Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Jak poskladac zycie po zdradzie...
Autor Wiadomość
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-24, 12:46   

nunana napisał/a:

ale pojscie do lozka z kims do kogo sie nie czuje zadnych uczuc, nie czuje sie tez pozadania, podniecenia ta osoba. czy TO jest mozliwe ?
rozumiesz - NIC a jednak sciagasz gacie !
to jakis matrix dla mnie, nie przyswajam...

a skoro byl wolny i mial znajoma ( tak. znajoma- tak o niej mowi ) ktora rozkladala nogi na skinienie to z tego korzystal. bez udziwnien, bez fantazji i bez namietnosci. okresla to jako sex kolezenski, dla rozladowania napiecia.


Nuana
Zadajesz retoryczne pytania.
"Pójście do łóżka" bez uczucia (miłości) jest możliwe.
Kochanie się bez pożądania i podniecenia w przypadku kobiet możliwe jest, a w przypadku mężczyzny możliwe nie jest (fizjologia).
Nie wiem po co tak dokładnie to analizujesz? Czy była namiętność, czy były fantazje, czy były udziwnienia?
Męża nikt nie zmusił do seksu, ale z tego co piszesz żałuje i chce to naprawić.

ps. Gdy facet pisze "rozkładała nogi to skorzystałem" nie świadczy to o nim dobrze, niezależnie od tego o jakiej kobiecie pisze
 
     
nunana
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-24, 13:01   

grzegorz_ napisał/a:
nunana napisał/a:

ale pojscie do lozka z kims do kogo sie nie czuje zadnych uczuc, nie czuje sie tez pozadania, podniecenia ta osoba. czy TO jest mozliwe ?
rozumiesz - NIC a jednak sciagasz gacie !
to jakis matrix dla mnie, nie przyswajam...

a skoro byl wolny i mial znajoma ( tak. znajoma- tak o niej mowi ) ktora rozkladala nogi na skinienie to z tego korzystal. bez udziwnien, bez fantazji i bez namietnosci. okresla to jako sex kolezenski, dla rozladowania napiecia.


Nuana
Zadajesz retoryczne pytania.
"Pójście do łóżka" bez uczucia (miłości) jest możliwe.
Kochanie się bez pożądania i podniecenia w przypadku kobiet możliwe jest, a w przypadku mężczyzny możliwe nie jest (fizjologia).
Nie wiem po co tak dokładnie to analizujesz? Czy była namiętność, czy były fantazje, czy były udziwnienia?
Męża nikt nie zmusił do seksu, ale z tego co piszesz żałuje i chce to naprawić.

ps. Gdy facet pisze "rozkładała nogi to skorzystałem" nie świadczy to o nim dobrze, niezależnie od tego o jakiej kobiecie pisze


on wie ze o nim to nie swiadczy dobrze.
wstydzi sie tego i okresla ta znajomosc jako najwieksza porazke swojego zycia. upadek wszystkich wartosci ktorymi sie w zyciu kierowal.

roztrzasam to tak bo chce wiedziec czym byla ta znajomosc.
dla mnie ma to znaczenie. chce wiedziec z czym sie mam zmierzyc. co przepracowac.
tak grzegorz, fizjologie czlowieka znam, wiem co musi zadzialac ze strony mezczyzny aby doszlo do sexu.
to mu tez zarzucilam mowiac ze mnie oklamuje.
dostalam odpowiedz ze nie podzialala ona tylko inne bodzce, jak stres w pracy ktory chcial rozladowac badz tez filmy "dla doroslych" ;) ktorych sobie w tamtym okresie nie zalowal...
a takze egoistyczne podejscie do zycia w tamtym czasie.

u nas tak jak pisalam wczesniej kilka lat mielismy trudnych, seksu tez bylo malo, bardzo malo. powiedzial ze to tez mialo wplyw na to ze postanowil sobie nie odmawiac !
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-24, 13:51   

ps. Gdy facet pisze "rozkładała nogi to skorzystałem" nie świadczy to o nim dobrze, niezależnie od tego o jakiej kobiecie pisze[/quote]

Nuana
Miałem co innego na myśli...
Facet o żadnej kobiecie tak pisać nie powinien.
Bo to źle o nim świadczy.
Zresztą ilu jest facetów którzy kochance mówią "moją żona to zimna..."
a zonie o kochance "rozkładala nogi to skorzystałem".
 
     
JooW70
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-24, 14:01   

dostalam odpowiedz ze nie podzialala ona tylko inne bodzce, jak stres w pracy ktory chcial rozladowac badz tez filmy "dla doroslych" ;) ktorych sobie w tamtym okresie nie zalowal...
a takze egoistyczne podejscie do zycia w tamtym czasie.

u nas tak jak pisalam wczesniej kilka lat mielismy trudnych, seksu tez bylo malo, bardzo malo. powiedzial ze to tez mialo wplyw na to ze postanowil sobie nie odmawiac !

