To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Czy to zdrada-co robić

Anonymous - 2014-01-26, 10:40

nirwana ma rację- u mnie tak było.
Po zdradzie wydawało się, że jest pieknie, pojechalismy do Medjugorje, mąż pod krzyżem mi obiecywał, że on dla mnie wszystko....
Nie byłam świadoma , że to nie tak łatwo.

Anonymous - 2014-01-26, 17:36

Dzisiaj znowu nawiązałem do tego co się stało. Powiedziałem jej że chociaż już nie mieliśmy wracać do tamtego co się stało, to ja potrzebuję tych rozmów. Teraz będziemy szli razem do Kościoła i to może też być dobry moment żeby o tym porozmawiać i razem się pomodlić o uzdrowienie naszego małżeństwa. Ja oprócz tego będę modlił się o to żeby żona w końcu zrozumiała co zrobiła i żeby zaczęła mnie słuchać i wyciągnęła wnioski z naszych rozmów.
Anonymous - 2014-01-26, 18:00

stat napisał/a:
Dzisiaj znowu nawiązałem do tego co się stało. Powiedziałem jej że chociaż już nie mieliśmy wracać do tamtego co się stało, to ja potrzebuję tych rozmów.


za dużo nie gadaj bo zrobisz ten sam błąd co ja. Raz powiedziałeś- wystarczy, ale bądź czujny. Nie chodzi o to by terkotać non stop wiele słów, ale raz i porządnie i stanowczo.

Anonymous - 2014-01-26, 22:15

Bardzo się ciesze, że kroczycie ku uzdrawianiu. I ciesze się, że za wczasu wkroczyłeś, mogło byc gorzej, potraktuj to jako szansę i strzeż się bracie, wzmocnij swoje małżeństwo, aby już żadne z Was nie zgubiło drogi.
Orsz, masz rację, seks ma znaczenie, ale każdy brak lojalności boli, a gdy boli to czy ma znaczenie, że bardziej lub mniej? Z punktu widzenia osoby, która doznaje zdrady fizycznej boli jak cholera, a emocjonalnej jak cholerka...ale znajdzie się 10 innych osób, które Ci powie, że jak cholera boli, gdy emocjonalnej, a fizycznej jak cholerka...może zostańmy przy tym, że każdy brak lojalności naszych współmałżonków nas rani, od małego kłamstwa aż po czarną tragedię, której niejeden z nas tu doznaje, a rozmiar bólu jest zależny od tego, kto go odczuwa i tylko on sam wie, jak go boli. Każdy zadany ból musimy wybaczyć, na nowo zaufać, że już się nie wydarzy taka historia. I znów to u każdego odbywa się inaczej, bo każdy z nas jest inny.

