To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - POMOCY!!!

Anonymous - 2014-03-20, 12:10
Temat postu: POMOCY!!!
Witam wszystkich,
Bardzo potrzebuję rady. Mój problem-widmo rozwodu(kolejne w zyciu) małżęństwem jesteśmy 7 lat-mamy 6letnią córkę,problemy zaczęły się 2 lata po slubie. Mąż mnie zostawił na 5miesięćy( narkotyki,zabawy itp). Bylo mi ciezko,ale walczylam i wywalczylam,ze wrocil i zamieszkalismy sami. Ja siebie winie, bo czulam sie bardzo niepewna siebie, balam sie ,że mnie znowu zostawi, bylam nieufna(co jakis czas wychodzily jakies klamstwa drobne, oraz to,ze pali(podpala)marihuane i srednio co pare miesiecy wychodzio,ze pali i klamal-a ja - glupio- sprawdzanie Go, przeszukiwanie domu itp. Jako ojciec zawiódł wtedy (jak Go nie było te 5 miesięcy)ale jak wrócił, to był kochanym ojcem-wiadomo,każdy ma wady...wypominiałam mu to,że Go nie było-ale w sensie,że mówiłam,że czuję się nie pewnie i nie kochana a On zapewnial,że mnie kocha i zawsze tak będzie. Nie zmienie faktu,że nie zaakceptuje palenia. Ostatnio znowu wyszlo,ze pali i zrobilam mu haje-on mnie tez,ze moja wina itp i osobno... Po powrocie Jego do nas byly sytuacje po klotniach,ze odchodzil-na 2-7 dni-ale zawsze jakos wracal. Czulam sie kochana i niekochana zarazem- a teraz wyprowadzil sie i chce rozwodu -a ja nie- bo czuje sie winna,że niewystarczająco dbałam, że się czepiałam, nie ufałam...Mam depresję, On mowi,że ze mną żyć się nie da, że jestem despotką, a mnie to poczucie winy do grobu wpędza. Kocham Go,ale nie wiem jak mam o to walczyć....
POMOCY

Anonymous - 2014-03-20, 13:44

Cytat:
Ja siebie winie, bo czulam sie bardzo niepewna siebie, balam sie ,że mnie znowu zostawi,

Jak możesz winić siebie za to, że bałaś się, czułaś się niepewnie? Litości! Toż to chyba Twój mąż powinien czuć się winien stanu, do jakiego Ciebie doprowadził.
Cytat:
a ja nie- bo czuje sie winna,że niewystarczająco dbałam, że się czepiałam, nie ufałam...

Acha, czyli czujesz się winna, że nie pozwoliłaś mu ćpać? A w konsekwencji - może zaćpać się na śmierć. Tak?????? A jak tu ufać takiemu? Nawet nie wolno.
Cytat:
Mam depresję,

Bo masz ćpuna w domu. Tak , w ostatnią niedzielę tak nazywał (na kazaniu) rzeczy po imieniu Ksiądz - specjalista od uzależnień. Ćpun, to słowo padało co chwilę.
Aniu, zapewne jesteś współuzależniona, szukaj pomocy dla siebie, abyś dalej wiedziała, jak pomóc mężowi. I daj spokój z tym chorym poczuciem winy.

Wysłałam Ci na pw email tegoż Księdza. Jest przemiły, na pewno Ci pomoże :-)

Anonymous - 2014-03-20, 14:32

ale ja się Go potem o dużo rzeczy czepiałam, nie doceniałam, wątpiłam... ale moje nieufanie sprowadzało się do chęci trzymania Go w domu, a tego nie chciałam zrobić ale inaczej nie umiałam... wychodził-wiadomo- ale tak często jakby On tego chciał, a ja nie mogłam Mu tego zabronić, nie mogłam . Bardzo mi Go brakuje, dziś mamy się zobaczyć i chcę Go prosić, żeby wrócił, że się zmienię i postaram, a tak bardzo boję się odrzucenia. W Jego rodzinie nie widzą w tym probemu więc starałam się Go od Nich odizolować trochę ( wiadomo nie całkowicie-ale zawsze) i od siostry, której narzeczony pali. boję się, że teraz odejdzie na zawsze- a ja przeżyję to samo co kiedyś- pisałam na forum i pół roku temu i ( najintensywniej chyba) 4 lata temu...
Nie radzę sobie całkowicie, tylko płaczę i się obwiniam i tak w kółko...

Anonymous - 2014-03-20, 16:04

Miedzy paleniem okazjonalnie
a nałogiem jest jednak spora róznica.
Taka jak miedzy wypiciem piwa raz na 3 dni a alkoholizmem
Nie napisałaś czy mąż jest nałogowcem czy po prostu czasem sobie zapalił.

