Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Beznadziejna sytuacja w małżeństwie - Ostatni etap.
Autor Wiadomość
decrn
[Usunięty]

Wysłany: 2013-03-18, 16:10   Beznadziejna sytuacja w małżeństwie - Ostatni etap.

Witam Was drodzy forumowicze. Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że nie jestem osobą bardzo wierzącą, gdzieś moja droga z Bogiem się rozeszła. Wierzyć wierzyłem, ale na innych warunkach. Mam nadzieję, że nie potraktujecie mnie jako wroga - bo nim na pewno nie jestem, czasami przychodzi czas refleksji nad własnym życiem i sobą i myślę, że Bóg przyjmę każdego i ukocha go jak wcześniej.

Od półtorej roku wraz z żoną mamy kryzys, narodziło nam się cudowne dziecko - dar od Boga. I od niego zaczęło wszystko się zmieniać. Moja cudowna żona się zmieniła, wiadomo, nowa sytuacja, dziecko, otoczyła go matczyną miłością, bezgraniczną i pełną szczerości. Ja także kocham go nad życie. W końcu to mój pierwszy syn, a syn dla mnie to oczko w głowie, najważniejsza osoba w moim życiu, na równi z moją ukochaną Żoną. Przez to półtorej roku, nie okazywałem uczuć żonie, stawałem się coraz chłodniejszy, coraz mniej rozmowny, moje życie zaczęło się zmieniać - na gorsze. Coraz częściej zostawałem dłużej w pracy, mimo, że nie musiałem, coraz częściej uciekałem przed własnym domem. Przed żoną i synem. Sytuacja zaczynała mnie przytłaczać do tego stopnia, że przestałem się cieszyć własnym synem, kochałem go nadal, ale ciężko mi było się z nim bawić, bo byłem wykończony psychicznie - żona przez pewien czas mnie zmuszała do tego bym spędzał z nim więcej czasu. Przez te wszystkie miesiące, zaczynałem być zimnym draniem dla żony, odmawiałem jej współżycia, ona prosiła, wiele razy mi o tym mówiła, że ją to boli, że nie rozumie, jak facet może tego nie potrzebować, na początku nie było tego 6 miesięcy, później kochaliśmy się raz na dwa - trzy miesiące. To nie tak, że ja tego nie potrzebowałem, po prostu miałem jakąś blokadę, którą do tej pory nie rozumiem. Z żoną oddalaliśmy się coraz bardziej. Brak rozmów, bo gdy ja przychodziłem do domu, chciałem już tylko włączyć telewizor i zapomnieć o Bożym świecie. Potrafiliśmy nie gadać cały dzień, w zasadzie to ja potrafiłem, bo moją ukochana, chciała i nalegała na rozmowy, tyko wtedy jeszcze tego nie rozumiałem. Odrzuciłem ją jako kobietę. Nie pozwoliłem jej się czuć kobietą, ani kochanką. Przestaliśmy traktować siebie jako przyjaciół. Mimo, że ona walczyła dzielnie to się poddała.

Nie wiem dlaczego doprowadziłem do takiego stanu rzeczy - możecie wierzyć lub nie, kocham ją nad życie. Nasze życie przed naszym synkiem, było cudowne, dwoje ludzi bardzo blisko siebie, kochają się, darzą zaufaniem, szanują. Wszystko było zachowane. Dziecko było z ogromnej miłości, ślub także. Tego wszystkiego teraz już nie ma. Jest żal i rozczarowanie własnym mężem, bo jak on mógł coś takiego zrobić. Czuję się winny i źle mi z tym.
Pewnego dnia, w tym roku, przyłapałem żonę na pisaniu 'pikantnych' maili z własnym sąsiadem. Przykro mi było z powodu o jakim się dowiedziałem o tych mailach - złamałem zabezpieczenia jej konta i poczytałem, zrobiłem to jakiś czas wcześniej przed tą sytuacją, bo coś zaczynało mi nie grać. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie zrobiłem, wdał się brak zaufania. Pisała z nim o rzeczach, o których nigdy nie powinna pisać. Zdradziła mnie emocjonalnie. Przez parę dni nie mogłem tego przeboleć, ale przecież to ja jej to wszystko zafundowałem, skoro nie znajdywała we mnie oparcia, to ile można wytrzymać bez zrozumienia. Wylała wszystko na sąsiada. Do niczego nie doszło, tylko do rozmowy bardzo bolesne były te rozmowy - Chociaż na dzień dzisiejszy jest coś na rzeczy, powierzyła w nim swoje uczucia.

