Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
MarWu ja dam ci jeden przykład jak zaczynać zmianę od siebie nie oglądając na drugą stronę. Żona obawia się problemów z alkoholem? Więc idź sto procent w jej stronę i od dzisiaj nie bierz już w ogóle alkoholu do ust, nawet na imprezie. Żeby przynajmniej jeden problem, który ją niepokoi, zniknął całkowicie i bez szans powrotu.
Dabo [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-25, 00:59
Jedna napisał/a:
MarWu ja dam ci jeden przykład jak zaczynać zmianę od siebie nie oglądając na drugą stronę. Żona obawia się problemów z alkoholem? Więc idź sto procent w jej stronę i od dzisiaj nie bierz już w ogóle alkoholu do ust, nawet na imprezie. Żeby przynajmniej jeden problem, który ją niepokoi, zniknął całkowicie i bez szans powrotu.
Kolego dość trafna ta uwaga ,koleżanki, ale się za bardzo nie nakręcaj. Potwierdze ci że to działa w 100% Moja żona też miała ojca alkocholika przez którego niby teścowa se klepła jej siore później kilka aborcji, wszystkiemu winien teściu. Teścia zasypali 2 lata temu, te france nawet w d... miały że msza za ojca zamówiona, że pomnik trzeba postawić.
Wszystkiemu winien alkochol!!!!!!
Ja w miare normalny, ze zwykłej familiii.Przez durne zabranianie jakiegokolwiek picia u nas czy rodziców, czy u szwgra nawet, no siara było taką zonę zabierać gdziekolwiek.
W mojej rodzinie do dziś jest teroor że jest K...... to nie maPpicia. A alkochol jes dla ludzi
Potwierzenie jest takie jeżeli faktycznie przestaniesz pić, zyzkasz cuda, bedzie cię chwalić , kochać i wogóle, ale minie pare tygodni i powie ci że ty jeszcze gorszy jesteś jak wcześniej.
ty musisz odstawić te biopaliwa na bok,( nawet dla siebie ) Nie bądź tak pusty jak ja że tylko prosiłem błagałem przepraszałem w nieskończonośc, ona też jest winna!! Powiedz to głośno i wyraźnie niech idzie do specjalisty. Ty jej nie pomożesz.
Swallow [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-25, 16:14
Dabo. Alkohol jest dla ludzi, bo zwierzęta nie mają pieniędzy i nie kupują. ;)
Alkohol jest dla ludzi, zdrada jest dla ludzi, złodziejstwo jest dla ludzi, agencje towarzyskie są dla ludzi, zbrodnie są dla ludzi, grzech jest dla ludzi. Wszystko jest dla ludzi, ludzie to robią.
I co z tego?
Alkohol to trucizna. I to jest fakt, a nie jakieś widzimisię czy jakiś mój na przykłąd wymysł. Normalna, zwyczajna trucizna, każdy chemik Ci to powie. Alkohol działa na żywą tkankę w sposób nieodwracalny, można powiedzieć - wypala ją. A utrzymywanie stężenia alkoholu we krwi powoduje nieodwracalne uszkodzenia mózgu. Jeśli ktoś świadomie, z pełną wiedzą na temat tego, co pije - wlewa w siebie choćby i "tylko raz w tygodniu kilka piw" - ma coś z głową, przykro mi. To, że można to kupić w sklepie, nie jest żadnym argumentem. Ktoś na tym zarabia i to grube miliony i jest zadowolony, bo alko uzależnia, czyli klienci pączkują - tak wiernych klientów jak ma przemysł monopolowy mają chyba tylko fabryki papierosów, narkotyków i kasyn.
Czy wiesz, że jeśli ktoś teraz w tych czasach, przy tej wiedzy o działaniu substancji procentowych wyekstrahowal alkohol - to nie byłby on dopuszczony do handlu?
Komuś zależy, by ludzie pili truciznę i sami mówili: "to jest dla ludzi" napędzając kolejnych klientów.
Owszem - Sylwester, wesele, jubileusz - lampka szampana, czy symboliczny kieliszek dla toastu.
Wino lekkie stołowe - kieliszek do kolacji.
Nalewka domowej roboty - na przeziębienie górnych dróg oddechowych.
