Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Życie po stracie..
Autor Wiadomość
Karmel
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-19, 23:35   Życie po stracie..

Już ponad 4 miesiące mieszkam sama tzn. bez męża ale z córkami. Każdy dzień oddala nas od siebie ale skoro Pan Bóg do tego dopuścił to wierzę , że tak jest dla nas lepiej. Nie ustaję w modlitwie za męża ale od dłuższego już czasu modlę się wyłącznie o jego nawrócenie bo wiem, że bez tego niemożliwe jest uzdrowienie naszego małżeństwa.
Staram się wykorzystać ten czas tak , by zbliżyć się do Boga i pracować nad sobą, abym mogła stawać się lepszym człowiekiem. Codziennie dziękuję Bogu za wszystko co mnie spotyka, chociaż często przychodzi mi to z trudem- w końcu życie nadal przynosi sporo problemów.
Każda wiadomość od męża rozwala mnie jednak totalnie. Może nie tak bardzo jak na początku , zaraz po rozstaniu ale i tak trudno mi odzyskać spokój.
Ostatnie wieści dotyczyły wypadku samochodowego, który mu się przydarzył, gdy najprawdopodobniej jechał prawie 600km do swojej ,,sympatii" w odwiedziny...Skasował samochód ale sam przy tym na szczęście nie ucierpiał. Miał się spotkać z córką z okazji jej urodzin ale jak dotąd nie może znaleźć czasu no i bez auta...a przecież są też autobusy... Z drugą córką nadal nie utrzymuje kontaktu.
Dziewczyny kiepsko sobie z tym wszystkim radzą. A ja nic nie mogę zrobić bo przecież nie dam rady zastąpić im ojca.
Bywają ciągle jeszcze dni, gdy czuję się koszmarnie...Wraca poczucie krzywdy i odrzucenia....Trudno zapomnieć 26 wspólnie przeżytych lat...A Wy jak radzicie sobie z tymi uczuciami..?
 
     
Jędrek
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-20, 08:09   Re: Życie po stracie..

Karmel napisał/a:
....Bywają ciągle jeszcze dni, gdy czuję się koszmarnie...Wraca poczucie krzywdy i odrzucenia....Trudno zapomnieć 26 wspólnie przeżytych lat...A Wy jak radzicie sobie z tymi uczuciami..?

Jeszcze pół roku temu byłem zły na żonę, że odeszła z dziećmi...
Jeszcze rok temu miałem doły, frustracje i wściekłość na żonę........ trułem się tym w każdej wolnej chwili.......
W niedzielę oddałem chłopaków moich z dwutygodniowych wakacji ze mną....
Zająłem się sobą i swoim rozwojem duchowym... o ile sie rozwijam... bo ja kurcze niecierpliwy jestem i nie widze efektów JUŻ :)
Ale rozmawiam z żoną normalnie... nie ma już we mnie żalu, złości, urazy... mam nadzieję.
Zajmuję sobie i organizuje czas tak, żeby nie myśleć... Bo jak zacznę mysleć to zapuszczam sobie jakieś bzdury, przez które później nie moge spać. Więc wolę nie myśleć.
Żyję na bieżąco... staram sie dzień po dniu... chociaż ostatnio w euforii samozadowolenia mnie poniosło... ale dostałem nauczkę i jestem spowrotem :)
Jutro jadę na spotkanie do Ogniska Sychar... pierwszy raz. Ciekawy jestem tego spotkania.
 
     
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-20, 09:40   

ja podobnie jak Jedrek zyje dniem dzisiejszym :-)

nic nie poradze na to, co sie stalo, wiec przestałam sie miotać,a staram sie dostosowac do isniejacej sytuacji
wiele jest ludzi na tym swiecie, którym jest cięzko- takie jest zycie

Twój mąż, jak piszesz tez ma jakis problem ze sobą, pomyśl, czy chciałabym takiego "zaburzonego" małzonka w domu, obok siebie?
moze gdyby nie odszedł cierpiałabys jeszcze bardziej? skąd wiesz, czy sytuacja jaka masz nie jest dla Ciebie łaską, choc tak trudno w to uwierzyć?

