Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Milosc nigdy nie ustaje? kolejny koniec malzenstwa
Autor Wiadomość
kiedysbylam
[Usunięty]

Wysłany: 2013-05-05, 12:03   

Nirwana - dziekuje za modlitwe....

dzisiaj jest zle :(( bardzo zle... czuje ze po 3.5 tyg jako takiej stabilizacji, wracam na sam poczatek... i bede wracac dopoki on sie nie wyprowadzi, a to jeszcze jakis miesiac, moze 2 minimum, musze sie dowiedziec wszystkiego faktycznie jak to pozalatwiac.

Wczoraj, dzis, umarla poraz kolejny jakas nadzieja ktora i tak nie miala juz prawa byc, ale byla.... nadzieja, ze sie opamieta, ze choc troche bedzie mu przykro z tego powodu co sie stalo ,dzieje, ze choc troche bedzie mu ciezko, ze jakis zal, ze zostawia TAKA kobiete, takie zycie... ALE NIE. on sobie tak juz wszystko w glowie poukladal, ze to wszystko bylo naprawde bez sensu, a mnie widzi jako same wady, z dnia na dzien zaczal nowe zycie, dzisiaj piekna pogoda, niedziela, jutro tez mam wolne... i co ? nic nie cieszy :(( dzisiaj naprawde nie mam co ze soba zrobic, bo brat i jego dziewczyna w pracy, kuzynka tez. no dzis nie mam nikogo. slonce swieci a ja siedze w mieszkaniu i umieram... umieram naprawde... moze musze umrzec zeby wreszcie zrozumiec ze on nie jest wart juz niczego.... nie jestem dzielna. jestem taka sama jak wszystkie inne kobiety w mojej sytuacji. wiem co powinnam, wiem, ale po prostu sie tak nie da! z dnia na dzien zaczac zyc, funkcjonowac, bez niego..... dzis placze. dawno tego nie robilam.
 
     
porzucona_33
[Usunięty]

Wysłany: 2013-05-05, 15:20   

Nie poddawaj się. Każdemu jest ciężko w takiej sytuacji i potrzeba czasu żeby się z nią oswoić. U mnie minęło 5 miesięcy i nadal płaczę.. najgorzej jest w wolne dni. Czasami snuję się po domu bez sensu i ogrania mnie przerażenie, że długo tak będzie... może już zawsze. Poszukaj towarzystwa, spotykaj się ze znajomymi, to najbardziej pomaga. Pamiętaj że nie tylko ty jesteś w takiej sytuacji, podobno jedno na 4 małżeństwa się rozpada.
 
     
Kaemka2009
[Usunięty]

Wysłany: 2013-05-06, 00:03   

Kiedysbylam tak jak porzucona33 napisała każdemu jest ciężko. Każdy ma trudne chwile. I moze to nie jest pocieszenie, ale wierz mi, ze duża część z nas ma rzadziej lub częściej takie smutne samotne chwile z łezką i poczuciem bezsensu. Ja na początku to nawet weekendów nie lubiłam, bo kojarzyły mi się tylko ze smutkiem, samotnymi godzinami w domu, płaczem i wręcz zazdrością jak widziałam realnie lub w wyobraźni (sama siebie nakęcałam) tych wszystkich wesołych ludzi na rowerach, na spcerach, w lesie, w restauracjach, z rodzinami itp. A sama chlipałam w kącie mysląc jak to jest mi źle. Powiem Ci jednak , że po wszystkich tych wydarzeniach nadal są "gorsze dni"...a przecież minęły już dwa lata. Ale to normalne. Ja się śmieję do siebie w duchu tłumacząc sobie, że nawet ludzie zdrowi :))( mam tutaj na myśli osoby, które nie przezyły tego co my przeżywamy tutaj doświadczeni na forum i zawsze jak tak sobie z humorem mowie Ci "zdrowi" to usmiecham się do siebie :)) mają gorsze dni z róźnych powodów, bo samotni, bo dziecko chore, bo pracy nie ma. Kazdy , ale to każdy ma jakiś powód do smutku w swoim życiu. I wiem, ze to nie jest pocieszające, ale wazne by w takiej chwilii miec swiadomośc, ze teraz jest smutno i źle , ale niedługo to minie i znowu bedzie usmiech ;). Nie jutro to pojutrze, ale bedzie. Po burzy wychodzi słońce :) i jak sobie powiemy JEZU UFAM TOBIE i wiem, ze ta samotnosc i smutek jest po cos to złe i smutne chwile odejdą. I pewnie wrócą, ale z czasem też bedzie coraz łatwiej je znosić bo z czasem i organizacja czasu i zajęcie się sobą samym nabiera innego znaczenia :)

