Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Po roku strasznych błędów. Czy wytrwamy.. boję się.
Autor Wiadomość
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-08, 22:34   

:-D :-D :-D pozdrawiam
 
     
krawędź nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-11, 08:27   

Niezupełnie sobie radzę. Raczej co parę godzin mam totalną huśtawkę.
Byliśmy na 1 spotkaniu wspólnej terapii i wygląda że może ona nam pomóc.

Na razie dowiedziałam się strasznej ale prawdziwej rzeczy:
Mój mąż mi sam powiedział, że nie chce aby była między nami teraz jakaś nieszczerość i będzie mi wszystko mówił, nawet jeśli to jest bolesne.
I powiedział mi, że nie czuje do mnie nic poza miłością do mnie jako do matki jego dzieci. Uwielbia mnie jako matkę jego dzieci. I podobam mu się fizycznie. I koniec więcej nic.
Tam gdzie była jego ogromna miłość, jest pustka. To się stało rok temu, jeszcze zanim wszedł w związek z kochanką.
Ja go wtedy odrzucałam, okazywałam mu brak miłości, byłam rozżalona i moge usprawiedliwiać się kilkoma racjonalnymi powodami. Naprawdę. Ale nie chodzi o usprawiedliwianie.
On przestał mnie kochać w taki sposób jak kiedyś. I ma tam pustkę. I tak już zostało, mimo jego powrotu do mnie...
Ból który mi to sprawiło, jest chyba największy ze wszystkich.

A ja go kocham.
W lipcu gdy pojechałam do niego (tam gdzie pracował z tą dziewczyną i jak się później okazało, także oczywiście zdradzał i był z nią szczęśliwy na każdej płaszczyźnie życia, planując wspólne nowe życie z nią) - otóż gdy tam pojechałam, oddałam mu swoje serce i swoją odratowaną miłość do niego.
I wyraźnie czułam, że coś jest nie tak. Odpowiadał, rozmawiał, przytulał, kochaliśmy się. I nie tak.
Łudziłam się, ale teraz widzę, że to się nie zmieniło.

Po jego powrocie ja go dalej kocham. Zabiegam, jestem nawet za czuła, za bardzo nalegam, pytam, przytulam się, jestem obok ciągle i ciągle. On nie jest chłodny, ale ... inny. Daleki.
Mówi, że docenia moją miłośc, że widzi ją. Ale to nie zmienia faktu, że w nim nic nie ma.

Nadzieja chyba tylko w Bogu.

Boję się, że i ja nie podołam, i on nie podoła. Zycie z osobą, której się nie kocha. Jak budować na takich zgliszczach???????????????
 
     
ja_tez
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-11, 08:31   

krawędź nadziei, poszukaj tu na forum, poczytaj, posłuchaj czym jest miłości. O tym, że miłość to nie uczucie, to postawa... Dla mnie to było wielkim zdziwieniem i odkryciem.
 
     
krawędź nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-11, 10:42   

ja_tez napisał/a:
miłość to nie uczucie, to postawa


Bóg Ci zapłać za te słowa.
Idę szukać.
 
     
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-11, 10:55   

krawędź nadziei napisał/a:

I powiedział mi, że nie czuje do mnie nic poza miłością do mnie jako do matki jego dzieci. Uwielbia mnie jako matkę jego dzieci. I podobam mu się fizycznie. I koniec więcej nic.
.....
On przestał mnie kochać w taki sposób jak kiedyś. I ma tam pustkę.

Co dla niego jest miłościa ?
Motylki w brzuchu ? Pożądanie ?
Milośc wiele ma obliczy.
Czy lubi spędzać z Tobą czas, Twój dotyk, coś zrobić dla Ciebie, coś otrzymać od Ciebie.