ja uważam, ze wiadomośc o wypadku podczas drogi do kolejnej kochanki jest wprost bardzo dobra!
ja tu widze "Palec Bozy" :-)
mąż jest totalnie pogubiony, a Bog go lekko trąca ( i mówi tez do Ciebie poprzez ten fakt- nie martw sie, ja Jestem, czuwam, i wiem, jak uzdrowic Twoje zycie)

zaufaj, ze to co jest jest dobre (lepsze :-) )
a gdy przychodza trudne chwile, staraj sie przeczekac, bo nic nie trwa wiecznie

ja duzo sie modlę, ale tak z wiarą, i to mnie trzyma

poza tym pracuje nad sobą, ciagle mam cos do zrobienia, nowe cele, drobne kroczki do przodu
oczywiscie wolałabym aby wszytsko było w rodzinie ok, ale skoro tego nie ma to widac tak jest moja droga, nikt nie powiedział ze bedzie łatwo

pozdrawiam i udanego dnia :-)
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-20, 10:38   

Karmel napisał/a:
Bywają ciągle jeszcze dni, gdy czuję się koszmarnie...Wraca poczucie krzywdy i odrzucenia....Trudno zapomnieć 26 wspólnie przeżytych lat...A Wy jak radzicie sobie z tymi uczuciami..?


Praca nad sobą jest bardzo ważna ja jednak nie bardzo wiedziałam jak mam to zrobić. Miotałam się pomiędzy chęcią tej pracy i nieumiejętnością z tym związaną a bólem spowodowanym poczuciem krzywdy i odrzucenia.
Wtedy Bóg sam (nawet nie proszony przezemnie o to) praktycznie z "ulicy" wysłał mnie na 12 kroków (zostałam przyjęta do grupy już pracującej), jakby chciał powiedzieć, miotasz się i mnie nie widzisz, nie mogę już na to patrzeć. Te 12 kroków to jest moje odnajdywanie drogi i kroczenie do Boga.
Jezus powiedział "Beze mnie nic nie możecie uczynić" (J 15,5) , "Ja jestem drogą i prawdą,i życiem"(J14,6).
Myślę, że to jest prawda. jeśli Bóg nam nie pomoże, to sami z siebie nie będziemy potrafili tak naprawdę i do końca siebie wyleczyć. Najpierw więc musimy odnależć swoją drogę do Boga, uwierzyć w Jego bezgraniczną miłość do nas, w Jego moc naprawienia i uleczenia wszystkiego i musimy Mu na to pozwolić i poprosić o to.
W kwesti poczucia krzywdy i odrzucenia, z którymi nie potrafiłam sobie poradzić mimo pracy na krokach, bardzo pomogła mi ksiązka J i S Eldredge Urzekająca. Myślę, że kazda kobieta borykająca się z jakimikolwiek problemami powinna ją przeczytać. Mnie ona postawiła na nogi.
Odonośnie dni, kiedy czułam (i czasem nadal) czuję się koszmarnie... Na krokach nauczono mnie, że w pierwszej kolejności powinnam modlic się za siebie (ja nigdy tego nie robiłam). Zaczęłam to robić, a zaczęłam od koronki wyzwolenia i bardzo mi to pomogło i nadal pomaga...
Myślę też, że dodatkowo warto znależć sobie stałego spowiednika i przeprowadzić spowiedź generalną. Ja tak zrobiłam i bardzo mi to pomogło, a teraz rozglądam się za kierownictwem duchowym , bo widzę ze w wielu kwestiach jest mi ono potrzebne.
Pozdrawiam :mrgreen:
 
     
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-20, 19:29   

Bety napisał/a:
Twój mąż, jak piszesz tez ma jakis problem ze sobą, pomyśl, czy chciałabym takiego "zaburzonego" małzonka w domu, obok siebie?

- "Czy chcecie dobrowolnie i bez żadnego przymusu zawrzeć zwiazek małżeński?
-..........
-Czy chcecie wytrwać w tym związku W ZDROWIU I CHOROBIE, w dobrej i złej doli aż do końca życia?
-...........
 
