Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Jak poskladac zycie po zdradzie...
Autor Wiadomość
NM
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-08, 18:05   

ja_tez napisał/a:
Chodzi o to, jak podobne są te tłumaczenia facetów, identyczne miejscami.
W początkach mojej prywatnej "tragedii" przekopałam pół internetu w poszukiwaniu podobnych historii. Wszędzie te same lub podobne tłumaczenia, czy raczej wykręty. Taki schemat. Ja nawet swojemu mężowi to przytaczałam, że każdy tak się tłumaczy. Ale to było w tym czasie, gdy jeszcze starałam się mu wytłumaczyć jak złe było to, co zrobił i ile krzywdy mi tym wyrządził. On tego nie dostrzega, wszystko widzi w innym - jakże krzywym - zwierciadle.

Krzywym???
Zastanawia mnie jedno jak to czasami jest.
Wstaje rano kobieta spędza błogi czas w łazience i do pracy wychodzi cudo.
Piękna ,pachnąca, umalowana, cud ubrana -kobieta z klasa i ech ..ach.
W pracy miła dla kolegów, uczynna, wyrozumiała-tryskająca energia i humorem.
Wraca do domu a w nim mąż ,no cóż od kilku lub kilkunastu lat ten sam :mrgreen: :mrgreen:
i nagle czar,urok,piękno,wyrozumiałośc,humor
PRYSKA :-P :-P
dlaczego??
bo ten facet mnie zna???
,bo ten facet już wie???
,bo przed nim jestem prawdziwa??

dobrze to dojrzał mare
mare1966 napisał/a:
że facet też potrzebuje zrozumienia , umiejącej słuchać , uważnej żony .

tak !!!
mamy ten sam poziom uczuc jak kobiety,może jako faceci trochę mniej to okazujemy,nie zarzucamy problemem
od lat uczeni:
facet ma sobie sam poradzić z problemem
no to radzimy sobie- jak kto umie!!!(jeden lepiej..drugi gorzej...)
nunana napisał/a:
Naprawde nie wiem czy jestem w stanie mu to wszystko WYBACZYC. Tzn. odejsc i wybaczyc tak, jestem w stanie. Ale wybaczyc i zostac- chyba nie potrafie. Na dzis, na wczoraj i najprawdopodobniej i na jutro mam wielki zal do niego ze zniszczyl nasze udane i dobre mimo problemow malzenstwo.

Nunana wybaczenie to trudna sprawa*zresztą wiele osób na forum ci to napisze
czas...czas
Ale chce byś wiedziała jedno maz ma czas skruchy,chce naprawiac
czy warto dac mu sznasę???
tak!! ale z głową
bo może się tak stać??
że prześpisz temat :próśb męża,
a w nim??
po wielu próbach naprawiania i niespełniania się w tym -coś pęknie i zamknie ten
temat
A w tobie ??
po wirze i wielkim bumm odwidzi sie idąc w ratunek związku

i co wtedy???
do kogo będzie ewentualny żal???
 
     
ja_tez
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-08, 22:42   

NM napisał/a:

Krzywym???

Tak, krzywym. Bez opisywania wszystkich szczegółów, bo nie o to chodzi. Ale naprawdę jego postrzeganie pewnych rzeczy jest wyjątkowo "dziwne" (żeby nie użyć ponownie słowa "skrzywione").
NM napisał/a:

Zastanawia mnie jedno jak to czasami jest.
Wstaje rano kobieta spędza błogi czas w łazience i do pracy wychodzi cudo.
Piękna ,pachnąca, umalowana, cud ubrana -kobieta z klasa i ech ..ach.
W pracy miła dla kolegów, uczynna, wyrozumiała-tryskająca energia i humorem.
Wraca do domu a w nim mąż ,no cóż od kilku lub kilkunastu lat ten sam :mrgreen: :mrgreen:
i nagle czar,urok,piękno,wyrozumiałośc,humor
PRYSKA :-P :-P
dlaczego??
bo ten facet mnie zna???
,bo ten facet już wie???
,bo przed nim jestem prawdziwa??

No popatrz, wypisz wymaluj, obraz mojego męża...
 
     
NM
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-08, 23:34   

ja_tez napisał/a:
No popatrz, wypisz wymaluj, obraz mojego męża...