Trzymaj się kochana i wykorzystuj dany Ci czas:) Nawet gdy jest to czas samotności i łez:)

P.S. i jeszcze tak sobie pomyslala, przy okazji jak nie raz`zreszta sama byłam ze swoją samotnoscia i czytałam sobie wtedy np. forum, ze z pewnością w tym samym czasie jest chociazby tutajkilka osób, kt\óre czują się samotnie i źle w tym samym momencie i powinnismy sie spotkac w tej chwilii - to byłoby nam raźniej :)))
I spotykamy się tak naprawdę- choc fizycznie to nie jest mozliwe to sami nie jestesmy bo mamy siebie tutaj no i w modlitwie zbieramy sie u PAna :)Zreszta Pan zawsze jest blisko nas :)
 
     
anulka2812
[Usunięty]

Wysłany: 2013-05-06, 01:17   

Witaj Kiedyś Byłam!

Muszę Ci powiedzieć, że wspaniale się Ciebie czyta,jesteś wspaniałą i dzielną kobietą.

Tak zastanawiam się nad tymi Twoimi formalnościami, czy zostać w domu czy odejść. Wydaje mi się,że takie życie w zawieszeniu kiedy nie wiesz co robić jest wyniszczające ale jednocześnie rozumiem, że w tym całym zamieszaniu po prostu nie wiesz co robić. To zrozumiałe.
W którymś momencie pisałaś, że w mieszkaniu raczej zostaniesz bo m.in.nie chcesz żeby on w nim został jak gdyby nic się nie stało i nie ponosił konsekwencji mieszkaniowych chociażby.
Tak sprawiedliwość tak mówi. Ale czy nie sądzisz, że twoja chęć pozostania w tym mieszkaniu z tego powodu będzie dobra? .
Myślę, że przed podjęciem decyzji o tym czy pozostać w mieszkaniu weź pod uwagę to co będzie dla Ciebie trudniejsze. Czy wyprowadzka i rozpoczęcie życia od nowa, zamknięcie tego etapu również mieszkaniowo, czy pozostanie w tym mieszkaniu,które ciągle może przypominać Ci o nim i o tym co było.
Zapytaj swojego serducha czego pragniesz ?Jeżeli pragniesz tego mieszkania dla jego samego bo masz sentyment itp. to załatw te formalności. Jeżeli za zasadzie ja będę tu mieszkać bo ty zdradziłeś to nie będzie to jeszcze dobry wybór. I będziesz musiałą jeszcze poczekać niestety na dobrą decyzję aż twoje serducho ci powie co będzie dla ciebie najlepsze
 
     
kiedysbylam
[Usunięty]

Wysłany: 2013-05-06, 09:56   

Dziekuje za dobre slowa.

Tak, wiem ze nie jestem tak naprawde sama w tym cierpieniu... przede wszystkim jest Pan Bog, ktoremu wlasnie wszystko zawierzylam, przynajmniej staram sie, na tyle ile po ludzku potrafie. Ciagle powtarzam - ty wiesz Boze czego pragne, pragnelabym byc z nim, mimo wszystko i o to sie modle, o jego przemiane, ALE: zaraz dodaje - jesli taka jest twoja wola - wysluchaj mnie, ale jesli nie, jesli jest dla mnie inny plan - dobrze, bede probowac go godnie przyjmowac.

poza tym jest moja kochana, najwspanialsza MAMA. choc ona w Polsce, ja w Anglii, to ostatnie miesiace poza moja i jej praca, to chyba 90% pozostalego czasu spedzamy na rozmowach, niewaqzne ze powtarzam 20 dzien z rzedu te same rzeczy.... ona slucha... jej choroba nowotworowa juz nas bardzo zblizyla, a teraz moj rozpad malzenstwa. Modle sie tylko o nia i prosze o modlitwy - nie za moje malzenstwo juz, ale za moja mame. Zeby rak nigdy juz nie wrocil.... bo jest moim sensem zycia i w tym momencie zyje chyba tylko dla niej.

Anulka2812 - dziekuje, ale tak jak pisalam, wydawalo mi sie ze jestem 'dzielna' i masz... chyba troche jestem, bo wiem ze mojej sytuacji niektore kobiety duzo gorzej to przechodza. Ja, poki co, nie opuscilam ani dnia w pracy, nie bralam zadnych lekow, poza ziolowymi tabletkami na wyciszenie.... wiec mysle ze jakos jet.

