To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - A jednak, potrzebuję Waszej pomocy, Waszago wsparcia

Anonymous - 2014-03-03, 21:01

Mamy siebie :-) tak sobie szukam rzeczy w głowie, która sprawiłaby mi ogromną przyjemność i wiecie co znalazłam? Kocham podróże i zamierzam coś w tym kierunku zrobić (uwzględniając oczywiście skromne finanse), pojadę w sierpniu w Tatry zdobyć Granaty, kilkanaście lat temu mnie pokonały teraz pojadę tam silniejsza :-) nie wiem czy to dobra terapia ale nie będziemy wracać do tej słabej uwieszonej u boku męża i wpatrzonej wNiego jak w obrazek, nie ma już tamtego R. jest inny, który będzie moim mężem do końca życia ale jak nie chce tu z nami być to jego wola i jego strata, trudno trzeba zacząć jakiś nowy początek. Cieszę się że mam tylu przyjaciół i wyjątkową rodzinę i dzieci, będzie niezwykle ciężko ale ciągle mi się mimo wszystko wydaje że to dobra droga i że w końcu wróci albo będzie po raz pierwszy spokój na sercu i poczucie bezpieczeństwa i poczucie własnej wartości gdzieś kiedyś utracone.
Anonymous - 2014-03-03, 21:07

ezabel napisał/a:
pojadę w sierpniu w Tatry zdobyć Granaty, kilkanaście lat temu mnie pokonały teraz pojadę tam silniejsza :-) nie wiem czy to dobra terapia ale nie będziemy wracać do tej słabej uwieszonej u boku męża i wpatrzonej wNiego jak w obrazek, nie ma już tamtego R. jest inny, który będzie moim mężem do końca życia ale jak nie chce tu z nami być to jego wola i jego strata, trudno trzeba zacząć jakiś nowy początek. Cieszę się że mam tylu przyjaciół i wyjątkową rodzinę i dzieci, będzie niezwykle ciężko ale ciągle mi się mimo wszystko wydaje że to dobra droga i że w końcu wróci albo będzie po raz pierwszy spokój na sercu i poczucie bezpieczeństwa i poczucie własnej wartości gdzieś kiedyś utracone.



idziemy w podobnym kierunku... ja postanowiłam, że jak sie zrobi cieplej i ładniej i wstanei taki piątek, ze będzie ciepło i obłednei słonecznie,t o wsiądę w cytrynę i ruszę znad morza w tatry. z trasy zadzwonie, że biorę dzien na żadanie. I już. I wjadę gdzieś a potem stamtąd zejdę, bo kondycji na wchodzenie jeszcze nei mam. Ale kiedyś będe miała i wejdę i zejdę :-> !

No. A że własnie zaczęlo mnei nosić, postanowiłam w neidziele skoczyć, jak to ja nazywam 'rozprostować koła' do stolycy. Już moi znajomi na mnei czekają i autentycznie się cieszą, ze przyjeżdżam. Super mięł uczucie ;-)

[ Dodano: 2014-03-03, 21:09 ]
ezabel.... miałam napisac ... no jakbym siebie czytała :oops: doskonale rozumiem, co piszesz... doskonale.... i nie mogę się sama sobie nadziwić, że będąc od zawsze uważana za przebojową, wygadaną, uśmiechnietą is zczęśliwą osobę, mogłam się dopuścić takiego zaniedbania wobec siebie! Straciłam przez siebie samą 100% cukru w cukrze! Aaaaaaaa! Jak to dobrze, że ktoś tak mądry jak Bóg chciał mi to pokazać i pilnował, żebym to wreszcie dostrzegła!

Anonymous - 2014-03-03, 22:24

ezabel napisał/a:
, targają mną skrajne uczucia, nie potrafię pracować, rozmawiać, jeść normalnie i robić zakupów, staram się ale czuję że jestem tak na samym dnie, na kolanach, tylko modlitwa i Eucharystia i uśmiech moich dzieci i słowa córki mamuś bądź dzielna pomagają na chwilę, kiedy będzie lepiej? Będzie? ps tylko Wy znacie prawdę, dziękuję za to forum z całego serca osobom odpowiedzialnym, Bóg zapłać


Ezabel,
stop. Zyjesz i pracujesz dla dzieci. Chora i znerwicowana im nie pomozesz. Zacznij dbac o siebie. Tez przezywalem strasznie powroty do domu po pracy. Zastanawialem sie czy warto wracac jak poza dziecmi chlod, mroz i nienawisc + tesciowa + zona szukajaca rozwodu.
Przez te lata Pan Bog przemawial i przemawia do mnie. Ale nie wtedy kiedy ja chcialem tylko wtedy i w sposob jaki On chcial.
stop. Dzieci ciebie potrzebuja dzis. w przyszlosci twoje wnuki. Zajmij sie soba i obok modlitwy (codzienna Msza Świeta - dobrze ze to masz). Fitness, bieganie, Aerobik, basen z dziecmi....
Wyjscia spacery, kino.
No i co z tego ze rozwod? nie musisz sie zgodzic. A nawet. To nikt nie zabrania Ci zyc normalnie. Poszukaj tez jakiegos ogniska Sychara.

