Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Skrucha, żal i zadośuczunienie
Autor Wiadomość
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-15, 00:24   Skrucha, żal i zadośuczunienie

Od 9 miesięcy jestem na forum, ciągle słyszę że on, czy ona nie okazują skruchy, żalu, czy ze nie próbują zadośćuczynić W MNIEMANIU PISZĄCEGO.
Proszę powiedzcie takim spóźnionym jak ja , w jaki sposób oczekiwalibyście okazania tego..
Przez to że nie wiedziałem, milczałem i nie robiłem niby nic, a momentami zbyt wiele, nie zyskałem wiele , albo też pogorszyłem.
Może komuś innemu to pomoże.
To jak trzeba :zniknąć?, biczowac się, kupować biżuterię, modlic się, olać , nawrzeszczeć, kochać , nienawidzieć, czy jak?
 
     
Aniołek5
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-15, 00:53   

Dabo napisał/a:
To jak trzeba

Może powiedzieć: przepraszam, zawaliłem w takim a takim momencie/momentach. Kocham Cię i zależy mi na naszym związku. Wiem, że żeby go naprawić, muszę zacząć od zmiany siebie. Chcę, byś mi przy tym towarzyszyła, jeżeli możesz, ale zrozumiem, jeżeli masz mnie w tym momencie dość.
Chcę też Ci powiedzieć, co mnie bolało lub co spowodowało takie a nie inne moje zachowanie. Mam nadzieję, że to pozwoli Tobie choć w pewnym stopniu popatrzeć na mnie z innej strony, zrozumieć moje motywy. Te motywy mnie w żaden sposób nie tłumaczą, bo wiem, że jestem dorosłym człowiekiem i za swoje decyzje i ich konsekwencje odpowiadam sam.

A potem co robić? Brać się za siebie, bo tylko za siebie możesz się wziąć. Nie masz wpływu na nikogo na tym świecie, więc biczowania, kupowanie biżuterii, znikanie - jest formą manipulacji. Ty masz być i kochać siebie i bliźniego tą samą miłością. Tzn. szanować swoją żonę, jej wybór, ale być też w pogotowiu, gdy Cię będzie potrzebować. Jeżeli Ci powie: spadaj, to pamiętaj o niej w modlitwie, wyślij kartkę z życzeniami, itp.
I pracuj, pracuj nad sobą. Przy pracy nad swoimi wadami, słabościami, moim zdaniem to co i jak masz zadośćuczynić, przyjdzie Ci samo do głowy. A właściwie wypłynie samo z Twego serca.
Bo nie ma jednej metody dla wszystkich - każda historia jest inna, każda krzywda jest inna, toteż każda naprawa wyrządzonej szkody odbywać się będzie na innej płaszczyźnie, innych warunkach, innym torem.

Pozdrawiam Cię dabo! Nie wkurzaj się tak - złość piękności szkodzi, wiesz? :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: ślicznotko ty nasza ;-)
 
     
niezapominajka8
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-15, 00:57   

Skrucha, żal???

Jedno zdanie utkwiło mi w pamięci ks. Dziewiecki kiedyś powiedział: zdradziłeś, skończ to i zacznij kochać żonę tak jak nigdy wcześniej.


Mój mąż tak robi i ma zakaz przepraszania. Przeprosił mnie raz i wystarczy. Każdym swoim dniem udowadnia, że bardzo się pogubił w swoim życiu i robi wszystko, żeby nam to wynagrodzić.

A tak prościej to po prostu jest obecny w naszym życiu, domu, w naszych problemach. Rozmawiamy o wszystkim. Nie ma tego jadu i złości w nas.
Jest czysty jak łza. Przestał kłamać.

Kiedyś go nie było, wiecznie był komuś potrzebny
Nam bardzo pomogła teściowa. Stoi na straży, aby nam nikt nie przeszkadzał.
Jest coś do zrobienia- zawsze był mój mąż teraz teściowa mówi o nie, są inni, on ma swoje sprawy. Jestem jej za to bardzo wdzięczna, bo czasami na prawdę przesadzali z byle pierdołą. Owszem są sprawy ważne, gdzie pomagamy obydwoje, ale wcześniej było tego za dużo.