Co do mieszkania, to duzo juz o tym myslalam. Najpierw - pierwsza reakcja - nie! nie zostaje tu nigdy ale przenigdy, nie chce tu mieszkac ( w moim wlasnym mieszkaniu). Ale to nerwy, emocje, bo co? Bo wszystko bedzie mezusia przypominac to mam isc na pokoj za podobne pieniadze, mieszkac z obcymi ludzmi (znow, wiem jak to jest), dzielic kuchnie lazienke i wszystko inne, zmieniac miejsce zamieszkania i zaczynac wszystko na nowo? Nie. To mieszkanie jest spelnieniem moich marzeen. i Jesli mam dac rade sobie sama ogolnie w zyciu, no to tymbardziej dam sobie rade z tym, zeby nie wspominac po jakims czasie jego... troche zmian sie porobi, czas zrobi swoje. Ale to jest moja duma, moje COS, to mieszkanie, bylo spelnieniem naszych wspolnych marzen. On z nich rezygnuje - ok, w porzadku, ale dlaczego ja tez mam? Mysle, choc oczywiscie boje sie zostac ze wszystkim sama, z kredytem itd, ale wierze ze poradze sobie, a kiedys w przyszlosci zalowalabym tego gdybym go juz nie miala, jak emocje opadna calkiem. Oczywiswcie ze nie podejmuje tak waznej decyzji zyciowej kierujac sie zemsta - a zeby on tam nie zostal. Owszem, nie ukrywam ze cieszy mnie to ze poniesie jakies konsekwencje, bedzie mial chociaz takie odczucie tego co sie stalo, ale to nie jest glowny powod tego ze chce tam zostac. Mam w miare blisko do pracy tez - co na londyn jest bardzo wazne, mam sasiadke ktora codziennie mnie wspiera. Mam tam juz COS, jakies swoje ZYCIE, nawet bez niego.

poza tym jesli mialabym sie wyprowadzac to pierwsze co to do brata - tu gdzie teraz spedzam weekendy i czasem nocuje w tygodiu jak nie daje rady. I co? Tu nie jest lzej, spie w ich salonie, ktory byl przez 3 lata naszym pokojem z mezem, kiedy my wynajmowalismy ten dom przed bratem. Spedzilismy w tym pokoju 3 piekne lata swojego zycia, panele na podlodze, farba na scianie to my, on to wszystko robil, bo tak chcial zebysmy mieli 'ladniej'.... wiec tutaj mam juz namiastke tego, ze nie uciekne tak od razu od wspomnien i wiem ze wszedzie bedzie mji ciezko....a w calkiem obcym domu, z obcymi ludzmi, w slabych warunkach , mialabym poczucie ze juz naprawde wszystko stracilam w swoim zyciu. W naszym mieszkaniu czuje sie bezpiecznie i w domu. Mysle ze dobra decyzje podejmuje. Sek w tym zeby on nie zmienil zdania...
 
     
porzucona_33
[Usunięty]

Wysłany: 2013-05-06, 12:39   

Cytat:
To mieszkanie jest spelnieniem moich marzeen. i Jesli mam dac rade sobie sama ogolnie w zyciu, no to tymbardziej dam sobie rade z tym, zeby nie wspominac po jakims czasie jego... troche zmian sie porobi, czas zrobi swoje. Ale to jest moja duma, moje COS, to mieszkanie, bylo spelnieniem naszych wspolnych marzen. On z nich rezygnuje - ok, w porzadku, ale dlaczego ja tez mam?


Ja mieszkam w domu, który też był spełnieniem naszych marzeń. Pamiętam dokładnie wszystkie szczegóły budowy tego domu, kocham go, jest dokładnie taki jak chciałam... ale to część mojego życia z mężem. WSZYSTKO się kojarzy. Absolutnie wszystko. Tak jakby duch męża żył dalej w tych murach:) Każdy kąt wywołuje wspomnienia. I widząc co się dzieje z małżeństwem czasami chciałabym spakować torby i jak najszybciej się wyprowadzić. Żeby właśnie nic się nie kojarzyło. Żeby uwolnić się od wspomnień, zacząć życie w zupełnie innym miejscu, oderwać się od tego co było. Skoro tak się stało, trudno, bardzo mi przykro, ale muszę iść dalej i nie chcę ciągnąć przeszłości za sobą.
 
     
kiedysbylam
[Usunięty]