     
Karmel
[Usunięty]

  Wysłany: 2013-08-20, 23:47   

Bety napisał/a:
Twój mąż, jak piszesz tez ma jakis problem ze sobą, pomyśl, czy chciałabym takiego "zaburzonego" małzonka w domu, obok siebie?
moze gdyby nie odszedł cierpiałabys jeszcze bardziej? skąd wiesz, czy sytuacja jaka masz nie jest dla Ciebie łaską, choc tak trudno w to uwierzyć?

Ja właściwie nie dostałam możliwości wyboru czy chcę tego zaburzonego- jak piszesz- męża w domu czy też nie. On sam wybrał...za mnie i za siebie. To co jest teraz to następstwo przystosowywania się do takiej a nie innej sytuacji.
Jednak nie mogę nie zauważyć, że przed jego wyprowadzką było strasznie. I cały czas staram się odnajdywać plusy tego co się stało. Powoli radzę sobie z kolejnymi problemami. Jednak zawsze gdzieś tam czai się lęk, że nie dam rady w którymś momencie.

Czasem zastanawiam się, czy wszystko co nas spotyka trudnego dzieje się za przyzwoleniem Pana Boga. Przecież to może być wyłącznie działanie diabła...Pan Bóg niekoniecznie chce nas tak ciężko doświadczać. Może to zło dzieje się w ramach walki o nasze dusze....W końcu to nie Pan Bóg każe zdradzać naszym współmałżonkom, podsuwa im pokusy i wkłada w usta takie straszne teksty.
 
     
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-21, 07:33   

Sama piszesz ze przed wyprowadzką męża było strasznie.

U mnie mąż kilka lat "zaburzał" nasze zycie swoim trybem zycia- raz chciał byc z rodzina, a zaraz realizował własne plany, zył jak kawaler w rodzinie. Nie wiedziałam zupełnie co z tym zrobić, jak dalej zyc. Modliłam sie zeby Bóg mi pomógł- i wtedy mąz nas opuscił.
Byłam w szoku- Boze, przeciez nie o to prosiłam, chciałam czegos innego.... Ale zaraz po pierwszym szoku, trafiłam tutaj na to forum, poczytałam, posłuchalam i powoli zaczełam rozumiec, że taka radykalna zmiana jest konieczna.
Przede wszytskim ja zaczełam inaczej mysleć, wiele zrozumiałam, Synowie też. Wrócił spokój- w domu nie ma napięcia, ja sie nie denerwuje bez powodu.
i w tym sensie napisalam, ze moze lepiej jak odszedł.

Poza tym, jesli małzonek odszedł- to tez cos stracił, z dalszej perspektywy on tez spojrzy na rodzine inaczej, czegos dosiwadczy, cos przezyje. To nie jest tak, ze sielanka trwa wiecznie, przyjdzie moment otrzeźwienia, przyjda wyrzuty sumienia.

Nie martw sie - wiele osób przezywa trudności, rózne.
Poczytaj Ks. Hioba- tam jest napisane na poczatku, dlaczego Bóg dopuscił te wszytskie nieszcescia na Hioba.
Sw. Faustyna pisze w dzienniczkach- nic nie dzieje sie bez Woli Boga.
Ostatnio na mszy o uzdrowienie z o.Boshabora powiedział- chcecie lub nie uczestniczyscie w planie Boga, wszytsko jest planem Boga.
Ja nie mówie, ze Bóg to rozbi specjalnie, aby nam dokuczyć. Ja czuje, że On chce nam pomóc w sytuacjach, gdy my sami nie dajemy rady (np wtedy, kiedy małżonek wybiera zło, ma takie prawo, ma wolna wolę).

To co przezywamy jest z kategorii "mega-trudne". Ale Bóg daje łaski do przetrwania, przysyła ludzi, otwiera mozliwości.

