Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Straciłam męża ,na zawsze jak sobie z tym poradzić
Autor Wiadomość
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2013-05-12, 13:31   

Beti, usiądź natychmiast przed Internetem i natychmias wyszukaj poradnię katolicką w Twoim mieście, albo nawet niekatolicką, tylko fachową, byle szybko! Jesteś w strasznym stanie psychicznym, skoro masz myśli samobójcze! Beti, ratuj siebie! Proszę, zrób to dla nas! Wspólnota Sychar nie pozwala na takie traktowanie osób skrzywdzonych, jesteś wspaniałą kobietą, wartościową i nie możesz żyć jakbyś nie żyła. Uratuj siebie, Beti. Natychmiast to zrób! Pozdrawiam i czekam na Twój wpis o tym, co zrobiłaś TERAZ dla siebie! Natychmiast się otrząśnij. Zatrzymaj się w rozpaczy. Twój mąż może mieć codziennie inną kochankę, ale Ty masz swoje życie, masz swoją duszę, swoje serce, swoje uczucia, SWOJĄ GODNOŚĆ. Natychmiast wyszukaj namiary DLA SIEBIE. ps. porozmawiaj z księdzem proboszczem o swoim problemie - on zacznie modlić się za Ciebie - poczujesz wsparcie duchowe! Wszyscy księża proboszczowie mają dar od Boga! Dziś niedziela, idź na Mszę świętą z ks.proboszczem i podejdź do niego po Mszy św. Do dzieła.
 
     
Wilkoo
[Usunięty]

Wysłany: 2013-05-12, 13:34   

Beti. Też miałem myśli samobójcze.

Dwie cenne kwestie, które Ci pomogą?

- Twoje życie jest cenne dla Boga!

- Masz powód do życia : DZIECKO!

Na dobry początek? Wystarczy.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2013-05-12, 13:41   

Wilkoo napisał/a:
Na dobry początek? Wystarczy.

Plus spotkanie z psychologiem! Sama sobie nie poradzi.
 
     
Wilkoo
[Usunięty]

Wysłany: 2013-05-12, 14:00   

Ja trafiłem na dobrego Kapłana. Reszta sobie nie dała rady. Pogarszali tylko mój stan. Na pewno jest tu potrzebna ... Spowiedź Święta. Ona uwolniła mnie od demonicznego dręczenia..
 
     
tempus
[Usunięty]

Wysłany: 2013-05-12, 15:31   

Beti modlę się za ciebie, abyś była silna wewnętrznie, duchowo, nie poddawaj się też znalazłem się w takiej sytuacji, musimy się jakoś wspierać Bóg nikogo nie zostawia.
Przybądz Duchu św.
przyjdz radości sumień

JESTEŚ WIELKA, SERCEM, DUCHEM I MIŁOŚCIĄ
tempus
 
     
Wilkoo
[Usunięty]

Wysłany: 2013-05-12, 15:32   

Nawet się nie obejrzysz, a wszystko się zmieni..

http://www.youtube.com/watch?v=yfRgHMKKDag

Dojrzewaj do tego.. Beti.
 
     
MonikaMaria3
[Usunięty]

Wysłany: 2013-05-12, 22:34   

Dziewczyno nie wariuj. Wiem, jak to boli, jak bardzo szarpie w środku. Musisz dac radę, dasz radę. Mąż rani Cię bardziej niż Ty raniłaś jego. TY najpierw zmień siebie i zacznij zyc bez niego. jak dojdziesz sama do siebie, wtedy Bóg będzie działał. I popieram, modlitwa do Anioła Stróża Męża pomaga. I to bardzo
 
     
Swallow
[Usunięty]

Wysłany: 2013-05-13, 11:54   

BetiSw napisał/a:
tak bardzo się boję że nie dam sobie z tym rady...


Spokojnie, przeżyjesz. Teraz myśli masz czarne, to normalne, naturalne, zapewniam Cię, KAŻDA z nas, żon zdradzanych, opuszczonych miała dni, kiedy nie rejestrowała godzin, pory dnia, nie mogła spać, jeść, bolało całe ciało. Ale to też jest znak dla Ciebie, że...kochasz za bardzo. A to nie jest dobre. Tak nas nie uczy Chrystus - by kogoś, innego człowieka, kochać bardziej, niż siebie. Bo przecież z tęsknoty za mężem, zaniedbujesz siebie, a SIEBIE też musisz kochać. To chora miłość do męża Cię tak boli i widocznie tak wszystko się poskładało, że w bolesny, ale mocny sposób się dowiedziałaś o sobie ważnej rzeczy. Ano takiej, że jeśli stawiamy sobie męża za bożka, to prędzej czy później taki układ pada. To nie ma nic wspólnego z prawdziwą miłością.

