Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Dawno temu pisałam na forum o moim rozpadającym się małżeństwie, były zdrady, kłamstwa, manipulacje, oszustwa itd. Od sześciu lat nie jesteśmy razem, od trzech po rozwodzie. Mąż zerwał kontakt ze mną i z dziećmi , nie płacił alimentów , ożenił się ponownie . W końcu trafił za te alimenty do więzienia. Jest tam od pół roku. Pewnego dnia zadzwonił, powiedział,że dziękuje Bogu,że tam trafił, że do tamtej żony już nie wróci i że bierze z nią rozwód, że chce nas odzyskać.. Pisze piękne listy, mówi,że zawsze mnie kochał i że będzie o nas walczył jak wyjdzie.... Co mam myśleć? czy taka przemiana jest możliwa, nie wiem, czy mu wierzyć, tyle razy mnie zranił... dzieci są przeszczęsliwe,że tata do nich dzwoni, rozmawia z nimi. Mówią,że go kochają, a nasza starsza córka kiedyś stwierdziła,że teraz wreszcie wie,że tata ją kocha. Spowiednik powiedział mi żebym zrobiła wszystko aby mógł do nas wrócić, przede wszystkim dla dzieci... Nie wiem co o tym myśleć, a jeśli robi to tylko po to żeby wyjść wcześniej ... a może jednak zrozumiał i jest szansa uratować nasze małżeństwo? Jak mam postąpić? Pomóżcie... proszę o modlitwę...
tereska [Usunięty]
Wysłany: 2013-06-29, 22:40
Oli, przede wszystkim wzmocnij siebie, może jakaś terapia , tak by nie powtarzać tych samych błędów co kiedyś, jak mąż był, jak już przepracujesz swoje błędne zachowania, będziesz mogła rozmawiać z mężem o tym, co było nie tak . Takie nazwanie tego co złe było w waszych relacjach i jak chcecie to zmienić będzie budowaniem waszego małżeństwa na nowo.
Aniołek5 [Usunięty]
Wysłany: 2013-06-29, 23:44
Oli napisał/a:
Spowiednik powiedział mi żebym zrobiła wszystko aby mógł do nas wrócić, przede wszystkim dla dzieci...
Mnie szokują takie słowa... Przede wszystkim dla dzieci? Przede wszystkim jest sakrament, moim zdaniem... To co mają powiedzieć ojcowie/matki, którzy mają dzieci w nieślubnych związkach - że też przede wszystkim dla dzieci?
Gdzie w tym wszystkim jest szacunek do sakramentu? Gdzie jest sam sakrament? Na szarym końcu, po dzieciach? Przepraszam, ale ja też się spotkałam z radą: niech się Pani zastanowi, co byłoby lepsze dla dzieci (gdy pytałam o poradę w kwestii ewentualnego wniosku o stwierdzenie nieważności)... a ja nie mam pojęcia, jak się do takich rad potem odnieść...
Oli, cuda się zdarzają, to Ci powie niejeden tu na forum... Może mąż się faktycznie nawrócił? A może chce wcześniej wyjść... Nie zadasz mu przecież tego pytania: albo inaczej, zadasz, ale nie masz pewności, czy otrzymasz szczerą odpowiedź...
Jesteście tyle lat po rozstaniu, że myślę, iż nawet gdyby Twój mąż wcześniej wyszedł i chciał na nowo z Wami żyć, to przecież od razu byś z nim chyba nie zamieszkała?
Musicie się jakby na nowo poznać - w końcu on jest innym człowiekiem (zakładając jego nawrócenie) a Ty też masz w jakiś sposób poukładane życie bez niego.
Nie odcinaj się od niego, nie odwracaj, nie zabraniaj kontaktu. Ale bądź ostrożna - obserwuj, wyciągaj wnioski. Moim zdaniem, jeżeli faktycznie Cię kocha i kocha Boga, i chce po Bożemu układać Wasze małżeństwo, to uszanuje fakt, że nie od razu chcesz go do swego domu wpuścić... to uszanuje fakt, że chcesz nabrać do niego zaufania - a nie to zaufanie niejako z góry mu dać... uszanuje fakt, że powiedzmy będzie musiał wynająć mały pokoik na poddaszu, pójść do pracy i dalej płacić alimenty... w międzyczasie może się z Tobą/Wami spotykać. On będzie miał szansę na poukładanie swoich spraw (przecież ma ślub cywilny z inną kobietą, a co za tym idzie pewnie i jakieś zobowiązania choćby moralne, musi to w sposób godny i z szacunkiem dla tej drugiej kobiety pozałatwiać), na odnalezienie się w sytuacji nowej dla niego: rozstanie z drugą partnerką, przyzwyczajenie się do życia na wolności...