[ Dodano: 2013-08-21, 07:42 ]
ja swojego meża traz traktuje troche jak chorego- dlatego nie biore tak do siebie wszystkiego, co mówi, i co robi, co mi oszczędza cierpienia
przyjełam wersje ze jest w amoku (jak po narkotyku)- i to ja mam być teraz rozsądniejsza, a nie dawac sie wytrącać z równwagi jego "zaburzonym" zachowaniem

wiadomo, ze osoby zdradzjące szukaja na siłę usprawiedliweinia i uzasadnienia swojego zachowania- takich bzdur, jakie wymyslają nie mozna brac powaznie (np. mój utrzymuje ze go wyrzuciłam z domu)

jesli kłamie, to przecież nie bede tego przezywac- wiadomo dlaczego kłamie: ma wyrzuty sumienia. Ale to nie znaczy, ze ja mam w to "wchodzic" i brac na powaznie i w to wierzyc.
 
     
dorotakm
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-21, 08:02   

Bety zgadzam się z Tobą w 100%.
Pamiętam jak kiedyś pisałaś do mnie, że mąż mną manipuluje, żebym narazie w sensie ludzkim zostawiła go w spokoju, zajęla się sobą. Wtedy nie rozumiałam tego i nie umiałam tego wykonać.
Dziś już wiem!!! Ale to łaska Boża, którą otrzymałam. Bóg dał mi niesamowity spokój, a nawet wielką wewnętrzną radość. Pomimo tego, ze mąż mieszka z kochanką, a ja sama z 3 dzieci (małych dzieci), czuję się szczęśliwa. Wiem, że nie jestem sama, że bez względu na to jak dalej potoczy się moje życie, małżeństwo, wierzę ze będzie dobrze.
Mój mąż też nadal nas klamie, miota się, opowiada różne bzdury, ale dla mnie jest on chorą, pogubioną osobą. Mogę się tylko albo aż za niego modlić. Żyję swoim życiem, z wielkim spokojem wychowuję dzieciaczki. I o dziwo, teraz gdy jestem sama, mam dla nich więcej czasu i wiecej cierpliwości, niż jak byliśmy pełną rodziną. Nie ma napięcia, nerwowej atmosfery, awantur, podejrzeń. W końcu wiem na czym stoję, nie mam zadnych niespodzianek, które co krok "fundował" mi mój mąż.
Nie mówię, że cieszę się, że moj maż odszedl, bo byłoby to absurdem. Ale rozumiem, że po coś tak się stalo. Nie zadaję pytania dlaczego? ale po co?
Już teraz zaledwie po pół roku znam częściową odpowiedż. Myślę, że z biegiem czasu Bóg da mi jeszcze pełniejszą odpowiedz.
Z Bogiem
Dorka
 
     
Jędrek
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-21, 08:03   

Bety napisał/a:
U mnie mąż kilka lat "zaburzał" nasze zycie swoim trybem zycia- raz chciał byc z rodzina, a zaraz realizował własne plany, zył jak kawaler w rodzinie. Nie wiedziałam zupełnie co z tym zrobić, jak dalej zyc. Modliłam sie zeby Bóg mi pomógł- i wtedy mąz nas opuscił.

