowałam kanapek ( nie wiedziałam!) zły kupiłam rowerek, jak zadzwoniłam ,żeby corka obiad zjadła to tylko powiedział odczep się i rozłączył)poszli-ja pałakałam. Potem jak wrócili to, chciałam się umówić na dni- 2 dni w tygodniu (bo potem córka wieczorem dopiero do domu wraca-a ja tęsknię-do tej pory była zawsze) i na weekend chcę wyjechać z nią i potem mialaby być wekend z tata- tez zle, powiedzial,ze jak tak to mi nie zapalci alimentów- a ja mysle, poczucie winy, ze za rzadko, i powiedzial mi, ze on przynajmniej z Nią miło czas spędza nie to co ja. Chce rozwodu - a wczoraj jeszcze nadzieję miałam...
miliony myśli i coraz gorsza ja- tata piękna pogoda była dziś- a ja tak bardzo tęskniłam do Niego...do rodzinnych spacerów jeszcze rok temu
Mowil- że na wiosnę zakwitnie w nas miłość.

Anonymous - 2014-03-31, 11:33

ania..... napisał/a:
Czy powinnam już napisać,że to koniec mojego małżeństwa?


Nie Aniu
końcem sakramentalnego małżeństwa jest śmierć jednego z małżonków.

Teraz Ci trudno - nowa sytuacja i to niełatwa, pracuj nad sobą ( np: przesłuchaj w tym czasie, gdy nie ma córki, rekolekcje sycharowskie, zrób notatki, przemyśl co nowego się dowiedziałaś ? ), módl się, szukaj fachowej pomocy, jak możesz idź na spotkania Sychar.

Pogody Ducha
wspomnę w modlitwie

Anonymous - 2014-04-01, 11:54

Dzień dobry
Czytałam post osby, która żyje z mężem chorobliwie zazdrosnym- nie wiem czy taka byłam- wiem, że bałam się strasznie,że znowu mnie zostawi, ze patrzyłam na każdy jego ruch, zastanawiając się w tym momencie czy kocha,. czy pali, czy okłamuje, czy cokolwiek. Oceniałam Go, aby poczuć się lepiej(lub gorzej potem). Nie mogłam znieść myśli, że kradł (bo wszyscy to robią) a ja miałam do siebie ogromne pretensje, że nic z tym zrobić nie mogę- bo przecież człowieka nie zmienie- a chcialam. Ze sprawdzałam mu telefon, że nie chciałam żeby po kłótni wychodził na noc, że jak gorzej się czułam- psychicznie- to chciałam, żeby był a nie wychodził, że bałam się tych jego wyjść, że czuję sięgorsza i zła. Że są momenty,że zapominam o jego złych rzeczach a pamietam tylko swoje. Że jak mnie uderzył (bo płakałam) a potem powiedział- będziesz zła ale w photoshopie przerobiłem zdjęcie- bolało. A potem to tłumiłam i w najnieodpowiedniejszym momencie . Że reagowałam agresjągdy byłam mu obojętna albo wyśmiewana- szarpnełam Go, potargałam koszulkę (żeby nie wychodził), że ugryzłam go- a najbardziej się wstydzę, że ostatnio jak mnie zwyzywał(bo krzesło podniołam) i chciałam to wyjaśnić ( prosiłam o rozmowę a on mnie lekcewazył i śpiewał piosenki albo jak mówiłam to zakrywał twarz rękami i mówił nie gderaj - to go oplułam...) Bardzo mi wstyd.
Dziś jadę do poradni dla kobiet.
Bardzo Was proszę o modlitwę za mnie bo sama nie jestem godna i tak strasznie się boję.
Ale wczoraj miałam miły dzień- byłam z córką na basenie i torebke malowałysmy i w ogóle było bardzo miło- ale jak poszła spać i przyszedl wieczór to myślałam, że zwariuję i milion myśli, za które się nienawidze.

Anonymous - 2014-04-01, 12:04

Aniu jestes godna, jestes cudowna kobieta i Bóg Cię kocha, kocha Cie taka jaka jestes.. to Ty sama nie dostrzegasz swojego piekna, swojej wrażliwosci...
ale jestes na dobrej drodze.. nauczysz sie kochac siebie a wtedy to paskudne pcozucie winy zniknie...
wszyscy popełniamy błedy i czasem zachowujemy sie zle, trzeba wybaczyc sobie i innym i isc do przodu...
jestes na poczatku tej drogi, trzymaj sie kochana :) bedzie dobrze zobaczysz, lepiej niz mozesz to sobie teraz wyobrazic, tylko zaufaj Bogu i nie rezygnuj z terapii, i z tego forum.. tu wszyscy z chęcią Ci pomoga :) a to naprawde ogromna kopalnia wiedzy, kazdy z nas to całe mnóstwo doswiadczeń z których trzeba korzystac :)

Anonymous - 2014-04-01, 12:12

aniu, jestem pewna, że czeka cię Przemiana :)
Anonymous - 2014-04-01, 20:58

byłam u Pani psycholog, ciężka prawa, mówi,że to nie moja wina,że obawy, że agresja rodzi agresję itp...ja i tak wiem że moja.
a teraz znow: mąż powiedział ,że w sobotę weźmie resztę swoich rzeczy (miałam nadzieję,że tego nie zrobi), że stracę znajomych (tych wspólnych),ja tak bardzo chcę,żeby on teraz był przy nmie



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group