Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Ratowania mam już spory staż , deklaruję żyć po katolicku ,
znaczy co ?
czas na jakąś piękną więź
Mare,
pewna osoba z duszpasterstwa tego księdza tłumaczyła to tak:
masz siłę, żyjesz sam, nie tworzysz nowej więzi na "kształt" małżeńskiej
nie masz siły - tworzysz nową więź, piekną na kształt małżeńskiej..
Moje małżeństwo ratuję 10 lat, to może już starczy?
Mąż odszedł od sakramentów 10 lat temu, to może już nie trzeba mi się modlić za jego nawrócenie? Może pomodlę się o nową więź, bo też mam już dość.
10 lat modlitw o nawrócenie męża, to naprawdę szmat czasu, a widoków na jego nawrócenie nie ma, bo wielokrotnie powtarzał, że Kościół "dopuszcza" drugie żony i dawał przykład księży popierających to - np. księdza Łusiaka. Ksiądz taki jak o.Łusiak jest dla niego autorytetem, bo mąż nie ma wiary w Boga, tylko wierzy księdzu. Czujesz?
Ostatnio zmieniony przez Elżbieta 2013-09-03, 11:46, w całości zmieniany 1 raz
Filomena [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-03, 11:45
Czyli chodzi o rozmycie wartości? Jeżeli duszpasterstwo niesakramentalnych jest alibi dla tych, którzy nie chcą ratować, to macie rację.
Natomiast i tak Bóg ich osądzi.
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-03, 12:49
Jezus w gaju oliwnym też pytał ,
jeżeli możesz to odddal ten kielich ode mnie ,
....... ale nie moja ale Twoja wola niech się stanie .
Czy chciało mu się umierać ,
miał siłę ?
Nie , był człowiekiem .
Owszem - wyjątkowym , miał charyzmę , w końcu był też i Bogiem .
Pewnie , aż takiej ofiary się od nas nie wymaga ,
ale właśnie - chcialibyśmy mieć chociaż pewność , taka jest wola Boga ,
ta ofiara ma sens .
To stwierdzenie - jak macie siłę to dźwigajcie , a jak nie macie to nie dźwigajcie
jest głupawe .
Jak nie muszę to po co dźwigać .
W samym dźwiganiu - sensu nijakiego nie widzę .
Siła bierze się z motywacji .
.......... dajcie mi punkt oparcia a poruszę Ziemię
Tu akurat jest potrzebna siła duchowa ,
a o tę każdy może zabiegać ,
.........no chyba że jednak nie równo te talenty podzielono
i na nieszczęście za dużo się dostało .
NAWIASEM - zawsze mnie to zastanawiało .
Ludzka sprawiedliwość znaczy PO RÓWNO .
Filomeno ,
tu nie chodzi o odrzucenie niesakramentalnych ,
ale o SPRAWĘ ZASADNICZĄ
czego Bóg oczekuje od człowieka ,
i czy w ogóle czegoś oczekuje ?
Elżbieto ,
nie dostrzegłaś ironii ,
Katalotko ,
wiem .
Nikt nie rodzi się bohaterem .
Bohaterem się zostaje.
SENS daje siłę ,
nie siła sens .
Ostatnio zmieniony przez mare1966 2013-09-03, 13:06, w całości zmieniany 1 raz
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-03, 13:06
Mare,
dostrzegłam Twoją ironię,
ale Ty nie dostrzegłeś, że odpisałam bez ironii.
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-03, 13:10
Elżbieto ,
nie , no w sumie dobrze
bo jak wszyscy będziemy pisać
ironicznie
....... to się nie połapiemy .
A już na pewno mogą nie połapać się
"przypadkowi" internauci .
10 lat , kupa czasu .
Ja se tak myśle , że ważną fuchu
w niebie dostaniesz .
( sługo nieużyteczny w niewielu rzeczach byłeś mi wierny - nad wieloma cię postawię - coś w tym sensie ) .
........... w jakimś ministerstwie , departamencie
churze anielskim - mają braki kadrowe
po ostatniej czystce
Dabo [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-03, 22:30
katalotka72 napisał/a:
ja pitole
to po rozwodzie ide "w tango" ihahaaaaaaaa
po co przykazania ?? po co Bog ??
moze moj maz jest bardziej swiety niz sam papiez ????????
