Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Skrucha, żal i zadośuczunienie
Autor Wiadomość
Lonia
[Usunięty]

  Wysłany: 2013-08-17, 07:39   

Nie korzystałam z pomocy psychploga, ani żadnych poradni rodzinnych, uznałam że sama dam radę...

Któregoś dnia rozmawiałam z przyjaciółką która korzystała w tej sytuacji z porady psychologa , psycholog zadał jej pytanie: przychodzi Pani do domu a w domu mąż który ma żal i pretensje o wszystko, warczy, krzyczy obwinia, wszystko mu się nie podoba

Spotyka się Pani z przyjacielem który jest miły, słodzi, głaszcze, chwali, przytula

Którego by Pani wybrała?
Kogo Wy byście wybrały i wybrali?
To jest oczywiste!

Jaki z tego wniosek?
Trzeba być lepszą i milszą od kochanki
Wiem, że po zdradzie to trudne, bo zostałyśmy okaleczone i zranione, ale tak trzeba..
Dobrze było by nie wracać do tematu zdrady i nie rozdrapywać ran, bo inaczej one nigdy się nie zagoją..
Ja cały czas staram się i próbuję być lepsza i milsza( fakt nie zawsze mi to wychodzi)
Mam nadzieję ,że z czasem napiszemy w dziale świadectwa :-)
Wiem , jestem optymistką...
 
     
MonikaMaria3
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-17, 09:53   

To poco wracać do takiego domu gdzie księżniczka nie docenia moich - na mój sposób okazanych intencji. Mnie brakowało, żeby też doceniła, pochwaliła, automatycznie rósł poziom szacunku i miłości do żony, wtedy odrazu chciało się kochac ją tak jak ona chciała.

Dabo ja to rozumiem i naprawdę starałam się nie miec żadnych bzdurnych wymagań. Czytałes moje posty... czekałam z kolacją, robiłam masaże, dbałam o wszystko jak umiałam, nie okazywałam gniewu, zazdrości... Starałam się byc idealną żoną, ale.... Ale ile mozna!
To nie było tak, że ciągle warczałam. Wręcz przeciwnie. Ale mój mąż twierdził, że swoim staraniem poniżam się... Więc przestałam się poniżac. To zaś mu było źle, że o niego nie dbam jak szalona... Jakiej wersji mam się trzymac? Nie mogę go ciągle głaskac, bo przecież robi wtedy jezcze większe głupoty. I tracę wtedy szacunek do samej siebie. Miał pozwolone prawie na wszystko... Był seks kiedy tylko chciał, było smaczne jedzenie, robiłam pierogi, pyzy, bigosiki, roladki... Były wyjścia z kolegami, na piłkę...Wszystko to, co lubi. Zawsze starałam się byc zadbana i usmiechnieta... Ale nie da się ciągle usmiechac, kiedy słyszysz, że i tak jesteś do kitu, prawda? I nawet nie ma dziekuję za obiad, czy cokolwiek innego.
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-17, 10:28   

Lonia napisała:

Cytat:
Trzeba być lepszą i milszą od kochanki



Konkurowanie z kochanką, poza tym że jest po prostu żenujące, to skazuje "starajacą się" osobę od razu na przegraną.

Trzeba być sobą. To okazuje się być najtrudniejszym zadaniem.

Na miłość nie można zasłużyć, nawet żebraniem.
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-17, 11:16   

kenya napisał/a:
Trzeba być sobą. To okazuje się być najtrudniejszym zadaniem.

Kenya, dokładnie tak :-) Ja bym dodała - "coraz lepszym sobą". O tak, to jest to najtrudniejsze zadanie... doświadczam tego.
 