Nunana, on właściwie dużo, bardzo dużo już Ci wyjaśnił. Dawkuj trochę te szczere rozmowy. Nie staraj się przerobić wszystkiego na raz. Poczekaj, aż sam zechce mówić. Daj mu złapać oddech.

Nie wymądrzałabym się tak, gdyby nie to, że pewne kwestie, jak większość na tym forum, przeszłam na własnej skórze.

Kiedy 11 lat temu dotarło do mnie, że mąż mnie zdradził, po prostu SZALAŁAM. To był mega koszmar emocjonalny. I te emocje niosły mnie w niewłaściwym kierunku. Efekt? Pomimo ciężkich przezyć i tego, że przetrwaliśmy jakoś te wszystkie kolejne lata, moje małżeństwo wisi na włosku. Ja nie przerobiłam prawidłowo jego zdrady, on nie nie przerobił mojej ...
Obecnie - jak mówi - nie mają one nawet dla niego znaczenia. Rani mnie stwierdzeniem, że on po prostu nie chce być z taką osobą jak ja. Zohydził mnie sobie na maksa. Odrzucenie permamentne.

W całym tym szaleństwie i bólu, postaraj się mimo wszystko być rozważna.
Bo stwierdzenie - nie mogę, nie potrafię wybaczyć zdrady -, a - w głebi duszy chciałabym z nim być - może rodzić dla Ciebie fatalny wewnętrzny konflikt, któy pogłebi Twoją frustrację.

W mojej opinii, kryzys powinien wydźwignąć nas ku lepszemu, bardziej wartościowemu, bardziej dojrzałemu i w rezultacie radośniejszemu i pełniejszemu życiu.
Piszesz, że tęsknisz za Waszym dawnym, magicznym światem, który został tak okrutnie zbrukany. Może w tym kryje się Twoje nieco niedojrzałe, zbyt idealistyczne i zbyt romantyczne spojrzenie? Życie nie jest bajką i kożady w miarę dorosły człowiek dobrze zdaje sobie z tego sprawę.
Wspieramy się na tym forum, bo wierzymy w wybaczenie, w pojednanie, pokładamy ufność w nadziei. Bóg jest naszym uzdrowicielem.

Bo jesteśmy gotowi wykonać kawał ciężkiej pracy nad sobą.

Nunana, ileż lęków i obaw o moją przyszłość miota mną do tej pory. Każde wytęsknione spotkanie z mężem okazuje się porażką. Piękne słowa to jedno, proza życia - to drugie.
To jest tak; wiem co powinnam czynić, a robię zupełnie odwrotnie. Ale nie nazwałąbym tego hihotem Boga, a raczej tego drugiego ....

Głowa do góry! Dokładnie wiem co czujesz i choć teraz wydaje Ci się to niedorzeczne - te straszne emocje kiedyś opadną. Po prostu ; włącz rozum i nie schrzań sprawy. I oczywiście szczerze sobie odpowiedz, czego właściwie chcesz. Czy chcesz być znim, czy nie.
A tymy seksualnymi szczegółami nie zadręczaj się. NIE WARTO!!

pozdrawiam :)
 
     
nunana
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-24, 14:06   

grzegorz_ napisał/a:
ps. Gdy facet pisze "rozkładała nogi to skorzystałem" nie świadczy to o nim dobrze, niezależnie od tego o jakiej kobiecie pisze


Nuana
Miałem co innego na myśli...
Facet o żadnej kobiecie tak pisać nie powinien.
Bo to źle o nim świadczy.
Zresztą ilu jest facetów którzy kochance mówią "moją żona to zimna..."
a zonie o kochance "rozkładala nogi to skorzystałem".[/quote]


grzegorz ale jezeli taka jest prawda, tak on to odczuwal wtedy to jak on mi mial to przekazac ? jakimi slowami abym mogla zrozumiec co go z nia laczylo ???
dlatego sie was pytam co wy jako mezczyzni uwazacie. czy jest taka relacja mozliwa ???
czy mam nie wierzyc mezowi i pojsc stereotypem takim jak tu napisales ???

nigdy nie nazwal jej kochanka. powiedzial tez z cala stanowczoscia ze o mnie, o nas, o naszej rodzinie z nia nie rozmawial. nigdy jej nic nie opowiadal.

mam odrzucic wszystkie jego tlumaczenia i proby przekazania mi prawdy o tamtym okresie jego zycia ??
zalozyc z gory ze mnie oklamuje i dopuscic jedyna, sluszna i niepodwazalna prawde bo ZAWSZE jest ten sam scenariusz ???? te same zachowania i mechanizmy ????????