Dobre
A tak serio to może i cos w tym jest. Jezeli przez ostatnie lata oboje z zoną byliśmy , trwalismy, w imie malżeństwa, Boga, dziecka, rodziny znajomych, a tej miłosci goracej niestety brakowało. To być może jeżeli teraz trafiła tą swoją polówkę i jezeli jest szczęśliwa i nie obgryza paznokci to , może niebo bardziej cieszy się z jej szcześcia niż płacze na nieszczęściem innych. Być może tak lepiej i bardziej po Bozemu, niż zyć razem w małżeńskiej fikcjii i warczec na siebie.
??????????????????????
lena [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-03, 23:23
...tak sobie Was od dłuzszego czasu czytam i sie zastanawiam......
czego Wy tak naprawdę oczekujecie....niby nie podoba się istnienie wspólnot dla niesakramentalnym,ale jednoczenie wizja wspólnoty gdzie sakramentalni i niesakramentalni sa obok siebie tez jakoś sie nie widzi.
Katalotce trudno sobie wyobrazić taka wspólnotę,gdzie razem,obok siebie...
Mare dziwi się zaś idei powstawania takich wspólnot...
Razem nie,osobno też........więc co????...więc jak???
Katalotka...
Cytat:
Bo moim zdaniem skoro Kościół traktuje na równi wszystkie małżeństwa bez rozdzielania na sakramentalne czy nie to po co tkwić w sakramentalnym?
...hm...a mnie sie wydaje,ze nie tyle małżeństwa na równi traktuje co człowieka ....i nie ważne ,czy cudzołożnika,czy złodzieja,czy kłamce...czy itp.....
Ponad to......na pytanie...."to po co tkwić w sakramentalnym"...jest tylko jedna odpowiedź.......dla siebie samego i Boga.
Nie dla Koscioła.
Równie dobrze mozna by zapytać.... skoro Kościół traktuje na równi ...złodziejstwo,zabójstwo,kłamstwo...itp....to po co sie starać.....oszukujmy,kradnijmy zabijajmy...no bo skoro Kosciól wszystkich do wspólnoty przyjmuje....to czemu nie.
katalotka..
Cytat:
ja pitole
to po rozwodzie ide "w tango" ihahaaaaaaaa
po co przykazania ?? po co Bog ??
Katralotko....a kto Ci broni....zrobisz jak zechcesz...nie Kościół ,ale Bóg Cię oceni.....kiedyś....
mare...
Cytat:
Znam sytuacje, gdzie odmowa rozwodu oznaczałaby dla kobiety zemstę, upokorzenia i znęcanie się psychiczne ze strony sakramentalnego męża. Dla niej rozwód jest formą obrony koniecznej.
A nie powinien ksiądz takiego przypadku
do prokuratury zgłosić ?
Ewidentnie podlega kodeksowi karnemu .
...a ty mare nie pomyślałeś o czymś takim jak tajemnica spowiedzi....wystarczyłaby prośba....i...ów ksiadz nic zrobić nie może.
mare...
Cytat:
Ja bym zatem chętnie usłyszał
na jakim mocnym fundamencie
ten ksiądz wywodzi swoje teorie .
Najlepiej żeby wywiódł to z Ewangelii , nauk Jezusa .
Zwalanie na "ludzką słabość" jakoś mnie nie przekonuje , wprost przeciwnie .
Ksiądz proponuje pójście łatwiejszą drogą ,
co tylko wzmaga moje podejrzenia .
...hm....śmiało księdza oceniasz,a ja proponuje powroót do początków Twego kryzysu...do ewangwelii i nauk Jezusa właśnie..
Pokora mare....to cos czego Ci brak....moim zdaniem.
Filomena....
Nic dodać ,nic ująć...
EMPATIA....jak ksiądz pisze.....to coś czego nam brakuje.
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-04, 00:50
Lena ,
a nie przyszło Ci namyśl ,
że może tej empatii brakuje Tobie
bo skoro pytasz
Cytat:
czego Wy tak naprawdę oczekujecie
Ja Ci odpowiem .