Minęło już ponad miesiąc od tej sytuacji, w tym czasie moja żona biła się z myślami, co począć, co się stało. Rozmawialiśmy wiele razy szczerze, mówiła mi, że coś w niej pękło, że już mnie nie kocha, że to wszystko było piękne, ale tego już nie ma. Ja nawet tego nie chciałem słuchać, bo wiem, że jeśli była to prawdziwa miłość, to ona nigdy nie umiera, nawet w tak tragicznej sytuacji. Wyprowadziłem się z domu po jakimś czasie, chciałem dać jej odpocząć bo mówi, że dobrze jej to zrobi, sam miałem ogromną nadzieję, że jeśli zatęskni wszystko będzie się dało naprawić .... niestety nie zatęskniła. Mówiła, że i tak mało co jej pomagałem w domu, ona wszystko może zrobić sama i tak wszystko robiła do tej pory sama. Patrząc z perspektywy czasu, wyglądało to, że byliśmy tylko lokatorami niż małżonkami. Zupełnie dwie inne osoby, mimo wspaniałej przeszłości. Doszło to do mnie za późno. Gdy nie było mnie w domu, małżonka zaczęła spotykać się z sąsiadem, pytałem dlaczego to zrobiła, dlaczego nie chce walczyć o nasze małżeństwo, powiedziała, że już mi mówiła, że to wszystko się skończyło, że mnie już nie kocha i nie pokocha ! że ma do mnie wstręt jako do faceta, już nigdy ze mną nie pójdzie do łózka, bo ma blokadę na mnie. Tak bardzo ją zraniłem. Rozmawiam z nią non stop, proszę ją by dała szansę to uratować, dla syna, dla mnie, dla naszej miłości. Jest bezwzględna, mówi, że to już nie to, ona podjęła już decyzję. Byliśmy nawet w poradni małżeńskiej, bez rezultatów. Moja żona tego nie potrzebuje. Woli spotykać się z nowym sąsiadem, niestety. Pozew o rozwód w zasadzie jest na dniach składany. Przeprosiła mnie jedynie za to, że tak szybko się spotkała z tym sąsiadem, że nie poczekała do rozwodu.

Czuję się tragicznie, zawiodłem własną żonę, zawiodłem tego na górze, ponieważ dał mi dar miłości, a ja to tak umiejętnie spieprzyłem. Zawiodłem jako ojciec i mąż. Boli bardzo, że osoba którą nadal kocha się nad życie, nie chce już mnie w swoim życiu. Staram się jak mogę, rozmawiam, mówię, że się zmienię, pokazuje to, wręczam kwiaty, niestety echo. Od pewnego momentu, chodzę do domu Pana i modlę się za to by miłość wróciła, za to by dał nasz Pan promyk nadziei w jej serce, nadzieja się jeszcze nie pojawiła - ale czy się pojawi ? Byłby to CUD. Nie przestanę wierzyć, jeśli Bóg mi ją odbierze, czuję, że staje się lepszym człowiekiem, dzięki modlitwą i rozmową z Panem. Nigdy nie mówiłem mojej małżonce o tym, że chodzę do kościoła i się modlę za nią ... za nas, pewnie i tak by nie uwierzyła po wcześniejszych moich wyznaniach odnośnie wiary. Bóg daję mi siłę, ale niestety nawet taka siła nie jest w stanie przebić jej decyzji, modlić się będę dalej, walczyć będę do końca, co jej się za bardzo nie podoba ponieważ mówi mi, że jestem męczący.

