Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Serdecznie proszę o podpowiedź
Autor Wiadomość
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-04, 21:32   

Cytat:
- jeśli facet żyje w szcześliwym związku, w którym czuje się mężczyzną, a nie tylko ojcem i głową rodziny, to w ramach radzenia sobie z kryzysem co najwyżej kupi sobie motocykl, albo zacznie chodzić na siłownie;)


powyższe sugeruje, że za pewnymi niedojrzałymi postawami, nazwanymi umownie w "mądrych" książkach kryzysem wieku średniego, stoją okoliczności zewnętrzne. Owe okoliczności zewnętrzne, czyli "odpowiednie" partnerki w których mocy miałoby być sprawienie by ulegający kryzysowi mogli jednak poczuć się mężczyznami i głowami rodziny.
To bardzo wygodne tłumaczenie ponieważ pozostawia wiele dowolności w postrzeganiu rzeczywistości a co za tym idzie, interpretacji tejże rzeczywistości. Bywa, że jakkolwiek dobra, nienaganna i zdeterminowana w utrzymaniu poprawności związku byłaby partnerka, jej "kryzysowiec" nie chce takiej, bo chce innej kobiety . Ona zaś, choć się stara, TĄ INNĄ być nie może.
Problem nie leży w niedocenianiu "biednego misia z mokrym noskiem" przez żonę a raczej w jego osobistych deficytach, świadomości "upływajacego" czasu a przede wszystkim, NIEZADOWOLNIA z siebie samego. Tą egzystencjonalną własną i osobistą pustkę "kryzysowiec" pragnie zapełnić kimś innym.
Jest to jednak droga donikąd, ponieważ dopóki sam ze sobą nie poczuje się dobrze, nic ani nikt tego nie zmieni, choć romanse mogą przynieść na krótki czas całkowicie iluzoryczne poczucie dopełnienia.
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-04, 22:36   

Kenya

Ten problem dotyczy tak samo kobiet, nieprawdaż?
Jeśli kobieta nie czuje sie w związku tylko matką i gospodynią do roboty to czy nie może poczuć w wieku 35-40 że coś ją omija? Że nie marzyła o mężu, który lubi wypić piwo z kolegami, obejrzeć TV i zamiast iść z nią do łózka obejrzeć porno...
I wtedy znajduje się szarmancki, romantyczny pocieszyciel....i problem gotowy.

Tworzy się w świadomości mit, że zdradzają głównie faceci w kryzysie wieku średniego.
Moje pytanie : z kim Ci mężczyżni zdradzają? Tylko z nastolatkami? Czy raczej z kobietami w kryzysie wieku średniego?
 
     
Filomena
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-04, 22:52   

grzegorz_ napisał/a:


ps. ostatnio strasznie modne jest popadanie w schematy myślowe...
jak facet ma 40 i zdradza...to kryzys wieku średniego
jak ma problemy z komunikacją to na pewno DDA
jak oglada porno to pewnie seksoholik ....


A co z takim, co jest skrajnym egocentrykiem charakteryzującym się dużym poziomem niedojrzałości? Chyba, że egocentryzm też wynika z DDA/DDD...

Tak generalnie, to mnie zmęczyło analizowanie, czy mąż ma problem, czy problem wynika z wzorca rodzinnego. Ostatecznie facet ma 34 lata, powinien potrafić przeanalizować własny system rodzinny, z którego wyszedł i wyciągnąć wnioski. Na razie wnioski są takie, że to ja winna.
 