Anonymous - 2014-01-26, 22:28

Stat, czasy są straszne. Jedna prośba. Nie zatrzymuj tego co przeszedłeś dla siebie, nie ograniczaj tylko do czterech ścian. Traktuj to jako wyzwanie na całe życie. To da Ci poczucie sensu, a poza tym może ktoś czegoś potrzebuje od Ciebie?
Rada. Najwyższa ostrożność wobec tego co mówi żona. Chodzenie do kościoła nie jest żadnym wyznacznikiem na prawdomówność. Nawet głęboko religijność nie jest. Powiem Ci jak było u mnie.
Wpadłem na trop romansu sprzed 4 lat. Żona się przyznała, a w zasadzie opowiedziała mi bajeczkę, jak to raz się przespała z tym gościem. Dwa koszmarne lata się bujaliśmy z tą fikcją. Postanowiłem jej w końcu przebaczyć i w kościele doznałem olśnienia, nadprzyrodzonego uczucia że nie wiem co jej wybaczam. Podzieliłem się tym wieczorem z żoną. Ona odpowiedziała, że to zły mi takie rzeczy podpowiada. Jednak następnego dnia to ona stwierdziła podczas modlitwy, że trzeba zaufać Bogu i przedstawiła w telegraficznym skrócie prawdę.
To co z takim trudem sobie układałem we łbie legło w gruzach. Dotychczasowa relacja nie była nawet namiastką prawdy. Do tej pory nie wiem wszystkiego. Nie mam odwagi pytać.
Zdrada miała miejsce 9 lat temu. Romans trwał z przerwami ponad 3 lata a ostatnie pół roku to była w zasadzie chęć odejścia z tamtym, wielka miłość. I nagle żona ten związek ich przerwała, z dnia na dzień. Stwierdziła, że woli być uczciwą żoną. Poszła do spowiedzi, już nigdy nie zgodziła się na seks z tamtym choć spotykała się z nim wielokrotnie, ale naprawdę i wierzę jej w to, ona taka jest, robiła to tylko z powodu jego wielkiej niby miłości do niej. On był żonaty. Płakał, przeżywał. Blisko rok się z nim jeszcze spotykała po przyjacielsku, choć mówi, że nie chciała, bo musiała przecież mnie oszukiwać. Nie potrafiła go tak brutalnie odtrącić. Wcześniej sama w to z wielkim zaangażowaniem brnęła. Czuła się odpowiedzialna.
Jak widzisz, wszystko było za moimi plecami. Można się śmieć z mojej ślepoty. A naiwności to dopiero. Przecież ja nawet ich kiedyś podsłuchałem przez telefon. Strasznie to przeżyłem ale ona mnie tak zmanipulowała, że uwierzyłem, że to w kawiarni, na herbatce, z kolegą z pracy. Kompromitująca łatwowierność i głupota, nie? Ale tak to jest. Klapki na oczach, chęć ucieczki przed straszliwą prawdą. Potrzebowałem 4 lat różnych luźnych myśli aż nagle puzle sie ułożyły, sprawdziłem komputer i wyszło szydło z wora. Wcześniej nie zaglądałem bo jej bezgranicznie ufałem. Ocenianie podłóg siebie! Czasem na tym się fatalnie wychodzi.
Tak więc z jednej strony ograniczenie w percepcji świata, a z drugiej nadzwyczajne zdolności aktorskie i socjotechniczne.
Mam nadzieje, że to nie Twój przypadek Stat, tylko mój. Ale niech będzie przestrogą. Bo taka prawda po tylu latach jest dodatkowym koszmarem. W zasadzie całe życie w ruinie. I te kolejne ciosy dobijające do gleby. A wszystko w atmosferze świątobliwości, ale to akurat dobrze. Bo bez tych nadzwyczajnych starań żony nasze małżeństwo musiało by się rozpaść. Ona się w trakcie tego okresu zmieniała. Na początku nie była taka dobra, potrafiła kłócić się i pyskować, bo nie wiedziała jak ja się czuję i co mi zrobiła. Ale była blisko Boga, przepraszała i pracowała nad sobą. Ja teraz próbuję się jej rewanżować, choć dziś znów mam ciężki dzień, czarne myśli, załamka. I kołacząca się myśl- BOŻE RATUJ!
I tak to Stat czasem bywa. Ja trochę ponad 2 lata temu byłem jeszcze szcześliwym małżonkiem.
Ale tak szczerze mówiąc zasłużyłem na to. Byłem daleko od Boga. Nie miałem środka mobilizującego. Teraz mam wóz albo przewóz.
Ty Stat mówisz, że z Bogiem to tak trochę na bakier jesteś. Uważaj!

Anonymous - 2014-01-27, 12:34

Już sam nie wiem czy mam o tym z nią rozmawiać czy czekać aż zrozumie i obserwować czy z jej strony następują jakieś zmiany o które ja prosiłem podczas naszych rozmów.Może czas pokaże, czy ona chce ratować to małżeństwo.tak jak pisałem wcześniej powròciłem do wiary i zawierzyłem swoje małżeństwo Bogu.myślę że ze swojej strony zrobiłem już wszystko (szczera rozmowa, powiedzenie o tym jak bardzo mnie zraniła, czego od niej oczekuje, jakich zmian)i teraz muszę czekać na jej reakcje.Codziennie się modlę o sile dla siebie,o swoje małżeństwo.