Kocham moją żonę i nasze dziecko nad życie - chce się zmienić wiem gdzie popełniłem błędy i wiem jak mogę je naprawić.

Wiem, że nie powinienem prosić o to, ale chciałbym, żebyście się pomogli - pomodlili się i za nas, za naszą miłość i uratowanie tego pięknego uczucia które kiedyś czuliśmy. Mam nadzieję, że wszystko wróci do normalności, dołożę wszelkich starań by tak się stało.
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2013-03-18, 16:39   

Cytat:
Nie wiem dlaczego doprowadziłem do takiego stanu rzeczy
:shock:

&

Cytat:
chce się zmienić wiem gdzie popełniłem błędy i wiem jak mogę je naprawić.


Skoro wiesz jakie są twoje błędy i wiesz jak je możesz naprawić, to bardzo dobrze lecz najważniejsze jest znaleźć przyczynę tego stanu rzeczy.
Jakoś nie bardzo wierzę, że nie wiesz skąd u ciebie taka diametralna zmiana postawy wobec żony po pojawieniu się waszego dziecka. Nad przyczyną twojej postawy należy się zastanowić najpierw.
Szkoda, że te refleksje pojawiły się dopiero teraz, kiedy być może jest już za późno, choć mam nadzieję, że nie.
 
     
Isia
[Usunięty]

Wysłany: 2013-03-18, 16:40   

No, solidnie zapracowałeś na to..

Mówię to z perspektywy kobiety, która też zdradziła. Która czuła się samotna, niezrozumiana i beznadziejna wręcz. Najbardziej odbiłam się od męża po śmierci mojej Mamy, kiedy zamiast słów otuchy słyszałam, że "mama sama do tego doprowadziła", bo zmarła na nowotwór. Kompletna masakra, równia pochyła.
Domyślam się, co czuła Twoja żona, choć jej (ani siebie) nie usprawiedliwiam.
Ja znalazłam siłę, otrzymałam łaskę, żeby to definitywnie zakończyć.
A odkąd jestem tutaj, na tym forum- czuję moc modlitw, czuję wewnętrzną radość i po prostu "chce mi się" być mocniej, pełniej w mojej rodzinie...
 
     
decrn
[Usunięty]

Wysłany: 2013-03-18, 16:49   

kenya napisał/a:

Skoro wiesz jakie są twoje błędy i wiesz jak je możesz naprawić, to bardzo dobrze lecz najważniejsze jest znaleźć przyczynę tego stanu rzeczy.
Jakoś nie bardzo wierzę, że nie wiesz skąd u ciebie taka diametralna zmiana postawy wobec żony po pojawieniu się waszego dziecka. Nad przyczyną twojej postawy należy się zastanowić najpierw.
Szkoda, że te refleksje pojawiły się dopiero teraz, kiedy być może jest już za późno, choć mam nadzieję, że nie.


Każdy kij ma dwa końce prawda? Wina nigdy nie jest po jednej stronie, chociaż niewątpliwie, ja mam główny udział w niej. Może po prostu przytłoczyła mnie cała sytuacja. Nowe życie, pisałem, wiele się zmieniło i sama żona się zmieniła, nowy tryb życia, już nie tak bardzo aktywny, w pewnym sensie odrzuciła mnie dla dziecka, może odrzuciła to za dużo powiedziane, po prostu już nie byłem tym "jedynym".

Isia napisał/a:
No, solidnie zapracowałeś na to..

Mówię to z perspektywy kobiety, która też zdradziła. Która czuła się samotna, niezrozumiana i beznadziejna wręcz. Najbardziej odbiłam się od męża po śmierci mojej Mamy, kiedy zamiast słów otuchy słyszałam, że "mama sama do tego doprowadziła", bo zmarła na nowotwór. Kompletna masakra, równia pochyła.
Domyślam się, co czuła Twoja żona, choć jej (ani siebie) nie usprawiedliwiam.
Ja znalazłam siłę, otrzymałam łaskę, żeby to definitywnie zakończyć.
A odkąd jestem tutaj, na tym forum- czuję moc modlitw, czuję wewnętrzną radość i po prostu "chce mi się" być mocniej, pełniej w mojej rodzinie...


