Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Co czuje zdradzający mąż?
Autor Wiadomość
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-07, 00:28   

Magda Kartacz napisał/a:

Zgadzam się z Tobą zupełnie. Wielu zdradzających panicznie boi się, że otoczenie pozna jakim są naprawdę, do czego są zdolni. Boją się tej etykietki zdradzacza, człowieka pozbawionego moralności, honoru, boją się potępienia ze strony znajomych, rodziny. Z drugiej strony boją się również zmian finansowych, prawnych, podziału majątku itp. Chyba też w większości zostają z rodzinami gdy zdrada się wykryje z takich właśnie powodów.


Smutne to, ale w wielu przyoadkach tak jest.
Strach jako główna motywacja.
U zdradzającego strach przez rozpoczynaniem wszytskiego od nowa i strach przed konsekwencjami.
U zdradzonego strach przed samotnością.
 
     
Filomena
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-07, 14:05   

Magda, Lonia, Awe, to straszne, o czym tu piszecie. Ja nadal nie potrafię pogodzić się z tym, że osoba, której się ufa, którą się kocha może tak skrzywdzić. Nie rozumiem tego, boję się, że jak zrozumiem, dopuszczę do świadomości, że można być zdolnym do takiej podłości, to utracę resztki dziecięcej wiary w ludzi. A wtedy to już krok od utraty wiary w ogóle. Bo skoro ludźmi rządzą egoizm, popędy, własny interes, a wszystko to można łatwo wytłumaczyć na gruncie rozumu, to w imię czego mieć nadzieję, że przyjdzie na zdradzającego prawdziwe opamiętanie? Skoro to opamiętanie wynika z wygody, strachu, ostracyzmu bliskich, a nie z prawdziwej przemiany? Ilu dotyka ta prawdziwa przemiana? Jak ją rozpoznać, skoro zdradzający to mistrz kłamstwa? Po co dawać szansę, skoro według wszelkiego prawdopodobieństwa zdradzi ponownie? Może to zdradzający ma rację, że chce odejść, bo jest tak naprawdę niezdolny do małżeństwa? I wtedy po co te wysiłki w kierunku ratowania? Dlaczego dla protestantów zdrada jest powodem do zakończenia związku i może strona niewinna wstąpić w kolejny związek? W kazaniu na górze jest taki zwrot: każdy kto oddala swą żonę - poza wypadkiem nierządu - popełnia cudzołóstwo, to my interpretujemy jako nierozerwalność w każdej sytuacji. W innym fragmencie u Malachiasza widnieje - wobec małżonki młodości swojej nie postępuj zdradziecko. Dlaczego osoba zdradzona i opuszczona ma ponosić w życiu osobistym konsekwencje zła wyrządzonego przez porzucającego? We mnie cały czas są te pytania i dzisiaj burzą mój spokój. Może nie powinnam już czytać o złu, które tu opisujemy, bo zaczynam się tylko zastanawiać, czy mój mąż też jest zdolny do czegoś takiego. Dzisiaj w ogóle mam taką refleksję, że każdy z nas jest zdolny do wielkiego zła, tylko czasem okoliczności tego nie ujawniają.

Tłumaczymy postępowanie porzucających amokiem, atakiem Złego, ale przecież to ludzie dorośli z rozumem. Czy takie tłumaczenie nie pomaga tylko nam, bo za trudno znieść nam prawdę, że ten mąż/żona, którego kocham i wybrałam/wybrałem jest złym człowiekiem? Nie Zły nim kieruje ale on sam jest zły. To byłoby otwarte przyznanie się, że w przeszłości byliśmy sami zaślepieni i niedojrzali w swoich wyborach, bo nie dostrzegaliśmy znaków ostrzegawczych, a nasze cierpienie dziś to konsekwencja złych wyborów w przeszłości.
 