Anonymous - 2014-03-21, 09:49

nie wiem,szczerze mówiąc-bo nie przyznawał mi się zawsze-ja średnio przez ten okres (4 lata)5-6 razy Go nakryłam na paleniu (zawsze przysięgał,że ostatni raz itp). raz był w poradni(kazalam Mu)ale na tym się skończyło-stwierdził, że nie potrzebuje.
nie było to tak,że chodził ciągle i palił i Go nie było-był dobry-ale bywały okresy, gdy był poprostu nieprzyjemny-ja też- gdy znajdywałam marihuanę albo wyszło, że palił- to dostawałam szału.
Źle mi bardzo i tęsknię za Nim- nie umiem sobie miejsca znaleźć ani w głowie poukladać
Modlitwa pomaga na krótko- a ja czuje, że to ze mną coś nie tak jest- bo Mąż, jest teraz szczęśliwy-a ja bardzo nie!

Anonymous - 2014-03-22, 08:03
Temat postu: witaj Aniu,
udzielę Ci konkretnych rad, które mi pomogły przetrwać takie okropnie szarpiące dni.
1. Za każdym razem jak pomyślałam o mężu , wyobrażałam sobie opuszczający się szlaban. Czasami bywały dni , że prawie cały czas musiałam sobie go wyobrażać
2. Często czytałam tekst- modlitwę : Jezu, Ty się tym zajmij
3. Potem chwyciłam różaniec i "odprawiłam" 2 nowenny pompejańskie
4. Zaczęłam być dobra dla siebie : Kąpiel z pianą, wyjście do koleżanek( nawet jeśli one już dawno chciały, żebyś dała sobie spokój z mężem- bo moje chciały) lub do kina - byle nie komedia romantyczna
5. Spacery , masz z kim chodzić, bo masz córeczkę,
6. Spowiedź i częsta komunia św.
Mi to pomogło , trwało to pół roku , ale było skuteczne.
I jeszcze jedno , choć trudno w to uwierzyć , ale żadne z Twoich uczuć nie będzie trwać wiecznie , seri,serio. Z Bogiem

Anonymous - 2014-03-22, 18:58

ania..... napisał/a:
Mój problem-widmo rozwodu(kolejne w zyciu)


Aniu,

Czy moglabys doprecyzować? Czy człowiek z którym przebywasz jest twoim sakramentalnym małżonkiem?

Anonymous - 2014-03-24, 08:53

tak mamy ślub kościelny.
Po Prostu podczas pierwszego kryzysu, kiedy nie było Go 5 miesięcy chciał rozwodu, potem jak odchodził po tym czasie 2 razy, to nie ,a teraz tak. ja się nie ogarniam całkowicie- tylko płaczę , myślę i wszystko robię od niechcenia- zresztą jak często bywało w domu-jak był. nie potrafię na to wszystko obiektywnie popatrzeć- widzę tylko swoją winę- i strasznie chcę ją naprawić. czuję się niewartościowa jako człowiek- bo zawiodłam. Wiem, że nie mam łatwego charakteru, że nie umiałam zapomnieć o tym, że jak nie było Go 5 miesięcy to miał 3 dziewczyny, bawił się na imprezach , narkotyki itp. , wypominiała- a często, nawet krzyczałam- bo nie radziłam sobie z tym. Były dobre momenty-ale ja miałam dni,że siedziałam, myslałam, analizowalam i potem emocje brały góre. Nie ufałam mu, i co się z tym wiąże -ograniczałam Go- a On jednego dnia mówił, że jest szczęśliwy- a drugiego,że nie!Palenie marihuany wychodziło co jakiś czas, Onza każdym razem mówił, że to ostatni raz a ja potem dostawałam świra- krzyczałam, płakalam, błagałam, przeszukiwałam dom itp. W czasie kłótni mówil, że mnie się kochać nie da, że jestem kur...,szmat.. chorą psychicznie ( tak uważam, że mam problem- depresja? nie wiem- myśli ciągle, analizowanie sytuacji, myslenie kto sobie co pomysli, jak się ktoś poczuje jak zrobię tak i tak). Mąż za rozpad wini mnie, mówi, że jestem despotyczna, że nie dawalam mu wytchnienia , że ciągle rozpamiętywałam i wypominałam. A ja myślałm, że mam w nim przyjaciela i mówiłam mu o swoich uczuciach -ale On słuchać nie chcial. To, że ostatnio (3 miesiące) tak żle się między nami działo spowodowane było tym, że wyszło znowu ,że pali ja mu zrobiłam awanturę- płacz niedowierzanie- a On chciał się wyproiwadzić- zatrzymalam Go- miało być ok ale potem znowu wyszło po 3 dniach i siadłam i zaczełam płakać- pytałam dlaczego itp- a on kazał mi wypier.. z domu. Poszłam do rodziców. płakałam i płakalam. Na Wigilię poprosiłam Go,żeby spędził ją z Nami- był- ale ja byłam cała niespokojna- i znowu się posypało. w końcu po paru dniach wróciłam do domu- błagalam ,żeby było dobrze- bywal nerwowy bardzo -ja też nie święta. A teraz odszedł już bo zrobiłam awanturę o to,że mnie okłamał ( wyczulona jestem na tym punkcie bardzo), że jadą z córką autobusem do domu( chcialam po nich przyjechać ale woleli mieć wycieczkę)a jechali autem bez fotelika( też moje wyczulenie juz pare razy były o to awantury).
Bardzo Was proszę o poradę bo nie umiem sobie w głowie nawet tego ułozyć ani pozbierać- jak był w domu i mówilam coś do niego-a On śpiewał piosenkę o ogórku albo śmial się gdy płakalam chciałam, zeby zniknął- a teraz pamietam tylko dobre chwile i strasznie tęsknię
Mąż powiedział, że chce rozwodu i wyprowadził się( rzeczy jeszcze nie zabrał).
Rozmawiać ze mną nie chce- a ja dostaję szalu.
Wczoraj mieliśmy iść do poradni małżeńskiej do ksiedza- mowił,że będzie- ja przyszłam On nie.