Nie darmo się mówi: co nagle to po diable. Nie można tak nagle rzucić wszystkiego, bo mąż się opamiętał. Jak troszkę o Ciebie powalczy, to mu nie zaszkodzi
Dużo modlitwy, rozmów z Bogiem, kapłanem... najlepiej porozmawiaj z innym jeszcze księdzem - zawsze ktoś może coś jeszcze więcej dodać. I nie rób nic pod wpływem emocji ani Twoich ani dzieci. Ja wiem, że one pewnie by chciały, żeby tato od razu do domu wrócił. Ale myślę, że warto przede wszystkim zadać sobie pytanie: jeżeli intencje męża nie są uczciwe, w jaki sposób odbije się to na dzieciach?
Życzę pogody ducha i podjęcia właściwych decyzji
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2013-06-30, 07:40
Oli
nawrócenie jest możliwe, dostępne dla każdego.
Daj mężowi czas, by to co mówi się stało : rozwód cywilny itd...
wskaż mu nasze forum , to niezła kopalnie wiedzy, rekolekcje , kazania , filmy itp... niech wzrasta.
Ale i Ty wzrastaj, może masz blisko ognisko sychar , jak nie to zapraszam na skypa
Pogody Ducha
Oli [Usunięty]
Wysłany: 2013-06-30, 07:56
Aniołku on właśnie tak to widzi i tak planuje, że kiedy wyjdzie to wynajmie mały pokoik, pracę podobno ma zagwarantowaną i będzie o nas walczył, mówi,że pomoże mi spłacać kredyt hipoteczny i będzie płacił alimenty, a przede wszystkim postara się odzyskać moje zaufanie. Chciałabym żeby tak było ale z drugiej strony jest we mnie taka blokada i strasznie się boję.... Zdaję sobie sprawę z tego,żę jesteśmy inni, że musimy się od początku poznać... bardzo boję się,że to wszystko to tylko gra... bo wiele było kłamstw w naszym małżeństwie... za wiele... a z drugiej strony ... właśnie... "przecież cuda sie zdarzają"... od sześciu lat razem z dziećmi modlimy się codziennie za tatę, za naszą rodzinę... czy dobry Pan Bóg wysłuchał naszej modlitwy... przecież może tak być... i bardzo bym tego chciała, bo to jedyny mężczyzna w moim życiu... "świat" namawiał mnie wiele razy do poukładania sobie życia od początku... a mnie to wręcz napawa obrzydzeniem... nie potrafiłabym wprowadzić do domu innego mężczyzny... ale w domu potrzebny jest mężczyzna... same wiecie... są różne rzeczy, którymi w domu powinien zająć sie tata a nie mama... jest bardzo trudno... Prosi żebym przyjechała go odwiedzić, boję się tych odwiedzin, boje sie ,że będzie wymagał czegoś czego zrobić nie mogę, i z jednej strony nie potrafię mu wierzyć a z drugiej tak bardzo bym chciała żeby to była prawda... i strasznie sie boję,że to wszystko jest grą .... i że jak tam pojadę to okaże się,że kłamał... i powiecie pewnie,że im szybciej tym lepiej ale mnie jest tak dobrze z nadzieją,że może wszystko się jeszcze ułoży....nie wiem co robić, a znikąd nie mam żadnego wsparcia jedynie tutaj na forum, więc proszę o modlitwę
Swallow [Usunięty]
Wysłany: 2013-06-30, 08:59
Oli napisał/a:
Prosi żebym przyjechała go odwiedzić,
Oczywiście, jeśli się boisz, nie chcesz - to nie jedź, bo nic na siłę nie możesz robić, to jasne.
Ale ja czytając Twój pierwszy wpis nawet sama chciałam zasugerować, czy jest możliwość odwiedzin. Czemu? Nie chcę wlewać jakiejś niepotrzebnej nadziei, do czego ani prawa, ani podstaw nie mam - ale słyszałam WIELE razy o prawdziwych nawróceniach w więzieniu. Ludzie tam trafiający często z nudów chodzą na msze lub spotkania z księżmi więziennymi, a to często potem owocuje w postaci prawdziwych, szczerych zbliżeń do Boga. Bodajże ze 2 miesiące temu pokazany był reportaż w telewizji, gdzie pokazana była sylwetka gangstera, windykatora długów, który trafił do więzienia za swoje czyny i tam przeżył katharsis. Może trafił na wspaniałego duchownego, może wreszcie coś zrozumiał - ale od wielu lat - mimo, że wyszedł z więzienia, jeździ po różnych placówkach zamkniętych i przedstawia swoje świadectwo. W tym reportażu wypowiadał się kapelan więzienny, który potwierdził, że jest świadkiem wielu nawróceń i że częściej mężczyźni otwierają się na Boga w więzieniu, niż kobiety (to taka ciekawostka). Więc ja akurat tego nawrócenia nie neguję, choć oczywiście nie znam Twojego męża. Myślę jednak, że sama będziesz potrafiła to ocenić, na przykład właśnie odwiedzając go i rozmawiając - jak to się stało, skąd ta przemiana, może uda Ci się porozmawiać z duchownym, który ma z Twoim mężem kontakt?