     
JooW70
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-04, 23:56   

Filomeno,Twój ma 34 lata, a mój 42!
Generalnie, to wszystko co piszecie - to racja co racja :)
Moja przyjaciółka u progu rozkręcającego się kryzysu u mnie powiedziała, że dopóki mój mąż nie poczuje się dobrze sam ze sobą, nie sięgnie swojego dna, nie ma szans, abyśmy tworzyli udany związek i w ogóle z tego wyszli.
Ja to wszystko wiem, tylko szlag mnie czasami trafia, że życie gna jak szalone, tyle sytuacji, tyle zdarzeń, a mój mąż jak się zawiesił, tak wisi ...
Jestem tym kryzysem już POTWORNIE ZMĘCZONA.
Z drugiej strony czuję, że coś się zmienia w moim wnętrzu, w moim sercu. Kurcze, jak to mozolnie idzie. Byłam od męża psychicznie i emocjonalnie uzależniona i jak widać - odbija mi się to teraz niesmacznie.
Coraz częściej mam wrażenie, jakby Bóg do mnie mówił; No, Aśka, ogarnij się wreszcie kobietko. Już długo to trwa. Czas o siebie zadbać.
A ja uparcie uzależniam swoje samopoczucie od tego jak traktuje mnie mąż i nie mogę wyzbyć się z głowy sielankowego obrazka naszej pełnej, czteroosobowej rodziny.
Kiedy widzieliśmy się ostani raz, powiedziałam mu, że zawsze może do nas wrócić, ale jako mąż i ojciec i nie chcę, aby traktował dom jak darmowy hotel, w którym nocuje, aby pozałatwiać swoje rozliczne sprawy w mieście ( mąż mieszka na czas naszej separacji u swojej matki, około 200 km. od naszego domu, ale ma ciągle jakieś sprawy do załatwienia w naszej okolicy ).
Dlaczego czuję się źle, jak go widzę? Bo wymiękam i dochodzi do rozmowy, w której poraz kolejny jestem przez niego znokautowana. Znacie już tę moją litanię jego bolesnych słów na pamięć, które wypowiada niejako na moje życzenie :((
Przyjaciółka mówi mi wtedy; znów się głupia na zranienia wystawiłaś. Po cholerę Ci to. On nie jest teraz partnerem do poważnych rozmów na temat przyszłości waszego małżeństwa. Przyznacie, że rozsądnie gada ..
No, a on znów mnie dzisiaj zrobił w konia i w ostatniej chwili przysłał mi esemesa z pociągu ( wracał z synem z Woodstoku ) i poprosił o przenocowanie. Wczweśniej rozmawialiśmy przez telefon, że po przyjeździe pociągiem z Kostrzynia, syn wsiada w busa i wraca do domu. Syn, a nie mąż z synem, gdyż z mężem jest jak jest i jego miejsce jest teraz u jego matki.
Tymczasem mąż przysłał mi tego esemesa,z prośbą o przenocowanie. Wrócli z Kostrzynia dość późno. Umęczeczeni podróżą wielogodzinną. Mąż gdyby miał jechać jeszcze do swej matki, pewnie zabrałoby mu to kilka kolejnuych godzin.
Wkurzyłam się strasznie, gdyż nie pierwszy raz mąż stawia mnie z tym nocowanie pod ścianą. Po jego wizytach jestem tylko rozstrzęsiona i muszę dochodzić do siebie. Zawsze dochodzi do przykrej rozmowy w której mąż informuje mnie że mnie nie kocha i tak dalej. Nie wiedziałam co mam zrobić. Pewnie uzancie, że mu uległam, ale postanowiłam okazać mu miłosierdziei nie robić jazd tę jedną noc. Napisałam, że nie podoba mi się, iż ponownie stawia mnie w takiej sytuacji pod ścianą. Przenocować możę jednak to ostatni raz gdy godzę się na jego nocowanie w domu informowan a o tym w ostatnim momencie. Poprosiła go również, aby określił, o której jutor wyjeżdża. Nie określił. Gdy późnym iweczorem wróciłam do domu po poprawinach u syna mojej przyjaciółki, mąż już spał na łóżku córki, a syn grał na kompie. Spytałam syna czy wie, o której tata jutor jedzie. Syn odpowiedział że nie wie.
Nie opisywałabym Wam tej trywialnej sytuacji, gdyby nie to że mam w sobie sprzeczne uczucia. Z jednej strony jestem zła, że mąż znów mnie wkręcił w to nocowanie w domu, z drugiej nie chciałam być chamówą, która go wywala. Obawiam się, że jutor dalej będzie grał na zwłokę, gdyż w środę rano ma ważne wizytę u lekarza w naszym mieście i wyjazd do matki na te dwa dni mu się nie będzie opłącał. Jestem pewna, że jutor usłyszę od niego prośbę, czy może do tej środy przenocować.
Jak mam postępować w takich sytuacjach? Nie chcę utrudniać mu życia, ale nie pdoba mi się to wszystko. Czy mam odpuścić i pozwolić mu zostać do tej środy, czy konsekwentnie domagać się opuszczenia domu. Ostatnio, jak "wywaliłam ", to dwa dni nocował w schronisku młodzieżowym, gdyż musiał pozałatwiać te swoje sprawy do końca.
Jeśli zostanie, jak mam sie wobec niego zachowywać?
Powiem Wam szczerze, że już mi ręce opadają :((
Najbardziej chciałabym aby jutro rano wyjechał z domu. Nie potrafię dobrze znieść obecności tego kompletnie mi obcego obecnie i zimnego faceta, któy zagrywa ze mną jak mu wygodnie. Boję się, że znów pęknę emocjonalnie, zacznę ględzić o ratowaniu związku i usłyszę kolejne "kwiatki" z jego ust. MAM TEGO DOŚĆ!
Nie potrafię jeszcze panować nad emocjami i wewnętrznie jestem jeszcze bardzo krucha. Nie potrafię tak po prostu olać go. Denerwuję się jak jest blisko i zachowuje sie, jakby nigdy nic. Kosi trawę coś pichci, droczy się z dziećmi, no, sielana prawie!
Co mam zrobić?
 