Tu nie chodzi o takie czy inne wspólnoty ,
ale o samo sedno problemu - o sens trwania .
Jestem na forum już sporo czasu , aktywnie .
Widzę , ile to trwanie kosztuje ludzi kosztuje .
Wszystko na granicy wytrzymałości , ciągłe huśtawki , doły .
Większość i tak nie daje rady .
Czasem pojawiają się nawet rozważania o samobójstwie ,
przeczytałem mnóstwo postów , wiele na priv .
I ludzie się naprawdę starają .
A teraz co czytają ?
Że to wszystko niepotrzebne , że Bóg tego nie oczekuje ?
I Ty się dziwisz , że ludzie PYTAJĄ , chcą przynajmniej wiedzieć ,
mieć pewność , że TAKA NAPRAWDĘ JEST WOLA BOGA ?
Czy to dużo ?
Kto chce iść za mną niech zaprze się samego siebie ,
czy też wymawianie się słabością ?
Ksiadz jest pasterzem Kościoła , a Kościół głosicielem Ewangelii .
To co mówi nie bardzo pasuje do tego co dotychczas słyszeliśmy .
Czy więc nie mamy prawa pytać , poszukiwać , wątpić ?
Sprawy prywatne proponuję na priv adresować .
Chętnie wysłucham napomnień i wszelkich rad .
Proszę o nie .
Co do pokory - zapewne ,
nadmiarem nie dysponuję .
......... ale sił nie mam
więc dałem sobie spokój
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-04, 10:21
Dabo napisał/a:
A tak serio to może i cos w tym jest. Jezeli przez ostatnie lata oboje z zoną byliśmy , trwalismy, w imie malżeństwa, Boga, dziecka, rodziny znajomych, a tej miłosci goracej niestety brakowało. To być może jeżeli teraz trafiła tą swoją polówkę i jezeli jest szczęśliwa i nie obgryza paznokci to , może niebo bardziej cieszy się z jej szcześcia niż płacze na nieszczęściem innych. Być może tak lepiej i bardziej po Bozemu, niż zyć razem w małżeńskiej fikcjii i warczec na siebie.
Dabo, tak jest w prawosławiu, więc zapytam - czym będzie Kościół Katolicki różnić się (wówczas) od Kościoła Prawosławnego? Bo tam można rozwieść się dwa razy - a u nas okazuje się, że raz to też już "można".
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-04, 11:13
Elżbieto ,
z ciekawości sprawdziłem
i trafiłem na taki wątek :
Rozwód w prawosławiu
Nasi bracia w wierze ,
też mają te same problemy .
Tak nawiasem ponoć Rostowski
chce śluby opodatkować .
W sumie ......
to by pomogło zahamować falę rozwodów .
Dowalić ze 100tyś. to się ludziom odechce ślubów ,
a przez to i rozwodów będzie mniej .
A tak serio , wielokrotnie juz pisałem .
Powinno się BARDZOOO podnieść poprzeczkę
dla kandydatów do ołtarza .
No chyba że Kosiołowi chodzi o kandydatów NA OŁTARZE ?
katalotka72 [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-04, 11:37
lena,
ja wciąż draze i poszukuje, nie tylko tego co oczywiste, ale tego co dwuznaczne i niewyjaśnione, chce wiedzieć, jak możliwe znac odpowiedzi, a po co ??
może po to żeby nie stać w kacie jak przestraszone ciele tylko rozwijać się, poszerzać horyzonty
nie wiem gdzie będę jutro, tym bardziej nie wiem kim będę za pare lat
może gdy będę na krawędzi pojscia w nieznane przypomnę sobie ta dyskusje i zawroce ??
mare1966,
z ta poprzeczka masz racje, moja corka ma w maju wychodzić za maz i przerażenie mnie bierze jak niedojrzale podchodzą do tego co nieodwracalne, ziec od paru miesięcy więcej pije i bywa pod wpływem narkotykow, a ona wypiera problem, wybiela i idzie na zatracenie, modle się o madrosc księdza na naukach przedmalzenskich, modle się o madrosc dla mnie w rozmowie z nia na temat jej slubu
lena [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-05, 00:51
Jeszcze raz,bo chyba nie bardzo sie rozumiemy i sprostować chce,bo pomyliłam nicki.....za co przepraszam.