Obrazy z wyobraźni męża z tą kobietą Cię bolą, ale to Ty masz w głowie te obrazy. Od Ciebie zależy, czy je będziesz widziała. Wiesz, co mi powiedział kiedyś mój spowiednik? Że powinnam inaczej patrzeć na życie mojego męża z inną kobietą. Nie - że się z nią obściskuje, a czy jest ładniejsza, a czy zgrabniejsza, a czy czulsza, a czy lepiej gotuje, a czy bardziej interesująca, seksowna. Bo tak naprawdę mąż jest w innych objęciach, Szatana. Co nie znaczy, że owa kobieta jest Szatanem oczywiście, ale chodzi o to, że cały ten amok spowodwany zakochaniem się męża w niej to triumf szatana i tak naprawdę to mąż nie przytula tamtej kobiety, ale diabła, brudnego, kosmatego, który użył innego człowieka jako narzędzia do swojego triumfu.

Muszę Ci powiedzieć, że ta wizja mnie bardzo - nie wiem, jak to określić - zatrzymała. Zupełnie inaczej spojrzałam na to wszystko. Poczułam spokój, bo przecież nie on pierwszy i nie ostatni ulega pokusom szatana, a przecież za mną stoi Bóg! Nie da mi zginąć i nie da zginąć mojemu mężowi. Wiedziałam już więc, o co się modlić. Nie o powrót do mnie, a o to, by Bóg miał męża w opiece, wówczas byłam pewna, że cokolwiek się stanie, będzie to wola Boga.

Dostałam skrzydeł. Chyba wtedy pierwszy raz zrozumiałam, na czym polega miłość i życie. Gdzieś zniknęła ta nienawiść do męża, było mi go po prostu żal, że dał się omamić kusemu, że nie WIDZI, że jest ślepy na prawdę, na miłość, na Boga. I cierpliwie czekałam, aż Bóg się zajmie mną i moim małżeństwem, zaufałam mu całkowicie i czekałam. Obojętnie na co! Czekałam na poczucie szczęścia, radość, na powrót totalnego spokoju, beztroski i to wszystko przyszło ZANIM mąż zadeklarował chęć powrotu do domu i pracy nad związkiem.


Po ludzku wiele rzeczy było przegranych.
Mąż zakochany w dzieciach z dnia na dzień przestał się nimi interesować. Oczywiście je odwiedzał, ale zaszokowało mnie to, że jednego dnia miał rytuał czytania z nimi książeczek, kąpieli, robienia kolacyjek, a drugiego - kiedy się wyprowadził - nawet nie zadzwonił powiedzieć "dobranoc".


Wiele rzeczy się podziało, wiele rzeczy się we mnie zmieniło, WE MNIE. Jestem całkowicie inna, myślę, że bardziej świadoma (swoich mocnych i słabych stron, swoich obowiązków i swoich błędów) i prawdziwa. Bardziej się lubię.

I był już czas, kiedy dowiadywałam się, że mąż ze swoją kochanką planują dziecko! Że martwią się, że "Bog ich nie obdarza" - uśmiechałam się gorzko, że jakim cudem, skoro oboje w kosmatych objęciach, na Boga jeszcze tutaj liczą.


Wszystko minęło. Mąż sam z włąsnej woli wrócił, kochanka jeszcze jakiś czas nie dawała mu (i mnie) spokoju, ale wszystko się układa, budujemy na nowo. Jest inaczej, bo wiadomo, przeszłość czasem się odzywa, a to w filmie, a to w piosence, a to w historii znajomych - wspomnienia, skojarzenia czasem zakłują. Ale dzisiaj wiem, że kochamy się głębiej, poważniej, bardziej szczerze. Kryzys mnie i mojego męża też wiele nauczył.
Fakt, nacierpiałam się, dzieci przecież też, ale cóż z tego? Może dzięki temu przyszłość wygląda inaczej, bo i ja już jestem silniejsza i wiem, że DAŁABYM radę żyć sama i to szczęśliwie! Myślę, że problemem każdej z nas, które cierpią, które sa opuszczone, jest brak odczuwania radości z bycia samej (nie samotnej, są przecież dzieci, rodzina, przyjaciele). Że można odczuwać satysfakcję z tego, że jestem nadal wierną żoną, żoną czekającą, żoną jedyną (bo żona przed Bogiem jest jedyna do śmierci). To było tak, że niektóre koleżanki pukały się w głowę, że marnuję życie, a ja im mówiłam: że marnowałabym je, gdybym myślała, że bez męża przy boku jestem kimś nie do końca pełnowartościowym. To jest prawdziwe marnowanie życia! Phi! Też mi coś! Jestem Dzieciną Bożą i od siebie nie mogę odejść :D, więc muszę się polubić i polubić bycie ze sobą.