Tak, popełniłem wiele błędów, strasznych i okrutnych. Cieżko mi jest z tym żyć.
Oddałbym naprawdę wszystko za promyk nadziei mojej żony. Tak wiele bym teraz dał...
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2013-03-18, 16:51   

Witaj na forum

dlaczego mielibyśmy Cię traktować jak wroga, pogubiłeś sie jak wielu z nas,wracasz do Boga i to ważne.

Jesteś w związku niesakramentalnym, czy mieliście jakieś przeszkody by zawrzeć sakramentalne małżeństwo ?
 
     
decrn
[Usunięty]

Wysłany: 2013-03-18, 17:02   

Witaj Mirakulum.

Jesteśmy w związku nieskaramentalnym, nie mieliśmy żadnych przeszkód. To była nasza decyzja, że ślub odłożymy na trochę później, ślub miałby się odbywać w przyszłym roku. Niestety chyba się w tym terminie nie odbędzie. Powiem szczerze, że to moja żona chciała bardziej ślubu kościelnego niż ja. Ja podchodziłem do tego sceptycznie, ale chciałem to zrobić dla niej - moja wiara wtedy była słaba, zresztą nie czarujmy się, nadal jest tylko teraz chcę z nią coś zrobić.
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2013-03-18, 17:22   

Cytat:
Może po prostu przytłoczyła mnie cała sytuacja. Nowe życie, pisałem, wiele się zmieniło i sama żona się zmieniła, nowy tryb życia, już nie tak bardzo aktywny, w pewnym sensie odrzuciła mnie dla dziecka, może odrzuciła to za dużo powiedziane, po prostu już nie byłem tym "jedynym".


Tak przypuszczałam:) Dobrze, że to piszesz, sam chyba rozumiesz irracjonalność twoich obaw i pewien podświadomy rodzaj "rywalizacji" z tym nowym członkiem rodziny.
Kobieta po trudach ciąży, porodu oczekuje wsparcia od ojca swojego dziecka, nie ma po prostu odrobinę nawet siły by traktować męża jak kogoś kto potrzebuje wsparcia bo inaczej fochy jej zapoda.
To niesamowite jak pojawienie się małego człowieka, potomka, przecież krew z krwi, zachwiać może posadami własnej wartości u ojca dziecka.
decrn, zdrada żony jest konsekwencją Twojego chłodnego, bezuczuciowego traktowania ich obojga przez bardzo długi czas - to musisz przyjąć na klatę.
Oczywiście ona mogłaby wciąż walczyć o Twoją uwagę, miłość, wsparcie ale jest chyba nawet dla ciebie oczywiste, ze gdyby nie stało się to co się stało, Ty byłbyś wciąż jak zahibernowany i skupiony na sobie. Dziwne, że dopiero zdrada żony wyrwała cię z zajmowania się samym sobą, skupiania uwagi na własnych oczekiwaniach i nieliczeniu się z oczekwaniami najbliższych. Nie boję się tego nazwać, Twoje dawne zachowanie to EGOIZM w najczystszej postaci. Nie znaczy to jednak, że popełnione błędy nie mogą być naprawione. Wyrwano cię z marazmu w jakim tkwiłeś, już zdążyłeś docenić to co miałeś i zacząłeś się bać że możesz to stracić. Życie na nowo odzyskało smak decrn:)
Pokaż jak bardzo ją kochasz, to zawsze działa, choć emocje powstałe z romansu z innym trudno będzie ci przebić na tym etapie.
Przed Tobą wielkie wyzwanie, możliwość długo oczekiwanej przez Ciebie aktywności się pojawiła, szkoda, że pod inną postacią. Trzymam kciuki!
 
     
decrn
[Usunięty]

Wysłany: 2013-03-18, 18:07   

kenya napisał/a:
Cytat:
Może po prostu przytłoczyła mnie cała sytuacja. Nowe życie, pisałem, wiele się zmieniło i sama żona się zmieniła, nowy tryb życia, już nie tak bardzo aktywny, w pewnym sensie odrzuciła mnie dla dziecka, może odrzuciła to za dużo powiedziane, po prostu już nie byłem tym "jedynym".