Oli napisał/a:
boje sie ,że będzie wymagał czegoś czego zrobić nie mogę
To już jest kwestia do przerobienia dla Ciebie. Nie możesz czegoś zrobić - więc nie robisz. Reakcja danej osoby na odmowę zrobienia czegoś, co jest dla Ciebie trudne, niemożliwe - nie powinna wpływać na zmianę tej decyzji. Musisz być pogodzona z sobą.
Jeśli mąż jest prawdziwie nawrócony i naprawdę chce naprawiać - zrozumie WSZYSTKO, także granice, które ustalisz. Jeśli nie - no cóż, można wtedy mieć wątpliwości, czy jego przemiana jest autentyczna, czy jedynie chce (docelowo) Twojej rezygnacji z alimentów, a co za tym idzie - zwolnienia go z formalnego obowiązku łożenia na rodzinę (czego nieprzestrzeganie zaprowadziło go tam, gdzie teraz jest).
Tu się wiele razy pisało i zgadzam się z tym - że czasami człowiek musi naprawdę upaść na dno, by zrozumieć, że źle robi.
Powodzenia, moją modlitwę masz. :)
Pozdrawiam. :)
MonikaMaria3 [Usunięty]
Wysłany: 2013-06-30, 09:23
Zawsze warto dac szansę, choc wiem jakie to trudne. Nikt nie każe Ci od razu, natychimast... Najpierw się z nim spotkaj, obserwuj i byc może okaże się, że Dobry Bóg wysłuchał Twojej modlitwy
Oli [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-04, 21:45
Jeszcze kilka lat temu chciałam starać się o orzeczenie nieważności tego małżeństwa, choć nie po to żeby z kimś nowym układać sobie życie tylko chyba po to żeby tak bardzo nie cierpieć, a teraz chyba chcę ratować tą rodzinę tylko nie wiem, czy potrafię zapomnieć to wszystko, co się stało. Jutro pojadę się z nim zobaczyć, okaże sie czy chce nas czy ma jakiś ukryty cel. Proszę o modlitwę, tak bardzo chciałabym żeby nie było ukrytych zamiarów, zeby wreszcie okazalo się, że ja też mam prawo do szczęścia Dzieci tak bardzo cieszą się,że tata z nimi rozmawia, że pisze listy, córka stwierdziła kiedyś,że teraz wie,że tata ją kocha. To wszystko takie inne niż dotychczas,aż trudno się przyzwyczaić. Pozdrawiam.
Oby Dobry Bóg dał nam łaskę przebaczenia i poukładania wszystkiego od początku....
katalotka72 [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-04, 21:48
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-05, 13:19
Oli zapomnieć się nie da , wybaczyć - jak najbardziej się da
Oli [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-05, 17:31
No i byłam dzisiaj na widzeniu, nie macie pojęcia z jakim strachem tam pojechałam, po drodze już zawróciłam do domu, ale jednak postanowiłam dotrzeć do celu i co "serce na ramieniu przed tym spotkaniem..... No i w końcu przyszedł... nigdy wcześniej nie wycałował tak moich rąk dziękując,że przyjechałam... nie maił żadnych ukrytych zamiarów ... nie chciał niczego.... przez całą godzinę patrzył na mnie jak na ósmy cud świata... czy taka przemiana jest możliwa? Myślę,że był szczery i to bardzo, grzecznie odpowiadał na moje pytania, pytał o dzieci i prosił o szansę , o to żebym pozwoliła mu spróbować jeszcze raz... nosi na szyi Pana Jezusa, a to już wiele... gdy odchodził nie chciał krzyżyka, który kiedyś nosił a teraz nosi... cóż dalej ? pewnie czas pokarze.... jestem w pozytywnym szoku
ja_tez [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-05, 17:58
Absolutnie nie chcę abyś pomyślała sobie, że chcę podważyć pozytywną przemianę Twojego męża. Jedynie co mogłabym podpowiedzieć, to żebyś nie ulegała euforii. Spokojnie przyjmuj to co widzisz, a co ma być to i tak będzie.
Bo tak mi się przypomniało, jak niejednokrotnie widziałam/słyszałam o pięknych listach pisanych przez więźniów, jakże mądrych, pełnych dojrzałych przemyśleń, skruchy i żalu za popełnione błędy... To jest zapewne szczere w danym momencie, a specyfika miejsca (odosobnienie, duużo czasu) powoduje że człowiek bardzo głęboko analizuje wszelkie aspekty życia. Tak więc, jak wspomniałam, mimo pięknych słów, gestów itp. po wyjściu na wolność najczęściej było rozczarowanie.
Nie życzę Ci tego, cuda naprawdę się zdarzają, może w tym przypadku też się zdarzy
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.