Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Może jeszcze nie jest za późno
Autor Wiadomość
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-24, 23:39   

I z tym tramwajem, ten twój "sponsor" przegioł. (miałem jednego gościa jako sponsora od stycznia i jak się dowiedzialem że męda sam o rozwód się stara i alimeny a z wdówką siedzi, a na zloty i dni supienia , i w każdą środę na nowennie dynda , to mi klapki z oczu spadły.) Powiedziałem szanownemu koledze że :w związu z moimi przekonaniami religijnymi Kościoła Rzymsko Katolickiego, oraz Katechizmem Katolickim, polegających na PŚ w czym pomogły mi i utwierdziły informacje z forum KRYZYZ.ORG , mimo że cię lubie i szanuje, dziękuje za twoja pomoc i niestety rezygnuje z pomocy.
Oczywiście :oceniam go po pozorach, Wiara wazniejsza itp. słucham plotek, samemu nie darady żyć itp.Odpowiedziałem tylko że jak pokarze mi dokument unieważnienia małżeństwa po trzech latach embarga to go uszanuje i ten dokument.
Znasz pewnie to jak ślepy prowadził niewidomego????
Nie bądź niewidomy
Skąd te głupie powiedzenie o tych tramwajach, moja też ciągle że tramwaj jedzie ale ty do niego nie wsiadasz. To pewnie jakaś poradnia daje.
Wiec tramwaj jedzie w kierunku rodziny ,tak?
Mnie wywalili bo co? bez biletu byłem? Panie mammmmmmm bilet ale spoko, wysiadam.
Nieznam okolic, niewiem gdzie jestem, wkurzył mnie motorniczy.
Wnerwił mnie bo narozrabiałem , ale on miał jak zwykle w swojej budce siedzieć. A tu lipa , wnerwił się i mnie wywalił. On dobrze wie że na następnym przystanku lepsi i fajniejsi pasarzerowie, będzie bajera, śpiewy chichy i śmichy.
Ja sobie poczekam na tym przystanku, troszkę ponarzekam , trochę pójde na piechote, może na stopa, bo tramwajów będzie jesze sporo jechało.
Tylko czy ja na ten tramwaj czekam czy motorniczego????????????????
 
     
Swallow
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-25, 16:19   

Dabo napisał/a:
Powiedziałem szanownemu koledze że :w związu z moimi przekonaniami religijnymi Kościoła Rzymsko Katolickiego, oraz Katechizmem Katolickim, polegających na PŚ w czym pomogły mi i utwierdziły informacje z forum KRYZYZ.ORG , mimo że cię lubie i szanuje, dziękuje za twoja pomoc i niestety rezygnuje z pomocy.


Dabo - szacun!!!!! ;-)

[ Dodano: 2013-07-25, 16:27 ]
Lukasz1103 napisał/a:
Czekanie mnie nie przeraża, ale z drugiej strony dlaczego mam odbierać sobie chęć posiadania rodziny, dziecka? Czekać, bo może tramwaj zawróci? Przyznaję, że zachwiał moją osobowością.



Czyli rozumiem, że dał Ci 100% gwarancji, że jak przesiądziesz się na inny tramwaj, to będziesz miał i rodzinę, dziecko, szczęśliwe małżeństwo itd? No jak tak - to lepiej go posłuchaj. A jeśli nie daje tej gwarancji - to cóż to za porada?

Łukaszu - obecnie masz etap buntu wobec zaistniałej sytuacji, to jest normalne i zrozumiałe. Taki okres musisz przejść, by potem zdecydować, świadomie i stanowczo, czy czekasz, czy przesiadasz się dalej. Ale niczego nie musisz - to Twoje życie. Tylko jako osoba dorosła, jak mniemam wierząca, musisz zdawać sobie sprawę z konsekwencji każdej z decyzji. Bo jeśli życie w związku niesakramentalnym, to dalej cały bagaż skutków takiego życia. Dziecko "nieślubne", brak możliwości przystępowania do Sakramentów Świętych, stan bez rozgrzeszenia, trudność w wychowaniu dziecka w wierze (tato nie idzie do komunii, czy jest złym człowiekiem?) itd itd.
Decyzja o "czekaniu" też ma swoje minusy - smutek i żal po utraconych marzeniach, samotność w małżeństwie (które i tak będzie trwało do śmierci).

Musisz sam zdecydować, z czym łatwiej Ci się będzie żyło - nie łudź się jednak, że pogodzisz te dwie rzeczy. Gdyby było tak łatwo....pewnie niepotrzebne by były przykazania. ;)

Otaczaj się ludźmi myślącymi tak jak Ty byś chciał myśleć. Jeśli - jak sam zauważyłeś - usłyszałeś od kogoś, kto ma Ci pomóc coś, co nie jest zgodne z Twoim światopoglądem - zmień rozmówcę. Są chrześcijańscy doradcy, którzy przyniosą ulgę i pomogą wstać z kolan, nie proponując jednak jako jedynej opcji - życia w grzechu ciężkim.

