Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Czy powinnam się na to godzić?
Autor Wiadomość
dorotakm
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-15, 21:17   Czy powinnam się na to godzić?

Jestem w separacji z mężem, nie mieszkamy razem od pół roku. Mąż odszedł do kochanki i jej dziecka zostawiając mnie z 3 dzieci. Moją sytuację dokładnie opisywałam w wątku: " Kryzys, osoba trzecia jak sobie radzić?"
Otóż obecnie zastanawiam się nad tym, czy nie przyzwalam na pewnego rodzaju patologię. Mój mąż przyjeżdża raz w miesiącu na spotkania z dziećmi (mieszkamy około 200 km od siebie, sąd przydzielił mu kontakty z dziećmi jeden weekend w miesiącu). Właśnie dobiega końca taki wspólnie spędzony weekend. Mój mąż przyjechał w sobotę w południe, był u nas w domu do godziny 19. Nocował u swoich rodziców. Dziś oczywiście nie był z nami w kościele, przyszedł po naszym powrocie. Ja starałam się o nic nie pytać, zajmowałam się swoimi sprawami, wyszłam na 2 godziny zostawiając go z dziećmi. Byłam dość oschła, małomówna., Natomiast mój mąż zachowywał się jakby nic się nie stało. Był wobec mnie przyjemny, naprawił mi szafkę, karnisz (udawałam że tego nie widzę). Słyszałam jak rozmawiał z dziećmi i tłumaczył im jaką mają dobrą mamusię.
Obserwując jego zachowanie mogę stwierdzić, że dla niego cała ta dramatycznie trudna sytuacja jest normalna. Przyjeżdża w odwiedziny do swoich dzieci a przy okazji i do żony. Ja jednak widzę to inaczej i proste czynności dnia codziennego stają się dla mnie zbyt trudne. I tak przykładowo nie wiedziałam co zrobić w momencie kiedy podawałam dzieciom obiad: częstować czy nie. Jednak poczęstowałam, gdyż stwierdziłam, że tak nakazuje kultura.
Podczas wspólnego obiadu mąż powiedział mi, że nie mieszka już z tą kobietą i że jest sam. Zapytałam czy jako dowód tego może podać nam swój aktualny adres, może go kiedyś z dziećmi odwiedzimy. Powiedział, że to jeszcze nie ten czas, że poda mi za jakieś dwa miesiące. Dla mnie jednoznacznie kłamie i gra. Jestem na takim etapie, że nie obchodzi mnie czy mieszka sam czy z nią. Od jakiegoś czasu skupiam się na sobie i dzieciach i nie pozwolę na to, żeby mi ten stan zburzył. Cieszę się każdą chwilą i nie planuję przyszłości. Moje małżeństwo powierzyłam Bogu. I jest mi znacznie lżej.
Widzę natomiast inny problem. Otóż z jednej strony myślę sobie, że może dobrze że nasze dzieci widzą, że rozmawiamy ze sobą (zdawkowo), że się nie kłócimy, że ten czas kiedy odwiedza ich własny ojciec jest czasem spokoju i radości dla nich. Z drugiej zaś strony zastanawiam się, czy aby nie przyzwalam na patologię, której świadkami są moje dzieci. Czy mój syn (siedmiolatek) mając taki obraz ojca (mieszka z kochanką a jak przyjeżdża to fajnie jest pomiędzy nim a mamą), nie stwierdzi kiedyś , że taka sytuacja jest normą?
Problem jest w tym, że mój mąż nie mieszka w naszym mieście dlatego ten wspólny czas musza spędzać u mnie w domu. Czy może ja powinnam wtedy wychodzić? Czy powinnam z nim rozmawiać i częstować obiadkiem i kawką? Bo sama nie wiem gdzie powinna być ta granica dla dobra dzieci. Jaką postawę przyjęlibyście na moim miejscu?
 
     
Jędrek
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-15, 21:34   Re: Czy powinnam się na to godzić?

dorotakm napisał/a:

Problem jest w tym, że mój mąż nie mieszka w naszym mieście dlatego ten wspólny czas musza spędzać u mnie w domu. Czy może ja powinnam wychodzić? Czy powinnam z nim rozmawiać i częstować obiadkiem i kawką? Bo sama nie wiem gdzie powinna być ta granica dla dobra dzieci. Jaką postawę przyjęlibyście na moim miejscu?

Moja żona mnie z niechęcią dziś widziała na swoim podwórku jak przyprowadziłem dzieci spowrotem.... O wejściu do ich mieszkania nawet nie myślę...
 