Dużo dla mnie znaczy, że poszliśmy razem na warsztaty. Planujemy od września wspólną terapię.

Owszem z grubsza, mamy pewne rzeczy poukładane, ale bym chciała się dowiedzieć co dokładnie zawiodło. Czemu tak się stało? Aby odszukać przyczynę i pracować nad nią, nad samym sobą.

Jesteśmy tylko ludźmi. Mamy prawo mieć gorszy dzień,być zmęczonymi, ale pewnych spraw nie wolno odkładać na później. U nas tak było. Teraz mój mąż sam drąży temat - chodź pogadajmy, bo widzę, że masz problem. Kiedyś to olewał totalnie.

U nas poprawiła się komunikacja. Zaczęłam szanować męża. Ograniczyliśmy kontakty z naszymi rodzinami.
A co najważniejsze chęci obydwojga na naprawę małżeństwa, zmianę siebie samego, aby to drugie miało lepiej.
I co bardzo ważne teraz seks jest inny. Otworzyliśmy się na siebie. Zaczęliśmy o nim głośno rozmawiać. Kiedyś mijaliśmy się, bo każde miało honor i nie chciało się prosić drugiego.

Nie wiem może ja mało wymagająca jestem.
 
     
Aniołek5
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-15, 01:01   

A z własnego doświadczenia dodam, że czasem człowiek zraniony sam sobie rozdrapuje rany, płacze przy tym o wiele dłużej, niż wynika to z samego zranienia. Tacy już jesteśmy... nieraz rana mała, ale boli nie rana, ale sam fakt, że ktoś nam ją zadał, że to się nam przytrafiło, że miało być tak fajnie :-> . A może bolą inne rany, o których istnieniu człowiek nawet nie wiedział.
Ludziom czasem jest dobrze w roli ofiary, płacząc, rozgłaszając wszem i wobec, jak bardzo zostali zranieni, oskarżając za całe spotkane ich zło małżonków/innych krzywdzicieli. Po to tylko, by tak naprawdę zagłuszyć swoje sumienie, stłumić w sobie świadomość, że też się nie bywało świętym, że też się było katem... albo po to, by chcieć zostać katem dla zemsty.
 
     
niezapominajka8
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-15, 01:25   

Racja Aniołku, dlatego mam taki podpis ;-)

tak mnie skrusz, tak mnie złam, byś został tylko Ty Panie...


I chyba to też zależy od tego jak blisko miało się Boga wcześniej.
Jak patrzyłam na krzyż, drogę krzyżową w kościele pomyślałam, nie jestem sama. Jest ktoś kto rozumie mnie o wiele lepiej niż ja sama. Jednocześnie jest ktoś kto nadal czeka na mojego męża i nie potępia go, więc jakie ja mam prawo go osądzać . Może to mi pomogło.
 
     
MonikaMaria3
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-15, 09:29   

niezapominajka8 napisał/a:
A tak prościej to po prostu jest obecny w naszym życiu, domu, w naszych problemach. Rozmawiamy o wszystkim. Nie ma tego jadu i złości w nas.
Jest czysty jak łza. Przestał kłamać.

Kiedyś go nie było, wiecznie był komuś potrzebny

Ja mam tak teraz. Mąż idzie komuś robic mieszkanie, kiedy nasze jest w rozsypce. Mąż leci do pracy jak głupi bo kierowca zawalił. Ma na rano, kończy o 18 i idzie z powrotem od 20 do północy. tak jest często. Nie ma dnia wolnego, ciągle zajęty, żadnych wspólnych wyjśc, ciągle tylko telepizza i jego znajomi. I na dodatek twierdzi, że to moja wina bo się czepiam. Owszem, przepraszał, próbował naprawic... Ale nie tak jak ja chciałam. Chciałam byc w centrum jego świata. A nie czekac aż znowu pojawiła się kolejna koleżanka.
Mój mąz nie okazuje skruchy, wręcz przeciwnie. Dalej mnie drażni. Nie okazuje uczuc tyle ile bym chciała, ciągle wkurzony, ciągle zły... I wiecznie go nie ma w domu....
Nie mam już po prostu sił. On nie chce się zmienic. jemu jest tak dobrze... A ja coraz częściej mówię i marzę o rozwodzie. Boję się świąt, kolejnej zimy, tego, że znowu mnie zrani... Chciałabym żeby na pierwszym miejscu była rodzina. Nie jego znajomi.
 