[ Dodano: 2013-07-24, 14:12 ]
JooW70 przeczytalam co napisalas. na takie opinie czekam i na taka pomoc liczylam logujac sie na tym a nie innym forum.
odpisze tylko troszke pozniej bo nie chce po lebkach a teraz juz musze wyjsc.
dziekuje Joo :)
 
     
ja_tez
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-24, 14:23   

nunana, racja jest w tym, żebyś nie rozważała tych szczegółów tak do końca. Nie oczekiwałabym wszystkiego szczerego co do ostatniej kropki. Mój mąż niby nie zdradził, a opowiadając "szczegółowo" całą historię pominął parę szczególików, kilka innych trochę nagiął - jak się domyślam. Przestałam drążyć, bo im dalej od tego co się wydarzyło, tym on mniej skory do szczerych wynurzeń.
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-24, 14:56   

Nunana

A czy nie warto przyjąć prostej prawdy którą Ci mąż przekazuje?
" nie łączą mnie z tamtą kobietą żadne uczucia, zdarzył się seks, żałuje, zależy mi na Tobie i rodzinie"....

Po co drążyć, wypytywać...
Ty pytasz a on wymyśla, że nie chciał, że to prze stres, przez porno...
za chwilę powie , że tamta kobieta jest głupia i brzydka...że seks był nieprzyjemny, że....
Po co drążyć?
Ostatnio zmieniony przez grzegorz_ 2013-07-24, 15:31, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
meg-pl
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-24, 15:05   

grzegorz..ale jeśli to wszystko tak bez przyczyny..stało sie..teraz on żałuje i to bardzo..to skąd wiadomo,że nie zrobi tego jeszcze raz jeśli nadarzy się okazja...kobieta pyta, drąży bo chce się uchronić przed następnym razem, może trzeba coś zmienić, coś naprawić..ale jeśli wszysko jest ok a on zdradził..bo nadarzyła sie sposobność...
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-24, 15:29   

meg-pl napisał/a:
grzegorz..ale jeśli to wszystko tak bez przyczyny..stało sie..teraz on żałuje i to bardzo..to skąd wiadomo,że nie zrobi tego jeszcze raz jeśli nadarzy się okazja...kobieta pyta, drąży bo chce się uchronić przed następnym razem, może trzeba coś zmienić, coś naprawić..ale jeśli wszysko jest ok a on zdradził..bo nadarzyła sie sposobność...


Meg
Przecież Nunana pisała, że nie wszytsko było ok. Że mieli trudne lata, że seksu prawie nie było...może nad tym też trzeba się zastanowić.
Oczywiście można nadal faceta naciskać, wypytywać....zależy mu na małżenstwie wiec powie każda rzecz jaką Nunana chce usłyszeć. Zreszta już powiedział...że to tamta go "dopadła" (i dopadała pewnie przez 6 miesiecy), że brzydka była, że nie czuł podniecenia, że miał depresję wiec dlatego, że ....
Po co dalej pytać?
 
     
ja_tez
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-24, 21:10   

meg-pl, jeśli jest coś, co miałoby uchronić przed ponowną zdradą - na pewno nie jest to poznanie wszystkich szczegółów do końca, czy też ich omawianie w kółko. Sama wiem po sobie, że też chciałam wszystko, absolutnie wszystko wiedzieć. Wydaje mi się, ze to wynika to z tego, że gdzieś głęboko w podświadomości mamy jakąś ukrytą potrzebę usprawiedliwienia haniebnego czynu, nie chcemy w głębi duszy dopuścić myśli, że ON to zrobił świadomie, z premedytacją :shock: . Albo łudzimy się, że może to jakiś zbieg niezwykłych okoliczności sprawił, że mąż uległ pokusie. I może z tej opowieści uda się wyłuskać jakieś okoliczności łagodzące... Nie, nie uda się. Tak, on jest winny, nikt go do niczego nie zmuszał,. Tak, trzeba przyjąć prawdę i fakty takimi jakimi są. Warto poznać prawdę, ale do przepracowania nie są potrzebne wszystkie szczegóły. Powiedziałabym nawet, że najlepiej byłoby poznać niezbędne szczegóły jedynie. Reszta do przepracowywania nie jest zbytnio potrzebna, a wiedza o nich to dodatkowe cierpienie i rany w sercu i na duszy. A wtedy potrzeba znów większego wysiłku, żeby całość "wyleczyć".
 