     
Magda Kartacz
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-17, 12:44   

[quote="kenya"]Lonia napisała:

Cytat:
Trzeba być lepszą i milszą od kochanki


Dla mnie to też trochę konkurowanie z kochanką.
To tak jakbyśmy próbowali zastapić mężowi to wszystko co "dostawał" podczas romansu.
Nie ma się co oszukiwać to nie był sex tylko, gdy romanse były długie. Im dłuższy romans tym silniejsza więż emocjonalna, więcej tajemnic, problemów ujawnionych tamtej, ich częstsze rozmowy imntymne i częstsze zbliżenie fizyczne...
Patrząc na wpisy forum i siebie, widzę że sporo żon kiedy romans się kończy próbuje wszystko to tak jakby "przejmować" na siebie.
Jeśli mąż rozmawiał długo z tamtą próbujemy z nim rozmawiać godzinami, jeśli tamta go chwaliła, wspierała, doceniała teraz my zaczynamy to robić, okazywać głośno, częściej spędzamy czas tylko razem bez przyjaciół, rodzin bo z tamtą tyle czasu spędzał, wyjeżdżał i się
nie nudził, częściej uprawiamy sex bo skoro sypiał z obiema to temperament ma większy niż myśleliśmy...
Myślimy, że skoro mu odpowadało takie coś, to widać takie coś lubi.
No i cieszymy się jak to teraz fajnie działa, jak się nasze życie zmieniło teraz. Jesteśmy dużo razem, rozmawiamy godzinami jak nigdy, on wreszcie siedzi w domu, bawi się z dzieckiem i głośno mówi jak mu dobrze teraz, że teraz ma to czego nie miał. Nabieramy nadzieji, że tak już będzie.

Patrząc po sobie, ja tak robiłam.
Nieświadomie próbowałam mu zastąpić to wszystko co od tamtej dostawał mimo że ja również mu to dawałam.
On tylko chciał więcej i więcej...więcej wsparcia, doceniania, chwalenia ode mnie, od niej.
U mnie to nie podziałało na długo i mąż poszukał sobie kolejnej nowośći, kolejnej adrenaliny w życiu.
Kenya napisała:
"Konkurowanie z kochanką, poza tym że jest po prostu żenujące, to skazuje "starajacą się" osobę od razu na przegraną.
Trzeba być sobą. To okazuje się być najtrudniejszym zadaniem.
Na miłość nie można zasłużyć, nawet żebraniem."

Najlepiej jest pozostać sobą aby jego decyzja o byciu z nami była oparta na tym kim jesteśmy a nie tym kogo próbujemy zastąpić.
Jak dopisała Nirwanna coraz lepszym sobą.
To bardzo trudne zadanie.
 
     
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-17, 14:21   

u mnie to było tak, że jak konczyła sie fascynacja "koleżanką" to wszytsko mu w domu pasowało- mówił ze nareszcie odkrył co to miłość, ze chce tylko dla nas, bla bla bla...
jak przychodziła "faza" - w domu wszytsko było źle, momentalnie, ja nie taka, dom nie taki, zycie nie takie... rozdrazniony, wiecznie poirytowany....

próbowałam róznych sposobów- jak miał "fazę" nic nie działało, jeszcze tylko było gorzej

jak mu mijało, przepraszal, kupowal prezenty, nosił mnie na rekach (dosłownie), ja mogłam wtedy nie robic nic, wszytsko było dla niego ok...

nie wiem, jak jest u Was, ale mój mąż ma problem ze sobą
on nawet juz to wie, ale chyba nie umie sobie z tym radzić
to działa jak narkotyk- ma "parcie" na bycie kawalerem, andrenalina jest przy poznaniu nowej panienki, i musi to zrobić

przy ostatnim razie powiedział, że sie zrujnuje, umrze, jest mu wszytsko jedno-ale musi to przeżyć (romans)

wiec przezywa, ale juz bez mojego udziału, bo ja sie odsunęłam, nie zajmuje sie nim, nie reaguje na jego zaczepki- ale to w jego mniemaiu tez jest źle, to oznacza, że go zostawiłam, porzuciłam i co on teraz ma zrobic, musi byc z kochanką bo samemu źle

w przypadku mojego męża analizowanie, co on czuje, dlaczego, co i jak- jest marnowaniem swojej energii
osoby, które seryjnie zdradzają mają głębszy problem, i to na pewno nie jest tylko kwestia tego, że wspołmałzonek jest "nie taki"

oczywiście to nie zwalnia mnie z pracy nad sobą
 
     
Magda Kartacz
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-17, 16:33   

Bety napisał/a:
u mnie to było tak, że jak konczyła sie fascynacja "koleżanką" to wszytsko mu w domu pasowało- mówił ze nareszcie odkrył co to miłość, ze chce tylko dla nas, bla bla bla...