     
JOHAN
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-15, 10:03   

wg mnie Dabo uwagi o forumowiczów o braku skruchy,żalu czy zadośćuczynienia tyczą się tych małżonków zdradzających,którzy w ogóle nie przeprosili ,nie widzą problemu po zdradzie,żyją nadal obok,nie chcą jakiejkolwiek poprawy,traktują zdradzonych nadal jak powietrze..

nie trzeba tu wcale spektakularnych zachowań

prosto-przeprosić(czego często nie ma)

powiedzieć KOCHAM i ....zacząć kochać(jak to łatwo powiedzieć :lol: )


żadnego teatru

....co nie znaczy,że takie zachowanie trafi na podatny grunt,że ten zdradzony to przyjmie i będzie chciał współpracować-wcale nie musi....
 
     
Jędrek
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-15, 21:35   Re: Skrucha, żal i zadośuczunienie

Dabo napisał/a:
...............
Proszę powiedzcie takim spóźnionym jak ja , w jaki sposób oczekiwalibyście okazania tego..................
To jak trzeba :zniknąć?, biczowac się, kupować biżuterię, modlic się, olać , nawrzeszczeć, kochać , nienawidzieć, czy jak?

Oczekiwania moje rzadko były spełniane.... i podejrzewam, że ze strony mojej żony także.
Rezygnuję ze swoich oczekiwań wobec żony, bo one tylko były.... się nie spełniały.... i sam się dręczyłem, że znowu nie tak jakbym chciał.
Dziś się widziałem z żoną przez pięć minut. No i widziałem się... chwilę porozmawialiśmy, bo kończy się okres wakacji ze mną i wrócą chłopaki do mamy....
Dobrze mi bez oczekiwań i kombinowania.... Co zrobić, żeby się przypodobać ...i co ona powinna zrobić na moje "dobre uczynki" wobec niej.... nie chcę więcej grać. Chcę żyć.... a jak? no... w zgodzie z własnym sumieniem się staram...i staram się swoje wady trzymać na wodzy: zwłaszcza niecierpliwość, złość, złośliwość i pychę... no i swoje oczekiwania... np. że żona mnie powinna "na rękach nosić"... bo nie piję :)
 
     
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-15, 22:34   

Aniołek5 napisał/a:
złość piękności szkodzi, wiesz?

Ano jakoś tak. Przegryzłem dziś twardy, bardzo twardy kawałek chleba.
Mlody że jest u mnie chciał rower, żona napisała ze nie przywiezie bo nie ma na paliwo. Jakimś cudem umówilismy się dziś na 17 że podjadę po jego rower i porozmawiamy. Żona mimo zawieszonej sprawy o separacje wysłala jeszcze o alimenty do naszego sądu, skąd dostałem pismo że ją spławili spowrotem do jeleniej g. W smsach pisała ze zmieni wniosek o rozwód itp. Jeden wielki szantaż. Przez Was i wasze gadanie wie że wiele zrobie żeby na rozwód sie nie zgodzić.
Przegryzłem język pojechaliśmy, na (trzecie mieszkanie w ciągu 4 tygodni) na kawę z taboretu. Mało powiedzieć że jak na gwoździach tam siedziałem. A jak młody pokazywał zdjęcia z kołobrzegu z tym.......... to wymiękałem. Poszliśmy na lody. (Powiem że moja zona to fajna laska, czego wcześniej jakbym nie widział). Ja tego nie uniosłem, uciekłem do kościoła na 18, o mało oni poszli by ze mną. Potem rower do bagażnika i krutkie ustalanie faktów. Bo ona nie ma kasy i albo ja dam albo on, a ja jako ojciec mam sie dokładać , bo jak pójdzie do sądu to mnie zniszczy, zmiarzdzy, zruinuje itp i rozwód pewny. Mam dylemat, bo w sumie umawialiśmy sie na separację, i sam obiecałem że jej pomogę w urządzeniu mieszkania, i żeby się innych nie prosiła , niech mi da znać, ale nie było mowy o tym ........., że to on jest jej zbawicielem i obrońcą.
Więc obiecałem że syna do szkoły wyszykuję i 4 stówki dam na niego, bo za jej ekscesy nie będe kolan łamał po 10 godzin.
Czuje się jak na pogrzebie. Zobaczyłem zamykane wieko trumny z trupem(nasze małżeństwo) teraz tylko spuścić do dołu , zasypać, pomodlić się i żyć dalej.
Najlepsze że ona wydaje sie szczęśliwa, bynajmniej pyszna że tak jej dobrze i nie wraca, przez rok. Zobaczy jak sobie radzę.
Jak się ustosunkować do tekstu :" zostańmy przyjaciółmi." To co ,ja mam razem z tym..... klepać ją po plecach, może miżdzyć się? Ja bym jej teraz patykiem nie dotknął,. a gdzie dalej.
Oj życie!!!
Ostatnio zmieniony przez Dabo 2013-08-16, 00:31, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Aniołek5
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-16, 00:02   