Ale pić większe ilości alkoholu, upijać się? Picie bez świątecznych okazji? Wymyślanie sobie okazji? Bo mecz, bo awans, bo zwolnili mnie z pracy, bo sąsiadowi dziecko się urodziło, bo wygrałem w konkursie na największą wyhodowaną dynię, bo znalazłem 50 zł, bo zdałem egzamin, bo nie zdałem egzaminu? Ile razy takie okazje się wymyśla, żeby się napić? Nie móc się bawić bez alkoholu? Pić przy dzieciach? (Tato pije, to ja też będę, jak dorosnę. Tato to mój mistrz, będę taki jak on).
Dabo, proszę. Masz swoje jakieś dziwne teorie - ok, ale proszę, nie mieszaj w głowach tym, co chcą coś zrobić ze swoim życiem. To, że teściu-pijak nie ma pomnika, nie ma to znaczenia. Ty się pomódl za niego, on teraz tylko Twojej modlitwy potrzebuje. Nie oceniaj, nie osądzaj, nie krytykuj. Bo fruwasz troszkę nad ziemią, wiesz? W dłoni masz balonik z napisem "pycha". Dużo w Tobie złości, żalu - wiem to i ROZUMIEM, naprawdę rozumiem. Przeżyłam swoje. Ale wierz mi - to szkodzi TOBIE. I tylko Tobie, nie pozwól się temu zjadać od środka. Powiedz sobie stop.
Jedna ma 100% racji. Oczywiście - jeśli żona wymyśla problemy, a alkohol nie jest tu przeszkodą - pewnie znajdzie inny powód. Choć zazwyczaj to nie jest z palca wyssane i wymyślone, nikt bez powodu nie wyciąga argumentu picia, jeśli go nie ma, bądźmy szczerzy.
Ale choćby dla samego siebie, tak jak pisze Dabo, warto odstawić alkohol.
Tylko CAŁKOWICIE. Ot tak. A co - nie stać Cię? MarWru, powodzenia!
kasjer71 [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-26, 09:12
... czytam ten post i przyszła mi taka myśl do głowy. to jest to co wszyscy moi poprzednicy piszą - ZACZNIJ ZMIANY OD SIEBIE.
powiem Ci na własnym przykładzie - u mnie trawa kryzys od ponad 2 lat. była separacja ja tutaj zona na drugim końcu swiata. powrót i teraz ponowna jej wyprowadzka - chyba 3 juz w ostatnim okresie.
za kadym razem psuło się bo ... nie przepracowane problemy wracają. trzeba zaczynac od siebie. ja widzę to po sobie samym i nie mam światełka w tunelu, bo właśnie ona złoyła pozew w sądzie - a mimo to nadal chce pracować nad uratowaniem mego małeństwa - bo KOCHAM ŻONĘ i CH CĘ być wierny przysiędze jaka złoyłem nie tylko na dobre dni - ale szczególnie na te kiedy jest właśnie zle.
Ks. Twardowski napisał: "... w zyciu jest dobrze jak jest i dobrze i zle. kiedy jest tylko dobrze- to niedobrze" - dla mnie te słowa sa duzą podpora.
pamiętam w modlitwie
i UFAJ PANU - duzo wtedy się dzieje dobrego mimo e czasami postrzegam to jako cos czego nie chce. a Pan lepiej wie co dla mnie dobre.
MarWu [Usunięty]
Wysłany: 2013-08-25, 23:31
i znowu jesteśmy wmartwym punktcie wyjscia... wrocilismy z wakacji 13.08 myslalem ze przyjedziemy do domu ale zona nie chciala wysiasc z samochodu wiec odwiozlem ja do mamy...powiedziala ze potrzebuje jeszcze 2 tygodni. Zgodzilem sie ale teraz gdy termin sie zbliza znowu ona nie chce i nie ma ochoty, ma zle przeczucia i wogole to byly obiecanki cacanki (a na samą myśl o powrocie dostaje palpitacji)... sam juz nie wiem co jeszcze moge zrobic aby jednak wrocila a nasze malzenstwo zostalo uratowane... wakacje mozna zaliczyc do udanych, oczywiscie nie tknalem alkoholu, zresztan wogole nie pije juz dluzszy czas. Problem w tym, że zona nie dostrzega moich starań, Teraz sobie tak myślę, że może ona nie wie jak to powiedziec swojej mamie, że sie wyprowadza? Rozważam, choć byłoby to dla mnie trudne poproszenie teściowej o to by wpłynęła na nią aby wrócila...