Hee :-D :-D
a mnie przypomina kogoś innego
i to ten ktoś był " skrzywdzony" -ale nie o to chodzi.
Moje wypociny bardziej odnosiły się to tego co napisała autorka postu.
Od lat coraz słabsza komunikacja w małżeństwie-no właśnie
Ja tez to słyszałem-tylko co poza wykryciem takowego objawu jest robione, by naprawić??
mniemam że nic-na czym to opieram???
właśnie choćby na klasycznej statystyce(a ja takową miałem :-P )
oprócz słów, oprócz niezadowolenia , oprócz krytyki
nie bywa nic :-/ :-/
za to jest:
brak działań, brak zmiany tego, brak wprowadzania czegoś nowego.
Zazwyczaj zamiast działania są rozliczania.
Klasyka on jest beee-a ona ma tak żle.
Wybacz ja -też,
za tak sformułowane słowa na "NIE"
, ale czasami
wkurza mnie brak wyciągania wniosków
a skoro cos się stało -to na pewno nie bez przyczyn i powodów.
 
     
ja_tez
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-09, 07:27   

NM, masz absolutną rację. Szkoda tylko, że większość tych mądrości odkrywamy dopiero gdy już wszystko zaczyna się sypać. A naprawdę ten proces destrukcji zaczyna się dużo, dużo wcześniej. Tyle, że wcześniej się tego nie zauważa...
Są przyczyny, nic nie dzieje się "samo", są winne obydwie strony (prawie nigdy tylko jedna z nich).
A co do wniosków, to niełatwy temat, trzeba się wysilić, żeby zabrać się za naprawianie czegoś co latami zostało zaniedbane...
 
     
NM
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-10, 22:13   

ja_tez napisał/a:
A co do wniosków, to niełatwy temat, trzeba się wysilić, żeby zabrać się za naprawianie czegoś co latami zostało zaniedbane...

Zazwyczaj za wnioski bierze się ten komu faktycznie zależy na naprawie, związku i miłości.
Ten jaki ma to gdzieś znajdzie tonę wymówek, usprawiedliwień swojej postawy.
Ja niestety zawiodłem się na wybrance mego serca na większość życia i jedyne
wnioski jakie mam teraz w sobie -to są te:
nie warto komuś dać serce na tacy-bo będzie zdeptane, a ból tego zdeptania to
bardzo a to bardzo długi proces w zaleczaniu
:-/ :-/
 
     
ja_tez
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-10, 23:06   

NM napisał/a:

nie warto komuś dać serce na tacy-bo będzie zdeptane, a ból tego zdeptania to
bardzo a to bardzo długi proces w zaleczaniu
:-/ :-/


A te słowa to mój mąż mógłby pewnie powiedzieć. Który jest baardzo zawiedziony.
Tylko nie odnośnie mojej osoby (niestety?) - jako tej wybranki - a "przyjaciółki", która to niby okazała się diabłem w anielskim przebraniu - a on tak chciał ofiarować jej serce i duszę dla "wielkiej przyjaźni do końca życia"...
Szkoda tylko, że zapomniał mi wspomnieć o tym, że chce, że tworzy taką relację. Bo wersja dla mnie - to koleżanka z pracy...
 
     
Szaraczek
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-10, 23:15   

Juz dawno nie bylem na Forum, przeczytalem najnowsze posty i znalazlem temat zdrady, niestety on takze dotyczyl mojej osoby, od 3 lat mimo zerwania z kochanka, moja zona nadal jest nieufna, poltora roku temu odbyl sie rozwod cywilny, nie przyjalem tego do wiadomosci i ciagle walcze o Zone, uwazam , ze warto ,nawet gdy czasami po zrobieniu kroku do przodu, moja zona robi dwa w tyl.
Z punktu widzenia mezczyzny, prosze Cie Nunana daj szanse swemu mezowi, zaufaj Mu.
Niech Boza Moc Cie nie opuszcza w czynieniu dobra.
 