A u mnie dodawał jeszcze, że teraz wreszcie wie co znaczy rodzina, bliskość, sakrament małżeństwa, życie w czystości bez kłamstw, prawdziwa miłość, że już będzie ze mną na zawsze bo pomogłam mu, wyciągnełam do niego rękę by go z tego bagna wydobyć... itp. Wszystko z tą rozbrajającą szczerością mówił, patrząc w oczy, czasami głos mu drżał ze wzruszenia...
Kiedyś gdy przyłapałam go na jakimś kłamstwie zafundował mi taką scenę z płaczem i zapewnieniami że jest teraz innym człowiekiem (już pisał wtedy z kolejną kochanką) że dostałby najlepszą rolę u znanego reżysera. W rezultacie to ja go zaczełam przepraszać i tłumaczyć czemu mam podejrzenia i zapewniać że staram się mu wierzyć. Dobrym był manipulantem. Wszystkie sztuczki dozwolone jak mówi Kenya.

"jak mu mijało, przepraszal, kupowal prezenty, nosił mnie na rekach (dosłownie), ja mogłam wtedy nie robic nic, wszytsko było dla niego ok"

U mnie również po wykryciu zdrady od razu pobiegł do jubilera by mi jak to mówił choć w małym stopniu zrekompensować to co się stało. Czy coś takiego może zrekompensować ? Dla mnie nie. To była wręcz żałosna próba okazania uczuć które niby czuje teraz a które nic dla niego nie znaczyły podczas zdrady. On w taki sposób okazywał żal na początku, prezentami, przelewaniem mi pieniedzy na konto abym sobie i dziecku coś kupiła, zaszalała. Nawiasem mówiąc dopiero po zdradzie dowiedziałam się ile naprawdę zarabia pieniędzy ( i ile wydawał na kochankę a nie były to drobne kwoty), wcześniej ciągle mówił, że krucho teraz z pieniędzmi.
A noszenie na rękach też przerobiłam, mogłam siedzieć na fotelu a on ze śpiewem wszystko robił i mi powtarzał że dla mnie zrobi wszystko, wystarczy mu tylko że jestem.

[ Dodano: 2013-08-17, 16:37 ]
[quote="Bety"]
w przypadku mojego męża analizowanie, co on czuje, dlaczego, co i jak- jest marnowaniem swojej energii
osoby, które seryjnie zdradzają mają głębszy problem, i to na pewno nie jest tylko kwestia tego, że wspołmałzonek jest "nie taki" /quote]


Bety, w przypadku mojego analiza tego co myśli jest również marnowaniem energii. Czemu więc się zadręczam tymi wspomnieniami?
W zasadzie decyzję o rozstaniu podjełam ale to wcale nie zmniejsza bólu jaki teraz czuję.
Ten ból jest jeszcze większy własciwie teraz gdy już podjełam decyzję. Nie mam wpływu na jego postępowanie ale mogę powiedzieć dość i poprosić by się wyprowadził.
A on skoro musi niech się spotyka z kolejnymi kochankami.
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-17, 19:26   

Bety napisała:

Cytat:
w przypadku mojego męża analizowanie, co on czuje, dlaczego, co i jak- jest marnowaniem swojej energii
osoby, które seryjnie zdradzają mają głębszy problem, i to na pewno nie jest tylko kwestia tego, że wspołmałzonek jest "nie taki"


Doskonała konkluzja Bety.

Ja bym dodała jeszcze, że w przypadku zdradzających seryjnie wszelka analiza uczuć recydywisty jest pozbawiona sensu, z takiej racji, że takowy uczuć jest pozbawiony - taka konstrukcja, która w konsekwencji generuje pewne zachowania.
W żadnym razie nie ma związku ze współmałżonkiem.
Recydywa jest ciągłym poszukiwaniem, próbą wzniecenia w sobie jakichkolwiek uczuć, jak się okazuje finalnie i tak skazaną na fiasko.
To wszystko to pogoń za iluzją, spełnieniem, pragnieniem by COŚKOLIWIEK poczuć.
Nie ma żadnych szans uzyskać nawet namiastki tego stanu w sprawdzonym układzie, zatem trzeba, jest wręcz przymus szukania poza nim.
Kiedy seryjny zdradzacz odnajduje to "coś", na moment CZUJE ŻE ŻYJE.
To brak radości życia płynącego z wnętrza człowieka, to nieudolna próba poszukiwań poza sobą, to defekt. Partner/ partnerka mogą być wręcz chodzącymi ideałami, . Cokolwiek zrobią, deficytów recydywisty nie mają szans zapełnić niczym, ponieważ braki "seryjnych" pochodzą nie z zewnątrz, lecz są pustką w nich samych.