Dabo napisał/a:
ale nie było mowy o tym dupku

nie w moim geście to pisać, bo moderatorem nie jestem, ale dla samego szacunku dla moich pięknych i delikatnych oczy proszę: Dabo, kontroluj się.
Poza tym, co się stało z Twoim błogosławieniem? Rozumiem, że kochanka swojej żony ciężko jest błogosławić, ale jak sobie pomyślisz, że błogosławiąc mu, życzysz mu tak naprawdę nawrócenia się i "odczepienia się" od Twojej żony, to na złe Ci to nie może wyjść, co nie?

Dabo napisał/a:
Przez Was i wasze gadanie wie że wiele zrobie żeby na rozwód sie nie zgodzić.

A szkoda, że przez nas... bo tak naprawdę, to powinna to czuć przez Ciebie, a dokładnie przez/dzięki Twojej postawie, Twojej chęci życia wiernie sakramentowi małżeństwa

Dabo napisał/a:
W smsach pisała ze zmieni wniosek o rozwód itp. Jeden wielki szantaż.

Od gadania do czynu u większości kobiet czasem wielka przepaść :mrgreen: (mówię o sobie ;-) ) - wniosek: nie patrz na to co pisze, mówi, tylko co faktycznie robi. A szantaże poprostu ignoruj. Po co Ci analizowanie i lęk przed nimi.

Dabo napisał/a:
Bo ona nie ma kasy i albo ja dam albo on, a ja jako ojciec mam sie dokładać

Nie za bardzo wiem, na co masz się dokładać, ale jako ojciec na dziecko płacić powinieneś. I wiesz co, lepiej chyba będzie, jak alimenty będą ustalone, bo dawanie jej kasy tak "pod stołem", tzn. bez świadków, do ręki, nie na konto - może Ci tylko na szkodę wyjść. Żona się może wyprzeć, że jej pomagałeś.
Jak już płacisz, to albo na konto, albo przekazem pocztowym - i to z zaznaczeniem, że to dla syna jest. Żebyś miał dowód.
Dopóki nie masz ustalonych alimentów, to ona może Cię tak w nieskończoność straszyć zniszczeniem, płakać, że kasy nie ma (ja nie mówię, że Cię naciąga - ale dla Twojej psychiki lepiej będzie raz ustalona kwota przez sąd). Sąd myślę weźmie pod uwagę potrzeby syna, ale dobrze żebyś miał świadków, którzy potwierdzą, że żona Twoja mieszka z kochankiem - wtedy w sądzie możesz użyć tego argumentu.

Dabo napisał/a:
Więc obiecałem że syna do szkoły wyszykuję i 4 stówki dam na niego

jak już pisałam - przelej na konto i napisz, że to na wyprawkę dla syna. Nie daj się wciągnąć w zabawę w gotówkę. Albo kup wszystko płacąc swoją kartą i to jeszcze weź fakturę do tego na swoje nazwisko.

Dabo napisał/a:
bo za jej ekscesy nie będe kolan łamał po 10 godzin.