Tak przypuszczałam:) Dobrze, że to piszesz, sam chyba rozumiesz irracjonalność twoich obaw i pewien podświadomy rodzaj "rywalizacji" z tym nowym członkiem rodziny.
Kobieta po trudach ciąży, porodu oczekuje wsparcia od ojca swojego dziecka, nie ma po prostu odrobinę nawet siły by traktować męża jak kogoś kto potrzebuje wsparcia bo inaczej fochy jej zapoda.
To niesamowite jak pojawienie się małego człowieka, potomka, przecież krew z krwi, zachwiać może posadami własnej wartości u ojca dziecka.
decrn, zdrada żony jest konsekwencją Twojego chłodnego, bezuczuciowego traktowania ich obojga przez bardzo długi czas - to musisz przyjąć na klatę.
Oczywiście ona mogłaby wciąż walczyć o Twoją uwagę, miłość, wsparcie ale jest chyba nawet dla ciebie oczywiste, ze gdyby nie stało się to co się stało, Ty byłbyś wciąż jak zahibernowany i skupiony na sobie. Dziwne, że dopiero zdrada żony wyrwała cię z zajmowania się samym sobą, skupiania uwagi na własnych oczekiwaniach i nieliczeniu się z oczekwaniami najbliższych. Nie boję się tego nazwać, Twoje dawne zachowanie to EGOIZM w najczystszej postaci. Nie znaczy to jednak, że popełnione błędy nie mogą być naprawione. Wyrwano cię z marazmu w jakim tkwiłeś, już zdążyłeś docenić to co miałeś i zacząłeś się bać że możesz to stracić. Życie na nowo odzyskało smak decrn:)
Pokaż jak bardzo ją kochasz, to zawsze działa, choć emocje powstałe z romansu z innym trudno będzie ci przebić na tym etapie.
Przed Tobą wielkie wyzwanie, możliwość długo oczekiwanej przez Ciebie aktywności się pojawiła, szkoda, że pod inną postacią. Trzymam kciuki!

Tak teraz widzę, że nie potrzebnie, moja męska duma poczuła się urażona. I stroiłem takie niepotrzebne rzeczy które oddalały mnie od rodziny. To było złe. Szkoda, że wcześniej o tym nie porozmawiałem z własną żoną i dopuściłem by była obcą dla mnie osobą. Przyznaję się, że byłem egoistą ale robiłem to nieświadomie, nie zastanawiałem się nad swoimi czynami. A może myślałem, a mimo to robiłem? Ale wtedy czy naprawdę bym ją kochał ... Sam już nie wiem, mój mózg nie pracuje tak jak powinien, nie pamiętam wielu już rzeczy z przeszłości, mimo, że pamięć do szczegółów mam dobrą.

Sytuacja zdrady mentalnej, pomogła mi wiele, ponieważ uświadomiłem sobie ile naprawdę moja żona dla mnie znaczy, ile znaczy nasze małżeństwo i jak bardzo chce ją odzyskać. Uświadomiłem sobie, że byłem złym mężem i kochankiem. Jestem fatalny, jak można było do tego doprowadzić ? Wiem, że użalanie się nad sobą nic nie poradzi, ale ręce opadają jak czytam swoją historię.
Życie jeszcze nie odzyskało żadnego smaku, chyba, że smak goryczy. Smak czegoś co mogę stracić. Od tego miesiąca nie mogę jeść, spać, pracować, ciągle o niej myślę, myślę o naszym synku, dlaczego będzie miał trudniej w życiu, powtarzam sobie, że będzie dobrze i czasami zdarzają się stany, że wszystko odpuszcza, mogę normalnie funkcjonować, ale to tylko cisza przed burzą ... bo takie stany nie trwają długo.
 