Anonymous - 2014-03-24, 08:59

Aniu super że poszłaś

Teraz taki czas, że idziesz pracować nad sobą.
Współuzależnienie - trzeba Aniu coś z tym zrobić
By realnie spojrzeć na wasz kryzys, na twój w nim udział - na pewno nie jest to 100%
By zacząć wprowadzać zmiany.

Ruszaj w drogę

wspomnę w modlitwie

Anonymous - 2014-03-25, 07:31

Proszę o modlitwę za mnie dziś,bo sobie emocjonalnie nie radzę. Ja kiedyś tu pisałam( 5 lat temu).
Moje myślenie dziś jest straszne- ja nie ogarniam się wogóle- wszystko co się stało z moim malżeństwem to moja wina. On mnie poprpstu miał dość-mojego gadania o uczuciach,wypominania, złości,depresji. Pomagal jak mógł a ja tego nei doceniłam.Jestem tak emocjonalnie rozchwiana,że nie potrafię realnie ocenić sytuacji,biorę wszytsko na siebie ale to nie pomaga. Wstyd mi,że robiłam mu wymówki,że potrafiłam w środku nocy obudzić,żeby okazał mi zainteresowanie, normalny by tego nie wytrzymał. Co z tego,że palil, okłamywał,ubliżal-ja mu potem też wypominałam ,że jak mógł nas kiedyś zostawić,że znowu to zrobi,że chcę się poczuć kochana...tęsknię ogromnie za nim,ale wiem,że w jego oczach jestem nik=im,bo jak powiedział,że się wyprowadza,to zamknął się w syypialni a ja się dobijałam, błagałam, nie wierzyłam,Córkę obudziłam w nocy bo nie panowałam nad tym,że jutro odchodzi.Wstydzę się i płakać mi się chce nad soba.
Nie zrobiłam dobrej atmosfery w domu, czepiałam się, wypominałam,bałam,że zostawi,odejdzie to poszedł-każdy normalny by mnie zostawił.Rozstrząsywałam problemy i w końcu nie wytrzymał!
Błagam o modlitwę spokoju i radę!

Anonymous - 2014-03-25, 10:27

Aniu,pamietam podobna sytuacje w lutym zeszłego roku,tez mąż powiedział mi ,że koniec,po tym jak odkryłam,że panna do niego smsy z wyznaniami miłości pisze a on nie widział w tym nic niestosownego,tez wtedy płakałam,prosiłam-totalne upokorzenie-uff...jak sobie to przypomne to poprostu mi sie niedobrze robi jak sobie wyobraże jak ja musialm marnie wygladać w jego oczach,juz wtedy powinnam powiedzieć-chcesz to odchodż-siła do małżeństwa Cie nie zmuszałam,zrobiliśmy to z własnej nieprzymuszonej woli,tak i teraz siłą Cie nie zatrzymam-to z książki Dobsona,przeczytanej niestety po czasie,ale jest jak jest.
Powiem Ci,ze widze wiele cech wspólnych miedzy Toba a mną,naprawdę,podobne zachowania-strasznie duzo wypominałam-nie potrafiłam się pohamować i non stop przemyslanie i nakrecanie sie na nowo-błędy naprawde duże,ale to niestety widzi sie dopiero z prespektywy czasu.
Jedyne co teraz możesz zrobic,to dac czas jemu i sobie i tymbardziej nie pisac,nie dzwonić!!!
Byc opanowana gdy on jest w pobliżu i naprawdę broń Boże-nie błagać i nie skamlec-bo to jest to co go odrzuciło od Ciebie.Musisz byc stanowcza,usmiechac sie pomimo,ze w srodku jest totalny bałagan,gruzowisko-nie dawaj mu po sobie poznac,swojego bólu.Wiem co piszę,bo czytajac Twoja historie to tak jakbym czytała o sobie i wiem jak na poczatku jest trudno,jak nawet reki nie ma sie siły podnieść,to wszystko musisz wyciszyc w sobie,bo inaczej nie ma szans aby zacząć zdrowo funkcjonować.
Strasznie mocno Cie ściskam,Trzymaj sie kochana i pamietaj o dziecku,ze to że jemu dzieje sie teraz najwieksza krzywda.