Szukaj do skutku, powodzenia.
 
     
porzucona_33
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-26, 14:29   

Cytat:
Czekanie mnie nie przeraża, ale z drugiej strony dlaczego mam odbierać sobie chęć posiadania rodziny, dziecka? Czekać, bo może tramwaj zawróci? Przyznaję, że zachwiał moją osobowością.


Może jest jeszcze trzecie wyjście - spróbować unieważnić małżeństwo.
Nie czekaj na nic. Bez sensu, zmarnujesz czas. Lepiej się od razu nastawić: zaczynam nowe życie. Na razie samotnie. A reszta - to już indywidualne przekonania danej osoby. Katolicy wybierają samotność ale np. protestantyzm dopuszcza rozwody. Ludzie różnie wybierają. Ktoś woli zrezygnować z rodziny, żyć samotnie, ma do tego prawo. Ktoś inny poszuka sobie drugiego partnera - i też ma do tego prawo. I nikt nie powinien nikomu odbierać wolności wyboru. Nie jest tak jak mówi terapeuta, że bez rodziny człowiek nic nie znaczy. Ale fajnie mieć właśnie wybór.
 
     
Lukasz1103
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-26, 15:44   

A jak unieważnić małżeństwo? Ja nie znam powodu, dla którego mógłbym unieważnić swoje małżeństwo.
 
     
K_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-26, 20:07   

Musnęłam tylko w życiu pragnienia Boga i tęsknoty za nim. I takiej nie emocjonalnej radości i pociechy, że wiem, że człowiek nie jest w stanie ich w sobie po ludzku wywołać. Chociaż nie wiem co przede mną, jeden Pan Bóg mnie nie zawiedzie. Bycie w wyjątkowej bliskości z Bogiem jest czymś daleko więcej niż bycie w związku. Gdyby to była alternatywa: bycie z kimś, w nowym pozamałżeńskim związku (hiper szczęśliwe załóżmy wg potocznych kryteriów), a bycie biednym, samotnym, wyczekującym, porzuconym małżonkiem. Ale to nie taka alternatywa. Po drugiej stronie jest nieprawdopodobna przygoda z Panem Bogiem, nieprawdopodobna tajemnica, nieprawdopodobny Byt. Jeżeli chce się żyć na całego. Bóg oferuje nam całą pełnię. Życie, nawet przy czyimś boku- może być byle jakie i nijakie. Życie przy Bogu może być całą pełnią w każdej chwili. Warto Go poprosić w pełni zaufania, aby pokazał nam siebie.
Piszę o tym, bo patrzycie na wierność małżeństwu jak na swego rodzaju stratę. A tymczasem stratą byłoby oddzielenie od najbardziej nieprawdopodobnego i pełnego przeżywania życia.
Zresztą znam wielki ból i radość codziennej zwyczajności z drugim człowiekiem. I suma sumarum - to bez Boga nie mogłabym żyć. Chociaż jest On dla mnie tajemnicą.
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-26, 23:01   

Gwoli ścisłości - małżeństwa się nie unieważnia, nie da się tak. Można tylko stwierdzić, że w momencie zawierania było nieważnie zawarte.
W momencie jak małżeństwo się rozpada, wpieranie się hasłem "unieważnij sobie małżeństwo" jest tą samą postawą, która w prawie cywilnym posługuje się hasłem "jesteś nieszczęśliwy to się rozwiedź". Nie ma w takiej postawie dążenia do prawdy, do życia w zgodzie z Panem Bogiem.

K_ - dobrze piszesz :-)
 
     
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-27, 01:05   

Te Łukasz jak chcesz se unieważnic te małzeństwo , to odrazu bierz wniosek o wypisanie się z wiary , bo jeszcze kilka lat tych rządów i będą podatki dla wierzących i praktykujących.
Poczytaj w necie ile trwa ,jak się robi, i kto wniskuje o uniewaznieniem i jakie są skutki.
Jak narazie widze że idziesz w zaparte, ale ten mały kudłaty juz ci podsuwa fajne pomysły jak by zrobić żeby willk był syty i owca cała????????????
Pomyśl logicznie: coś ślubował TY ???? nie interesuje mnie co twoja tobie ; ale co TY??
To szło jakoś tak: Ja Łukasz biorę Ciebie.... za żonę i ślubuję ci , miłość, wierność i uczciwośc małrzeńską, ORAZ ŻE CIE NIE OPUSZCZĘ AŻ DO ŚMIERCI
Ona może oszaleć , zdurnieć do końca, pluć w oczy skakać z 5 piętra ty jesteś ten
gość co stoi pije piwo i obserwuje gosci a , na koncu posprząta.
I jak wszystko zawiedzie z tej przysiągi, to zostaje ostatnie: ORAZ ŻE CIE NIE OPUSZCZE AŻ DO ŚMIERCI..
Prześpij się z tym, bo widocznie od nowa musisz przerobić małżeństwo.
Pewnie nie raz nie dwa byłes na pogrzebie. Jak myslisz co sie z tymi zwłokami porobiło???
Teraz wyobraż sobie swój, albo swojej pogrzeb , : a o co tam zapytają ciebie????
 
