To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - "kopanie lezacego"

Anonymous - 2014-02-12, 12:55

Moniczka napisał/a:
Boże mój GDZIE JEST GRANICA,
ILE ILE MOŻNA CIERPIEĆ


Ja myślę, że granica jest tam, gdzie sami ją wyznaczymy. Jednak najpierw musimy poznac siebie samych i określić te granice dla samych siebie, bo jak możemy wymagać od kogoś by szanował nasze granice, skoro sami dla siebie ich nie wyznaczyliśmy?
Bóg wspiera nas we wszystkim i prowadzi, jednak niczego za nas nie zrobi, bo dal nam zdolności do tego abyśmy sami się tym zajęli wpatrując się ciągle w Niego.

Anonymous - 2014-02-12, 13:03

A ja myślę,że to nie my wyznaczamy granicę...Bóg nie daje więcej człowiekowi niż potrafi udźwignąć .... A każdy upadek, każda trauma, cierpienie, ból ma swój cel... Choć trudno nam pojąć w danym momencie dlaczego i co jest tym celem to przyjmijmy to w pokorze i poprzez modlitwę poprośmy Boga by pomógł nam go odnaleźć , pojąć , zrozumieć....
Ja moje ciężkie doświadczenia odczytałam jako wolę Boga bym się nie zatraciła w złej drodze , którą szłam ... Bym nawróciła się póki jeszcze czas... Póki czas na naprawę siebie....

Anonymous - 2014-02-12, 13:22

Bóg daje nam takie cierpienie jakie jesteśmy w stanie unieśc...
Ale weżmy tu konkretny przykład mojej sąsiadki...
Ona cierpi tyle czasu, przyjmuje tego męża , a on ją niszczy...
Ile można tak żyć, ile razy podnosić, pomagać a ktoś żonę za nic ma...
Nie lepiej żyć samej i mieć swoją godność i spokój ducha i spokój bez awantur...
Bóg dał nam wolną wolę ....
Mąż przekracza wszelkie granice żony
To człowiek jeden zadaje cierpienie drugiemu...

Anonymous - 2014-02-12, 13:43

Moniczka , a pytałaś sąsiadki dlaczego wciąż trwa w tym ( dla Ciebie) niezrozumiałym i trudnym związku? To jej wola, wybór i zapewnie ma argumenty , które my możemy lub nie zrozumieć....
Anonymous - 2014-02-12, 13:52

helenast napisał/a:
To jej wola, wybór i zapewnie ma argumenty , które my możemy lub nie zrozumieć....


Z tą (wolną)wolą to różnie bywa.
Człowiek niezdrowo uzależniony wolnej woli ma niewiele.

Anonymous - 2014-02-12, 14:42

Masz rację Haniu, Bóg dopuszcza pewne sytucje (tak sądzę), nawet te najtrudniejsze po to abyśmy zatrzymali się na chwilę i zastanowili co zrobić.
Ty doszłaś do takich wniosków:

helenast napisał/a:
Ja moje ciężkie doświadczenia odczytałam jako wolę Boga bym się nie zatraciła w złej drodze , którą szłam ... Bym nawróciła się póki jeszcze czas... Póki czas na naprawę siebie....


A czym Haniu jest naprawianie siebie? W moim przekonaniu jest to między innymi wzięcie odpowiedzialnosci za własne życie, za uczucia, postawy, zachowania, pragnienia, wybory jakich dokomujemy, miłość, myśli, wartości... Jeśli boirę odpowiedzialnośc za swoje reakcje na zachowania innych osób względem mnie , wtedy mogę próbować je zmienić (swoje reakcje oczywiście). Wzięcie odpowiedzialności za to wszystko jest równiez wyznaczaniem granic sobie samemu i określeniem tego czym mam się zając, na co mam wpływ. Moje uczucia, zachowania... są moje i ja się nimi zajmuję, a twoje uczucia, zachowania... są twoje i ja na nie wpływu nie mama, więc ty się nimi zajmujesz. Dlatego uważam, ze praca nad sobą jest m.in. wyznaczaniem granic zarówno sobie jak i światu.

Ja zawsze miałam problem z określeniem , a co za tym idzie z pomnazaniem, talentów danym mi przez Boga (jak mogę pomnażac coś czego odnaleźć w sobie nie mogłam?). Ja te talenty wiązałąm z jakimiś specjalnymi uzdolnieniami. W którymś momencie zrozumiałam, ze to może nie koniecznie o to chodzi, że tym talentami, które wszysczy "otrzymujemy" od Boga jest wolność, miłosc i odpowiedzialnosc i od nas zależy czy i jak je pomnożymy. A do tego właśnie potrzebne jest nam poznanie siebie i, co za tym idzie, określenie granic. Granice pozwalają nam wzrastać, ale pozwalają również wzrastać naszym współmałżonkom. Takie są moje odczucia...