Jędrek [Usunięty]
Wysłany: 2013-08-26, 10:51 Re: Jak dotrzeć, dogadać się z żoną czyli ratowanie małżeńst
MarWu napisał/a:
Witam!
...........Na początku twierdziła, że to przez moje nadużywanie alkoholu...
Jesteśmy, ze świętokrzyskiego a tu niestety nie działają żadne Wspólnoty Sychar niemniej może moglibyście polecić gdzie można szukać pomocy.
Na dziś wiem, że alkohol zmienił moje postrzegania świata i ludzi.... żony zwłaszcza...
Na początku po odstawieniu alkoholu byłem na Spotkaniach Małżeńskich.... rozdziawiłem gębę, bo przypomniałem sobie początki małżeństwa. Było bardzo miło.... ale głowa nie ta :( Borykam się z nawykami na programie 12 kroków.
[ Dodano: 2013-08-26, 10:55 ]
MarWu napisał/a:
Wydaje mi się, że siebie już zmieniłem....
Myślę, że to adekwatne określenie.
Na programie 12 kroków odkrywam tydzień po tygodniu siebie.
A to podobno program na całe życie.... na całą resztę mojego życia :)
[ Dodano: 2013-08-26, 10:59 ]
Jedna napisał/a:
Żeby przynajmniej jeden problem, który ją niepokoi, zniknął całkowicie i bez szans powrotu.
MarWu napisał/a:
oczywiscie nie tknalem alkoholu
Trzymam kciuki... Można to uznać za test. Kiedy po sugestiach żony na temat mojego picia alkoholu odstawiłem pierwszy raz, wytrzymałem dwadzieścia parę dni....
MarWu [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-05, 00:22
Napiszę Wam co tym razem wymyśliła moja uparta żona. Otóż twierdzi, żebym to ja wprowadził się do domu jej mamy. Normalnie nie mam już siły tłumaczyć, że jeśli chcemy zbudować nasze małżeństwo to powinniśmy to robić w "swoim" domu (tzn. wynajętym); że trudno się dziwić mężowi i ojcu, że chce być mężczyzną i mieć swój kąt i prywatność swojej rodziny;że chce płacić swoje rachunki itd... Żona uparła się i powtarza że nienawidzi bloków i tylko tam czuje się bezpieczna... Jakieś sugestie??
Tolek52 [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-05, 19:16
MarWu napisał/a:
Jakieś sugestie??
Tak!!! Zacznij w końcu pracować nad sobą.
MarWu [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-05, 22:37
Tolek52 napisał/a:
MarWu napisał/a:
Jakieś sugestie??
Tak!!! Zacznij w końcu pracować nad sobą.
mało odkrywcza za to bardzo ogólna ta sugestia gdyż ową pracę rozpocząłem już dawno i myślę, że mam nawet jakieś osiągnięcia w tym zakresie ale cóż może ktoś jeszcze coś podpowie...
Swallow [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-05, 23:58
MarWru - szczerze, po męsku, "jak na spowiedzi".
Rozumiem, że nie pijesz ani kropli alkoholu. Ile dni/tygodni/miesięcy?
złamana [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-06, 01:06
MarWu, przy informacjach z jednej strony ewentualne sugestie są dotknięte błędem. Tak więc i tak muszą być jakoś tam przefiltrowane na potrzeby danej sytuacji. Czy to dla Ciebie faktycznie niemożliwe by zamieszkać z żoną i dzieckiem u jej rodziny? Skoro proponuje, musi mieć też zgodę rodziców. Poczytaj "warto pokochać teściową" i podejmij wysiłek. Może też jakiś kompromis. Skoro mieszkanie Wasze jest wynajmowane, a żona mówi, że do bloku nie chce, to może poszukasz jakiegoś lokum nie w bloku. Oferty wynajmów dzisiaj są różniste. O ile problem alkoholu sprowadzał się do wypicia na 4 imprezach i Ty jesteś w stanie bez alkoholu funkcjonować, to może żonie z matką jest po prostu wygodniej, ma u mamy wikt, opierunek, pomoc przy dziecku. Czy miała to od Ciebie, czy zajmujesz się dzieckiem, sam zabierasz na spacery, etc.? Może żona obawia się, że mieszkając z Tobą będzie znowu sama ze wszystkim? Może problem też tkwi w tym, że nie widzi zmiany w Twoich relacjach z dzieckiem?