     
JOHAN
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-07, 14:44   

Może nie powinnam już czytać o złu, które tu opisujemy, bo zaczynam się tylko zastanawiać, czy mój mąż też jest zdolny do czegoś takiego



ja tam jestem zdania ,że powinnaś-zawsze daje to wyobrażenie co się w życiu może(tfu,tfu) przytrafić,choć nikomu nie życzę

ludzie ludziom zgotowali ten los-gdzieś to już było choć przy innej okazji

a tak poza tym,to chyba faktycznie musi ostro siąść na mózg,by w dojrzałym wieku(?),tak potrafić ranić

jak prosiłem żonę,by powiedziała młodszemu synowi,że nosi się z zamiarem odejścia z domu (miał wtedy 13 lat)-to zrobiła to na obiedzie gdzieś w stołówce-to dziecko się po prostu rozpłakało-ona potem mówiła mi tak-"najpierw popłacze,a potem zapomni,ja już podjęłam decyzję"

...i faktycznie,popłakał i przez 5 kolejnych lat zapominał wraz z drugim starszym

życie...samo życie
 
     
Swallow
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-07, 14:58   

Joanna83 napisał/a:
Gdybym miała teraz określić co mnie teraz tak boli, to chyba to, że on zostawił mnie dla kogoś kto nie ma żadnych wartości (no bo co można powiedzieć o tym kimś, jeżeli ona pakuje się do lóżka żonatego mężczyzny), zostawił mnie dla kogoś kto nie wiadomo kim jest i się stanie w przyszłości.


Myślisz, że złodziej nie będzie się zadawał ze złodziejami, bo oni kradną, a kradzieże są "be"? Zdradzacz sam nie ma zasad moralnych i nie ma nic przeciwko skokowi w bok, więc to chyba jasne, że nie będzie szukał anioła z zasadami. Któraś z pań napisała tu, że "mąż też ponosi 50% winy za swoje głupoty" - domyślam się, że 50% to wina kochanki? Prawda jest taka, że gdyby małżonek był ok, to jakaś panienka mogłaby mu biegać topless przed oczami lub ładować mu się na kolana, a on niczego nie zrobi. Zdradzacz ponosi 100% winy za zdradę, to oni chcą wmówić, że nie chcieli lub nie mieli siły się oprzeć, bo tak kochanka atakowała. Albo to mało takich wymówek? Biedne misie, których kusi cały świat.

A nas nie kusi? Mogłabym co nieco poopowiadać o zachowaniu panów, kolegów z pracy, którzy wiedząc, że mąż ma kogoś i mieszkam sama z dziećmi, chcieli mnie bliżej poznać. Jeden nawet proponował wspólny wyjazd z dziećmi do EuroDisneylandu pod Paryżem - dzieci byłyby przeszczęśliwe.
Też miałam pokusy, a dodatkowo byłam w trudnej sytuacji - porzucona z dziećmi, przyszłość napawała smutkiem itd.

Więc ja bym tam nie nazwała "zdzirą" kochanki i nie przenosiła na nie odpowiedzialności za zdradę męża. W naszym przypadku ewidentnie to był jej atak, co sama mi opisywała w mailach do mnie - że owszem, walczyła o niego, nagabywała, kusiła i zdobyła. Mój mąż fascynuje się Japonią i otoczenie to wie. Opisywała mi, jak zaprosiła go do domu pod pretekstem pomocy w czymś i przywitała go w kimonie, sama przyrządziła sushi, była muzyka, dekoracje, np. parawan z papieru ryżowego, który sama zrobiła. Wykonała naprawdę wiele wysiłku, żeby zrobić na nim wrażenie i udało się jej to.

Czy jest zdzirą? Biedna jest.... i tyle. Zmarnowała tyle czasu ładując energię w coś, co nie miało przyszłości nawet wtedy, gdyby mój mąż z nią został...

A mój mąż? Mógł powiedzieć "nie". Nie powiedział. Na szczęście on sam bierze na siebie całą odpowiedzialność za swoją zdradę.
 