     
Karmel
[Usunięty]

Wysłany: 2013-03-18, 18:44   

Nie chcę Ci dokładać, ale rzeczywiście sam sobie to wszystko zgotowałeś. To chyba zawsze tak działa, jak się traci coś co było w zasięgu ręki a nagle staję się to nieosiągalne, to widać jak było cenne.Ja stoję po tej samej stronie barykady co Ty bo też jestem stroną zdradzaną. Mój mąż nie wyprowadził się i ,,rozmawia"sobie na moich oczach z tą drugą kimkolwiek ona jest. Poznał ją przez net więc tak do końca nie wiadomo ile prawdy w tym kim jest i skąd. Rozmów z nim było wiele ale efekt na razie żaden. Nie wiem co myśli Twoja żona ale wiem co może czuć. Jeśli ten sąsiad, októrym piszesz, dawał i daje jej to wszystko czego Ty jej odmawiałeś to cięzko będzie.Ale z Bogiem nie ma nic niemożliwego.
Zaufaj Panu, pracuj nad sobą i módl się o Was. Szkoda ,że nie macie sakramentalnego ślubu. Moc płynąca z sakramentu jest ogromna. ale wszystko się może zdarzyć.
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-03-18, 19:41   

Zastanowiłeś sie na ile aktualne uczucia to urażona męska duma, a na ile rzeczywiste uczucie?
Miesiącami odrzucałeś żonę a gdy ona znalazła zrozumienie u kogoś innego nagle, momentalnie zacząłeś ją kochać?
Trochę to dziwne.
 
     
rafal800
[Usunięty]

Wysłany: 2013-03-18, 23:12   

Powiem Ci szczerze, że sytuacja wygląda mało zachęcająco, moja żona też odeszła z dziećmi już ponad 2 miesiące temu i też powiedziała, że już mnie nie kocha. Modlę się o powrót, ale pomału tracę wiarę. Módl się o uzdrowienie małżeństwa i o nią, te modlitwy są tu dostępne. Niestety nie masz żadnej gwarancji, że się uda... Trzymaj się !
 
     
decrn
[Usunięty]

Wysłany: 2013-03-19, 08:30   

Oczywiście, wiem, że to moja wina. Przyjmuję to na siebie.
To nie tak, że zacząłem ją kochać - kochałem ją zawsze, tylko tego nie okazywałem, trochę to dziwne, wiem. Starałem się jak mogłem teraz, niestety już wiem, że przegrałem.

O ile cały czas potwierdzała, że zdradziła mnie emocjonalnie, to fizycznie zaprzeczała. Niestety znów mogła mi kłamać w żywe oczy, co dla mnie jest już końcem, samą zdradę może bym wybaczył chociaż nie sądzę, skażone ciało innym mężczyzną mnie obrzydza na dodatek same kłamstwa płynące z jej ust. Przykro mi, że tak się stało, że do takiego momentu doprowadziłem, jednak jak można być tak bezdusznym, by po 21 bo wtedy kładziemy nasze dziecko, dzwonić po swojego sąsiada i zdradzać nas z obrączką na ręku ... mam nadzieję, że Pan da mi dużo mocy, by tą kobietę zniszczyć w swoim sercu.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2013-03-19, 09:08   

decrn napisał/a:
Oczywiście, wiem, że to moja wina. Przyjmuję to na siebie
a możesz troszkę sie zdystansować? i tak na chwile wyleżć z błotka jakim jest poczucie winy?
Masz niewątpliwie swój spory udział w kryzysie......... ale nie rozpatruj tego w karegoriach WINY.Jak wina to.....i kara.
A jak byś zaczął od obejrzenia tak ze 2-3 razy "Ogniodpornego"?
Tam wiele znajdziesz ze swoich postaw zapewne.................