Warunkiem miłości jest to, aby każdy z małżonków zro-zumiał, iż zarówno on, jak i partner jest wolnym człowiekiem. Dzięki granicom możemy określić obszar własnej wolności oraz pole, w którym nam ona nie przysługuje.Małżeństwo nie jest niewolą – jest oparte na związku miłości głęboko zakorzenionym w wolności. Każdy z małżonków jest wolny od drugiego, a jednocześnie wolnydo tego, aby obdarzyć go miłością. Tam, gdzie jest domina- cja lub subiektywne przekonanie o jej istnieniu, tam nie ma miłości. Miłość może istnieć jedynie tam, gdzie jest wolność.
Trójkąt granic
Od początku czasów istnieją trzy rzeczy:
1. Wolność
2. Odpowiedzialność
3. Miłość.
Bóg stworzył człowieka jako wolną osobę i uczynił goodpowiedzialnym za to, jaki z tej wolności zrobi użytek.Jako wolne osoby otrzymaliśmy przykazanie miłowaniaBoga i bliźniego. Polecenie to jest wplecione w całą biblij-ną opowieść. Jeśli zrealizujemy te trzy wartości – będzie-my postępowali jak wolne osoby, brali odpowiedzialność za własną wolność oraz miłowali Boga i bliżniego- wówczas nasze życie stanie się rajem na ziemi. Kiedy wspomniane czynniki są obecne w związku łą -czącym dwoje ludzi, dzieje się coś niezwykłego. W miaręumacniania wzajemnej miłości małżonkowie coraz bar -dziej uwalniają się od rzeczy, które ich wcześniej zniewa-lały: egocentryzmu, grzesznych nawyków, dawnych ranoraz innych narzuconych sobie ograniczeń. Zyskują teżcoraz większe poczucie panowania nad sobą i odpowie-dzialności za własne czyny. Zwiększonej odpowiedzialno-ści towarzyszy silniejsza miłość i cały cykl rozpoczyna sięod nowa. W miarę wzrostu wzajemnej miłości umacnia sięwolność, co prowadzi do większego poczucia odpowie-dzialności i większej miłości.Właśnie dlatego małżonkowie, którzy są ze sobą przez pięć-dziesiąt lub więcej lat, mogą powiedzieć, że wraz z upływemczasu ich związek staje się wciąż bardziej satysfakcjonują -cy. Są coraz bardziej wolni, ponieważ czują się kochani, tozaś prowadzi do pogłębienia łączącej ich relacji miłości.Pewna żona opisała to w następujący sposób: „Za-nim poślubiłam Toma, byłam tak zniewolona przez lęk i brak pewności siebie, że nie wiedziałam, kim jestem.Jego miłość była dla mnie prawdziwym błogosławień-stwem. W pierwszych latach małżeństwa byłam pełnaobaw i zachowywałam się w nieodpowiedzialny sposób,lecz on okazywał mi cierpliwość i nie reagował gniewem.Był wystarczająco silny, aby jednocześnie obdarzać mniemiłością i oczekiwać czegoś więcej. Nie ignorował moich zachowań, a jednocześnie nigdy nie karał mnie zanie. Musiałam wziąć na siebie odpowiedzialność i usunąć przeszkody stojące na drodze naszej miłości. Nie mogłamobwiniać go o własne błędy. Gdy obdarzał mnie corazwiększą miłością, mogłam się zmienić i uwolnić od sta-rych nawyków”. Najwspanialsze było jednak to, że podczas rozmowyz jej mężem usłyszałem podobną historię. Oboje stali siękatalizatorem przemian dla partnera oraz łączącego ichzwiązku.W relacji tej można dostrzec trzy boki trójkąta: małżon-kowie nie reagowali w sposób odruchowy na zachowania partnera, brali odpowiedzialność za własne problemy i ob-darzali miłością drugiego, nawet gdy na to nie zasługiwał.Żona rozwiązała problem braku poczucia pewności, a gdyoboje potwierdzili swoją wolność, mogli w swobodny spo-sób darzyć się miłością, która powodowała, że się rozwijali.Pamiętajmy, że tam, gdzie nie ma wolności, jest znie-wolenie, a tam, gdzie jest zniewolenie, prędzej czy póź-niej pojawi się bunt. Zniewolenie występuje również tam,gdzie nie ma granic. Jeśli wypieramy się odpowiedzialno-ści i odmawiamy rozwiązania własnych problemów, naszarelacja przestaje się rozwijać i nie można jej pogłębić.Miłość może istnieć jedynie tam, gdzie jest wolnośći odpowiedzialność. Miłość daje więcej wolności, ta zaś prowadzi do większej odpowiedzialności, co z kolei uzdalnia do coraz bardziej autentycznego kochania.