Wysłany: 2013-05-06, 13:08   

porzucona_33 - widzisz, dpoki tam jestes, tak czujesz, ze wszystko Ci sie kojarzy, ze chcialabys spakowac sie i uciec. Ja jestem w troche innej sytuacji, bo mialam, mam ta mozliwosc zeby byc gdzies indziej. Pierwszy tydzien spedzilam u brata, teraz tez pomieszkuje, w sensie np na weekendy jestem. i mimo ze czuje sie tu jak u siebie w domu, znam tez kazdy kat, to mam to porownanie... po jakims czasie, czujesz ze nie jestes u siebie, mimo wszystko, ze wszystko masz nie na swoim miejscu i zaczynasz tesknic za jakas taka stabilizacja, bezpieczenstwem, komfortem swojego wlasnego mieszkania. przynajmniej ja tak mam. Wiec przekonalam sie jak to jest. Owszem w domu u siebie tez mi ciezko, zwlaszcza teraz na poczatku, tak wspomina sie, chce sie stamtad wyjsc, no a potem jak juz jestem u brata, po 1, 2 dniach znow chce do siebie. tak to juz jest. nigdzie teraz nie bedzie od razu dobrze... ale mowie Ci to z wlasnego doswiadczenia, moze Ty odbieralabys to inaczej, jakbys sie wyproawdzila GDZIES. Ja sprobowalam i ciesze sie ze mam to miejsce jakim jest dom mojego brata, ale mimo wszystko, mnie akurat to dobijalo, ze mialabym zaczynac na nowo rowniez sprawy organizacyjne, mieszkaniowe. Z tego co wiem, to Ty chyba nie bedziesz za bardzo miala wyboru - to tez inna sprawa. Ale poki ten wybor jest, mysle ze to dobra decyzja....

a co do przeszlosci/ przyszlosci. Mysle ze nasza przeszlosc to nie najabrdziej te mury i sciany gdzie razem mieszkalismy, ale to co jest w sercu... i od tego tak naprawde sie nie ucieknie, trzeba to przezyc. Moze w obcym otoczeniu byloby latwiej ciut, ale na pewno nie rozwiazuje to problemu wspomnien i cierpienia. A myslac wlasnie o swojej przyszlosci - zeby byla jak najlepsza, chce tam zostac i cieszyc sie tym, na co ciezko pracowalam.
 
     
AWS
[Usunięty]

Wysłany: 2013-05-07, 09:45   

Kiedysbyłam napisała: "...wiecie jakos dziwnie sie czuje tu w tym swoim temacie. Mam wrazenie ze dyskusja (choc bardzo ambitna, gleboka i ciekawa) zeszla na temat ktory jakby nie jest zwiazany do konca z moja sytuacja, w sensie ze wymieniacie swoje poglady na pewien konkretny temat, ktorego nawet ja nie poruszalam bezporednio..."

Na pewno Ciebie nie dotyczą?????
A może najpierw trzeba sobie odpowiedzieć na parę istotnych pytań, dotyczących istoty życia? Czym jest dla mnie wiara Bogu? Co to znaczy być wiernym przykazaniom Bożym, jak rozpoznać wolę Bożą we własnym życiu?
Najpierw poukładać system wartości, a dopiero póżniej podejmowac decyzje o formalnych krokach w Twojej sytuacji. Jesteś raptem w kryzysie od dwóch miesięcy i już chcesz wszystko poukładac, ale po swojemu. Wiem, że boli Cię to, czego teraz doświadczasz, ale daj sobie czas na wyciszenie emocji, na przemyślenie, przemodlenie wszystkiego. Wszak cierpliwośc jest cnotą, a poza tym miłość cierpliwa jest....i wszystko przetrzyma! :-)

[ Dodano: 2013-05-07, 09:52 ]
Napisałaś: "...Bylam w kosciele i malo brakowalo a bym nie wytrzymala, lzy w oczach i myslalam ze nie dam rady i bede musiala wyjsc..."
Niepotrzebnie się pilnujesz przed łzami przed Panem. Adoracja to najlepsze miejsce i czas mówienie Jezusowi co boli, czego pragniesz i za co przepraszasz. Takie łzy oczyszczają!

[ Dodano: 2013-05-07, 11:02 ]
Kaemka2009 napisał/a:
Powiem Ci jednak , że po wszystkich tych wydarzeniach nadal są "gorsze dni"...a przecież minęły już dwa lata.