Madzia napiasała:

Cytat:
Bety, w przypadku mojego analiza tego co myśli jest również marnowaniem energii. Czemu więc się zadręczam tymi wspomnieniami?


Madziu, ból potrzebuje czasu by zniknął. Sam czas także nie jest wystarczający, musi w Tobie zaistnieć zgoda na opuszczenie tych "rejonów". To decyzja oparta na wielu różnych, czasem bardzo subtelnych przesłankach.
Na pewno spędzanie czasu na myśleniu w którym wciąż przywołuje się przeszłość stoi temu na przeszkodzie. Przeszłość jako taka nie istnieje, to tylko TWój umysł wskrzesza ją w TERAZ, zadajac Ci ból. Przy udziale niemal kompulsywnych mysli dowalasz sobie samej. Jak nie myśleć i dlaczego nie ma sensu o tym myśleć - te pytania pojawią się z całą pewnością, kiedy będzisz wyczerpana myśleniem i odkryjesz ich bezsens a także uznasz je w końcu za istotną przeszkodę na drodze do samouleczenia.
Pozdrawiam :-)
 
     
nunana
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-17, 21:12   

kenya napisał/a:
Jak nie myśleć i dlaczego nie ma sensu o tym myśleć - te pytania pojawią się z całą pewnością, kiedy będzisz wyczerpana myśleniem i odkryjesz ich bezsens a także uznasz je w końcu za istotną przeszkodę na drodze do samouleczenia.
Pozdrawiam :-)


Jestem na tym wlasnie etapie.
Tak bardzo chcialabym nie myslec, nie myslec, nie myslec...
tylko powiedz kenya - jak ?????????????
JAK to zrobic. Oto jest pytanie...

Te mysli sa jak bumerang, wracaja z uporem maniaka
 
     
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-17, 21:19   

potrzeba czasu
zoabczysz i poczujesz, że czas dużo zmienia

ja z dystansu zobaczyłam, jak funkcjonuje moje małżenstwo
mąż sie wyprowadził i dopiero w samotności, z upływem czasu, zobaczyłam w jakim "chorym" układzie zyłam
duzo sie modliłam, na kolanach, na różancu, w nocy, w dzien, wszedzie.... mówiłam, jeśli to prawda, że rózaniec ma taką moc, to ja ją musze poczuc, nie przestanę, aż przyjdzie do mnie spokój

pojechałam tez na msze o uzdrowienie- pozornie nic sie nie stało, nic spektakularnego, ale z tygodnia na tydzień czułam sie lepiej, udręka duszy minęła, przyszło przekonanie, że Bóg sie nami opiekuje, że nic nie dzieje sie bez Niego.... (bezcenne!)

ból złagodniał

czasem gdy było mi naprawde ciezko myslałam, tyle ludzi cierpi na tym świecie, niewinnych, pozbawionych wszelkiej nadziei (np w chorobie), jesli i ja musze troche pocierpieć- to trudno, nic mi nie bedzie, jakos dam rade, od tego sie nie umiera, ofiaruje to jako wynagrodzenie za grzechy naszej rodziny i w intencji moich dzieci

duzym wsparciem jest to forum, gdy zaczełam tu zaglądać szybko zorietnowałam sie, że choc kazda historia jest inna to jednak duzo zachowan jest schematycznych- zrozumiałam, że mąż ma ogromny problem ze sobą (uzalenznienie),
wyłączyłam emocje, zaczęłam czesciej kierowac sie rozumem,
ja nie moge mu juz pomóc, jedynie moge sie za niego modlić i pracowac nad sobą

myślę, że wiele osób na poczatku jest w szoku, to normalne, ale jeśli sie naprawde chce można sobie pomóc, nawet tutaj na tym forum, poczytać, przemyslec, posłuchać kazań, konferencji, tych, którzy juz przeszli tą drogę- to pomaga....