Granice w relacjach małżeńskich


Pozdrawiam

Anonymous - 2014-02-12, 15:35

mąż, który po zdradzie zachowuje sie w taki sposób, że zonie jeszcze czyni uwagi odnosnie wyglądu to zwykły sadysta

jasnie pan wrócił do rodziny, ale teraz jest biedny, bo miał "takie widoki" a tu zona:jest jaka jest

to niech wraca, skąd przyszedł- i zyczyc mu szczescia

a żona jeszcze popłakuje po kątach....

jęsli tak mówi, to- mam wrażenie- jest z rodzina z "łaski", nic dobrego z tego nie bedzie

sorry za szczerośc, ale to juz arogancja

Anonymous - 2014-02-12, 16:05

"grzegorz_"
Z tą (wolną)wolą to różnie bywa.
Człowiek niezdrowo uzależniony wolnej woli ma niewiele.


Możliwe Grześ ( tak też się zdarza ), ale jak nie zapytamy i nie dowiemy się jakie ma argumenty , przesłanki ku takiemu zachowaniu to trudno nam zrozumieć ....

Anonymous - 2014-02-12, 17:00

Bety zgadzam się z Tobą w stu procentach.
Zdrowe małżeństwo to zdrowe relacje a nie boks w ringu.

Anonymous - 2014-02-13, 17:54

zenia1780 napisał/a:
Ja myślę, że granica jest tam, gdzie sami ją wyznaczymy. Jednak najpierw musimy poznac siebie samych i określić te granice dla samych siebie, bo jak możemy wymagać od kogoś by szanował nasze granice, skoro sami dla siebie ich nie wyznaczyliśmy?
Bóg wspiera nas we wszystkim i prowadzi, jednak niczego za nas nie zrobi, bo dal nam zdolności do tego abyśmy sami się tym zajęli wpatrując się ciągle w Niego.
- nic dodac nic ując to jest najodpowiedniejsza reakcja na twoje pytanie. :lol:

Moniczka napisał/a:
Zdrowe małżeństwo to zdrowe relacje a nie boks w ringu.
- a co masz na mysli według ciebie UZYWAJĄC ZWROTU ZDROWE RELACJE
Anonymous - 2014-02-13, 19:13

Chodziło mi o szacunek między małżonkami.
Anonymous - 2014-02-14, 00:08

Wracajac, do mojego problemu, porozmawialam z mezem, powiedzialam, ze mnie jego uwaga dotknela, bardzo przepraszal, powiedzial, ze przeciez sama wiem ze jestem piekna kobieta, a ze uwaga o piersiach nie byla krytyka. Ogolnie byl zaskoczony moim odbiorem.
Oczywiscie w obecnej sytuacji jestem przewrazliwiona, musze popracowac nad samoocena.

Dziekuje, za wiele madrych slow szczegolnie Samboji, Berlingo 77, Zeni 1780 i Kari.
Mysle, ze bylam/jestem uzalezniona emocjonalnie od mojego meza i tu widze duze pole do pracy dla siebie. Po kilka polecanych pozycji ksiazkowych juz siegnelam.

Dla wyjasnienia dodam, ze maz zdradzal mnie emocjonalnie, najpierw spotykal sie z dziewczyna na zajeciach z angielskiego, a kiedy te sie skonczyly przeszlo 3 lata pisywal z nia na fb. Twierdzi, ze z nia nie spal. O wszystkim dowiedzialam sie przeczytawszy ulamek tej korespondencji (dzieki Bogu nie wszystko), calosc zajelaby mi chyba tydzien, wobec faktu, ze przez kilka lat mi o niej nie wspomnial, a w wyjasnieniach mowil, ze chyba byl w niej zakochany, ja nazywam to zdrada. I tak to odczuwam i przezywam.

Do Moniczki, rozumiem Twoj tok myslenia, szczegolnie, ze jak piszesz nie doswiadczylas zdrady, ja jeszcze kilka miesiecy temu napisalabym tak samo. Teraz wiem, ze na tyle sie znamy, na ile nas sprawdzono. Tobie zatem zycze, zebys nigdy nie musiala konfrontowac sie z wlasnymi przekonamiami w tej materii.

Dzis mam lepszy dzien i z calego serca wierze, ze nam sie uda, szczegolnie, ze wiem, ze chce reszte zycia spedzic u boku wspanialego i madrego czlowieka, ktorym jest moj maz. Mam tym wieksza motywacje, ze on tez tego chce. A przeciez mamy sprzymierzenca w Bogu, wiec bedzie dobrze.