Wiele lat temu odwiedziłam znajomą, była młodą mężatką z malutkim dzieckiem. Jak weszłam do niej jej mąż kompletnie pijany leżał na podłodze w kurtce, butach, etc, dziecko obok na ziemi z zabawkami, ona zapłakana pytała czy wiem co się mogło stać z wypłatą, bo dostał dzisiaj a nie ma przy sobie ani grosza, pytała czy ma iść do niego do pracy zapytać. Po tym wyjechała do mamy, tam bywała i żałowała, że nie może zamieszkać, bo na wsi, dużo powietrza dla dziecka, piękna okolica. Z ciężkim sercem wracała do domu, do bloku, do męża. A też nic tam takiego (jak pisałeś) się nie wydarzyło (nikt nikogo nie zdradził ani nie uderzył).
Andzik [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-06, 05:44
MarWu napisał/a:
Napiszę Wam co tym razem wymyśliła moja uparta żona. Otóż twierdzi, żebym to ja wprowadził się do domu jej mamy. Normalnie nie mam już siły tłumaczyć, że jeśli chcemy zbudować nasze małżeństwo to powinniśmy to robić w "swoim" domu (tzn. wynajętym); że trudno się dziwić mężowi i ojcu, że chce być mężczyzną i mieć swój kąt i prywatność swojej rodziny;że chce płacić swoje rachunki itd... Żona uparła się i powtarza że nienawidzi bloków i tylko tam czuje się bezpieczna... Jakieś sugestie??
To tylko internet i jednostronna relacja na dodatek ale skoro pytasz....
Imho zonie nie chodzi o bloki a o mame, to przy niej czuje sie bezpieczna. Powinna.... odciac pepowine bo chyba ma z tym problem , z powodu bycia dda czy innego, nie wnikajmy w tym momencie bo.... i tak nie od mowienia jej o tym powinienes zaczac. Czemu? Bo moze byc tak, ze jeszcze bardziej zwieje d Ciebie. Tego chyba nie chcesz....
Co zatem robic? Ty sam zdecydujesz bo Twoje zycie, ja Ci tylko sprzedam co kiedys ktos mi sprzedal. Prawda stara jak swiat ale,.... . A brzmi: nie zmienisz innych ludzi bo po prostu nie masz takiej mocy. To co mozesz zrobic to zmienic siebie i swoj stosunek do innych przez to i tylko przez to mozesz miec wplyw na zachowanie tych innych. Dlatego racje maja Ci wszyscy, ktorzy Ci mowia, ze musisz zaczac od siebie ;-(.
Czesc problemu na pewno lezy w Twojej zonie ale Ty i tak zacznij od siebie. Ale na porzadnie tym razem. To swietnie, ze poradziles sobie w duzej czesci sam z problemem alkoholu ale jesli doszlo juz do sytuacji przekroczenia granicy (a doszlo z tego co napisales) to nie wystarczy. Moze zaproponuj zonie, ze ona wprowadza sie do Waszego mieszkania a Ty zaraz od razu jutro idziesz do secjalistybz Twoim problemem alkoholowym. I zrob to od razu dzis zadzwon, pojdz, umow sie, wykonaj pierwszy krok. Dzis w piatek, zanim ona spakuje rzeczy. To oczywiscie oznacza ZERO alkoholu juz od teraz. Jestes w stanie zrobic to dla rodziny?
A zonie powiedz, ze mieszkanie kątem u rodzicow jeszcze zadnej rodziny nie scalilo. Jesli macie miec szanse to tylko sami....
Tak ja bym poradzila, decyzja Twoja. Zauwaz tylko, ze jak tyle osob na raz, niezaleznie od siebie nawzajem mowi to samo (czyli zacznij od siebie ale tak serrio) to moze jednak cos w tym jest,.....
[ Dodano: 2013-09-06, 05:50 ]
MarWu napisał/a:
Napiszę Wam co tym razem wymyśliła moja uparta żona. Otóż twierdzi, żebym to ja wprowadził się do domu jej mamy. Normalnie nie mam już siły tłumaczyć, że jeśli chcemy zbudować nasze małżeństwo to powinniśmy to robić w "swoim" domu (tzn. wynajętym); że trudno się dziwić mężowi i ojcu, że chce być mężczyzną i mieć swój kąt i prywatność swojej rodziny;że chce płacić swoje rachunki itd... Żona uparła się i powtarza że nienawidzi bloków i tylko tam czuje się bezpieczna... Jakieś sugestie??