     
NM
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-10, 23:19   

no cóż - ja swoje słowa (wnioski) odniosłem do żony.
ja_tez napisał/a:
Bo wersja dla mnie - to koleżanka z pracy...
zazwyczaj to są tylko koledzy(koleżanki),przyjaciele(przyjaciółki)
jednym słowem nic wielkiego,
a druga strona pewnie wyolbrzymia.
"Ja też"
kiedyś się zastanawiałem nad tym problemem
przecież skoro we własnym odczuciu nie widzi się tego co się robi jako zła, to jak ten ktoś ma zrozumieć że robi żle ??
Ano trzeba się przejechać na tym jak mawiają młodzi ludzie-dopiero jest szansa doświadczyć.
 
     
ja_tez
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-11, 07:47   

NM napisał/a:
przecież skoro we własnym odczuciu nie widzi się tego co się robi jako zła, to jak ten ktoś ma zrozumieć że robi żle ??

Otóż to! W tym tkwi całe sedno. Skoro ktoś chciał dobrze, to jak można go za to krytykować... Zrozumiałam w pewnym momencie, że mąż ma poczucie "pomagania", wręcz "misji" i naprawdę w to wierzył. A że wyszło jak wyszło - to przecież nie jego wina...
On jedynie chciał "ratować" biedną, pokrzywdzoną przez życie osobę - a że odbywało się to kosztem naszego małżeństwa, to jakoś potrafił przełknąć.
Moje wówczas usilne próby tłumaczenia, pokazywania tego, co gołym okiem bylo widać, czy też prośby o wczucie się w sytuację drugiej strony - na nic się zdały. Poddałam się, bo nic więcej zrobić nie mogłam.
Niestety, wnioski po tym wszystkim są nieco skrzywione (jak już wcześniej pisałam) i też nic na to nie mogę poradzić...
 
     
NM
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-11, 19:29   

ja_tez napisał/a:
Zrozumiałam w pewnym momencie, że mąż ma poczucie "pomagania", wręcz "misji" i naprawdę w to wierzył. A że wyszło jak wyszło - to przecież nie jego wina...

Trochę zajeliśmy temat autorce postu-zatem krótko w wypowiedzi:

"Ja też" chodzi właśnie o to zrozumienie
wygląda to tak:
kiedy się naprawdę kogoś kocha i chce szczerze naprawić relacje,
można właśnie wiele zrozumieć-nie tylko siebie i własna postawe, a także drugą stronę i fragmentami jej dziwne działania
Potem wyciąga się wnioski i w miare możliwości zmienia się to co stanowiło problem.
Dlatego ludzie w jakich tkwiło prawdziwe uczucie potrafią uporac się z kryzysem i problemami.
Miło się czyta i słucha tych jacy wynieśli z kryzysów prawidłowe wnioski.
Ja prywatnie nie miałem tego szczęścia ,mój kryzys pokazał mi jedno że osoba
z jaką żył człek 21 lat, tak naprawdę chyba nigdy nic do mnie nie czuła.
A to spowodowało tylko jedno:
NIE WIERZE JUZ W MIŁOŚĆ
kończę udział w tym temacie i pozdrawiam zarazem dziękując za miłą wymianę zdań
 
     
ja_tez
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-12, 07:05   

NM napisał/a:
Trochę zajeliśmy temat autorce postu-zatem krótko w wypowiedzi:

Właśnie to samo sobie pomyślałam...
Utracona wiara.... niewiadomo kiedy, a może nastać taki moment, że znów się pojawi jakiś mały promyczek nadziei...
Również dziękuję i pozdrawiam. :->
 