Nie wiem jak to jest, ale na żonę, jeżeli nie zajmuje się dzieckiem poniżej 3 roku życia, chyba nie musisz płacić?
Dabo, u Ciebie jest za dużo rozlatanych myśli - byłaś u jakiegoś prawnika w swojej sprawie? Zapytaj, do czego jesteś zobowiązany, za co ewentualnie będziesz musiał/powinieneś płacić, bo Ty się zamęczysz na amen. A tak uzyskasz konkretną poradę, będziesz mniej więcej wiedział, na czym stoisz. Ja sama się wpakowałam w taki kozi róg domysłów - poszłam do prawnika, uzyskałam poradę i mam spokojniejsze sny :-D .

Dabo napisał/a:
Czuje się jak na pogrzebie. Zobaczyłem zamykane wieko trumny z trupem(nasze małżeństwo) teraz tylko spuścić do dołu , zasypać, pomodlić się i żyć dalej.

Dzięki Bogu małżeństwo to nie trumna z litego drzewa, ale sakrament, który owszem, możesz chcieć zasypać, zdeptać, zniszczyć - ale tego się nie da zrobić. Patrzysz teraz na kawałek historii Twojego i Twojej żony życia. Widzisz, jak to wszystko się sypie. Ale masz pewność, że się "nie podniesie z popiołu" za kilka miesięcy, lat? Masz pewność, że to już, jak to w filmach napisane jest: The End? Nie masz. Bo nie wiesz, jak będzie.
Dabo napisał/a:
pomodlić się i żyć dalej.

Nie "pomodlić się", tylko MODLIĆ się i żyć dalej :-D . Mała ale wielka różnica :mrgreen:

Cytat:
Jak się ustosunkować do tekstu :" zostańmy przyjaciółmi."

Ty się nie masz ustosunkowywać do takich tanich tekstów Twojej żony (przepraszam, ja może nie powinnam tak się wyrażać, bo nie znam historii Twojej żony, ale tego typu teksty w takich sytuacjach są co najwyżej infantylne...) tylko do słów przysięgi, jaką wypowiadałeś podczas ślubu. A jak żona Ci mówi, zostańmy przyjaciółmi, to jest dobry moment, by jej jeszcze raz przypomnieć, że przede wszystkim jesteś jej mężem i w takiej postawie będziesz żył. I niech ona się ustosunkuje do Twojej postawy, bo jest doroślejsza od jej "zostańmy przyjaciółmi".

Dabo napisał/a:
To co ,ja mam razem z tym..... klepać ją po plecach, może miżdzyć się?

oj, wyobraźnia Cię ponosi :mrgreen: . Zejdź z tego toru, Dabo, bo za bardzo w złość i nienawiść idziesz... Ochłoń, rowerem się przejedź, znajdź dodatkowe zajęcie - wentyluj tu emocje, ale i też staraj się zająć myśli czymś innym.

Dabo napisał/a:
Ja bym jej teraz patykiem nie dotknął,. a gdzie dalej.

a te słowa:
Dabo napisał/a:
Powiem że moja zona to fajna laska, czego wcześniej jakbym nie widział

to Ci się z choinki urwały, co? :-P Oj, wyczuwam brak logiki w Twoim myśleniu... ;-)
A tak poważniej, ty chyba za dużo o fizyczności myślisz... miłość, małżeństwo, relacja żony-męża to nie tylko "miżdżenie się"... nie umiesz popatrzeć na żonę, jako chorego przyjaciela? chorą osobę, która jest bardzo bliska Twemu sercu? bo ona jest chora w pewnym sensie, na duszy. Nie umiesz spojrzeć na nią troszkę inaczej? Jakby zapominając o całej fizycznej sferze?
Ja nie wiem, czy mogę tak dywagować, ale, co zrozumiałe, w Tobie siedzi przede wszystkim nieogarnięty żal, że jakiś inny mężczyzna dotyka Twojej kobiety... mogę się mylić, ale zaryzykuję takie zdanie.
 