Nie Katalotce,lecz Koniczynce... trudno sobie wyobrazić taka wspólnotę,gdzie razem,obok siebie...
Równiez Katalotki(nie Koniczynki jak pisałam) jest cytat......Bo moim zdaniem skoro Kościół traktuje na równi wszystkie małżeństwa bez rozdzielania na sakramentalne czy nie to po co tkwić w sakramentalnym?
Podstawą cytatu(wypowiedzi) jest fragment artykułu z Goscia Niedzielnego,a konkretnie fragment....
Cytat:
Papież Franciszek mówił generalnie o duszpasterstwie małżeństw, nie rozdzielał na sakramentalne i zwiazki niesakramentalne. Nie ma potrzeby tworzenia dla związków niesakramentalnych oddzielnych duszpasterstw, ale należy włączyć te osoby w życie wszystkich wspólnot, ruchów działających w parafiach - mówi o. Mirosław Ostrowski.
dalej...
Cytat:
uważam, że jeśli Kościół rzeczywiście pójdzie w tym kierunku to fala rozwodów tylko wzrośnie bo jest z pewnością wiele osób, które dawno złożyłyby pozew gdyby nie sakrament
Koniczynko...nie bardzo rozumie o co Ci tak naprawdę chodzi?.....czy Ty sama sie czasem nie zaplatałas troszke?....pytam tylko.
Z Twojego pisania wynika,ze nie bardzo podoba Ci się "jedna" wspolnota dla wszystkich,znaczy sakramentalnych i niesakramentalnych.
Nie wyobrazasz sobie takich obok siebie i co wiecej Twoim zdaniem doprowadzić to moze do fali rozwodów.
...że niby jak?......,ze jak wspolnie sakramentalni i niesakramentalni do jednej wspólnoty nalezeć bedą,wspólnie adorować Boga itp to rozwodów przybedzie?
Wytłumacz mi proszę ,bo byc moze to ja sie pogubiłam.
Na koniec zadajesz pytanie....to po co sie męczyć przy jednym małżonku,po co trwać itp......skoro istnieje możliwość klepania sie po ramieniu w przyparafialnych duszpasterstwach?
To chyba najbardziej mnie zbulwersowało.
Naprawde myslisz,ze im,tym ludziom tylko o to chodzi?....o poklepanie i potwierdzenie,ze dobrze robią?
A gdybyś Ty sama w takiej sytuacji była,.....niesakramentalnym związku,bo maz olał,opuscił,a Ty mimo wiary i chęci rady nie dałaś?
Na dziś deklarujesz,że nie....ja tez.....ale czy tak naprawde wiemy jak bedzie?
Moim zdaniem Ci ludzie mają swiadomosć grzechu w jakim żyją(oczywiście nie wszyscy,jak wszędzie zresztą),ponoszą równiez tego konsekwencje....nie przyjmuja Boga do serca,ale nie tylko...
Czy to nie wystarczająca kara?
Mamy ich jeszcze ze wspólnoty wykluczyć?
Katalotka.....wiem,ze to ironia z Twojej strony była i że Ty raczej wiesz po co przykazania i Bóg....
Co do artykułu...wypowiedzi ksiedza......może warto przeczytac kilka razy(sama tak robie,jak nie rozumię)....a nóz zrozumiesz coś więcej.....spojrzysz inaczej...z dystansu,a nie pod wpływem swojej sytuacji.
Niestety,ale z reguły tak bywa,że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Osobiście "siedzę",gdzie indziej i może dlatego łatwiej mi zrozumieć i wziąźc pod uwage i inne aspekty....miłosierdzie Boże....równość wszystkich,bo takimi dla Boga własnie jesteśmy.
Mare......oj ....Mare......
Przepraszam jesli poczułeś sie urażony........może nie powinnam z tą pokorą........a co tyczy reszty,skoro nie chcesz na forum ,chętnie z priva skorzystam.
Jednak.....skupiajac się nad tym co na forum...
To co mnie,że tak powiem wnerwiło to......
Cytat:
Ja bym zatem chętnie usłyszał
na jakim mocnym fundamencie
ten ksiądz wywodzi swoje teorie .