     
nunana
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-23, 13:33   

witam was wszystkich i dziekuje za wpisy.
troszke sie tu nie odzywalam ale to dlatego ze zycie pedzi jak szalone, praca, obowiazki, rozdarte serce, pogubione mysli i rozmowy... ciagle, niekonczace sie rozmowy :(
wiele sie u mnie nie zmienilo od ostatniego wpisu tutaj.
wciaz jest mi ciezko bardzo, nie ma zgody na to co sie stalo. bol i poczucie krzywdy. i ta nieustajaca chec odejscia. coraz czesciej pytam sama siebie dlaczego jeszcze tu jestem, mam wielka potrzebe i chec ( wiem ze strasznie zabrzmi ) ZEBY GO UKARAC ! odwrocic sie od niego i odejsc. moze to jedyne dobre rozwiazanie ??????
boje sie ze nawet jesli bede tak nie podejmujac zadnej decyzji to i tak wiele sie z czasem nie amieni na plus bo gdzies wewnetrznie mam przekonanie ze juz na zawsze bedzie ten kolec w sercu, cien na wszystkim co mnie i jego, nas razem moze dobrego jeszcze w zyciu spotkac. juz zawsze bedzie na radosci kladl SMUTEK. na chwilowym poczuciu zadowolenia BOL. o szczesciu to juz nawet nie mysle. nie spodziewam sie go zostajac z nim. czy to jest normalne ??? wedlug mnie nie jest, dlatego chce odejsc. ale jestem bo z drugiej strony zal wieki ze to zniszczyl, taka niezgoda na to ktora nie pozwala jeszcze podjac tego ostatecznego kroku.
nawet nie wiecie jaka jestem ROZDARTA. nie da sie tego przelac na monitor, opisac. moj stan sie nie zmienia, moje samopoczucie sie nie zmienia. ile mozna tkwic w czyms takim ??????

dziekuje wam wszystkim za kazda wypowiedziana opinie, za kazda rade i wskazowke oraz za zrozumienie i modlitwe. dzieki bardzo.

Mirakulum dziekuje za twoje swiadectwo i za zaproszenie, z ktorego niestety nie dalabym rady skorzystac w tak szybkim terminie.
pomimo iz jestem tak daleko od polski to do najblizszego sycharu mam blisko bo ok. 50 km. znalazlam informacje ze sychar jest w bonn. nie czuje na razie sie na silach tam pojechac. nie wiem moze to blad. caly czas sie zastanawiam...
co do boga w naszym domu.
byl.
ale wiesz co, mysle ze byl gdzies w przedpokoju, w kacie. na pewno sie w salonie.
mysle ze rozumiesz metafore.
co do decyzji- caly czas pisze ze nie chce jej jednak jeszcze podjac i nie wiem jak dlugo mozna zyc w takim zawieszeniu. wyciszenie tez jest w porownaniu do tego co bylo to jest nawet dobrze. jedynie czasu nie ma na poglebianie wiedzy, na rozwoj duchowy za malo czasu :(
bilans bledow, tak robimy go razem rozmawiajac. jestesmy madrzejsi w tym temacie ale mi osobiscie to nic nie daje jesli chodzi o odczuwanie bolu, zalu, i poczucia krzywdy.
co z tego ze jestem madrzejsza, ze on jest madrzejszy. no jest ale to nie zmienia faktu ze mnie tak potraktowal, ze zrobil to co zrobil. ze nie potrafie wybaczyc, chcoc tez mam swiadomosc ze wybaczenie jest potrzebne glownie mi. to ja tego NIE POTRAFIE :(
co nie znaczy ze nie chcialabym. tak dlugo to trwa ze mysle sobie- moze juz zawsze tak bedzie ? moze ja nie jestem zdolna do takiego wielkiego czynu ?

ja_tezon jest dobrym czlowiekiem, zagubil sie tylko raz. wczesniej nigdy mnie tak nie skrzywdzil, nigdy nie dal mi powodow do zazdrosci, wiedzialam i czulam ze dla niego jestem tylko ja. ze inne kobiety dla niego sie nie licza. on nie jest typem lovelasa, nie czaruje slodkimi slowkami innych, nie potrzebowal nigdy w taki sposob sie nakrecac zeby sie dowartosciowywac.
on zdaje sobie sprawe z tego ze ZDRADZIL, ma swiadomosc tego co zrobil. gdyby bylo inaczej nie byloby mnie z nim juz. ale to ze on po tym wszystkim jest jak zbity pies za przeproszeniem, ze zaluje BARDZO tego co zrobil - widze to - to to wcale nie powoduje ze ja potrafie wybaczyc, pogodzic sie z tym co spowodowal :( tu mam problem :(