Byc może, kiedy popełniając błąd zdrady, zamiast walczenia o małżeństwo i nawiązał relację z inną kobietą (świeżą, wciąż odkrywaną, bez przeszłości z ranami relacje), odsunął się od Ciebie emocjonalnie, wmówił sobie obojetność lub nienawiść do Ciebie.
Teraz czeka go praca naprawienia tych szkód które wyrządził sobie ( i Tobie, dzieciom) zdradzając.
Niech nie zatrzyma się nad samym stwierdzeniem problemu, ale również określi sposób jak go pokonać.
Na początek - czym dla niego jest ta miłość ?
radosnym tarzaniem się w łóżku, motylkami w brzuchu, dreszczykiem emocji, biciem serca ??
To dla nastolatków.
Czym jest prawdziwa miłość dojrzałych ludzi ?
Jakie rodzi odczucia ?
On Cię kocha, ale myli pojęcia.
Jak pisała ja_też : miłośc to nie tylko uczucie to również postawa.
Postawa wobec drugiego człowieka. Również rodzi emocje.

jeszcze jedna refleksja, tacy już jesteśmy ze cenimy sobie to co przychodzi z pewnym trudem, o co musimy zabiegać, starać się. Czy Twoj mąż musi o Ciebie zabiegać ? czy też nie dając z siebie nic otrzymuje wszystko ?
 
     
ja_tez
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-11, 11:37   

GregAN napisał/a:
jeszcze jedna refleksja, tacy już jesteśmy ze cenimy sobie to co przychodzi z pewnym trudem, o co musimy zabiegać, starać się. Czy Twoj mąż musi o Ciebie zabiegać ? czy też nie dając z siebie nic otrzymuje wszystko ?

I to trzeba właśnie rozważyć, zwłaszcza że:
krawędź nadziei napisał/a:
Zabiegam, jestem nawet za czuła, za bardzo nalegam, pytam, przytulam się, jestem obok ciągle i ciągle.


W moim przypadku, w najcięższych momentach kryzysu, pomogła postawa jak wyżej. Jestem o tym przekonana.
To było wbrew zdrowemu rozsądkowi, wbrew moim zwyczajom, jakbym była zupełnię inną osobą. Ale ja tak mocno CZUŁAM co mam robić... i robiłam to. Przekonana, że tak trzeba. Zastanawiałam się tylko, skąd mi się to bierze... bo wtedy nie rozumiałam.
Nawet dzisiaj, z perspektywy czasu, podziwiam swoją postawę - mimo otrzymywanych zranień i krzywd - właśnie taką, a nie inną. Uważam, że to była łaska i moc, którą wtedy otrzymałam, która dała mi siłę by wytrwać. By kochać...

Niczego nie sugeruję, chciałam tylko zaznaczyć, że każda sytuacja jest inna, każda relacja inna, inni ludzie. Jest to delikatna kwestia, do indywidualnej oceny.
Bo jednak najczęściej pomaga odsunięcie się trochę, zajęcie się sobą i swoimi sprawami, wprowadzenie pewnej dozy tajemnicy.
 
     
krawędź nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-11, 13:41   

ja_tez proszę uściślij. Zrozumiałam, że w Twoim przypadku w najcięższych momentach pomogło właśnie że dałaś radę znaleźć w sobie oznaki miłości, że dawałaś ciepło i życzliwość, i zainteresowanie, nie oczekując nic w zamian?

Czy też chodziło Ci o to, że zastosowałaś technikę "stanowczej miłości" i oddaliłaś się?

Ja zdaję sobie sprawę, że wskutek moich działań nastąpiło dziwne odwrócenie.
To nie zdradzający i powracający wiarołomny mąż zabiega o uczucie i życzliwość skrzywdzonej żony.
Jest odwrotnie..

Średnio mogę to ogarnąć.
 
     
ja_tez
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-11, 14:35   

Chodzi o to pierwsze, tak jak zrozumiałaś. Ale to wszystko było "w trakcie", natomiast gdy mąż oprzytomniał i zaczął zdawać sobie sprawę z całej sytuacji - moja postawa zaczęła przypominać bardziej "stanowczą miłość". Zaczęłam też czuć już zmęczenie, byłam wyczerpana i były momenty, że zaczynałam wątpić w sens tego wszystkiego.

