Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Co czuje zdradzający mąż?
Autor Wiadomość
skrzacik
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-06, 11:13   

Brawo!!! Wielki ukłon w Twoją stronę!

ja raczej boję się zbliżyć do Boga, bylam bardzo blisko, należę, czy raczej należałam do wspólnoty charyzmatycznej, nie podobało się to szatanowi, który doskonale wie kiedy i jak mi dokopać


na razie leżę i ciężko mi się podnieść, ale kiedyś.... może....
 
     
Lonia
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-06, 15:51   

Dabo piszesz, że zdradzający cierpi..... , chyba nie każdy...My byliśmy nierozłącznym małżeństwem, wszędzie i zawsze razem i jako,że znaliśmy się od 17 roku życia. Decyzję o małżeństwie podjęliśmy świadomie po 4 latach wspólnego chodzenia Układało nam się naprawdę dobrze, znałam mojego męża na wylot. Tak więc od pierwszego dnia jak zauroczył się tą"..." wiedziałam i mówiłam o tym na głos a on się wypierał. Zaczął bardziej dbać o siebie, odchudzał się ,zaczął kurczowo trzymać komórkę przy sobie, pozmieniał hasła do maili i założył kolejny mail, wcześniej nie miał tajemnic i wszystko było wspólne i ogólno dostępne dla mnie i dla niego a i stał się innym człowiekiem rzucał się, był agresywny a ja podejrzewałam, obserwowałam i pytałam co się dzieje? nie raz nie dwa i nie dziesięć , zawsze odpowiadał że nic, że mi się wydaje. Jak to wykryłam i pokazałam czarno na białym, spocił się a pot z czoła lał mu się ciurkiem, był zmieszany, powiedział że wydawało mu się że sie zakochał ,że przeprasza i że mi tą krzywdę wynagrodzi Brakowało mi tchu ale postanowiłam dać mu szansę, wierzyłam,że już mnie nie zawiedzie, że zbłądził i że naprawi wszystko...

Tym czasem ja naprawiałam a on mnie nadal gnoił, spotykał się z nią, jeździł do niej , pisał maile, zakupił drugi telefon na kartę i ukrywał go w samochodzie, znalazłam parę razy kartę na doładowanie a on nadal się wypierał twierdząc że to ja mam urojenia...To takie typowe u zdradzającego ..

I tak mijały kolejne miesiące które przemieniły się w 3 i pól roku a po drodze ciagle coś sie wydało

W końcu czarno na białym usłyszałam ich czułą rozmowę a po kolejnych 3 miesiącach mail z wyznaniami miłosnymi i wtedy powiedziałam dosyć, odejdź do niej bo ja chcę żyć!!!

Straciłam zdrowie...

A dzisiaj.. ? ktoś powiedział ,że życie po zdradzie to życie ogółem z..., tak to fakt!
Nic już nie jest takie jakie było, jest źle, ciężko, ból ,żal, brak zaufania i potworne cierpienie

Na pewno było by lżej gdyby ten co tak nabroił starał się i okazywał skruchę, okazywał że jest czuły a
u mnie tak nie jest.

Jestem bo jestem, żyję bo żyję, pracuję, nadal dbam i troszczę się o wszystkich, ciągle zadaję sobie takie pytanie: po co nam to było?

A mogło być cicho i spokojnie a tak to nerwy stargane no i po co?

Wy też tak macie? bo ja jak o tej pani myślę to udusiła bym ją własnymi rękami, wiem że mąż też w 50 % ponosi winę za tą głupotę, jego też udusiła bym za to wszystko!! Panuję nad własnymi nerwami dlatego oni obydwoje jeszcze żyją :-) Najbardziej boli fakt że ta zdzira to nasza dobra znajoma która nie patrzyła na nic tylko wdarła się w nasze życie niszcząc szczęście mi i dzieciom.

Tak jak ona wyrządziła nam krzywdę nie mając skrupułów tak i ja nie miałam skrupułów
i za każdym razem informowałam o ich romansie jej męża i teściów z którymi przyjaźniłam się.Nie chcę szczegółowo tu na forum opisywać co i jak ale mojej rodzinie nie mieści się w głowie że ona potrafiła nam takiego bagna narobić...