NM ja tez juz w MILOSC NIE WIERZE.
fajnie ze zajrzales do mojego watku i pisz jesli tylko masz ochote, nawet niekoniecznie scisle w temacie. kazdy wnosi cos wartosciowego do rozmowy. wyraziles tu kilka spostrzezen, czasem troche pojechales stereotypem ;) nie gniewam sie ze w jakis sposob chciales mnie zaszufladkowac, ocenic ale ja sie nie dam :) bo nie jest tak ze tylko stwierdzilam ze brak komunikacji z meza strony i juz. koniec dyskusji i tylko wypominki ze on jest jaki jest, ze nie potrafi gadac. otoz nie , byly proby z mojej strony swego czasu nawet wytezone. nie przyniosly ani zmiany ani nawet jego reakcji. i o tym dzisiaj on ze mna rozmawia ze tu jest jego niezaprzeczalny i niepodwazalny blad. blad ktory doprowadzil do punktu w ktorym dzisiaj jestesmy. fakt, ze w pewnym momencie ja tez juz odpuscilam te swoje starania o naprawe bo ilez mozna wlaczyc jak ten przyslowiowy don kichot ???? ciezko bylo, naprawde. i teraz jeszcze ta kara ! nie zasluzylam, naprawde. chociaz moze niektorym ciezko w to uwierzyc. dlatego tak trudno mi dzisiaj znowu dzwigac jego kolejne bledy :(
i bunt - dlaczego mam dac szanse ? dlaczego mam mu wybaczyc i zostac ?
fakt on zrozumial, chce naprawiac, wychodzi do mnie ale czy ja mam wplyw na to ze we mnie juz cos peklo ???? juz... wcale nie juz - bylam cierpliwa. duzo moglam zniesc. ale zdrady nie dzwigne... to juz chyba gwozdz do trumny tej milosci, mojej wyrozumialosci i checi trwania pomimo... jestem kobieta... ladna, bystra, nieglupia. i zostalam zdradzona. i nie pasuje mi to do mojego obrazu widzenia samej siebie. jestem zarozumiala ? nie. znam swoja wartosc.
masz racje ze moge przegiac i zabic w nim pragnienie naprawy. ale ja nie mam takiego guzika ktory moge nacisnac i sie przekierowac :( nie mam niestety. tu jest problem...
dziekuje za twoje wpisy, zajmuj moj temat kiedy tylko najdzie cie ochota :)

twardy nie chce zebys tak to odbieral, jako wspolczucie. nie. to bardziej empatia.
bron boze nie mialam zamyslu abys poczul sie zle, czy gorszy bo sie nie udalo. ja po prostu wciaz mam myslenie ze rozwod oznacza koniec. zycze ci powodzenia i determinacji w walce i zdobywaniu zony na nowo :)
szkoda ze nie chciales opisac pokrotce i wprost jakie konkretnie ty popelniles bledy. no szkoda. ale coz, twoja wola.

mare1966 poruszyles temat rzeke...
ja potrafie sluchac, uwierz. bardziej niz mowic. ale nie mialam kogo sluchac bo moj maz NIE MOWIL. jak chcesz to on ci to sam napisze ;) taka jest prawda niestety.
mimo najszczerszych checi z mojej strony on nie dal mi szansy, rozumiesz ???
za to znalazl sobie najprostsza droge i nia poszedl...
on z nia nie poruszal glebokich tresci, wedlug tego co mi przekazal o tej znajomosci to rozmowy dotyczyly pierdul, codziennosci. ona sluchala i byl gicior bo wiesz, badz wyobraz sobie rozmowy dwojga ludzi ktorych nie laczy codziennosc, zadne wspolne problemy, walka o byt, i wlasnie glebsze relacje. no to masz odpowiedz ze to sa bardzo przyjemne rozmowy... o niczym. on mi to tak wlasnie ukazuje, ze tak to bylo.
ze glupi byl ze pomylil dwa zupelnie inne swiaty. jego zafascynowal spokoj ( ! )
kazdy jest spokojny, na poczatku znajomosci, bo co chce ? CHCE POKAZAC SIE Z JAK NAJLEPSZEJ STRONY. zwlaszcza jak ma w tym ukryty cel tak jak to babsko.
on wie jaki glupi byl pomimo swoich 40 lat na karku.
naiwny i glupi. teraz juz wie wszystko, madry jest. tylko mnie to nie "zadowala"
poza tym wydaje mi sie ze mowisz o fizycznej glebi, o takim braku.
jest jeszcze cos takiego jak wyjatkowosc nici ktora polaczy dwoje ludzi. cos nie zmierzalnego, to jest chyba wlasnie to cos od samego boga. taka relacja jest mozliwa tylko raz w zyciu. to mielismy. to zniszczyl... tego zal...
bo sie pomylil !
powiedz mi jesli mozesz, jak facet kobiecie.
czy mozliwe jest takie zachowanie mezczyzny wzgledem kobiety jak opisalam w moich pierwszych postach ?
spytam naiwnie, ale co mi tam... szukam odpowiedzi wiec spytam, bo my kobiety jednak inaczej mozemy te sprawy odczuwac...
czy mozliwy jest taki sex ?
bez uczuc ? bez podniecenia kobieta ?
sex - okazja. bo jest. wiec go sobie wezme ?
on mi caly czas mowi ze skorzystal z takiej okazji. ze nie bylo z jego strony ani czulosci, ani namietnosci. wkladal zeby sie skonczyc bo mu to pasowalo. nic wiecej nie chcial. trudno w to uwierzyc... jest to mozliwe ???????