[ Dodano: 2013-08-17, 21:36 ]
jesli mnie zadreczały mysli to:
1.- to starałam sie na siłę mówić : bądź wola Twoja, oddaje sie Tobie Boże, wiem, że chcesz dla mnie dobrze, to co mnie spotkało jest dobre dla mnie, choc teraz tego nie widzę;
Jezusie Synu Dawida ulituj sie nade mną (kilk razy ale tak z sercem)- ulga natychmiastowa!

2. uwielbiałam Boga, chwaliłam Go (wbrew wszytskiemu!)
modlitwa uwielbienia ma OGROMNĄ moc (Boze Ty jestes Panem wszyskiego, kocham Cie uwielbiam Cie, chwlę Cie, cześć Ci oddaję !)
pisze o tym Faustyna, uwielbia sie na Mszach i modlitwach o uzdrowienie i uwolnienie, dzis czytałam w Biblii, że grzechy są nam darowane, jesli uuwielbiamy Boga wbrew wszystkich przeciwności

3. adorowałam Najśw Sakrament- mam blisko klasztor i mozna tam wejsc do kaplicy, powiem, ze na mnie godzina ciszy z Panem Jezusem działa jak najlepsza terapia

próbój z wiarą, musi sie udać

aha, ostanio byłam na mszy z o.Johnem Boshabora- polecał nam bardzo długo i z wiarą modlić sie słowami: Jezu, powiedz tylko słowo, a bedzie uzdrowiona dusz moja (lub osoby, za która sie modlimy), trzeba to powtarzac wiele razy, prosic...
 
     
Magda Kartacz
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-17, 22:28   

Bety napisał/a:
potrzeba czasu
zoabczysz i poczujesz, że czas dużo zmienia



Betty,
Jaki okres upłynął od wyprowadzki męża? Zdaje sobie sprawę, że to indywidualna sprawa ale tak z ciekawości pytam jaki czas u ciebie zajeło osiągnięcie jako-takiego spokoju serca.
Dodam że ja nie czuję jakiegoś wielkiego gniewu ( no może czasem jak się rozpiszę o tych jego wyczynach).
Bardziej teraz czuję rozczarowanie, bezsilność, beznadzieję, poczucie przegranej, ból okropny.......dużo by wymieniać jeszcze.
Co do spokoju to raczej jest to poczucie otępienia, szok, a nie spokój.

[ Dodano: 2013-08-17, 22:33 ]
Bety napisał/a:

duzym wsparciem jest to forum, gdy zaczełam tu zaglądać szybko zorietnowałam sie, że choc kazda historia jest inna to jednak duzo zachowan jest schematycznych- zrozumiałam, że mąż ma ogromny problem ze sobą (uzalenznienie), ...


Tak z jednej strony też tak czuję. A z drugiej jak czasem czytam opisy zdrad takich samych właściwie, schematycznych wręcz zachowań zdradzających, tych samych postępowań i tłumaczeń po zdradzie to czuję jeszcze bardziej na dnie.
Jakby prawie każda historia którą czytam opisywała mnie tyle podobieństw, zbieżności sytuacji, czasem nawet te same słowa mężów.
Jakby działali pod wpływem jakiejś zaprogramowanej w głowie taśmy pt "zdradzający mąż".
Chyba tak działają naprawdę ci którzy zdradzają "seryjnie".

"wyłączyłam emocje, zaczęłam czesciej kierowac sie rozumem,
ja nie moge mu juz pomóc, jedynie moge sie za niego modlić i pracowac nad sobą "

To jest właśnie dla mnie najlepsza rada i zaczynam ( próbuje) się do niej zastosować :)

[ Dodano: 2013-08-17, 22:45 ]
kenya napisał/a:
Przy udziale niemal kompulsywnych mysli dowalasz sobie samej.