     
Filomena
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-05, 00:02   

Terapeuta powiedziałby pewnie, żebyś rano kazała mu się spakować i wyjechać. Taka jak rozumiem była umowa między dwójką dorosłych osób. To, co on robi to jest metoda na stopę w drzwiach. Teraz na jedną noc, a potem na kolejne, bo tak mu wygodnie.

Wiem, że łatwo radzić, ale sama mam problem z ustalaniem granic.
 
     
złamana
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-05, 01:42   

Jo, wszystkie odpowiedzi są w Tobie. Musisz tylko pozwolić sobie na ich usłyszenie. Piszesz, że miałaś doświadczenie z wyproszeniem męża, jak się z tym czułaś? Wiesz już, czy lepiej się poczułaś jak spał w schronisku, czy jednak wolałaś, by został i byś mogła jeszcze trochę "pobyć" w tej jak piszesz sielance. Jeżeli jeszcze jesteś na etapie życia w nadziei, że kontakt z nim coś da, jeżeli lęk związany z odrzuceniem jest silniejszy niż męża raniące słowa, pozwól mu zostać. Do różnych, trudnych decyzji trzeba dojrzeć, potrzeba czasu. Jeżeli jednak doszłaś do ściany i męża obecność rozbija Cię kompletnie, wyproś go jutro, bez względu na wszystko. Skoro jak piszesz traktuje dom jak hotel bądź właścicielem tego hotelu. I to Ty masz zdecydować, nie mąż i nie dzieci. Dzieciom i tak jest trudno, one nie mogą czuć, że na nich ciąży odpowiedzialność za tego typu decyzje, one nie mogą być pośrednikami między Wami, nie powinny odpowiadać na pytania na które nie znają odpowiedzi.
Problemy emocjonalne dzieci niestety nie tylko wynikają z zachowań męża. One się biorą również z tego, że dzieci czują się same, bo nawet mama nie daje im wsparcia i siły, gdyż jest zupełnie rozbita. Dzieci nawet prawie dorosłe nie są naszymi partnerami, powiernikami ani pośrednikami. Dzieci dorastają szybciej niż dorośli wychodzą z kryzysów a czas, który mija nigdy nie wróci. Nastolatki wymagają więcej uwagi niż młodsze dzieci, takiej "trudniejszej" uwagi.
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-05, 23:13   

grzegorz napisał:

T
Cytat:
en problem dotyczy tak samo kobiet, nieprawdaż?

Oczywiście, że także dotyczy. Lecz w omawianym wątku, to mężczyzna jest "bohaterem".

Cytat:
"Jeśli kobieta nie czuje sie w związku tylko matką i gospodynią do roboty to czy nie może poczuć w wieku 35-40 że coś ją omija?

- może tak poczuć, owszem.
Pytanie, czy jego/jej sampoczucie jest uzasadnione, tzn. spowodowane faktycznymi poważnymi deficytami w związku? Jeśli tak, to czy obie strony, łącznie z tym/tą rozczarowaną nie tworzą owej rozczarowującej rzeczywistości? Bo przecież jest oczywiste, że zdradzający zachowują się zupełnie inaczej w stosunku do kochanków i kochanek niż w stosunku do swoich żon/mężów. Zatem ONI także tworzą tą beznadziejną, rozczarowującą rzeczywistość, którą potem uzasadniaja swoje poszukiwania odmiany.