Trzymaj sie i glowa do gory!!! zycie jest dlugie (pomysl o wnukach:-) )

Anonymous - 2014-03-04, 08:50

Wybieram się w weekend do brata do Krakowa i do Łagiewnik, może uda się też Wadowice zwiedzić i Częstochowę chociaż na kilka godzin, już nie mogę się doczekać, dzieci też bardzo :)
Miłego dnia :)

Anonymous - 2014-03-04, 08:53

A w maju pakujcie dzieci i na rekolekcje do Konstancina - poznacie wiele takich wspaniałych osób jak wy dziewczyny :-D
Anonymous - 2014-03-04, 09:01

Jedziemy, już się nie mogę doczekać :-)
Anonymous - 2014-03-04, 16:40

Tak sobie myślę i się zastanawiam i nie umiem sobie odpowiedzieć na pytanie, może ktoś wie? Tak, pewnie tylko Pan Bóg, ale zastanawiam się co tak naprawdę czuje teraz Mój Mąż, co przeżywa, co On tak naprawdę myśli, które słowa jego są prawdziwe, które wypływają z serca, które są przejawem strachu i bólu? Zastanawiam się też jak rozgraniczyć dwie postawy. Z jednej strony postawa miłości względem Męża i nieprzyjaciół (mam kogoś konkretnego nawet na myśli, nie czuję nienawiści, nie potrafię nienawidzić drugiego człowieka na szczęście), przecież miłość jest cierpliwa, nie zazdrości, jest przebaczeniem i zrozumieniem, jest...no właśnie najważniejsza w życiu, przecież Pan Bóg pobłogosławił nasz związek, przez wiele lat byliśmy naprawdę bardzo szczęśliwi a owocem naszej miłości są kochane dzieci, mam o tym wszystkim tak zapomnieć? Mam wyrzucić z pamięci tego czułego i opiekuńczego Męża, pracowitego i szlachetnego człowieka, który był podziwiany przez wiele osób z naszej rodziny i stawiany za wzór? I teraz co, mam skupić się tylko na sobie? Nie rozmawiać z Nim i czekać, nie robić nic? Pozwolić na wszystko i z pokorą przyjąć jego zachowanie i postawę odrzucenia mnie i tego małżeństwa? Odwrócić się od Niego? Mogę, jak to jakoś tak wypośrodkować? Wiem że każdą absolutnie każdą decyzję podejmuję powoli i wcześniej się modlę, staram się mimo wszystka nie działać emocjami, priorytetem są dla mnie dzieci, a Mąż? Teraz widzi we mnie matkę swoich dzieci, to wiem, miłość nie ustaje, będę czekać. Dziś miałam miły naprawdę miły dzień, wszyscy pytali co ja takiego zrobiłam że tak schudłam i że fajnie widzieć mnie taką uśmiechniętą, mi naprawdę bardzo się chciało uśmiechać do ludzi, mam to szczęście po raz kolejny to mówię że mam takich cudownych ludzi obok siebie.
Już przynudzam, dziękuję za cierpliwość ;)
do spotkania kochani ok 22

Anonymous - 2014-03-04, 21:33

ezabel, stawiałam, a w zasadzie stawiam sobie te same pytania.. na wiele z nich wciąż nie znam odpowiedzi. Pierwszych kilka tygodni kryzysu też nie potrafiłam jeść, spać, pracować. Tylko dla małych dzieci wstawałam rano z łóżka.. Bliscy znajomi mówili mi,że wyglądam źle. Że widać na mojej twarzy ból. Dla mnie momentem przełomowym było obejrzenie filmu "Plac Zbawiciela". Popłakałam się na nim okrutnie, bardzo mną wstrząsnął - bo w tej kobiecie zobaczyłam siebie. I stwierdziłam, że nie chcę, nie mogę tak żyć. Że poniżam samą siebie, że taką postawą jeszcze bardziej od siebie męża odrzucę. Powiedziałam sobie "STOP", pomyślałam, że muszę coś zrobić, bo skończę, jak ona, jak bohaterka tego filmu. Zaczęłam od spotkania z przyjaciółkami, na którym nie żaliłam się, nie skarżyłam, na którym w ogóle nie poruszałam tematu małżeństwa, potem zakupy, fryzjer i w końcu pierwsze spotkanie z ogniskiem Sychar w moim mieście. Pomogło.. Nie na tyle, by znać odpowiedzi na targające mną pytania.. Ale pomogło w tym, że zrozumiałam, iż muszę zacząć od siebie, że męża nie zmienię.. Wciąż boli mnie jego zachowanie, wciąż upadam.. Ale znajduję w sobie siłę, by powstać. I chwała za to Panu :-)
Anonymous - 2014-03-04, 22:53