szaraczek strasznie zabolal mnie twoj post :(
poczulam po prostu niemalze fizyczny bol, bol twojej zony.
ja z punktu widzenia zdradzonej kobiety powiem ci : nie masz nawet pojecia jak bardzo skrzywdziles swoja zone. nie masz ! nigdy nie poczujesz takiego bolu jak ona. nie wiesz jak to jest czuc sie po czyms takim. ja sie nie dziwie ze ona cie juz nie chce :( rozumiem ja bardziej niz ciebie, twoja potrzebe naprawy. gdzie byles jak ja zdradzales ? gdzie sie pytam ? to tak nie dziala ze jak sobie zdradze a potem powiem mojej zonie/ mezowi jak bardzo ja kocham ze sie pomylilem, ze teraz wiem jak jest dla mnie wana/ wazny to ona mnie przygarnie z radoscia bo jej takie slodkie i piekne rzeczy mowie... czesto jest tak ze sie zdradzona osbe po prostu zabija. smierc. szkoda wielka ze nie posiada sie takiej wiedzy przed. mowie o "normalnych" ludziach, zdradzajacych z wszystkich innych powodow niz dla samego zdradzania wynikajacego z charakteru, szkoda ze nie wiecie ze zdradzajac ZABIJACIE osoby ktore po tym fakcie kochacie jeszcze czesto bardziej. tylko nam z tego juz nic... szaraczku przepraszam za te mocne slowa ale napisales do osoby zdradzonej. u mnie zrozumienia nie znajdziesz pomomo iz cenie sobie twoj apel o szanse dla meza. ale niestety... jestes po drugiej stronie...

zlamana masz racje to byc moze skuteczny pomysl moglby sie okazac niemniej jednak bardzo ryzykowny. zwlaszcza ze ostatni rok zylismy osobno. w koncu calkiem sie od siebie odzwyczaimy... ;)
rozmawialismy o tym. ja moge jedynie zrobic radykalny krok i wrocic do polski. on na to sie nie zgadza, jedynie na to ze zamieszkam osobno ale niedaleko zeby mogl sie o mnie starac. ale z kolei ja sie na to nie pisze. tak wiec zyjemy pod jednym dachem. pod ktorym juz kilka wstrzasow mu zafundowalam.
u mnie wyprowadzka bedzie oznaczala koniec. juz chyba definitywny.
ale sama nie wiem. bo nie wiem nic. po tym co zrobil. jak juz pisalam teraz ja jestem pogubiona. naprawde niesamowite znajac mnie ale ja mam problemy z podejmowaniem jakichkolwiek decyzji. co wczesniej u mnie nie wystepowalo.

Wczoraj ogladalismy dom, bo mieszkamy w wynajetym mieszkaniu, a stare plany byly takie ze kupimy tutaj dom. DOM slowo glebia...
wiecie co jedynie chcialam ogladajac go wczoraj ????
UCIEC !
bo odczulam bardzo bolesnie ze ja domu nie mam :(
dom jest w sercu...

[ Dodano: 2013-07-23, 13:35 ]
dorka tobie bardzo dziekuje za modlitwe. sama masz ciezko a mimo to jestes empatyczna.
przykre co wyrabia twoj maz...
 