Najlepiej żeby wywiódł to z Ewangelii , nauk Jezusa .
Zwalanie na "ludzką słabość" jakoś mnie nie przekonuje , wprost przeciwnie .
Ksiądz proponuje pójście łatwiejszą drogą ,
co tylko wzmaga moje podejrzenia .
Zauważyłeś co chciałeś zauważyć,co na dziś związane jest z Twoja sytuacją,na tym tylko sie skupiłes.....jak wcześniej pisałam....punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia.
Artykuł jest obszerny i naprawde jasno wyjaśnia co,jak i dlaczego.
Niezwykle bogata treść.
Nie ma w nim tego o czym piszesz......zaprzeczenie sensu trwania,czy woli Boga,nikt nie twierdzi,że to wszystko niepotrzebne(trwanie),że Bóg tego nie oczekuje.
Oceniasz księdza,że niby łatwiejszą droge proponuje,że za nic ma ewangelie i nauki Jezusa.
Chcesz wiedzieć na jakim fundamencie wywodzi swoje teorie?
Napisz do Niego....i jemu to powiedz,poproś o wytłumaczeni
dale,lub wcześniejj.....ironia goni ironię....sam zreszta przyznajesz,że ironizujesz.
Tylko......czy...małżeństwo,kryzys,wiara,to temat do ironii?
Ponad to....ironizując niejako wprowadzasz w błąd,więc nie dziw sie takim a nie innym reakcjom.
Cytat:
Lena ,
a nie przyszło Ci namyśl ,
że może tej empatii brakuje Tobie
bo skoro pytasz
Cytat:
czego Wy tak naprawdę oczekujecie
Mare....ale ja przeciez napisałam...empatia to coś czego Nam brakuje.....Nam,znaczy również i mnie,może nie koniecznie w tym temacie,ale innych....ideałem nie jestem.
Co do pytania...czego oczekujecie.....wcale nie odpowiedziałeś,zreszta jak zwykle.... na okretkę....domyśl sie człowieku.
Co prawda tłumaczysz,ze sens trwania,ale co w zwiazku z tym.
Weź sie choć raz jasno określ.
Opisujesz natomiast to co mi znane.....koszmar kryzysu,te wszystkie odczucia,ból.....
Ja to znam Mare,przechodzilam,przeżywałam kilka lat.
Cytat:
A teraz co czytają ?
Że to wszystko niepotrzebne , że Bóg tego nie oczekuje ?
I Ty się dziwisz , że ludzie PYTAJĄ , chcą przynajmniej wiedzieć ,
mieć pewność , że TAKA NAPRAWDĘ JEST WOLA BOGA ?
Czy to dużo ?
Nie wiem,gdzies to wyczytał,że nie potrzebne?
Czy sie dziwie,ze ludzie pytaja?
Nie ,nie dziwie się.
Pytanie o zdanie,odpowiedzi,poglądy innych = dyskusja i nie neguję jej,bo każda dyskusja rozwija,uczy komunikacji chociazby...
Pytać to nie grzech,pytać trzeba...sama swego czasu mnóstwo pytań miałam,jednak ważne gdzie pytamy i czy godzimy się na taką a nie inną odpowiedź.
Niestety,ale bywa,że dana odpowiedź nie pasi ,co innego usłyszeć byśmy chcieli......
W Bibli wyraźnie napisane,chcąc poznać wolę Boga tam sięgnąć należy,a ewentualne wątpliwości
rozwiewać u źródła....ksiądz,jeden,drugi,nawet trzeci...równiez internet odpowiednie strony.
Nie sądzisz chyba,że odpowiedź otrzymasz na forach,zwłaszcza na takim jak to gdzie masa skrzywdzonych,słabych,szukajacych?
Mare...jestes tu z nami,na forum, jakies dwa lata.
Uwielbiasz pisać,dyskutować....pytać...wręcz roztrząsać ....wciąz szukasz odpowiedzi....w róznych tematach sie udzielasz,wypowiadasz,tak naprawde mało sie na nich znając...Często podporą Ci wikipedia.
Odkąd pamietam ....wciąz jakieś niejasności,pytania,pytania,pytania......i wciąż brak dla Ciebie odpowiedzi.