     
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-16, 00:26   

oj siedzi mnustwo wszszystkiego.
Ale cieszę się bo od rana chodziłem jak zakochany małolat cieszac się że ją w końcu zobaczę. Wyglądała ładnie, nawet niby uradowana, ale znając ją był to usmiech na pozór. Słyszę że :teraz wiem co to wolność, co to życie, co to uczucie, że śpi spokojnie, że nie myśli o mnie, że tęski za synem kiedy jest u mnie, że jestem jej obojętnty, ale sie martwi żebym sobie coś nie zrobił bo jest dziecko.
Popatrz jaka kochająca żona.
Znam tą kobitę i tak jak ja, jak ty, wy ,jak każdy ,marzy i tęskni za idealnym zwiazkiem gdzie będzie wszystko ok.
Widocznie nowy zwiazek też nie jest taki super , skoro woli zadłużać się zeby mieszkać sama. teraz niestety siara wrócić do chaty. Jak się popaliło mosty to tak jest.
Teraz co poczekać aż się wykrwawi, i z braku kasy i poparcia tych nowych przyjaciół wruci z podkulonym ogonem, żeby po czasie wybuchło jesze gorzej. Czy być frajerem i pomóc ,żeby nie musiała się błaźnić wśród ludzi bo męża nie poprosi.
W rozstaniu powiedziałem że ją kocham i modlę się za nią i jej ..... aczkolwiek nie widzę możliwości jej powrotu do naszego domu. Szczerze to gdyby chciała wrócić to było by to teraz jeszcze gorsze jak to że jej nie ma.

[ Dodano: 2013-08-16, 00:36 ]
Szanując oczy których nie widziałem, usuwam wpis, i błogosławię panu.........przyjacielowi zony, aby dobry Bóg pomógł odnaleźć mu droge do własnej żony z którą się rozwiódł blisko 20 lat temu.
A co?

[ Dodano: 2013-08-16, 00:51 ]
Aniołek5 napisał/a:
Ja nie wiem, czy mogę tak dywagować, ale, co zrozumiałe, w Tobie siedzi przede wszystkim nieogarnięty żal, że jakiś inny mężczyzna dotyka Twojej kobiety... mogę się mylić, ale zaryzykuję takie zdanie.

Właśnie tak mi żona dogryza .
- Bo gdyby mnie jakiś przeleciał i bym ci powiedziała , to byś to przełknoł i jakoś by było.- dokładnie tak myślałem, chcesz się zemścić idź i zacznijmy od nowa.
Ale ona wiedziała że to nie złamie mojej męskiej dumy tak jak uczucie do i związek ze starszym gorszym pod każdym względem facetem.
Taka zemsta przekreśla wszystko, jedyna pociecha że i tak widzę że ona ciągle i nadal coś czuje do mnie ale musi mi dowalic. A ja ciągle stoję prosto i nie zebram.
Pamiętam, jak ciągle Swallow mnie męczyła z tą pokorą, jak bym żone słyszał. Fajna szkoła pokory, nic tylko się dygnąć, albo napić. Będe dalej krnąbrny i nieposłuszny, będe was dalej męczył wpisami, do knajpy nie pujdę, kolegów nie chce mi się słuchać bo dawno bym miał małolaty na kolanach a nie laptopa. Mimo że jak to żona twierdziła nie powinno mnie byc na takim forum. Niech będzie że pierwszy grandziarz w powiecie, was pomęczy, bo był po obu stronach barykady.
 
     
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-16, 08:35   

Dabo, porównanie z trumną mi sie podoba :-)
u mnie wieko juz dawno domknięte, dobite, trumna w grobie, zasypana, ugładzona, koniec, kropka!

z Jezusem było tak samo- przebite serce (dla pewności ze umarł), pieczecie, straże
rozczarowanie uczniów "a mysmy sie spodziewali..." , miało byc tak pieknie, tak spektakularnie, a wyszło źle, Jezus sie nawet nie bronił, wręcz wyszedł na spotkanie smierci, dał sie zabić...
wszytskie ich nadzieje zawiodły

my wiemy co było dalej :-)

o.Marek Skiba powiedział ostatnio takie słowa: Zmartwychwstanie zawsze przychodzi, zawsze!