Anonymous - 2014-03-25, 17:59

ania..... napisał/a:
Wstyd mi,że robiłam mu wymówki,że potrafiłam w środku nocy obudzić,żeby okazał mi zainteresowanie, normalny by tego nie wytrzymał. Co z tego,że palil, okłamywał,ubliżal-ja mu potem też wypominałam ,że jak mógł nas kiedyś zostawić,że znowu to zrobi,że chcę się poczuć kochana...tęsknię ogromnie za nim,ale wiem,że w jego oczach jestem nik=im,bo jak powiedział,że się wyprowadza,to zamknął się w syypialni a ja się dobijałam, błagałam, nie wierzyłam,Córkę obudziłam w nocy bo nie panowałam nad tym,że jutro odchodzi.Wstydzę się i płakać mi się chce nad soba.


Aniu

Bóg jest wiekszy od nas samych i od naszych lęków. On sam prowadzi i wspiera. Gdy nam się wydaje, że jestesmy sami wcale tak nie jest.

Bóg jest i to blisko nas. Potrzebujesz grupy wsparcia i pomocy w tym, że musisz żyć dla siebie dla dziecka.
Ten czas rozłaki potraktuj jako szansę, aby się rozwinąć. Masz dziecko. Żyj po prostu żyj tym co każdy dzień przynosi!.

Nasze tragedie nie są tak duże ale do tego trzeba przelamac wewnetrzny lęk i wyjść na zewnątrz do ludzi.
Czy masz rodzeństwo, rodziców, krewnych , przyjaciółki? Czy masz z kim porozmawaić? Ten czas traktuj jako chwilę która przeminie. Nie trać tego czasu :-) Łaska Boża jest większa niż nasze o niej wyobrazenie...

Anonymous - 2014-03-26, 11:44

Witaj Aniu ;-)
To co opisujesz bardzo przypomina mi mnie, moje zachowania sprzed ponad 3 lat, podobnie jak ty, chodziłam za mężem, kontrolowałam go, sprawdzałam, sprawdzałam kieszenie, samochód, wychodziłam za nim by przyłapać go na piciu (jest alkoholikiem).
Podobnie jak ty, nie mogłam zajmować się normalnie dziećmi, tylko myślami wciąż byłam z mężem, bo bałam się w jakim stanie przyjdzie, jeśli przyszedł to znów obawa, czy jest trzeźwy, czy nie, dochodziło do tego, że nawet nie byłam w stanie określić jaki jest jego stan, głupiałam. Podobnie jak ty chciałam go "zamknąć w domu", bo wtedy czułabym się pewniej, bezpieczniej, ale miałabym nad nim kontrolę. Teraz jak sobie to przypominam to uważam, że to moje zachowanie było wręcz chore.
Dużo widzę tu współuzależnienia: częste kontrolowanie, sprawdzanie, nadodpowiedzialność za jego zachowania, wypominanie, a potem wyrzuty sumienia. Podobnie było i u mnie. Kiedyś przeczytałam książkę "Nałogowa miłość" Eugenii Herzyk, tam bardzo dużo zostało opisanych podobnych historii. możesz poczytać.
Myśłę, że tak jak już wcześniej proponowano Ci grupę wsparcia, ze to dobry pomysł, samo to, że będziesz mogła się wygadać w gronie osób z podobnymi sytuacjami, też na taką chodziłam. Połączyłam to z terapią indywidualną. A po roku terapii, podjęłam się warsztatu 12 kroków ku pełni życia i teraz żyję nie czekając. trwam ale nie opieram mojego szczęścia na mężu, jak kiedyś, tylko na Bogu.
Pozdrawiam Cię gorąco i przytulam. ;-)

Anonymous - 2014-03-26, 13:41

czesc jestem zona alkocholika,Tak, mam na imie sylwia i sceny tego typu wypier........to ty sie wynos znane mi niestety to nazywam ANKA WSOUZALEZNIENIEM ,tez jestem wspouzalezniona nadal mocno,zaczynam walke ztym po prawie 4 latach AAl-ANONU I NADAL TAM CHODZE a takze tu na Sycharze jestem na warsztacie 12 krokow.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group