     
JooW70
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-24, 09:40   

Strasznie cierpisz z powdu zdrady. Bardzo Ci współczuję. To co mi przychodzi na myśl; musisz to zranienie glębokie mądrze przepracować. To dla Ciebie trauma, idź z tym do dobrego terapeuty.
Mam wrażenie, że mąż swoją zdradą bardzo zranił Twoje ego. Oczywiście, nie usprawiedliwiam go - postąpił paskudnie, jednakże nie ma innej dorgi do uzdrowienia, jak wybaczenie i pojednanie, a on ze swej storny przynajmniej wykazuje dobrą wolę. Wykazuje skruchę. Kobieto, ilu z nas chciałoby być na Twoim miejscu. Mąłzonek, który zdradził, ale chce to naprawić, chce zacząć od nowa. Ma jeszcze nadzieję, i chce cię zdobywać na nowo.
Ilu z nas przyjęłoby takiego marntotrawnego syna z otwartymi ramionami.
Teraz miotają Tobą ciężkie emocje. Zranienie, poczuice krzywdy jest tak palące. Masz prawo tak czuć, ale trzeba to przezwycieżyć i spojrzeć na związek chłodniejszym okiem.
A co do Twojego zapytania, czy można pójśc z kobietą do łożka bez czułości itd. Oczywiście, żę można. Można w ten sam sposób pójść do łóżka z mężczyzną.
To, że Ty to odczuwasz zupełnie inaczej, nie oznacza, że tak wszyscy odczuwają. Z tego nie robiłabym żadnych breweryji, bo mu kołki na głowie ciosasz niepotrzebnie. Kurcze, facet cię zdradził, przyznał się i żałuje, a ty rozdrabniasz temat w szczególe z nim. Po co? Rzołóż sobie na czyniki pierwsze ale z koleżanką, albo u terapeuty.
Dopiero by było, jakby Nasz Pan Jezus mówił nam na modlitwie - zraniłeś mnie tak bardzo, że Ci nie wybaczę już. Wiedziałeś, co tracisz, a mimo to poszedłeś w tango. Przykor mi, ale ja nie znajduję siły już, ani powodu, aby tobie człowieku wybaczyć. Skrzywidzłeś mnie do tego stopnia, że już więcej nie udźwignę...

Na szczęście, skrucha, żal za grzechu, wiara, nadziej i miłość mimo wszystko, nieustannie pozwalają nam stawać w obliczu niezmierzonego miłosierdzia Boga.

pozdrawiam
 
     
nunana
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-24, 12:20   

masz duzo racji JooW70 w tym co piszesz. zwlaszcza na temat tego ze bardzo cierpie i ze musze to doglebnie przepracowac.
wiem to i zdaje sobie z tego sprawe dlatego szukam pomocy.
myslalam o terapii ale wiesz, nie potrafie o tym rozmawiac z nikim. jak zauwazylas temat zdrady przerabiam tylko z mezem. oboje uwazamy ze to jest tylko i wylacznie nasza sprawa, nasz problem. nikt z rodziny, znajomych o tej zdradzie nie wie. i tak jest dobrze. tego akurat nie chce zmieniac. on tez. bo on tego co zrobil wstydzi sie i chcialby zeby to sie nie stalo.
ale stalo sie i musze/ musimy z tym zyc dalej. ale jak ? tu nie wiem i tu szukam odpowiedzi...
masz racje bardzo zranil moje ego, ale tez wyrwal mi serce.
jednak przede wszystkim zniszczyl cos czego juz nigdy nie bedzie- czystosc i swietosc naszego magicznego swiata. to jest nie do odzyskania. a ja zawsze w to wierzylam ze nasza milosc jest jedyna na tym swiecie, wyjatkowa, piekna., ze my tacy jestesmy...mialam ku temu podstawy by zyc w takim przekonaniu.
moze naiwnie na to wszystko patrze ale tego nie zmienie, jestem romantyczna idealistka.
lubie siebie taka i nie chce zmieniac. i nie godze sie takze aby ktos w taki ohydny sposob mi to odbieral.
jak spojrze na to co teraz zostalo chlodnym okiem to boje sie ze ujrze juz tylko SZARA RZECZYWISTOSC. tego sie boje i tego NIE CHCE.
wiem tez ze wiele osob chcialo by byc na moim miejscu. naprawde to wiem. bo wiem ze zamiast w szarej rzeczywistosci mozna byc np. w czarnej doopie.
ja to wszytko wiem i zdaje sobie z tego sprawe ale to nie zmniejsza mojego cierpienia.
jesli czytalas moje pierwsze wpisy to wiesz ze przeszlam tez etap porzucenia. pol roku zylam ze swiadomoscia ze on chce odejsc.
wiem jak to jest jak sie niczego bardziej nie pragnie jak powrotu ukochanej osoby.
ale to tez nie jest tak ze jak juz wroci to przyjmiesz wszystko... byle by byl...
przynajmniej ja tak nie mam.
nie chce wchodzic w szczegoly mojej historii bo miejsca by braklo zeby to wszystko opisac.
uwierz mi jednak ze to nie jest tak ze robie z siebie histeryczke i wielkie halo rozdmuchujac problemik.
przez ten rok wydarzylo sie wiele zlych rzeczy.
a i ta znajomosc to nie byl tylko kilkurazowy skok w bok... jak typowy romans.
trudne to wszystko.
nie wiem czego oczekuje piszac tutaj...
moze liczylam na zlote lekarstwo...
ktorego nie ma tak naprawde.