     
Olga1968
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-15, 21:45   

Dorotko. Nie martw się, nie produkujesz żadnej patologii. Twoje zachowanie jest jak najbardziej prawidłowe i hmm powiedziałabym wzorcowe. Dystans jaki trzymasz w stosunku do męża jest prawidłowy. Patologią byłoby, gdybyś wylewnie go witała, wieszała mu się na szyi i nadskakiwała. To, że częstujesz go obiadem jest bardzo ładnym gestem z Twojej strony i nie miej z tego powodu wyrzutów sumienia. Tak nakazuje kultura i tyle. Może byłoby to nie na miejscu, gdyby mąż mieszkał blisko i wpadał do dzieci na godzinę, czy dwie. Proponowałabym zrezygnowanie z robienia mu kawy. Dajesz jasny komunikat, że kawa stoi tu, kubki tu i proszę jak masz ochotę to sobie zrób. Wychodziłabym również na ten czas z domu. W sobotę zakupy, spacer, ploteczki z koleżankami, a w niedzielę coś sobie wykombinuj, może siłownia, albo basen? Trzymaj tak dalej, jesteś cudowną, dzielną mamą. Pozdrawiam.
 
     
tereska
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-15, 21:47   

Wiesz, mam podobna sytuacje jak ty i przychodzą mi podobne pytania do głowy.
Co ja w tej chwili z tym robię. Jestem miła dla męża, proponuję mu herbatę, obiad, staram się być uprzejma. Dzieci to widza, ze mama jest miła dla taty, to jest dla nich ważne. One chcą by rodzice się lubili, bez wzgl. czy sa razem czy nie. Jest juz podział, to on mówi , z etu cos nie jest w porządku, dlaczego tata nie mieszka z nami. I to jest ta prawda o sytuacji, czy bycie miłym zakłamuje ta prawdę? Chyba nie, bo to jest w końcu mój mąż slubowałam mu miłość, w ten sposób mu ją okazuję. Traktując go jak człowieka czyli kogoś kto składa się nie tylko ze złych cech ale też dobrych . Czasem w wyniku skrzywdzenia zamykamy się na naszych mezów na ich taki mieszany obrazi dobro i zło, widzimy tylko zło i przez to odrzucamy ich całkowicie. Ale jak zobaczymy ich w wolności w tych naszych zranieniach to wtedy łatwiej spojrzeć na nich jak na ludzi i być miłym. I chyba w tym tkwi probelm w nas dręczy pytanie czy wystarczająco stawiam granice złu. Nie ma tej pewności bo nie widzę jak jest naprawdę tylko przez okulary mojego skrzywdzenia, a wtedy nie widzę zła w mężu ani tez dobra, jak się uwolnie od tych okularó to zobaczę i dobro i zło po to by skutecznie postawić mu granicę i nie będzie już lęku czy te granice dobrze stawiam bo bęe widziec jasno.
 
     
JOHAN
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-15, 22:13   

tylko jest pytanie czy zdradzający nie potraktuje tej miłej atmosfery jako akceptacji tego stanu do którego doprowadził,czyli jest ok-nic wielkiego się nie stało-spotykamy się ,pogadamy,rozejdziemy

pamiętam jak moja żona wręcz chciała byśmy zostali "dobrymi znajomymi"-wtedy myślę,że miałaby komfort w zagłuszaniu swojego sumienia-jej kochanek deklarował to samo w stosunku do swojej żony

...i ani ja ani żona tego kochanka nie zgodziliśmy się na słodkie układy i jakieś tam wspólne obiadki-chłopcy jak chcą -idą do niej na obiad-ja trzymam do niej dystans i taki układ jest dla mnie bardzo zdrowy
 
     
dorotakm
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-15, 22:20   

no właśnie nad tym się też JOHAN zastanawiam, czy aby mojemu mężowi nie było z tym dobrze: tam kochanka tu żona i wszędzie miła atmosferka. Z drugiej strony może jestem naiwna, ale gdyby rzeczywiście mieszkał sam? I dzieci? Czy one nie zasługują na to , aby widziały że ich rodzice jak się spotkają zachowują się wobec siebie w miarę możliwości normalnie? Sama nie wiem, mam mętlik w głowie.
 