U mnie już minęły cztery lata i też bywaja gorsze dni. Wszystko zależy od tego, co z nimi zrobisz? Czy będziesz się użalać nad sobą, czy zmusisz się do aktywności, bo "praca jest odtrutką na taplanie się w smutkach". Poza tym staraj się nie izolować od ludzi, bo to potęguje osamotnienie. Jeśli sama sobie nie pomożesz, nikt Ci nie pomoże. Nasze życie to dar od Boga i nie wolno nam go marnować! Sama potrzebowałam dwóch lat, żeby to zrozumieć, co nie znaczy, iż nie boli mnie już odtrącenie, czy samotność. Ale już się nie buntuję. Pomogły mi słowa Hioba: skoro dobro przyjąłem z ręki Boga, to i niedolę mogę. Tak sobie myślę, że gdyby nie kryzys pewnie nie zatrzymałabym się i nie zastanowiła nad tym jak żyję i co w życiu najważniejsze. Trudno, że boli ta refleksja, ale wszystko co nas spotyka jest po coś! Dlatego nie stwawiaj pytań "dlaczego?", ale "po co?" Bóg dopuścił taką sytuację w Twoim życiu? Czego ma Cię to nauczyć, co musisz odkryć, a może co zmienić w swoim życiu? Bóg wierzy w Ciebie, więc i Ty staraj się zawierzyć Jemu. Zmiana optyki pozwoli Ci uzyskać pokój wewnetrzny, pokój Boży, którego świat nie może dać! Nie szarp się , zaufaj, bo nie jesteś w tym cierpieniu sama, Jezus cierpi z Tobą i to podwójnie, bo cierpi bardzo z powodu odstępstwa od Bożych praw Twojego męża. Kocha Was przecież razem. Bądż dzielnym wojownikiem! :-)

[ Dodano: 2013-05-07, 11:21 ]
kiedysbylam napisał/a:
A myslac wlasnie o swojej przyszlosci - zeby byla jak najlepsza, chce tam zostac i cieszyc sie tym, na co ciezko pracowalam.

I masz do tego pełne prawo! Czytając Cię odnoszę wrażenie, że już podjęłaś decyzję. I dobrze! Teraz się tego konsekwentnie trzymaj. A poza tym dziś jest tak, a jak będzie jutro wie tylko Bóg, więc po co palić za sobą wszystkie mosty. Poza tym co to znaczy, zacząć wszystko od początku? Nasze życie jest przecież wczoraj, dziś i może jutro i nie da się przeszłości wymazać gumką. Z resztą poco miałabys to robić? Życie z mężem było wartością w Twoim życiu, dlaczego miałabyś sie tego wyrzekać, albo od tego odcinać? Dziś jest inaczej, więc trzeba ze wszystkich sił starać się sprostać sytuacji, ale jedncześnie nie odcinać się od tego, co osiągnęłaś: pracy, przyjaciół, mieszkania itd. Kochana dasz radę, bo szukasz, pytasz, chcesz, a to bardzo dużo!
 
     
kiedysbylam
[Usunięty]

Wysłany: 2013-05-07, 16:14   

AWS - dziekuje za slowa otuchy i rady. Chcialabym sie tylko odniesc do kilku spraw - w kryzysie jestem od listopada/grudnia - kiedy to wszystko sie nagle zmienilo, maz odcial sie ode mnie, bo jak sie okazalo w kwietniu teraz, zaczal sie caly proces flirtu i zdrady wlasnie wtedy. Wiec naprawde przez te miesiace dzielnie walczylam, nie znajac prawdziwego powodu naszych problemow.

swoje wartosci, swoje jakies duchowe 'ja' - tak wiem ze to najwazniejsze i przez modlitwe staram sie je jakos ukladac. Ale robie dokladnie to o czym tutaj pisaliscie - milosc musi byc stanowcza i wyznaczyc fgranice tak? To nie tak, ze ja chce rozwiazywac formalnosci, ale musze. Bo on tego chce i nadal mnie klamie, zdradza i zle traktuje ogolnie, wiec nei moge na to pozwolic. Oczywiscie ze bede sie nadal za niego modlic, nawet jak sie wyprowadzi, oczywiscie ze nadal jest moim mezem, dla mnie przynajmniej, ale niestety, co trzeba zrobic, to trzeba. I nie ukladam sobie tak jak bym chciala... ja bym nie chciala zeby sie wyprowadzal tak naprawde... ale on chce i sila go nie bede zatrzymywac, a sytuacja jaka jest w tej chwili do niczego dobrego nie prowadzi. ja czujac sie juz upokorzona do granic, zaczynam tracic cierpliwosc, puszczaja nerwy i zaczyna sie ublizanie i przykrosci, czego chcialabym uniknac.