Ja słyszałem parę razy: "Uważaj o co sie modlisz, bo może się spełnić"
Ja w swoim pijanym okresie nie modliłem się, ale puszczałem sobie filmy jakby to było, gdybym został sam z dziećmi.... byłem wściekły na żonę, nie pasowało mi jej marudzenie, jej sposób bycia, jej przyzwyczajenia z domu rodzinnego... no bardzo wiele mi w niej przeszkadzało jak sie zaczął kryzys... jak odeszła pierwszy raz zacząłem pić codziennie... 3 lata... nawet jak wróciła po roku...
Tym razem zapijałem ogromna urazę, że śmiała mnie opuścić i nadal mi nie pasowało ...JESZCZE WIĘCEJ rzeczy, no bo sobie dorzuciłem....
Nie będe się rozwodził.
Podsumowanie na dzień dzisiejszy wygląda dla mnie tak:
1. Moja żona nie spełniała moich oczekiwań. Miałem swoje własne wyobrażenia małżeństwa, pożycia, współżycia i życia... a że moje wyobrażenia na końcu widziały parę piw do wypicia, więc rozmijały się z tym co prezentowała moja żona.
No więc jak mogła spełniać MOJE oczekiwania jak miała inne priorytety??!!! A oczekiwania i wyobrażenia o ... wszystkim wciskają mi się nadal... modlę się o to, żeby Bóg "uwolnił mnie ode mnie samego", bo mnie na dzień dzisiejszy już męczy ten potok mojego widzimisię i koncert życzeń do spełniania przez innych ludzi... I tak moje oczekiwania nigdy się nie spełniły w 100%, więc nie chce się zatruwać takim myśleniem. Ucze się żyć chwilą... no powiedzmy najbliższym "teraz" okresem czasowym :)
2. Gdy żona odeszła w zeszłym roku byłem w trakcie pracy na programie 12 kroków... miałem dalej te swoje oczekiwania niespełnione... i gdy odeszła stało sie coś dziwnego. Bo ja zacząłem zauważać przy czwartym kroku, że robię to samo, co robiła moja żona i za co ją znienawidziłem swojego czasu... :( 1. Ustawiam innych 2.narzekam, że moje życzenia się nie spełniają 3. Jestem zazdrosny 4. Jestem zawzięty 5. Jestem niecierpliwy 6. Nie cieszę się rzeczami małymi... drobnymi znaczy :) 7. Oczywiście jestem nie pokorny...itd... jest tego sporo więcej. Napisałem o poważnych MOICH cechach i zachowaniach, które dziś uważam za wady. Oczywiście mam i zalety ale to chyba nie ta chwila :)
3. I na koniec to, co dotarło do mnie tutaj... albo przy okazji tego forum.
Ja mam wnieść coś swojego do WSPÓLNOTY małżeńskiej i zaakceptować, to co wnosi moja żona. No może nie bezwarunkowo, ale .... no jeszcze nie wiem jak... bo mi wciskali te rzeczy o asertywności i terytorium moim.... no ale się dowiem może.
A swoje "piękne" i "genialne" projekcje udanego pożycia to sobie staram się zostawić ... tam gdzieś, gdzie się wykluwają.

I tak sobie pomyślałem przed chwilą, że jak będę gotów przyjąć to, co moja żona wnosi do tej naszej wspólnoty, to się dogadamy... chyba...jakoś...kiedyś....
Ostatnio zmieniony przez Jędrek 2013-08-21, 08:17, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
dorotakm
[Usunięty]

  Wysłany: 2013-08-21, 08:12   

Karmel napisała: "Czasem zastanawiam się, czy wszystko co nas spotyka trudnego dzieje się za przyzwoleniem Pana Boga. Przecież to może być wyłącznie działanie diabła...Pan Bóg niekoniecznie chce nas tak ciężko doświadczać. Może to zło dzieje się w ramach walki o nasze dusze....W końcu to nie Pan Bóg każe zdradzać naszym współmałżonkom, podsuwa im pokusy i wkłada w usta takie straszne teksty".

Też kiedyś zastanawiałam się nad tym. Ale ostatnio przeczytałam, że to zlo oczywiście pochodzi od :evil: Przecież niemożliwe jest, aby Bóg zachęcał do zdrady. Natomiast w momencie kiedy już pojawia się to zło, to dzialanie Szatana, Bóg potrafi 'wykorzystać" tą sytuację, dziala w taki sposób, aby z tego zła wydobyć jakieś dobro. I mnie to przekonuje. Na własnym przykładzie widzę, że tak jest.
 
     
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-21, 08:29   

Jedrek lubie czytac Twoje posty :-)
Moje siostry smieja sie, ze za duzo odmawiałam tych rózanców i mam co chciałam :-)
to nie jest tak, ze u męża wszytsko mi nie pasuje- to nie jest zły człowiek, ale ma swoje słabości, on nawet o tym wie, ale nie radzi sobie z tym.
przeszedłes przez nałog, wiesz, jak to trzyma człowieka i ile trzeba siły, zeby sie wygrzebac, bez Boga to w zasadzie niemozliwe

Twoja historia pokazuje najlepiej, ze czasem małzonek musi cos przepracować i przezyc osobno, bez rodziny

jak piszesz, że odkrywasz takie same zachowania u siebie, które drażniły cie u zony- to ja mam podobnie:-) cos w tym jest :-)

Dorota, dbaj o siebie, dbaj o dzieci, bardzo sie ciesze, że u Ciebie lepiej ( w sensie- widzisz wiecej, niz na poczatku) Odwagi i do przodu- są dzieci, trzeba żyć :-)
 