Ja cierpię ale nie wyobrażam sobie być w skórze zdradzającego, taki wstyd przed dorosłymi dziećmi, żoną, mężem i rodziną...
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-06, 16:00   

Lonia,

Czy naprawde myślisz, ze dla Twojego męża najwiekszym problemem jest wstyd "przed ludzmi"?

Jesli to było główną jego motywacja to Ci współczuje
Ostatnio zmieniony przez grzegorz_ 2013-08-06, 16:25, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
skrzacik
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-06, 16:12   

Kochana!

Oni nie mają wstydu, skrupułów, oszukują bez zająknięcia, a złapani za rękę, mówić będą, że to nie ich ręka
 
     
Lonia
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-06, 18:12   

Z tą rękąt o cały czas tak u mnie było... Niby znajomość zerwana i zakończona, a jak raz po raz i kolejny i następny wpadł z dowodem na tą ukrywaną "znajomość"to cały czas słyszałam ,że ja niczego nie rozumiem,że on tylko z nią rozmawia bo potrzebuje rozmowy,że to tylko znajomość....,pierdu,pierdu. A ukrywać to on się nie potrafił, cały czas jakieś nowości wychodziły na jaw, aż do momentu jak przechwyciłam mail z tymi wyznaniami miłosnymi . Oj była wtedy zawierucha...

Ale właśnie wtedy uwierzyłam w tą miłość, bo wcześniej się wypierał. Dlaczego? nie wiem!
Mówiłam mu nie znam Twoich myśli, kochasz ją ? odejdź a mi daj dojść do siebie, mówił wtedy ,że kocha mnie. To co kochał dwie naraz?Można tak? Przeszłam strasznie, gdyby to było raz to dochodziła bym i doszła do siebie. A to trwało i trwało i co doszłam do siebie to łup i znowu i za parę miesięcy poprawił i znowu...

Czasami dziwię się sama sobie ,że dałam radę, będzie jak ma być, jak Bóg zechce...

Jestem spokojniejsza, były momenty ,kiedy wydawało mi się że zwariuję, nie zwariowałam, żyję i jakoś tam daję radę, na pewno mniej boli a ból był i to straszny.
 
     
joanna83
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-06, 18:29   

Lonia- mam nadzieję, ze i ja się jakoś z mojego dołka podniosę, bo u mnie bywa różnie- raz jest lepiej, raz gorzej ale ból wciąż ten sam. Czy to się kiedyś zmieni. Myślę, że to jeszcze jest świeże, ta moja wiedza o zdradzie jeszcze się nie zestarzała. Gdybym miała teraz określić co mnie teraz tak boli, to chyba to, że on zostawił mnie dla kogoś kto nie ma żadnych wartości (no bo co można powiedzieć o tym kimś, jeżeli ona pakuje się do lóżka żonatego mężczyzny), zostawił mnie dla kogoś kto nie wiadomo kim jest i się stanie w przyszłości. Mam strasznie zaniżone poczucie własnej wartości, staram się je jakoś podnieść intelektualnie i fizycznie np. kupuję sobie ładne ciuszki i ubieram się ładnie żeby się sobie podobać. Czasem tylko zadaję sobie pytanie: dla kogo Ty się tak stroisz, przecież nie masz dla kogo?. Wtedy robi mi się smutno i przykro. Wiem, że na chwile obecną nie wyobrażam sobie życia z mężem, nie z takim mężem, który tak postępuje i takimi zasadami się kieruje. Nie odzywam się do niego... zbyt wiele razy wyciągałam do niego rękę a teraz gdy wiem o zdradzie to napisałam mu tylko smsa, w którym przedstawiłam mój ból i to ze się za niego i jego kochankę modlę o ich nawrócenie i o to aby Bóg nauczył mnie przebaczyć. Przekaz jest wiec jasny... teraz jego ruch. Mąż ma pod koniec sierpnia urodziny ale nie zamierzam się odezwać. Myślę, że pierwsza konwersacja nastąpi na rozprawie, bo przed rozprawa gdy będziemy siedzieć przed salą ja raczej nie będę nawiązywać rozmowy, bo też nie wiem co miałabym mu powiedzieć. Myślicie, ze dobrze robię?