Jak to zrobić?

Najlepiej wziąć się za pomaganie, za dawanie. Ja jestem pielęgniarką z wykształcenia. Zgłosiłam się do hospicjum i tam pomagam w ramach wolontariatu. Czułam się potrzebna, czułam, że coś z siebie daję, że nie marnuję życia. To daje niesamowitego kopa, chociaż w hospicjum trudno o uśmiech (ale zabawnie jest często też! na uśmiech często jest odpowiedź: uśmiech, chociaż wszystko boli. Hospicjum to nie prosektorium)

Organizacja życia w pojedynkę też nie jest taka trudna. Wyobraziłam sobie, że mąż wyjechał w daleką podróż (bo duchowo tak było) i muszę sobie sama radzić. Na forum rodzicielskim zapoznałam kilka samotnych mam i kilka sympatycznych małżeństw z mojego miasta i wzajemnie pomagaliśmy sobie w opiece nad dziećmi, spędzaliśmy razem weekendy, a kiedy poszłam na studia podyplomowe (bo czemu nie?), to moje dzieciaki nawet spały poza domem i uważały to za wspaniałą zabawę.

Teraz to nie ten czas dla Ciebie, by już tak myśleć, ale wierz mi - dasz radę.
Postaraj się jak najszybciej zobaczyć siebie i swoją postawę z dystansu. I jak najszybciej strąć męża z ołtarzyka, jaki mu postawiłaś. Bo nie on tam powinien stać, a Bóg.


Bóg daje niesamowitą siłę i moc, warunkiem jest całkowite powierzenie mu siebie i swoich spraw.

I On czeka na Ciebie.

Myślę, że masz tu w nas wsparcie modlitewne, ale w swoim zakresie powinnaś poszukać wsparcia bardziej realnego - np. rozmowa z psychologiem, wyciszenie się.

Trzymaj się, dasz radę! I nie bierz tabletek nasennych bez konsultacji z lekarzem. Jesteś mamą przecież, a dziecko jest w tej chwili od Ciebie zależne. Musisz zachować przynajmniej to minimum odpowiedzialności.


Z Panem Bogiem!
 
     
Wilkoo
[Usunięty]

Wysłany: 2013-05-13, 11:58   

Kochasz za bardzo, chora Miłość - nie zgodzę się z takimi określeniami. Takie pseudo definicje, choć mają za sobą uzasadnienie, prowadzą do innej skrajności, do obojętności. A w postawie obojętności nie ma szans na ratowanie Małżeństwa - w takim układzie.
 
     
katalotka72
[Usunięty]

Wysłany: 2013-05-13, 12:09   

Wilkoo,
co Ty wiesz o chorej milosci ??
o uwieszeniu sie psychicznie i fizycznie na drugiej osobie ??
o zbudowaniu wspolmalzonkowi piedestalu, na ktory go pieczolowice sie wpycha mimo, ze spada w otchlan swoich podlosci ??
wiesz cos ??????
bo ja wiem doskonale
a konsekwencje takiej chorej i toksycznej "milosci" sa tragiczne w skutkach dla wszystkich najblizszych, "kocha" sie nie osobe tylko wyobrazenie o niej, "kocha" pozwalajac na wszystkie swinstwa, "kocha" i podsuwa poduszeczki pod pupe jak upada coraz nizej.......
to nie Milosc - to uzaleznienie, a skutki tego sa oplakane............