     
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-28, 13:01   

A zdawało mi się, że kobiety łatwiej znoszą zdradę fizyczną. Jednak widzę że jedziemy na tym samym wózku. Mi zdrada emocjonalna specjalnie by nie przeszkadzała. Mało tego, przy takiej zdradzie to ja w jakimś sensie czułbym się winnym i odpowiedzialnym za oddalenie się ode mnie żony. Nawet jeszcze więcej, bym jeszcze bardziej podziwiał swoją żonę, że nie uległa pomimo emocjonalnych nakłonień.
Niestety ja również doświadczam, że zdrada fizyczna jest jakimś końcem. Cały świat ulega przewartościowaniu. Wszystko to co od dzieciństwa tworzyło moj szkielet osobowościowy leży w gruzach. Minęły już dwa lata jak dowiedziałem się o zdradzie i co się zmieniło? Jedynie to, że utraciłem chęć dzielenia się swoim wnętrzem z żoną. Ona stałą mi się obca. I pod tym względem jest coraz gorzej. Już jej nie męczę, nie wyrzucam. I niestety żadne starania się z jej strony nic nie dają.
Jest jeszcze tylko jedna szansa, mianowicie Boski Cud. Bo jest prawdą, że Bóg może wszystko.
O to jeszcze stosunkowo mało się postarałem. Ale to ostatnia deska ratunku, bo nasze dzieci utracą rodzinę. A gdyby nie one to by już nas nie było.
Taki jest to wymiar zdrady. Dlaczego ludzie nie zdają sobie z tego sprawy, w szczególności mężczyźni? Ja to chyba wiedziałem temu przez myśl mi nie przeszło by zdradzać, ale nie podejrzewałem, że przerobię ten problem na własnej skórze.
Nunana, po ludzku nie macie szans, bo widzę, że jesteś normalnie ukształtowana. Jedność dwojga, to jedność! Tu wybaczenie nic nie daje. Jedności nie ma. Ale tak jest po ludzku. Ja jednak wierze, że Bóg wszystko może. Wsza łódeczka, która płynęliście może zamienić się w katamaran. Niby oddzielnie a jednak razem i kto wie, może wspanialej.
Niestety, dzisiejsza rzeczywistość jest rzeczywistością męczenników. I może to jednak ma jakiś sens? Wiem, jesteś kobietą, kobietom chyba trudniej, emocje są o wiele silniejsze i o racjonalną odskocznie trudniej. Ale próbuj.
Z Bogiem.
 
     
niezapominajka8
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-28, 23:01   

Nunanko przytulam Cię mocno w twoim cierpieniu....

Płakać mi się chce, gdy czytam takie posty.... Serce ściska.....

O zdradzie dowiedziałam się rok temu.... I tak myślę może by rocznicę świętować.... Ale nie zamierzam....

Ostatni rok to bardzo dziwny rok. Rok niesamowitych zmian w moim życiu, naszym małżeństwie. To przełomowy rok. Rok cudów. Rok bardzo dobrych zmian. Rok oczyszczenia i prawdy bardzo bolesnej. To rok, w którym wpuściłam na serio całym sercem Boga do naszego domu. On działa cuda, których doświadczamy na co dzień. Uwierz bardzo nam idzie pod górkę w zwykłym codziennym życiu, jakby :evil: nie chciał nam odpuścić, mojemu mężowi....

Czekam na 12 kroków, a to dla mnie też szkoła cierpliwości.
Czekam z utęsknieniem, że cały ten syf, który nadal siedzi we mnie zostanie całkowicie wypalony, wyrzucony, że narodzę się na nowo w Bogu....

A na koniec z Bogiem wszystko można, dał nam tylu pomocników. Aniołów, świętych.... Moc modlitwy jest ogromna... Ja teraz, gdy wspomnienia wracają modlę się.... Klepię czasami te zdrowaśki i zasypiam spokojna.... Maryja czuwa nad moim snem.... Doświadczam tej boskiej miłości na co dzień w ludziach, których spotykam, w ich uśmiechu, dobrym słowie....

Gdy cofam się do przeszłości widzę, że Pan Bóg miał dla mnie plan, nie wszystko jeszcze rozumie i nie wszystko mi się podoba (bo ja raczej z tych buntowników), ale widzę dobre rzeczy, które Bóg nam uczynił i nie zamierzam tego zmarnować.

Daj sobie czas... a pytania zawsze pozostaną... Tylko co Ci dadzą? Szatan skutecznie zadziałał i tyle, a teraz zadanie dla Was.... Czy chcecie odbudowywać? To bardzo trudne, ale możliwe. Ja na prawdę jestem szczęśliwa. Ale my rozmawiamy. Komunikacja bardzo się poprawiła, ja poznaję męża od nowa.... Staram się nie wracać.... Mieć swój mały własny świat, realizować się.... Jeszcze ogrom pracy przede mną, ale zamierzam się rozwijać. Słuchać mądrych ludzi, kazań, czytać mądre rzeczy... Samemu niewiele można.... Cóż nikt nie jest dobrym sędzią w swojej sprawie...

Wydaję mi się, że jednak musisz wyjść do ludzi to bardzo pomaga, ale decyzja należy do Ciebie. Ktoś musi pokazać Wam jak należy rozmawiać, itd. Terapia, warsztaty..... Cokolwiek.... Szukaj i działaj, bo szkoda czasu, życie zbyt krótkie by się smucić :->


Pozdrawiam. Odwagi i wiary w moc Bożą ;-)
 
     
nunana
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-30, 15:00   

dzien dobry moi drodzy.
ciesze sie ze jestescie.
strasznie duzo watkow poruszyliscie. wasze slowa sa madre, celnie trafiaja prosto w moja glowe i powoduja ze jednak cos tam sie w niej uklada, porzadkuje. gorzej z sercem...