Nie wiem jak to się dzieje ale od kilku dni bardzo dobrze śpię w nocy :-) fizycznie też ładniej wyglądam ale w środku jest jeszcze źle, boli z przerwami :-) teraz Mąż randkuje a my próbujemy normalnie funkcjonować Dziś to syn powiedział że poczeka na tatusia, oj jakie to smutne dziewczynki, najgorsze to jeszcze nie jest to moje cierpienie tylko ogromna niewyobrażalna udręka dzieci, próbuję im dać trochę szczęścia i czasu więcej ale dzieci są takie zdezorientowane, nie oceniają ojca ale też widzą doskonale ten jego upadek, dziś nie poszły do Taty na trening, syn nie chciał a córce nie pozwoliłam trenować razem z jego kochanką, myślę że tomiałoby fatalne konsekwencje dla jej zdrowia, córka czuje się coraz gorzej, ma problemy ze skupieniem się jest bardzo rozdrażniona. No dobrze idę spać, jak to dobrze że jest ze mną Maryja :-)

[ Dodano: 2014-03-05, 10:31 ]
Jeszcze kilka tygodni a materiału będzie na książkę. Wczoraj Mój Mąż był na randce, raczył poinformować o tym fakcie moją córeczkę, syniu postanowił czekać ale zasnął na szczęście. O godz 23.30 zamknęłam drzwi, jeśli wiedział że wróci później mógł wziąć klucze, przyszedł pod dom i spał w samochodzie. Ok 4 wyszłam do niego, dramatyczny widok, upokarzający dla człowieka, przykryty bluzą, zmarznięty i śpiący w aucie, przywitał mnie miłym słowem że jestem łosiem i nasz syn też takim jak ja i poszedł spać. Rano coś mnie tknęło, zerknęłam do torby i co widzę? Ano pozew napisany przez jego kochankę o rozwiązanie naszego małżeństwa, xero wszystkich dokumentów, które one zrobiła i do koperty firmowej ze swojej pracy włożyła. No nie mogłam uwierzyć, kochanka Mojego Męża przygotowała mu pozew i dokumenty rozwodowe, jaki silny wpływ ma na Mojego silnego Męża. Zabrałam kopertę, niech teraz napisze sam, nie chciałam zabierać tych dokumentów, w pierwszej chwili nie chciałam ich niszczyć, ale pomyślałam sobie tak ( nie w złości, szybciutko do Ducha Świętego się pomodliłam), jeżeli tak bardzo zależy Mojemu Mężowi na rozwodzie niech działa, niech pisze pozew, bierze odpisy aktów, trochę to potrwa, jeśli jest zdesperowany i tak to zrobi i dobrze, do rozprawy będę dobrze przygotowana, to już teraz wiem, ale jako żona nie mogę pozwolić aby osoba trzecia aż tak manipulowała, knuła, wręcz opętała Mojego Męża. Zaczyna mi być Go żal, jak nisko można upaść, jak bardzo można być ślepym na jej zło, naprawdę to już nie jest ten silny facet którego znałam. Pozwolę mu upaść jeszcze niżej, nie mam wyjścia, trwam w modlitwie ale nic nie mogę więcej zrobić. Bardzo mi żal będzie patrzeć jak jego rodzina, przyjaciele, uczniowie i ich rodzice stracą o nim dobre zdanie, bo pewnie tek będzie, ludzie się odwrócą, jejku jakie to smutne, tak się upokorzyć, być takim bezsilnym i słabym jakim jest teraz Mój ukochany Mąż. Dziś początek postu i mojej gorącej modlitwy i siłę dla mnie i dla Mojego Męża.

Anonymous - 2014-03-05, 11:22

Ezabel
Nie za bardzo męża wybielasz i usprawiedliwiasz?
Czy on ma naście lat?