[ Dodano: 2014-01-28, 08:13 ]
Witam wszystkich.Wczoraj znowu wróciłem do tematu, rozmowa wyglądała inaczej niż wszystkie wcześniej.pierwszy raz zobaczyłem światło w tunelu.od dzisiaj zaczynam żyć inaczej, dam jej i naszemu małżeństwu szanse.Bardzo ja kocham więc warto spróbować.Niech się dzieje wola Boża.oczywiście nie zamykam tematu na forum i nadal mile widziane są wasze komentarze i rady.Pozdrawiam wszystkich.

[ Dodano: 2014-01-30, 16:07 ]
Witam wszystkich.mam takie pytanie: jak teraz mam się zachowywać? Wiem że już nie będzie tak jak przed tym zdarzeniem ale chce dac 2 szanse.nie wiem czy mam być wobec niej oschły(nie okazywać jak bardzo ją kocham), czy żyć normalnie tak jak przedtem?

[ Dodano: 2014-01-30, 20:07 ]
Witam.Nie wiem co mam robić,jak mam się zachowywać? Z hednej strony chcę żyć "normalnie" a z drugiej nie chcę żeby sobie myślała że ja dla niej zrobie wszystko i zawsze ją będę kochał i wszystko wybaczę.

Anonymous - 2014-02-01, 19:55

Stat,ja moge podpiać się pod Twoje ostatnie pytania,przezywam takie same rozterki,bardzo to wszystko bolesne jest.
Anonymous - 2014-02-01, 20:30

odpowiedz daje ks, Marek Dziewiecki

"przysięga małżeńska i jej konsekwencje"