To tylko internet i jednostronna relacja na dodatek ale skoro pytasz....
Imho zonie nie chodzi o bloki a o mame, to przy niej czuje sie bezpieczna. Powinna.... odciac pepowine bo chyba ma z tym problem , z powodu bycia dda czy innego, nie wnikajmy w tym momencie bo.... i tak nie od mowienia jej o tym powinienes zaczac. Czemu? Bo moze byc tak, ze jeszcze bardziej zwieje d Ciebie. Tego chyba nie chcesz....
Co zatem robic? Ty sam zdecydujesz bo Twoje zycie, ja Ci tylko sprzedam co kiedys ktos mi sprzedal. Prawda stara jak swiat ale,.... . A brzmi: nie zmienisz innych ludzi bo po prostu nie masz takiej mocy. To co mozesz zrobic to zmienic siebie i swoj stosunek do innych przez to i tylko przez to mozesz miec wplyw na zachowanie tych innych. Dlatego racje maja Ci wszyscy, ktorzy Ci mowia, ze musisz zaczac od siebie ;-(.
Czesc problemu na pewno lezy w Twojej zonie ale Ty i tak zacznij od siebie. Ale na porzadnie tym razem. To swietnie, ze poradziles sobie w duzej czesci sam z problemem alkoholu ale jesli doszlo juz do sytuacji przekroczenia granicy (a doszlo z tego co napisales) to nie wystarczy. Moze zaproponuj zonie, ze ona wprowadza sie do Waszego mieszkania a Ty zaraz od razu jutro idziesz do secjalistybz Twoim problemem alkoholowym. I zrob to od razu dzis zadzwon, pojdz, umow sie, wykonaj pierwszy krok. Dzis w piatek, zanim ona spakuje rzeczy. To oczywiscie oznacza ZERO alkoholu juz od teraz. Jestes w stanie zrobic to dla rodziny?
A zonie powiedz, ze mieszkanie kątem u rodzicow jeszcze zadnej rodziny nie scalilo. Jesli macie miec szanse to tylko sami....
Tak ja bym poradzila, decyzja Twoja. Zauwaz tylko, ze jak tyle osob na raz, niezaleznie od siebie nawzajem mowi to samo (czyli zacznij od siebie ale tak serrio) to moze jednak cos w tym jest,.....
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-06, 07:29
Mar Wu, zakręcić butelkę a zacząć trzeźwieć - to są dwie zupełnie rożne sprawy. Zakręcić butelkę jest całkiem łatwo, zwłaszcza na pewnym etapie (wczesnym), trzeźwienie to zmiana spojrzenia na świat, ludzi i relacje na bardziej realistyczne. Zajmuje dużo więcej czasu. Ale bez tego stosunkowo szybko następi "odkręcenie butelki", jak nie w formie dosłownie butelki, to w innej. Sugestie Andzik są bardzo sensowne.
Jędrek [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-06, 07:38
Nirwanna napisał/a:
Mar Wu, zakręcić butelkę a zacząć trzeźwieć - to są dwie zupełnie rożne sprawy. Zakręcić butelkę jest całkiem łatwo, zwłaszcza na pewnym etapie (wczesnym), trzeźwienie to zmiana spojrzenia na świat, ludzi i relacje na bardziej realistyczne. Zajmuje dużo więcej czasu. Ale bez tego stosunkowo szybko następi "odkręcenie butelki", jak nie w formie dosłownie butelki, to w innej. ...
Odnośnie innej formy po bezsilności dwuletniej depresji (inaczej dupościsku po zakręceniu butelki), zaczęła wracać pewność siebie, arogancja, urazy do żony, rozdrażnienie na dzieci... no i pomimo tego, że trzy lata nie piłem moja żona z "jakichś nie znanych mi powodów" wyprowadziła się z dziećmi....
Teraz te "nieznane mi powody" uświadamiam sobie przy pracy na czwartym kroku...
Bo między innymi uważałem, że "żona mnie powinna na rękach nosić, bo nie piję"... a fura różnych spraw leżała odłogiem, bo ja skupiałem się na tym, żeby nie pić :(
A nawet nie.... skupiałem się na tym, żeby pokazać, że umiem nie pić.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.