[ Dodano: 2013-03-19, 09:21 ]
decrn napisał/a:
mam nadzieję, że Pan da mi dużo mocy, by tą kobietę zniszczyć w swoim sercu.

a kto ja doprowadził do tego?
decrn napisał/a:
Oczywiście, wiem, że to moja wina. Przyjmuję to na siebie.
To nie tak, że zacząłem ją kochać - kochałem ją zawsze, tylko tego nie okazywałem, trochę to dziwne, wiem.

i masz odpowiedz....
Facet..... jak żona zaczyna mysleć o innym facecie ,to w znacznym stponiu za to powienin czuć się odpowiedzialny jej mąż.
Porównanie(przepraszam kobiety) kobioety -żony do małpy.....małpa jak siedzi na bananowcu i nie brakuje jej bananów,ma pod bokiem samca-małpę,ma swoje małpiątka,czuje się bezpieczna i zaoopiekowana,wyiskana,wysłuchana to wcale nie rozgląda sie za innym bananowcem.
Ty jesteś takim bananowcem i samcem -ochroniarzem małpy samicy.
Co teraz???
a teraz to walnij się we własne piersi i spojrzyj w lustro.
Sam zdradzałeś żonę emocjonalnie poprzez odrzucenie i chłód emocjonalny a teraz masz żal i poczucie skrzywdzenia o jej kontakty z sąsiadem.Zabrakło jej "bananów" .
decrn napisał/a:
mam nadzieję, że Pan da mi dużo mocy, by tą kobietę zniszczyć w swoim sercu.
co bardziej boli????? to ż eją sam popychałes w ramiona innego faceta?czy to że ona dała sie wepchnać?
Jak uznasz swój udział....jak zrozumiesz swój błąd..... jak zaczniesz być wsparciem,ochroną,sługoą-dyrektorem we włąsnym, związku,to masz szansę na naprawienie tego co spaprałeś.
Ale nie z takim myśleniem:
Cytat:
mam nadzieję, że Pan da mi dużo mocy, by tą kobietę zniszczyć w swoim sercu.
_________________
 
     
decrn
[Usunięty]

Wysłany: 2013-03-19, 12:05   

Oglądałem ognioodpornego. Film mi dał wiele siły do walki, niestety to i tak wszystko za późno. Jedyne ba co nie jest za późno, to chęć zmiany siebie na przyszłość i tutaj jestem pewny, że będę się starał nie popełnić takich błędów w przyszłości.

Wspominałem, każdy kij ma dwa końce, nigdy wina nie leży po jednej stronie, także doprowadziliśmy do tego OBOJE. Wina w większej mierze jest moja, ale ona także do tego stanu doprowadziła.

Owszem masz rację, jeżeli doprowadziłem do takiego stanu rzeczy, że dałem jej mysleć o innym facecie to jest to błąd. Ale myśleć a zrobić to z innym facetem to dwie różne rzeczy. Swój błąd rozumiem doskonale, przecież powtarzam to po raz kolejny, będzie to dobrą nauczką na przyszłość.

Musisz zrozumieć, że moje serce krawawi, z różnych powodów z tego, że zawiodłem jako facet, z tego, że pozwoliłem na to wszystko, z tego, że nie traktowałem jej jako kobiety, ale nie chce doprowadzić do sytuacji kiedy moje serce nadal coś czuje do niej, mimo tego całego zła które ona zrobiła. Nigdy bym nie chciał mieć z nią już nic do czynienia - tylko tyle ile muszę jak przyjdę do dziecka. Może to brzydko zabrzmiało, bo nikt nie zasługuje na uczucie nienawiści ani pogardy, przebaczyć jej nigdy nie przebaczę, mimo, że to kłóci się z naukami Boga, że każdy zasługuje na przebaczenie. Kiedyś może serce ulży, kiedyś może i sam zrozumiem i uświadomię sobie prawdziwie jak durnym byłem człowiekiem.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,04 sekundy. Zapytań do SQL: 9