     
Lonia
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-07, 15:20   

Coś takiego znalazłam na necie i to jest odpowiedź do tego tematu co czuje zdradzający mąż:

"Traumy związane z odejściem od dzieci i całym rozwodem odcisnęły piętno w mojej psychice na całe życie. Kto zostawia własne dzieci po to, żeby ułożyć sobie nowe życie zawsze będzie żył w poczuciu własnej winy, a jest to niestety wyczerpujące psychicznie dla zostawiającego "

Myślę,że życie każdego zdradzającego, porzucającego własną rodzinę nie jest łatwe, ale to dobrze, powinni cierpieć za zło wyrządzone swoim najbliższym. Żona się znudziła, jest atrakcyjny nowy model... ale dlaczego dzieci mają cierpieć?, przecież odpowiedzialność za nie bierze się tylko na chwilę....

Ja jak po raz pierwszy odkryłam zdradę mojego męża myślałam że pogubił się ale teraz opamięta się i będzie tylko lepiej. nie wierzyłam w słowa osób które mówiły zdradził raz zrobi to po raz kolejny. Myślałam może inny mąż tak zrobi, mój mąż na pewno nie. Jak się potem okazało mój mąż żył w podwójnym związku i było mu z tym dobrze. A teraz ?, nie wiem, być może lepiej się ukrywa, nie ufam mu, nie wierzę, nie sprawdzam , wiem ,że jak nie będzie uczciwy to tak czy siak wszystko wcześniej czy później się wyda.

Nie jest już tak jak było, brak zaufania towarzyszy mi na co dzień, dobre jest to, że nie trzęsę się z nerwów, spokojniutko wszystko przyjmuję, no bo wyjścia nie ma. Bez względu na to co się wydarzy muszę sobie sama poradzić. Mam wsparcie dzieci i rodziny, nie straciłam poczucia własnej wartości a to bardzo ważne. Popłakuję czasami jak mam doła ale potem wstaję i idę dalej...
 
     
Magda Kartacz
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-07, 17:12   

Swallow,
Bardzo mądrze piszesz. Niestety bardzo długo zajeło mi zrozumienie tego, że to mój mąż ponosi 100% odpowiedzialność za zdradę.
Wcześniej jedyne w co wierzyłam to, że to wina tamtej, to ona go uwiodła, zabrała mi. Słowo zdzira było jednym z milszych określeń jakim ją nazywałam w myślach. Teraz zastanawiam się jak mogłam usprawiedliwić całkowicie jego a ją obarczyć całą winą. Co prawda nie znałam wszystkich faktów dotyczących romansu ale tak wydawało mi się niemożliwe by to on zawinnił.
Śmieszne aż to się wydaje teraz, że dorosła kobieta może tak myśleć.
Strasznie nienawidziłam tej dziewczyny, nie mogłam znieść myśli o niej. Wygłupiłam się totalnie wtedy, chciałam się zemścić naz niej, "pokazać jej", byłam w jej pracy, przesłuchałam ją jak przestępcę jakiegoś, wymusiłam by dała mi zapiski ich rozmów....
Myślałam jak ona może być taka podła by coś takiego zrobić, jak można tak kogoś krzywdzić, nie patrzeć poza koniec własnego nosa...

No i się dowiedziałam więcej niż bym chciała. Okazało się, że mój mąż ją poderwał, zataił, że jest żonaty, ustalił jej adres, błagał o spotkania, uganiał się jak pies itp. Gdy jej powiedział o żonie (zerwała z nim), wtedy wmówił jej, że się rozwiedzie, że z żoną go nic nie łączy, nie sypiamy ze sobą, tylko ona się liczy i jeśli go porzuci on się zabije ( to samo mi wmawiał gdy zdrada wyszła na jaw). Oczywiście, że jej nie uwierzyłam, jednak miała dowody na wszystko co mówiła, jego meile, rozmowy gg, jego zdjęcia (również nagie które jej wysyłał), nawet moje sms jej wysyłał by oceniała mój charakter! Dopiero gdy to przeczytałam zrozumiałam, że to nie jej wina tylko jego. To on mnie zdradził, nie ona, to on mnie okłamywał, to on prowadził podwójne życie, to on inicjował wyjazdy, to on ją na sex namawiał i to on nie miał honoru, sumienia, moralności. Jej nie będę rozliczać,to już nie moja sprawa, zresztą i ją oszukiwał.