     
Lukasz1103
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-27, 01:39   

Dabo napisałem, że nie mam powodu, aby je unieważniać. Ja chcę powrotu żony. Modlę się o to kilka razy dziennie. Boli mnie to, że żona bawi się w najlepsze, że wogóle nie teskni, a ja cierpię.
 
     
JooW70
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-28, 09:54   

Rozumiem to JooW70

szczególnie czytając datę 29.06.2013

MN, dla ścisłości :) Na forum udzielam się od czerwca, ale stronę Sychgar znam od kilku lat. A wiadomo, na tę stronę nie wochodzi się raczej dla rozrywki :)
Zauważ, pod moim nickiem jest jeszcze jeden Jo1970. To mójstarty nick właśnie.
Wtedy, przed pięcioma laty nic nie napisałam. Żadnego postu. Wierzyłam, że poradzę sobie sama ze swym kryzysem. Czytałam tylko inne historie, ale modlitwy, rekolekcje, nie - to mnie nie interesowało. Szukałam raczej marnej pociechy, że inni też przeżywają trudne sytuacje, że nie jestem jedyna, ale nic kompletnie nic z tym nie robiłam. Brnęłam w kolejne lata z moim mężem trwając w wielu grzechach. Bogu zatrzasnęliśmy drzwi naszej duszy. Tak sobie żyliśmy, a :evil: robił spokojnie swoje.
Zmroziły mnie Twoje słowa z dwóch powodów - raz to wymowa wypowiedzianej sentencji, dwa - uderzyła mnie Twoja samotność .... Kurcze, MN, tak bardzo Ci współczuję. Tak po ludzku, zwyczajnie, bardzo, bardzo Ci współczuję.
Może już ten kiepski nastrój/stan minął? Życzę pogody ducha!Szkoda, że nie można napisać do Ciebie na priv.
 
     
porzucona_33
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-28, 21:57   

Cytat:
Musnęłam tylko w życiu pragnienia Boga i tęsknoty za nim. I takiej nie emocjonalnej radości i pociechy, że wiem, że człowiek nie jest w stanie ich w sobie po ludzku wywołać.


Myślę, że ludzie którzy tak czują wybierają życie zakonne. Jednak nie każdy ma powołanie do takiego życia i nie każdy chce tak je spędzić. Większość osób ma powołanie do życia w rodzinie. I jak facet pisze, że jest samotny, tęskni za żoną i nie chce być sam, dajesz mu alternatywę życia jak zakonnik.
 
     
tereska
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-28, 22:20   

W chwili Chrztu św. każdy z nas dostał powołanie do życia z Bogiem w bliskości w Miłości , tak by z Niego czerpać siłę na drodze do Ojca do Nieba. Uważasz, ze tam tylko zakonnicy się wybierają? Małżonkowie też potrzebują bliskości z Bogiem który jest Miłością, który jest Mistrzem miłości i od Niego mają sie uczyć jak siebie nawzajem kochać. Dlatego Ci co żyją w rodzinie potrzebują blskości z Bogiem , takiej bardzo bliskiej relacji w której czuja sie kochani bo wtedy ta miłość z Boga mogą dawać swym najbliższym.
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-28, 22:32   

Ja też miałam podobne muśnięcie, wiem o czym K_ pisze. Teraz już nie mam, ale wiem że chcę do tego dążyć, wrócić do tego. To działa na tej zasadzie, że niezależnie od tego co współmałżonek robi, mam wewnątrz siebie taką pulę szczęścia, że wystarcza mi to do życia, i nie muszę szukać tego szczęścia w osobie, związku, rodzinie, czy czymkolwiek innym. Bóg dopełnia to, czego brakuje po ludzku. Nie chodzi tu o powołanie zakonne, tylko o takie uzupełnienie łaską powołania do życia w rodzinie, że kryzysy są pokonywane jakby z marszu, a jeśli już jest ten głęboki kryzys - łaska zakleja te dziury które krzyczą o wypełnienie osobą współmałżonka. Ja miałam takich okresów kilka stosunkowo krótkich, więc ból Łukasza jest mi jakoś tam bliski, znany. Ale też wiem że może być inaczej, choć niewiele tego "inaczej" dane mi było doświadczyć.
 