Kenya :)
Wiem o tym doskonale że nie powinnam myśleć, rozpamiętywać, wracać do tego bo to właściwie do niczego nie prowadzi skoro podjełam decyzję już.
Ale wiedzieć a zrobić coś z tym niekoniecznie idą w parze u kobiety :).
Zresztą czy nie wracanie do przeszłość zmniejszy ból który czuję teraz? Teoretycznie tak a w praktyce...
Myślenie o tym co się stało nie zmieni przecież stanu obecnego jak mi napisała jedna fajna dziewczyna na priv. Co prawda nie myślenie również tego nie zmieni. Ten ból muszę po prostu przetrzymać, potem będzie lepiej pewnie.
Pozdrawiam
 
     
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-18, 09:17   

u mnie najgorsze były 3 pierwsze miesiące
potem pojechałam na Msze o uzdrowienie i to juz wyraźnie było coraz lepiej
dodam, ze mąż miał juz wczesniej "przygody", to nie był pierwszy raz, wiedziałam, ze im szybciej dojde do siebie, tym lepiej- zrobiłam wiec wszytsko co mozliwe (modlitwa, rytm codziennego dnia, skupialam sie na konkretnym zadaniu, słuchałam tez duzo na tym forum rekolekcji i konferencji)

mam Synów i nie chciałam, żeby widzieli ze sie poddałam, wszyscy cirepielismy, nie mogłam skupiac sie tylko na sobie, musiałam tez wspierac ich, wiec gdybym ciagle płakała, albo była zalamana- to oni tez by to przezywali jeszcze bardziej

przy tym wszytskim miałam jakies poczucie, że tak musi byc, że to jest dla mnie dobre- jesli nic nie pomagało i mąż co jakis czas miał takie "incydenty" to zrozumiałam, że trzeba zmienic kierunek- że Bóg to prowadzi w inna stronę. Były juz przepraszania, deklarowania poprawy itp. ale to nie dało zadnego skutku. Wiec widac Bóg chce to uzdrowic inaczej- ta myśl mi pomagała....

mówi sie, ze kryzys jest szansą i ja bardzo chciałam te szanse wykorzystac, poczuc poprostu, ze faktycznie swoją słaobośc można obrócic w siłę- tzn cos dobrego z tego zrobic, wbrew wszytskiemu
Tylko Bog moze obrócic zło w dobro i o to sie modliłam

[ Dodano: 2013-08-18, 09:20 ]
nie patrz do przodu za daleko- zbieraj siły na kazdy dzień, małymi kroczkami i bedzie dobrze

[ Dodano: 2013-08-18, 10:40 ]
jeszcze cos, co dzis przeczytałam: pokój wewnętrzny to znak zgody między człowiekiem a Bogiem,a zatem znak przylgnięcia do Jego Woli
wszytsko co sie dzieje w moim zyciu jest planem Boga
 
     
Magda Kartacz
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-18, 17:42   

Bety,
Dziękuję za odpowiedz.
Bardzo dojrzałą postawę prezentujesz.
Pozdrawiam :)
 
     
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-21, 22:38   

Magda Kartacz napisał/a:
Bardzo dojrzałą postawę prezentujesz.

Postawa boli.
Dziś byliśmy z synem na mszy w 14 rocznicę naszego slubu, sporo mojej rodziny, zero od żony. I tak siedząc sobie,tam bałem się że się poryczę, przeszło płazem- w sumie po czym, po kim, ????
Tak mi się przypomniało powiedzenie gościa od historii z podstawówki że: nadgorliwość jest gorsza jak faszyzm.
Mało powiedzieć że będąc w kościele i widząc te oczka zerkające w naszą stronę, czułem się jak ostatnia łachmyta, jeszcze gamoń dziecko wzioł.
Zastanawiam się czy takie postepowanie faktycznie nie jest gorsze niż faszyzm.
Co było a nie jest nie pisze się w rejestr?
Po co to się łudzić kiedy ja sam nie chcę.
Najlepszy jest młody, bo jak go zapytałem czy jeżeli Mama ma przyjaciela, to i ja sobie znajdę przyjaciólkę,;w mik odpowiedział że ja mam czekać, bo żonę ma się jedną.
Czy takie postepowanie nadgorliwe nie jest czasem niebezpieczne?
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 4