Cytat:
I wtedy znajduje się szarmancki, romantyczny pocieszyciel....i problem gotowy.
On się sam nie znajduje. By mógł zaistnieć, musi powstać grunt, czyli absolutna gotowość na, że tak lakonicznie powiem, konsumpcję nowości.

Cytat:
Tworzy się w świadomości mit, że zdradzają głównie faceci w kryzysie wieku średniego.


Na pewno nie tylko, to byłoby zbytnie uproszczenie. Jednak to zjawisko z jakiegoś powodu doczekało się swojej nazwy. U kobiet ponoć funkcjonuje, "syndrom zamykających się drzwi" ;-)
Sam fakt bycia w wieku średnim nie predysponuje, to jest tylko jeden z czynników , kiedy to deficyty osobowościowe"kryzysowca" coraz bardziej doskwierają. Presja czasu zdaje się być jednym z głównych czynników. Zatem, powód poszukiwań, bywa czasem tylko nieudolną próbą wytłumaczenia siebie z nieodpartej chęci nowych doznań, które w jakimś czasie i tak zyskują miano rutyny, jak poprzednie układy.

Cytat:
Moje pytanie : z kim Ci mężczyżni zdradzają? Tylko z nastolatkami? Czy raczej z kobietami w kryzysie wieku średniego?

Nie mam pojęcia w jakiej konfiguracji się to rozkłada. Zapewne starsi mężczyźni szukają generalnie młodszych kobiet, choć pewnie są odstępstwa od tej reguły. Czasem wystarczy po prostu INNA, INNY.
 
     
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-06, 00:19   

Powiem po sobie.
Miałem 28 lat i byłem gorący , a żona zimna.
Wszystko było by spoko żeby nie dogryzki : dobrze ci poszło ale nic z tego, coś ty słaby jetes, dla mnie sex może nie istnieć, ważny jestes ty i dziecko, a mi się nie chce dziś udawać, a śmierdzisz, .
Co myśli taki facet???????????????
Cos ze mną nie gra, dlaczego????
No to sprawdzian , na boku. Co wychodzi, wszystko gra ,smiga jak odrzutowiec.

Teraz ja się wnerwiam starym tekstem żony że nigdy nie miała ze mną orgazmu, a teraz pewnie ma.
ALE CZY TO WAŻNE?
Co ważniejsze- seks czy uczucia??
Seksu, bynajmniej ja nie mam długo, ale teraz tęskię za osobą, człowiekiem, jej sercem.
Bez serca nie ma żadnej czułości, namiętności nie mówiąc o seksie.
Tyle że namiętnąść można wytworzyć, czułość można stworzyć, a serce robi co chce i nie bardzo da sie sterować , bez kierownicy wbitej w plecy typu PŚ, albo TVP
 
     
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-06, 13:43   

No to jak masz dość to nareszcie jest szansa na zmianę, bo do tej pory tylko kręcisz sie w kółko.
Pisanie ze nie masz siły nic nie daje- lepiej poszukac tej siły, zwłaszcza ze sa dzieci, które patrza jak sie zachowujesz, a nawet wiecej, same potrzebuja pomocy.

tyle ile wysiłku poswiecasz na tłumaczenie męzowi, tyle wysiłku włóż w pozbieranie siebie i pomoc dzieciom

ja tak zrobiłam i zyskałam spokój

uznałam ze moj wpływ na niego sie skonczył- nic na to nie moge poradzic
ale mam wpływ na siebie

jestem w podobnym wieku jak ty i przykro mi to pisać, ale czas sie ogarnac, masz Dziewczyno prawie dorosłe dzieci, chcesz nadal życ w tym bałaganie emocjonalnym?

co to znaczy, jak piszesz ze jestes w trudnym dla kobiety wieku? w jakim wieku? ja tego nie rozumiem...
 