     
Jędrek
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-21, 10:48   

"Ja mam wnieść coś swojego do WSPÓLNOTY małżeńskiej i zaakceptować, to co wnosi moja żona."
Odnośnie... otworzył mi się przed chwila stary mail od przyjaciela (znaczy ja go otworzyłem, bo zwrócił uwagę tytuł...jakimś "przypadkiem") Żeby nie było, że wszystko kojarzy mi się z flaszką to tytuł mail'a brzmiał nie jak poniżej, tylko "MIŁOŚĆ".... zacytuję:

"Dwie połówki w związku.

W każdym związku są dwie połówki. Jedną połówką jesteś ty, a drugą twój syn, twoja córka, twój ojciec, matka, przyjaciel czy partner. Z tych dwóch połówek odpowiadasz tylko za swoją połowę. Nie odpowiadasz za tę drugą. To nieważne, na ile bliska, jak ci się wydaje, jest ci ta osoba, czy jak bardzo ją kochasz. Po prostu nie ma możliwości, abyś mógł odpowiadać za coś, co jest w głowie drugiej osoby. Nigdy nie wiesz do końca, co ona czuje, w co wierzy, z jakich wychodzi założeń. Nie wiesz o niej niczego. Nie potrafimy zrozumieć takiej prostej i w gruncie rzeczy oczywistej prawdy. Ciągle próbujemy przejąć odpowiedzialność za drugą połowę i dlatego związki w piekle są oparte na lęku, nieszczęściu, walce o władzę. Jeśli walczymy o sprawowanie kontroli, wynika to z braku szacunku. Tak naprawdę wcale nie kochamy. To egoizm, a nie miłość. Chodzi nam tylko o te małe dawki, które sprawiają, że czujemy się dobrze. Kiedy nie mamy szacunku, zaczyna się wojna o władzę, ponieważ każdy chce odpowiadać, czyli decydować za drugiego. Muszę cię kontrolować, ponieważ Cię nie szanuję. Muszę odpowiadać za Ciebie, bo jeśli coś Ci się stanie, zrani to i mnie, a ja nie chcę bólu. Zresztą jeśli zobaczę, że jesteś nieodpowiedzialny, będę Cię przez cały czas poszturchiwać, żeby przypomnieć Ci o odpowiedzialności. Odpowiedzialności z mojego punktu widzenia. Choć to wcale nie oznacza, że mam racji. Oto co się dzieje, kiedy przychodzimy ze ścieżki lęku. Ponieważ nie mam dla Ciebie szacunku, postępuję tak, jakbyś nie był wystarczająco dobry albo wystarczająco inteligentny, żeby wiedzieć, co jest dla Ciebie dobre, a co złe. Wychodzę z założenia, że nie jesteś wystarczająco silny, aby podjąć wyzwanie i zadbać o Siebie. Muszę przejąć kontrolę, więc mówię: „Pozwól, że zrobię to za Ciebie” ; albo : „Nie rób tego” ;. Staram się podporządkować sobie twoją połowę związku i zapanować nad całością. Jeśli przejmę kontrolę nad całym naszym związkiem, co się stanie z Twoją rolą? Zniknie. Tylko z drugą połową możemy dzielić się przeżyciami, cieszyć się, tworzyć razem najpiękniejszy sen.
Tymczasem druga połowa ma zawsze swój własny sen, swoją własną wolę, nigdy nie zawładniemy owym snem, choćbyśmy nie wiem jak się starali. Mamy więc wybór: możemy działać przeciwko sobie i walczyć o władzę albo stworzyć drużynę. W drużynie zawsze gra się ze sobą, a nie przeciwko sobie. Jeśli grasz w tenisa, masz partnera i jesteście drużyną. Nigdy nie występujecie przeciwko sobie. Nigdy. Nawet jeżeli różnicie się stylem gry, macie ten sam cel: bawić się razem, razem grać, być kumplami. Jeśli masz partnera, który narzuca ci swój styl gry i mówi : Nie, nie graj w ten sposób, graj tak! Nie, źle to robisz! ; gra przestaje być dla Ciebie zabawą. W końcu w ogóle nie chcesz grać z takim partnerem. Zamiast tworzyć drużynę, twój partner chce Ci narzucić sposób gry. Brak myślenia zespołowego zawsze powoduje konflikty. Jeśli popatrzysz na swoje partnerstwo, swój romantyczny związek, jak na drużynę, wszystko samo się naprawi. W związku, tak jak w grze, nie chodzi o wygrywanie i przegrywanie. Chodzi o samą grę. Grasz, ponieważ chcesz się bawić.
Uświadomiwszy sobie, że nikt nie może sprawić, że będziesz szczęśliwy, ponieważ szczęście jest rezultatem miłości emanującej z Ciebie, posiądziesz wiedzę o Sztuce Miłości i staniesz się Mistrzem.
Na ścieżce miłości dajesz więcej, niż bierzesz. I oczywiście kochasz siebie samego na tyle, by nie pozwolić wykorzystywać się egoistom. Nie szukasz odwetu, ale podajesz jasne komunikaty. Możesz powiedzieć : Nie podoba mi się, że próbujesz mnie wykorzystywać, że mnie nie szanujesz, że jesteś dla mnie niegrzeczny. Nie potrzebuję kogoś, kto mnie będzie obrażał słownie, emocjonalnie, fizycznie. Nie muszę bez przerwy słuchać twoich narzekań. Nie chodzi o to, że jestem lepszy od Ciebie, lecz o to, że kocham piękno. Kocham śmiać się. Kocham bawić się. Kocham kochać. To nie znaczy, że jestem egoistyczny, po prostu nie potrzebuję obok siebie kogoś, kto czuje się ofiarą. To nie znaczy, że Cię nie kocham, ale nie mogę brać na siebie odpowiedzialności za Twój sen. Jeśli zwiążesz się ze mną, będzie to bardzo trudne dla Twojego Demona, ponieważ w ogóle nie będę reagować na Twój balast ran;. To nie jest egoizm, to miłość i szacunek dla nas samych. Egoizm, władczość i lęk zniszczą niemal każdy związek. Szlachetność, wolność i miłość są zaczynem najpiękniejszych związków niekończącego się romansu".
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-21, 13:28   