[quote="Swallow Prawda jest taka, że gdyby małżonek był ok, to jakaś panienka mogłaby mu biegać topless przed oczami lub ładować mu się na kolana, a on niczego nie zrobi. Zdradzacz ponosi 100% winy za zdradę, to oni chcą wmówić, że nie chcieli lub nie mieli siły się oprzeć, bo tak kochanka atakowała. Albo to mało takich wymówek? Biedne misie, których kusi cały świat. A nas nie kusi? [/quote]


Dokładnie tak. Gdy ktoś ma określony pion moralny, jest uczciwym człowiekiem nie skusi go żadna inna kobieta, nawet biegająca nago przed jego nosem.
A jeżeli nie ma w sobie żadnych zasad zawsze będzie twierdził, że go ktoś skusił, że się zakochał, że nie był sobą, to był amok...
Gówno prawda brutalnie mówiąc. Jeśli ktoś chce zdradzić, jeśli tego szuka to nic go nie zatrzyma, zrobi to i koniec.Jeśli mąż potrafi przyjąć odpowiedzialność za to co zrobił, jeśli się zmieni szczerze to oczywiście można budować na tym przyszłość. Ale jeśli udaje, przeczekuje,
i znów zacznie oszukiwać to nie wiem czy jest sens trwania z takim człowiekiem. Mój przez 1,5 roku udawał, że chce się zmienić, udawał że kocha, że jestem najważniejsza, kłamał znów ciągle i ponownie zdradził.

Na twojego mężaSwallow kochanka robiłą zakusy, polowała, uwodziła ( to oczywiście nie zmienia zupełnie sytuacji) a mój sam udawał wolnego, zdejmował obrączkę, jeżdził by ustalić jej adres, pisał do niej sms błagając o spotkania, wykazał się cała podłością na jaką było go stać...
Zastanawiam się czy byłoby mi łatwiej gdyby to ona to zaczeła, gdyby to ona za nim biegała.
Teraz zupełnie nie mam do niej pretensji, nawet jestem jej wdzięczna za to że mi powiedziała o zdradzie, o innych kobietach ( było jeszcze parę zdrad emocjonalnych do kompletu).
Gdyby mi tego nie powiedziała dalej żyłabym w kłamstwie, pewnie przez lata całe. Bardzo mu odpowiadało takie podwójne życie. Nawet sobie trzeciej zaczął już szukać i znalazł.Już zaczął się z nią spotykać i smsować ale na szczęście kochanka była mądrzejsza ode mnie i szybko się zorientowała że i ją zaczyna zdradzać. Gdyby mi nie powiedziała a z nim zerwała tkwiłabym w takim życiu latami i nic bym nie podejrzewała. On by tylko kochanki zmieniał i nadal udawał wolnego.
Po wykryciu tego mówił, że to było bagno i nie sposób tego bagna przerwać ale on go nie chciał przerywać tego gdy mógł ( choć opowiadał mi że dawno chciał skończyć z tym, kłamał), wolał by to trwało, pasowało mu to. Gdyby zdradził raz pod wpływem alkocholu, impusu byłoby mi łatwij niż uwierzyć, że z premedytacją oszukiwał mnie i zdradzał przez 1,5 roku.
Wychodzi na to, że powinnam być wdzięczna kochance za to że mi otworzyła oczy, a nawet za to że go postraszyła tak mocno, że mu na kolejny rok odeszła ochota od zdrad. Niestety po roku znów zaczął kłamać a po kolejnym pół znowu zdradził.