[ Dodano: 2013-05-13, 12:12 ]
Wilkoo napisał/a:
w postawie obojętności


ktos tu pisze obojetnosci ??
piszemy przede wszystkim o pokochaniu SIEBIE i zaczecia zmian w sobie
i o milosci stanowczej - stawiajacej granice i nie pozwalajacej na czynienie zla
 
     
BetiSw
[Usunięty]

Wysłany: 2013-05-13, 13:00   

tylko co zrobić z tym ogromnym poczuciem winy..mąż przez ostatnie 3 lata mi wmawiał że to wszystko moja wina ze gdybym nie zdradzila on by byl kochajacy zbudowal by dom oczko wodne itp..i że teraz przezemnie nic niema bo gdyby nie ja to by mial nie takie auto itp,on poweidzial ze niewidzi sensu w nas ze niezryzykuje kolejny raz niedopusci zeby ktos go zrsanił:(
vhyba juz postnowił:(:( cały czas plącze nieumiem normalnie funkcjonowac to mnie przerosło a maz sie cieszy ze jest sam i wkoncu o n mnie nie zdradza tak poweidzial bo juz niejestesmy razemmoze robic co mu sie podoba:(
 
     
Wilkoo
[Usunięty]

Wysłany: 2013-05-13, 13:33   

katalotka72 napisał/a:
Wilkoo,
co Ty wiesz o chorej milosci ??
o uwieszeniu sie psychicznie i fizycznie na drugiej osobie ??


Wiem z przeszłości? Wiem z własnego doświadczenia? Gdy się .. fatalnie zauroczyłem .. o czym Żona oczywiście już wie? Stąd m. in. moje świadectwo w innym dziale n. t. zdrady emocjonalnej ? Dlatego ta wiedza była fundamentem, na którym swoje działanie oparł Pan Bóg? Całe życie opierałem swoje działania na wiedzy autorytetów tj. Dziewiecki, Pulikowski, etc.
 
     
Swallow
[Usunięty]

Wysłany: 2013-05-13, 13:56   

BetiSw napisał/a:
tylko co zrobić z tym ogromnym poczuciem winy.


Czy byłaś u Spowiedzi Świętej? Ale takiej prawdziwej, z porządnie przeprowadzonym rachunkiem sumienia? Takiej, do której się przygotowałaś i podeszłaś z sercem?

Zachęcam Cię do poszukania sobie stałego spowiednika, który będzie znał Twoją sprawę i będziesz mogła szukać u niego wzmocnienia choćby i raz w tygodniu, otoczy Cię też specjalną modlitwą. O stałym spowiedniku dowiedziałam się tutaj z tego forum, że tak jest lepiej dla niektórych i przyznaję, że dla mnie też jest lepiej. Polecam.

BetiSw napisał/a:
cały czas plącze nieumiem normalnie funkcjonowac to mnie przerosło


No ale zastanów się proszę, czemu tak jest, że nie możesz funkcjonować samodzielnie? Odpowiedz sobie, czy tak powinno być, że jeden człowiek dla drugiego jest powietrzem?

Masz przyjaciółkę, siostrę, kogoś bliskiego, kto wsparłby Cię teraz? To ważne, byś nie była teraz sama. Za kilka dni, tygodni ochłoniesz, ale teraz jesteś w zbyt słabym stanie psychicznym, stąd ten płacz, złe myśli, bezsenność. To minie, ale dobrze, byś teraz nie była sama. Masz kogoś takiego?
 
     
Tolek52
[Usunięty]

Wysłany: 2013-05-13, 17:32   

BetiSw napisał/a:
tylko co zrobić z tym ogromnym poczuciem winy..mąż przez ostatnie 3 lata mi wmawiał że to wszystko moja wina ze gdybym nie zdradzila on by byl kochajacy zbudowal by dom oczko wodne itp..i że teraz przezemnie nic niema bo gdyby nie ja to by mial nie takie auto itp,on poweidzial ze niewidzi sensu w nas ze niezryzykuje kolejny raz niedopusci zeby ktos go zrsanił:(
i tak dalej, itp.
Spychalszczyzna własnego lenistwa. Skoda że nie oskarżył Ciebie o to ze słońce wschodzi na wschodzie a zachodzi na zachodzie ba mało tego skoda że nie oskarżył Ciebie że w południe jest południe. Albo weż tego gamonia do galopu albo daj sobie z nim spokój. Przy takim postępowaniu to nie facet a troczki od kaleson, majta sie tak jak jemu wygodnie zamias przyjąć odpowiedzialność za siebie i rodzinę jaką założył.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 5