     
Lil
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-29, 11:48   

Ja też wiem, o czym pisze K_ :-) I bliskości Boga, Jego fizycznie odczuwalnej Miłości, nie zamieniłabym na nic innego. A zakonnicą nie jestem. Nadal wierzę, że moje małżeństwo będzie kiedyś szczęśliwe, ale już wiem, że miłość męża może jedynie dopełnić moje szczęście, jednak na pewno nie zastąpi bliskości Boga. Sądzę, że dopiero, gdy mój mąż również uzna, że relacja z Bogiem jest bezcenna i niezastąpiona, będzie w stanie kochać mnie prawdziwie.
Uważam, że zarówno życie zakonne, kapłańskie jak i małżeńskie jest tylko drogą do poznania prawdziwego Boga. Do takiego właśnie stanu jednosći z Nim. I wg mnie odczuwane powołanie to jeszcze nie wszystko, to dopiero początek pięknej przygody z Panem :-)

K_ napisał/a:
I suma sumarum - to bez Boga nie mogłabym żyć.
Ja też.
 
     
Swallow
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-29, 13:25   

Lil napisał/a:
A zakonnicą nie jestem.


Ja też nie. :mrgreen: A bliskości z Bogiem nie zamieniłabym na nic innego.

Czytając forum, obserwując znajomych czy historie znajomych znajomych lub świadectwa ludzi z filmików czy materiałów sycharowych można potwierdzić pewną prawidłowość.

Tam, gdzie oboje małżonkowie są blisko Boga, tak naprawdę - kryzys zdarza się rzadko, a jeśli się zdarza - małżeństwo pokonuje kryzys.

Tam, gdzie jedna strona jest daleko od Boga, a druga bliżej - można zaobserwować dwa stany. Jeden - taki jak u mnie - to kiedy małżonek wiarołomny porzuca grzeszne życie i wraca do rodziny (mniej lub bardziej pod wpływem wiernego małżonka) i drugi stan - wiarołomny małżonek tkwi w grzesznej postawie, ale opuszczony małżonek mimo to żyje pełnią życia, jest szczęśliwy, pomimo niedogodności, krzywd, codziennych zmartwień (też zdołałam uzyskać taki stan jeszcze zanim mąż zdecydował się na naprawianie krzywd).

I trzecia sytuacja - tam, gdzie żadne z małżonków tak naprawdę blisko Boga nie jest. Albo całkowicie nastąpiło wyparcie się Boga, albo jest niby ta wiara - ale taka powierzchowna. Owszem, msza w kościółku, tradycyjne święta, symbole, pozory - ale tak naprawdę wydaje im się, że mogą na własny, im wygodny sposób interpretować Biblię, przyjmować ludzki sposób patrzenia na małżeństwo, zdradę, miłość. Nie chcą się zmieniać, dojrzewać. Kwestię "bądź wola Twoja" wypowiadają chyba machinalnie, bez żadnej refleksji. Tam niestety - jak można zaobserwować kryzysy trwają i trwa cierpienie, urazy, życie w gniewie, czasem pewnej nienawiści do wszystkiego i wszystkich, następuje zgorzknienie i negacja działań, które innym pomogły.

Czy warto zatem wierzgać, miast przyjąć, że bliskość z Bogiem się SPRAWDZA, pomaga, procentuje, uszczęśliwia? Codziennie się modlę o takich pogubionych, by mogli doznać takiego szczęścia, jakie doświadczyć można tylko będąc blisko Boga. Ale tak naprawdę, NAPRAWDĘ, żyjąc według Jego wskazówek. Ktoś by pomyślał, że Bóg jest tylko potrzebny zakonnikom, księżom i zakonnicom, reszta ludzi chyba jest tylko od dawania datków w kościele i przyjmowania bezkrytycznego obrzędów kościelnych. ;) Szkoda mi bardzo tych, którzy tak na to patrzą, nie wiedzą, co tracą, naprawdę. ale zdaję sobie sprawę, że to kwestia łaski. Chociaż ważne jest, by tę łaskę dojrzeć, poczuć, na to też trzeba być otwartym. Wątpiący w możliwość szczęścia bez mężusia czy żoneczki, za to z Bogiem - przypominają mi kogoś, kto stoi w deszczu pod dziurawym daszkiem i psioczy na pogodę, chociaż tylko od niego zależy, by otworzył drzwi i wszedł do jasnego, ciepłego pomieszczenia, wypełnionego kwiatami. Gorąco życzę wszystkim, by odważyli się otworzyć te drzwi. :)


Pozdrawiam serdecznie. :)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 5