Anonymous - 2014-03-05, 12:31

Znów zatyka w piersi z bólu, tak że nie mogę wytrzymać, że nie chce się żyć. Grzegorzu, masz pewnie rację, staram się nie wybielać go ale trochę to robię, mi to się wydaje że on ma trzy lata nie czterdzieści, chyba wybiorę się na terapię jakąś przed i porozwodową, bo już sobie nie daję rady jednak...myślałam że wstanę a ciągle jeszcze jest tak strasznie strasznie ciężko i smutno. Zaczynam się martwić o finanse, o zdrowie córki, jak to przeżyć...już tak bardzo bym chciała spotkać się z moim Ojcem i babcią, ale tak byłoby najłatwiej, poddać się i to przez kogo, przez co? Przez zdradę i grzech? Trzeba mi popatrzeć w górę, dochodzą mnie też takie myśli i wstydzę się ich, czuję takie obrzydzenie do ich grzechu, takie straszne że aż mi się chce ..., i taką złość jak widzę jak Mój Mąż jest tak strasznie ślepy na krzywdę innych, tyle osób ranią, tyle zła wyrządzają rodzinom, i ta bezczynność moja, a może to nie bezczynność tylko miłość cierpliwa i modlitwa i Pan Jezus, który takie straszne męki cierpiał za nas?
Strasznie boli teraz,
do współmodlenia się o 22

Anonymous - 2014-03-05, 13:09

ezabel napisał/a:
i ta bezczynność moja

Nie tyle bezczynność co bezsilność. Jesteś bezsilna jak każda/każdy z nas. Możemy tylko siebie zmienić, na siebie mamy wpływ, a naszych małżonków musimy zostawić Bogu. To jest czas dla NAS. Też tego uczę się każdego dnia, upadam i wstaje, ale przecież wierzymy, że nasz dobry Ojciec nas nie zostawi i z każdego zła wyciągnie jakieś dobro.


http://www.kryzys.org/vie...p=335049#335049
warto przesłuchać, daje dużo siły i pozwala inaczej spojrzeć na te nasze sytuacje, przynajmniej mnie bardzo pomogło

Pogody ducha

Anonymous - 2014-03-06, 13:46

Tylko my... my sami, dla nas i dla dzieci. Reszta... w rękach Boga. U mnie - Matki Boskiej, która mnie prowadzi... daje mi znaki i odpowiedzi na moje rozterki, daje mi ludzi, którzy wyjasniają mi rzeczy, każe mi czytać i rozumieć...

Ona wie wszystko i rozumie wszystko. Jestem pod Jej opieką. Niezależnie od tego, co się stanie, będzie dobre. POwtarzam to sobie każdego dnia.

Anonymous - 2014-03-07, 14:17

Wczoraj spóźniłam się na Nowennę, byłam kilka minut po 22, musiałam zjeść pysznego omleta zrobionego przez Mojego Męża ukochanego, to był najlepszy omlet jaki jadłam w życiu, ale zmian nie ma, czar prysł po kolacji. Czekam na pozew rozwodowy, nie kocha i nie chce być ze mną, ma bardzo dużo żalu o to że go całe życie odtrącałam, że zabrakło czułości z mojej strony, nie chce mi tego przebaczyć. Zrobiliśmy razem wiele w naszym małżeństwie, tyle rzeczy, tyle spotkań, przez wiele lat wspólnie mieliśmy wiele zainteresowań i planów i nic. Chce być z inną kobietą i nie chce być ze mną. Powiedziałam mu, że tylko jeśli tego będzie bardzo chciał będziemy mogli spróbować wspólnie żyć, że jeśli się nawróci i wybaczy sobie i mi to będziemy razem. Ja będę czekać i kocham i będę wierna, ale on ma wolną wolę i robi co chce. Ja wiem że jestem współwinna tego co się dzieję, nie obarczam tylko Mojego Męża winą, ale to On zdradził, połamał naszą przysięgę, dlaczego wcześniej mi o tym nie mówił, dlaczego ja wcześniej nie słuchałam. Będę się obwiniać, mogłoby być tak dobrze, gdybym umiała odkryć jego potrzeby. Wydawało mi się że jest tak super i że Radek jest szczęśliwy i spełniony jako mąż i ojciec,a tu potrzeba wolności i uwolnienia się od tego wszystkiego okazała się silniejsza. On zawsze czuł się taki uwiązany rodziną, nigdy nie był sam nigdzie z naszymi dziećmi, zawsze to ja inicjowałam i ogarniałam wszystkie wyprawy, później stwierdził że nie lubi z nami nigdzie chodzić, wstydził się mnie? Drażniło go wszystko co robię a nie mówił mi dlaczego, czego mam nie robić, aby czuł się lepiej. Myślę że siedzi to gdzieś głębiej na poziomie odkrywania i mówienia o swoich potrzebach, on nie mówił a ja im dłużej byliśmy małżeństwem mniej potrafiłam jego potrzeb odkrywać i pomóc je realizować. Dziś w nocy jedziemy z dziećmi do Częstochowy-Wadowic_Krakowa-Łagiewnik, uskrzydli troszkę ten wyjazd...Jak przygotować się do sprawy rozwodowej duchowo, przecież ja umrę z żalu, to będzie straszne...


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group