[ Dodano: 2013-08-06, 18:31 ]
Wiecie, co mnie jeszcze boli, to że on swoim czynem zadecydował o moim życiu.
 
     
niezapominajka8
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-06, 19:06   

[dla kogo Ty się tak stroisz, przecież nie masz dla kogo?]

Jak to dla kogo? Dla siebie samej. Dbaj o siebie i rozpieszczaj się :-D


Wiecie, co mnie jeszcze boli, to że on swoim czynem zadecydował o moim życiu.

Myślę, że to potwornie boli każdą osobę, która została zdradzona.

Poza tym jak zdradzają są w amoku. Wtedy niemożliwa jest jakakolwiek rozmowa z taką osobą, nie przetłumaczy się jej nic.
 
     
joanna83
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-06, 20:21   

Tylko, kiedy ten amok dla zdradzacza się kończy?
 
     
Lonia
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-06, 20:55   

Amok dla zdradzacza kończy się wtedy jak konsekwencje swojego czynu odczuje na własnej skórze... jak dosięgnie samego dna i albo się od tego dna odbije i zrozumie że jednak rodzina i z rodziną najlepiej, albo zostanie w tym marazmie z tą nową/ nowym a wtedy też nie jest łatwo. Bo co ? bo alimenty, bo podział majątku, bo nowa rodzina nie koniecznie zaakceptuje nowego pana czy panią, znajomi też krzywo patrzą na takiego co znalazł szczęście porzucając własną żonę, męża i dzieci. Owszem zdarzają się sytuacje ,że taki zdradzacz nie patrzy na dobro rodziny i odchodzi a wtedy gros ludzi wiesza na nim psy tak jak na Zamachowskim, Lisie, Marcinkiewiczu itp..., brzydzę się nimi i nie wierzę że krzywda którą wyrządzili najbliższym nie odbije się im czkawką. Czy można być szczęśliwym zostawiając swoich najbliższych? Ja myślę,że NIE!
Ja dałam mężowi szansę ale mam takie chwile i dołki że zastanawiam się czy nie lepiej było by wystawić mu walizki ażeby na własnej skórze odczuł to co narobił... u mnie to wszystko jest jeszcze całkiem świeże przeżycie bo ostatni raz "niby" zakończył tą znajomość w styczniu br.,piszę niby bo mu już nie ufam i nie wierzę, może za 5, 10 lat jak będę miała spokój zaufam mu na nowo Na razie nie ma mowy
 
     
awe59
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-06, 21:28   

Sama siebie, siłą wtrąciłaś do tego "więzienia", mało tego, wyjść z niego nie chcesz.
"Wegetacja i czekanie na szybki koniec świata" - z powodu faktu, że ktoś okazał się nie tym za kogo go braliśmy??? Zmiłuj się nad sobą skrzaciku. Otwórz oczy szeroko, oddetchnij pełną piersią i zrozum, że sobie samej, TY robisz największą krzywdę.

to prawda, trzeba czasu, żeby to zobaczyć a jeszcze wiecej żeby to przeżyć i ozdrowieć. To zdrowienie jest chyba najtrudniejsze i potrzebujemy do tego innych ludzi, ich przemyśleń i doświadczeń. Dziękuje Bogu, że mi WAS pokazał; tu wszyscy czują podobnie i rozumieją.

[ Dodano: 2013-08-06, 21:46 ]
Lonia napisał/a:

Wy też tak macie? bo ja jak o tej pani myślę to udusiła bym ją własnymi rękami, wiem że mąż też w 50 % ponosi winę za tą głupotę, jego też udusiła bym za to wszystko!! Panuję nad własnymi nerwami dlatego oni obydwoje jeszcze żyją :-) Najbardziej boli fakt że ta zdzira to nasza dobra znajoma która nie patrzyła na nic tylko wdarła się w nasze życie niszcząc szczęście mi i dzieciom.