ale po kolei.
po co roztrzasam ? dociekam ?
no bo po ludzku, chce znac prawde. zwyczajnie mi sie ona nalezy.
jednak od kilku dni juz wiem, zrozumialam ze prawdy NIGDY nie poznam. poza tym prawda nie ma znaczenia. znaczenie ma fakt ze ZDRADZIL.
powoli chyba zaczynam rozumiec ze tylko to jest istotne w tym wszystkim.
doszlam do wniosku ze takie moje zachowanie to nic innego jak proby szukania usprawiedliwienia dla niego, dla tego co zrobil.
ze jak mu bylo tak strasznie zle to moze to jest jakies usprawiedliwienie, jakas okolicznosc lagodzaca !
ze jak ja tylko zwyczajnie piep***l, to ma to mniejsze znaczenie !
i tysiace innych powodow i usprawiedliwien !!!!!!!!!!
to jakis glupi, nieprawdopodobny mechanizm samoobronny chyba tak dzialal ( ??? )
a moze moja glupota ?
ale KONIEC JUZ
DOSC
bledem jest skupianie sie na nim, na usilnych probach lagodzenia jego perfidnego czynu.
tlumaczenia go, moze nawet zrozumienia !!!! ??????
robilam to dla siebie co prawda ale w sposob niewlasciwy.
myslalam chyba ze jak ta prawda bedzie wlasnie taka a nie inna, wersja lagodna to mnie to bedzie mniej bolalo. otoz nie bedzie. ta prawda przyszla jak objawienie. nagle, niespodziewanie. nie chce juz z nim rozmawiac, nie zalezy mi...

grzegorz, pomimo ze jednak strasznie lecisz stereotypowym mysleniem w jednym musze przyznac ci racje- on powie tylko tyle ile bedzie chcial, tylko to co bedzie chcial.
ja juz jego "prawdy" nie potrzebuje !
mial 10 miesiecy na znalezienie drogi do mnie. 10 miesiecy szans... 10 tysiecy szans kazdego dnia...
dzis juz widze wyraznie ze nie skorzystal. ucieka w biernosc. znowu mam poczucie ze dzwigam wszystko na swoich barkach.
bo on sie zablokowal... bo on nie mogl mi powiedziec... ale zrobic to co zrobil mogl !!!
dlaczego mam byc taka madra ? wyrozumiala ? taka silna i dzielna ?
ja mam sobie radzic z jego podlym charakterem, z jego zdrada, z jego zagubieniem, z jego blokada psychiczna ????
DOSC
ile mozna ???????????
zwlaszcza ze parokrotnie pokazalam mu ze klamie. udowodnilam mu jego "SZCZEROSC"
on za to nie udowodnil mi swojej "PRAWDY" ani raz !
powiedziec mozna duzo. za jego slowami nie ida czyny. a nawet jesli jakies tam ida to marne niestety.
nie bede go juz niczym usprawiedliwiac. nie zamierzam tez czekac w nieskonczonosc az sie cos zmieni, az on sie raczy zmienic.
obiecal mi pracowac nad soba- nie ma tego.
od 10 miesiecy slysze : zobaczysz co ci powiem, zobaczysz co zrobie... zawsze czas przyszly, zawsze jutro !
a tak praktycznie wciaz tkwimy w tym goownie. nie ma z jego strony zadnych rozwiazan, podejscia do problemu, postawy doroslego faceta. nie, tego ja nie widze.
chcialam, ale NIE MA
te rozmowy nasze nic nie daja. bo on poza powiedzeniem ze strasznie zaluje, ze chcialby cofnac czas, ze mi to wynagrodzi ( ! ) nie mowi nic innego. to nie przyniesie rozwiazan bo jest zbyt wiele nalecialosci i problemow sprzed zdrady ktore nalezalo by przerobic.
a ja mam ciagle wrazenie ze tylko ja podejmuje tematy. ja sie staram. ja widze co jest do poprawki, co nalezy obgadac.
no bo jak moge miec inne odczucia skoro on nigdy nie zaczyna rozmowy. ja sie nie odezwe- tematu nie ma !
tak bylo ZAWSZE w maszym malzenstwie.
to jest nienormalne.
ja juz tego dluzej nie wytrzymam...
czuje sie samotna. czulam sie tak jeszcze dlugo przed tym jak zdradzil.
samotnosc... on wiecznie z boku. wiecznie...
o co chodzi ? nie rozumiem tego ? co z nim jest nie tak ze w taki sposob postepuje ?
czemu on nigdy na nic nie zwraca uwagi ? tak jakby wszystko mu pasowalo albo nie istnialo !


meg-pl nie boje sie kolejnej zdrady.
to co mi odebral ta zdrada, mogl mi odebrac tylko raz. tylko raz mogl odrzec mnie z moich przekonan, wartosci, tylko raz mogl zdeptac moja wizje mojego swiata, mojej rodziny, mojego odczuwania milosci...
drugi raz juz nie ma znaczenia. juz nic nie strace.
nie boje sie tez odejsc.
boje sie zyc bez tego co juz stracilam, bo dzisiaj nie ma juz we mnie wiary w to co bylo zanim zdradzil.