co do pytania o pojscie do lozka z kims do kogo sie nic nie czuje.
no nie calkiem takie pytanie jednak zadalam, az tak naiwna i glupia nie jestem ;)
to jest mozliwe, jak najbardziej.
ale pojscie do lozka z kims do kogo sie nie czuje zadnych uczuc, nie czuje sie tez pozadania, podniecenia ta osoba. czy TO jest mozliwe ?
rozumiesz - NIC a jednak sciagasz gacie !
to jakis matrix dla mnie, nie przyswajam...

wedlug jego tlumaczen tak wlasnie to wygladalo.
chcial zmieniac swoje zycie. w pewnym sensie czul sie wolny ( ! ) bo mnie o tym poinformowal ze chce byc sam. nic wiecej z tym nie zrobil ale w jego odczuciu byl wolny...
a skoro byl wolny i mial znajoma ( tak. znajoma- tak o niej mowi ) ktora rozkladala nogi na skinienie to z tego korzystal. bez udziwnien, bez fantazji i bez namietnosci. okresla to jako sex kolezenski, dla rozladowania napiecia.
ja takiego czegos nie potrzebuje, zeby pozwalac komus nieistotnemu dla mnie "wchodzic tak gleboko" w moje sfery intymne dla samego rozladowania napiecia, lub dowartosciowania sie ( bo to stwierdzenie tez padlo )
mysle ze kobiety inaczej traktuja takie zblizenia.
dlatego pytam panow czy to jest mozliwe ????

JooW70 jeszcze taka refleksja...
dlaczego ja mam z nim o tym nie rozmawiac ? przeciez to nasze zycie, wspolne poki co, moje i jego. kto ma to za nas naprawic ? badz jak mamy je naprawic nie rozmawiajac o problemie ????
ja musze miec jasnosc sytuacji, poukladac sobie to w glowie.
w przeciwnym wypadku to predzej czy pozniej rozpierniczy sie z hukiem z jakiegos zupelnie innego pozornie, blachego powodu.
on musi wiedziec przez co ja przechodze, co mysle, co ja czuje, ja chce wiedziec co czuje i mysli on.
powiem wiecej, oczekuje wsparcia z jego strony, bo albo przejdziemy przez to razem albo osobno...

myslisz ze ja chce to wszystko czuc ? te zle emocje ?
to jest paskudne.
ale nikt mnie nie spytal wczesniej czy ja tego chce.
szczerze powiem to dostalam w moj najslabszy punkt.
od zawsze wiedzialam ze nie umiem wybaczac na zasadzie pojednania.
wybaczyc, odwrocic sie i odejsc- tak.
tak zawsze postepowalam. nie pozwalalam ranic sie na wlasne zyczenie i tkwic w bolu.
ciecie, oczyszczenie rany, plaster i do przodu !
a teraz ??? teraz dostalam pstryczka w nos ! jestem slaba i... slysze smiech pana boga...

pozdrawiam cie rowniez i dziekuje
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8