chyba w części o nawróceniu i pojednaniu - ale warto przesłuchać wszystko

Anonymous - 2014-02-03, 20:31

Stało się, ktoś kogoś oszukał, zranił. Jak się teraz zachować? Z jednej strony złość, żal, gniew, ból a z drugiej miłość, nawet większa niż przedtem. Za czym podążać. Za swoim sercem. Jeżeli mówi mi: jestem zła, to wyraź to. Jeżeli potrzebuje ciepła przytulam się. PO takich przejściach rzucać nami będzie w dwie skrajności. Od gniewu i pytań dlaczego, do "o jak ja ją/jego kocham". I jak tu żyć. Pozwolić sobie na przeżycie wszystkich emocji tak długo, jak nam trzeba. Gniew i ból muszą być wyrażone, ale zawsze w łagodnych słowach, będą się pojawiać aż nie wyczerpią się. Inni nie mówią, tylko trwają w stanie przez chwilę i znika. Skoro są, to nie zaprzeczać. I najważniejsze ta druga osoba musi wiedzieć, że teraz tak wygląda nasz świat. Teraz jestem smutna czasem, lub zła, lub inne mną emocję kierują, bo stało się co się stało i muszę się pozbierać. Czy zależy Ci abym sie pozbierał/a, abyśmy w z tego wyszli? Jeśli tak, to tak to na razie będzie wyglądać. Teraz gramy w jednej drużynie, nasz cel to wspólna bramka, nasze szczęście wspólne. Ja mam kontuzję, będę grać inaczej, czasem słabiej, czasem lepiej, czasem z bolesną miną od bólu, ale tak musi być dopóki mecz się nie skończy, a my nie strzelimy gola: wyjdziemy z tego ostatecznie a kontuzja się wyleczy. Ta druga osoba, żebyśmy mieli szansę wygrać musi sie bardziej starać, więcej grać jeśli widzi, że my nie dajemy rade, przejąć piłkę, pokrzepić, pokazać jak bardzo jej zależy na golu i gnać do bramki, nie ważne że my kulejmy, tą kontuzję da się wyleczyć. Ale ten mecz to będzie ogromny wysiłek i na to też się trzeba nastawić. Tak myślę, tak robie i działa.
Anonymous - 2014-02-12, 16:57
Temat postu: zdrada
Przyglądałam się długo wszystkim postom i wreszcie ośmieliłam się też zabrać głos. Jestem zdradzaną od mniej więcej 16 lat żoną. Nasze małzeństwo trwa juz ponad 20 lat, więc sami widzicie, ze proceder ten trwa prawie od zawsze. W trzy dni po slubie z niechęcią wrzucil obrączkę do szuflady i nigdy więcej jej nie załozył. Nigdy nie zrozumiałam dlaczego i po co się ze mną ozenił. Do ślubu nic nie wskazywało, że będzie tak żle, albo ja tego nie widziałam. Wyszłam za mąż z miłości, on też twierdził, że mnie kocha. Od zawsze było żle i nie wiem, jak moze być dobrze w małżeństwie. Był zawsze trudnym człowiekiem, myslałam ,ze dam sobie z tym radę, ale, nie przypuszczałam nigdy, że będzie takim potwornym kobieciarzem. Jestem zdradzana na tysiąc i jeden sposobów, w domu plączą się prezenty od kochanek, nie odzywa się do mnie w ogóle, kiedy usiłuję z nim porozmawiać. Tak naprawdę ma mnie głęboko w nosie. Robi co chce. Pracowal i pracuje w różnych firmach, generalnie sypia z tymi z którymi pracuje. Żadnych skrupułów.
Dla cierpiących z powodu zdrady: czas leczy rany, stara prawda; im dalej tym mniej boli.Kiedy dowiedziałam się o pierwszej zdradzie cierpiałam jak w żałobie -rok. Miałam depresję, straciłam z rozpaczy część włosów, a pozostałe posiwiały. Teraz każdą zdradę znoszę coraz lepiej.
Praca w firmie i poza domem to doskonałe okazje do zdrady. Straszne jest to,że wokół mnóstwo rozwodników i osoba zdradzająca ma ogromne wsparcie.Rozwodnicy z ochotą wciągają innych do swojego bagna, prowokują do zdrady tych, którzy jeszcze tkwią w małżeństwie.
Modlę się. Gdyby nie modlitwa, nie wytrzymałabym tego nigdy.
Chyba wpisałam się do niewłaściwego forum. Wszyscy tutaj staracie się naprawić swoje małżeństwo, bo wierzycie, że wasza druga połowa się zmieni. Prawda jest jednak chyba taka, że kto raz spróbuje i ma do zdrady skłonność, to trudno mu z tego zrezygnować. Myślę, ze kobieta prędzej zmądrzeje w tym temacie niż mężczyzna.

Anonymous - 2014-02-12, 20:58

Witaj na forum


ale.x87 napisał/a:
Wszyscy tutaj staracie się naprawić swoje małżeństwo, bo wierzycie, że wasza druga połowa się zmieni.


My sycharki wierzymy,
że każde trudne sakramentalne małżeństwo jest do uratowania ,

tzn , że każdy ma szansę się nawrócić, także notoryczny zdradacz

nie wierzymy w żadne połówki.
Każdy z nas jest jedyny i niepowtarzalny, jest całością.
Będąc w sakramencie małżeństwa jesteśmy we dwoje jednością z Chrystusem i on jest gwarantem wierności.


Każdy człowiek jest monstrancją w której mieszka Duch św. Nawet jak monstrancja jest utytłana w błocie grzechu, nadal nią pozostaje.

Kim jestem ja, by odmawiać komuś łaski nawrócenia ???
Sama dostałam ją za darmo, a nawet pomimo moich grzechów, i tego prawa czy przywileju nie mogę odmówić nikomu.
To Bóg tu jest władny to przemienić, nawrócić ... .