[ Dodano: 2013-08-07, 17:24 ]
Lonia napisał/a:

Ja jak po raz pierwszy odkryłam zdradę mojego męża myślałam że pogubił się ale teraz opamięta się i będzie tylko lepiej. nie wierzyłam w słowa osób które mówiły zdradził raz zrobi to po raz kolejny. Myślałam może inny mąż tak zrobi, mój mąż na pewno nie. Jak się potem okazało mój mąż żył w podwójnym związku i było mu z tym dobrze. .


Loniu,
chyba każda z nas tak myślała gdy zdrada się wykryła.
Nikt nie chce, nie może uwierzyć, że osoba którą tak kochamy i ufamy może nas okłamywać tak perfidnie, prosto w oczy, zdradzać przez długi okres czasu, krzywdzić z premedytacją.
Mój mąż po wykryciu zdrady, żywiołowo znienawidził kochankę, mówił o tym głośno jak jej nienawidzi, że to ona go w to wciągneła, że to ona nie pozwoliła mu odejść, że go postraszyła, że mi powie o zdradzie jeśli od niej odejdzie. Uwierzyłam mu i szczerze mówiąc cieszyłam się z tego. Ale po pogrzebaniu w tym bliżej, przeczytaniu ich korespondencji i rozmowach z nią okazało się że i owszem postraszyła go nieżle, bo zaczynał się z 3 już spotykać i z innymi korespondować i to odkryła.Chyba dobrze, że to jednak wiem a nie karmiłam się złudzeniami przez ten czas. Naweet po wykryciu zdrady nadal naginał prawdę na swoją korzyść, zataił pewne sprawy byle wyglądać w tym lepiej, mimo że przysięgał, że już nigdy nie skłamie. Kochanka miała więcej rozumu niż ja, wiedziała, że będzie kłamał dalej.
 
     
awe59
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-07, 17:53   

Filomena napisał/a:
Dlaczego osoba zdradzona i opuszczona ma ponosić w życiu osobistym konsekwencje zła wyrządzonego przez porzucającego? We mnie cały czas są te pytania i dzisiaj burzą mój spokój. Może nie powinnam już czytać o złu, które tu opisujemy, bo zaczynam się tylko zastanawiać, czy mój mąż też jest zdolny do czegoś takiego. Dzisiaj w ogóle mam taką refleksję, że każdy z nas jest zdolny do wielkiego zła, tylko czasem okoliczności tego nie ujawniają.

Tłumaczymy postępowanie porzucających amokiem, atakiem Złego, ale przecież to ludzie dorośli z rozumem.


bo niestety grzech osoby która zdradza nie jest tylko jej, to oddziaływuje na całe otoczenie, a szczególnie na rodzinę , na osoby bardzo mocno związane ze sobą emocjonalnie. ja to widzę w mojej rodzinie i cały czas brałam wszystko na siebie, ze to przez moje emocje, zlosci ,nery, kłótnie, wszystko ja. ale przyszedł czas opamietania, dużo modlitwy, swój spowiednik i częsta komunia z Jezusem i jeszcze to http://www.youtube.com/watch?v=pMxOnw2UdnY polecam !! Najbardziej to widać na moim synu, który urodził sie z zespołem Downa, jest najstarszy ale b. emocjonalnie zwiazany z ojcem i po prosu cała tą sytuacją żył, musiałam mu zacząć dawac leki psychotropowe-odkąd mąż nie mieszka , wyciszył sie, zaczął z nami wychodzić do ludzi. do popelnienia grzechu ciężkiego szatan wykorzystuje emocje- uczucia a reszta, czyli wola i rozum. już zależy od człowieka. Pięknie to tłumaczą księża egzorcyści.