Mare....niektóre tematy po stokroć wałkowane były,wyjaśniane,ale dla Ciebie wciąz niejasności jakieś.
Może czas zmienić źródło,na bardziej wiarygodne,bardziej neutralne???
Po raz kolejny powtarzam....tu skrzywdzeni głównie,w kryzysie.....czy od takich odpowiedzi oczekujesz?
Wsparcie i owszem,dzielenie sie doświadczeniem,tyle tylko ,albo az tyle.
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-05, 11:55
Lena ,
Ty nie rozumiesz o co idzie spór .
Bo pytasz ( nie ważne kogo ) :
Cytat:
Z Twojego pisania wynika,ze nie bardzo podoba Ci się "jedna" wspolnota dla wszystkich,znaczy sakramentalnych i niesakramentalnych.
Nie wyobrazasz sobie takich obok siebie i co wiecej Twoim zdaniem doprowadzić to moze do fali rozwodów.
...że niby jak?......,ze jak wspolnie sakramentalni i niesakramentalni do jednej wspólnoty nalezeć bedą,wspólnie adorować Boga itp to rozwodów przybedzie?
Wytłumacz mi proszę ,bo byc moze to ja sie pogubiłam.
A takie proste Lena .
Po co się męczyć dziesiąt lat może
jako "sakramentalni"
skoro równie dobrze a może nawet lepiej ( ? ) można wielbić Boga
jak "niesakramentalni" ?
Tu pewien problem się rysuje .
Kto ma się "lepiej" , łatwiej ?
Opuszczeni sakramentalni czy żyjący w związkach niesakramentalni ?
Tym sakramentalnym wydaje się , że tym drugim łatwiej
......... a może tym niesakramentalnym
się wydaje - że sakramentalnym łatwiej ?
Są pewnie też tacy sakramentalni którzy ledwie już zipią
i zastanawiają się - po co się tak męczyć ?
Równie dobrze mogę wielbić Boga - jako niesaktamentalny ( na ) .
Na tym forum są głownie sakramentalni ,
więc ........ chyba wszystko zrozumiałe ?
Zatem - problem nie tkwi w takich czy siakich duszpasterstwach ,
tylko wyżej .
Mnie się wydaje, że całe to poruszenie dotyczące niesakramentalnych, osobnego duszpasterstwa wynika z tego, że każdy inaczej radzi sobie z tym, co bolesne w jego życiu i niezrozumiałe.
Ktoś wyżej napisał, że dużo tu osób cierpiących, z myślami samobójczymi. To brzmi tak: "ja tu tak się męczę w tym sakramencie, tak trwam latami, a tym niesakramentalnym jest tak dobrze i jeszcze ich Kościół przygarnia".
Człowiek uzdolniony przez Boga nie musi szukać pocieszenia i wsparcia w drugim związku jak sakramentalny się rozpadł. Tak samo też Bóg może sprawić, że nie będzie się przeżywało tragedii, myśli samobójczych itd. po opuszczeniu przez małżonka.
Co jest ważniejsze: żeby małżonkowie znowu byli razem (bo tak trzeba, bo sakrament, bo źle mi samemu itd. itd.) czy żeby z pokorą przyjmować Wolę Boga, modlić się o jej poznanie? A może Bóg dopuścił, żeby ci się małżeństwo rozpadło, żebyś coś zrozumiał/a w życiu?
Już Hiob powiedział, że skoro możemy przyjąć dobre z ręki Boga, to dlaczego złego przyjąć nie możemy? Możesz przyjąć do wiadomości, że on/ona odszedł? Że był rozwód? Że ma inną/innego? To taki sam fakt jak to, że słońce wstaje na wschodzie a zachodzi na zachodzie. Może małżonek wróci do ciebie, a może nie. Akceptujesz to? Jak nie akceptujesz i cierpisz, to może lepiej tym najpierw się zająć, a nie wytykać niesakramentalnym, że oni źle sobie radzą w sytuacji, a Kościołowi, że postanowił się nad tym problemem pochylić.
Przykazania, w tym 6 i 9 są do tego, żeby ich przestrzegać samemu, a nie do tego, żeby rozliczać z nich innych.
Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: "Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam". (Łk 18, 11-12).
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.