Cytat:
"Uświadomiwszy sobie, że NIKT nie może sprawić, że będziesz szczęśliwy, ponieważ szczęście jest rezultatem miłości emanującej z Ciebie, posiądziesz wiedzę o Sztuce Miłości i staniesz się Mistrzem."

Jędrek, cały ten mail od przyjaciela jest absolutnie wyjątkowy, płynący z serca, zawiera treść głęboką.
Jesteś szczęściarzem, że masz takie wsparcie:)

Cytowany fragment ujął mnie szczególnie.

Większość związków niestety opartych jest na gorączkowym szukaniu w drugiej osobie tego czego nam brakuje. Związki zdają się być lekarstwem na ból istnienia, próbą zapełnienia osobistej, bezkresnej pustki. Wszystko to jednak iluzja, którą prędzej czy później okoliczności życiowe rozwieją.

Dzięki:)
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-21, 19:30   

............. ja sobie też przeczytałem
ten "mail od przyjaciela"
i coś mi tu nie spasowało :roll:
( choćby ten brak odpowiedzialności za drugą osobę , słodkawy język itp. )

:!: :!: :!:
Proszę spojrzeć
magia.kobieta
i tutaj :
elawolny



Cały ten fragment pochodzi z ksiązki "Ścieżka miłosci" :evil:
niejakiego
Miguel Ángel Ruiz :evil:

Wystarczy zerknąć :
author of New Age spiritualist and neoshamanistic texts
......... chyba nie trzeba tłumaczyć ;-)

Nadto propagator nauk starożytnych Tolteków .
Droga serca

Jego idee ( ksiązki ) odnależć można miedzy innymi tu :
Czarymary.pl
Ezosfera.pl
Alchemik

Komentarz chyba zbyteczny ?


Nawiasem , polecam ostrożność we wszelkich terapiach .
Są różne metody terapii , często oparte na parapsychologii , spirytyźmie itd.
:!:
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8