[ Dodano: 2013-08-07, 18:03 ]
jedyną rzeczą w życiu, która sie mnoży gdy ja sie dzieli to MIŁOŚĆ
 
     
Lonia
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-07, 18:08   

U mnie jak się dowiedziałam to mój mąż pierwszy za nią zaczął "ganiać", ale co ona bez winy?, czy siłą zaciągał ją? czy umawiała się z nim dobrowolnie czy pod przymusem? Każdy uważa jak uważa, ja uważam że obydwoje są winni. Gdyby mój mąż dostał przysłowiowego kopa ocknął by się w porę, widocznie jej tak pasowało: pisali, dzwonili,spotykali się, on zamiast pilnować pracy jeździł do niej, nawet zdjęcie ze wspólnego spotkania jej zrobił a ja to zobaczyłam. I oczywiście ,że w twarz jej powiedziałam,że mam do niej ogromny żal bo widziała że się facet pogubił to zamiast mu dać kopa w tyłek to ona do niego gruchała, słodziła, spotykali się i było super... do momentu aż wszystko wyszło na jaw i wtedy już nie było super!
Na szczęście nie widuję jej zbyt często bo mieszka kilkadziesiąt km stąd, ale zdarzyło się że ją spotkałam to wtedy mówiłam jej prosto w twarz,że zniszczyła mi moje szczęśliwe życie, mi i mojej trójce dzieci też.Opatrzność Boża, że jej nie przywaliłam...

Ja też w swoim życiu miałam adoratorów, i co?, żaden nie miał szans!, każdy jak próbował przekroczyć granice przyzwoitości dostawał kopa i to był koniec zalotów. Zawsze byłam niedostępna dla innych, obcych, bardziej czy mniej znajomych. Nie wyobrażałam sobie,że mogła bym zrobić skok w bok ani broń Boże się w kimś zakochać czy zauroczyć. Byłam ja i mój mąż!Dla niektórych staroświecka, bo nie nietolerująca trójkątów...
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-07, 19:42   

Trudno być obojętnym wobec kochanki, coż dopiero ją polubić czy uznać jej winę za mało istotną. Prawda jest jednak taka, że pokusy były, są i będą, dotyczą wszystkich bez wyjątku, zatem by zdrada mogła mieć miejsce musi zaistnieć odpowiedni GRUNT, całkowita GOTOWOŚĆ zdradzającego do zdrady. Potencjalna kochanka jako czynnik inicjujący, sam w sobie niewiele znaczy, podobnie jak ziarenko rzucone na ugór, z którego NIC wyrosnąć nie może.
Tak więc odmowa kobiety na męskie zaproszenie do romansu, może poskutkować w najlepszym razie tym, że co najwyżej owo zaproszenie zostanie wystosowane do innej, następnej, chętniejszej.
Czyli nie ta, byłaby inna.
 
     
skrzacik
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-07, 20:09   

a wiecie, do jakiego ja doszłam wniosku?


faceci dzielą się na takich, którzy sami szukają okazji do zdrady i takich, którzy z okazji korzystają, a zawsze jakaś się nadarzy

przepraszam wszystkich panów, którzy czują się urażeni, ale ja tak was postrzegam
 
     
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-07, 21:21   

skrzacik napisał/a:
faceci dzielą się na takich, którzy sami szukają okazji do zdrady i takich, którzy z okazji korzystają, a zawsze jakaś się nadarzy
[quote]
Aż się uśmiałem, czego dawno nie miałem.
Ponoć jest jeszcze trzecia część ta niezmienna i stabilna, odporna na "promocje"
Wstyd się przyznać ale ,robiąc zakupy czesto sięgam po towary w promocji ,którym jutro kończy sie termin.
Kieydyś też sięgnałem po taki towar, łatwo było, sama się pchała, to co się będe bronił, Promocja nie? Od trzech lat mam straszne niestrawności duchowe , z tym związane.
 
     
skrzacik
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-07, 22:02   

Dabo!