JooW70 ile czasu powinnam mu dac jeszcze z mojego zycia ktore mam poczucie ze marnuje, ile ??? 10 miesiecy minelo...
frustracja moja jest ogromna. konflikt wewnetrzny przeogromny.
mysle ze powinnam odejsc jesli chce odzyskac spokoj, odnalezc dawna wewnetrzna harmonie. czuc szacunek do siebie samej i co najwazniejsze- zyc w zgodzie z sama soba. takie mam wnioski na dzis. tak czuje.
ja tak samo jak ty uwazam ze kryzys moze przyniesc to wszystko o czym napisalas.
ale kilka warunkow musialoby byc spelnionych. samo sie nie stanie. czas tez wszystkiego sam za nas nie naprawi. bo w innym wypadku stanie sie tak jak teraz sie dzieje u ciebie :( czyli przedluzymy agonie, zabierzemy sobie kilka kolejnych lat zycia, po co ?
nie lepiej dac sobie spokoj ? skoro ja nie czuje ze idzie cokolwiek ku lepszemu. takie ciagle zycie w nadziei bez rezultatow... albo cos jest albo tego nie ma. nie istnieje posrodku...
czy takie trwanie i wiara w zmiany ktorych wciaz nie ma, czy to wlasnie nie jest wieksza naiwnoscia niz sama wiara w swiat wartosci, czystej milosci ??
dlaczego uwazasz ze takie moje myslenie jest naiwne, dziecinne ??
bo co ? bo swiat doroslego czlowieka musi byc plugawy ? to oznacza doroslosc ?
jesli tak to w takim rozumieniu jestem dzieckiem. niech tak bedzie. trudno.
nie wiem czy tego nie schrzanie jak napisalas. bo nie wiem czy jest tu jeszcze cos do schrzanienia. chyba juz nie musze nic poprawiac po "moim mezu".
co do twojego pytania koncowego. wlasnie wciaz szukam na nie odpowiedzi ale chyba ona juz sie krystalizuje. bo jak do tej pory jedynie zranione serce krzyczalo ODEJDZ, teraz powoli czuje jakby dolaczal sie i rozum...