[ Dodano: 2013-08-16, 08:42 ]
Dabo, chodzisz na spotkania Sycharu, gdzie?
chyba jestesmy z tej samej okolicy
 
     
martusia_1970
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-16, 16:03   

[/quote]
Ja mam tak teraz. Mąż idzie komuś robic mieszkanie, kiedy nasze jest w rozsypce. Mąż leci do pracy jak głupi bo kierowca zawalił. Ma na rano, kończy o 18 i idzie z powrotem od 20 do północy. tak jest często. Nie ma dnia wolnego, ciągle zajęty, żadnych wspólnych wyjśc, ciągle tylko telepizza i jego znajomi. I na dodatek twierdzi, że to moja wina bo się czepiam. Owszem, przepraszał, próbował naprawic... Ale nie tak jak ja chciałam. Chciałam byc w centrum jego świata. A nie czekac aż znowu pojawiła się kolejna koleżanka.
Mój mąz nie okazuje skruchy, wręcz przeciwnie. Dalej mnie drażni. Nie okazuje uczuc tyle ile bym chciała, ciągle wkurzony, ciągle zły... I wiecznie go nie ma w domu....
Nie mam już po prostu sił. On nie chce się zmienic. jemu jest tak dobrze... A ja coraz częściej mówię i marzę o rozwodzie. Boję się świąt, kolejnej zimy, tego, że znowu mnie zrani... Chciałabym żeby na pierwszym miejscu była rodzina. Nie jego znajomi.[/quote]

Ja mam bardzo podobną sytuację, bo my chociaż nie jesteśmy idealni ale staramy się coś zmienić, naprawić, dogadać. WSZYSTKIE MOJE GESTY DOBREJ WOLI ZAWSZE SIĘ OBRACAŁY PRZECIWKO MNIE. Teraz odpuściłam nie drążę ,nie pytam, nie opowiadam się. Porostu żyję, jest czasem trudno opanować złość, bezradność, gdy przychodzą takie chwile ze chciałabym coś zgryźliwego odpowiedzieć - to zaczynam się w myślach modlić, bardzo mi pomaga.
 
     
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-17, 07:04   

martusia_1970 napisał/a:
Nie ma dnia wolnego, ciągle zajęty, żadnych wspólnych wyjśc, ciągle tylko telepizza i jego znajomi. I na dodatek twierdzi, że to moja wina bo się czepiam. Owszem, przepraszał, próbował naprawic... Ale nie tak jak ja chciałam. Chciałam byc w centrum jego świata. A nie czekac aż znowu pojawiła się kolejna koleżanka

No ja mu się nie dziwię. Był czas kiedy robiłem dosłownie tak samo, bo: "To ja zasuwam od rana do nocy, karku gnę , żeby w domu mieli jak najlepiej, a ona mi ciągle piłuje strune. Bo cię nie ma w domu, bo mamy mało kasy, bo koledzy ważniejsi,bo mnie nie kochasz jak kiedyś,bo,bo,bo, ciągle ten zły, ciągle gorszy"
Przyjemniej było czas w pracy spędzić ,, pośmiać się z kumplami, pozałatwiać coś na mieście, pogadać z klientami, oni częściej rozumieli , docenili, pochwalili- ale ty pracowity jesteś, kawał fachowca,przedsiębiorczy itp .
To poco wracać do takiego domu gdzie księżniczka nie docenia moich - na mój sposób okazanych intencji. Mnie brakowało, żeby też doceniła, pochwaliła, automatycznie rósł poziom szacunku i miłości do żony, wtedy odrazu chciało się kochac ją tak jak ona chciała.
Jednym słowem ,jak ty nie docenisz tego co masz ,to w między czasie doceni inna. Spuść Ty z wymagać a dostaniesz więcej niz oczekujesz.

[ Dodano: 2013-08-17, 07:26 ]
Bety napisał/a:
[ Dodano: 2013-08-16, 08:42 ]
Dabo, chodzisz na spotkania Sycharu, gdzie?
chyba jestesmy z tej samej okolicy

Przyznam się bez bicia że nie chodzę bo ostatnie pół roku, wstydziłbym się żonie przyznać, a teraz po podziale łupów nie mam samochodu, a do legnicy kawał drogi. Ale plan jest i chęci są szczere, kwestia czasu.

Bety napisał/a:
u mnie wieko juz dawno domknięte, dobite, trumna w grobie, zasypana, ugładzona, koniec, kropka!

Ja dzisiaj robię "stype po zonie" Bo w końcu, urządzam swoje urodziny. przez całe małżeństwo nigdy nie robiliśmy żadnych imprez, bo -jak jest więcej niż 4 osoby to zaraz będzie pijaństwo, szkoda kasy, a po co to karmić darmozjadów itp. Ostatnie moje urodziny to 18(dość dawno). Więc czas sie odchamić
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 4