Mój mąż nie odszedł, nigdy nie miał zamiaru jak mówi. Ja mu już wcześniej powiedziałam, że jeśli zechce odejść, nie będę go zatrzymywać. Nie dowierzał, dopytywał o to kilkakrotnie, ale wiedział, że mówię poważnie. I że jeśli coś postanowię, nie będzie odwrotu. Nie chcial rezygnować z małżeństwa (może nie chciał, a może jeszcze nie zabrnął za daleko, tego nie wiem).
W międzyczasie miałam oczywiście chwile wściekłości, załamania, bólu wydającego się nie do zniesienia i miałam pomysły wyrzucenia męża z domu, jednak zdarzały się różne sytuacje i "przypadki" (które przypadkami nie były) powodujące, że małżeństwo przetrwało. Widocznie Bóg tego właśnie chciał.
Powtarzam jednak, że moja sytuacja może jest nietypowa i nie twierdzę, że to co u mnie zadziałało, u innych pomoże także. Ja nie kierowałam się rozumem, czy jakąś strategią, tylko nieodpartą siłą z wewnątrz, której po prostu się poddałam. Trudno to określić słowami, a rozumem ciężko ogarnąć. Dlatego to nie mogło być nic innego jak tylko ŁASKA.

P.S. Rozłączyło mi internet i zniknął cały mój wpis, pomyślałam że jeśli się nie odzyska, nie będę pisać drugi raz...
Odzyskał się :->
 
     
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-11, 15:56   

ja_tez napisał/a:

krawędź nadziei napisał/a:
Zabiegam, jestem nawet za czuła, za bardzo nalegam, pytam, przytulam się, jestem obok ciągle i ciągle.

- a co to znaczy za czuła???

krawędź nadziei napisał/a:
To nie zdradzający i powracający wiarołomny mąż zabiega o uczucie i życzliwość skrzywdzonej żony.
Jest odwrotnie..
- czy to?jeżeli tak to może być niepokojące,mozna by pomyslec ,że tobie tylko zależało a mąz,czy daje oznaki swoją postawą ,że chce ,że jest zadowolony,czy widzi swój bład i chce go naprawić? :?:
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-11, 17:14   

krawędź nadziei napisał/a:

Czy też chodziło Ci o to, że zastosowałaś technikę "stanowczej miłości" i oddaliłaś się?

Ja zdaję sobie sprawę, że wskutek moich działań nastąpiło dziwne odwrócenie.
To nie zdradzający i powracający wiarołomny mąż zabiega o uczucie i życzliwość skrzywdzonej żony.
Jest odwrotnie..


Każdy chciałby, aby była jedna recepta na kryzys.
Najlepiej tak jak u Swallow.
Stanowcza miłość, pogubiony, ale kochający mąż, który z całych sił stara się
wynagrodzić i naprawić.
Do stanowczej miłości trzeba jednak gotowości na sytuację, że "stanowczość" może "równać się" rozstanie.
 
     
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-11, 17:18   

Cytat:
Do stanowczej miłości trzeba jednak gotowości na sytuację, że "stanowczość" może "równać się" rozstanie.
tak własnie to jest to ryzyko :lol: ale mimo to uważam ,że warto bo zawsze sytuacje powinny byc jasne.nie należy gnębic powracającego wracając do przeszłości - to po prostu zabójstwo ale wskazana jest w miare mozliwości normalnośc???? ;-) ;-)
 
     
krawędź nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-11, 17:46   

grzegorz_ napisał/a:

Do stanowczej miłości trzeba jednak gotowości na sytuację, że "stanowczość" może "równać się" rozstanie.

Tak właśnie.
I ja miałam tę gotowość gdy w dniu przewidywanego powrotu (nie wiedziałam czy "wraca do domu" oznaczało nasz dom, czy ten drugi, jego nowy dom...). Więc wtedy ją miałam, gdy wystawiałam z wściekłością jego rzeczy za furtkę, gdy pakowałam je w worki (mrucząc pod nosem "a proszę, poduszkę też zapakuję a co, przecież pod główkami musi być miękko.. "itp)

Wtedy miałam gotowość i scenariusz: co robię z pracą, z dziećmi, z domem, wynajmem nowego miejsca itp. Była adrenalina i gotowość do walki.

Na rzeczach zostawiłam list z szansą. I pojechałam do znajomych, nie spuszczając oka z telefonu. Zadzwonił.. przeczytał list. Błagał o spotkanie. Zgodziłam się.