Bardzo się cieszę, że Cię przed snem tak rozbawiłam.

Pozdrawiam
 
     
Magda Kartacz
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-07, 22:04   

Chyba żle napisałam poprzedni post, a nie chcę zostać mylnie zrozumiana. Ja absolutnie nie bronię kochanki mojego męża no i raczej jak pisze kenya nie widzę szans na zaprzyjażnienie się z nią. To chyba byłoby już nienormalne. Tylko teraz po tej początkowej fazie nienawiści i obciążaniu ją całkowitą winą a usprawiedliwieniu całkowitym męża widzę to już zupełnie inaczej.
Gdyby on nie chciał zdrady nie doszło by do niej, gdyby za nią nie biegał, nie podrywał, nie prowokował nie byłoby tego wszystkiego... jasna sprawa, że to dorosła kobieta i ma swój rozum. Ale u mnie on ją również oszukał, że nie ma żony a jest wolny, więc jak mogę ją winnić skoro nawet o mnie nie wiedziała? Potem gdy się dowiedziała zerwała z nim, wtedy warował przed jej pracą i domem 3 dni, dzwonił nieustannie aż wreszcie z nim pogadała. Wtedy jej wmówił, że się ze mną rozwiedzie bo tylko ona się liczy dla niego. Nie uwierzyłam jej gdy mi to powiedziała ale czytałam co pisał o rozwodzie ze mną.
Zresztą był u niej 4 razy w tygodniu, nie chodził do pracy tylko u niej siedział gdy była chora, jeżdził do niej wieczorami i dzwonił kilka razy dziennie nawet z domu.
Trudno by mu nie uwierzyła skoro tak się zachowywał i tak dobrze kłamie.
Myślisz Loniu, że łatwo było mi uwierzyć, że to jednak prawda, że ona nie kłamie. Jeszcze on mi cały czas wciskał, że ona chce się zemścić, chce mu dopiec itp. Łatwiej było uwierzyć i zaufać jemu, jednak to ona mnie nie okłamała nie on. To jeszcze bardziej mnie wkurzało, że ona jednak mówiła prawdę, że nie wiedziała o mnie....

To co piszesz:
"ale co ona bez winy?, czy siłą zaciągał ją? czy umawiała się z nim dobrowolnie czy pod przymusem"
przecież to można odwrócić w drugą stronę. przecież kochanka też go siłą nie zaciągneła do łózka, i nie pod przymusem się z nią umawiał.
Twój i mój mąż mają wolną wolę, rozum i sumienie. Nie są dziećmi. I to ich był wybór.
Co do kochanek to rację ma kenya; nie ta to byłaby inna. U mnie na 100% tak by było, bo szukał, próbował, flirtował ile wlezie. Zdrad emocjonalnych i prób też było kilka.
Co mi da nienawiść do tej kobiety? Nie z nią brałam ślub, nie jej ufałam, to on mnie okłamywał i zdradzał.
Piszesz, że twój mąż miał zdjęcie ze wspólnego spotkania z kochanką, ja takich zdjęć widziałam kilkadziesiąt. U mnie wyjerzdżali razem co miesiąc po 3,4 a nawet tydzień. To z nią spędził swój urlop więc ja takich zdjęć się naoglądałam. Na każdym roześmiani, opaleni,
czasem w kostiumach kąpielowych. Jak rodzina normalna na wakacjach, zresztą w taką się bawili na takich wyjazdach...
Nie chcę się znów podgrzewać gdy o tym pisze.
Ja na szczęscie nie widuje jej, bo mieszka ponad 60km od nas. Ale gdybym ją spotkała też bym jej chyba nie powiedziała, że zniszczyła moje szczęście. On to zrobił, on wszystko zepsuł.
 
     
JOHAN
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-07, 22:27   

skrzacik

to nie tak przecież leciało-

"każdy facet to pijak,a każdy pijak to złodziej" :lol: :lol: :lol:
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 4