     
Olga1968
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-15, 22:29   

Dorotka, nie gdybaj, bo gdyby babcia miała wąsy, byłaby dziadkiem :P Zachowujesz dystans w stosunku do męża, nie wieszasz się mu na szyi, nie robisz święta z tego, że przyjechał. Ze względu na dzieci, musisz niestety znosić jego obecność, nie będziesz przecież przy dzieciach darła z nim kotów, bo nie w tym rzecz. Zachowuj się tak jak się zachowujesz, trzymaj dystans, uprzejmie acz zimno odpowiadaj na jego próby towarzyskich pogawędek i tak jak Ci napisałam staraj się jak najmniej przebywać wtedy w domu. Wykorzystaj ten czas dla siebie, bo w tygodniu zasuwasz jak mały samochodzik przy trójce dzieci. Nie ma przyjaźni w takiej sytuacji, ale też bezsensowne jest wprowadzanie wrogiej atmosfery, dlatego jeszcze raz Ci powtórzę, to jest Twój czas i chodu z domu :-P
 
     
bosonia
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-16, 09:10   

Dorotko, a jeżeli to jest skutek modlitw? Jeżeli Twój mąż próbuje znowu do was się zbliżyć, tylko nie wie jak się do tego zabrać? Powiem Ci,że Twój post napełnił mnie jakąś nieśmiałą nadzieją.Ale oczywiście nie rzucaj mu się od razu na szyję :mrgreen: Uważam ,że dobrze postępujesz.
 
     
krzysztof256
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-16, 10:31   

Witaj Doroto . Dzisiaj tak przez przypadek wszedlem i przeczytalem o twoich obecnym rozterkach zwiazanych z postepowaniem z mezem . W pelni podpisuje sie pod tym co napisala Olga1968 . Wiem ze kazdy przypadek nalezy traktowac indywidualnie ale tez wiem jak trudno wyzwolic sie z grzechu zdrady . Mialem kochanke , zapieralem sie przed zona na wszelkie mozliwe sposoby . Mialem w cudzyslowiu na tyle ulatwiona sytuacje ze zyjemy w zona w dwoch roznych krajach . Pomimo ze zyjac w grzechu staralem sie chodzic do kosciola pernamentnie zagluszalem swoje sumienie prowadzac podwojne zycie . Dopiero kiedy zona w desperacji i jakiemus szostemu zmyslowiu postawila mi przed oczami obraz Jezusa Milosiernego zadajac abym przysiagl ze jestem sam nie moglem tego zrobic - powiedzialem prawde . Wczesniej zapewnialem na wszelkie mozliwe sposoby ze jestem sam . Jesli chodzi o rozne formy pomocy zonie kiedy bylem z kochanka robilem to po to aby uspokoic swoje sumienie - przy jednoczesnym braku woli porzucenia kochanki . Jesli ktos deklaruje jak to jest w przypadku twego meza ze jest sam , to juz z jego strony powinna wyplywac inicjatywa aby udowodnic Tobie ze faktycznie przynajmniej sam mieszka . Tak byloby idealnie gdyby , jesli nie to mozna zaproponwac mezowi takie rozwiazanie . Slowa bez czynow beda tylko pustoslowiem . Niewatpliwie musi podac adres gdzie mieszka i gdy naprawde chce byc transparentny to z jego ust powinno wyplynac mchocby takie stwierdzenie ze jesli mi nie wierzysz to mozesz mnie odwiedzic bez zapowiedzi oczywiscie uwzgledniajac jego godziny pracy . Tu nie chodzi o to abys miala go kontrolowac tylko o pokazanie ze strony meza dobre woli to ze on faktycznie probuje sie zmieniac . Ja nawet kiedy na wyrazne zadanie zony wyprowadzilem sie o prawie 200km od miejsca gdzie mieszkala kochanka to i tak to zniewolenie bylo tak silne ze nie przeszkodzilo mi to jeszcze pare razy sie z nia spotkac pomimo kolejnych deklaracji i konkretnych czynow( wyprowadzenie sie o 200 km od kochanki ) majacych zonie pokazac ze jestem juz sam . Pozdrawiam Pogody Ducha
 
     
dorotakm
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-16, 12:20   

Dziękuję Wam wszystkim za wsparcie.
krzysztof256 napisał/a:
. Dopiero kiedy zona w desperacji i jakiemus szostemu zmyslowiu postawila mi przed oczami obraz Jezusa Milosiernego zadajac abym przysiagl ze jestem sam nie moglem tego zrobic - powiedzialem prawde

Krzysztof ja też tak postapilam, kiedy mieszkaliśmy jeszcze razem. Z tą różnicą, że mój mąż uklęknał i przysiągł, że jest sam. A tak nie było.
Mój mąż w grudniu ubiegłego roku odnawiał ze mną przysięgę małzeńską. Już coś podejrzewałam, bo wogóle nie patrzył mi w oczy.
Dlatego ja mu nie wierzę już w nic i nie wiem jak postępować.