     
JOHAN
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-06, 15:01   

zacznijmy od tego ,że tu na forum piszą osoby najczęściej najbardziej zdołowane,które zakładają nowy wątek,są nowe i targane największymi emocjami w POCZĄTKOWEJ fazie kryzysu(choć oczywiście nie zawsze)

takie osoby można potraktować jako chore-choroba duszy je niszczy od środka,charakteryzuje je rezygnacja,apatia,niechęć do życia,uśmiech jest dla nich czymś obcym(wiem,bo sam tego doświadczyłem)

inaczej myśli osoba ,która miała czas się zdystansować do pewnych wydarzeń i przetrawić je w odpowiednim czasie,inaczej osoba ,dla której problem jest świeży

niektórzy zdradzeni po prostu nie potrafią logicznie myśleć,brak im koncentracji,mają totalnego doła-dlatego też dla czytających to forum,których kondycja umysłowa jest OK
mogą odnosić wrażenie jakby ludzie ci byli w innym świecie,jakby sami się katowali

są to bardzo delikatne sprawy,wymagające dużo życiowego zrozumienia

zresztą niektórzy piszą b.zdawkowo i nie za wiele konstruktywnych wniosków można wyciągnąć-na pewno słowa krytyki w kwestii ich zagubienia czy nieporadności mogą być kolejną przyczyną doła

rozmawiałem kiedyś z pielęgniarką pracującą w psychiatryku,jak opowiadała,że rodzina często podczas depresji pacjenta zwraca się do niego -weź się w garść,co z tobą i.t.d
a ich przypadek niestety potrzebuje leków bo ONI się w garść wziąć nie mogą

ilu tu ludzi takich trafia nie wiadomo,ale jestem pewien ,że trochę ich tu trafia
 
     
JooW70
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-07, 08:48   

Bety, masz rację :) Czas się ogarnąć i w dużym stopniu mi się to już udaje. Z meżem nie mieszkam od pół roku i udało mi się przekonać, że dobrze funkcjonuję w codzienności bez niego, pomimo, że dwoje dorastajacych dzieci na karku i zwykłe codzienne bolączki w pracy itd.
Na początku lata zaczęło się moje nawrócenie. Bóg przygotowywał mnie do tego od jakiegoś czasu. To wtedy poustawiałam to wszystko od nowa. Od tamtego czasu mam chwile prawdziwej radości i spokoju. Dzieci to widzą. Od tego czasu nastąpił też ważny przełomik w moich relacjach z mężem. Zaczęliśmy ze sobą spokojnie rozmawiać przez telefon, jednak jego pobyty w domu rozwalają mnie. Budzi się we mnie lwica i naprawiaczka, któa dla dobra ratowania rodziny chce działać i ... zaczyna wywierać presję na człowieka, który sam jest potwornie zagubiony. Skutek jest taki, że mąż zamyka sie jeszcze bardziej i oddala.
Słusznie zauważył ktoś, że na forum zakładają nowy wątek ludzie, którzy są w fazie tego zagubienia jeszcze, w fazie nieuporządkowanych do końca emocji, czasami potwornego bólu i depresji. Ja ten etap mam za sobą, więc jak mnie nieco otrzeźwicie, konstruktywnie skrytykujecie, nie pogniewam się :) Mam tendencję do użalania się nad sobą i pisałam już o tym wcześniej; moim poważnym problemem w małżeństwie było i nadal to funkcjonuje - uzaleznienie psychiczne i fizyczne od męża, wywieranie na niego ogoromnej presji, że ma być taki a taki, że nie spełnił moich oczekiwań.
Pozowliłam mężowi zostać do tej środy. Tak, mam jeszcze nadzieję i za bardzo boję się odrzucenia, aby znów wywalać go do schroniska. Na szczęście dziś mąż jedzie do swojej matki. Zabiera ze sobą syna - na wakacje.
Jak tym razem było między nami? O ile nie rozmawiamy o nas, jest dobrze. Gdy tylko zaczynam tego typu rozmowy, mąż się płoszy i spina. Kiedy jestem spokojna, wesoła i zwyczajna, jest nawet fajnie - mąż się uśmiecha i poroponuje pomoc. Obserwuje mnie. Mam wrażenie, jakby robił sobie jakieś analizy. Powiedział mi, że jest zaskoczony, że tak dobrze daję sobie radę bez niego. Z lekkim rozżaleniem stwierdził nawet, że jestem teraz bardziej zadbana niż wtedy, kiedy byliśmy razem. Bardzo się zdenerwował gdy w nocy przyszedł do mnie esemes - to był esemes z banku, że jest niezapłacona rata :(((
Obyło się bez raniacych słów, ale cieszę się, że już wyjeżdża.
W domu zaczynają mówić na mnie nawiedzona, bo od czerwca otwarcie się modlę i przyjmuję komunię swiętą. W rodzinie otwarcie oznajmiłam, że albo zejdę sie z moim mężem, albo będę sama.
Mąż nie napisał w końcu tego wniosku o rozwód, ale powiedział, że na naszej rozprawie o separację swoje powie. Pytał, do jakiej wspólnoty dołączyłam, bo dzieci mu wygadały, że ciągle siedzę w necie na jakimś forum : ) . i ze słuchawkami ( słucham kazań z intenternetu i oglądam filmy ). Nie mam odwagi powiedzieć mu jeszcze o Sycharze, bo boję się, że uzna mnie za wiariatkę. Powiedziałam mu natomiast o programie 12 kroków, że postanowiłam wziąć się za siebie, ale najpierw musiałam się nawrócić.
Mój mąż ma poglady agnostyczne, ale zapytałam go raz tak mimochodem, czy boi się czyśca, odpowiedział; Obym się tylko tam znalazł. Ja na to; no, nie przesadzaj, do piekła to raczej nie poszybujesz, a on; Jo, ty lepiej nic nie mów za wiele....
Ma rację, za dużo gadam.
 