I jak wrócił to wszystko stopniało i znikło jak zły sen. I już gotowości nie mam. Już buduję przyszłość z nim, już nie chcę nigdy myśleć jak wynając dom i gdzie się przeprowadzić, już nie chcę nigdy otwierać szuflady z napisem: "dzielna samotna matka z dwójką dzieci radzi sobie mimo opuszczenia przez męża". Nie chcę tego już....

Ale nie wiem czy nie żałuję jakiegoś pośpiechu.
Zamiast tak jak Swallow (Swallow, podziwiam Was) dać mu jeszcze odczuć dystans, to ja pierwszej nocy wpuściłam go do ogrodu. No a jak spał na tarasie, no to już drugą noc spał na podłodze w salonie. Drugiej nocy przyszłam do niego przytulić się pod kocem.... Tak było. I uznałam że to bez sensu dalej trzymać go na jakiś pół-dystans, jakieś niewiadomo co. I wpuściłam go do łóżka (choć bez zbliżeń w pełnym sensie).

Ja po prostu lgnę do niego.
Tak samo mocno jak w dniu powrotu.

Natomiast on ma różne fazy. Pierwsze dni były trudne ale czułe, była potrzeba bliskości też z jego strony. Przytuleni trwaliśmy a ja łkałam.
Potem mieliśmy trudny wyjazd związany z byłą kochanką i widzeniem się z nią (strasznie strasznie splątane sprawy zawodowe) i bardzo trudne rozmowy, które znów postawiły nas na ostrzu noża.
I odtąd on złapał jakiś dystans. Jakby zobaczył, że emocje i euforia z dnia powrotu opadły. Jakby zobaczył skalę trudności.

Stara się. Jest cały dla nas. Jest otwarty na terapię. Otwarty na trudne bolesne rozmowy. Przy okazji jest wściekły, wciąż wściekły, chyba na siebie.
I mówi, mi że życia mu nie starczy by zadośćuczynić.
I wydaje mi się, że gdy mu tłumaczę jak krowie na rowie moje uczucia (albo gdy robi to terapeutka) to dociera do niego ogrom zła które zrobił. Że nie będzie się tego wypierał.
To też doceniam, bo ilu jest facetów którzy w tym momencie trzasnęli by drzwiami i odmawiali rozmowy. Wiem że tacy są.

Ale to ja bardziej okazuję tę codzienną stęsknioną miłość. On jakby mniej...
Chociaż każdego dnia jest inaczej. Dziś np. sprawił że poczułam się lepiej. Był uważniejszy, dostrzegał we mnie różne rzeczy, sam inicjował coś przyjemnego..

Ja sądzę, że on może być spustoszony. I przerażony. Bo sądził, że rozstał sie i PYK! Koniec, sprawa zamknięta i jedziemy do przodu. A tu dopiero początek, i wiele bólu przed nami.

Boję się oczywiście, że jestem za miękka, że za szybko coś chcę. Ale czuję że to płynie z środka mnie.

Męczyłam się z tym, że we mnie jest miłość, a w nim jest jej mniej, lub nie ma wcale. Przerażało mnie to. Ale znalazłam pociechę w świadomości że Bóg obdarzył mnie czymś wspaniałym - miłością która przetrwała taki syf, taki cios, takie kłamstwa. NIe można mieć pretensji o tak bezcenny dar. A może Bóg da, że moja miłość użyźni te pustkowia w jego sercu..
 
     
MonikaMaria3
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-11, 19:09   

To wspaniale, że Ty pałasz miłością, a Twój mąż również się stara. U mnie jest dużo gorzej. Mój mąż jest z tych, co walną drzwiami i nie będą rozmawiac, albo wykrzyczą stki przekleństw. Z tych, co niewiele się starają... I nie chcą nic zmieniac, bo tak im łatwiej.
Chciałabym cofnąć czas...
 
     
ponury
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-11, 20:38   

ad krawędż nadziei
napiszę ci z własnego doświadczenia że terapia za bardzo nie dociera do nas mężczyzn!!!
jeden weekend na rekolekcjach małżeńskich znaczył dla mnie więcej niż pół roku jeżdżenia na wspólną terapię do psychologa.
polecam ci www.spotkaniamalzenskie.pl
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8