ja już to przeszłam; muszę ją i inne oglądać codziennie, jest mi ich żal, chociaż one chodza z podniesionymi głowami, ale ja jeszcze bardziej nosze głowe do góry; nie mam sie czego wstydzić, jestem w porządku. Jego też mi strasznie żal i próbuje sie dopatrzyć co wydarzyło się w jego dzieciństwie, że ciagle się zakochuje, albo po prostu zamienił jeden nałóg na drugi ; wcześniej swoje sumienie po prostu strasznie zapijał/ i też nie wiem czemu, ale nie tracę nadziei, chociaż dla mnie jego powrót i normalne życie nie jest mozliwe, ale wierze w cuda.
 
     
skrzacik
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-06, 21:50   

Dziewczyny! Jak ja Was rozumiem!

Zastanawiam siię tylko ile nas jest chociażby w Polsce, kilka, kilkanaście tysięcy, czy może liczyć należałoby w milionach?

Szkoda jedynie, że mam problemy w relacjach z Panem Bogiem i innymi ludzmi.

Wielokrotne kłamstwa i ciągłe nowe zauroczenia mojej połówki zrujnowały te relacje. W końcu ile razy da się rozbijać i od nowa sklejać ten sam wazon?
 
     
awe59
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-06, 21:53   

Lonia napisał/a:
Amok dla zdradzacza kończy się wtedy jak konsekwencje swojego czynu odczuje na własnej skórze... jak dosięgnie samego dna i albo się od tego dna odbije i zrozumie że jednak rodzina i z rodziną najlepiej,


mój już to odczuwa, ale nie widać żadnej refleksji. Znowu trochę poobiecywał i znowu zapomniał co obiecał; bawi się na całego. Zostawia po sobie same trupy a jak ich dużo?; myślę, że jak to kiedyś z o b a c z y to czy będzie mógł normalnie żyć?, chociaż BÓG wszystko wybacza - tylko w NIM nadzieja a ta umiera ostatnia.
 
     
Magda Kartacz
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-06, 22:32   

Lonia napisał/a:
Amok dla zdradzacza kończy się wtedy jak konsekwencje swojego czynu odczuje na własnej skórze... jak dosięgnie samego dna i albo się od tego dna odbije i zrozumie że jednak rodzina i z rodziną najlepiej, albo zostanie w tym marazmie z tą nową/ nowym a wtedy też nie jest łatwo. Bo co ? bo alimenty, bo podział majątku, bo nowa rodzina nie koniecznie zaakceptuje nowego pana czy panią, znajomi też krzywo patrzą na takiego co znalazł szczęście porzucając własną żonę, męża i dzieci. Owszem zdarzają się sytuacje ,że taki zdradzacz nie patrzy na dobro rodziny i odchodzi a wtedy gros ludzi wiesza na nim psy tak jak na Zamachowskim, Lisie, Marcinkiewiczu itp..., brzydzę się nimi i nie wierzę że krzywda którą wyrządzili najbliższym nie odbije się im czkawką.


Lonia,
Zgadzam się z Tobą zupełnie. Wielu zdradzających panicznie boi się, że otoczenie pozna jakim są naprawdę, do czego są zdolni. Boją się tej etykietki zdradzacza, człowieka pozbawionego moralności, honoru, boją się potępienia ze strony znajomych, rodziny. Z drugiej strony boją się również zmian finansowych, prawnych, podziału majątku itp. Chyba też w większości zostają z rodzinami gdy zdrada się wykryje z takich właśnie powodów. Tak było u mnie również, choć mąż zapewniał mnie o swym żalu, skrusze, miłości do mnie i chęci zostania ze mną na każdych warunkach. Jednak na długo to nie wystarczyło i znów kłamał i zdradził. Ostatnio gdy rozmawialiśmy i zapytałam go o te jego deklaracje, o jego zapewnienia, że nigdy mnie już nie zawiedzie, nie okłamie, nie zdradzi...
Wiecie co odpowiedział? Że nie widział wtedy innego wyjścia jak zostać ze mną i błagać mnie o wybaczenie (kochanka puściła go w trąbę i tu miał zamkniętą drogę). Nie wiedział co innego może zrobić poza zostaniem z rodziną a nie miał planu innego. Bał się rozwodu, alimentów, odebrania mu dziecka...I jeszcze na dokładkę mi powiedział, że moje wybaczenie traktował ambicjonalnie i chciał bym wybaczyła, dlatego rak bardzo się starał by mi wynagrodzić zdradę. Wspaniale było coś takiego usłyszeć...
Okłamywał mnie, że tylko mnie kocha, że to błąd był, że żałuje tego co mi zrobił, że będzie ze mną już zawsze tylko po to by mi zadośćuczynić ktzywdę.
Po uzyskaniu tego przebaczenia i moim uwierzeniu w jego zmianę, stracił zainteresowanie odbudową małżeństwa i znów zaczął kłamać.