Prosze o modlitwe w zamian obiecuje swoja. A poniewaz dluga droga przede mna, jeszcze nie raz bede pisala liczac, ze mi pomozecie :-)

Anonymous - 2014-02-14, 03:17

EwaMewa napisał/a:
Na pomoc psychologa (ktorej jak sadze bardzo potrzebuje) nie mam szans, mieszkam od niedawna za granica i zbyt slabo znam jezyk.

Witaj,
myślę, że porada zeni co do wspólnoty polskiej-kościoła to dobry kierunek-może do tej wspólnoty nalezy jakiś psycholog, jest jeszcze możliwość terapii psychologicznej w necie , była taka oferta z Sanktuarium Licheńskiego -Ośrodek Pomocy Rodzinie, poszukać nie zawadzi :mrgreen:

Bety napisał/a:
jasnie pan wrócił do rodziny, ale teraz jest biedny, bo miał "takie widoki" a tu zona:jest jaka jest

to niech wraca, skąd przyszedł- i zyczyc mu szczescia

Wiesz po ludzku to ja Cie rozumiem bo sama mam czasem taki odruch, aby się odgryźć gdy ktoś mnie rani, ale wtedy gdzieś w sercu rodzi się gwałtowny sprzeciw STOP- zatrzymaj zło na sobie, zagryź zęby, modlitwa, głęboki oddech i porozmawiaj spokojnie o tym co sie dzieje.
Nie wolno w swoim sercu pielegnowac takiej postawy jaka opisujesz, dla dobra własnego i otoczenia, bo te rany zadane przez zdradę sie nie zagoją, nowe wydarzenia porania Cie jeszcze bardziej i zropieją. Takie myslenie nie leczy, brak w nim Miłości I Miłosierdzia a jest tylko postawa zamknięcia się na uzdrowienie. Opisana sytuacja ma prawo wywołać ból, ale nie może wywołać kontrataku bo zaowocuje złością, następna raną, wycofaniem zamiast postąpieniem do przodu. Jesli ktoś nie potrafi zareagowac prawidłowo to lepsze jest pozorne zawieszenie i krok w przód niż przytoczona przez Ciebie postawa i zamknięcie sie w bólu.
Dam Ci przykład-wczuj się w sytuację św. Józefa-wraca Jego ukochana Maryja z wizyty u Elżbiety, a św. Józef wyraźnie widzi, że jest brzemienna, wie że nie On jest ojcem i jaka jest Jego reakcja? Wkurza się i wrzeszczy, że jest oszukany czy zdradzony? Czy moze usuwa się do swojego domu i w ciszy i na modlitwie podejmuje decyzje oddalenia Maryi, aby uchronić Ją przed ukamieniowaniem, ratując życie Jej i maleńkiego Jezusa? Nie wolno Mu Jej poslubić to nie zgodne z prawem, po ludzku nie ma innego wyjścia jak wziąć na siebie odium zła jakie się rozpeta, gdy sąsiedzi zobaczą ,że oddalił brzemienną Maryję, wszak zawsze to On bedzie uchodził za niegodziwca, bo skoro nie oddał Maryi pod sąd to znaczy, ze sam jest ojcem dziecka.
Tu jednak wkracza Bóg i uzdrawia sytuacje. czy myślisz że Ciebie lub inną osobe zostawi bez pomocy gdy podejmiesz decyzje przyjęcia i zdławienia zła na sobie? Nigdy tak sie nie stało i nie stanie, a o tym dobitnie swiadczy Jezusowy Krzyż, Bóg nigdy nie zostawi Cię bez pomocy tylko podejmij decyzje nie napędzania zła, nie dawaj mu pozywki, a owoce tego beda piekniejsze niz sie spodziewasz. To trudne niezwykle ale jakież owocne, gdy współpracujesz w takiej sytuacji z Bogiem i Maryją. Czy już rozumiesz dlaczego Maryja nie tłumaczyła niczego Józefowi? Bo to On musiał podjąć tę decyzje zatrzymania zła na sobie, autonomicznie, aby zadziałał Bóg. Resztę historii znasz. :mrgreen:

Anonymous - 2014-02-14, 23:38

Chyba bede musiala szukac w necie, bo w moim przypadku wspolnota w parafii nie wchodz w gre, liczy ok.30 osob razem z dziecmi, a zasieg geograficzny duzy, z ksiedzem nie chce ruszac tego tematu, bo jest rowniez naszym znajomym, a nie chce zmieniac wspolnych relacji. Niemniej dziekuje, za podpowiedzi. Szczegolnie pierwszy post Kingi dal mi duzo do myslenia.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group