Orszwitam cie serdecznie.
twoja wypowiedz jest mi bardzo bliska. czuje doslownie tak samo. widze ze dochodze do takiego samego stanu w jakim ty teraz sie znajdujesz. jestem zamknieta na niego bardzo. zyje w swoim wewnetrznym swiecie do ktorego on nie ma dostepu. nie chce sie z nim niczym dzielic. jestem zamknieta. w tej swojej skorupie strasznie samotna. i zadaje sobie pytanie czy to tak ma byc ? tak ma wygladac wspolne zycie ?
ono juz nie jest wspolne przeciez. tylko fizycznie- takie sobie codzienne zalatwianie spraw koniecznych do w miare sprawnego funkcjonowania "domu". co to za zycie ? ja sie na takie nie godze. ty sie godzisz, piszesz ze ze wzgledu na dzieci, tu masz racje- to droga meczennika. pytanie teraz czy tego chcemy ? czy ja tego chce. NIE CHCE. ale z drugiej strony przeciez tez mam dziecko, jest mlody czlowiek ktorego moja decyzja bedzie bezposrednio dotyczyc. ktoremu moje odejscie od jego taty rozwali caly poukladany swiat. i niewazne ze on jest juz doroslym czlowiekiem. dom rodzinny to dom rodzinny. nie chce odbierac tego mojemu synowi. ale tez nie chce zyc w takim domu. wiec znowu konflikt. maz jakos o tym nie myslal, nie zastanawial sie co niszczy jak taran idac ta swoja droga w owym czasie. teraz decyzja spada na mnie. znowu :( ja odpowiadam za jego czyny, ja decyduje co zrobic. pomimo ze on jak gdyby juz przeciez podjal decyzje wtedy kiedy zdradzal. ale defakto to na mnie dzisiaj spocznie caly ciezar jesli odejde. ja bede miala wyrzuty sumienia w stosunku do syna. bo przeciez gdybym zostala pomimo bolu, niecheci, wbrew sobie, gdybym zostala jego swiat by sie nie rozpadl... czyli moja wina ! ja nie chcialam nigdy stawac przed takimi wyborami. zylam tak aby nie musiec.
a sytuacje w zyciu sa rozne. to nie jest tak ze mi sie nigdy nic nie przytrafilo.
przytrafilo. tylko wybory i decyzje mialam inne niz moj "maz".
dziekuje ci bardzo za twoje slowa, co prawda dotyczyly one twojej zony ale przyniosly mi wiele pozytywnych odczuc, juz mowie o co konkretnie chodzi.
otoz wtedy kiedy w moim malzenstwie dzialo sie naprawde zle, kiedy maz byl ale tak jakby go wogole ze mna, z nami nie bylo, kiedy nie rozmawial jedynie sie komunikowal, kiedy czulam sie kobieta osamotniona mimo bycia w zwiazku, nie przez miesiac, nie przez rok- przez kilka lat, wtedy jak to czesto bywa pojawil sie w moim zyciu inny mezczyzna. znajomosc jedynie internetowo-telefoniczna. nie szukalam jej, sama przyszla.
ten znajomy zagral na wszystkich moich kobiecych strunach. wiem dzis i wiedzialam juz wtedy ze zagral bo nie gral na nich moj maz. bylo zauroczenie z obydwu stron. trwalo to dlugo, nie zdecydowalam sie jednak nigdy przeniesc tej znajomosci do reala, choc pokusa byla bardzo silna. on dawal mi wszystko to czego nie dawal mi maz. i co ? moglam skorzystac ? moglam byc biedna usprawiedliwiona kobietka ? moglam. ale nie zrobilam tego kroku bo wiedzialam ze nie jestem pewna, ze chyba jednak nie chce opuszczac meza pomimo tego jaki byl. i wiedzialam jednoczesnie ze jezeli przekrocze ta granice w tej znajomosci odwrotu nie bedzie. ze jesli ulegne i zdradze go to juz jest droga tylko w jednym kierunku. o ile na emocje nie mamy az tak silnego wplywu o tyle na nasze fizyczne zachowania mamy stuprocentowy. tylko od nas, od naszych wyborow zalezy co z tymi emocjami zrobimy. ja nie nazwalabym tego stanu w emocjach zdrada o ile nie zostana przekroczone granice fizyczne. bo mysle ze nie mozna oczekiwac od drugiego czlowieka, nawet od samego siebie, ze on sie przez powiedzmy 50 lat doroslego zycia nie zauroczy nikim. na to wplywu nie mamy ale mamy wplyw na to co z tym dalej zrobimy, jak sie zachowamy. to o czym napisales jest piekne i zarazem bardzo dla mnie wazne- ze dla ciebie byl by to sygnal ze sam nawaliles jako maz, ze jest cos co nalezy zmienic. bo zadna normalnie uksztaltowana, kochajaca zona ktora czuje sie takze kochana nie ulegnie fascynacji innym mezczyzna na tyle zeby zdradzic.
moj maz dowiedzial sie o tej znajomosci. nigdy nie spytal mnie dlaczego ? co sie dzialo nie tak. nie porozmawial ze mna o tym ! znowu nie bylo tematu :( chcialabym uslyszec od niego te slowa, ktore ty napisales...
najgorsze jest w tym wszystkim to ze mnie jego zdrada zepsula. bo dzis juz nie mam pewnosci jak bym sie zachowala w podobnej sytuacji :(((
wracajac jeszcze do syna. on widzi mnie dzisiaj w krzywym zwierciadle. w jego oczach z pewnoscia jestem opryskliwa do meza czyli do jego taty, nie tak powinnam sie zachowywac, nie taki przyklad powinien w domu widziec, ale widzi :(
bo ja nie potrafie byc dla meza kobieta czula, delikatna, sluchajaca, cierpliwa. chcialabym bardzo ! ale dzisiaj tego nie potrafie. moja ozieblosc, dystans syn odbiera jakbym byla nieustajaco nafochowana ( tak mysle ze tak to wlasnie odbiera ). to mnie dodatkowo doluje. ja mialam z synem zawsze bardzo dobry kontakt ale nie powiem mu dlaczego teraz tak sie zachowuje. przeciez nie moge powiedziec prawdy a innaczej nie zrozumie...
zadna droga nie jest dobra jak widac. dlatego nalezy wlaczac myslenie wczesniej i zyc swiadomie, zgadza sie ? czemu dla niektorych to abstrakcja ???

niezapominajko, nie placz. wystarczy ze ja placze codziennie od 16 miesiecy...
nie myslalam ze jest to fizycznie mozliwe. tyle wody oczami wylac ;)
sen... moglabym sie nie budzic. kazdego wieczoru klade sie z radoscia i chowam glowe pod poduszke z nadzieja ze... nie bede musiala sie obudzic :(
ale niestety codziennie rano rozczarowanie...
bardzo madre slowa napisalas- DZIEKUJE CI
musisz czuc ze kochasz meza skoro idziesz ta ciernista droga.
ja nie czuje tak na 100 %
czasem nawet na 1% nie czuje :(
czuje jedynie ze chce byc szczesliwa kobieta
ale nie wiem jak i ktoredy.
nie wierze ze moge ten stan osiagnac z nim. bo przed zdrada tez dlugi czas nie bylam szczesliwa. chcialabym zeby choc raz, jeden moj maz pokazal mi droge, wyszedl z inicjatywa, tak zebym poczula ciary ;)
potrzebuje tego
ale nie dostaje...
ile mozna byc koniem pociagowym ?
chce byc kobieta...
 
     
niezapominajka8
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-30, 18:40   

Proście, a będzie wam, dane.
Kołaczcie, a wam otworzą.... Bodajże Św.Łukasz

Własnie taka upierdliwa jestem :mrgreen:
Uwierz dostaję. Jak patrzę na siebie sprzed roku jestem szczęśliwą żoną, matką, kobietą. Choć boję się głośno to mówić, ale tak jest.
Owszem przychodzą doły i modlitwa słaba... Ogarnia zwątpienie... Sił brak....