     
ja_tez
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-07, 09:00   

JOHAN, dziękuję za Twoją cenną wypowiedź.
To prawda, że w większości piszący autorzy są w samym środku przeżywania cierpienia i tych wszystkich emocji związanych z kryzysem w małżeństwie. Jednakże wszystkie emocje powinny wybrzmieć, wtedy dopiero jest szansa, że wróci spokój ducha i logiczne myślenie (ten chaos w głowie naprawdę uniemożliwia sensowne działanie). Nie można tego etapu pominąć, mimo że to bardzo, bardzo bolesne. Czas po zdradzie, to czas "żałoby" - strasznie ciężki okres, trzeba go przeżyć łącznie z wszystkimi towarzyszącymi emocjami, uczuciami. Nie można tego zakopać, ukryć gdzieś głęboko w podświadomości tylko po to, żeby nie czuć bólu. Bo wcześniej czy później i tak to wypłynie na światło dzienne, a po co nosić w sobie taką bombę z opóźnionym zapłonem?
 
     
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-07, 09:32   

Joo, wygląda na to, ze dajesz radę :-)

ja trzymam sie mysli, ze kryzys jest po cos- Bóg chce dla mnie czegos lepszego, niż zycie w "popapranym" emocjonlanie małżenstwie, gdzie maz nie wie gdzie jest jego miejsce, a ja na siłę chce go pouczać, ze rodzina jest najważniejsza

codziennie modlę sie rózancem
kiedy jestem przygnebiona- odmawiam rózaniec i nie wiem jak i co ale wraca optymizm, dobre mysli, energia do pracy i zycia

w tym wszytskim staraj sie tez pamietać, ze moze tutaj tez chodzi o dzieci- zeby widziały, jak sobie radzic, gdy przychodza trudne czasy :-)
 
     
JooW70
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-08, 21:51   

Mąż wyjechał - dzisiaj. Syn się rozchorwał i odczekalismy, aż trochę wydobrzeje.
Dopóki nie zachowuję się nachalnie wobec męża, jest ok.
Nachalnie, tzn. nie zaczynam rozmowy o NAS.
Jestem nieco niecierpliwa, w gorącej wodzie kąpana. Czasami mam wrażenie, że byłabym gotowa powiedzieć mężowi; Dobra, dość tego kryzysu! Przybij piątkę i do przodu!
Przyznacie, naiwniara ze mnie.
A tu jeszcze tyle do zrobienia! Muszę choćby nad tą moją niecierpliwością popracować ...Pohamować cięty i raniący język.
I iść, iść tą drogą, na której WRESZCIE jestem.
Cieszę się, że mąż wyjechał. Cisza. Jestem sama w domu. Odmówię dziś różaniec za Was, drogie Sycharki. Cały; za Bety, za Dabo, za Filomenę, za Awagę, za Sebę, za Mirakulum, za Grzegorza, za wszystkich moich towarzyszy na tym forum.
Dziś chcę modlić się dłużej niż zwykle.
Chwała Panu!
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 4