To prawda co piszecie, że zdradzacze się dobrze ukrywają, idealnie.
Niestety podobnie jest ze zdradzaczami którzy nie żałują swojej zdrady a tylko udają zmianę.
Oni kamuflują się jeszcze lepiej i kłamią już tak dobrze, że nie sposób tego wykryć, czasami może trwać to latami zanim się wyda. U mnie gdyby nie głupi przypadek trwałoby to nie wiadomo ile jeszcze bo znów mu zaufałam i straciłam czujność. A uwierzcie mi znam już sporo jego sztuczek, inne konta bankowe, pocztowe, gg, telefony na karte ukryte w pracy lub samochodzie, kłamstwa w żywe oczy, zaprzeczenia wszystkiemu, wykręty, teksty że jest w pracy teraz itp. i choć przyłapywałam go na kłamstwach zdrady nie podejrzewałam (głupia byłam nieziemsko, bo tylko idiotka by się czegoś nie nauczyła na wcześniejszych błędach)
Chyba tego nie mogę wybaczyć najbardziej, że przez półtora roku karmił mnie codziennie zapewnieniami o miłośći, o tym że tylko mnie kocha i bez nas nie widzi dalszego życia, że żałuje tego syfu w który wpadł, że dzięki mnie będzie innym, lepszym człowiekiem, że teraz dopiero rozumie co znaczy szczęście, miłość, bliskość... Kiedy mu wybaczyłam i uwierzyłam w to co mówi i zaczełam myśleć już, że wszystko zmierza ku lepszemu wyszła kolejna zdrada.
Wcześnie przyłapywałam go na kłamstwach, ale oczywiście usprawiedliwiałam go, tłumaczyłam, że mu cięzko. Nawet tłumaczyłam go gdy nie chciał ze mną sypiać (lub to odklepywał) i ciągle słyszałam, że jest zmęczony, praca, jutro trzeba wcześnie wstać...
A wiedziałam, że z kochanką się nie wykrecał zmeczeniem tylko ja blagał o to.
Cóż ja wszystko umiałam wtedy usprawiedliwić. A rozumu i instynktu chyba nie miałam wcale.
 
     
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-06, 23:06   

Teraz posłuchajcie kobitki sama siebie:
On mnie drażni, wkurza, nie lubię go.
-ale normalnie to jest taki fajny a taki
Kochanki maja to siebie że identycznie grają na emocjach, Żona be.... bo ci tego nie dała, i tamtego a tamto źle zrobiła.
I z tąd wiedzą doskonale jak można poudawać żeby go/ją złapać- wystarczy nie być takim jak żona/mąż
Każdy kontakt między ludzki ,bierze się ze słuchania. Jezeli ktoś umie słuchać i potrafi z tego coś wyciągnać(wykorzystać) to już jest wygrany.
Ja mam się komu wygadać- ona słucha, nie gani, nie szuka swego,nie nakazuje, nie wymaga ,rozumie, pocieszy.
No i eureka, zakochanie całą gębą.
Teraz pytanie czy ich zakochanie potrwa dlużej jak nasze ?
Kiedy byliśmy młodzi wystarczyło opuścić rodziców - i jak niektórym było ciężko??
Teraz trzeba opuścić, rodziców, małżonka/ę, dzieci, majętności, kredyty, .
Pytanie - lepsze zakochanie- czy większa desperacja i choroby wieku?
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8