Gdy tak przestawiłam swoje myślenie, to łatwiej było mi ratować nasze małżeństwo z Chrystusem :mrgreen:
Dla Boga nie ma bowiem rzeczy niemożliwych.

ale.x87 napisał/a:
Modlę się. Gdyby nie modlitwa, nie wytrzymałabym tego nigdy.

a oprócz modlitwy ???
czy robiłaś coś jeszcze ???

Polecam książkę Dobsona "Miłość wymaga stanowczości "

i rekolekcje ks Marka Dziewieckiego
http://www.youtube.com/wa...t17QSzl8bGpxm3X

Pogody Ducha

Anonymous - 2014-02-12, 22:32

Mirakulum,

już wiem, dlaczego bardzo chcę cię poznać! I pogadać!

Ścągnęłam właśnie tę ksiażkę. Wcale nie miałam zamiaru jej czytać, ale jakś tak samo mi sie otworzyło....


Początek, jakbym widziała scenę rozgrywajacą sie trzy miesiace temu w mojej kuchni... tylko, ze mężczyzna nie mówił że ma romans, ale wręcz przeciwnie - że NIE ma, a ta kobieta byłą pomyłką i nie wie, czemu tak sie stało... Poza tym... wypisz-wymaluj... No i nie mogę przestać czytać... a granice w małżeństwoe leżą odłogiem, mimo że miały być dziś pierwszą lekturą ;))))

Mirka, jesteś darem! Do zobaczenia :)
)P.S. Kiedyś będziemy wspólnie pracować :mrgreen: )

Anonymous - 2014-02-13, 07:55

Witam wszystkich, ja również jestem tą drugą, bo dla męża najważniejsza jest jego przyjaciółka, którą kocha a mnie nie. Nie doszło do zdrady fizycznej ale i tak ogromnie mnie to rani. Bo to nie ja jestem najważniejsza a dziewczyna, z którą mąż sms-uje, z nią chciałby być. Ona zna jego pragnienia, jego rozterki, nie ja.
Czytam, zmieniam się, mam jeszcze sporo dylematów, jak postąpić, czy może postawić twardą granicę mężowi, żeby z nią zerwał kontakt. Nie wiem jak mam postąpić, wiem, że cierpię, a ze mną cierpi synek, bo jeśli ja chodzę smutna, dobita, to on to wszystko czuje i widzi.

Anonymous - 2014-02-13, 14:33

Dziękuję bardzo Mirakulum, na pewno postaram się przeczytać tę książkę. Czy stawiałam granice? Myślę,że tak, mówiłam, że nie zgadzam się na bycie zdradzaną zoną. Za każdym razem, kiedy tylko dowiedziałam się o tym.Nie przyniosło to oczywiście żadnego skutku, bo i tak robił swoje za moimi plecami. Co mogłam więcej zrobić? Nie tylko modliłam się, ale chodziłam też na Msze o uzdrowienie, ofiarowuję swoje cierpienie, Komunie za niego. Od czternastu lat mówię codziennie Różaniec- już się chyba uzbierało na Nowennę Pompejańską:). Może macie pomysł na to, co jeszcze? Oczywiście wierzę, ze człowiek może się zmienić i nawrócić, ale chyba już przestałam wierzyć, że on może się zmienić za życia mojego czy jego. Mam nadzieję, ze chociaż w godzinie śmierci. Mąż nie modli się, do koscioła nie chodzi i nie przejmuje się chrześcijańskim wychowaniem dzieci. Córka przestała nawet chodzić w liceum na religię, bo na nią nakrzyczał.
Bardzo współczuję wszystkim zdradzanym, masz rację NiebieskaAmelio, trzeba się jakoś trzymać dla dzieci. Trzeba mimo bólu iść do pracy, zrobić zakupy, ugotować dziecku obiad, a wszystko w człowieku krzyczy z bólu. Ale może nie wszystko stracone w Twoim przypadku, jeśli nie było zdrady fizycznej, a jeśli mąż ma odrobinę przyzwoitości, to do niej nie dojdzie.
Dzięki Bogu, ze jesteście. Mało kto rozumie, że można mieć takie kłopoty w małżeństwie.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group