[ Dodano: 2013-09-16, 12:24 ]
krzysztof256 napisał/a:
to juz z jego strony powinna wyplywac inicjatywa aby udowodnic Tobie ze faktycznie przynajmniej sam mieszka

No właśnie tak uważam. A on nie chce podać adresu pomimo mojej prośby. Więc nadal kłamie
 
     
nunana
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-16, 12:56   

Tak Dorota, on nadal klamie. Taka prawda.
I niestety nie zgodze sie z przedmowcami co do slusznosci Twojego postepowania.
Osobiscie uwazam : zero obiadkow, zero kawusi, zero kontaktu z kims kto tak mnie traktuje.
Nie wyobrazam sobie rowniez aby taki oszust, czlowiek nieuczciwy z niewiadomo jakimi intecjami, a raczej dobrze wiadomo jakimi, przebywal w moim domu. Dlaczego to Ty masz wychodzic ? To on was opuscil, opuscil wasz dom wiec niech teraz to on kombinuje jak i gdzie sie z dziecmi widywac. Ty jestes u siebie masz ten komfort ze mozesz decydowac o sobie.
On na dzis jest intruzem, nie pokazal ze jest inaczej, ze inaczej mozesz go traktowac.
Na dzis nadal dajesz soba manipulowac, to on dyktuje warunki. Jakim prawem? nie pytasz sie ????
Kobieto on Cie nie szanuje, powiem wiecej on Cie nawet powaznie nie traktuje.
Dzieci dziecmi - oczywiscie ze powinien sie z nimi spotykac. ALE DLACZEGO U CIEBIE W DOMU ?? Ja bym wyznaczyla jasne granice, ktorych przekroczyc nie wolno by bylo. Jest weekend spotkan - to niech go sobie zorganizuje na tzw. zewnatrz.
Glupota jest udawanie "szczesliwej" rodzinki. Dzieci takze powinny wiedziedziec ze to taty wybor ze mieszka osobno i nie powinno sie im mieszac w glowach dopoki ten czlowiek sie jasno nie okresli, dopoki jest kretaczem, a jest - dostalas dowod na jego "nawrocenie".
Dorota ! Przestan robic z siebie matke Terese. Pierwsza jestes Ty, potem dzieci. Zle brzmi - wiem. Ale taka Twoja postawa jest najlepsza postawa jaka mozesz przyjac wzgledem Twoich dzieci na dzis, na sytuacje ktorej musicie doswiadczac przez tego drania ! Za bardzo mu ulatwiasz, za miekka jestes. Postaw mu granice i poprzeczke.
Niech on troche poskacze ! A jak nie bedzie skakal to bedziesz miala oczywistosc oczywista i pelna jasnosc zamiast zludzen.

Karnisz naprawil... ! No naprawde wysilil sie i wykazal zrozumieniem wobec problemu ! Pomysl, czy o to teraz miedzy wami chodzi zeby on karnisze naprawial i kwiatki podlewal ?????
 
     
dorotakm
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-16, 13:05   

Ostro Nuanko, ale dobrze. Dzięki. Czasem zimny prysznic jest potrzebny.

[ Dodano: 2013-09-16, 13:11 ]
Największy problem jest w tym, że ja mu kompletnie nie wierzę. To jest człowiek chory na klamstwo. Zresztą kiedyś razem byliśmy u księdza psychologa i on sam po długiej rozmowie powiedział mi, że mój mąż wykazuje wszystkie symptomy kłamcy patologicznego (wyniósł to z domu - jego matka cały czas kłamała, wzrastal w klamstwie, tym go 'żywili" na codzień).
I teraz pytanie: a jak on kiedyś rzeczywiście mówiłby prawdę a ja zawsze będę uważała że on klamie?
 
     
ja_tez
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-16, 13:33   

dorotakm, mój mąż ma podobny problem, na co wielokrotnie zwracałam mu uwagę, sugerowałam przepracowanie tego - gdyż on nie widział niczego złego w "małych kłamstwach", "mijaniu się z prawdą" czy w "naginaniu faktów".
Powiedziałam też, że nie uda się odbudować mojego zaufania na fundamencie kłamstwa.
Co z tym zrobi, czas pokaże. Na chwilę obecną skupiam się na czymś innym. Muszę zająć się sobą, bo nasz kryzys mocno mnie pokaleczył i osłabił...
 
     
dorotakm
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-16, 13:34   

ja też jestes sama? Czy nadal jesteście razem?
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8