Wszystko co piszesz o tych gorszych dniach - no ja poki co mam je caly czas, bo to naprawde dopiero poczatek mojej walki i siebie i swoje nowe zycie... ALe tak - wiem ze praca pomaga. mimo ze rano nawet dzis mialam chec po raz 1 zadzwonic ze mnie nie bedzie,.. ale dobrze ze sie zmusilam. od lludzi tez sie nie izoluje, ciagle z kims sie widze albo przynajmniej rozmwiam przez tel itd....

bardzo podoba mi sie to co napisalas na koncu - ze zycie z nim bylo wartoscia w moim zyciu - dlatego teraz, jak jego juz nie ma, jest mi tak ciezko... bo wlasnie mimo wszystko, mimo tego zlego co zrobil, to byla ogromna wartosc w moim zyciu i teraz jakos tak pusto bez tej wartosci... ale trzeba skupiac sie na inncyh dobrych rzeczach ktore Bog chce nam dac, pokazac...

tak ,szukam, pytam, mysle, bo kazdeg odnia odkrywam jak malo jeszcze wiem a jak duzo chcialabym wiedziec o Bogu, wierze, milosci, zyciu i samej sobie....

aha, a tak w ogole to szatan zaczyna porzadnie dzialac.... odmawiam NP (16 dzien) i jest coraz gorzej... maz zaczyna byc coraz to gorszy - w sensie, zaczyna mowic tak niemile rzeczy jakich wczesniej nie bylo. Ale im blizej do wyprowadzki, do poniesienia fizycznych konsekwencji swoich decyzji, tym atmosfera coraz bardziej nerwowa sie robi i naomieta. A do tego moja modlitwa.... czy szatan naprawde moze teraz naislac swoje dzialanie??
 
     
Lil
[Usunięty]

Wysłany: 2013-05-07, 18:47   

kiedysbylam napisał/a:
A do tego moja modlitwa.... czy szatan naprawde moze teraz naislac swoje dzialanie??

Myślę, że może tak być. Ja w sobotę zakończyłam Nowennę. W moim małżeństwie też po kilkunastu dniach modlitwy zaczęło dziać się jeszcze gorzej . Teraz jest spokojnie, ale bez rewelacji. Co prawda mogliśmy już dziś nie mieszkać razem, tak było "gorąco", ale stało się inaczej. Ja jednak nadal czekam, aż mąż zapragnie tak porządnie wziąć się za siebie, bo póki co to nadal tylko mówi, a niewiele robi. Liczę się też z tym, że może nadejść dzień, w którym zostanę sama, bo to może być dla mnie lepsze rozwiązanie...
 
     
porzucona_33
[Usunięty]

Wysłany: 2013-05-08, 12:09   

Cytat:
poza tym jest moja kochana, najwspanialsza MAMA. choc ona w Polsce, ja w Anglii, to ostatnie miesiace poza moja i jej praca, to chyba 90% pozostalego czasu spedzamy na rozmowach, niewaqzne ze powtarzam 20 dzien z rzedu te same rzeczy.... ona slucha... jej choroba nowotworowa juz nas bardzo zblizyla, a teraz moj rozpad malzenstwa. Modle sie tylko o nia i prosze o modlitwy - nie za moje malzenstwo juz, ale za moja mame. Zeby rak nigdy juz nie wrocil.... bo jest moim sensem zycia i w tym momencie zyje chyba tylko dla niej.


Ja też tak myślałam.. i wczoraj dowiedziałam się, że moja mama jest nieuleczalnie chora.... Proszę o modlitwę :(...
 
     
kiedysbylam
[Usunięty]

Wysłany: 2013-05-08, 13:57   

porzucona_33 bardzo mi przykro. Ale co jest Twojej Mamusi?
 
     
porzucona_33
[Usunięty]

Wysłany: 2013-05-09, 11:50   

Alzheimer. Słabo się robi na myśl o przyszłości :(
 
     
kiedysbylam
[Usunięty]

Wysłany: 2013-05-09, 12:22   

no nie bedzie lekko na pewno, ale Alzheimer chyba bardzo roznie przebiega jesli chodzi o natezenie choroby i skutkow... wiec musisz byc dobrej mysli. ja tez ciagle zyje w strachu, kazda kolejna kontrola t ostrach czy aby czegos u mamy nie znajda... czy aby cos nie wrocilo. a to dopiero rok od zakonczenia leczenia.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8