Też byłam takim koniem pociągowym, za dużo brałam na siebie. Za dużo.
Oddałam to wszystko.... Bogu, mężowi i jest mi lepiej z tym. Mój mąż realizuje się jako facet i też jest szczęśliwy, że jest Panem swojego domu, rodziny....

Zmienił się bardzo. Ja powiedziałam stanowczo przestań mnie przepraszać pokaż to swoim życiem, postępowaniem i pokazuje.

A z ty płakaniem ;-) to wiesz jestem strasznie wrażliwa. Generalnie ludzki los mnie smuci, że inni są tacy podli, nie liczą się z drugim człowiekiem. Nawet juz nie chodzi o to czy ktoś jest się wierzącym, ale są przecież jakieś granice moralności. Co z ludzkim słowem, honorem....
Ale po raz kolejny dziś Góra pokazała mi, że pycha jest ogromnym grzechem. A taka belka w moim oku.... Cały czas uczę się pokory. Pomimo mojego nieszczęścia ja też muszę pracować nad sobą i przestać oceniać innych, raczej pomodlić się do Ducha Św.,aby ich oświecił i aby zaczęli się nawracać.

Tak na marginesie mimo wszystko uważam, że mój mąż jest lepszym człowiekiem ode mnie.
Może to dziwne, ale tak jest.

Mój mąż mi powiedział kiedyś tak. Tarzał się w tym bagnie dość długo. Ciężko się z tego ot tak wydostać. Kłamstwo pociąga kłamstwo. Zniewala. Traci się wolność. Był w tym syfie i nie chce tam NIGDY wracać. Teraz dopiero czuje co to prawdziwa wolność, szczęście, miłość, bliskość, rodzina.... Pomogłam mu powstać....

Czasami zastanawiam się czemu wśród tych historii z naszego forum należymy do tych nielicznych małżeństw, gdzie małżonek się budzi z amoku, zostaje, podejmuje trud naprawy? Dlaczego miałabym wierzyć, że nam się uda? Sama nie wiem??? Ale ufam, że Bóg nas prowadzi do siebie tą ciernistą drogą. Mojemu mężowi wcale nie jest łatwo z tym żyć, a ja wcale mu tego nie ułatwiam. Więc wysiłek jest ogromny z naszej strony. Wtedy też zaczynam myśleć, że skoro dostałam mam docenić ten dar i pomnażać go, a nie zakopywać pod ziemię ;-)

Czy ufam? Nie myślę o tym. Nie siedzę w głowie mojego męża. Dostał wolność tak jak każdy z nas i zrobi z nią co zechce. Nie zastanawiam się. Żyję. Ufam Bogu.

Pamiętaj to twoje życie, twoje decyzje, wybory....

Pomyśl o Jezusie zdradzonym przez Judasza... Często pytam naszego Mistrza jak On to zrobił? Jak potrafił nie wracać, nie rozdrapywać? jak potrafił żyć? Jak pozwolił na to, żeby On syna Boga był tak wzgardzonym, wyszydzonym, obnażonym, oplutym.... Jak On to zrobił? Proszę, żeby i mnie uczył, bo sama tego pojąć nie mogę.
A odpowiedź jest prosta - Umiłował człowieka, a najbardziej tego najbardziej grzesznego, nad nim się pochyla i cierpliwie czeka zamieniając całe zło w dobro. Z tego czerpie siłę na każdy dzień. Jest Ktoś kto zna nasz ból, nasze cierpienie, nasze słabości. On wie jak leczyć nasze serca.

Polecam modlitwę

MODLITWA O POKÓJ DUCHA
O Boże, użycz mi pogody ducha,
abym godził się z tym,
czego nie mogę zmienić,
odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić,
i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.
Pozwól mi, cały ten dzień przeżyć
w świadomości upływającego czasu.
Pozwól mi rozkoszować się chwilą
w świadomości jej ograniczenia.
Pozwól mi zaakceptować konieczność,
jako drogę do wewnętrznego pokoju.
Pozwól mi, za przykładem Jezusa,
przyjąć także ten grzeszny świat, jakim jest,
a nie, jakim ja chciałbym, aby był.
Pozwól mi zaufać, że będzie dobrze,
jeśli zdam się na Ciebie i Twoją wolę.
Tak będę mógł być szczęśliwym w tym życiu
i osiągnąć pełnię szczęścia z Tobą
w życiu wiecznym. Amen.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8